10/31/2014

Zdjęciowe podsumowanie październikowe !

Dzień dobry Kochani!

Wyjątkowo piękny w tym roku październik dobiega końca. Spieszę więc Wam pokazać kilka fotek z tego miesiąca. Był to wyjątkowo nudny miesiąc i na podstawie zdjęć stwierdzam, iż chyba tylko się obżerałam :D

Lecimy!

1. Ostanie w sezonie maliny i koktajl bananowo-malinowy, pychotka! 
2. Domowe danie kebab- jadłabym wciąż.
3. Dorsz + kalafior- zdrowo i bardzo pożywnie.
4. Herbatki z Biedronki są naprawdę pyszne!

1. Malinowa konfitura- idealna do herbatki i jedzenia łyżeczką ;)
2. Kolacyjka.
3. Wszyscy mają wrzosa z Biedronki- mam i ja!
4. Moje przeurocze skarpetusie *.*

1. Kawusia i BelVita- całkiem smaczne.
2. Małe grzeszki, co prawda kupowane, ale pyszne były.
3. Gruszki- coś za co kocham jesień.
4. Ostatnio mój ulubiony kubek herbaciany.

1. Śniadanko.
2. Truskawka znaleziona na polu w październiku smakowała wyjątkowo!
3. Serduszkowy pomidor z własnej grządki.
4. Jedzonko na szkolnej stołówce- sałatka z selera, całkiem dobra.

1. Przesyłka z Fitomed-u 
2. Kupiłam nowy podkład, bo tamten był już za ciemny, tym razem wersja matująca, która spodobała mi się jeszcze bardziej niż kryjąca! Gratis, próbka podkładu. I tym oto zakupem złamałam swój odwyk zakupowy, ale to był zakup konieczny. Poza tym nie kupiłam nic więcej, więc wyrzutów nie mam! :)

OK, to by było na tyle. O dziwo nie ma ani jednego zdjęcia kota- to do mnie nie podobne :P
Wracam do sprzątania!

A Wam jak upłynął październik?

10/29/2014

A to Ci wynalazek! Pianka peelingująca.

Witajcie Moi Drodzy! :)

