Ostatnio mnie tu mało. Mogłabym to zgonić na brak czasu, którego przy małym dziecku jest zdecydowanie mniej, ale to nie to. Bo czas by się znalazł na kilka nowych wpisów, ale cała ta przedłużająca się zima, ten ponury klimat i aura za oknem sprawiają, że po prostu nie mam na nic ochoty. Siedzę i czekam na wiosnę, która jestem pewna, że przyniesie więcej energii, dużo pomysłów i ten znany powiew świeżości.
Ostatnie tygodnie to powroty. Powroty do znanych i ulubionych kosmetyków, które w przypływie chęci na nowe zostały odstawione na tą górną półkę. Zupełnie nie potrzebnie, bo przecież jak dobrze jest sięgnąć po coś znanego, po coś po prostu dobrego.
Zapraszam na moich ulubieńców lutego.
PIELĘGNACJA
Mixa płyn miecelarny Optymalna Tolerancja to od jakiegoś czasu mój niezbędnik przy demakijażu. Kolejny płyn z tej marki, który naprawdę doskonale się u mnie spisuje. Muszę przyznać, że płyny Mixa pobiły na głowę mój ulubiony w ostatnim czasie płyn Garniera. Optymalna Tolerancja przeznaczony jest do skóry bardzo wrażliwej, skłonnej do alergii, podrażnień, nadreaktywnej. Moja cera jest wrażliwa i ten płyn naprawdę o nią dba. Bardzo dobrze usuwa makijaż oczu, ust i twarzy, faktycznie zupełnie nie podrażnia mojej skóry, jest całkowicie bezzapachowy, delikatny i skuteczny. Spora pojemność i przyjemna cena dodatkowo zachęcają do jego stosowania.
Bioderma Atoderm PP żel do mycia skóry atopowej, bardzo suchej. To nowość w mojej łazience, ale naprawdę zasługuje na to, aby się tu pojawić. Żel możemy stosować do całego ciała oraz do twarzy. Ja stosuję go do porannego mycia buzi, która zwłaszcza rano potrzebuje czegoś delikatnego. Nie mam skóry atopowej, ale wrażliwą i suchą owszem. Ten bezzapachowy żel bardzo dobrze się pieni, deliaktnie oczyszcza skórę z nadmiaru sebum czy potu, a po zmyciu nie pozostawia uczucia napięcia i nie przesusza zupełnie skóry. Jestem na tak, zwłaszcza, że jest bardzo wydajny, a tuba ma sporą pojemność. Szukajcie w aptece.
REN Invisible Pores Detox Mask pojawiła się już na blogu i w ulubieńcach i w pełnej recenzji, którą możecie przeczytać TU. Wracam do niej regularnie, tak jak i w lutym. Powroty utwierdzają mnie w przekonaniu, że to naprawdę najlepsza maska oczyszczająca jaką do tej pory stosowałam. Idealnie oczyszcza cerę, zwęża pory, wygładza ją i rozświetla. Poczucie świeżości po użyciu tego kosmetyku jest nie do opisania. Absolutnie mój hit, ogromnie Wam ją polecam.
Phenome Regeneration Hair Mask to kolejny powrót do kosmetyku, który już jest przeze mnie dobrze sprawdzony. I kolejne potwierdzenie, że warto ją zawsze mieć pod ręką. Idealnie nawilża włosy, regeneruje je, naprawia. Ja nakładam ją na mokre włosy, ale przed myciem. Po aplikacji maski włosy są gładkie, nawilżone, ale nie są w żaden sposób obciążone czy przyklapnięte. Delikatny zapach i w pełni naturalny skład to kolejne plusy. Lubię bardzo.
Alba Galenic Foot and Hand Cream to moje odkrycie. Kolejna polska, świetna firma, która tworzy naturalne i organiczne kosmetyki. Ten krem do rąk to po prostu bajka! Bardzo silnie nawilża dłonie, regeneruje zniszczoną i przesuszoną skórę, która zwłaszcza w zimie bardzo cierpi, wygładza ją, a wszystko to bez uczucia klejenia czy tłustych dłoni. Do tego obłędny zapach cukierkowo cytrynowy oraz minimalistyczne opakowanie, które co tu dużo mówić, w stu procentach trafia w mój gust. Bardzo polecam, a sama mam ochotę na więcej kosmetyków Alba!
MAKIJAŻ
Mac Lady Danger znowu królowała na moich ustach w ostatnich tygodniach. Coż mam powiedzieć, luty zdecydowanie był okraszony czerwonym kolorem! Klasyczny odcień czerwieni z kroplą oranżu, pięknie odświeża zmęczoną zimą cerę, jest mega trwały i nie rozmazuje się. Sprawi, że zwykły dzień nabiera pazura!
NailsInc Judo Red po raz kolejny pojawia się na blogu. Absolutnie piękna czerwień, która najczęściej lądowała na moich paznokciach w lutym. Idealna konsystencja, szeroki i precyzyjny pędzelek, szybkie schnięcie i niesamowity połysk. Czego chcieć więcej? Hit!
Dior Addict It maskara, do której po krótkiej przerwie, również postanowiłam powrócić. Bo dlaczegoby nie? Tusz dobrze rozczesuje rzęsy, pięknie je wydłuża, maskara jest trwała i nie osypuje się w ciągu dnia, a sam tusz jest długo świeży i mokry. Bardzo lubię, choć poszukuję nowej maskary, która naprawdę zrobi na mnie efekt wow. Polecacie coś?
I to wszyscy moi ulubieńcy kończącego się właśnie tygodnia. Znacie któryś z wymienionych kosmetyków? Czekam też na Wasze typy lutego!