30 lis 2019
Nieprawdopodobna kobieta!!
Rzadko zamieszczam własne oceny książek. Ale jestem pod takim wrażeniem, że muszę się podzielić!
Anda Rottenberg- Berlińska depresja. Dziennik.
Przyznam, że nie kocham się w podglądaniu cudzego życia i z rzadka sięgam po biografie, autobiografie czy dzienniki. Tu wsiąkłam z uszami!!
Niezwykła książka, bo niezwykła autorka- szczera, bezkompromisowa, odważna.
Przedstawia sytuację, swoich przyjaciół, znajomych, siebie- tak, jak to widzi: bez pudrowania i ubierania w dyplomatyczny woal: jest otwarta do bólu.
Długo tę książkę czytałam. Nie mogłam się nasycić piękną polszczyzną, błyskotliwymi określeniami, celnością obserwacji.
Dla przykładu- kilka wybranych fragmentów, wyrwanych z kontekstu niejako na zasadzie: tu mi się otworzyło. Bo niemal na każdej stronie można znaleźć coś, co zatrzymuje i zdumiewa. Tak więc zapraszam:
"... tak właśnie wygląda cała ta nowa klasa, która powtarza przy tym slogany o honorze Polaka. Czyli jak wykiwać drugiego. Naobiecywać i nie dotrzymać obietnicy. Zwalać winę na innych. Manipulować uczuciami. Szukać słabych punktów i celnie w nie mierzyć. A na końcu wyrwać dla siebie jeszcze trochę więcej: jak już kupuję tego konia, to może zabiorę i siodło, przecież siodło bez konia nie ma sensu, prawda? " /s. 144/
"I pomyśleć, że w zasadzie byłam zawsze bardzo konwencjonalna, starałam się, zgodnie z radami taty, nie wybiegać przed orkiestrę i po prostu żyć przyzwoicie. Tymczasem zostałam uznana za jedną z głównych polskich skandalistek, obrażających poczucie smaku i uczucia religijne większości obywateli. Chyba w pewnym momencie uwierzyłam w wolność. Nie własną, co do tego nie miałam złudzeń, ale sztuki. " /s. 260/
"Parę dni w Warszawie, a już polityka wyłazi z każdego kąta. Wiele osób się zradykalizowało po tej bądź po tamtej stronie i już tylko na siebie warczą. Głosów rozsądku mało. Lecz większość, jak zwykle, kładzie uszy po sobie i stara się jakoś urządzić w nowych realiach. Szczególnie dyrektorzy, którzy nadal pozostali na swoich stanowiskach. " /s. 317/
Nawet nie wiem, czy wybrałam te najbardziej trafne fragmenty. W gruncie rzeczy należałoby przepisać przynajmniej pół książki
-------------------------------------
Anda Rottenberg- historyk sztuki, krytyk i kurator sztuki, publicystka. Dyrektor warszawskiej Zachęty w latach 1993- 2001. /wzięte z internetu/
26 lis 2019
Po co komu to złoto?!
Nie da się, no po prostu się nie da!! Nie da się odciąć od wiadomości z kraju i ze świata.
Po pierwsze- mamy złoto. Co prawda było i przedtem, ale było w Anglii, więc sprowadzono je do Polski. Dlaczego?- nie wiadomo! Jakoś nie bardzo wierzę w dobre intencje obecnego rządu a gdy widzę Glapińskiego przy złocie, to- niestety- chyba byłabym spokojniejsza, gdyby złoto nadal przechowywano w Anglii.
Może się za jakiś czas okazać, że złoto w przedziwny sposób się zdematerializowało, co- jak widać na załączonym obrazku- nie tylko mnie zastanawia...
Po drugie- ukarano degradacją olsztyńskiego sędziego Juszczyszyna, ponieważ ośmielił się zażądać list poparcia do nowej KRS, które- prawomocnym wyrokiem sądu- już dawno powinny być przedstawione -a nie są.
Mój duży szacunek, panie Sędzio!
Po trzecie- umorzono postępowanie prokuratorskie w sprawie wieszania na szubienicach portretów posłów UE. Po dwóch latach drobiazgowych- podobno- dociekań...
I tak każdego dnia coś...
Zwariować można!!!