Produkt, o którym dziś chcę Wam opowiedzieć, kupiłam z czystej ciekawości. Nie zapoznawałam się z żadnymi recenzjami, ot przykuł moją uwagę swą nazwą, bo cukrową piankę peelingującą do ciała spotkałam po raz pierwszy i postanowiłam wypróbować. Spośród trzech wersji zapachowych, po powąchaniu wszystkich (tak, w salonach Organique są otwarte produkty z każdej kategorii, by klient mógł poznać zapach, konsystencję itp. zanim dokona zakupu, nie naruszając przy tym produktów "do kupienia"- podoba mi się ta idea) wybrałam fruit cocktail. Jak się spisał ów produkt, czy spontaniczna decyzja zakupu nie była wyrzutem pieniędzy w błoto? Tego wszystkiego dowiecie się z niniejszego posta.
Co ciekawego producent umieścił na opakowaniu?
Pianka umieszczona jest w plastikowym słoiczku z blaszaną nakrętką- opakowanie typowe dla produktów Organique i mi się ono ogromnie podoba ! Pojemność, którą ja posiadam to 100ml.
Wersja owocowy koktajl ma różową barwę.
Konsystencja nie jest typowo piankowa, mnie ona przypomina ubitą pianę z białek z dodatkiem cukru i kisielu, z tym że wiele razy bardziej zbitą. Cukrowe drobinki są liczne. 
Moja opinia:
Decydując się na zakup konkretnie tej pianki, sugerowałam się jedynie jej zapachem, który oczarował mnie od pierwszego "wąchnięcia" ;) Pianka pachnie słodko, owocowo i intensywnie- typowy owocowy koktajl! Szkoda, że nie zostaje na ciele po użyciu, ale chociaż uprzyjemnia użytkowanie owego produktu. Używanie jej zgodnie z zaleceniem producenta trochę mnie irytuje- pianka tępo sunie po skórze, słabo mi się to podoba. Aleeee, jak już zwilżę dłoń wodą i wtedy masuję piankę po skórze, to już jest całkiem przyjemnie :D Pianka tak fajnie "szura" po skórze, a poza tym w kontakcie z odrobiną wody robi jej się więcej (coś jak pianka do golenia- wyciskasz niewielką kulkę, a jak rozprowadzasz na nodze, to jakby pół butli było wyciśnięte :P). Spłukuje się bez problemu. A jakie efekty daje ten cukrowy wynalazek peelingujacy? Nie jest to mocny zdzierak. Jednak na skórze czuć różnicę sprzed zastosowania produktu i po- skóra staje się dużo bardziej gładka, miękka i przyjemna w dotyku. Dla mnie efekty są lepsze niż po żelach peelingujących, a porównywalne do użycia peelingu opartego na parafinie (która łagodzi jego działanie). A skoro o parafinie wspomniałam- kolejnym plusem tej pianki jest brak tego ustrojstwa w składzie (wiem, że wielu z Was parafina bardzo wadzi w peelingach, u mnie osobiście przejdzie, ale po użyciu muszę domywać skórę żelem pod prysznic, bo nie lubię tej warstwy, jaką zostawia). Pianka nie podrażnia skóry i nie wysusza jej, ale też nie nawilża. Wydajność jest taka sobie- mi opakowanie 100ml wystarczy na 4 razy by wypeelingować nogi i ręce, nie żałując jej sobie ;)
Absolutnie nie żałuję zakupu tej pianki. Przy kolejnej wizycie w Organique kupuję większe opakowanie, bo bardziej się opłaca. Nie wiem tylko jeszcze na jaką wersję zapachową się zdecyduję. Nie jest to produkt fenomenalny w swej dziedzinie, bo nie. Znam lepsze zdzieraki, owszem. Ale ta pianka jest przyjemnym umilaczem, świetnie pachnie i fajnie "szura" :P Nie jestem do końca przekonana, czy jest warta swej ceny, ale odrobina luksusu nikomu nie zaszkodzi ;)

Cena:  ok.20zł/100ml ok.35zł/200ml
Dostępność: salony/stoiska Organique

A Wy znacie tę piankę?
A może poznałyście inne wersje zapachowe? 

10/27/2014

W trosce o dłonie- krem Soap&Glory

Hejka! :)

Nastały chłodniejsze, no dobra- zimne dni, więc szczególnie musimy zatroszczyć się o pielęgnację ciała, zwłaszcza tych partii, które szczególnie narażone są na działanie niskich temperatur. Takiej pogody szczególnie nie lubią moje dłonie, więc staram się im dać większą dawkę pielęgnacji, niż zazwyczaj. Ostatnio moim pomocnikiem w trosce o dłonie jest krem do rąk Hand Foood, Soap&Glory
Skład:
 Krem mieści się w typowej dla mazideł do rąk tubce i znajduje się go tam 125ml. Kolorystyka opakowania jest typowo kobieca- róż i mi bardzo się podoba. Tubka zamykana jest na "klik".
Konsystencja jest standardowa ;) nie za rzadka nie za gęsta.

Moja opinia:
- krem ma bardzo ładny zapach, mnie przywodzi na myśl woń wysoko półkowych damskich perfum, długo utrzymuje się na dłoniach, co mnie bardzo cieszy, gdyż zapach przypadł mi do gustu :)
- konsystencja jest lekka, wystarcza niewielka ilość produktu, by dokładnie posmarować nim dłonie
- szybko się wchłania, nie pozostawia na skórze tłustej ani lepiącej warstwy, dłonie staja się gładkie i przyjemne w dotyku, wyczuwalne jest nawilżenie 
- po posmarowaniu dłoni nawilżenie utrzymuje się do kolejnego umycia rąk, więc nie ma potrzeby, by używać go co chwilę, co przekłada się na jego wydajność
- na dłuższą metę krem odżywia dłonie, skóra jest widocznie rozjaśniona, zregenerowana (a uwierzcie, że po malinowym sezonie było co regenerować), efekty są widoczne i wyczuwalne
Cena: 34zł/125ml
Dostępność: GlamBeauty

I zobaczcie jeszcze, jak ładnie przyszedł opakowany *.*

Miałyście ten krem?
Znacie kosmetyki Soap&Glory? Które lubicie najbardziej? :)

10/26/2014

Wyprzedaż blogowa !

