Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Patrycja Volny
Elżbieta Cherezińska
Andrzej Dragan
Małgorzata Musierowicz
Tom Justyniarski
Marcin Mortka
Sabina Waszut
Cezary Harasimowicz
Jo Nesbø
Maria Kuncewiczowa
W 1903 roku Orville Wright wzbija się w powietrze maszyną napędzaną silnikiem spalinowym i na nowo definiuje wolność. W 1945 jej smak poznaje w Polsce sześć dziewcząt, dwie dekady później – około dwudziestu. Z każdym rokiem jest ich więcej. Znają języki obce, są młode, piękne i bardzo dobrze wykształcone. Wyjeżdżają na Zachód, kupują modne ubrania, kawior popijają szampanem, podróżują z aktorami, pisarzami, sportowcami. Nocują w najlepszych hotelach, zarabiają w dolarach, chodzą na rauty w ambasadach. I to wszystko w godzinach pracy. Totalna wolność – to daje w PRL-u zawód stewardesy. Zawód, a właściwie zajęcie, jak twierdzą setki zazdrosnych, polegający na tym, by ładnie wyglądać, przejść się po pokładzie i podać kanapki pasażerom.To wszystko prawda. Częściowa.Bo bycie stewardesą w PRL-u to także praca po dwanaście godzin na dobę przez niemal trzydzieści dni w tygodniu, konieczność radzenia sobie ze zmęczeniem, z trudnymi pasażerami, z służbami bezpieczeństwa i celnikami, którzy patrzą na ręce, z chorobami, ze strachem o życie swoje i koleżanek. To także codzienne wybory – czy zapisać się do partii, czy dorobić, czyli przemycać, uciec z Polski, czy jednak zostać z rodziną?Stewardesy pracujące w Polskich Liniach Lotniczych LOT w czasach PRL-u przez lata milczały. Niedoceniane, często pomijane w historii polskiego lotnictwa opowiadają, jak naprawdę wyglądało ich życie. Mówią o marzeniach, wolności, samodzielności i o cenie, jaką musiały za nie zapłacić.
Ciut za dużo tu informacji o samym Locie co powoduje, że mniej miejsca zostaje na wspomnienia stewardes ale i tak czyta się świetnie.
Takie brudy ...
Autorka zbierając materiał do napisania książki słyszała wielokrotnie „środowisko lotowskie to było państwo w państwie, żyjące swoimi sprawami, o których się nie opowiada”. Dzięki wytrwałości dotarła do stewardes, które chciały podzielić się historią tamtych lat. Powstał ciekawy reportaż o kulisach tego zawodu, od pierwszej polskiej stewardesy do lat 80-tych XX wieku. Warunki pracy w dużej części determinował ówczesny ustrój polityczny i o tym też jest ta książka- o realiach życia w Polsce w ustroju totalitarnym widzianymi z perspektywy stewardesy.
Autorka zbierając materiał do napisania książki słyszała wielokrotnie „środowisko lotowskie to było państwo w państwie, żyjące swoimi sprawami, o których się nie opowiada”. Dzięki wytrwałości dotarła do stewardes, które chciały podzielić się historią tamtych lat. Powstał ciekawy reportaż o kulisach tego zawodu, od pierwszej polskiej stewardesy do lat 80-tych XX wieku....
Dla mnie bardzo interesująca lektura (choć mogę być subiektywny, gdyż tematyka personelu pokładowego jest mi dość bliska). Książka nie nudzi, do polecenia także każdemu, kto interesuje się lotnictwem.
