Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Filip Cembala
Oliver Burkeman
Stephen King
Wojciech Chmielarz
Marianna Kamila Gierszewska
Agata Romaniuk
Radek Rak
Kate Quinn
M.A. Kuzniar
John Scalzi
Geny to za mało, by mówić, że jest się ojcem. Prawdziwe rodzicielstwo zaczyna się w sercu.Wychowanie dziecka to wyzwanie, na które nie wszyscy są gotowi. Amerykanin Robert Klose potrafi mu sprostać.Od kilku lat opiekuje się pochodzącym z Rosji Aloszą, a kiedy chłopak dorasta, Robert postanawia adoptować jeszcze jednego syna. Tym razem chce przyjąć pod swój dach dziecko z Ukrainy.Po dokonaniu formalności, niekiedy graniczących z absurdem, Robert wyrusza w podróż. Na miejscu sytuacja przybiera jednak nieoczekiwany obrót i Klose musi stawić czoła biurokratycznej machinie. W trakcie tych zmagań nawiązuje głęboką więź z Antonem, chłopcem, któremu pragnie ofiarować szczęśliwy dom. Nie wie jeszcze, jak wiele przeszkód stanie na jego drodze i ile determinacji będzie musiał wykazać, by spełnić to marzenie…„Jak adoptowałem Antona” to poruszająca, pełna humoru opowieść z życia autora. Historia, która rozgrywa się w cieniu ataków z 11 września, pokazuje świat bez ubarwień, a jednocześnie niesie nadzieję obecnym i przyszłym rodzicom – nie tylko adopcyjnym.
Wychowanie dziecka jest nie lada wyzwaniem. Jest przygodą na całe życie z wieloma przebojami. Nie każdy potrafi sprostać temu zadaniu podejmując nie zawsze właściwe decyzje. Nie każdy też ma ku temu możliwości- z różnych przyczyn nie może mieć dzieci. Podobnie jak autor książki "Jak adoptowałem Antona"- Robert Klose, który decyduje się, już po raz drugi, na powiększenie rodziny. W tym celu wyrusza z Ameryki na Ukrainę. To stamtąd ma zamiar przywieźć małego chłopca o imieniu Anton.Książka ta przepełniona jest miłością. Jest formą pamiętnika, spisanych wspomnień dotyczących starania się o adopcję syna. Sam ten fakt jest czynem pięknym i wzruszającym. Niewielu się na taki gest decyduje. Przyjęcie obcego dziecka pod swój dach, przekazanie mu miłości i zapewnienie bezpieczeństwa jest czymś ogromnie wzruszającym i godnym pochwały.Autor, który jest jednocześnie narratorem zabiera nas w daleką i trudną podróż (dosłownie) w celach adopcyjnych. Dowiadujemy się na jakie przeszkody natrafił przyszły ojciec adopcyjny. A było ich sporo. I tych związanych stricte z adopcją, i tych logistycznych- jest rok 2001, zaraz po zamachu terrorystycznym na World Trade Center.Biurokracja i problemy z tym związane wywoływały we mnie złość i smutek. Ileż on musiał przejść aby móc szczęśliwie zakończyć swoją misję! Jedna z absurdalnych przeszkód, na którą natrafił, był fakt, że jest samotny. Jakby to miało jakieś znaczenie w przekazaniu miłości dzieciom(?!)"Jak adoptowałem Antona" to już drugi zbiór wspomnień autora. Pierwsza książka również dotyczy adopcji- tym razem jego pierwszego syna- Aloszy.Po zapoznaniu się z treścią książki wyrobiłam sobie o autorze bardzo pozytywne zdanie. Jest to osoba niezwykle ciepła o wysokim poziomie empatii. W dzisiejszych czasach dość trudno jest spotkać takich wrażliwych i wspaniałych ludzi. Przebycie tak długiej i trudnej trasy dla zaadoptowania dziecka świadczy tylko o jego ogromnym sercu.Książka daje ogromną nadzieję i wsparcie osobom starającym się o adopcję dziecka. Ale też daje nadzieję na to, że są jeszcze ludzie z ogromnym pokładem wrażliwości i miłości, którzy kolejnym pokoleniom będę przekazywać najważniejsze wartości, które niewątpliwie ostatnio gdzieś zanikają.