Hej Kochani!

Dziś chciałabym Was zaprosić na małą blogową wyprzedaż.

1. Balsam/lotion Bath&Body Works, midnight pomegranate, NOWY, 20zł REZERWACJA!
2. Make-Up Blender, SYIS, NOWY, 10zł
3. Żel pod prysznic Balea, Miami Sunshine, NOWY, 7zł

4. Krem z bardzo wysoką ochroną przeciwsłoneczną SPF 50+ (skóra wrażliwa, sucha) AVENE, raz użyty, 15zł
5. Fluid korygujący piaskowy, odcień 03 Sable/Beige (dla mnie za ciemny) AVENE, raz użyty, 10zł

6. Krem matujący SPF 18, Young Care, BANDI, użyty dwa razy 10zł

7. Lakier do paznokci 496 "Bamberka", Colour Alike, raz użyty, 7zł REZERWACJA!
8. Lakier do paznokci 502 "Figa z makiem", Colour Alike, raz użyty, 7zł
9. Lakier p2 lost in glitter 040 "be cool!", raz użyty (nie na wszystkie pazurki w dodatku :P) 8zł REZERWACJA!

10. Essie, "strut your stuff" buteleczka 5ml, zużycie zaznaczone, 5zł
11. O.P.I miniaturka, raz użyty, 3zł
12. Bell, Air Flow, czerwień nr. 21, raz użyty, 4zł

I to na razie byłoby na tyle ;)

Mam jeszcze czarne szpilki na niewielkiej platformie, miałam je raz na nogach i to przez godzinę jedynie, ale są za duże- rozmiar 41. Ktoś zainteresowany? ;) Mogę wysłać zdjęcia. Cena symboliczna- 15zł.

W przypadku zakupów należy doliczyć koszty wysyłki i pakowania- 8zł.

Jakby Ktoś coś, to proszę pisać na mejla:
[email protected]

10/22/2014

Liście manuka zamknięte w toniku.

Witajcie Kochani! :)

Tonik jest podstawą mojej pielęgnacji twarzy. I zapewne używa go również większość z Was. Nie oczekuję od tego typu produktów nie wiadomo czego, ale liczę, że choć trochę pomogą w dbaniu o moją twarz, a już na pewno, że nie będą przynosić więcej szkody niż pożytku. Kiedyś długo, długo... ożywałam toniku ogórkowego Ziaji, ale postanowiłam wypróbować czegoś nowego. Ostatnio sięgam również po tonik ziajkowy, z osławionej serii manuka. Czy będzie z tego miłość, jak w przypadku toniku ogórkowego? Zapraszam na recenzję toniku zwężającego pory- liście manuka, marki Ziaja.
 Tonik mieści się w plastikowej butelce o pojemności 200ml. Opakowanie zaopatrzone jest w atomizer, co dla mnie jest nowością, jeśli chodzi o toniki.
Na stronie producenta (i na opakowaniu, ale ciężko to było obfociać) przeczytać możemy:

Ziaja oczyszczanie - liście manuka tonik zwężający pory na dzień/na noc  Tonizująco -uzupełniający preparat do demakijażu i oczyszczania skóry. Przywraca skórze naturalną równowagę i świeżość.
substancje czynne głęboko oczyszczające
ekstrakt z liści Manuka o działaniu antybakteryjnym
ściągająco-łagodzący glukonian cynku
złuszczający kwas migdałowy
nawilżający kwas laktobionowy
łagodząca prowitamina B5

czysta i świeża skóra
• Łagodnie oczyszcza i usuwa pozostałości makijażu.
• Działa ściągająco na rozszerzone pory skóry.
• Zawiera organiczne kwasy o działaniu mikrozłuszczającym.
• Wspomaga łagodzenie zmian trądzikowych.
• Przygotowuje skórę do zabiegów pielęgnacyjnych.