Po pierwsze- mamy złoto. Co prawda było i przedtem, ale było w Anglii, więc sprowadzono je do Polski. Dlaczego?- nie wiadomo! Jakoś nie bardzo wierzę w dobre intencje obecnego rządu a gdy widzę Glapińskiego przy złocie, to- niestety- chyba byłabym spokojniejsza, gdyby złoto nadal przechowywano w Anglii.
Może się za jakiś czas okazać, że złoto w przedziwny sposób się zdematerializowało, co- jak widać na załączonym obrazku- nie tylko mnie zastanawia...
Po drugie- ukarano degradacją olsztyńskiego sędziego Juszczyszyna, ponieważ ośmielił się zażądać list poparcia do nowej KRS, które- prawomocnym wyrokiem sądu- już dawno powinny być przedstawione -a nie są.
Mój duży szacunek, panie Sędzio!
Po trzecie- umorzono postępowanie prokuratorskie w sprawie wieszania na szubienicach portretów posłów UE. Po dwóch latach drobiazgowych- podobno- dociekań...
I tak każdego dnia coś...
Zwariować można!!!
23 lis 2019
Dla higieny umysłowej.
Odkąd zaczęłam prowadzić bloga /już ładnych parę lat temu!/ i przy penetrowaniu internetu trafiałam na jakieś memy, które zatrzymywały mnie z różnych powodów: polityczne, refleksyjne, zabawne, filozoficzne itp., podbierałam je- bez pytania o zgodę -do swoich zasobów.
Część się zdezaktualizowała ale to, co kiedyś było zabawne, zabawne jest nadal. No to się podzielę, żeby choć na trochę oderwać się od ponurej politycznej rzeczywistości.
Miłego weekendu WSZYSTKIM! :))
Memy wybrane na chybił-trafił, zupełnie przypadkowo- ot, dla wywołania uśmiechu...
Dobrego Wam! :)))
Część się zdezaktualizowała ale to, co kiedyś było zabawne, zabawne jest nadal. No to się podzielę, żeby choć na trochę oderwać się od ponurej politycznej rzeczywistości.
Miłego weekendu WSZYSTKIM! :))
Memy wybrane na chybił-trafił, zupełnie przypadkowo- ot, dla wywołania uśmiechu...
Dobrego Wam! :)))
22 lis 2019
Nowa forma głosowań
Nowa forma głosowań w polskim parlamencie. Tego już nawet komentować się nie chce!
Z Trybunału Konstytucyjnego zrobili stajnię Augiasza, parlament do cna stracił swoją wcześniejszą rangę... eeee!! Szkoda języka strzępić!! :(((
Z Trybunału Konstytucyjnego zrobili stajnię Augiasza, parlament do cna stracił swoją wcześniejszą rangę... eeee!! Szkoda języka strzępić!! :(((
21 lis 2019
Kandydaci na kandydatów
Ostatnia nowość- to kto będzie kandydatem na prezydenta z ramienia PO. Do tej pory królowała p. Kidawa Błońska, w ostatniej chwili zgłosił się Jaśkowiak- prezydent Poznania. Nie wiem, które z nich ostatecznie stanie do boju z obecnym prezydentem. Niezależnie od tego, kto będzie tym kontrkandydatem- ma moje poparcie, jak również moją prywatną kampanię prezydencką. I moje pełne zaangażowanie.
Ale- jeśli mam być szczera-bardziej widzę p. Jaśkowiaka- ma chłop ikrę!
Przypuszczam, że będą sondaże, debaty, wywiady etc. Jestem ich bardzo ciekawa. Pani Kidawa budzi szacunek, uznanie i w całokształcie dobry odbiór, ale- nie budzi entuzjazmu, w każdym razie we mnie.
No, cóż ! Czas pokaże, jak się to wszystko rozstrzygnie.
----------------------------------------------------------
A z ostatnich prób odchamiania to byłam w Stodole na koncercie. Wysocki, Okudżawa , Cohen , Nohavica- 3 godziny: fajny koncert, super atmosfera.
I tylko trudno mi się było pogodzić z tym, że można zepsuć przekładem i interpretacją utwory, których- wydawałoby się- zepsuć się nie da /Cohen/... Da się! :((( Pozostali- bez zarzutu!
16 lis 2019
Co by było, gdyby...
Znam to z własnego doświadczenia i coraz bardziej zbliżam się do przekonania, że wszystko czemuś jednak służyło, że wszystkie dotychczasowe doświadczenia były budulcem mojego "ja", że i plusy, i minusy są potrzebne, żeby poznać siebie, osadzić się w sobie i stwierdzić, że moje życie nie było, nie jest i chyba już nie będzie tak całkiem bez sensu...
