Liderzy Jedzą Na Końcu
Liderzy Jedzą Na Końcu
Liderzy Jedzą Na Końcu
com
Tytuł oryginału: Leaders Eat Last: Why Some Teams Pull Together and Others Don't
Tłumaczenie: Marcin Machnik
Projekt okładki: Jan Paluch
Materiały graficzne na okładce zostały wykorzystane za zgodą Shutterstock Images LLC.
ISBN: 978-83-246-9557-7
Copyright © 2014 by SinekPartners LLC
“This is Be the Verse” from The Complete Poems of Philip Larkin, edited by Archie
Burnett. Copyright © 2012 by Thee Estate of Philip Larkin. Reprinted by permission
of Farrar, Straus and Giroux, LLC and Faber and Faber Ltd.
All rights reserved including the right reproduction in whole or in part in any form.
This edition published by arrangement with Portfolio, a member of Penguin Group
(USA) LLC, a Penguin Random House Company.
Polish edition copyright © 2015 by Helion S.A.
All rights reserved.
All rights reserved. No part of this book may be reproduced or transmitted in any form
or by any means, electronic or mechanical, including photocopying, recording or by
any information storage retrieval system, without permission from the Publisher.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu
niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione. Wykonywanie kopii metodą
kserograficzną, fotograficzną, a także kopiowanie książki na nośniku filmowym,
magnetycznym lub innym powoduje naruszenie praw autorskich niniejszej publikacji.
Wszystkie znaki występujące w tekście są zastrzeżonymi znakami firmowymi
bądź towarowymi ich właścicieli.
Autor oraz Wydawnictwo HELION dołożyli wszelkich starań, by zawarte w tej książce
informacje były kompletne i rzetelne. Nie biorą jednak żadnej odpowiedzialności ani
za ich wykorzystanie, ani za związane z tym ewentualne naruszenie praw patentowych
lub autorskich. Autor oraz Wydawnictwo HELION nie ponoszą również żadnej
odpowiedzialności za ewentualne szkody wynikłe z wykorzystania informacji
zawartych w książce.
Drogi Czytelniku!
Jeżeli chcesz ocenić tę książkę, zajrzyj pod adres
http://onepress.pl/user/opinie/lidjed_ebook
Możesz tam wpisać swoje uwagi, spostrzeżenia, recenzję.
Wydawnictwo HELION
ul. Kościuszki 1c, 44-100 GLIWICE
tel. 32 231 22 19, 32 230 98 63
e-mail: [email protected]
WWW: http://onepress.pl (księgarnia internetowa, katalog książek)
Przedmowa 7
Podziękowania 267
Bibliografia 271
[NASZA POTRZEBA,
BY CZUĆ SIĘ BEZPIECZNIE]
Rozdział 1.
Ochrona z góry
G ruba warstwa chmur blokowała całe światło. Nie było gwiazd ani księ-
życa, tylko nieprzenikniona ciemność. Oddział powoli przedzierał
się przez dolinę, gdyż skalisty teren uniemożliwiał poruszanie się szybciej
niż w żółwim tempie. Co gorsza, żołnierze wiedzieli, że są obserwowani,
więc każdy z nich czuł wiszące w powietrzu napięcie.
Od ataku z 11 września nie minął jeszcze rok. Rząd talibów dopiero co
skapitulował po otrzymaniu batów od sił USA za odmowę wydania przy-
wódcy Al-Kaidy Osamy bin Ladena. W tej strefie wiele oddziałów sił spe-
cjalnych przeprowadzało misje, które do dzisiaj mają status tajnych. To był
właśnie jeden z takich oddziałów i jedna z takich misji.
Wiemy tylko tyle, że dwudziestodwuosobowy oddział operował daleko
na terytorium wroga i niedawno w jego ręce dostało się coś, co rząd określa
jako High-Value Target (cel o wysokiej wartości). A teraz przedziera się przez
głęboką dolinę w górzystej części Afganistanu, eskortując swój cel o wyso-
kiej wartości w drodze do bazy.
Tego dnia wśród gęstych chmur latał kapitan Mike Drowley, czyli Johnny
Bravo, jak go nazywano1. Poza odgłosem pracujących silników jego ma-
szyny w górze panował całkowity spokój. Niebo rozświetlały tysiące
gwiazd, a księżyc nad chmurami świecił tak jasno, że wyglądało to tak, jak-
by właśnie spadł śnieg. To był piękny widok.
Johnny Bravo i jego skrzydłowy krążyli w górze samolotami A-10, aby
w razie potrzeby udzielić wsparcia na dole. A-10, któremu przydano piesz-
czotliwą nazwę „Warthog” (guziec), nie jest technicznie odrzutowcem bojo-
wym, lecz samolotem ataku. Ta opancerzona, jednomiejscowa, wolno latająca
maszyna została zaprojektowana tak, aby dostarczać bliskiego wsparcia
powietrznego oddziałom lądowym. W przeciwieństwie do odrzutowców
bojowych nie jest szybka ani seksowna (stąd jej alternatywna nazwa), ale
potrafi zrobić, co trzeba.
W idealnej sytuacji piloci A-10 w powietrzu i żołnierze na ziemi po-
winni mieć kontakt wzrokowy. Widok samolotu nad sobą i świadomość,
że ktoś na nich uważa, daje żołnierzom więcej wiary w siebie. Z kolei gdy
piloci widzą oddziały pod sobą, mają większą pewność, że w razie potrzeby
będą w stanie pomóc. Jednak tej nocy z powodu gęstych chmur i górzyste-
go afganistańskiego terenu piloci i oddział potwierdzali swoją obecność
tylko za pomocą sporadycznego kontaktu radiowego. Johnny Bravo nie
mógł więc widzieć tego, co widzieli żołnierze, lecz był w stanie wyczuć ich
emocje na podstawie komunikatów przez radio. To wystarczyło, żeby
skłonić go do działania.
Podążając za swoim przeczuciem, postanowił wykonać nurkowanie
poniżej poziomu chmur, aby zobaczyć, co się dzieje na ziemi. To był śmiały
plan, biorąc pod uwagę gęste, nisko wiszące chmury, przelotne burze w okoli-
cy i fakt, że Johnny Bravo musiał pilotować z wizją ograniczoną przez nokto-
wizor. W takich warunkach przeprowadzenie nurkowania było ekstremal-
nie niebezpieczne nawet dla najbardziej doświadczonego pilota.
Johnny Bravo nie dostał rozkazu wykonania tego ryzykownego manewru.
Gdyby padły jakieś rozkazy, przypuszczalnie mówiłyby o tym, by był
w gotowości i czekał na wezwanie do udzielenia wsparcia. Ale Johnny
1
Mike Drowley, „There Are Some Fates Worse Than Death”, TED Talk. Za-
rejestrowano w maju 2012 roku. TEDx: http://tedxtalks.ted.com/video/TEDxScottAFB-
Mike-Drowley-There;search%3Atag%3A%22tedxscottafb%22. Mike Drowley, rozmowa
z autorem, kwiecień i czerwiec 2013.
Bravo nie był jak większość pilotów. Chociaż znajdował się tysiące stóp nad
ziemią w bezpiecznym kokonie swojego kokpitu, wyczuwał zdenerwowa-
nie żołnierzy na ziemi. Bez względu na ryzyko wiedział, że powinien za-
nurkować. A dla Johnny’ego Bravo oznaczało to, że nie ma innego wyjścia.
Gdy przygotowywał się do zejścia w dół przez chmury, jego instynkty
zostały potwierdzone. Przez radio usłyszał trzy słowa. Trzy małe słowa,
które przyprawiają pilota o ciarki na grzbiecie: „Troops in contact” („żoł-
nierze w kontakcie”).
Te słowa oznaczają, że oddział na ziemi ma kłopoty. Za pomocą tego we-
zwania siły naziemne informują, że zostały zaatakowane. Johnny Bravo wielo-
krotnie słyszał te słowa w trakcie manewrów treningowych, lecz tej nocy,
16 sierpnia 2002 roku, po raz pierwszy usłyszał je w warunkach wojennych.
Johnny Bravo wypracował sposób, który pomagał mu w utrzymywaniu
kontaktu z żołnierzami na ziemi. W odczuwaniu tego, co czuli. Gdy podczas
każdych manewrów treningowych latał nad polem walki, odtwarzał w głowie
scenę z filmu Szeregowiec Ryan, w której alianci szturmują plaże Normandii.
Wyobrażał sobie opuszczającą się rampę łodzi Higginsa, żołnierzy biegną-
cych w stronę plaży, prosto w ścianę ognia niemieckich karabinów. Widział
smugi przelatujących obok nich kul. Słyszał odgłosy zabłąkanych pocisków,
które uderzając w stal, dziurawiły łodzie. Słyszał płacz trafionych żołnie-
rzy. Johnny Bravo wytrenował się tak, żeby przed jego oczami pojawiała się ta
scena za każdym razem, gdy usłyszy słowa „troops in contact”. Z takimi
obrazami żywo odciśniętymi w umyśle reagował na prośbę o wsparcie.
Powiedział skrzydłowemu, żeby czekał nad chmurami, obwieścił swoje
zamiary kontrolerom lotu i żołnierzom pod sobą, a następnie skierował sa-
molot w dół, w ciemności. Gdy przechodził przez chmury, nim i jego
maszyną wstrząsały turbulencje. Ostre pchnięcie w lewo. Nagłe zmniej-
szenie wysokości. Szarpnięcie w prawo. W przeciwieństwie do odrzutow-
ców pasażerskich, w których my latamy, A-10 nie jest zbudowany po to,
by pasażerom było wygodnie, więc maszyna Johnny’ego doświadczała
gwałtownych szarpnięć i odbić, gdy przedzierała się przez warstwę chmur.
Lecąc w nieznane i nie mając pojęcia, czego się spodziewać, Johnny Bravo
skupił się na przyrządach, próbując odczytać z nich jak najwięcej informa-
cji. Przesuwał wzrok po kolejnych tarczach i kończył szybkim rzutem oka
za okno. Wysokość, prędkość, żyroskop kierunkowy, okno. Wysokość, pręd-
kość, żyroskop kierunkowy, okno. „Niech. To. Się. Uda. Niech. To. Się.
Uda”, szeptał bezgłośnie do siebie.
Gdy w końcu przebił się przez chmury, leciał w dolinie mniej niż tysiąc
stóp od ziemi. Przywitał go obraz, którego nigdy wcześniej nie widział — ani
na treningach, ani w filmach. Z obu stron doliny trwał wrogi ostrzał. Na
olbrzymią skalę. Ostrzał był tak intensywny, że smugi ognia — wiązki światła
za pociskami — rozświetlały cały obszar. Pociski i rakiety były wymierzo-
ne w środek doliny, dokładnie w uwięziony w dole oddział sił specjalnych.
W 2002 roku awionika w samolotach nie była tak wyrafinowana jak
dzisiaj. Przyrządy Johnny’ego Bravo nie zabezpieczały go przed uderzeniem
w górską ścianę. Co gorsza, posługiwał się starą sowiecką mapą, będącą
pozostałością po inwazji ZSRR na Afganistan w latach osiemdziesiątych.
Mimo to nie brał pod uwagę tego, że mógłby zawieść żołnierzy w dole.
„Śmierć nie jest najgorszym, co może cię spotkać”, usłyszałbyś od niego.
„Gorsze jest na przykład przypadkowe zastrzelenie swoich żołnierzy. Albo
powrót do domu żywym, gdy dwudziestu dwóch żołnierzy nie wróciło”.
Wtedy, w tę ciemną sierpniową noc, Johnny Bravo zaczął liczyć. Znał
swoją prędkość i odległość od gór. Wykonał szybką kalkulację i zaczął głośno
liczyć sekundy, które miał do dyspozycji, zanim uderzy w górską ścianę.
„Sto dwadzieścia jeden, sto dwadzieścia dwa, sto dwadzieścia trzy…”. Za-
blokował karabin Gatlinga w pozycji, w której widział mnóstwo źródeł
wrogiego ostrzału, po czym przycisnął spust. „Sto dwadzieścia cztery, sto
dwadzieścia pięć, sto dwadzieścia sześć…”. W momencie, gdy zaczynało
mu brakować przestrzeni, pociągnął gwałtownie za drążek i wykonał ostry
manewr. Samolot zawył, gdy Johnny podrywał go z powrotem w chmury,
co było jedynym sposobem uniknięcia rozbicia o górę. Ciało wciskało się
w fotel wskutek przeciążenia, gdy Johnny przymierzał się do kolejnej rundy.
Ale radio milczało. Ta cisza była ogłuszająca. Czy oznaczała ona, że je-
go strzały były daremne? A może radiowiec poległ? Albo, co gorsza, poległ
cały oddział?
Nagle radio ożyło. „Dobre strzały! Dobre strzały! Jeszcze!”. Więc
Johnny kontynuował. Wykonał kolejne podejście, licząc sekundy dzielące go
od uderzenia w górską ścianę. „Sto dwadzieścia jeden, sto dwadzieścia dwa,
sto dwadzieścia trzy…”. A potem znowu gwałtowne poderwanie i kolejny
nalot. I kolejny. I kolejny. Bezbłędnie trafiał i miał mnóstwo paliwa, lecz
nagle pojawił się problem, gdyż skończyła mu się amunicja.
Skierował więc samolot nad chmury i zobaczył swojego skrzydłowego,
który wciąż krążył u góry. Johnny szybko streścił mu sytuację i powiedział:
„Leć ze mną”. Dwa samoloty A-10 lecące metr od siebie skrzydło w skrzy-
dło zniknęły w chmurach.
Gdy wyłoniły się z chmur, oba mniej niż tysiąc stóp nad ziemią, zaczęły
wspólne naloty. Johnny Bravo liczył, a skrzydłowy podążał za jego prowadze-
niem i strzelał. „Sto dwadzieścia jeden, sto dwadzieścia dwa, sto dwadzie-
ścia trzy, sto dwadzieścia cztery…”. Na sygnał oba samoloty wykonywały
gwałtowne poderwanie, nawrót i kolejny nalot. A potem jeszcze jeden i jesz-
cze jeden. „Sto dwadzieścia jeden, sto dwadzieścia dwa, sto dwadzieścia
trzy, sto dwadzieścia cztery”. Tej nocy dwudziestu dwóch żołnierzy bez-
piecznie wróciło do bazy. Po amerykańskiej stronie obyło się bez ofiar.
Znaczenie empatii
TEJ SIERPNIOWEJ NOCY nad Afganistanem Johnny Bravo ryzyko-
wał życiem, aby uratować innych. Nie przyznano mu żadnego dodatku za
wyniki. Nie dostał awansu ani nagrody na spotkaniu pracowniczym poza
miejscem pracy. Nie szukał nadmiernego poklasku i nie pragnął opowiedzieć
o swoim wyczynie w telewizji. To, co zrobił, uważał po prostu za część
swojej pracy. A największą nagrodą za jego działania było spotkanie z oddzia-
łem, któremu tamtej nocy udzielał wsparcia powietrznego. Chociaż niko-
go tam nie znał, ściskali się jak starzy znajomi.
W linearnych hierarchiach, w jakich pracujemy, chcemy, aby ludzie na
górze dostrzegali nasze dokonania. Wyciągamy ręce po wyrazy uznania i na-
grody. Większość z nas uważa, że im większe uznanie naszych wysiłków
ze strony mocodawców, tym większy odnosimy sukces. Ten system działa tak
długo, dopóki ta konkretna osoba, która nas nadzoruje, pozostaje w firmie
i nie czuje nadmiernej presji z góry — co jest niemal niemożliwym do
uzyskania standardem. Dla Johnny’ego Bravo i podobnych mu ludzi wola
zwycięstwa i pragnienie robienia tego, co sprzyja interesom organizacji, nie są
motywowane tylko przez płynące z góry uznanie, lecz stanowią integralną
część kultury poświęcenia i służby, w której protekcja płynie z każdego
poziomu w hierarchii.
Johnny wymienia jedną rzecz, która pozwala mu zdobywać się na od-
wagę wchodzenia w ciemności, z których może już nie wrócić. Niekoniecznie
jest to coś, czego się spodziewasz. Nie chodzi o manewry treningowe, mimo
ich wartościowości. I chociaż Johnny został bardzo dobrze wyszkolony, nie
chodzi o jego edukację. Ani też o samolot i wszelkie oddane mu do dyspozycji
1
Mike Merck i Ron Campbell, rozmowy z autorem, kwiecień 2013.
2
Bob Chapman, rozmowa z autorem, czerwiec 2012.
3
Raport Johna Hagela III i Johna Seely’ego Browna, Measuring the Forces of
Long-Term Change — the 2010 Shift Index, Deloitte Center for the Edge.
Niesamowita odpowiedzialność
CHAPMAN SIEDZIAŁ z żoną na kościelnej ławce i obserwował roz-
wijającą się ceremonię ślubu. Pan młody stał, wpatrując się w nadchodzącą
pannę młodą. Łącząca ich miłość była wręcz namacalna. Wszyscy ją wy-
czuwali. Wtedy, zgodnie z tradycją, ojciec przekazał swoją córkę, swoją
małą dziewczynkę, jej przyszłemu mężowi.
„To jest to”, uświadomił sobie Chapman. Ojciec, który zrobiłby
wszystko, żeby ochronić swoją córkę, ceremonialnie przekazuje odpowie-
dzialność za tę opiekę innemu mężczyźnie. Gdy to zrobi, zajmie miejsce
w ławce, ufając, że świeżo upieczony mąż będzie chronił jego córkę tak jak
on. „W przedsiębiorstwie jest dokładnie tak samo”, uzmysłowił sobie
Chapman.
Każdy pracownik jest czyimś synem lub córką. Rodzice dokładają wszel-
kich starań, żeby zapewnić swoim dzieciom dobre życie i wykształcenie
oraz żeby nauczyć ich tego, co ułatwi im drogę do szczęścia, pewności sie-
bie i umiejętności wykorzystania talentów, jakimi zostały obdarzone. Ci
rodzice następnie przekazują swoje pociechy przedsiębiorstwu z nadzieją,
że jego liderzy będą przejawiać taką samą miłość i troskę. „Od tego mo-
mentu my, liderzy kompanii, jesteśmy odpowiedzialni za cenne życia tych
Poczucie przynależności
1
Oryginalne badania zostały przeprowadzone podczas wizyty autora na obozie
marines w kwietniu 2012 roku. George to postać, która powstała z połączenia cech
mężczyzn i kobiet poznanych tamtego dnia przez autora. Zobacz też: Stephen
M. Buckley, Military, Marine Recruit Training, Boston College, https://www2.bc.edu/
~bucklesg/PI.htm.
Krąg bezpieczeństwa
Lew zwykł grasować obok pola, na którym mieszkały cztery woły. Wiele
razy próbował je zaatakować, lecz za każdym razem, gdy podchodził,
zbliżały się do siebie ogonami w taki sposób, że z każdej strony witały go
rogami. W końcu jednak się pokłóciły i każdy odszedł paść się samotnie
w osobnym rogu pola. Wtedy lew zaatakował jednego po drugim i szyb-
ko wykończył wszystkie2.
— Ezop, szósty wiek p.n.e.
2
Ezop, The Four Oxen and the Lion [w:] „Harvard Classics” Vol. 17, Folklore and
Fable, red. Charles W. Eliot, rozdział 52., Amazon Digital Services Inc., Seattle
1909, tłum. własne.
Otaczający nas świat jest pełen zagrożeń. Roi się w nim od rzeczy, które
chcą uprzykrzyć nam życie. To nic osobistego, po prostu taki jest. W każdym
momencie i z każdej strony działa pewna liczba pozbawionych sumienia
sił, które próbują podkopać nasz sukces lub nawet nas zabić. W czasach
jaskiniowych zwykle była to kwestia życia i śmierci. Życie pradawnego
człowieka było zagrożone przez wszelkiego rodzaju czynniki, które mogły
zakończyć jego czas na ziemi, takie jak brak zasobów, szablozębny tygrys
lub pogoda. Nic osobistego, takie jest życie. Także współcześnie — na-
szemu przeżyciu nieustannie coś zagraża.
W nowoczesnych firmach i organizacjach musimy konfrontować się
zarówno z realnymi, jak i odczuwanymi niebezpieczeństwami. Wzrosty
i spadki na giełdzie mogą wpłynąć na kondycję przedsiębiorstwa. Nowa
technologia może z dnia na dzień wyprzeć starą lub sprawić, że cały model
biznesowy stanie się przestarzały. Nasi konkurenci niekoniecznie próbują
nas doprowadzić do ruiny lub zabić, za to starają się udaremnić nasz sukces
lub ukraść nam klientów. Jakby tego było mało, ciągła potrzeba sprostania
wymaganiom, nacisk na zwiększanie produktywności i inne zewnętrzne
czynniki składają się na nieustanne zagrożenia dla przedsiębiorstwa. Te siły
zawsze działają tak, aby podkopać rozwój i opłacalność. Te niebezpieczeństwa
są stałe. Nie mamy nad nimi kontroli, nigdy nie znikną, a ten stan nigdy się
nie zmieni. Tak po prostu jest.