Skład bardzo przyzwoity, jak na moje oko i tonik drogeryjny:
Moja opinia:

Używanie toniku jest bardzo wygodne, "psikacz" dołączony do opakowania działa bez zarzutu, nie zacina się. Można aplikować tonik bezpośrednio na twarz, ale ja wolę na wacik ;) Ów produkt ma świeży zapach, mnie się on podoba, choć przyznam że jest intensywny. Tonik przyjemnie odświeża twarz. Po jego użyciu nie pozostaje na skórze żaden tłusty, czy lepiący film. Używam go rano oraz wieczorem po umyciu twarzy, by przywrócić jej naturalne pH. Czasami też w ciągu dnia. Nie oczekiwałam od niego cudów, ale zaskoczył mnie swym działaniem. Skóra mniej się przetłuszcza oraz tonik delikatnie zmniejszył pory, co jest szczególnie widoczne na nosie. Efekt ten nie przyszedł od razu, bo toniku używam już ponad dwa miesiące. Ale jestem przekonana, że to jego zasługa, gdyż w tym czasie nie stosowałam żadnych innych produktów, które mogłyby mieć na to wpływ. Działania łagodzącego nie zauważyłam, zatem nie wszystkie obietnice producenta zostały spełnione. Na całe szczęście, produkt w żadnym wypadku nie zaszkodził mojej kapryśnej buźce ;) - nie podrażnia, nie wysusza, nie powoduje inwazji nieprzyjaciół. Jest naprawdę OK, choć cudów nie robi. Tonik jest bardzo wydajny (myślę, że ma na to wpływ forma aplikacji), a do tego taniutki i powszechnie dostępny. 

Cena: ok. 9zł/ 200ml
Dostępność: Apteki, Rossmann i inne drogerie
Czy kupię ponownie?  
Już jestem w trakcie używania drugiego opakowania, więc kolejne również u mnie zagości :)


A Wy znacie ten tonik? Skusiła Was seria liście manuka?
Jaki jest Wasz ulubiony tonik?

10/20/2014

Jesienne pachnące wieczory: Kringle Candle.

Hejka ;)

Bardzo lubię odpalić sobie wieczorem w kominku jakiś wosk. Pomieszczenie staje się wtedy wypełnione zapachem i wieczór jest o wiele przyjemniejszy. O ile latem świeczki i woski raczej schowane były w kąt (w pokoju na poddaszu mam wystarczająco gorąco, żeby dokładać do tego jeszcze ciepło z kominka czy świecy), tak jesienią MUSI coś pachnieć ;) Ostatnio po raz pierwszy osobiście zetknęłam się z woskami Kringle Candle. Widywałam je jedynie na Waszych blogach, ale dzielnie się przed nimi wzbraniałam. W końcu uległam. Jak je oceniam? O tym dziś opowiem. A oto zapachy, które spróbuję Wam nieco przybliżyć:
Vanilla Mint, Brownie Cheesecake, Blueberry Muffin, Hot Chocolate

Woski Kringle Candle umieszczone są w plastikowych "słoiczkach" z przykrywkami, co ułatwia ich przechowywanie i zabezpiecza przed ulatnianiem się zapachu.
Od środka przedstawia się to tak:
Każdy wosk składa się z 5-ciu części (czterech jednakowych i kółeczka), które łatwo oddzielić od reszty, ładnie ułamuje się wybrany kawałek, nie krusząc przy tym pozostałej części wosku. 

Skoro już przybliżyłam ogólne cechy wosków Kringle Candle, powiem bardziej szczegółowo o czterech zapachach, które posiadam.