Zawsze interesowała mnie psychologia i jej możliwość wpływania na ludzkie losy.
Ostatnio Córcia podrzuciła mi świetny mini wykład Jacka Walkiewicza i słuchałam z uszami na baczność i otwartą gębą! Są ludzie- gawędziarze, którzy trafiają do człowieka- wydawałoby się- bez większego własnego wysiłku, ot- taka pogawędka dobrych znajomych! Cudownie się tego słucha, choć nagranie jest sprzed lat. Ale to nie jest ważne. Treści są wciąż i DLA KAŻDEGO aktualne, bo póki życia, póty możliwości samorealizacji.
Sprawdźcie, proszę, sami :
13 lis 2019
Byłam.
Wczorajszy dzień poświęciłam na kulturę przez duże "K". Byłam w Centrum Sztuki Współczesnej i w Kinotece na filmie "Boże Ciało".
Być może stali bywalcy tego muzeum nie mają problemów- ja mam. I to właściwie problem bardziej organizacyjny niż wystawienniczy. Otóż po raz kolejny czuję się w Zamku Ujazdowskim nieproszonym gościem, niemal zawalidrogą. Po pierwsze- poszłam na wystawę z marszu, nie wiedząc nawet, na co idę. Niby spokojnie mogłam sprawdzić w internecie, ale nie sprawdziłam- no, tak czasem bywa! Tak więc nie wiedziałam, na co idę i nadal nie wiem, jaki był tytuł wystawy, bo nadal nie sprawdziłam a wewnątrz muzeum nigdzie się na taką informację nie natknęłam. Optowałabym za tytułem "przestrzeń i czas", bo elementy wystawiennicze na to mi wyraźnie wskazywały... rodzaj retrospektywy...
Kolejny problem to trasa zwiedzania i brak jakichkolwiek wskazówek- albo ja ich nie widziałam. Gdyby nie to, że ruszyłam za parą młodych ludzi, to stanęłabym jak sierotka Marysia na dziedzińcu, nie wiedząc, gdzie się ruszyć...
Dalej to umiejętność /a raczej jej brak/ korzystania z oprzyrządowania przy specyficznie urządzonych pomieszczeniach a panie bileterki albo były podobnie niekumate jak ja, albo im się nie chciało starej babie tłumaczyć, co jak działa i dlaczego...tym samym nie ze wszystkim się zapoznałam.
Lubiłam chodzić do CSW raz na jakiś czas, bo zawsze trafiałam no coś, co mnie zaintrygowało, zachwyciło bądź przewróciło do góry nogami dotychczasowe spojrzenie na sztukę. Tym razem było bez emocji a nawet z pewnym zawodem. To tyle. Wyjątkowo nie zrobiłam żadnego zdjęcia.
A film?
Też niewiele o nim powiem. Jest we mnie. I tyle mam niepewności, wahań, rozhuśtanych emocji, z którymi cały czas jeszcze nie umiem się zmierzyć do końca, że dziś na pewno niczego sensownego nie napiszę. Film jest typowany do Oskara i nie zdziwię się, gdy tego Oskara zdobędzie!
Jest mocny, brutalny , okrutny a jednocześnie tyle w nim piękna i duchowości... Mam wrażenie, że każdorazowe obejrzenie go odsłoni nowe, wcześniej niezauważone, możliwości interpretacji. Będę go chciała obejrzeć jeszcze raz... nie daje mi spokoju...
Być może stali bywalcy tego muzeum nie mają problemów- ja mam. I to właściwie problem bardziej organizacyjny niż wystawienniczy. Otóż po raz kolejny czuję się w Zamku Ujazdowskim nieproszonym gościem, niemal zawalidrogą. Po pierwsze- poszłam na wystawę z marszu, nie wiedząc nawet, na co idę. Niby spokojnie mogłam sprawdzić w internecie, ale nie sprawdziłam- no, tak czasem bywa! Tak więc nie wiedziałam, na co idę i nadal nie wiem, jaki był tytuł wystawy, bo nadal nie sprawdziłam a wewnątrz muzeum nigdzie się na taką informację nie natknęłam. Optowałabym za tytułem "przestrzeń i czas", bo elementy wystawiennicze na to mi wyraźnie wskazywały... rodzaj retrospektywy...