Wychowanie dziecka jest nie lada wyzwaniem. Jest przygodą na całe życie z wieloma przebojami. Nie każdy potrafi sprostać temu zadaniu podejmując nie zawsze właściwe decyzje. Nie każdy też ma ku temu możliwości- z różnych przyczyn nie może mieć dzieci. Podobnie jak autor książki "Jak adoptowałem Antona"- Robert Klose, który decyduje się, już po raz drugi, na powiększenie...
Robert Klose to Amerykanin, który od kilku lat opiekuje się adoptowanym z Rosji Aloszą. Wiodą życie w męskim składzie za oceanem. Mężczyzna podjął jednak decyzje, o tym że ich grono powinno się powiekszyć. Po raz kolejny zgłosił się o pomoc w adopcji do agencji. Tym razem miało to być dziecko prosto z Ukrainy. Autor jakby zabierał czytelnika wgłąb swojego osobistego pamiętnika. Skrupulatnie opisuje krok po kroku ścieżkę adopcyjną z jaką tym razem przyszło mu się zmierzyć. Wchodnia biurokracja, sposób życia i załatwiania poważnych spraw totalnie różni się od amerykańskich. W całej podróży nie brakuje wzlotów i upadków. Niezrozumiałych decyzji i dokumentów, które koniecznie należy zdobyć. Mimo tych wszystkich trudności to nie one są najistotniejsze. A on... Mały, pięcioletni chłopiec. Anton. Chłopiec, który stracił rodziców, a prababcia mimo szczerych chęci i prób nie podołała w opiece. Pierwsze spotkanie, pierwszy nieśmiały uśmiech, pierwsza wspólna zabawa. I ta obawa w maleńkich, tęskniących oczach czy Klose dotrzyma obietnicy i na pewno wróci. Wrócił! A życie postawiło przed, teraz już męską trójką, nie tylko kolejne przygody, ale i wyzwania. To piękna, momentami do granic wzruszająca historia. Historia, którą napisało samo życie. Dla mnie ogromnym zaskoczeniem okazał się sam autor. Zdeterminowany i gotowy do stworzenia domu chłopcom zupełnie sobie nieznanym. Miłość, którą usilnie wlewał w serca tych małych chłopców, w końcu mimo wielu trosk i problemów zaprocentowała. Może być z siebie w pełni dumny za stworzenie bezpiecznej przystani, tym którym została ona niesprawiedliwie zabrana.
Robert Klose to Amerykanin, który od kilku lat opiekuje się adoptowanym z Rosji Aloszą. Wiodą życie w męskim składzie za oceanem. Mężczyzna podjął jednak decyzje, o tym że ich grono powinno się powiekszyć. Po raz kolejny zgłosił się o pomoc w adopcji do agencji. Tym razem miało to być dziecko prosto z Ukrainy. Autor jakby zabierał czytelnika wgłąb swojego osobistego...
Poruszająca opowieść o ojcostwie i miłości bez granic"Jak adoptowałem Antona" Roberta Klose to książka, która głęboko porusza i zostawia trwały ślad w sercu czytelnika. To nie tylko biografia, ale przede wszystkim intymny pamiętnik, w którym autor dzieli się swoją niezwykłą podróżą w rodzicielstwo.Książka jest pełna ciepła, humoru, ale też szczerości i refleksji. Klose w prosty, ale jednocześnie bardzo obrazowy sposób opisuje swoje zmagania z biurokracją, kulturowymi różnicami i własnymi wątpliwościami. Jego relacja z Antonem, chłopcem z Ukrainy, którego postanawia adoptować, jest niezwykle wzruszająca i pokazuje, jak silna więź może powstać między ludźmi, którzy wcześniej się nie znali.Męskość z miękkim sercem.Jednym z największych atutów tej książki jest to, jak autor pokazuje, że bycie ojcem nie jest zarezerwowane tylko dla kobiet. Klose demonstruje, że mężczyzna może być równie czuły, troskliwy i zaangażowany w wychowanie dziecka. Jego męskie podejście do tematu adopcji jest odświeżające i pokazuje, że ojcostwo to nie tylko obowiązki, ale przede wszystkim wielka przygoda.Choć historia ta, to przede wszystkim książka o emocjach i relacjach międzyludzkich, nie brakuje w niej również elementów fabularnych. Autor zabiera czytelnika w podróż pełną wzruszeń, śmiechu i czasem także łez. Opisuje