Vanilla Mint
Kupiłam go, bo liczyłam na coś orzeźwiającego, ale zachowanego w słodkiej tonacji. Trochę się przeliczyłam. W wosku tym, owszem, czuć miętę, ale jest ona lekko mdląca. Wanilia i mięta w tym wosku kłócą się, dlatego mój zmysł węchu trochę świruje i sam nie wie, co bardziej czuć ;) Wosk ten przypadł mi do gustu najmniej spośród całej czwórki. Wypalę go do końca, ale ponownie już u mnie nie zagości. Jednym słowem, jest po prostu dziwny, ale zgodny z nazwą na opakowaniu.

Brownie Cheesecake
Tak właśnie pachnie sernik na ciemnym spodzie, pieczony przez moją Mamę. Nic dodać, nic ująć. Zapach ten jest tak autentyczny, że aż zwiększa pracę ślinianek. Słodki, ale nie zamulający- czuć kakao, ale też i sernik- dla mnie to połączenie idealne. No po prostu, jak się wchodzi do pokoju, w którym jest palony, to autentycznie czuć ciasto! Nie wyobrażam sobie jak można tak doskonale odzwierciedlić zapach serniczka na ciemnym spodzie- poezja. Kupię go ponownie na pewno!

Blueberry Muffin
I kolejny zapach "do zjedzenia". Przyznam się, że nie piekłam nigdy muffinek jagodowych, ale herbatka o tym smaku pachnie identycznie, jak owy wosk. Jest nieco mniej słodki niż poprzednik. Czuć w nim jagody, które mają siłę przebicia, ale też i ciasto. Myślę, że dla tych, którzy podobnie jak ja nie robili muffinek jagodowych, domowa drożdżówka z jagodami będzie dobrym odnośnikiem tego zapachu. Bardzo lubi go mój Mąż, dlatego zostało go już najmniej i trzeba będzie niebawem zakupić kolejny. A ja? Ja go po prostu ... UWIELBIAM! Na jesienne wieczory jest doskonały. Ale troszkę od niego głodnieję ;)

Hot Chocolate
No i na koniec mój najukochańszy, najwspanialszy, ... najpyszniejszy! Chyba nikomu nie muszę mówić jak pachnie gorąca czekolada? Zapach ten jest w 100% umieszczony w tym wosku. Jest to tak autentyczny aromat, zero chemii. Ma jednak pewną wadę- pobudza pracę ślinianek na najwyższe obroty. Czekoladoholicy, tacy jak ja, lepiej, żeby nie palili go nie mając w pobliżu nic słodkiego, no chyba, że ktoś jest masochistą, albo ćwiczy silną wolę ;) Rozpływam się razem z nim. Kocham!

Kringle Candle trochę bardziej przypadły mi do gustu niż YC, choć dopiero poznałam cztery zapachy. Są droższe niż YC, ale starczają na dłużej. Jedną kostkę można palić kilkukrotnie. Zapachy są intensywne i czuć je jeszcze następnego dnia. A najbardziej podoba mi się to, że są takie prawdziwe, czytając ich nazwę na opakowaniu, wiem czego mniej więcej się spodziewać. Na pewno zakupię jeszcze jakieś woski tej marki.

A teraz mam jeszcze dla Was niepodważalne dowody, że Blueberry Muffin i Brownie Cheesecake są bardzo jadalne. Ich zapach przyciągnął do siebie moje Kociaki ;)

A Wy znacie Kringle Candle?
Jakie są Wasze ulubione zapachy wosków tej marki?


10/19/2014

Naturalnie, z kremami MADARA.

Witajcie!

Nie raz i nie dwa narzekałam na to, jak ciężko jest dopasować krem do mojej twarzy. Owszem znalazło się kilka takich, które nie robiły mi krzywdy i do nich powrócę. Jednak taka już nasza kobieca natura, że chętnie poznajemy nowe produkty, w oczekiwaniu, iż zachwycą nas jeszcze bardziej, niż dotychczasowi ulubieńcy. A jak spisały się u mnie kremy MADARA- na dzień i na noc? A już opowiadam!
Owe kremy nie były testowane na zwierzętach
oraz są naturalne i organiczne, certyfikowane przez ECOCERT.
Skład kremów jest bardzo dobry!