3
Steven Pressman, Gates of Fire: An Epic Novel of the Battle of Thermopylae, Bantam,
Nowy Jork 1999, s. 47, fragmenty w tłum. własnym.
Jako strażnik, lider ustala standardy wejścia, czyli kogo można wpuścić
do Kręgu, a kogo trzymać z dala oraz kto przynależy, a kto nie. Przyjmuje
ludzi na podstawie ocen na studiach lub tego, gdzie pracowali wcześniej,
czy ze względu na charakter i to, czy pasują do obowiązującej kultury? Przyję-
cie kogoś do organizacji jest jak adoptowanie dziecka i przywitanie go
w swoim domu. Nowa osoba musi, tak jak wszyscy, którzy tu mieszkają,
przyjąć odpowiedzialność za dom i za pozostałych domowników. Ustalo-
ne przez lidera standardy wejścia, bazujące na jasno określonym zestawie
humanistycznych wartości, mają znaczny wpływ na poczucie przynależ-
ności członków i ich skłonność do współpracy i udzielania się w zespole.
Liderzy są także odpowiedzialni za to, na ile poszerzą Krąg Bezpie-
czeństwa. Mała organizacja jest z natury bardziej wrażliwa na zewnętrzne
zagrożenia. Jednocześnie znacznie łatwiej zarządzać jej Kręgiem. Niewiel-
ka firma zwykle składa się z kilku znajomych, którzy już sobie ufają. Nie
potrzeba zbyt rozbudowanej biurokracji, żeby uchronić ich przed niebez-
pieczeństwami wewnętrznymi. Jednak gdy organizacja się rozrasta, liderzy
na górze muszą ufać niższym szczeblom zarządzania, że będą otaczały opieką
swoich podwładnych. Jeśli jednak osoby w biurokracji pracują głównie
nad tym, żeby ochronić samych siebie, rozwój ulega zahamowaniu i cała
organizacja staje się bardziej podatna na zewnętrzne zagrożenia i naciski.
Pełną gamę korzyści uzyskuje się tylko wtedy, gdy Krąg Bezpieczeństwa
otacza wszystkich w organizacji, a nie tylko kilka osób lub działów.
Słabi liderzy obejmują korzyściami Kręgu Bezpieczeństwa tylko swo-
ich kolegów z zarządu i kilka innych wybranych osób. Ci ludzie opiekują
się sobą nawzajem, lecz nie oferują takiej samej troski pracownikom poza
tym „wewnętrznym kręgiem”. Wszyscy ludzie poza wewnętrznym krę-
giem są pozbawieni opieki liderów, więc muszą dbać o swoje interesy samo-
dzielnie lub łączyć się w małe grupy. W ten sposób formują się małe kręgi,
polityka kostnieje, pomyłki są tuszowane, a nie eksponowane, spowalnia
się przepływ informacji, a współpraca i bezpieczeństwo zostają szybko wy-
parte przez niepokój.
Z kolei silni liderzy obejmują Kręgiem Bezpieczeństwa każdą osobę pra-
cującą dla organizacji. Instynkt samozachowawczy staje się zbędny, a wszelkie
wasalne układy mają mniejsze szanse na przetrwanie. Z jasnymi standardami
wejścia do Kręgu i kompetentnymi warstwami liderów, którzy mogą po-
większać obwód Koła, organizacja staje się silniejsza i lepiej przygotowana.
Łatwo określić, czy jesteśmy w Kręgu Bezpieczeństwa, gdyż to się czuje.
Czujemy się doceniani przez współpracowników i czujemy troskę ze stro-
ny przełożonych. Zyskujemy absolutną pewność, że liderzy organizacji
i ludzie, z którymi pracujemy, są z nami i zrobią, co mogą, żeby pomóc
nam w sukcesie. Stajemy się członkami grupy. Czujemy swoją przynależ-
ność. Gdy wierzymy, że osoby wewnątrz naszej grupy, czyli naszego Kręgu,
będą się o nas troszczyć, powstają dobre warunki do swobodnej wymiany
informacji i efektywnej komunikacji. Jest to fundamentalne przy wprowa-
dzaniu innowacji i zapobiega eskalacji problemów, a dodatkowo organiza-
cja jest wtedy lepiej przygotowana do obrony przed zagrożeniami z ze-
wnątrz i do wykorzystywania nadarzających się okazji.
Gdy nie ma Kręgu Bezpieczeństwa, panują paranoja, cynizm i intere-
sowność. Krąg istnieje wyłącznie po to, żebyśmy mogli całą energię i czas
poświęcić na ochronę przed zagrożeniami z zewnątrz. Z tego samego po-
wodu zamykamy w nocy drzwi na klucz. Poczucie bezpieczeństwa nie tylko
nas uspokaja, lecz ma także zauważalny pozytywny wpływ na organizację.
Silny Krąg i wszechobecne uczucie przynależności owocują współpracą,
zaufaniem i innowacjami.
To ważna myśl. Nie możemy kazać ludziom nam ufać. Nie możemy
kazać im wpadać na świetne pomysły. A już na pewno nie możemy żądać,
żeby współpracowali. To są zawsze rezultaty tego, że czujemy się bez-
piecznie wśród współpracowników i im ufamy. Gdy Krąg Bezpieczeństwa
jest silny, naturalnie dzielimy się pomysłami, inteligencją i ciężarem stre-
su. Każda umiejętność i mocna strona jest wzmocniona, żebyśmy byli bar-
dziej konkurencyjni i skuteczniej stawiali czoła zewnętrznym zagrożeniom
oraz żebyśmy znacznie skuteczniej działali w interesie organizacji.
Jest jednak jeszcze druga strona medalu.
Liderzy także potrzebują poczucia bezpieczeństwa. Niezależnie od sta-
nowiska w hierarchii każdy z nas chce czuć się ceniony przez pozostałych
członków grupy. Gdy mamy zły dzień w pracy i cierpią na tym nasze wyniki,
pragnęlibyśmy, żeby szef zamiast wrzeszczeć, spytał: „Wszystko w porząd-
ku?”. Na tej samej zasadzie jako członkowie Kręgu jesteśmy odpowiedzialni
za swoich liderów — bo to sprawia, że jesteśmy dla nich cenni, a nie cy-
ferki. Gdy więc dostaniemy solidną reprymendę i nie znamy jej przyczyny,
naszym obowiązkiem jest zainteresować się, czy wszystko u szefa w po-
rządku. W ten sposób Krąg Bezpieczeństwa pozostaje silny.
Niezależnie od tego, czy pełnisz funkcję lidera, czy nie, pytanie brzmi,
na ile bezpiecznie czujesz się w miejscu pracy.
Tak, ale…
1
Merytokracja — idea, zgodnie z którą władzę sprawują najbardziej kompe-
tentne osoby — przyp. tłum.
2
P. Butterworth, L.S. Leach, L. Strazdins, S.C. Olesen, B. Rodgers i D.H.
Broom, The Psychosocial Quality of Work Determines Whether Employment Has Benefits
for Mental Health: Results from a Longitudinal National Household Panel Survey, „Occupa-
tional & Environmental Medicine” 2011, nr 11, s. 806 – 812.
3
Anna Hodgekiss, Hating Your Job and Unemployment Are Equally Bad for Your
Health, „Daily Mail”, 23 listopada 2012 r., http://www.dailymail.co.uk/health/article-
2237371/Hating-job-bad-health-unemployed-researchers-warn.html.
4
Gallup, State of the American Workplace, 2013 r., http://www.gallup.com/strategic
consulting/163007/state-american-workplace.aspx, s. 47.
Badania Whitehall5
INSTYNKT PODPOWIADA nam, że im wyżej w hierarchii, tym wię-
cej stresu i mniejsze poczucie bezpieczeństwa. Pomyśl tylko o stereotypie
nerwowego dyrektora, który odczuwa nieustanną presję ze strony akcjo-
nariuszy, pracowników i największych klientów. Nie jesteśmy zdziwieni,
gdy jeden z takich dyrektorów przed pięćdziesiątką nagle umiera na atak
serca. Ten stereotyp ma nawet swoją nazwę: „executive stress syndrome”
(zespół stresu dyrektorskiego)6. Może więc harówka na średnim szczeblu
menedżerskim czy nawet w dziale obsługi poczty nie jest taka zła? Przy-
najmniej nie cierpi na tym nasze zdrowie… albo tak nam się wydaje.
Dekady temu angielscy naukowcy postanowili zbadać powiązanie mię-
dzy miejscem w hierarchii i stresem, przypuszczalnie po to, żeby pomóc
osobom na najwyższych szczeblach radzić sobie z niszczącym wpływem
stresu na ich zdrowie i życie. Te badania, znane pod ogólną nazwą „badań
Whitehall”, dały zaskakujące i bardzo znaczące wyniki7. Okazało się, że
stres pracowniczy nie wynika z wyższego stopnia odpowiedzialności i pre-
sji zazwyczaj związanej z rangą. To nie wymagania stanowiska są najbar-
dziej stresujące, lecz to, jaki zakres swobody odczuwa pracownik. Co wię-
cej, badania wykazały, że stresujący jest nie wysiłek wkładany w pracę, lecz
brak równowagi między wysiłkiem a nagrodą. Krótko mówiąc: im mniej
swobody, tym większy stres.
5
The Whitehall II Study, International Centre for Health and Society, Depart-
ment of Epidemiology and Public Health, University College London, 2004,
http://www.ucl.ac.uk/whitehallII/pdf/Whitehallbooklet_1_.pdf. M.G. Marmot, G.D. Smith,
S. Stansfeld i inni, Health Inequalities Among British Civil Servants: The Whitehall II
Study, Department of Epidemiology and Public Health, University College and
Middlesex School of Medicine, Londyn 1991, http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/
1674771. University College London Research Department of Epidemiology and
Public Health, Whitehall II History, ostatnia modyfikacja 30 czerwca 2013 r., http://
www.ucl.ac.uk/whitehallII/history.
6
Simma Lieberman Associates, Executive Stress, http://www.simmalieberman.com/
executive-stress.html.
7
Gary D. Sherman, Jooa J. Lee, Amy J.C. Cuddy i in., Leadership Is Associated
with Lower Levels of Stress, Proceedings of the National Academy of Sciences of the
United States of America, 2012, http://www.pnas.org/content/early/2012/09/19/12070
42109.abstract.
8
Max McClure, More Authority Means Less Stress, Say Stanford and Harvard Psycholo-
gists, Stanford University News Service, 24 października 2012, http://news.stanford.
edu/pr/2012/pr-leadership-stress-levels-092412.html.
9
The Whitehall II Study, International Centre for Health and Society, Depart-
ment of Epidemiology and Public Health, University College London, 2004,
http://www.ucl.ac.uk/whitehallII/pdf/Whitehallbooklet_1_.pdf.
10
One in Two US Employees Looking to Leave or Checked Out on the Job, Says
What’s Working Research, komunikat prasowy Mercer, 20 czerwca 2011, http://www.
mercer.com/press-releases/1418665.
11
The Importance of an After-Work Smile, „Harvard Business Review”, „The
Magazine”, październik 2011, http://hbr.org/2011/10/the-importance-of-an-after-work-
smile/ar/1.
Dzieci lepiej sobie radzą z sytuacją, gdy rodzic zostaje do późna w nocy w pra-
cy, którą kocha, niż gdy rodzic wraca wcześniej, lecz nieszczęśliwy. Taki
wpływ ma nasza praca na nasze rodziny. Nasza praca do późna nie szkodzi
dzieciom, lecz szkodzi im to, jak się w niej czujemy. Rodzice czują się winni,
a dzieci za nimi tęsknią, ale zostawanie do późna w biurze lub częste podróże
w interesach raczej nie stanowią problemu. Wniosek? Jeśli nie lubisz swojej
pracy, to dla dobra dzieci nie wracaj do domu.
Jaką więc płacimy cenę za to, że nie żądamy, aby liderzy przejmowali
się naszym samopoczuciem? Nie jest tak, jak nam się wydaje — że znosi-
my niedolę, aby zapewnić byt dzieciom. Tolerując niedolę, robimy dzie-
ciom krzywdę.
Jako lider kompanii, dla której ratowanie cyferek jest ważniejsze niż
ratowanie człowieka, rozważ łańcuch następstw, które z tego wynikają.
Istnieje tylko jedno rozwiązanie tego problemu. Stworzenie i utrzymywa-
nie Kręgu Bezpieczeństwa w swojej pracy. Oskarżanie nic nie zmieni,
trzeba współdziałać i coś zrobić. Dobra wieść jest taka, że istnieją potężne
siły, które nam sprzyjają. Jeśli nauczymy się wykorzystywać te pozornie
nieziemskie moce, będziemy w stanie skorygować to, co jest niewłaściwe.
To nie jest gadanie bez ładu i składu, tylko czysta biologia.
[POTĘŻNE SIŁY]
Rozdział 5.
Chodzi o grupę
ŻYJĄC W SPOŁECZNOŚCI składającej się maksymalnie ze 150 osób,
znaliśmy każdego i mieliśmy pewność, że wszyscy członkowie rozumieją,
iż pomaganie grupie jest w ich interesie. Mężczyźni wychodzili razem na
polowania, a społeczność wspólnie wychowywała młodych, troszczyła się
o starych i opiekowała się sobą nawzajem.
Zdarzały się, rzecz jasna, konflikty, tak jak w każdej grupie. Lecz w ob-
liczu zagrożenia ludzie odkładali różnice na bok i współpracowali. Podob-
nie jest w rodzeństwie — nawet jeśli jesteśmy poważnie skłóceni z siostrą
lub bratem, to gdy ktoś im zagrozi, natychmiast stajemy w ich obronie.
Zawsze bronimy swoich. Zaniechanie obrony jest sprzeczne z istotą czło-
wieczeństwa i koniec końców niekorzystnie odbija się na możliwościach
przetrwania i rozwijania się danej grupy. To jeden z powodów, dla których
zdrada jest karana tak samo jak morderstwo. Zaufanie ma tak ogromne
znaczenie dla przetrwania, że my, ludzie, traktujemy je śmiertelnie po-
ważnie. Nasz sukces jest tego dowodem. Współpraca i układy sprawdzają się
lepiej niż współzawodnictwo i brutalny indywidualizm. Po co utrudniać
sobie życie, walcząc ze sobą, skoro wystarczająco ciężko jest borykać się z nie-
przychylną naturą, ograniczonymi zasobami i zagrożeniami z zewnątrz?
Takie kooperacyjne wiejskie życie dominowało od amazońskich lasów
po otwarte równiny afrykańskie. Innymi słowy, to nie środowisko fizyczne
Uzależnienie od chemii
DZIĘKI próbom i błędom ewolucji niemal każdy szczegół w naszej fi-
zjologii ma swoje znaczenie. Matka natura wyposażyła nas w bardzo pre-
cyzyjne kubki smakowe nie dlatego, żebyśmy mogli cieszyć się wybornym
winem z winiarni Staglin Family Vineyard lub delektować się każdym kęsem
bułeczki wieprzowej z nowojorskiej restauracji Momofuku Ssam Bar. Kubki
smakowe informują układ trawienny o tym, jakie enzymy trzeba uwolnić,
aby najlepiej poradzić sobie z żywnością, która schodzi w dół. Tak samo
węch pomaga nam wykryć, czy jedzenie nie jest zepsute. Brwi mają na
celu przekierowanie potu, aby nie zalewał nam oczu, gdy ścigamy zdobycz
— lub gdy uciekamy, żeby nie stać się zdobyczą. Wszystko w naszych cia-
łach ma jeden cel — pomóc nam przetrwać. Także uczucie szczęścia.
Jak wie każdy rodzic, nauczyciel i menedżer, obietnica nagrody w po-
staci cukierka, złotych gwiazdek czy premii — albo groźba kary — po-
zwala uzyskać oczekiwane zachowanie. Przełożeni wiedzą, że skupimy się
na zadaniach, których efekty przyniosą nam nagrodę. Dzieci nie są świadome,
że ich zachowanie jest warunkowane, lecz jako dorośli w pełni zdajemy
sobie sprawę z tego, co robi kompania, gdy oferuje nam jakieś bodźce. Wie-
my, że zdobędziemy bonusy tylko wtedy, gdy uzyskamy rezultaty, których
ona chce. W większości przypadków ta strategia działa, i to wyśmienicie.
Matka natura znacznie wcześniej niż nasi szefowie wpadła na pomysł
systemu bodźców, które skłaniają do określonych zachowań, mających
doprowadzić do pożądanych rezultatów. Jeśli chodzi o naszą fizjologię,
ciało wykorzystuje system pozytywnych i negatywnych uczuć — szczęścia,
dumy, radości, niepokoju itp. — aby promować zachowania poprawiające
naszą skuteczność i zdolność do współpracy. Nasi szefowie oferują nam na-
grodę w postaci rocznej premii, natomiast nasze ciało wynagradza nas przy-
jemnymi związkami chemicznymi za to, że utrzymujemy siebie i swoich
bliskich przy życiu. I dziś, po tysiącach lat, jesteśmy kompletnie uzależ-
nieni od tej chemii.
Istnieją cztery podstawowe substancje chemiczne w naszym ciele, które
odpowiadają za pozytywne uczucia zwane przeze mnie ogólnie „szczęśli-
wymi”: endorfiny, dopamina, serotonina i oksytocyna. Za każdym razem,
gdy odczuwamy jakiś rodzaj szczęścia lub radości, najprawdopodobniej
w naszych żyłach krąży któryś z tych związków chemicznych — w poje-
dynkę lub w zestawie z innymi, w małych lub dużych dawkach. Ale nie
chodzi tu tylko o poprawianie nam samopoczucia. Każdy z tych związków
chemicznych ma realny i praktyczny cel — nasze przetrwanie.
EDSO
1
Wywiad z Stephenem Colbertem, James Kaplan, „Parade”, 23 września 2007,
s. 6 – 7.
2
Ronald Reagan, gdy dokonano zamachu na jego życie, do ordynatora chirurgii
w drodze na salę operacyjną, 30 marca 1981, http://edition.cnn.com/TRANSCRIPTS/
1308/10/cotc.01.html.
3
Martin Luther King, I Have a Dream, March on Washington, Lincoln Memo-
rial: Washington, 28 sierpnia 1963, http://www.archives.gov/press/exhibits/dream-speech.pdf.
etap naszej podróży jest okazją, żeby poczuć, iż robimy postępy w stronę
czegoś większego niż my.
Gdy system pracuje zgodnie z przeznaczeniem, jesteśmy najedzeni, wy-
konujemy swoją pracę i robimy postępy. Co więcej, mamy większe moż-
liwości wspierania naszych krewnych i współplemieńców. Dopamina mo-
że pomóc nam skończyć studia, zdobyć dyplom lekarza lub pracować bez
wytchnienia nad zrealizowaniem swojej wizji przyszłości.
Jest jednak pewien napis drobnym drukiem na dole buteleczki, który
często przeoczamy. Dopamina jest wysoce uzależniająca. Mimo swej przy-
datności może także doprowadzić do powstania połączeń neuronowych,
które nie tylko nie ułatwiają nam przetrwania, a wręcz utrudniają je. Wzmac-
niane przez nią zachowania w rzeczywistości wyrządzają nam krzywdę.
Kokaina, nikotyna, alkohol i hazard wyzwalają dopaminę. A przeżywane
doznania bywają upajające. Pod względem efektu chemicznego uzależnie-
nie od tych aktywności (i wielu innych, które dają nam przyjemność) to
zasadniczo uzależnienie od dopaminy. Jedyną zmienną jest rodzaj powta-
rzanego zachowania, którym wywołujemy kolejne zastrzyki dopaminy.
Jest jeszcze jedna rzecz, która może przejąć władzę nad dopaminowym
systemem wynagradzania: media społecznościowe. Pisanie postów i maili,
liczba zgromadzonych „lajków”, dzwonek, wibracje lub błysk telefonu mó-
wiące nam: „Masz wiadomość” — to wszystko sprawia nam dużą przy-
jemność. I powinno. Mamy wyrobione skojarzenie otrzymania nowej
wiadomości, maila itp. z uwolnieniem dawki dopaminy. Oczywiście nie-
nawidzimy tych wszystkich maili, lecz żyjemy dla dzwonka, wibracji lub
błysku, który informuje nas, że coś dostaliśmy. Niektórzy ludzie wyrobili
sobie takie połączenia neuronowe, że cały czas trzymają telefon w dłoni,
często na niego spoglądają i klikają odświeżenie ekranu, nawet gdy nic nie
przychodzi. Dawać tę dopaminę!