Kolejny problem to trasa zwiedzania i brak jakichkolwiek wskazówek- albo ja ich nie widziałam. Gdyby nie to, że ruszyłam za parą młodych ludzi, to stanęłabym jak sierotka Marysia na dziedzińcu, nie wiedząc, gdzie się ruszyć...
Dalej to umiejętność /a raczej jej brak/ korzystania z oprzyrządowania przy specyficznie urządzonych pomieszczeniach a panie bileterki albo były podobnie niekumate jak ja, albo im się nie chciało starej babie tłumaczyć, co jak działa i dlaczego...tym samym nie ze wszystkim się zapoznałam.
Lubiłam chodzić do CSW raz na jakiś czas, bo zawsze trafiałam no coś, co mnie zaintrygowało, zachwyciło bądź przewróciło do góry nogami dotychczasowe spojrzenie na sztukę. Tym razem było bez emocji a nawet z pewnym zawodem. To tyle. Wyjątkowo nie zrobiłam żadnego zdjęcia.
A film?
Też niewiele o nim powiem. Jest we mnie. I tyle mam niepewności, wahań, rozhuśtanych emocji, z którymi cały czas jeszcze nie umiem się zmierzyć do końca, że dziś na pewno niczego sensownego nie napiszę. Film jest typowany do Oskara i nie zdziwię się, gdy tego Oskara zdobędzie!
Jest mocny, brutalny , okrutny a jednocześnie tyle w nim piękna i duchowości... Mam wrażenie, że każdorazowe obejrzenie go odsłoni nowe, wcześniej niezauważone, możliwości interpretacji. Będę go chciała obejrzeć jeszcze raz... nie daje mi spokoju...
11 lis 2019
Prezydent+
I tak już się spóźniłam ze swoimi dywagacjami, jako że dyskusja na temat następnej prezydentury trwa co najmniej od półtora tygodnia albo dłużej.
Czasem lubię sobie "przekartkować" Demotywatory, choć daleko im do tych sprzed lat- lekkich, dowcipnych , niekiedy złośliwych.
Dziś znalazłam TO i nie wierzyłam własnym oczom. Opcje są trzy: 1) ktoś się podszył pod prezydenta i tym samym podłożył mu świnię; 2) prezydent sam z siebie po raz kolejny błysnął dowcipem; 3) ja jestem trep i nie zrozumiałam, o co chodzi. No to rzeczone znalezisko!
Dodam tylko od siebie, że jeśli to nie jest robota jakiegoś wrednego trolla a rzeczywiste autorstwo, to sama miałabym ochotę skorzystać z dyspensy i puknąć w kask tego pana, żeby oprzytomniał! Ku chwale ojczyzny!!!
No i tym samym wstęp mamy za sobą.
Na hasło: kto na prezydenta, w pierwszym odruchu powiedziałabym- każdy, byle nie obecny! Ale to wcale nie jest taka prosta odpowiedź, bo skoro obecna głowa państwa cieszy się poparciem +/-50% elektoratu /zupełnie nie rozumiem, jak to jest możliwe!!!/, to jednak z tym wyborem trzeba być dość ostrożnym, żeby nie uruchomić powiedzenia: "zamienił stryjek..."
Pozwolę sobie zrezygnować z własnych wywodów i przytoczę red. Tomasza Lisa. W gruncie rzeczy należałoby przepisać cały artykuł, ale boję się, że o to redaktor mógłby mieć do mnie pretensję- i oczywiście miałby rację! Zatem- dłuższe fragmenty /Newsweek, nr 44/2019, 28.10-3.11.19, str.4, Wszyscy następcy prezydenta/:
Co o obecnym prezydencie?
"Jako strażnik konstytucji został jej naczelnym niszczycielem, a dzieło destrukcji wielokrotnie potwierdził własnym podpisem. Jako zwierzchnik sił zbrojnych bezczynnie przyglądał się ich bezprzykładnemu osłabianiu. Jako teoretyczny współautor polskiej polityki zagranicznej w stu procentach żyrował podwieszenie całej myśli dyplomatycznej pod obecną władzę prezydenta USA, któremu grozi ekspulsja ze stanowiska. Jako człowiek, który powinien naród jednoczyć, był cheerleaderem operacji dzielenia narodu prowadzonej latami przez jego de facto pryncypała. Jako teoretyczny symbol ciągłości państwa promował ideowo nacjonalistyczną, a intelektualnie "czytankową" wersję polskiej historii. Nie reagował ani wtedy, gdy łamano prawo, ani wtedy, gdy marniało i karlało państwo. Swój urząd całkowicie podporządkował interesom rządzącej partii i jej szefa, degradując prezydenturę i politycznie, i moralnie. I ten oto człowiek, zamiast wstydliwie przygotowywać się do wyprowadzki z pałacu, uchodzi za mocnego kandydata."
