"Bóg nigdy nie mruga" R. Brett
piątek, 4 marca 2016
[167] S. Monk Kidd, A. Monk Kidd, Podróże z owocem granatu
piątek, 7 lutego 2014
[124] Beata Pawlikowska "Blondynka w Kambodży"
poniedziałek, 30 maja 2011
[68] Beata Pawlikowska "Blondynka w Himalach"
Liczba stron: 160
Literatura polska
9/10
Beata Pawlikowska to polska podróżniczka, pisarka, tłumaczka. Pisze nie tylko książki, także reportaże. "Blondynka w Himalajach" to kolejna książka z serii "Dzienniki z podróży"
Morderczy trekking w okolicach Annapurny, bajkowe lasy kwitnących rododendronów, pierożki momo, kamienne wioski, buddyjskie świątynie i mądrość niebiańskiego spokoju gór na Dachu Świata.
"Blondynka w Himalajach" to kolejna książka pani Pawlikowskiej, którą przeczytałam. I znów jestem zachwycona.
Tak na początek, okładka. Jak zawsze genialna. Cały czas zastanawiałam się kim jest ten wymalowany człowiek ze zdjęcia. Jak się później okazało to Sai baba. Jednak to do czego dąży ten mężczyzna dowiecie się z książki ;)
"Blondynka w H..." wciąga. Są tu barwnie opisane miejsca, które autorka widziała, które ją otaczały. Na kartach książki znajdziemy również myśli, rozważania i uczucia. Nie jest to nudne klepanie o tym, jak piękno i charakter otaczającego miejsca wpływa na samą autorkę. Nie ciągnie się to w nieskończoność. Jest opisane wyraziście i uczuciowo, ale także ciekawie i zwięźle.
W książce znajdziemy także garść lokalnych nowinek kulinarnych. Beata Pawlikowska przybliża nam obraz jadanych w Himalajach potraw. Prawdę mówiąc nabrałam ochoty na tajemnicze pierożki momo i herbatę z imbirem.
I znowu trochę o tradycji i kulturze w Nepalu. Małżeństwo, wojsko... Wiedzieliście, że w Nepalu jest góra, na którą wejście jest zabronione? Kim są Gurkhowie?
Przyznam się, że jednak ostatnie kilka stron opisujących Thamel po prostu przerzuciłam.
Kplejna książka Pawlikowskiej, która niesamowicie wciąga i zajmuje czas. Jest jednym z tych pożeraczy czasu, ale myślę, że warto przeczytać.
piątek, 11 lutego 2011
[62] Alfred Szklarski "Przygody Tomka na Czarnym Lądzie"
Liczba stron: 306
Cóż, kolejna książka do konkursu. Jak trzeba przeczytać to trzeba. Korzystając z ferii ściągnęłam książkę z mojego regału i zabrałam się za czytanie. I zastanawiam się dlaczego ja tej książki nie przeczytałam wcześniej. Ona na półce stała chyba od zawsze, a dopiero teraz przeczytałam. Wstyd normalnie. Tym większy, że książka fantastyczna.
Po raz pierwszy spotkałam się z Tomkiem Wilmowskim i jego przyjaciółmi. I muszę przyznać, że było to spotkanie niezwykłe. Podczas tego spotkania nie raz sięgnęłam po tomkowy sztucer, przekomarzałam się z bosmanem Nowickim i słuchałam opowieści panów Smugi i Wilmowskiego.
Szklarski urzeka. Pięknymi postaciami i przystępnym językiem. Każdy z bohaterów ksiązki ma to 'coś'. Chyba nie sposób któregoś z nich nie lubić. Postacie są barwne i kolorowe, każda z nich jest inna. Tomka i jego przyjaciół traktowałam jak kolegów, bliskich znajomych. Przeżywałam z nimi książkowe wzloty i upadki. Cieszyłam się razem z nimi i razem z nimi się smuciłam.
Oprócz bardzo ciekawej fabuły w książce znajdziemy także garść ciekawych informacji na temat krajów Afryki i odkrywców tegoż lądu. Te ciekawostki są zgrabnie wplecione w rozmowy Tomka ze Smugą czy Wilmowskim. Nie są one jakoś tak 'klepane' i nie ciągną się jak flaki z olejem. Są przedstawione interesująco i kolorowo.
W książce ciągle coś się dzieje. Prawdę mówiąc obawiałam się, że powieść Szklarskiego będzie się niemiłosiernie ciągnęła, a tu takie miłe zaskoczenie. Książkę pochłonęłam w ciągu 3 dni, a to o czymś świadczy. Wciąż spotykałam nowych ludzi, mniej lub bardziej pozytywnych.
Oczywiście dużą, jeżeli nie olbrzymią rolę odegrała sama Afryka. Opisy zwierząt, klimatu, terenów i ich mieszkańców wiele zdziałały. Dzięki nim moja wyobraźnie pracowała na najwyższych obrotach.
Książkę z ręką na sercu polecam miłośnikom wszelkich książek podróżniczo-przygodowych. Ale także Ci, którzy chcą tylko dobrej zabawy powinni ją przeczytać.
czwartek, 6 stycznia 2011
[59] Wojciech Cejrowski "Gringo wśród dzikich plemion"
Liczba stron: 302
Literatura polska
9/10
Książkę dostałam pod choinkę i od razu zabrałam się do czytania. Program „Boso przez świat” uwielbiam, więc miałam nadzieję, że ksiązka także będzie świetna. I nie zawiodłam się.
Choć na temat poglądów pana Cejrowskiego zdania są podzielone, to o książkach najczęściej są jednakowe. Pozytywne, rzecz jasna. Dlatego zanim zaczęłam czytać „Gringo…” czułam , że książka mi się spodoba.
Czytając „Gringo…” nie sposób się nie śmiać. Pan Cejrowski ma niezaprzeczalny dar opowiadania. Rzeczy, które wydają się nam ‘tragiczne’ przybierają obraz zabawniejszych. Widać dystans i tupet jak taran są niezbędne. I to chyba nie tylko w Amazonii. W miejskiej dżungli też.
Opowieści o dotarciu do dzikich plemion, przebywaniu wśród Dzikich, próbach zrozumienia ich są cudowne. Niezwykłe historie o motylach (de facto często tak niebezpiecznych jak pięknych). Najbardziej chyba podobało mi się przejście Gringo i Blondynki przez Darien.
W książce znajdziemy także całą masę fantastycznych zdjęć.
Książka naprawdę uczy. Jeśli nie wiesz co może Ci zrobić wredny szmeterling, jak udoskonalić swoją wizę, przejść przez zieloną granicę, co oznacza utknięcie na pasie ziemi niczyjej między dwoma państwami, koniecznie przeczytaj „Gringo wśród dzikich plemion”.
Książkę naprawdę polecam. Wszystkim. Nie tylko fanom Halika czy Fiedlera, nie tylko tym, którzy są zachwyceni programem „Boso przez świat”. Myślę, że każdy znajdzie w tej książce coś dla siebie.
„(…) – odpowiedziałem zadowolony, że coś wiem.
- Nic nie wiesz, gringo.”
________
Przepraszam, za jakość recenzji - nie jest najlepsza. Ale to pewnie przez to, że od wtorku mam próbne testy gimanzjalen. W piątek kolejny (j. niemiecki), a w sobotę konkurs (znów etap rejonowy;)