Mówi się, że jeśli budzisz się rano i pierwszą rzeczą, jakiej pragniesz,
jest drink, to być może jesteś alkoholikiem. Więc jeśli budzisz się rano
i pierwszą rzeczą, jaką robisz jeszcze przed wstaniem z łóżka, jest spraw-
dzenie telefonu, żeby odczytać maile lub przejrzenie swojego profilu spo-
łecznościowego, to być może jesteś uzależniony. Pragnienie kolejnej
działki jest przyjemne, a my powtarzamy zachowania, o których wiemy, że
mogą nam dać następny zastrzyk. Wiemy, że tak jest z alkoholem i hazardem,
lecz w przypadku miłości do naszych gadżetów i mediów społecznościo-
wych mamy znacznie mniejszą świadomość potencjału uzależniania.
4
Przemówienie Sally Field na 57. ceremonii przyznawania nagród Akademii,
25 marca 1985, http://www.hollywoodreporter.com/video/video-sally-field-oscarspeech-101595.
5
Sharon Jayson, Happy? You May Live 35% Longer, Tracking Study Suggests, USA
Today, 31 października 2011, http://yourlife.usatoday.com/mind-soul/story/2011-10-
31/Happy-You-may-live-35-longer-tracking-study-suggests/51016606/1. Andrew Steptoe,
Jane Wardle, Positive Affect Measured Using Ecological Momentary Assessment and Sur-
vival in Older Men and Women, Proceedings of the National Academy of Sciences of
the United States of America, 2011.
Wielki K.
B yło ciepło i słonecznie, tak jak powinno być o tej porze roku. Deli-
katny i spokojny wietrzyk nieznacznie przełamywał intensywność słoń-
ca. Idealny dzień pod każdym względem.
Nagle spokój został w jakiś sposób zakłócony. Być może chodziło o sze-
lest trawy lub gazela uznała, że coś zobaczyła. Nie miała pewności, lecz
było to bez znaczenia. W tej chwili liczyło się tylko to, że tam może coś
być. Coś niebezpiecznego i zabójczego.
Wystarczyło tylko uczucie niepokoju, żeby gazela przestała się paść i na-
tychmiast podniosła głowę, chcąc się upewnić, że to nie lew. Inna gazela
zauważyła, że ktoś z grupy dostrzegł potencjalne zagrożenie, więc także na-
tychmiast przestała jeść i podniosła głowę — bo co dwie pary oczu, to nie jed-
na. Nie minęła chwila, a dołączyła się cała grupa. Żadna gazela nie miała
pojęcia, czego wypatrują. Wiedziały tylko, że skoro jedna z nich poczuła
zagrożenie, to wszystkie powinny czuć się zagrożone.
W pewnym momencie gazela, która jako pierwsza poczuła niepokój zwią-
zany z potencjalnym zagrożeniem, dostrzegła lwa przygotowującego się do
skoku i instynktownie zaczęła szaleńczy pęd w przeciwną stronę. Dla po-
zostałych gazel nie miało znaczenia, czy widziały lwa — wszystkie z pełną
prędkością rzuciły się do ucieczki w tym samym kierunku. Lew próbował je
ścigać, lecz po chwili zabrakło mu sił. Nagły atak został udaremniony
i wszystkie gazele przeżyły, żeby zobaczyć kolejny dzień. To jedna z głów-
nych zalet życia w grupie — każdy członek pomaga wypatrywać niebez-
pieczeństwa. Jeśli jeden z członków grupy wyczuje zagrożenie, cała grupa
pomaga je dostrzec, zanim będzie za późno.
To znana scena, która często pojawia się w filmach przyrodniczych.
Czasem lwu uda się zabić, a czasem nie. Reakcja gazel jest jednak zawsze
taka sama. Najpierw jedna lub kilka wyczuwa, że coś nie gra. Następnie
wszystkie próbują zlokalizować zagrożenie i jeśli je potwierdzą, rzucają się
do wyścigu o życie. To pierwotne odczucie, że w pobliżu może być coś, co
mogłoby im zaszkodzić, wprawia całą scenę w ruch i koniec końców zwiększa
szanse przetrwania stada.
Uczucie, że coś jest nie tak, to naturalny system ostrzegawczy u wszyst-
kich ssaków, także u nas. Ma ono ostrzegać nas przed zagrożeniami i wy-
czulać zmysły w przygotowaniu na ewentualne niebezpieczeństwo. Bez
tego uczucia uświadamialibyśmy sobie zagrożenie dopiero po zobaczeniu
czegoś lub już po rozpoczęciu ataku. A pod względem przetrwania byłoby
to przypuszczalnie za późno.
Świetnym przykładem jest ów dwudziestodwuosobowy oddział sił spe-
cjalnych w Afganistanie, dla którego Johnny Bravo ryzykował życie. Żoł-
nierze czuli, że tej nocy coś jest nie tak. Ten informujący o czyhającym
niebezpieczeństwie „niepokój w trzewiach”, którego może doświadczyć
zarówno żołnierz, gazela, jak i każdy z nas, jest wywołany przez związek
chemiczny o nazwie kortyzol. Kortyzol odpowiada za stres i niepokój, których
doświadczamy, gdy coś huknie w nocy. To pierwszy poziom naszej reakcji
„walcz lub uciekaj”. Niczym automatyczny system powiadamiania, który
wzywa policję, kortyzol ma na celu ostrzeganie nas przed potencjalnymi
zagrożeniami i przygotowanie do podjęcia działań, mających nas ochronić
lub zwiększyć nasze szanse na przetrwanie.
Przenieśmy scenę z gazelami do biura. Jedna osoba słyszy plotkę, że
szykują się zwolnienia. Mówi o tym swojemu koledze z pracy. Po jakimś
czasie, niczym w stadzie gazel, wieść zostanie przekazana wszystkim i wkrótce
całe biuro zacznie w stresie i niepokoju omawiać kwestię nadciągających
zwolnień. Wszyscy pracownicy będą bardziej wyczuleni za sprawą korty-
zolu krążącego w ich żyłach. Odczuwany przez nich stres sprawi, że nie
będą w stanie zająć się czymkolwiek innym, dopóki nie poczują, że zagro-
żenie minęło.
W przypadku faktycznego zagrożenia, na przykład gdy policja reaguje
na alarm, do układu krwionośnego zostaje uwolniona adrenalina, która daje
nam energię do ucieczki lub zwiększa nasze siły do zmierzenia się z prze-
ciwnikiem. (Jeśli kiedykolwiek słyszałeś historie o matkach, które niespo-
dziewanie zyskały nadludzką siłę, aby ochronić swoje dzieci, to wiedz, że
takie wyczyny są możliwe dzięki adrenalinie). Jeżeli jednak nie ma zagrożenia,
1
National Counterterrorism Center, 2011 Report on Terrorism, 12 marca 2012,
http://www.fas.org/irp/threat/nctc2011.pdf.
2
Wall Street Journal, Murder in America, http://projects.wsj.com/murderdata/?mg=
inert-wsj.
3
Donna L. Hoyert, Jiaquan Xu, National Vital Statistics Reports, Centers for Disease
Control and Prevention, National Center for Health Statistics, nr 6/2012, s. 17,
http://www.cdc.gov/nchs/data/nvsr/nvsr61/nvsr61_06.pdf.
4
Charlie Kim, rozmowa z autorem, październik 2012.
Po co nam liderzy
1
Francesca Gino, Michael Norton, Dan Ariely, The Counterfeit Self: The Deceptive
Costs of Faking It, „Psychological Science”, nr 5/2010, s. 712 – 720, http://www.people.
hbs.edu/mnorton/gino%20norton%20ariely.pdf.
społecznych. Aby trwale poczuć dumę, musi ona być poparta relacją z men-
torem, rodzicem, szefem, trenerem lub liderem.
Status lidera nie jest zarezerwowany wyłącznie dla ludzi, gdyż mogą go
zdobyć także całe plemiona. Tak jak my pracujemy nad zwiększeniem
swojego indywidualnego statusu w swoim plemieniu, tak kompanie nie-
ustannie próbują zwiększyć swój status w swojej branży. Chwalą się na-
grodami za osiągnięcia w biznesie i miejscem na liście FORTUNE 1000.
Mniejsze amerykańskie firmy z kolei są dumne z umieszczenia na liście Inc.
5000, czyli rankingu najszybciej rozwijających się małych przedsiębiorstw.
Uwielbiamy rankingi, gdyż jesteśmy zwierzętami hierarchicznymi, a wyższe
miejsce na drabinie statusu wiąże się z dodatkowymi korzyściami.
Przywileje związane z przywództwem mają jednak swoją cenę. Tak
naprawdę jest ona dość wygórowana. O tej części równania zapomina się
dzisiaj w wielu organizacjach. Prawdą jest, że alfa może być faktycznie
„silniejszy” niż reszta. Wiemy, że nasz szacunek i uwielbienie rzeczywiście
zwiększa jego pewność siebie. To dobrze. Bo gdy grupa stanie przed zagroże-
niem z zewnątrz, jej lider, który jest silniejszy niż wszyscy, lepiej odżywio-
ny i napompowany pewnością siebie z racji potoków serotoniny w swoim or-
ganizmie, powinien jako pierwszy zmierzyć się z niebezpieczeństwem, aby
nas ochronić. „Kosztem bycia liderem”, wyjaśnia generał broni George Flynn
amerykańskich marines, „jest interes własny”2. Z tego samego powodu daje-
my naszym osobnikom alfa prawo do pierwszeństwa w wyborze partnerki.
Gdyby mieli młodo zginąć w naszej obronie, chcemy mieć pewność, że
wszystkie te silne geny zostaną przekazane dalej. Grupa nie jest głupia. Nie
dawalibyśmy im tych wszystkich przywilejów za darmo. To byłoby nie fair.
Z tego też powodu tak bardzo drażnią nas wygórowane i nieproporcjo-
nalnie duże premie niektórych liderów banków inwestycyjnych. I nie
chodzi tu o sumy, lecz o umowę społeczną, trwale wpisaną w istotę bycia
człowiekiem. Jeśli liderzy cieszą się korzyściami swojej pozycji w hierar-
chii, to oczekujemy, że zapewnią nam ochronę. Sęk w tym, że wielu z tych
przepłacanych liderów bierze pieniądze, cieszy się przywilejami, lecz nie
chroni swoich ludzi. Czasem nawet poświęcają swoich ludzi, aby chronić
lub rozwijać własne interesy. To właśnie tak dogłębnie nas obraża. Oskar-
żamy ich o chciwość i przesadę, podczas gdy czujemy, że bezczeszczą sa-
mą istotę tego, co oznacza bycie liderem.
2
Generał broni George Flynn, rozmowa z autorem, listopad 2011.
Ceramiczny kubek
SŁYSZAŁEM OPOWIEŚĆ o byłym zastępcy sekretarza obrony, który
wygłaszał przemówienie na pewnej dużej konferencji. Zajął miejsce na scenie
i zaczął mówić, dzieląc się z publiką swymi przygotowanymi wcześniej
uwagami. W pewnym momencie zatrzymał się i pociągnął łyk kawy ze
styropianowego kubka, który przyniósł ze sobą na scenę. Potem zrobił
jeszcze jeden łyk, spojrzał na kubek i uśmiechnął się.
„Wiecie”, powiedział, przerywając przygotowaną mowę, „przemawia-
łem tu zeszłego roku. Na tej samej konferencji i na tej samej scenie. Lecz
w zeszłym roku byłem zastępcą sekretarza obrony. Przyleciałem tu klasą
biznesową. Po wylądowaniu ktoś czekał na mnie na lotnisku, aby zawieźć
mnie do hotelu. Gdy przybyłem do hotelu”, kontynuował, „czekała na
mnie kolejna osoba. Zostałem zameldowany, więc wręczyła mi klucz i za-
prowadziła mnie do mojego pokoju. Następnego ranka, gdy zszedłem na
dół do lobby, znowu ktoś na mnie czekał, żeby zawieźć mnie do tego sa-
mego miejsca, w którym dzisiaj jesteśmy. Wprowadzono mnie tylnym
wejściem do specjalnego pokoju dla gości i wręczono mi kawę w pięknym
ceramicznym kubku”.
„Jednak tego roku, gdy tu przed wami stoję, nie jestem już zastępcą se-
kretarza obrony”, ciągnął. „Przyleciałem tu klasą ekonomiczną, a na lotni-
sku nikt na mnie nie czekał. Wziąłem taksówkę do hotelu, a gdy do niego do-
tarłem, zameldowałem się i poszedłem do pokoju. Dzisiaj rano zszedłem
do lobby i wziąłem kolejną taksówkę, żeby tu przyjechać. Wszedłem głów-
nymi drzwiami i znalazłem drogę za kulisy. Gdy się tam znalazłem, spytałem
jednego z technicznych, czy jest tu jakaś kawa. Wskazał mi automat na sto-
liku przy ścianie. Podszedłem więc i nalałem sobie kawy do tego styropiano-
wego kubeczka”, stwierdził i podniósł kubek, aby pokazać go słuchaczom.
„Przyszło mi do głowy”, kontynuował, „że ten ceramiczny kubek, który
dostałem zeszłego roku… wcale nie był dla mnie. To był kubek przysłu-
gujący mojemu stanowisku. Ja zasługuję na styropianowy”.
„Najważniejsza lekcja, jaką mogę wam wszystkim przekazać”, zaofe-
rował, „jest taka. Wszelkie zaszczyty, korzyści i przywileje, jakie otrzymu-
jecie w związku ze swoją rangą lub pozycją, nie są przeznaczone dla was.
One przysługują funkcji, jaką pełnicie. A gdy przestaniecie ją pełnić, co
nieuchronnie nastąpi, ceramiczny kubek zostanie wręczony waszemu na-
stępcy. Ponieważ wy zasługujecie tylko na kubek styropianowy”.
3
Bob Chapman, rozmowa z autorem, styczeń 2011.
4
Ibid.
Wracamy do EDSO
Każdy z pozytywnych hormonów jest niezbędny dla naszego przetrwania
jako jednostek i jako populacji. Są one uwalniane w zależności od naszych
potrzeb i środowiska pracy. Umiejętność ciężkiej i wysiłkowej pracy za-
wdzięczamy endorfinom. Umiejętność stawiania celów, koncentracji i re-
alizowania zadań wynika z dopaminowych bodźców. Przyjemnie jest robić
postępy, więc je robimy.
[RZECZYWISTOŚĆ]
Rozdział 9.
Odwaga,
by postępować właściwie
1
Rozmowa autora z poufnym źródłem z FAA, lipiec 2012.
2
United States Department of Transportation, Bureau of Transportation Sta-
tistics, notka prasowa. Ostatnia modyfikacja: 4 kwietnia 2013, http://www.rita.dot.gov/
bts/press_releases/bts016_13.
działań, więc wiedzą, które reguły złamać, gdy coś pójdzie źle, ryzykując
utratą ewentualnej premii? Odpowiedź jest oczywista. Nie ufamy regu-
łom, tylko ludziom.
Obowiązkiem lidera jest chronić z góry tych, którzy pracują pod jego
kierownictwem. Gdy ludzie wiedzą, że mają władzę potrzebną do zrobienia
tego, co właściwe, nawet jeśli czasem wymaga to złamania reguł, z większym
prawdopodobieństwem to zrobią. Odwaga płynie z góry. Nasza pewność
w podejmowaniu dobrych decyzji zależy od tego, na ile czujemy, że lide-
rzy nam ufają.
Jeśli dobry człowiek zostanie poproszony o pracę w złej kulturze, w której
liderzy nie zrzekają się władzy, to zwiększa się prawdopodobieństwo, że
stanie się coś złego. Ludzie ze strachu przed kłopotami lub utratą pracy
będą bardziej skupieni na przestrzeganiu reguł niż zrobieniu tego, co nale-
ży zrobić. A w takim wypadku dusze zostaną stracone.
1
The Market for Self-Improvement Products and Services, Marketdata Enterprises Inc.
(2012), http://www.marketresearch.com/Marketdata-Enterprises-Inc-v416/Self-Improvement-
Products-Services-7284574/.
2
Ronald W. Dworkin, The Rise of the Caring Industry, Policy Review (Hoover
Institution, Stanford University), nr 161, http://www.hoover.org/publications/policy-
review/article/5339.
Rozdział 11.
1
History Channel, The Roaring Twenties, http://www.history.com/topics/roaring-twenties.
później w USA było już ponad pięćset radiostacji. A pod koniec dekady
radio znajdowało się w ponad 12 milionach gospodarstw domowych.
Te nowe ogólnokrajowe media umożliwiły przekazywanie komunikatów
na niespotykaną wcześniej skalę. Także reklamy mogły być emitowane w spo-
sób, który wcześniej był niemożliwy. Popularność radia w połączeniu
z pojawieniem się sklepów sieciowych oznaczała, że ludzie na jednym wy-
brzeżu mogli kupować to samo, co ludzie na drugim wybrzeżu. A gdy pojawiły
się filmy, media coraz bardziej skupiały się na życiu gwiazd i bohaterów spor-
tu. Ludzie marzyli o tym, by żyć tak wspaniałym życiem, jak ich idole. Możli-
wość zdobycia ogólnokrajowej uwagi sprawiła, że status celebryty przestał być
ubocznym produktem sukcesu, a zaczął być celem samym w sobie. Sława stała
się nowym sposobem zdobywania statusu alfa. To były czasy aspiracji.
Dzięki tym wszystkim nowym technologiom i nowoczesnym udogod-
nieniom pojawiły się wtedy zupełnie nowe branże. Tak jak internet stworzył
zapotrzebowanie na konsultantów IT, tak na przykład samochody stwo-
rzyły potrzebę istnienia stacji benzynowych. Wszystko to niebezpiecznie
przypomina czasy, w których żyjemy — nowe technologie, nowe media,
nowe branże, obsesyjne zainteresowanie życiem celebrytów, zwiększenie
zamożności i konsumeryzmu oraz najważniejszy skutek tego całego nad-
miaru — dominujące marnotrawstwo.
Nagle coś się stało i wszystko zahamowało. Chociaż ludzie starają się
z całych sił pokonać prawa natury, zawsze następuje korekta. Natura brzy-
dzi się brakiem równowagi. Nic nie może wiecznie rosnąć. Dlatego 29
października 1929 roku, wbrew prognozom mówiącym o niekończącym
się dobrobycie, wszystko to zostało nagle i gwałtownie zatrzymane.
Czarny wtorek, jak nazywa się dzień rozpoczęcia tego krachu, upłynął
pod znakiem potężnej „korekty” na rynku akcji2. Ciężar braku równowagi
i nadmiernie napompowanych cen musiał w pewnym momencie okazać
się za duży do utrzymania. Chociaż korekty nie są niczym niezwykłym,
tym razem nierównowaga była tak ekstremalna, że wynikająca z niej ko-
rekta doprowadziła do wybuchu Wielkiego Kryzysu. W tym okresie akcje
straciły blisko 90% wartości, a wskaźnik bezrobocia był tak wysoki, że bli-
sko ćwierć kraju nie miało pracy3.
2
Federal Deposit Insurance Corp., FDIC Learning Bank, http://www.fdic.gov/
about/learn/learning/when/1930s.html.
3
Harold Bierman Jr., The 1929 Stock Market Crash, Economic History Associa-
tion, 5 lutego 2010, http://eh.net/encyclopedia/the-1929-stock-market-crash.
4
History Channel, The Great Depression, http://www.history.com/topics/great-depression.
5
Sabrina Tavernise, As Fewer Americans Serve, Growing Gap Is Found Between
Civilians and Military, New York Times, 24 listopada 2011, http://www.nytimes.com/
2011/11/25/us/civilian-military-gap-grows-as-fewer-americans-serve.html?_r=0.
dokumentalnego Kena Burnsa i Lynn Novick The War, który traktuje o dru-
giej wojnie światowej, 24 miliony osób przeniosło się na stanowiska zwią-
zane z obroną6. A miliony kobiet, Afroamerykanów i Latynosów zyskały
niespotykane możliwości pracy fizycznej. Wiele innych osób kupiło obli-
gacje wojenne, aby pomóc w finansowaniu wojny. Kupno obligacji sprawiało,
że ci, którzy nie mogli zaoferować swojego fizycznego wsparcia, czuli, że
także uczestniczą w zbiorowym wysiłku. A ci, którzy nie mogli sobie pozwolić
na obligacje wojenne, uprawiali warzywa i owoce w ogrodach zwycięstwa, aby
zmniejszyć problem z racjonowaniem żywności. Między innymi dlatego na-
zywamy to pokolenie wspaniałym. Nie definiował go zbytek i konsumeryzm,
tylko bieda i służba.