I teraz:
"...czego właściwie od głowy państwa oczekujemy. Może po prawie pięciu latach zamiany prezydentury w mem wystarczy nam, by w pałacu zainstalował się ktoś, kto nie będzie łamał prawa, opowiadał głupstw, czapkował szefowi partii i pokrzykiwał w czasie swoich wystąpień, jakby wszystkie smutne refleksje o tym, jak sprawuje urząd, chciał zagłuszyć."
To niewątpliwe minimum, ale:
"... byłoby dobrze, gdyby na przykład nie był wtedy tylko ciut lepszy od Andrzeja Dudy, ale wystarczająco dobry, by być partnerem dla Trumpów, Bidenów, Macronów, pań Merkel czy Putinów tego świata, a nie delikwentem przeszczęśliwym, że jest z nimi na zdjęciu. Tak, pamiętam, Lech Wałęsa mówił, że mamy takiego prezydenta, na jakiego zasługujemy, ale wciąż chcę się łudzić, że zasługujemy na więcej."
JA TEŻ!!
Czasem lubię sobie "przekartkować" Demotywatory, choć daleko im do tych sprzed lat- lekkich, dowcipnych , niekiedy złośliwych.
Dziś znalazłam TO i nie wierzyłam własnym oczom. Opcje są trzy: 1) ktoś się podszył pod prezydenta i tym samym podłożył mu świnię; 2) prezydent sam z siebie po raz kolejny błysnął dowcipem; 3) ja jestem trep i nie zrozumiałam, o co chodzi. No to rzeczone znalezisko!
Dodam tylko od siebie, że jeśli to nie jest robota jakiegoś wrednego trolla a rzeczywiste autorstwo, to sama miałabym ochotę skorzystać z dyspensy i puknąć w kask tego pana, żeby oprzytomniał! Ku chwale ojczyzny!!!
No i tym samym wstęp mamy za sobą.
Na hasło: kto na prezydenta, w pierwszym odruchu powiedziałabym- każdy, byle nie obecny! Ale to wcale nie jest taka prosta odpowiedź, bo skoro obecna głowa państwa cieszy się poparciem +/-50% elektoratu /zupełnie nie rozumiem, jak to jest możliwe!!!/, to jednak z tym wyborem trzeba być dość ostrożnym, żeby nie uruchomić powiedzenia: "zamienił stryjek..."
Pozwolę sobie zrezygnować z własnych wywodów i przytoczę red. Tomasza Lisa. W gruncie rzeczy należałoby przepisać cały artykuł, ale boję się, że o to redaktor mógłby mieć do mnie pretensję- i oczywiście miałby rację! Zatem- dłuższe fragmenty /Newsweek, nr 44/2019, 28.10-3.11.19, str.4, Wszyscy następcy prezydenta/:
Co o obecnym prezydencie?
"Jako strażnik konstytucji został jej naczelnym niszczycielem, a dzieło destrukcji wielokrotnie potwierdził własnym podpisem. Jako zwierzchnik sił zbrojnych bezczynnie przyglądał się ich bezprzykładnemu osłabianiu. Jako teoretyczny współautor polskiej polityki zagranicznej w stu procentach żyrował podwieszenie całej myśli dyplomatycznej pod obecną władzę prezydenta USA, któremu grozi ekspulsja ze stanowiska. Jako człowiek, który powinien naród jednoczyć, był cheerleaderem operacji dzielenia narodu prowadzonej latami przez jego de facto pryncypała. Jako teoretyczny symbol ciągłości państwa promował ideowo nacjonalistyczną, a intelektualnie "czytankową" wersję polskiej historii. Nie reagował ani wtedy, gdy łamano prawo, ani wtedy, gdy marniało i karlało państwo. Swój urząd całkowicie podporządkował interesom rządzącej partii i jej szefa, degradując prezydenturę i politycznie, i moralnie. I ten oto człowiek, zamiast wstydliwie przygotowywać się do wyprowadzki z pałacu, uchodzi za mocnego kandydata."