Regenerujący krem na noc/ regenerating night cream.
Aqua, Alcohol, Simmondsia Chinensis, Persea Gratissima, Rosa Damascena, Glycerin, Polyglyceryl-3 Methylglucose Distearate, Caprylic/Capric Triglyceride,Theobroma Cacao, Helianthus Annuus (Oil), Cetearyl Alcohol, Hordeum Vulgare, Algae, Humulus Lupulus, Hippophae Rhamnoides, Lycopersicum Esculentum, Plantago Major, Calendula Officinalis, Chamomilla Recutita, Stearic Acid, Palmitic Acid, Sodium Hyaluronate, Tocopherol, Ascorbyl, Palmitate, Xantan Gum, Sodium phytate, Lactic Acid, Aroma, Citronellol, Geraniol, Linalool

Lekki krem głęboko nawilżający do cery normalnej i mieszanej/ deep moisture fluid.
Aqua, Rosa Damascena, Alcohol, Glycerin, Simmondsia Chinensis, Helianthus Annuus (Oil), Trifolium, Pratense Rubus, Idaeus Cetearyl, Alcohol, Persea Gratissima, Dicaprylyl Carbonate, Cetearyl Glucoside, Tillia Cordata, Artemisa Vulgaris, Lecitin Betain(-e), Stearic Acid, Titanium Dioxide (CI 77891), Tocopherol, Ascorbyl Palmitate, Xantan Gum, Sodium Hyaluronate, Mica (CI 77019), Lactic Acid, Aroma, Citral, Limonene, Linalool, Sodium phytate, Palmitic Acid

W obydwu przypadkach znajdziemy w składzie alkohol. Pewnie, co niektórych to zdziwi, bądź też zniechęci, ale uspokoję Was. Alkohol ten jest tzw. dobrym alkoholem, naturalnym.

Krem na noc ma lekką konsystencję. Nie jest ani gęsty, ani zbyt rzadki.
Z kolei krem na dzień jest bardzo lekki, jego konsystencja jest wręcz rzadka.
Obydwa kremy mają świeży roślinny zapach, absolutnie niechemiczny, podobny, ale nie taki sam. W obu przypadkach dla mnie jest on przyjemny.
Produkty te bardzo dobrze rozprowadzają się na twarzy, wystarczy naprawdę niewielka ilość, by dokładnie zaaplikować je na buźkę. Krem na noc wchłania się bardzo dobrze. Zostawia na skórze delikatną warstewkę, wyczuwalną pod palcami, ale nie jest to tłusty film, bardziej taka ochronna powłoczka. Z wchłanianiem kremu na dzień również nie ma najmniejszego problemu, dzieje się to bardzo szybko. Nie jest wyczuwalny pod palcami, skóra jest gładka, dlatego też bardzo dobrze współgra on z podkładam mineralnym (zatem z płynnym też powinien się polubić), nie wpływając na jego trwałość.
Kremów tych używałam w duecie, także ogólne efekty, to ich wspólna zasługa. Doskonale nawilżają twarz- do mycia używałam codziennie czarnego mydła, więc nawilżenie jak najbardziej było mi potrzebne i owe kremy zapewniły mi je. Podczas ich używania nie pojawił się problem suchych skórek. Skóra twarzy została odżywiona, stała się promienna. Dobrą robotę robił krem na noc, bo rano miałam zawsze wypoczętą, zregenerowaną twarz. Kremy Madara nie pogorszyły stanu mojej cery- nie zapychają, nie powodują "inwazji nieprzyjaciół". Nie spowodowały też uczulenia, czy podrażnień (na co również podatna jest moja twarz).
Działanie obydwu kremów jest w 100% satysfakcjonujące.

Regenerujący krem na noc- cena 124,90zł/ 50ml, dostępność- Matique
Lekki krem głęboko nawilżający- cena 118,90zł/ 50ml, dostępność- Matique
Znacie któryś z tych kremów?
Stawiacie na naturalną pielęgnację twarzy?