Nikomu nie przyszło do głowy, żeby siadać i narzekać, wytykać palcami
i debatować nad tym, czy USA powinny przystąpić do wojny. To był czas
zjednoczenia całego kraju. Według sondy opublikowanej w 1942 roku
w listopadowym wydaniu magazynu Life, ponad 90% kraju uważało, że USA
powinny walczyć w wojnie7. To społeczeństwo w tak znacznym stopniu
wsparło pobór przedwojenny i wierzyło, że po wojnie służba wojskowa
powinna być nadal obowiązkowa. Jako naród wierzyliśmy w służbę i niemal
każdy w jakiś sposób poświęcał się dla dobra wspólnoty i służył jej. Nie-
mal wszyscy Amerykanie czuli się częścią czegoś większego od siebie.
Po zakończeniu wojny żołnierze, którzy przeżyli bitwy, wrócili do domu,
na parady i uroczystości. Lecz uroczystości były na cześć nie tylko tych,
którzy ryzykowali życie na liniach frontu, lecz wszystkich, którzy na swój
sposób się angażowali i poświęcali. Po zwycięstwie aliantów niemal każdy
poczuł ulgę i dumę z osiągnięcia celu. Zupełnie uzasadnione. W końcu
wszyscy ciężko na nie pracowali i sobie na nie zasłużyli.
Mężczyźni i kobiety z okresu Wielkiego Kryzysu — wychowani w kry-
zysie, a potem wysłani do walki — przeżyli wojnę i doświadczali rozkwitu
ekonomicznego, lecz mieli wrażenie, że umknęła im młodość. Wielu było
zgorzkniałych. Przez tak dużą część życia musieli się poświęcać, że teraz
chcieli spróbować odzyskać utracony czas. Więc zabrali się do pracy.
6
Ken Burns, Lynn Novick, Florentine Films and WETA-TV, 2007, http://www.
pbs.org/thewar.
7
18-Year-Old, „Life”, 30 listopada 1942.
W 1940 roku urodziło się 2,6 miliona dzieci9. W 1946 ta liczba wyno-
siła już 3,4 miliona. Po pierwszej wojnie światowej nastąpił mały wzrost
urodzeń, lecz to olbrzymi skok liczby urodzeń po drugiej wojnie zrujnował
całą równowagę. Rozziew był potęgowany względnie niskim wskaźnikiem
urodzeń w trakcie Wielkiego Kryzysu i wojny.
Za zakończenie generacji „baby boomers” przyjmuje się zwykle rok
1964, w którym po raz pierwszy od ponad dekady liczba urodzeń spadła
poniżej czterech milionów10. To pokolenie zwiększyło populację o 76 mi-
lionów osób11. Tempo wzrostu wynosiło 40% (w porównaniu z mniej niż
25-procentowym wzrostem między latami 1964 i 1984).
8
U.S. Census, http://www.census.gov/.
9
Jessica R. Sincavage, The Labor Force and Unemployment: Three Generations of
Change, U.S. Department of Labor, Bureau of Labor Statistics, Monthly Labor Re-
view (czerwiec 2004), s. 34 – 41, http://www.bls.gov/opub/mlr/2004/06/art2full.pdf.
10
Ibid.
11
Ibid.
12
12
U.S. Census, http://www.census.gov/.
13
Strona Senatu USA, Landmark Legislation: The Civil Rights Act of 1964,
http://www.senate.gov/artandhistory/history/common/generic/CivilRightsAct1964.htm.
15
14
Thomas Wolfe, The „Me” Decade and the Third Great Awakening, „New York
Magazine”, 13 sierpnia 1976, http://nymag.com/news/features/45938/ (dostęp: 24
września 2013).
15
Bureau of Economic Analysis, http://www.bea.gov/.
1
John Naughton, How Microsoft Spent a Decade Asleep on the Job, The Observer,
20 lipca 2013, http://www.theguardian.com/technology/2013/jul/21/microsoft-realignment-
steve-ballmer-naughton.
2
This Day in History (podstrona portalu History Channel), 5 sierpnia 1981,
Reagan Fires 11,359 Air-Traffic Controllers, http://www.history.com/this-day-in-history/
reagan-fires-11359-air-traffic-controllers.
3
National Labor Relations Board, 1947 Taft-Hartley Substantive Provisions,
http://www.nlrb.gov/who-we-are/our-history/1947-taft-hartley-substantive-provisions.
Reagan wydał strajkującym dożywotni zakaz pracy dla FAA, który pozo-
stawał w mocy aż do 1993 roku, gdy zniósł go prezydent Clinton4. Wśród
zwolnionych tego dnia kontrolerów było wielu weteranów wojennych
(którzy w wojsku zdobyli potrzebną wiedzę) oraz pracowników służby
cywilnej, ciężko pracujących na swoje dochody na poziomie klasy średniej.
Ich umiejętności trudno było przełożyć na inną branżę (poza FAA nie ma
zbytniego zapotrzebowania na kontrolerów lotów), więc wprowadzenie
zakazu wpędziło wielu z nich w ubóstwo.
To nie jest dyskusja na temat zasadności zwolnienia tych ludzi przez
Reagana. Ani na temat pracowników i prawa związków zawodowych do
stawiania się zarządowi. To jest opowieść o czymś dość diabolicznym —
o długoterminowych konsekwencjach sytuacji, gdy lider wyznaczy nowe
standardy akceptowalnych i nieakceptowalnych zachowań w organizacji.
Gdy Reagan próbował uśmierzyć jedno krótkotrwałe napięcie w kraju,
niechcący doprowadził do powstania nowego, znacznie bardziej długo-
trwałego. Wyrzucenie wszystkich kontrolerów lotów było przekazem dla
liderów przedsiębiorstw w całym kraju. Prezydent nieświadomie pobło-
gosławił szybką i wręcz agresywną decyzję, żeby używać masowych zwolnień
jako ochrony przed krótkoterminowymi niedogodnościami ekonomicz-
nymi. Chociaż jestem pewien, że Reagan wcale nie miał takiego zamysłu,
lecz zapalczywi prezesi zinterpretowali jego działania jako pozwolenie na
zrobienie tego samego. Po raz pierwszy w historii pojawił się precedens,
by chronić najpierw interesy, a potem ludzi. W ten sposób w jednej chwili
zniknęły konwencje społeczne, powstrzymujące wielu prezesów przed dzia-
łaniami, o których wcześniej tylko rozmyślali.
Pod wpływem tego cichego przyzwolenia z góry masowe zwalnianie
ludzi w celu poprawienia wyników finansowych zaczęło się zdarzać coraz
częściej. Przed latami osiemdziesiątymi też zwalniano ludzi, lecz zazwyczaj
była to ostateczność, a nie pierwsza rozpatrywana opcja. A teraz rozpoczę-
liśmy erę, w której nawet merytokracja została zdewaluowana. Ani ciężka
praca, ani poświęcenie firmie, ani wkład w jej rozwój nie przekładały się
już na stabilność zatrudnienia. Teraz każdy mógł wylecieć, jeśli poprawiłoby
to roczne wyniki. Kariery zawodowe kończyły się, aby cyferki się zgadzały.
W teorii ekonomii pierwszeństwo przejęło chronienie pieniędzy, a nie
4
Greg Miller, Clinton Lifts Ban on Fired Air Controllers, „Los Angeles Times”,
13 sierpnia 1993.
chronienie ludzi. Jak w takich warunkach mamy czuć się bezpiecznie w pra-
cy? Dlaczego mielibyśmy się angażować w pracę, jeśli liderzy naszej kom-
panii nie angażują się w nas?
Koncepcja przedkładania cyferek i zasobów ponad człowieka była bez-
pośrednim ciosem w ochronę, jaką zgodnie z naturą liderzy powinni nam
oferować. To było coś takiego, jakby rodzice zaczęli bardziej troszczyć się
o samochód niż o dzieci. W ten sposób rodzina rozsypałaby się u samych
podstaw. Tego typu przedefiniowanie roli lidera dokonało takich samych
spustoszeń w relacjach zawodowych (a nawet społecznych), jak w rela-
cjach rodzinnych.
Instytucje publiczne i przedsiębiorstwa już od początku lat osiemdzie-
siątych zaczęły stosować tę nową perspektywę ekonomiczną. Branże pro-
duktów konsumenckich, spożywcza, media, bankowość, giełda, a nawet
Kongres USA — wszędzie w mniejszym lub większym stopniu organiza-
cje porzucały ludzi, którym miały służyć, na rzecz bardziej egoistycznych
priorytetów. Osoby dzierżące władzę lub odpowiedzialność częściej po-
zwalały, by zewnętrzne naciski — czasem nawet niezaangażowane w orga-
nizację — wpływały na ich decyzje i działania. Zgadzając się na spełnianie
wymogów z zewnątrz, liderzy, którzy naśladowali ten trend, być może
osiągali oczekiwany zysk, lecz szkodzili ludziom, którym ponoć mieli służyć.
Długoterminowe myślenie musiało ustąpić przed myśleniem na krótką
metę, a altruizm został wyparty przez egoizm, czasem nawet w imię służby.
Lecz była to tylko służba z nazwy.
Nowe priorytety liderów zachwiały fundamentami, na których zbu-
dowano gmach zaufania i współpracy. To nie była kwestia usunięcia ogra-
niczeń wolnego rynku, tylko to, że ludzie — żyjący, oddychający ludzie,
którzy mają największy wpływ na zdolność organizacji do wprowadzania
innowacji, rozwijania się i pokonywania konkurencji — przestali być po-
strzegani jako najcenniejszy zasób, gdyż liderzy zaczęli walczyć o liczby.
Prędzej można powiedzieć, że to przedkładanie wyników nad ludzi pod-
kopało wolnorynkową ekonomię.
Im lepszy produkt, usługa lub doświadczenie, jakie może zaoferować
przedsiębiorstwo, tym większe zapotrzebowanie na ten produkt, usługę lub
doświadczenie. A w realiach ekonomii rynkowej nie ma lepszego sposobu na
konkurencyjność niż tworzenie większego zapotrzebowania i zwiększanie
kontroli nad podażą — a to sprowadza się do woli tych, którzy dla nas pracują.
5
Jie (Jack) He, Xuan Tian, The Dark Side of Analyst Coverage: The Case of Inno-
vation, „Journal of Financial Economics”, vol. 109, nr 3 (wrzesień 2013), s. 856 – 878,
http://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0304405X13001086.
Dehumanizacja
NASZ WEWNĘTRZNY SYSTEM, chociaż w praktyce skomplikowa-
ny i niedbały, jest w zamierzeniu dość prosty. Powstał w czasach, gdy ży-
liśmy w małych grupach, mieliśmy ograniczone zasoby i czyhało na nas
mnóstwo niebezpieczeństw, więc jego zadaniem było pomóc nam przetrwać
i rozwijać się w naszym bardzo wymiernym świecie. Znaliśmy wszystkich
ludzi, z którymi żyliśmy i pracowaliśmy. Gdy zauważaliśmy coś, co było nam
potrzebne, współpracowaliśmy, żeby to zdobyć. Gdy widzieliśmy coś, co
nam zagraża, współpracowaliśmy, żeby nawzajem się ochronić.
Współcześnie problem polega na tym, że wyprodukowaliśmy nadmiar
niemal wszystkiego, czego potrzebujemy lub chcemy. I nie najlepiej radzimy
sobie z nadmiarem, gdyż oszukuje on system i szkodzi nam oraz naszym
organizacjom. Nadmiar działa destrukcyjnie nie dlatego, że sam w sobie
6
Bob Chapman, rozmowa z autorem, luty 2013.
jest zły, lecz dlatego, że obniża wartość przedmiotów. Im więcej mamy, tym
mniej to cenimy. A jeśli zdewaluowanie przedmiotów sprawia, że mniej je
cenimy, wyobraź sobie, co dzieje się z naszymi relacjami.
Skala, w jakiej dzisiaj operujemy, jest dla nas zbyt duża do ogarnięcia.
Z racji swej wielkości tworzy dystans, a z dystansu ludzkie idee zaczynają tra-
cić swoje znaczenie. Konsument jest dokładnie tym: abstraktem człowie-
ka, od którego oczekujemy, że skonsumuje to, co mamy do zaoferowania.
Staramy się odgadnąć, czego ów „konsument” chce, aby skonsumował
więcej tego, co mamy. Jeśli tak się stanie, rejestrujemy mnóstwo danych,
aby lepiej zarządzać całym procesem. Gdy rośnie ilość danych i skala pro-
cesów, sięgamy po technologię, która pomoże nam operować szybciej i na
jeszcze większą skalę. Inaczej mówiąc, istota ludzka, czyli końcowy użyt-
kownik tego wszystkiego, stała się tylko kolejną zmienną do zarządzania.
Im większy dystans lub im więcej działań, które oddalają perspektywę, tym
trudniej nam dostrzegać w sobie nawzajem ludzi. Dlatego to nie z nad-
miarem musimy się uporać (lub go ograniczyć), tylko z abstrakcją.
Przestaliśmy widzieć w sobie nawzajem ludzi. Teraz jesteśmy konsu-
mentami, akcjonariuszami, pracownikami, awatarami, profilami interne-
towymi, nickami, adresami mailowymi i wydatkami do śledzenia. Istota ludz-
ka uległa wirtualizacji. Dzisiaj, w świecie, w którym jesteśmy sobie obcy,
bardziej niż kiedykolwiek chcemy żyć i pracować w produktywny i szczę-
śliwy sposób. Sęk w tym, że abstrakcja dla ekonomii jest gorzej niż zła…
jest potencjalnie zabójcza.
[PROBLEM ZE ZWIĘKSZONYM
DYSTANSEM]
Rozdział 13.
1
Geller Doron, Jewish Virtual Library, Israeli Military Intelligence: The Capture of Nazi
Criminal Adolf Eichmann, http://www.jewishvirtuallibrary.org/jsource/Holocaust/eichcap.html.
2
Stanley Milgram, Some Conditions of Obedience and Disobedience to Authority,
The Tavistock Institute, http://psyc604.stasson.org/Milgram2.pdf (dostęp 10 paździer-
nika 2013); S.A. Mcleod, The Milgram Experiment, „Simple Psychology” 2007,
http://www.simplypsychology.org/milgram.html.
Współczesne zwiększanie
dystansu
1
Sabrina Tavernise, Charges Filed in Peanut Salmonella Case, „New York
Times”, 21 lutego 2013, http://www.nytimes.com/2013/02/22/business/us-charges-
former-owner-and-employees-in-peanut-salmonella-case.html.
Obowiązek przedsiębiorstwa
„PRZEDSIĘBIORSTWO ma jeden i tylko jeden obowiązek społeczny”,
powiedział Milton Friedman w 1970 roku, sześć lat przed otrzymaniem
Nagrody Nobla z ekonomii, „korzystać ze swoich zasobów i angażować się
w działania zwiększające zyski, ale pod warunkiem, że nie narusza reguł gry”3.
Myślę, że przez „reguły” Friedman rozumiał prawo, czyli napisany w do-
brej wierze, lecz niedoskonały zestaw wskazówek, wypełniony przypad-
kowymi lub czasem politycznymi lukami wprowadzonymi przez mających
dobre intencje lub czasem politycznie naciskanych ludzi.
Słowa Friedmana wydają się standardem dla współczesnego amery-
kańskiego kapitalizmu. Kompanie raz po raz demonstrują, że ważniejsze jest
dążenie do zysku zgodnie z literą prawa niż jakakolwiek odpowiedzialność
moralna za ludzi, którym służą, za swój kraj lub za ekonomię, w obrębie
której operują. Przekładając to na eksperyment Milgrama, liderzy kompanii
wolą podporządkować się badaczowi zamiast wyższemu autorytetowi
moralnemu. Usprawiedliwiają swoje działania ich zgodnością z prawem,
lecz ignorują zamierzenia, jakim to prawo miało służyć.
2
Duff McDonald, It’s Time to Stop Blaming the Lenders, CNN Money, 15 paź-
dziernika 2010, http://finance.fortune.cnn.com/2010/10/15/its-time-to-stop-blaming-the-lenders.
3
Milton Friedman, The Social Responsibility of Business Is to Increase Its Profits,
„New York Times Magazine”, 13 października 1970.
4
Nelson D. Schwartz, Charles Duhigg, Apple’s Web of Tax Shelters Saved It Billions,
Panel Finds, „New York Times”, 20 maja 2013, http://www.nytimes.com/2013/05/
21/business/apple-avoided-billions-in-taxes-congressional-panel-says.html?pagewanted=all.
5
Brian Patrick Eha, Lessons in Persuasion from Apple CEO Tim Cook, NBC News,
25 maja 2013, http://www.nbcnews.com/id/52001345/ns/business-small_business/t/lessons-
persuasion-apple-ceo-tim-cook.
wszystkie luki prawne, czy może kompanie też ponoszą część odpowie-
dzialności? Czy zmuszanie rządu do lepszego działania jest aktem obywa-
telskiej niesubordynacji? Apple to przedsiębiorstwo, które robi wiele dobrego,
na przykład wspiera edukację, lecz większość ludzi o tym nie wie i słucha-
nie o tych unikach podatkowych może wpłynąć na ich zaufanie do firmy.
Problem jednak nie dotyczy tylko Apple. Wykorzystywanie luk prawnych,
dopóki prawodawca ich nie załata (i czasami lobbowanie za tym, by nie
załatał), wydaje się dzisiaj standardem robienia interesów. Jeśli tak jest, to nie
powinniśmy mieć problemu z zaaprobowaniem decyzji podjętych przez
Oceanic Steam Navigation Company.
W zgodzie z prawem
NAJWIĘKSZYMI STATKAMI na przełomie XIX i XX wieku były
promy. Przewoziły olbrzymie liczby pasażerów z miejsca na miejsce, nie
oddalając się zbytnio od brzegu. Co logiczne, prawo regulujące obowiązki
właścicieli statków bazowało na ówczesnym sposobie ich wykorzystywania —
jako promów. Jednak do czasu zwodowania Titanica w 1912 roku regula-
cje prawne nie zostały jeszcze uaktualnione, aby objąć ten nowy miot gi-
gantów przeznaczonych do przemierzania oceanów (co jest odpowiednikiem
„ery cyfrowej” Timothy’ego Cooka)6. Titanic miał wymaganą przez prze-
pisy liczbę szalup ratunkowych, czyli szesnaście. Sęk w tym, że był cztero-
krotnie większy niż największe sklasyfikowane przez ówczesne prawo statki.
Korporacja Oceanic Steam Navigation, będąca właścicielem Titanica,
trzymała się przestarzałego prawa (zrobiła nawet więcej, gdyż na pokładzie
były dodatkowe cztery dmuchane pontony). Niestety, jak wszyscy wiemy,
14 kwietnia 1912 roku, cztery dni po opuszczeniu portu w trakcie dziewicze-
go rejsu Titanic zderzył się z górą lodową daleko od jakiegokolwiek brzegu.
Szalup było za mało, przez co zginęło ponad 1500 osób spośród w sumie 2224
pasażerów i załogi. Czterokrotnie większy niż największe sklasyfikowane
6
Chris Berg, The Real Reason for the Tragedy of the Titanic, Wall Street Journal
Online, 12 kwietnia 2012, http://online.wsj.com/article/SB10001424052702304444604
577337923643095442.html. John Mersey, Charles Bigham, Somerset Arthur
Gough-Calthorpe, Loss of the Steamship „Titanic”, Senate Document, 62nd Con-
gress, nr 933 (1912), http://archive.org/stream/losssteamshipti00titgoog - page/n1/mode/2up.
Regulatory Failure of Titanic Proportions, ABC News, The Drum, 11 kwietnia 2012,
http://www.abc.net.au/unleashed/3940980.html.
przez prawo statki transatlantyk miał tylko ćwierć potrzebnych szalup ra-
tunkowych. Nic dziwnego więc, że ten dzień przeżyła niewiele więcej niż
jedna czwarta pasażerów i załogi.
Branża transportu morskiego miała pełną świadomość tego, że regula-
cje prawne wkrótce zostaną uaktualnione. Na pokładzie Titanica było wy-
dzielone dodatkowe miejsce na wypadek wprowadzenia przepisu „szalupa
dla każdego”. Szalupy jednak trochę kosztowały. Wymagały konserwacji
i mogły wpłynąć na stabilność statku, więc zarząd korporacji Oceanic Ste-
am Navigation postanowił nie zwiększać liczby szalup, dopóki nie wy-
muszą tego przepisy. Chociaż więc na pokładzie Titanica było za mało
szalup dla wszystkich pasażerów, wszystkie działania korporacji były cał-
kowicie zgodne z obowiązującym prawem.