I teraz:
"...czego właściwie od głowy państwa oczekujemy. Może po prawie pięciu latach zamiany prezydentury w mem wystarczy nam, by w pałacu zainstalował się ktoś, kto nie będzie łamał prawa, opowiadał głupstw, czapkował szefowi partii i pokrzykiwał w czasie swoich wystąpień, jakby wszystkie smutne refleksje o tym, jak sprawuje urząd, chciał zagłuszyć."
To niewątpliwe minimum, ale:
"... byłoby dobrze, gdyby na przykład nie był wtedy tylko ciut lepszy od Andrzeja Dudy, ale wystarczająco dobry, by być partnerem dla Trumpów, Bidenów, Macronów, pań Merkel czy Putinów tego świata, a nie delikwentem przeszczęśliwym, że jest z nimi na zdjęciu. Tak, pamiętam, Lech Wałęsa mówił, że mamy takiego prezydenta, na jakiego zasługujemy, ale wciąż chcę się łudzić, że zasługujemy na więcej."
JA TEŻ!!
9 lis 2019
Niby to nic ważnego a jednak siedzi mi na wątrobie
Pisanie bloga to trochę tak jak pisanie listu, ale nie do konkretnej osoby a właściwie do każdego, kto chce przeczytać.
Nie wiem tak w 100%, czy obowiązują tu jakieś prawidła grzecznościowe, bo jedni odpowiadają na każdy komentarz i w drodze rewanżu odwiedzają autora/kę komentarza na jego/jej blogu a inni zupełnie nie zawracają sobie tym głowy. Jedni po skomentowaniu ściskają, całują, pozdrawiają bardzo lub tylko serdecznie, inni stawiają kropkę- i finisz!
Wszystko to chyba bardziej kwestia wyczucia i uwagi niż stosowania się do takich czy innych zasad.
No to ad rem, czyli: co mnie gryzie.
Otóż!
Bardzo sobie cenię swoich Gości i staram się ich uszanować i dopieścić- ale nie zawsze mi to wychodzi. Nie jest tajemnicą, że jestem już starą kobietą i bywa, że wcisnę ENTER zanim pozdrowię- ot, tak bez podtekstu, z rozpędu. I potem mnie męczy: tę/tego pozdrowiłam a tamtej/tamtego nie... no, nieładnie! ;((
Albo : wchodzę na czyjegoś bloga, ale komentarza nie zostawiam lub zostawiam sporadycznie... no, bywa tak wcale nierzadko.
Dlaczego? Sama nie wiem: autokrytycyzm, lęk przed napisaniem bezsensownego komentarza, nieogarnianie tematu notki... powody są różne, ale na pewno nie jest to zlekceważenie właściciela bloga!
Tak więc: jeśli nie skomentuję albo skomentuję ale nie pozdrowię- wybaczcie! TERAZ WSZYSTKICH WAS NAJSERDECZNIEJ POZDRAWIAM! na dziś, na jutro i na zawsze! ;)))
----------------------------------------------------
Odnośnie aktualnych problemów ze służbą zdrowia, znalazłam zabawnego mema. Co prawda dotyczy mężczyzn, ale myślę, że kobiety też się uśmiechną! ;)
Miłego świętowania!! :)))
Nie wiem tak w 100%, czy obowiązują tu jakieś prawidła grzecznościowe, bo jedni odpowiadają na każdy komentarz i w drodze rewanżu odwiedzają autora/kę komentarza na jego/jej blogu a inni zupełnie nie zawracają sobie tym głowy. Jedni po skomentowaniu ściskają, całują, pozdrawiają bardzo lub tylko serdecznie, inni stawiają kropkę- i finisz!
Wszystko to chyba bardziej kwestia wyczucia i uwagi niż stosowania się do takich czy innych zasad.
No to ad rem, czyli: co mnie gryzie.
Otóż!
Bardzo sobie cenię swoich Gości i staram się ich uszanować i dopieścić- ale nie zawsze mi to wychodzi. Nie jest tajemnicą, że jestem już starą kobietą i bywa, że wcisnę ENTER zanim pozdrowię- ot, tak bez podtekstu, z rozpędu. I potem mnie męczy: tę/tego pozdrowiłam a tamtej/tamtego nie... no, nieładnie! ;((
Albo : wchodzę na czyjegoś bloga, ale komentarza nie zostawiam lub zostawiam sporadycznie... no, bywa tak wcale nierzadko.