swoje zmagania z biurokracją, kulturowymi różnicami i własnymi wątpliwościami. Jego relacja z Antonem, chłopcem z Ukrainy, którego postanawia adoptować, jest niezwykle wzruszająca i pokazuje, jak silna więź może powstać między ludźmi, którzy wcześniej się nie znali."Jak adoptowałem Antona" to nie tylko wzruszająca opowieść o więzi między ojcem a synem, ale także relacja z długiej i pełnej wyzwań podróży, zarówno tej geograficznej, jak i biurokratycznej.Robert Klose, główny bohater, aby spotkać się z Antonem i rozpocząć procedurę adopcyjną, musiał pokonać tysiące kilometrów. Podróż do Ukrainy, kraju pochodzenia chłopca, była nie tylko ekscytująca, ale także pełna niepewności. Autor szczegółowo opisuje swoje wrażenia, związane z nowym miejscem, kulturą i językiem.Adopcja dziecka z innego kraju to jednak nie tylko kwestia podróży, ale przede wszystkim skomplikowana procedura administracyjna. Klose musiał zmierzyć się z wieloma formalnościami, które często wydawały się bezsensowne i frustrujące. Autor nie unika opisania tych trudności, podkreślając, ile cierpliwości i determinacji wymaga dopełnienie wszystkich formalności.Książka ta poruszy serca wszystkich, którzy interesują się tematyką rodzicielstwa, adopcji i relacji rodzinnych. Będzie szczególnie interesująca dla przyszłych rodziców adopcyjnych, ale także dla tych, którzy chcą lepiej zrozumieć, czym jest prawdziwe ojcostwo."Jak adoptowałem Antona" to książka, która inspiruje, wzrusza i daje nadzieję. To opowieść o miłości, odwadze i determinacji, która pokazuje, że rodzina to nie tylko więzy krwi, ale przede wszystkim więzi serca. Gorąco polecam tę książkę każdemu, kto szuka wzruszających i prawdziwych historii.
Poruszająca opowieść o ojcostwie i miłości bez granic"Jak adoptowałem Antona" Roberta Klose to książka, która głęboko porusza i zostawia trwały ślad w sercu czytelnika. To nie tylko biografia, ale przede wszystkim intymny pamiętnik, w którym autor dzieli się swoją niezwykłą podróżą w rodzicielstwo.Książka jest pełna ciepła, humoru, ale też szczerości i refleksji. Klose w...
Kiedy chłopcy się spotkali, natychmiast przypadli sobie do gustu. Marcin wysypał na podłogę górę klocków Lego i we dwóch zaczęli się nimi bawić. Co ciekawe, rozmawiali ze sobą z ożywieniem. Marcin mówił po polsku, Anton po rosyjsku, a mimo to wydawało się, że dobrze się rozumieją. Chociaż zarówno polski, jak i rosyjski są językami słowiańskimi, nie są one wzajemnie zrozumiałe z wyjątkiem ograniczonej liczby słów. To skłoniło Marcina do komentarza: – Anton, twój polski jest słaby. Na to Anton odpowiedział: – Nie, to twój rosyjski jest zły.
Kiedy chłopcy się spotkali, natychmiast przypadli sobie do gustu. Marcin wysypał na podłogę górę klocków Lego i we dwóch zaczęli się nimi ba...
Polacy należą do tych narodów, które uważają, że gości należy karmić tak długo, aż przestaną się ruszać.
Wydawało mi się zatem naturalne, że swoją adopcyjną podróż rozpocząłem w Polsce, ojczyźnie moich przodków. Wsiadłem do pociągu w Warszawie, ale kiedy przekroczyłem granicę z Ukrainą, zdałem sobie sprawę, że przemierzam ziemie, które były wspólne dla obu narodów. To jeden z powodów zainteresowania Polaków Ukrainą. Mam nadzieję, że zainteresowanie to obejmie też opowieść Amerykanina polskiego pochodzenia, który podróżował przez Polskę na Ukrainę, aby zaadoptować pięcioletniego chłopca z ukraińskiego domu dziecka, małego chłopca, który został sam na świecie, zastanawiając się, czy pewnego dnia będzie miał rodzinę, którą będzie mógł nazwać swoją własną.
Wydawało mi się zatem naturalne, że swoją adopcyjną podróż rozpocząłem w Polsce, ojczyźnie moich przodków. Wsiadłem do pociągu w Warszawie, ...