Niepokojące podobieństwo między uzasadnieniem niepłacenia podatków
przez korporację Apple a decyzją właścicieli Titanica, żeby nie zwiększać
liczby szalup, na tym się nie kończy. Na początku dwudziestego wieku
branża transportu morskiego lobbowała przeciwko zmianie prawa, argu-
mentując, że taka liczba szalup umieszczonych w widocznym miejscu na
pokładzie zaszkodzi ich interesom, gdyż ludzie uznają takie statki za mało
bezpieczne. Podobnie Apple i inne korporacje argumentowały, że płacenie
właściwych zobowiązań podatkowych zaszkodziłoby ich zdolności do
konkurowania na rynku. (Nawiasem mówiąc, ten sam argument był pod-
niesiony w latach pięćdziesiątych przez producentów samochodów, gdy
rozważano wprowadzenie obowiązkowych pasów bezpieczeństwa. Produ-
cenci obawiali się, że obecność pasów skłoni ludzi do wniosku, że samo-
chód jest mało bezpieczny).
Warto być może zwrócić uwagę na to, że zgodnie z danymi Congressional
Budget Office w 2011 roku amerykańscy podatnicy zapłacili 1,1 biliona
dolarów podatków, natomiast korporacje zapłaciły łącznie tylko 181 mi-
liardów dolarów7. Chociaż w tej uprawianej przez wiele kompanii szemranej
grze stawką nie jest ludzkie życie, to na ściśle biologicznym poziomie takie
zachowanie sprawia, że bardzo trudno nam danej kompanii zaufać. Bycie
przedsiębiorstwem o wysokich standardach moralnych jest tym samym, co
7
Congressional Budget Office, The U.S. Federal Budget: A Closer Look at Reve-
nues, http://www.cbo.gov/sites/default/files/cbofiles/attachments/BS_Revenues_print.pdf (do-
stęp: 22 września 2013).
Opanuj dystans
OPOWIEŚĆ PIERWSZA
Gdy pisałem tę książkę, Syria była zasadniczo pogrążona w wojnie
domowej. Syryjczycy, zainspirowani arabską wiosną, która przetoczyła
się przez cały region, wzniecili bunt przeciwko dyktaturze Bashara
al-Assada. Bashar al-Assad przejął władzę w kraju w 2000 roku, gdy
1
http://www.goodreads.com/quotes/232468-the-death-of-one-man-is-a-tragedy-the-death.
Wiem, że pochodzenie tego cytatu jest wątpliwe: Eoin O’Carroll, Political Misquotes:
The 10 Most Famous Things Never Actually Said, Christian Science Monitor, http://
www.csmonitor.com/USA/Politics/2011/0603/Political-misquotes-The-10-most-famous-things-
never-actually-said/The-death-of-one-man-is-a-tragedy.-The-death-of-millions-is-a-statistic.-
Josef-Stalin.
OPOWIEŚĆ DRUGA
Osiemnastoletnia dziewczyna leżała na środku ulicy w San Clemente
w Kalifornii. Została potrącona przez samochód prowadzony przez
siedemnastolatkę. Straciła przytomność, miała złamaną nogę, która
była skręcona pod nienaturalnym kątem, i była ogólnie w bardzo złym
stanie. Cami Yoder, rezerwistka armii USA, akurat tędy przejeż-
dżała i zatrzymała się na boku, aby sprawdzić, czy trzeba w czymś
pomóc. Przyklękła przy potrąconej dziewczynie i sprawdziła jej
funkcje życiowe. Osiemnastolatka nie oddychała, a jej puls w naj-
lepszym wypadku był słaby. Cami natychmiast zaczęła resuscytację
krążeniowo-oddechową, próbując utrzymać dziewczynę przy życiu.
Chwilę później nadjechała karetka i przejęła poszkodowaną. Ratowni-
cy ustabilizowali jej stan i zabrali ją do szpitala.
Kilka dni po wypadku Cami zastanawiała się nad dalszym losem
dziewczyny i poszukała w internecie informacji na jej temat. Oka-
zało się, że dziewczyna nie przeżyła. Taka młoda osoba, która miała
przed sobą całe życie, niestety zmarła3.
2
Alan Cowell, War Deaths in Syria Said to Top 100,000, „New York Times”,
26 czerwca 2013, http://www.nytimes.com/2013/06/27/world/middleeast/syria.html?_r=0.
3
Cami Yoder, San Clemente, Kalifornia, rozmowa z autorem, marzec 2013.
4
Elizabeth Landau, When Bullying Goes High Tech, CNN, 13 kwietnia 2013,
http://www.cnn.com/2013/02/27/health/cyberbullying-online-bully-victims/index.html (do-
stęp: 22 września 2013).
5
BlogWorld Moves Western U.S. Event Back to Las Vegas, PR Newswire, 19 kwietnia
2012, http://www.prnewswire.com/news-releases/blogworld-moves-western-us-event-back-
to-las-vegas-148079795.html oraz http://www.nmxlive.com/.
6
Creative Technologies Worldwide, About Gore, http://www.gore.com/en_xx/aboutus.
więc tylko kwestią czasu. Biznes rozwijał się błyskawicznie i wraz z rosnącym
zapotrzebowaniem zwiększała się fabryka i liczba zatrudnionych osób.
Jak mówi historia, pewnego dnia Bill Gore wszedł do swojej hali fabrycz-
nej i zorientował się, że nie rozpoznaje wielu pracowników7. Firma roz-
rosła się do tego stopnia, że nie wiedział już, kim są pracujący dla niego
ludzie. Coś mu podpowiadało, że to nie jest dobre ani dla niego, ani dla
pracowników, ani dla przedsiębiorstwa. Po wykonaniu kalkulacji Gore wy-
wnioskował, że aby zachować atmosferę koleżeństwa i współpracy, która
jego zdaniem była kluczowa dla płynnego prowadzenia działalności, po-
winien mieć co najwyżej 150 osób. Taka była jego magiczna liczba.
Zamiast próbować uzyskać lepsze wyniki poprzez powiększenie ist-
niejącej fabryki, Gore po prostu budował zupełnie nową, czasem w bez-
pośrednim sąsiedztwie starej. Każda fabryka zatrudniała maksymalnie 150
osób. Okazało się, że Bill Gore wiedział, co robi8. Dzięki takiemu mode-
lowi interes kwitł, a co ważniejsze, udało się zachować atmosferę koleżeństwa
i współpracy. Dzisiaj ta wciąż prywatna kompania osiąga wynik sprzedaży
na poziomie 3,2 miliarda dolarów rocznie i zatrudnia ponad 10 000 osób
na całym świecie, lecz wciąż dąży się w niej do tego, aby fabryki i biura
były zorganizowane w grupy robocze liczące około 150 pracowników.
Chociaż Bill Gore ufał swojej intuicji wyrobionej na podstawie obser-
wacji, nieprzypadkowo wpadł na limit wynoszący 150 osób. Robin Dun-
bar, brytyjski antropolog i profesor wydziału psychologii eksperymentalnej
Uniwersytetu Oksfordzkiego, doszedł do tego samego wniosku9. Profesor
Dunbar obliczył, że ludzie nie są w stanie utrzymać więcej niż około 150
bliskich relacji. „Ujmując to nieco inaczej”, jak zwykł mawiać, „jest to
liczba ludzi, do których bez skrępowania przysiadłbyś się nieproszony na
drinka, gdybyś przypadkiem wpadł na nich w barze”.
7
Jack Browne, Gore Celebrates 50 Years of PTFE, Microwaves and RF, 13 lutego
2008, http://mwrf.com/materials/gore-celebrates-50-years-ptfe.
8
Lois Brown Easton, Professional Learning Communities by Design: Putting the
Learning Back into PLCs, Thousand Oaks, CA, Corwin 2011, s. 252; Don’t Believe
Facebook; You Only Have 150 Friends, All Things Considered, National Public Ra-
dio, 5 czerwca 2011, http://www.npr.org/2011/06/04/136723316/dont-believe-facebook-
you-only-have-150-friends.
9
Don’t Believe Facebook; You Only Have 150 Friends, All Things Considered,
National Public Radio, 5 czerwca 2011, http://www.npr.org/player/v2/mediaPlayer.
html?action=1&t=1&islist=false&id=136723316&m=136957910.
10
Rick Lax, Dunbar’s Number Kicked My Ass in Facebook Friends Experiment, Wi-
red, 2 marca 2012, http://www.wired.com/underwire/2012/03/dunbars-number-facebook.
uczelni, aby zrozumieć, co jest skuteczne, a co nie jest11. Praca była prosta:
zatrudnieni dzwonili do alumnów i próbowali przekonać ich do przekazania
pieniędzy na fundusz stypendialny dla wybitnych studentów, którym rodzina
nie była w stanie opłacać nauki. Pracownicy mieli opisać opłakaną sytuację
finansową uniwersytetu oraz imponujące osiągnięcia potencjalnych sty-
pendystów. Alumn słuchał też o tym, że uniwersytet musi zwiększyć in-
westycje na informatykę lub administrację w biznesie, aby stworzyć nowe
pokolenie liderów. To była w końcu siła robocza nowej ekonomii, jak
mówili dzwoniący. Tak czy owak, argumentacja była dość inspirująca.
Niestety, niezależnie od starań dział osiągał jedynie umiarkowane suk-
cesy. Wyniki nie poprawiły się nawet po dodaniu arsenału badań na temat
destrukcyjnego wpływu recesji na budżety uczelniane. Co więcej, praca
miała wszystkie cechy zwykłej, prozaicznej roboty — powtarzalne zadania,
długie godziny siedzenia bez ruchu i od czasu do czasu niegrzeczni roz-
mówcy. Nic dziwnego więc, że rotacja pracowników była bardzo wysoka,
co jeszcze bardziej pogarszało ich morale. Dlatego Grant wpadł na pomysł,
jak poprawić skuteczność pracowników… i zajęło mu to tylko pięć minut.
Załatwił, żeby studenci, którzy otrzymali stypendia, przyszli do biura
i poświęcili pięć minut na opisanie pracownikom tego, jak stypendium zmie-
niło ich życie. Powiedzieli oni między innymi, jak bardzo doceniają ciężką
pracę działu pozyskiwania funduszy. W sumie ludzie, którzy skorzystali na
pracy działu, byli w biurze bardzo krótko, lecz efekty okazały się zdumie-
wające. W następnym miesiącu pracownicy zwiększyli swój średni mie-
sięczny dochód o ponad 400 procent. W oddzielnych, podobnych badaniach,
dzwoniący zwiększyli czas poświęcany na telefonowanie o 142 procent,
a wartość zebranych funduszy o 171 procent.
Jako zwierzęta społeczne musimy widzieć faktyczne i namacalne efekty
poświęcenia czasu i wysiłku, jeśli nasza praca ma mieć znaczenie i ma nas
motywować do większych starań. Jest to zgodne z wynikami Milgrama,
11
Adam M. Grant, Devin T. Mathias, Recruiting and Motivating Fundraising
Callers: How Making a Difference… Makes a Difference, Wharton School, University
of Pennsylvania, http://moredonors.com/motivating.pdf; Adam M. Grant, How Customers
Can Rally Your Troops, Harvard Business Review, „The Magazine”, czerwiec 2011,
http://hbr.org/2011/06/how-customers-can-rally-your-troops/ar/1; Susan Dominus, Is Giving
the Secret to Getting Ahead?, „New York Times”, 27 marca 2013, http://www.nytimes.
com/2013/03/31/magazine/is-giving-the-secret-to-getting-ahead.html?pagewanted=all&_r=0.
tyle że w tym przypadku chodzi o dobrą stronę medalu. Gdy możemy zo-
baczyć na własne oczy pozytywne skutki naszej pracy lub podjętych decyzji,
to nie tylko czujemy, że nasza praca była warta wysiłku, lecz także jeste-
śmy zmotywowani do zwiększenia wysiłku.
Grupa kontrolna, której nie odwiedził student, nie wykazała żadnej po-
prawy poziomu sprzedaży i czasu spędzonego na dzwonieniu. Trzecia grupa,
która po prostu wysłuchała opowieści menedżera o znaczeniu stypendium
dla studenta, także nie wykazała poprawy wyników. Innymi słowy, szef
mówiący nam o znaczeniu naszej pracy nie jest nawet w przybliżeniu tak
przekonujący, jak zobaczenie tego na własne oczy.
Dział pożyczek banku Wells Fargo miał podobne doświadczenia12. Za-
proszenie do banku klienta, żeby opisał, jak pożyczka zmieniła jego życie
— że umożliwiła mu kupno domu lub skonsolidowanie długów — miało
radykalny wpływ na motywację pracowników banku, aby pomagać innym
ludziom w zrealizowaniu tego samego celu. Zobaczyli oni na własne oczy
efekty swojej pracy w czyimś życiu, a to prowadzi do znaczącej zmiany
w postrzeganiu swojego stanowiska i jest kluczowe, jeśli chcemy mieć poczu-
cie celowości tego, co robimy. Mniej lub bardziej świadomie wielu pracowni-
ków zaczęło przychodzić do banku nie po to, żeby sprzedawać pożyczki, lecz
po to, by pomagać ludziom. Innym dowodem na to, że jakość naszej pracy
znacznie się zwiększa, gdy potrafimy powiązać jej efekty z żywą istotą ludzką,
były wyniki badań, zgodnie z którymi radiologom wystarczyło pokazać zdję-
cie pacjenta i znacznie zwiększyła się dokładność ich diagnoz13.
Adam Grant przeprowadził badania na ratownikach w miejskim ośrodku
rekreacyjnym. Jedna grupa ratowników dostała do przeczytania materiał
zawierający opowieści innych ratowników o tym, jak praca pomogła im
w realizowaniu własnych celów. Druga grupa otrzymała materiały z opo-
wieściami ratowników, którzy uratowali życie jakiemuś pływakowi. Ci,
którzy czytali o ratowaniu życia innych ludzi, byli znacznie bardziej zmo-
12
Adam M. Grant, How Customers Can Rally Your Troops, Harvard Business
Review, The Magazine, June 2011. http://hbr.org/2011/06/how-customers-can-rally-
your-troops/ar/1.
13
Yehonatan Turner, M.D., The Effects of Including a Patient’s Photograph to the
Radiographic Examination, Presented at RSNA Conference, 3 grudnia 2008,
http://rsna2008.rsna.org/event_display.cfm?em_id=6008880.
Nierównowaga
[DESTRUKCYJNA OBFITOŚĆ]
Rozdział 17.
Lekcja przywództwa nr 1
Jaka kultura, taka firma
Zdegradowana kultura
„DŁUGOTERMINOWA CHCIWOŚĆ”1. Tymi słowami Gustave „Gus”
Levy, szacowny starszy partner w Goldman Sachs, opisał sposób funkcjo-
nowania swojej korporacji. To był rok 1970. Goldman Sachs było uważane
za „organizację dżentelmenów”, w której wierzono w partnerstwo i robienie
tego, co najlepsze dla klienta i firmy. Biorąc pod uwagę aktualną reputację
korporacji, brzmi to zabawnie2, lecz bankierzy Goldmana byli wtedy znani
jako „harcerscy miliarderzy”, gdyż uważano, że zawsze starają się robić to, co
1
Nelson Schwartz, Public Exit from Goldman Raises Doubt Over a New Ethic, „New
York Times”, 14 marca 2012, http://www.nytimes.com/2012/03/15/business/a-public-
exit-from-goldman-sachs-hits-a-wounded-wall-street.html oraz http://dealbook.nytimes.com/
2010/03/22/reining-in-greed-at-goldman.
2
David Smith, Into the Belly of the Beast (Part 1 — How Goldman Sachs Became the
Most Hated Bank on Earth), Economy Watch, 26 stycznia 2012, http://www.economy
watch.com/economy-business-and-finance-news/into-the-belly-of-the-beast-part-one.26-01.html.
3
Suzanne McKee, Chasing Goldman Sachs: How the Masters of the Universe Melted
Wall Street Down… and Why They’ll Take Us to the Brink Again, Crown Books, Nowy
Jork 2010.
4
Lawrence Lessig, What’s Really Wrong with Goldman Sachs, CNN, 15 marca
2012, http://www.cnn.com/2012/03/15/opinion/lessig-goldman-sachs.
5
William D. Cohan, Money and Power: How Goldman Sachs Came to Rule the
World, Anchor Books, Nowy Jork 2011.
6
Wall Street and the Financial Crisis, strona internetowa senatora Carla Levina,
http://www.levin.senate.gov/issues/wall-street-and-the-financial-crisis.
Przestała być najbardziej zaufaną korporacją na Wall Street i stała się sym-
bolem jego braku umiaru i chciwości. Prezes Wall Street Lloyd Blankfein
pozwolił sobie nawet na przeprosiny. „Braliśmy udział w przedsięwzięciach,
które były jednoznacznie złe i mamy czego żałować i za co przepraszać”,
powiedział w listopadzie 2009 roku7. Zrobił to jednak za późno (i według
niektórych nieszczerze). Liderów Goldman Sachs już nie nazywano har-
cerzami, bo bliżej im było do kanciarzy. Tego typu transformacja dokonała się
nie tylko w Goldman Sachs. Wybrałem tę korporację, aby pokazać zjawiska,
które miały miejsce w bardzo wielu kompaniach we wszystkich branżach.
Każda kultura ma swoją historię, tradycje, język i symbole. Gdy iden-
tyfikujemy się z kulturą, wyrażamy swoją przynależność i popieramy
obowiązujące w niej wartości i przekonania. W pewnej mierze możemy się
identyfikować z kulturą naszego kraju — ja na przykład jestem Ameryka-
ninem — lub z kulturą organizacji — ja jestem żołnierzem marines. Nie
oznacza to, że codziennie myślimy o naszej tożsamości kulturowej. Lecz gdy
jesteśmy daleko od grupy lub nasze plemię doświadcza zagrożenia z ze-
wnątrz, tożsamość wychodzi na pierwszy plan. Przypomnij sobie, jak
zjednoczyli się Amerykanie po atakach z 11 września.
W silnych kulturach korporacyjnych pracownicy czują się podobnie
związani ze sobą. Identyfikują się z firmą na bardzo osobistym poziomie.
Pracownicy WestJet, rebelianckich i popularnych linii lotniczych z Kanady
przypominających amerykańskie linie Southwest Airlines, nie mówią, że
pracują w WestJet, bo nie postrzegają tego jako miejsce pracy. Oni nazy-
wają się WestJettersami8. To jest ich tożsamość. Gdy nie czujemy się zwią-
zani z firmą, zakładamy t-shirt z jej logo do spania lub w trakcie malowania
domu. Jednak gdy czujemy swoją przynależność, nosimy gadżety firmowe
publicznie i z dumą.
7
Graham Bowley, $500 Million and Apology from Goldman, „New York Times”,
17 listopada 2009, http://www.nytimes.com/2009/11/18/business/18goldman.html?_r=0.
8
WestJet, Meet Our Team, WestJetters, http://www.westjet.com/guest/en/media-
investors/2011-annual-report/meet-our-team/index.shtml.
9
http://josephsoninstitute.org/quotes/quotations.php?q=Character.
10
Greg Smith, Why I Am Leaving Goldman Sachs, „New York Times”, 14 marca
2012, http://www.nytimes.com/2012/03/14/opinion/why-i-am-leaving-goldman-sachs.html.
11
Rohit Deshpandé, The Ordinary Heroes of the Taj, Harvard Business Review,
grudzień 2011, http://hbr.org/2011/12/the-ordinary-heroes-of-the-taj. Alix Spiegel, Heroes of
the Taj Hotel: Why They Risked Their Lives, NPR, ostatnia modyfikacja 23 grudnia
2011 (dostęp: 2 października 2013), http://www.npr.org/2011/12/23/144184623/mumbai-
terror-attacks-the-heroes-of-the-taj-hotel. Marie Brenner, Anatomy of a Siege, Vanity Fair, li-
stopad 2009, http://www.vanityfair.com/politics/features/2009/11/taj-hotel-siege-200911.
12
Kim Stewart (zmienione imię i nazwisko), wywiad z autorem, luty 2013.
Pielęgnowana kultura
WIĘKSZOŚĆ OSÓB zna samoprzylepne karteczki na notatki firmy 3M,
nie wszyscy jednak wiedzą, skąd się wzięły13. W wielu korporacjach naj-
pierw wyobraża się sobie nowe produkty, a potem próbuje się je stworzyć,
lecz w przeciwieństwie do tego firma 3M14 zawdzięcza powstanie karte-
czek i wielu innych swoich produktów jednej prostej rzeczy: kulturze
wymiany informacji15.