Dlaczego? Sama nie wiem: autokrytycyzm, lęk przed napisaniem bezsensownego komentarza, nieogarnianie tematu notki... powody są różne, ale na pewno nie jest to zlekceważenie właściciela bloga!
Tak więc: jeśli nie skomentuję albo skomentuję ale nie pozdrowię- wybaczcie! TERAZ WSZYSTKICH WAS NAJSERDECZNIEJ POZDRAWIAM! na dziś, na jutro i na zawsze! ;)))
----------------------------------------------------
Odnośnie aktualnych problemów ze służbą zdrowia, znalazłam zabawnego mema. Co prawda dotyczy mężczyzn, ale myślę, że kobiety też się uśmiechną! ;)
Miłego świętowania!! :)))
8 lis 2019
Mam uczulenie na patriotyzm
Zupełnie siebie nie poznaję!
Jeszcze nie tak dawno był czas skurczu w gardle przy słuchaniu hymnu narodowego i wszelakich biało-czerwonych wzruszeń, dziś- nic poza irytacją, że odebrano i splugawiono nam coś, co kiedyś było ważne i święte.
Mam uczulenie na "ichni" patriotyzm, który ogranicza się do pokrzykiwania, pełnego samouwielbienia i pęczniejącej dumy z własnego umiłowania ojczyzny, przy jednoczesnym praktycznym jej szkodzeniu a także dezawuowaniu najwyższych wartości.
Zaczęłam unikać wszelkich akademii, odczytów, apeli, bo ewidentny wybrzmiewający fałsz podnosi mi ciśnienie!
W IPN-ie - narodowiec, w Trybunale Konstytucyjnym- Pawłowicz i Piotrowicz, Marszałkiem seniorem- Macierewicz... Tego się nie da przyjąć ze spokojem!
Na którymś blogu wyczytałam, że każda taka decyzja to splunięcie w twarz elektoratowi. I tak to właśnie odczuwam- jako obelgę, splunięcie w twarz! Nie tylko mnie, nie tylko jakiemuś innemu wyborcy - temu z gorszego sortu, także swojemu- pisowskiemu. I bardzo jestem ciekawa, kiedy i tamten suweren poczuje wreszcie fetor wybijającego szamba... I niestety, wiele wskazuje na to, że nieprędko.
Wczoraj odwiedził nas dość długo niewidziany znajomy. Polityka rozpaliła nas do czerwonego ale dyskusja w niczym nie przyczyniła się do przybliżenia stanowisk.
A przecież takich znajomych może być całkiem sporo, głoszących wszem i wobec: NIE BO NIE!!!
Zastanawiałam się, czy jechać na wielobarwny marsz na 11. XI... zorganizowany niejako w opozycji do marszu narodowców...
Nie pojadę! Nawet tamten marsz nie będzie mój, nie będzie współgrał z moimi obecnymi nastrojami...
Ale się porobiło!
----------------------------------------------------------------
Dokończyłam drugą część dywanika.
Mojemu wnukowi maturzyście chodniczek tak się spodobał, że spytał, czy nie zrobiłabym mu takiego pod choinkę. No to mu powiedziałam, że prezent pod choinkę już ma! I że bardzo się cieszę, że będzie zadowolony.
Jeszcze nie tak dawno był czas skurczu w gardle przy słuchaniu hymnu narodowego i wszelakich biało-czerwonych wzruszeń, dziś- nic poza irytacją, że odebrano i splugawiono nam coś, co kiedyś było ważne i święte.
Mam uczulenie na "ichni" patriotyzm, który ogranicza się do pokrzykiwania, pełnego samouwielbienia i pęczniejącej dumy z własnego umiłowania ojczyzny, przy jednoczesnym praktycznym jej szkodzeniu a także dezawuowaniu najwyższych wartości.
Zaczęłam unikać wszelkich akademii, odczytów, apeli, bo ewidentny wybrzmiewający fałsz podnosi mi ciśnienie!
W IPN-ie - narodowiec, w Trybunale Konstytucyjnym- Pawłowicz i Piotrowicz, Marszałkiem seniorem- Macierewicz... Tego się nie da przyjąć ze spokojem!