Polak to jednak etos, patos i frazes ma we krwi. 'Pochylmy się nad ciężką pracą stewardes w szarej rzeczywistości PRL'. 'Szara rzeczywistość PRL'? Co macie na myśli bezrefleksyjnie zatruwając swoje wypowiedzi tym truizmem? A teraz mamy co? Bardziej kolorowe śmieci. Z każdego śmietnika rzyga tęczą (politycznie używać słowa 'tęcza' w takim zestawieniu? Może powinnam napisać: kakofonia barw?)Tak jak nie ekscytował mnie ten zawód przed, tak i nie ekscytuje po przeczytaniu tego reportażu. Za bardzo to te stewardesy się nie zwierzały. Kilka zachowawczych, gorzko zabawnych anegdot o polskich samolotach latających na oparach paliwa i przemycaniu kontrabandy np. w wózkach na posiłki, bardziej rozczarowuje niż zachwyca.Warto przeczytać, bo jest o kobietach, naszych realiach i naszym społeczeństwie. Ale czytać z chłodną głową, a nie z takim emocjonalnym zachłystem. Czasami mam wrażenie, że ludzie te wysokie noty przyznają przede wszystkim sobie, za samo przeczytanie książki. No bo ci, którzy na końcu recenzji dziękują wydawnictwu za egzemplarz to wiadomo...
Polak to jednak etos, patos i frazes ma we krwi. 'Pochylmy się nad ciężką pracą stewardes w szarej rzeczywistości PRL'. 'Szara rzeczywistość PRL'? Co macie na myśli bezrefleksyjnie zatruwając swoje wypowiedzi tym truizmem? A teraz mamy co? Bardziej kolorowe śmieci. Z każdego śmietnika rzyga tęczą (politycznie używać słowa 'tęcza' w takim zestawieniu? Może powinnam napisać:...
Ciekawie przedstawiona historia lotnictwa w Polsce, nawet dla osób, które się nie interesują samolotami.
Jakie to jest dobre! czuje niedosyt tych opowieści. Ciekawostki, praca stewardes od kuchni, szmuglowanie, polityka i chlanie. Wszystko to mix życia w PRL. P.S. Według raportu firmy Cirium, lidera w branży analityki lotniczej, w kwietniu 2023 roku LOT uplasował się na pierwszym miejscu pod względem punktualności wśród wszystkich linii lotniczych w Europie.
Dobra ksiązka i w miarę ciekawie napisana
Książka jest bardzo nierówna. Pierwsza połowa jest cholernie nudna i kilkukrotnie zastanawiałem się na odstawieniem jej na półkę, gdzie prawdopodobnie dokonałaby swojego żywota. Na szczęście w drugiej części, zostały poruszone tematy takie jak wypadki samolotowe, współpraca z SB czy ucieczka z PRL.
Niesamowity reportaż. Tak naprawdę nie licząc kilku przelotów PLL Lot nic o „podniebnym” życiu stewardes nie wiedziałam, a szczególnie tych pierwszych, silnych i odważnych kobiet. Świetnie napisany, wręcz wciągający, byłam zafascynowana, szczególnie opowieściami o katastrofach i uprowadzeniach.
- W większości to nie byli piloci rzemieślnicy, to byli piloci artyści - słyszę od jednej ze stewardes, gdy pytam czy miała zaufanie do pilotów. - Człowiek się nie bał. Miałyśmy do nich pełne zaufanie. Pełne. Latanie to była sama przyjemność - to już inny głos. - Mieliśmy lądować, nie lądujemy, idziemy na drugi krąg, to znaczy, że widocznie tak trzeba - mówi kolejna. - Wysiadł jeden silnik, lądowało się na trzech, wysiadły dwa, to na dwóch. Raz lądowaliśmy w Rzymie bez śmigła. O tym się nie pisało, nie mówiło, ale tak się działo, a pilotom po prostu trzeba było zaufać.
- W większości to nie byli piloci rzemieślnicy, to byli piloci artyści - słyszę od jednej ze stewardes, gdy pytam czy miała zaufanie do pilotów. - Człowiek się nie bał. Miałyśmy do nich pełne zaufanie. Pełne. Latanie to była sama przyjemność - to już inny głos. - Mieliśmy lądować, nie lądujemy, idziemy na drugi krąg, to znaczy, że widocznie tak trzeba - mówi kolejna. - Wysiadł ...