Spencer Silver, chemik, któremu przypisuje się współudział w stwo-
rzeniu karteczek, pracował w laboratorium firmy, próbując uzyskać super-
mocny klej. Niestety, nie udało mu się i zamiast tego przypadkiem stwo-
rzył bardzo słaby klej. Oceniając na podstawie otrzymanego polecenia,
poniósł porażkę. Lecz Silver nie wyrzucił ze wstydem owocu swojego
„błędu” do śmietnika. Nie robił ze swojej porażki tajemnicy w obawie
o pracę ani nie strzegł jej w nadziei, że kiedyś zrobi na niej interes. Zamiast
tego podzielił się swoim przypadkowym odkryciem ze wszystkimi współ-
pracownikami… bo przecież ktoś inny mógł wymyślić jakieś zastosowanie.
I dokładnie tak się stało. Kilka lat później Art Fry, innych chemik tej
firmy, był w kościele na próbie chóru i irytował się niesfornymi zakładka-
mi. Nieustannie spadały mu z książki na statyw i na podłogę. Przypomniał
sobie wtedy wymyślony przez Silvera słaby klej i pomyślał, że mógłby go
wykorzystać do stworzenia idealnej zakładki! Takie były początki jednego
z najbardziej rozpoznawalnych produktów na świecie, sprzedawanego
w czterech tysiącach odmian w ponad stu krajach.
13
Post-it Products, About Post-it Brand, http://www.post-it.com/wps/portal/
3M/en_US/Post_It/Global/About.
14
Gerard J. Tellis, Unrelenting Innovation: How to Create a Culture for Market
Dominance, Jossey-Bass, San Francisco 2013, s. 171. A Century of Innovation: The 3M
Story, 3M Company, 2002, http://multimedia.3m.com/mws/mediawebserver?6666660
Zjcf6lVs6EVs666IMhCOrrrrQ-.
15
Post-it Products, The History of Post-it, http://www.post-it.com/wps/portal/3M/
en_US/Post_It/Global/About/History.
16
Tellis, Unrelenting Innovation, s. 171.
17
Ben Paynter, How a Superbulb Massively Brightened 3M’s Innovation Pipeline,
Fast Company, 21 marca 2013, http://www.fastcompany.com/3003229/innovation-agents/
how-superbulb-massively-brightened-3ms-innovation-pipeline.
18
Rozmowa z pracownikiem wyższego szczebla w 3M, wrzesień 2013.
Lekcja przywództwa nr 2
Jaki lider, taka kultura
1
Lista magazynu „Time”: 25 People to Blame for the Financial Crisis: Stan O’Neal…,
http://content.time.com/time/specials/packages/article/0,28804,1877351_1877350_1877344
,00.html. David Ellis, O’Neal Out at Merrill, CNN Money, 31 października 2007,
http://money.cnn.com/2007/10/30/news/companies/merrill_oneal/. Bethany McLean, Joe
Nocera, The Blundering Herd, Vanity Fair, Business, listopad 2010, http://www.vanity
fair.com/business/features/2010/11/financial-crisis-excerpt-201011. Greg Farrell, Crash of
the Titans: The Rise and Fall of Stan O’Neal, CNN Money, 4 listopada 2010,
http://finance.fortune.cnn.com/2010/11/04/crash-of-the-titans-the-fall-of-merrill-lynch.
Gretchen Morgenson, How the Thundering Herd Faltered and Fell, „New York
Times”, 8 listopada 2008, http://www.nytimes.com/2008/11/09/business/09magic.html.
Norm Brodsky, Stan O’Neal Failed the First Rule of Leadership, Inc., 29 października 2007,
http://www.inc.com/ask-norm/2007/10/stan_oneal_failed_the_first_rule_of_leadership.html.
Devin Leonard, How Merrill Went into the Toilet, Bloomberg Businessweek, 9 grudnia
2010, http://www.businessweek.com/magazine/content/10_51/b4208098627853.htm.
2
America Attacked: The Changing Employment Picture, „Washington Post”, 25 lipca
2002, http://www.washingtonpost.com/wp-srv/business/legacy/layoff_article.htm.
3
Bradley Keoun, Merrill Lynch Reports Loss on $8.4 Billion Writedown, Bloomberg
News, 24 sierpnia 2007, http://www.bloomberg.com/apps/news?pid=newsarchive&sid=
axuWCcMYMdA0.
4
Rob Wile, These CEOs Got Paid $100 Million+ Each to Quit, Business Insider,
15 stycznia 2012, http://www.businessinsider.com/the-21-largest-golden-parachutes-of-the-
new-millenium-2012-1?op=1.
5
Mark Bowden, Tales of the Tyrant, Atlantic, 1 maja 2002, http://www.theatlantic.
com/magazine/archive/2002/05/tales-of-the-tyrant/302480.
Prawdziwa władza
DAVID MARQUET6 odnosił spore sukcesy jako marynarz okrętu pod-
wodnego7. Ukończył Naval Academy niemal z najlepszym wynikiem i był
naprawdę bystry. Tak naprawdę to dzięki swojej bystrości zaszedł tak dale-
ko w hierarchii marynarki wojennej. Znał właściwe odpowiedzi, więc po-
trafił dawać dobre instrukcje i polecenia. Był liderem, gdyż kontrolował
sytuację (a przynajmniej tak mu się wydawało).
Marynarka wojenna USA, podobnie jak wiele innych organizacji, wy-
nagradza bystrych, zorientowanych na cele ludzi uznaniem i awansem,
dlatego kapitan Marquet był uznawany i awansowany. Piął się w górę tak
długo, aż otrzymał najwyższy honor, jakiego może dostąpić oficer marynarki
wojennej: własny oddział. Miał zostać kapitanem USS Olympia, przezna-
czonego do szybkich ataków atomowego okrętu podwodnego klasy Los
Angeles. Marynarka była wyposażona w okręty typu „boomer” — olbrzy-
mie maszyny, które mogły przewozić i odpalać głowice nuklearne. Szybsze
6
David Marquet, Turn the Ship Around! A True Story of Turning Followers into
Leaders, Portfolio, Nowy Jork 2013, http://www.amazon.com/Turn-Ship-Around-
Turning-Followers/dp/1591846404.
7
David Marquet, rozmowa z autorem, 2012 – 2013.
„Ci na szczycie”, wyjaśnia kapitan Marquet, „mają całą władzę, lecz nie
mają żadnych informacji. Ci na dole”, kontynuuje, „mają wszystkie in-
formacje, lecz nie mają żadnej władzy. Dopiero, gdy ci pozbawieni infor-
macji zrzekną się swojej władzy, organizacja będzie funkcjonować lepiej,
płynniej i szybciej oraz w pełni zrealizuje swój potencjał”. Problemem ka-
pitana Marqueta było to, że jak sam przyznaje, był „uzależniony” od wła-
dzy. A jego podwładni, podobnie jak w wielu organizacjach kierujących się
wypaczoną interpretacją hierarchii, byli ćwiczeni w uległości. A gdy bar-
dzo niewiele osób ponosi odpowiedzialność za swoje czyny, w pewnym
momencie dojdzie do katastrofy. Katastrofy, której przypuszczalnie można
bez trudu uniknąć.
Mimowolnie przychodzą nam na myśl kompanie, które mają problemy
z powodu decyzji kilku egoistycznie nastawionych osób. Niezależnie od tego,
czy działają one nieetycznie, niezgodnie z prawem, czy po prostu wbrew in-
teresom organizacji, wydaje się, że ani one, ani ich liderzy nie ponoszą żadnej
odpowiedzialności. Zamiast tego wytykają się palcami. Gdy coś nie zostanie
zrealizowane, republikanie obwiniają demokratów, a demokraci republika-
nów. Za kryzys finansowy w 2008 roku korporacje zajmujące się hipotekami
obwiniały banki, a banki obwiniały korporacje hipoteczne. Cieszmy się, że
takie osoby nie są odpowiedzialne za atomowe okręty podwodne.
Kapitan Marquet zrozumiał, że rola lidera nie polega na wyszczekiwa-
niu rozkazów i ponoszeniu jednoosobowej odpowiedzialności za sukces
lub porażkę misji. Rolą lidera jest wzięcie odpowiedzialności za sukces każde-
go członka swojego zespołu. Do lidera należy upewnienie się, że każdy z nich
jest dobrze wyszkolony i czuje się pewnie, wykonując swoje obowiązki.
Lider ma oddać im odpowiedzialność i rozliczać ich z postępów w realiza-
cji misji. Gdy kapitan oferuje swoim ludziom wskazówki i ochronę, zrobią
oni to, co trzeba zrobić, aby misja była realizowana. Kapitanowi Marqu-
etowi udało się ostatecznie stworzyć środowisko, w którym osoby wiedzą-
ce więcej i wykonujące faktyczną pracę miały możliwość podejmowania
decyzji. Kolejne etapy tego procesu — który można przeprowadzić w każ-
dej organizacji — opisuje w swojej książce Turn the Ship Around!
Jedną z wprowadzonych przez niego zmian było odejście od kultury
pozwoleń na rzecz kultury zamiarów. Zakazał używania na okręcie Santa
Fe słów: „zezwolenie na”.
„Sir, proszę o zezwolenie na zanurzenie okrętu”.
„Zezwolenie udzielone”.
„Aj, aj, sir. Okręt zostaje zanurzony”.
Taki standardowy sposób postępowania został zamieniony na zwykłe:
„Sir, zamierzam zanurzyć okręt”.
Hierarchia służbowa pozostała bez zmian. Różnica była czysto psy-
chologiczna. Osoba wykonująca działanie identyfikowała się z tym działa-
niem, a nie tylko robiła to, co jej kazano. Na pytanie, jak daleko posunął
się w kwestii „zamierzeń”, kapitan Marquet przyznaje, że są trzy obowiąz-
ki, których nie może delegować. „Nie mogę delegować mojej odpowie-
dzialności prawnej, nie mogę delegować moich relacji z ludźmi i nie mogę
delegować swojej wiedzy. Odpowiedzialność za wszystkie pozostałe rzeczy
mogę jednak przekazać innym”.
Ten model jest niezwykły pod względem pewnej bardzo ważnej cechy
tych trzech odpowiedzialności. Faktycznie, nie da się ich przekazać, lecz
można je dzielić. I tak właśnie robią najlepsi liderzy. Dzielą się swoją wiedzą,
proszą obeznane w danej dziedzinie osoby o pomoc w wypełnianiu swo-
ich obowiązków i poznają ludzi ze sobą, aby tworzyć nowe relacje w obrę-
bie swojej sieci. Słabi liderzy zatrzymują to wszystko dla siebie, gdyż kie-
rują się złudzeniem, że są wartościowi ze względu na swoją inteligencję,
stanowisko lub znajomości. Wcale nie. W organizacji z silnym Kręgiem
Bezpieczeństwa chętny do dzielenia się wiedzą jest nie tylko lider, lecz
wszyscy inni. Lider po prostu daje przykład.
Gdy liderzy ujawniają swoje błędy i braki wiedzy, to nie tylko chętniej
im pomagamy, lecz także sami mamy większą skłonność do przyznania się,
gdy popełnimy błąd lub gdy coś pójdzie nie tak, jak powinno. Wewnątrz
Kręgu pomyłki nie są czymś, czego należy się bać. W organizacjach, które
nie zapewniają poczucia bezpieczeństwa, instynkt samozachowawczy każe
ludziom ukrywać błędy lub problemy. Sęk w tym, że ukryte błędy i nie-
rozwiązane problemy często się kumulują i wychodzą na wierzch później,
gdy są już zbyt duże do opanowania.
Tego właśnie musiał się nauczyć kapitan Marquet. Dopiero po kon-
frontacji z wadliwym modelem i perspektywą porażki, gdy pojawiło się
zwątpienie i gdy uświadomił sobie, że w takich warunkach ludzie nigdy nie
będą pracować najlepiej, jak potrafią, zmienił swoje nastawienie i priory-
tety. Oparł się instynktownej potrzebie przejmowania kontroli. Teraz de-
lektował się dawaniem i obserwowaniem, jak inni dorastają do otrzymanej
odpowiedzialności. Zacieśniły się relacje na pokładzie okrętu podwodne-
Lekcja przywództwa nr 3
Spójność ma znaczenie
Test okopowy1
PUŁKOWNIK PRZEPRASZAŁ za swoje kilkuminutowe spóźnienie.
Musiał się uporać z „incydentem”, jak wyjaśnił. Był to marines w każdym
calu — imponująca budowa ciała, sylwetka prosta niczym słup, szerokie
ramiona, wąskie biodra. Mundur idealnie wyprasowany i noszony z dumą.
Głowę trzymał wysoko i emanował pewnością siebie. Jako dowodzący oficer
w Marine Corps Officer Candidates School (OCS) w Quantico w Wirginii
traktował swoją rolę bardzo poważnie.
Chociaż OCS to teoretycznie szkoła przyszłych dowódców, marines
powiedzieliby Ci, że chodzi tu o coś więcej niż o proces selekcji oficerów.
Trudno wylecieć z obozu szkoleniowego (podstawowego treningu dla
zwerbowanych marynarzy), lecz gdy w OCS ktoś nie spełnia standardów
bycia liderem marines, to nie zostanie oficerem. Nie wystarczy tego chcieć
i ciężko pracować. To nie jest sektor prywatny, w którym za bycie w czymś
dobrym często otrzymuje się stanowisko przywódcze. W marines oprócz
siły, inteligencji i osiągnięć trzeba mieć także charakter.
Tego dnia jeden z kandydatów na oficera zrobił coś, co wymagało uwagi
pułkownika. Jego postępek był poważny i rozważano wyrzucenie go ze szko-
ły. Pobudziło to moją ciekawość, więc zapytałem, co takiego zrobił kandydat,
że groziło mu zakończenie kariery oficera marynarki wojennej. To prze-
cież musiało być coś naprawdę poważnego — może jakieś przestępstwo.
1
Wizyta autora w Quantico, czerwiec 2011.
2
Mike Duke, prezydent i dyrektor generalny sieci Wal-Mart Stores, Inc., Walmart’s
Enduring Values, zebranie udziałowców Wal-Mart w 2012 r., http://news.walmart.com/
news-archive/2010/06/04/walmart-ceo-mike-duke-outlines-strategies-for-building-the-next-
generation-walmart. Gretchen Morgenson, Moving the Goal Posts on Pay, „New York
Times”, 7 maja 2011, http://www.nytimes.com/2011/05/08/business/08gret.html?page
wanted=all (dostęp: 2 października 2013).
uczciwa. Z tego powodu faktyczna spójność nie może być tylko stanem
umysłu, lecz musi być stosowana w praktyce. Spójność poznać po tym, że
nasze słowa i czyny są zgodne z naszymi intencjami. Brak spójności to w naj-
lepszym wypadku hipokryzja, a w najgorszym łgarstwo. Najpowszech-
niejszym przykładem braku spójności w świecie biznesu jest sytuacja, gdy
lider organizacji zamiast prawdy mówi to, co inni chcą usłyszeć.
To dlatego nie ufamy politykom. Gdy po przejrzeniu listy postulatów
jakiegoś polityka uznamy, że z każdym z nich się zgadzamy, i tak nie będzie-
my mu ufać, gdyż podejrzewamy, że nie wszystko, co mówi, jest zgodne
z jego przekonaniami. Skoro nawet najbliższy przyjaciel lub członek rodziny
czasem mówi coś, z czym się nie zgadzamy, to mamy pełne prawo sądzić,
że gdy słowa polityka doskonale pasują do naszych przekonań, nie jest on
tak do końca szczery.
Politycy poświęcają czas na rajdy po kraju, ściskanie naszych rąk i in-
teresowanie się naszą sytuacją w trakcie kampanii wyborczej. Gdyby jed-
nak naprawdę się o nas troszczyli, to ściskaliby nasze ręce i spotykaliby się
z nami przez cały rok, a nie tylko wtedy, gdy jest to w ich interesie. Ron
Paul, kandydat na prezydenta w 2012 roku, miał poglądy, które nie były
zbyt popularne w USA. Był jednak znacznie bardziej wiarygodny od po-
zostałych kandydatów, gdyż wyrażał te opinie, mając świadomość, że nie
zapewnią mu elekcji. Co więcej, te opinie były spójne z tymi, które wygłaszał
w przeszłości. W wielu punktach się z nim nie zgadzam i nie zagłosowałbym
na niego, lecz znacznie bardziej wolałbym wylądować w okopie z nim niż
z kandydatami, na których głosowałem. Powód jest prosty: Ron jest spójny.
Spójność to nie tylko bycie szczerym, gdy się z kimś zgadzamy. To także
bycie szczerym, gdy się z kimś nie zgadzamy oraz, co jeszcze ważniejsze,
gdy popełnimy błąd lub pomyłkę. Jak już pisałem, dla naszego umysłu
potrzeba tworzenia zaufanych relacji jest kwestią życia i śmierci — a w na-
szym zachodnim społeczeństwie kwestią poczucia bezpieczeństwa i ochrony,
co jest przeciwieństwem poczucia izolacji i braku ochrony. Chcemy, aby
ludzie przyznawali się do chwil słabości, zamiast próbować je ukryć lub
kłamać na ich temat, żeby chronić swój wizerunek. Każda próba konfabu-
lacji to przykład egoizmu, który może zaszkodzić naszej grupie w obliczu
zagrożenia. To bardzo proste.
Dla lidera spójność jest szczególnie istotna. Musimy ufać, że obrany przez
niego kurs jest dobry dla nas wszystkich, a nie tylko dla niego. Jako członko-
wie plemienia, którzy chcą czuć swoją przynależność i zasłużyć na ochro-
3
Jackie Goebel, pracownica Walmartu i aktywistka związkowa z Kenosha
w Wisconsin, rozmowa z autorem, październik 2013. Zobacz także: James Covert,
How Walmart Makes It Easy for Boss to Bag Bonus, „New York Post”, 17 kwietnia
2010, http://nypost.com/2012/04/17/how-walmart-makes-it-easy-for-boss-to-bag-bonus oraz
http://www.youtube.com/watch?v=yOf16irzrVs.
4
James O’Toole, Ralph Lauren Admits Bribery at Argentina Subsidiary, CNN
Money, 22 kwietnia 2013, http://money.cnn.com/2013/04/22/news/companies/ralph-lauren-
bribery/index.html. Jonathan Green, James L. Athas, Ralph Lauren Outed Its Subsidiary’s
Bribery and Set an Example for All, „Forbes”, 26 kwietnia 2013, http://www.forbes.com/
sites/forbesleadershipforum/2013/04/26/ralph-lauren-outed-its-subsidiarys-bribery-and-set-an-
example-for-all.
5
Jennifer Liberto, BofA Chief: We Have a „Right to Make a Profit”, CNN Money,
5 października 2011, http://money.cnn.com/2011/10/05/news/economy/bank_of_america_moy
nihan/ index.htm. Susanna Kim, Matt Gutman, Bank of America Cancels $5 Fee, ABC
News, 1 listopada 2011, http://abcnews.go.com/Business/bank-america-drops-plan-debit-
card-fee/story?id=14857970.
6
Bank of America Will Not Implement Debit Usage Fee, Bank of America Newsroom,
1 listopada 2011, http://newsroom.bankofamerica.com/press-release/consumer-banking/bank-
america-will-not-implement-debit-usage-fee.
7
Blake Ellis, Bank of America to Charge $5 Monthly Debt Card Fee, ABC
News, 29 września 2011, http://money.cnn.com/2011/09/29/pf/bank_of_america_debit_
fee/index.htm.
Lekcja przywództwa nr 4
Przyjaźń ma znaczenie
1
Katharine Q. Seelye, Gingrich’s Life: The Complications and Ideals, „New York
Times”, 24 listopada 1994, http://www.nytimes.com/1994/11/24/us/gingrich-s-life-the-
complications-and-ideals.html?pagewanted=all&src=pm.
2
Charles Gibson, Restoring Comity to Congress, Discussion Paper Series, Joan
Shorenstein Center on the Press, Politics and Public Policy, Harvard University,
2011, http://shorensteincenter.org/wp-content/uploads/2012/03/d60_gibson.pdf.
wyborcom, lecz wcale przez to lepiej im nie służą. Trudno znaleźć dowody na
to, żeby po powrocie do swoich domów odwiedzali fabryki lub spotykali
się z mieszkańcami, aby lepiej zrozumieć ich potrzeby (poza być może
okresem kampanii wyborczej). Bardziej interesuje ich zbieranie funduszy,
które zapewnią im reelekcję. Gdy jesteśmy odseparowani od ludzi, z którymi
pracujemy, przez większość czasu skupiamy się na własnych potrzebach,
a nie na potrzebach ludzi, za których powinniśmy być odpowiedzialni.