Na którymś blogu wyczytałam, że każda taka decyzja to splunięcie w twarz elektoratowi. I tak to właśnie odczuwam- jako obelgę, splunięcie w twarz! Nie tylko mnie, nie tylko jakiemuś innemu wyborcy - temu z gorszego sortu, także swojemu- pisowskiemu. I bardzo jestem ciekawa, kiedy i tamten suweren poczuje wreszcie fetor wybijającego szamba... I niestety, wiele wskazuje na to, że nieprędko.
Wczoraj odwiedził nas dość długo niewidziany znajomy. Polityka rozpaliła nas do czerwonego ale dyskusja w niczym nie przyczyniła się do przybliżenia stanowisk.
A przecież takich znajomych może być całkiem sporo, głoszących wszem i wobec: NIE BO NIE!!!
Zastanawiałam się, czy jechać na wielobarwny marsz na 11. XI... zorganizowany niejako w opozycji do marszu narodowców...
Nie pojadę! Nawet tamten marsz nie będzie mój, nie będzie współgrał z moimi obecnymi nastrojami...
Ale się porobiło!
----------------------------------------------------------------
Dokończyłam drugą część dywanika.
Mojemu wnukowi maturzyście chodniczek tak się spodobał, że spytał, czy nie zrobiłabym mu takiego pod choinkę. No to mu powiedziałam, że prezent pod choinkę już ma! I że bardzo się cieszę, że będzie zadowolony.
3 lis 2019
Rudzielce
To było jeszcze przed Zaduszkami. Dość wcześnie. Wychodziłam po zakupy i słyszę wysoko jakieś skrobanie. Spojrzałam w górę i... po ścianie domu przemieszczała się wiewiórka!
Wielokrotnie widywałam wiewiórki na drzewach, na płotach, nawet przebiegające przez jezdnię, ale na ścianie domu?!... Nie uwierzyłabym, gdyby mi ktoś opowiadał.
U nas sporo wiewiórek i spotkanie ich to nic nadzwyczajnego, ale kiedyś widziałam dwie na pniu drzewa. Chyba to nie były zaloty, bo już jesień, raczej jedna drugiej czymś podpadła... Ależ to był spektakl- niemal balet: skoki, chowanie się za pień drzewa i ostrożne wyglądanie, czy przeciwnik jest jeszcze. Gonitwa na całego! Napatrzeć się nie mogłam, tyle było w tym wdzięku, energii, pomysłowości, zabawy nawet! Zajęte sobą w ogóle nie zwracały na mnie uwagi. Zresztą nie w głowie mi było, by im tę zabawę w jakikolwiek sposób przerywać...
Już jakiś czas nie widuję wiewiórek. Orzechów nie ma, dawno pozbierane...
Może rudzielce już się ułożyły do snu?
-------------------------------------
No i jeszcze coś rudego: po raz pierwszy od wielu, wielu lat pokazały się rydze. Wielkie, dorodne, pyszne!!!
Usmażyliśmy na masełku. Ale była wyżerka!! :)))
Wielokrotnie widywałam wiewiórki na drzewach, na płotach, nawet przebiegające przez jezdnię, ale na ścianie domu?!... Nie uwierzyłabym, gdyby mi ktoś opowiadał.
U nas sporo wiewiórek i spotkanie ich to nic nadzwyczajnego, ale kiedyś widziałam dwie na pniu drzewa. Chyba to nie były zaloty, bo już jesień, raczej jedna drugiej czymś podpadła... Ależ to był spektakl- niemal balet: skoki, chowanie się za pień drzewa i ostrożne wyglądanie, czy przeciwnik jest jeszcze. Gonitwa na całego! Napatrzeć się nie mogłam, tyle było w tym wdzięku, energii, pomysłowości, zabawy nawet! Zajęte sobą w ogóle nie zwracały na mnie uwagi. Zresztą nie w głowie mi było, by im tę zabawę w jakikolwiek sposób przerywać...
Już jakiś czas nie widuję wiewiórek. Orzechów nie ma, dawno pozbierane...
Może rudzielce już się ułożyły do snu?
-------------------------------------
No i jeszcze coś rudego: po raz pierwszy od wielu, wielu lat pokazały się rydze. Wielkie, dorodne, pyszne!!!
Usmażyliśmy na masełku. Ale była wyżerka!! :)))
Subskrybuj:
Posty (Atom)