W pokazywanej świeżo wybranym do Kongresu demokratom prezentacji
PowerPoint DCCC (Democratic Congressional Campaign Committee)
rekomenduje się następujący „modelowy rozkład dnia” w trakcie pobytu
w Waszyngtonie: cztery godziny na zbieraniu funduszy przez telefon, jed-
na lub dwie godziny odwiedzin wyborców, dwie godziny pracy w sali lub
w komisji, godzina strategicznych spotkań na zewnątrz (śniadania, ściska-
nie dłoni, prasa) oraz godzina na regenerację3. Tom Perriello, który służył
w Kongresie przez jedną kadencję, powiedział gazecie Huffington Post, że
cztery godziny przeznaczone na zbieranie funduszy to przypuszczalnie
„zaniżona liczba, aby nie przerażać zbytnio nowych członków”.
Niezależnie od tego, czy członkowie przestrzegają tego modelowego
rozkładu dnia, stanowi on kolejny przykład kładzenia nacisku na liczby,
wygrane mandaty i zachowanie władzy, a nie na tworzenie relacji, szuka-
nie kompromisu i dokonywanie postępów na rzecz wspólnego dobrobytu.
Wybrani przez nas przedstawiciele mają tak samo odwrócone priorytety,
jak prezes spółki giełdowej, który bardziej przejmował się zwycięstwem
i wynikami niż pracującymi dla niego ludźmi.
Nic dziwnego, że relacje w Kongresie są dzisiaj w stanie rozkładu. Na
porządku dziennym są międzypartyjne starcia. Pewien wieloletni kon-
gresmen stwierdził, że w przeszłości 80 procent debaty nad nową ustawą
odbywało się za zamkniętymi drzwiami komisji, a 20 procent w sali przed
kamerami. Dzisiaj liderzy partii przenoszą debatę do sali, nawet nie pró-
bując dojść do porozumienia w komisji.
Olympia Snowe, republikańska senator z Maine, która służyła przez
trzydzieści trzy lata, postanowiła nie ubiegać się o reelekcję w 2012 roku
3
Ryan Grim, Sabrina Siddiqui, Call Time for Congress Shows How Fundraising
Dominates Bleak Work Life, Huffington Post, 8 stycznia 2013, http://www.huffington
post.com/2013/01/08/call-time-congressionalfundraising_n_2427291.html.
4
Kevin Miller, Olympia Snowe Quits Senate Race, Bangor Daily News, 29 lutego
2012, http://bangordailynews.com/2012/02/28/politics/olympia-snowe-quits-senate-race.
5
Frank Newport, Congress Begins 2013 with 14% Approval, GALLUP Politics,
http://www.gallup.com/poll/159812/congress-begins-2013-approval.aspx.
6
Genghis Khan, Biography Channel, http://www.biography.com/people/genghis-
khan-9308634. Genghis Khan the GREEN: Invader Killed So Many People That Carbon
Levels Plummeted, Daily Mail Online, 25 stycznia 2011, http://www.dailymail.co.uk/
sciencetech/article-1350272/Genghis-Khan-killed-people-forests-grew-carbon-levels-dropped.html.
7
Strona internetowa Izby Reprezentantów USA, Office of the Clerk, Con-
gressional Activity, http://library.clerk.house.gov/resume.aspx. Amanda Terkel, 112th Con-
gress Set to Become Most Unproductive Since 1940s, Huffington Post, 28 grudnia 2012.
8
Stephanie Herseth Sandlin, rozmowa z autorem, 2013.
partie, które w końcu się pogodzą, Herseth Sandlin i Goodlatte odkryli, że to,
co ich łączy, jest podstawą zaufania potrzebnego do rozmów o tym, co ich
dzieli. „Poświęcaliśmy sobie uwagę”, powiedziała Herseth Sandlin. „Słucha-
liśmy się nawzajem i dzięki temu w pracy nad ustawami dochodziliśmy do
kompromisu, który w inny sposób byłby zapewne niemożliwy”.
Goodlatte i Herseth Sandlin wciąż zazwyczaj głosowali inaczej. Nie
zawsze zgadzali się w kwestiach legislacyjnych, lecz nie było im to po-
trzebne. Dzięki wzajemnemu szacunkowi i przyjaźni zdarzały się sytuacje,
że wspólnie dochodzili do właściwego rozwiązania, nawet jeśli dla jednego
z nich oznaczało to głosowanie niezgodnie ze stanowiskiem partii (a teore-
tycznie po to właśnie wybieramy swoich reprezentantów w USA, a nie po
to, by szli za partią). Reprezentant Izby Goodlatte głosował nawet za po-
prawką sponsorowaną przez Herseth Sandlin, „ku rozczarowaniu liderów
Partii Republikańskiej”, powiedziała Herseth Sandlin. „To się rzadko
zdarza w dzisiejszych czasach”. (Warto zauważyć, że gdy Olympia Snowe
głosowała za kontynuowaniem debaty nad reformą systemu opieki zdro-
wotnej, jej partia ostro skrytykowała ją publicznie i zagroziła zabraniem jej
funduszy. Tylko dlatego, że była zwolenniczką kontynuowania rozmów).
Współpraca nie oznacza jednomyślności. Współpraca to wspólne dążenie
do realizowania wyższego celu i wspólna służba tym, którzy liczą na naszą
ochronę, a nie kolekcjonowanie głosów korzystnych dla partii lub dla nas.
Tym dwóm członkom Kongresu udało się wzbudzić w sobie szczere
uznanie i szacunek dla siebie nawzajem. To, co stworzyli, poza światem
polityki nazywa się po prostu przyjaźnią. Niepokojące jest to, że tego ro-
dzaju relacja jest na tyle niezwykła, że może służyć jako wypełniacz książki.
Przecież zaznajamianie się z ludźmi, z którymi codziennie pracujemy,
powinno chyba być czymś naturalnym.
Kilka lat przed eksperymentem Goodlatte i Herseth Sandlin paru myślą-
cych perspektywicznie członków Kongresu próbowało zrobić to samo. Wi-
dzieli oni, że kąśliwe i pozbawione więzi środowisko niszczy waszyngtońską
politykę, więc zorganizowali serię obozów mających na celu skłonienie repre-
zentantów do bardziej cywilizowanego zachowania w Kongresie. Pierwszy
obóz odbył się w Hershey w Pensylwanii i był na nim obecny dr William Ury,
znany na świecie negocjator i współautor książki Dochodząc do TAK9. Ury
9
William Ury, rozmowa z autorem, 2013.
Lekcja przywództwa nr 5
Bądź przywódcą ludzi,
a nie numerków
Neutronowy Jack
DZIESIĘĆ LAT PO tym, jak ekonomista Milton Friedman napisał o spo-
łecznej odpowiedzialności przedsiębiorstwa — że może ono „korzystać ze
swoich zasobów i angażować się w działania zwiększające zyski, ale pod
warunkiem, że nie narusza reguł gry” — jego słowa stały się okrzykiem
bitewnym nowego ruchu, który pochłonął Wall Street i całą korporacyjną
Amerykę. Prymat klienta został zastąpiony prymatem akcjonariusza —
prawdziwego „właściciela” kompanii (egoistyczna definicja, często podwa-
żana przez ekspertów prawa). Tok rozumowania był taki, że skupienie na
wartości dla akcjonariusza zwiększy bogactwo przedsiębiorstwa, stworzy
miejsca pracy i napędzi ekonomię. Wszyscy wygrają. Tak się jednak nie
stało. Okazało się, że owi „wszyscy” to tak naprawdę nieliczna garstka.
Gdy zaznajomimy się z historią teorii wartości dla akcjonariuszy, jej
skutki nie będą dla nas zaskoczeniem1. W latach czterdziestych ubiegłego
wieku pojawił się „menedżerializm” — system, zgodnie z którym korpo-
racje amerykańskie miały szeroko rozumiany cel społeczny. Przez większą
część dwudziestego wieku dyrektorzy dużych przedsiębiorstw giełdowych
postrzegali siebie jako powierników i zarządców, których zadaniem było
1
Michael C. Jensen, William Meckling, Theory of the Firm: Managerial Behavior,
Agency Costs and Ownership Structure, Journal of Financial Economics, nr 4, 1976,
s. 305 – 360, http://www.sfu.ca/~wainwrig/Econ400/jensen-meckling.pdf.
2
Ibidem.
3
Lynn Stout, The Shareholder Value Myth: How Putting Shareholders First Harms
Investors, Corporations, and the Public, Berrett-Koehler Publishers, San Francisco 2012.
4
Joe Nocera, Down with Shareholder Value, „New York Times”, 10 sierpnia 2012,
http://www.nytimes.com/2012/08/11/opinion/nocera-down-with-shareholder-value.html. Roger
Martin, The Age of Customer Capitalism, Harvard Business Review, „The Magazine”,
styczeń 2010, http://hbr.org/2010/01/the-age-of-customer-capitalism. Justin Fox, What
Good Are Shareholders?, Harvard Business Review, „The Magazine”, lipiec – sierpień
2012, http://hbr.org/2012/07/what-good-are-shareholders/ar/1. Alan Murray, Should I Rank
My Employees?, „Wall Street Journal”, 7 kwietnia 2009, http://guides.wsj.com/management/
recruiting-hiring-and-firing/should-i-rank-my-employees.
5
Jack Welch, Straight from the Gut, Business Plus, Nowy Jork 2003.
6
Strona internetowa General Electric, Past Leaders, https://www.ge.com/about-us/
leadership/past-leaders.
7
Francesco Guerrera, Welch Denounces Corporate Obsessions, „Financial Times”,
UK edition, 13 marca 2009, http://www.ft.com/cms/s/0/3ca8ec2e-0f70-11de-ba10-0000779
fd2ac.html.
jeszcze stary lider. To nie spuścizna, tylko nostalgia. Ojcowie założyciele Sta-
nów Zjednoczonych zostawili potężną spuściznę, gdyż ich państwo było
tak zbudowane, by przetrwało na długo po ich śmierci. General Electric
zostało tak zbudowane, by maksymalnie wykorzystać możliwości czasów,
w których wyniki były ważniejsze niż ludzie. Ta konstrukcja nie była
tworzona z myślą o trwałości i faktycznie nie była trwała.
Jim Collins i Jerry Porras piszą w swej książce Wizjonerskie organizacje,
że gdy geniusz na szczycie odchodzi, zabiera ze sobą całą swoją wiedzę i intu-
icję. Z kolei gdy lider jest na tyle pokorny, żeby rozdzielać władzę w całej
organizacji, jej siła w mniejszym stopniu bazuje na jednostce i organizacja
ma większe szanse na przetrwanie. W tym modelu lider nie dąży do tego,
by samemu wszystko kontrolować, lecz poświęca energię na szkolenie,
rozwijanie i ochronę swoich ludzi — czyli zarządzanie Kręgiem Bezpie-
czeństwa — aby jego ludzie byli w stanie samodzielnie zapanować nad
każdą sytuacją. Jest to najlepszy sposób na zabezpieczenie spuścizny lidera,
aby po jego odejściu organizacja przez kolejne lata nadal odnosiła sukcesy.
Z badań dr Natalii Lorinkovej zajmującej się zarządzaniem i przy-
wództwem na Wayne State University wynika, że: „Zespoły prowadzone
przez władczych liderów początkowo osiągają lepsze wyniki niż te, w których
lider dzieli się uprawnieniami. Jednak mimo początkowo gorszych wyni-
ków zespoły kierowane przez lidera dzielącego się uprawnieniami do-
świadczają szybszej poprawy wydajności ze względu na lepiej rozwiniętą
koordynację, wspólne uczenie się, większy zakres kompetencji i lepsze
modele myślowe”8. Inaczej mówiąc, wszystkie zalety tych zespołów wyni-
kają bezpośrednio z poczucia bezpieczeństwa wśród swoich oraz z prze-
konania, że liderowi zależy na ich dobrobycie. Każdy inny model to zwy-
kły hazard — stawianie na to, że następny geniusz będzie równie dobry jak
ten, który odszedł, niezależnie od siły całej korporacji.
Teoria hazardu związanego z następnym facetem nadaje niewymiernie
duże znaczenie i niekomfortowo wysokie ryzyko planom sukcesji. Jeśli
nowy lider nie potrafi rządzić i kontrolować równie skutecznie jak po-
8
Natalia Lorinkova, Matthew Pearsall, Henry Sims, Examining the Differential
Longitudinal Performance of Directive Versus Empowering Leadership in Teams, „Academy of
Management Journal”, 2012. Jesse Eisinger, Challenging the Long-Held Belief in „Share-
holder Value”, „New York Times”, DealBook, 27 czerwca 2012, http://dealbook.nytimes.
com/2012/06/27/challenging-the-long-held-belief-in-shareholder-value.
Boom i degradacja
W NOCY 20 KWIETNIA 2010 roku wartość dla akcjonariusza eksplo-
dowała i trafiła do wiadomości — dosłownie. Tego dnia w wyniku wybu-
chu na pokładzie platformy Deepwater Horizon zginęło jedenastu robot-
ników, a po Zatoce Meksykańskiej zaczęło się rozlewać pięć milionów
baryłek lepkiej nieprzetworzonej czarnej ropy, doprowadzając do kata-
strofy ekologicznej i finansowej. Usuwanie jej skutków wymagało znacz-
nie więcej czasu niż pięć miesięcy potrzebne na zatkanie odwiertu kopułą.
Jak mogło dojść do katastrofy na tak olbrzymią skalę? Wypadki są na-
turalną konsekwencją ludzkiej bezmyślności lub pomyłki. A wszyscy po-
pełniamy pomyłki. Skoro jednak tak wiele osób mówiło później, że wypadek
był nieunikniony, to nie mogło chodzić o pojedynczy błąd. Jak się okazało,
koncern BP miał na koncie wieloletnią historię zaniedbań bezpieczeństwa bę-
dących wynikiem zbyt napiętego planu prac lub cięcia kosztów10. Po eksplozji
9
Justin Fox and Jay W. Lorsch, What Good Are Shareholders?, Harvard Business
Review, „The Magazine”, July – August 2012, http://hbr.org/2012/07/what-good-are-
shareholders/ar/1.
10
National Commission on the BP Deepwater Horizon Oil Spill and Off-
shore Drilling, Deep Water: The Gulf Oil Disaster and the Future of Offshore Drilling,
raport dla prezydenta, styczeń 2011, http://docs.lib.noaa.gov/noaa_documents/NOAA_
related_docs/oil_spills/DWH_report-to-president.pdf. Quest Offshore Resources Inc. dla
American Petroleum Industry, The State of the Offshore U.S. Oil and Gas Industry,
grudzień 2011, http://www.api.org/policy/exploration/upload/quest_2011_december_29_
final.pdf. Steven Greenhouse, BP Faces Record Fine for ’05 Refinery Explosion, „New
York Times”, 30 października 2009, http://www.nytimes.com/2009/10/30/business/
30labor.html. Terrence Henry, BP Settles with OSHA: $13 Million for Texas City Refinery
Explosion, StateImpact, National Public Radio, 12 lipca 2012, http://stateimpact.npr.
org/texas/2012/07/12/bp-settles-with-osha-13-million-for-texas-city-refinery-explosion. Pi-
erre Thomas, Lisa A. Jones, Jack Cloherty, Jason Ryan, BP’s Dismal Safety Record,
ABC News, 27 maja 2010, http://abcnews.go.com/WN/bps-dismal-safety-record/story?id=
10763042. Abrahm Lustgarten, Furious Growth and Cost Cuts Led to BP Accidents Past
and Present, Propublica, 26 października 2010, http://www.propublica.org/article/bp-
accidents-past-and-present.
James Sinegal jest inny. Zarządzał swoją firmą zupełnie inaczej niż Jack
Welch. Większość ludzi nawet nie wie, kim jest Sinegal. Nie umieszczał
swojej twarzy na niczym i wolałby, aby przypisywać zasługi raczej jego lu-
dziom, a nie jemu. Jako współzałożyciel Costco zarządzał kompanią od
1983 roku do emerytury w styczniu 2012 roku11. W przeciwieństwie do
Welcha wierzył w zrównoważoną kulturę, w której priorytetem jest trosz-
czenie się o ludzi. Wiedział, że jeśli firma traktuje pracowników jak człon-
ków rodziny, oni odwdzięczą się zaufaniem i lojalnością. Odrzucił szeroko
wyznawany pogląd, że aby odnieść sukces w handlu, szczególnie w sekto-
rze magazynowym, trzeba utrzymywać płace i benefity pracowników na
minimalnym poziomie. Jego podejście stawiające na pierwszym miejscu
ludzi doprowadziło do powstania kultury, w której hormony społeczne
płynęły tak, jak powinny. Dzięki temu z kolei rozwijały się współpraca
i zaufanie. Pracownicy są chwaleni za rozwiązanie problemu lub znalezie-
nie lepszego sposobu wykonywania jakiegoś zadania. Opiekują się sobą
nawzajem, zamiast ze sobą rywalizować.
Zarówno Sinegal, jak i jego następca, Craig Jelinek, dostali za takie po-
dejście po uszach od niejednego analityka z Wall Street. W 2005 roku, gdy
Sinegal odmówił przerzucenia większego procentu kosztów opieki zdrowot-
nej na pracowników, Emme Kozloff, analityczka Stanford C. Bernstein &
Co., oskarżyła go o bycie zbyt „dobroczynnym” (podejrzewam, że Sinegal
po cichu ucieszył się z takiego epitetu)12. Ignorowanie gorszych niż egoistycz-
ne rad od osób z zewnątrz firmy jest jednym z czynników, które sprawiają,
że dyrektorzy w rodzaju Sinegala są liderami, a nie naśladowcami (patrz
rysunek na następnej stronie).
Na tym etapie nie powinno nas dziwić, że empatia, jaką liderzy w ro-
dzaju Sinegala okazują pracownikom, ma pozytywny wpływ na interesy.
Gdybyś w styczniu 1986 roku zainwestował w General Electric i Costco —
tuż po debiucie giełdowym Costco i zaledwie kilka lat po przejęciu władzy
w GE przez Welcha — to w momencie, gdy piszę tę książkę (październik
11
Steven Greenhouse, How Costco Became the Anti-Wal-Mart, „New York Times”,
17 lipca 2005, http://www.nytimes.com/2005/07/17/business/yourmoney/17costco.html.
Brad Stone, Costco CEO Craig Jelinek Leads the Cheapest, Happiest Company in the
World, Bloomberg Businessweek, 6 czerwca 2013, http://www.businessweek.com/
articles/2013-06-06/costco-ceo-craig-jelinek-leads-the-cheapest-happiest-company-in-the-world.
12
Steven Greenhouse, How Costco Became…
13
2013), inwestycja w GE dałaby około 600% zwrotu (mniej więcej tyle samo,
o ile zmienił się indeks S&P). Jednak inwestycja w Costco w tym samym
okresie przyniosłaby blisko 1200% zysku. Chociaż General Electric udało
się osiągnąć maksymalny poziom 1600% początkowej inwestycji, uzyska-
nie takiego zwrotu było niezwykle trudne, gdyż nie miałeś żadnej gwarancji,
że trafisz ze sprzedażą tuż przed spadkami. W Costco natomiast cieszyłbyś
się w miarę stabilną, zrównoważoną podróżą, nawet przez wzburzone wo-
dy dotkniętej kryzysem ekonomii. Potwierdza to wnioski dr Lorinkovej,
że dystrybuowanie władzy jest co prawda niekorzystne na krótką metę,
lecz w dłuższej perspektywie okazuje się znacznie lepsze. Dobre przy-
wództwo jest jak trening. Gdy porównujemy się z dnia na dzień, nie widzimy
żadnej poprawy w swoim ciele. Co więcej, gdybyśmy wyłącznie porównywali
aktualny wygląd swojego ciała z jego wyglądem poprzedniego dnia, uzna-
libyśmy swoje wysiłki za stratę czasu. Dopiero gdy uwzględnimy w po-
równaniu zdjęcia sprzed kilku tygodni lub miesięcy, zauważymy uderzają-
cą różnicę. Skutki przywództwa najlepiej oceniać z perspektywy czasu.
Sinegal w przeciwieństwie do Welcha kultywował silny Krąg Bezpie-
czeństwa i stworzył korporację na dobre i na złe czasy. Prócz tego prowa-
dził ją tak, żeby go przetrwała. Dlatego zyski Costco nadal rosną mimo
przejścia Sinegala na emeryturę. Oczywiście Costco doświadczyło spowolnie-
nia rozwoju w trudnych ekonomicznie czasach (cena akcji spadła w ostatniej
połowie 2008 roku) i nie każdy sklep okazał się sukcesem. Jednak gdy spoj-
rzymy na szerszy obraz, zauważymy stabilność niespotykaną w kompaniach,
13
Yahoo Finance.
14
Brad Stone, Costco CEO Craig Jelinek Leads the Cheapest, Happiest Company in the
World, Bloomberg Businessweek, 6 czerwca 2013, http://www.businessweek.com/articles/
2013-06-06/costco-ceo-craig-jelinek-leads-the-cheapest-happiest-company-in-the-world. Omar
Akhtar, Erika Fry, Anne Vandermey, Kurt Wagner, World’s Most Admired Companies,
CNN Money, 2013, http://money.cnn.com/magazines/fortune/most-admired/2013/snaps-
hots/2649.html.
15
Alan B. Goldberg, Bill Ritter, Costco CEO Finds Pro-Worker Means Profitability,
ABC News, 2 sierpnia 2006, http://abcnews.go.com/2020/Business/story?id=1362779.
16
Bonnie Kavoussi, Costco CEO: Raise the Minimum Wage to More Than $10 Per
Hour, Huffington Post, 6 marca 2013, http://www.huffingtonpost.com/2013/03/06/costco-
ceo-minimum-wage-craig-jelinek_n_2818060.html.
17
Brad Stone, Costco CEO Craig Jelinek Leads…
Klienci nie pokochają firmy, która nie jest kochana przez pracowni-
ków. Dopiero, gdy zdecydowana większość pracowników poczuje, że ich
lider dokłada wszelkich starań, by ochronić ich przed zewnętrznymi za-
grożeniami, kompania może zaprosić do kręgu także swoich klientów.
Zwykle to ludzie na obrzeżach, piechota, że tak powiem, są najbardziej
narażeni na zagrożenia z zewnątrz. Jednocześnie najczęściej to oni mają
najwięcej kontaktu z potencjalnymi i aktualnymi klientami. Jeśli czują się
pod opieką, zrobią co w ich mocy, aby dobrze służyć klientom bez obawy
przed przykrymi konsekwencjami wyciąganymi przez liderów.
Wiadomo, że zysk jest celem każdego biznesu, lecz sugerowanie, że to
podstawowa odpowiedzialność przedsiębiorstwa, jest pomyłką. A liderzy,
którzy postrzegają zysk jako paliwo dla kultury firmy, przetrwają dłużej
niż ich uzależnieni od dopaminy i przesiąknięci kortyzolem konkurenci.
[SPOŁECZEŃSTWO
NAŁOGOWCÓW]
Rozdział 22.
Jesteśmy przyczyną
wszystkich swoich problemów
Oświecenie
Przypadek 1. Pani ______ urodziła 7 maja o 17.00, po naturalnym
porodzie trwającym sześć godzin. 9 maja o 24.00 (trzydzieści jeden
godzin po porodzie) dostała bardzo silnych dreszczy, chociaż
przedtem czuła się dobrze, tak jak zwykle czują się kobiety w tych
okolicznościach. 10 maja zmarła1.
1
Oliver Wendell Holmes, Charles William Eliot, The Contagiousness of Puerperal
Fever, Harvard Classics, Cambridge 1909.
2
Richard W. Wertz, Dorothy C. Wertz, Lying-in: A History of Childbirth in
America, Yale University Press, New Haven 1989.
3
Członek AA, poufna rozmowa, styczeń 2013.
Za wszelką cenę
1
C.H. Sterling, Deregulation, Museum of Broadcast Communications,
http://www.museum.tv/eotv/deregulation.htm. Dan Fletcher, A Brief History of the Fairness
Doctrine, „Time”, 20 lutego 2009, http://www.time.com/time/nation/article/0,8599,1880
786,00.html.
2
Ted Koppel, rozmowa z autorem, marzec 2012.
3
Ted Koppel, Olbermann, O’Reilly and the Death of Real News, „Washington
Post”, 14 listopada 2010, http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2010/
11/12/AR2010111202857.html.
4
ABC News, Timeline: Nightline 30th Anniversary, http://abcnews.go.com/Night
line/fullpage?id=8984599.
5
Fletcher, A Brief History of the Fairness Doctrine.
6
Glass-Steagall Act (1933), „New York Times”, http://topics.nytimes.com/top/reference/
timestopics/subjects/g/glass_steagall_act_1933/index.html.
7
Federal Deposit Insurance Corporation (FDIC), FDIC Learning Bank: The
1930’s, http://www.fdic.gov/about/history.
8
Federal Deposit Insurance Corporation (FDIC), About FDIC: Who Is the
FDIC?, http://www.fdic.gov/about/learn/symbol.
9
Stephen Labaton, Congress Passes Wide-Ranging Bill Easing Bank Laws, New
York Times, 5 listopada 1999, http://www.nytimes.com/1999/11/05/business/congress-passes-
wide-ranging-bill-easing-bank-laws.html.
czątkował Wielki Kryzys w 1929 roku, na giełdzie USA miały miejsce tyl-
ko trzy większe krachy. Pierwszy z nich zdarzył się w 1973 roku i jak już
pisałem, wynikał z gwałtownego wzrostu cen ropy, a nie z kryzysu ban-
kowego. Drugi z 2000 roku był spowodowany bezmyślnym obstawianiem
internetowej bańki. Trzeci krach z 2008 roku wynikał z nadmiernej spe-
kulacji i zbyt ryzykownych przedsięwzięć ze strony banków oraz z anga-
żowania się w papiery wartościowe zabezpieczone pożyczkami hipotecz-
nymi. Krach z 2008 roku był podsycany przez takie korporacje, jak
Citigroup, która wcześniej była bankiem komercyjnym, oraz American
International Group (AIG), kompanii ubezpieczeniowej obracającej ryzy-
kownymi papierami wartościowymi, co byłoby zakazane, gdyby niespełna
dekadę wcześniej nie uchylono zapisów Banking Act z 1933 roku.
Uchylenie większości zapisów tej ustawy to jeden z najbardziej jaskra-
wych i skrajnych przykładów naginania lub łamania prawa przez niektó-
rych egoistycznych „baby boomers” w imię osobistego zysku. Ten przy-
kład ilustruje także, co się stanie, gdy liderzy przedkładają interes własny
ponad tych, których powinni chronić. (Na marginesie, wydarzenia w tym
okresie destrukcyjnej obfitości zdarzyły się pod czujnym okiem pierwsze-
go prezydenta generacji „baby boomers”, Billa Clintona, który urodził się
19 sierpnia 1946 roku). Nałóg ma swoje straszliwe sposoby na pozbawie-
nie nas kontaktu z rzeczywistością.
Wielu członków pokolenia „baby boomers”, niczym uzależnieni, którzy
rano żałują tego, co poprzedniej nocy zrobili pod wpływem, patrzyło wstecz
i dostrzegało zniszczenia nieświadomie dokonane w trakcie ich warty.
Obserwowanie tych zniszczeń wydaje się wywoływać pokorę u niektórych
ówczesnych dyrektorów. David Komansky, były dyrektor generalny Merrill
Lynch, którego zastąpił Stanley O’Neal, powiedział w wywiadzie dla Bloom-
berg Television w 2010 roku, że uchylenie ustawy Glass-Steagall było błę-
dem. „Niestety, byłem jednym z tych, którzy dążyli do uchylenia tej ustawy”,
powiedział. „Rzecz jasna, gdy prowadziłem firmę, nie chciałem, żeby przepisy
były ściśle egzekwowane”, przyznaje teraz. „Żałuję tych działań i tego, że
się na nie zdecydowaliśmy”10. John Reed, były współprezes Citigroup Inc.,
10
Jonathan Erlichman, David Mildenberg, Ex-Merrill CEO Komansky Regrets
Helping Kill Glass-Steagall, Bloomberg, 5 maja 2010, http://www.bloomberg.com/news/
2010-05-05/merrill-s-ex-chief-komansky-regrets-backing-glass-steagall-s-1999-repeal.html.
11
Culture Clash Means Banks Must Split, Says Former Citi Chief, „Financial Times”,
8 września 2013.
Pokolenie dystansu
Najwięksi przegrani
TO MOŻE TAKI WIERSZYK
WIERSZ PHILIPA LARKINA z 1971 roku kreśli dość ponury obraz ro-
dzicielstwa. Niestety, jest w nim ziarno prawdy. Okres destrukcyjnej ob-
fitości, w którym żyjemy, jest w dużej mierze wynikiem dobrych intencji
naszych rodziców i ich rodziców.
1
Philip Larkin, Zebrane, tłum. Jacek Dehnel, Biuro Literackie, Wrocław 2008.
Nieuważne pokolenie
WYOBRAŹ SOBIE, ŻE siedzisz w samolocie lecącym 35 tysięcy stóp
(ponad 10 km) nad ziemią 844 kilometry na godzinę z Nowego Jorku do
Seattle. Lot jest spokojny. Nie ma turbulencji. Jest pogodny dzień i kapitan
przewiduje, że cała trasa minie bez niespodzianek. Zarówno kapitan, jak
i drugi pilot są zaprawionymi zawodowcami o wieloletnim doświadczeniu,
a samolot posiada najnowocześniejsze systemy awioniczne i ostrzegawcze.
Zgodnie z wymogami FAA obaj piloci kilka razy w roku latają na symula-
torze, aby poćwiczyć reakcje na różne awaryjne sytuacje. Setki kilometrów
od Was, w ciemnym pomieszczeniu budynku bez okien, siedzi kontroler
lotów o dziesięcioletnim doświadczeniu, który spogląda na wyświetlacz,
monitorując ruch lotniczy w swoim sektorze. Twój samolot właśnie zna-
lazł się w jego sektorze.
2
Erin White, Diagnosis of ADHD on the Rise, Northwestern University, News,
19 marca 2012, http://www.northwestern.edu/newscenter/stories/2012/03/adhd-diagnosis-
pediatrics.html.
3
Centers for Disease Control and Prevention, Facts About ADHD, ostatnia
modyfikacja: 16 lipca 2013, http://www.cdc.gov/ncbddd/adhd/facts.html.
4
http://www.1facewatch.com/.
Czarny scenariusz
ROZCZAROWANI I ZAWIEDZENI „baby boomers” zabijają się
częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Zgodnie z badaniami z 2013 roku
przeprowadzonymi przez Centers for Disease Control, odsetek samobójstw
wśród „baby boomers” w ciągu ostatniej dekady wzrósł niemal o 30 procent5.
Samobójstwo stało się wiodącą przyczyną śmierci w tej grupie wiekowej,
wyprzedzaną tylko przez raka i choroby serca. Największy skok miał
miejsce wśród mężczyzn w wieku 50 – 60 lat — odsetek samobójstw w tej
grupie zwiększył się aż o 50 procent. Z powodu takich ciągot u „baby bo-
omers” więcej osób ginie z powodu samobójstwa niż w wypadkach samo-
chodowych.
5
http://www.cdc.gov/mmwr. Tara Parker-Pope, Suicide Rates Rise Sharply in the U.S.,
„New York Times”, 2 maja 2013, http://www.nytimes.com/2013/05/03/health/suicide-
rate-rises-sharply-in-us.html.
Obawiam się, że jeśli nic z tym nie zrobimy, sytuacja się pogorszy.
Problem polega na tym, że za dwadzieścia – trzydzieści lat, gdy najmłodsza
generacja dorośnie i przejmie stanowiska rządowe i biznesowe, jej człon-
kowie będą nauczeni radzenia sobie z trudnościami za pomocą Facebooka,
leków na receptę i internetowych grup wsparcia, zamiast polegać na biolo-
gicznych więziach przyjaźni i miłości, czyli na prawdziwych grupach
wsparcia. Przewiduję, że będziemy obserwować wzrost depresji, naduży-
wania leków na receptę, samobójstw i innych zachowań antyspołecznych.
W latach sześćdziesiątych liczba znaczących strzelanin w szkołach wy-
nosiła jeden6. W latach osiemdziesiątych takich strzelanin było 27. W latach
dziewięćdziesiątych było ich 58, a w latach 2000 – 2012 już 102. Brzmi
szalenie, ale to wzrost o ponad 10 000 procent w ciągu zaledwie pięćdzie-
sięciu lat. Ponad 70 procent strzelających we wszystkich incydentach po
2000 roku urodziło się po 1980 roku, a niepokojąco duża ich liczba była
wtedy w wieku czternastu – piętnastu lat. Co prawda u niektórych zdia-
gnozowano choroby psychiczne, lecz wszyscy czuli się samotni, nieak-
ceptowani i odizolowani w swoich szkołach, społecznościach lub rodzi-
nach. Niemal w każdym przypadku ci młodzi mordercy byli ofiarami
przemocy szkolnej lub czuli się odrzuceni ze względu na niezgrabność
towarzyską lub problemy rodzinne w przeszłości.
Chore gazele są odpychane na obrzeża stada, poza Krąg Bezpieczeń-
stwa, aby lew w razie czego zjadł słabsze osobniki, a nie silniejsze. Prymi-
tywna, zwierzęca część naszego umysłu doprowadza nas do identycznego
wniosku. Gdy mamy wrażenie, że zostaliśmy wyrzuceni poza Krąg Bez-
pieczeństwa — brakuje nam poczucia przynależności i wydaje nam się, że
inni nas nie kochają i się o nas nie troszczą — czujemy się niekontrolowa-
ni, odrzuceni i pozostawieni na śmierć. A tego rodzaju uczucie izolacji
sprawia, że wpadamy w desperację.
Wirtualne relacje nie są w stanie rozwiązać tego problemu. Co więcej, mo-
gą pogorszyć sytuację. Ludzie spędzający nadmierną ilość czasu na Facebooku
często wpadają w przygnębienie, gdy porównują to, jak widzą swoje życie,
6
Jessie Klein, The Bully Society: School Shootings and the Crisis of Bullying in
American Schools, New York University Press, Nowy Jork 2012.
7
Alexandria Sifferlin, Why Facebook Makes You Feel Bad About Yourself, „Time”,
24 stycznia 2013, http://healthland.time.com/2013/01/24/why-facebook-makes-you-feel-
bad-about-yourself.
Rozdział 25.
Dwunasty krok
1
Arnold J. Toynbee, A Study of History: Abridgement of Volumes 1-6, Oxford
University Press, Oksford 1947.
3
Cort A. Pedersen i in., Intranasal Oxytocin Blocks Alcohol Withdrawal in Human
Subjects, „Alcoholism: Clinical and Experimental Research” 2013, nr 3, s. 484 – 489,
http://www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23025690. Maia Szalavitz, „Cuddle Chemical”
Oxytocin Relieves Alcohol Withdrawal, „Time”, 15 października 2012, http://healthland.
time.com/2012/10/15/cuddle-chemical-oxytocin-relieves-alcohol-withdrawal.
4
Marriage Linked to Better Survival in Middle Age; Study Highlights Importance of
Social Ties During Midlife, Science Daily, 10 stycznia 2013, http://www.sciencedaily.com/
releases/2013/01/130110102342.htm.
Wspólny trud
1
Timothy Jones, Study: Nation Wastes Nearly Half Its Food, University of Arizona,
UA News, 18 listopada 2004, http://uanews.org/story/study-nation-wastes-nearly-half-its-food.
2
Society of St. Andrews, Food Waste, http://endhunger.org/food_waste.htm.
Przedefiniowanie trudności
NIEPRZYPADKOWO małe firmy tak często przewyższają wielkie kor-
poracje pod względem innowacyjności. Chociaż niemal wszystkie duże
3
Cynthia Leardmann, Risk Factors Associated with Suicide in Current and Former
US Military Personnel, Journal of the American Medical Association, 2013,
http://jama.jamanetwork.com/article.aspx?articleid=1724276.
nawet zmienią branżę lub świat (co udało się Microsoftowi na początku
działalności). Jeżeli jednak zasoby są znacznie większe niż problem do roz-
wiązania, obfitość będzie działać przeciwko nam.
Wielkie zmiany wymagają małych kroków, lecz to wizja wielkiego kro-
ku nas inspiruje, a nie podejmowanie tych małych. A dopiero wtedy, gdy
poświęcimy się takiej wizji, będziemy mogli spojrzeć wstecz na swoje ży-
cie i powiedzieć, że nasza praca miała sens.
1
Glenn Research Center, NASA Online, Newton’s Laws of Motion, http://www.
grc.nasa.gov/WWW/k-12/rocket/newton.html.
chichotami. Laurie, nie tylko kocham z Tobą pracować, ale po prostu Cię
kocham. Mógłbym napisać z Tobą sto książek. Dziękuję Ci, Laurie.
Jest jeszcze jedna grupa ludzi, którym chcę podziękować. Być może naj-
ważniejsza ze wszystkich. Wy. Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili czas na
czytanie moich wypocin i wysłuchanie moich przemyśleń, oraz tym, którzy
podnieśli ręce i zdecydowali się na bycie przywódcą w duchu tej książki.
Dziękuję Wam, że macie odwagę być takimi liderami, jakich potrzebujemy
w tym świecie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby rozpowszechniać
Wasze historie i wspierać Was w służeniu tym, którzy służą innym. To dzięki
Wam wszystkim wiem, że razem zmienimy nasz świat na lepsze.
Inspirujcie dalej!
Loretta Graziano Breuning, I, Mammal: Why Your Brain Links Status and
Happiness, System Integrity Press, Oakland 2011.
Loretta Graziano Breuning, Meet Your Happy Chemicals, System Integrity
Press, Oakland 2012.
Tom Brokaw, The Greatest Generation, Random House, Nowy Jork 1998.
John T. Cacioppo, William Patrick, Loneliness: Human Nature and the Need
for Social Connection, W.W. Norton, Nowy Jork 2009.
Jim Collins, Jerry Porras, Wizjonerskie organizacje. Skuteczne praktyki najlepszych
z najlepszych, tłum. Tomasz Rzychoń, MT Biznes, Warszawa 2008.
John Freeman, The Tyranny of E-Mail: The Four-Thousand-Year Journey to
Your Inbox, Scribner, Nowy Jork 2011.
R.A. Hill, R.I. Dunbar, Social Network Size in Humans, „Human Nature”
2003, vol. 14, nr 1, s. 53 – 72.
Robert E. Lane, Loss of Happiness in Market Economies, Yale University
Press, New Haven 2001.
James E. McClellan, Harold Dorn, Science and Technology in World History:
An Introduction, Johns Hopkins University Press, Baltimore 2006.
David Marquet, Turn the Ship Around! A True Story of Turning Followers into
Leaders, Portfolio/Penguin, Nowy Jork 2012.
Stanley Milgram, Posłuszeństwo wobec autorytetu, tłum. Małgorzata Hołda,
WAM, Kraków 2008.
Jacqueline Olds, The Lonely American: Drifting Apart in the Twenty-first Century,
Beacon Press, Boston 2010.
Alfred Rappaport, Wartość dla akcjonariuszy. Poradnik menedżera i inwestora,
tłum. Marek Nowak, WIG-Press, Warszawa 1999.
Robert M. Sapolsky, Dlaczego zebry nie mają wrzodów?, tłum. Małgorzata
Guzowska-Dąbrowska, PWN, Warszawa 2010.
Mark Schwartz, Robert Sapolsky Discusses the Physiological Effects of Stress,
Stanford University News Service, [on-line] [dostęp 28 lutego 2012],
http://news.stanford.edu/news/2007/march7/sapolskysr-030707.html.
Lacey Baldwin Smith, English History Made Brief, Irreverent, and Pleasurable,
Academy Chicago Publishers, Chicago 2006.
Social Status and Health: Misery Index, Economist, 14 kwietnia 2012, [on-line]
[dostęp 4 maja 2012], http://www.economist.com/node/21552539/print.
Andrew Ross Sorkin, Zbyt wielcy, by upaść. Kronika walki, jaką Wall Street
i Waszyngton stoczyły wspólnie, by uchronić przed upadkiem system finansowy
i siebie, tłum. Małgorzata Klimkiewicz [i in.], Kurhaus Publishing
Kurhaus Media, Warszawa 2012.
Leften Stavros Stavrianos, Lifelines from Our Past: A New World History,
M.E. Sharpe, Armonk 1997.
Lynn A. Stout, The Shareholder Value Myth: How Putting Shareholders First
Harms Investors, Corporations, and the Public, Berrett-Koehler, San Fran-
cisco 2012.
Sherry Turkle, Samotni razem. Dlaczego oczekujemy więcej od zdobyczy techniki,
a mniej od siebie nawzajem, tłum. Małgorzata Cierpisz, Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2013.
Louis Uchitelle, The Disposable American: Layoffs and Their Consequences,
Knopf, Nowy Jork 2006.
Peter C. Whybrow, American mania. Ciągle więcej, ale nigdy dość, tłum. Filip
Rybakowski, Termedia Wydawnictwo Medyczne, Poznań 2006.
Paul J. Zak, The Moral Molecule: The Source of Love and Prosperity, Dutton,
Nowy Jork 2013.