A dam Leszczyński
Czy komunizm zmodernizował Polskę?
Spór o dorobek PRL
Dorobek cyw ilizacyjny czterdziestu lat Polski Ludowej wywołuje dziś sprzeczne
oceny. Historycy nie m ają wątpliwości, że dystans cyw ilizacyjny dzielący w 1989 r.
PRL od bogatych krajów Zachodu był —w najlepszym w ypadku —zbliżony do tego,
który dzielił II RP od Francji czy Niemiec przed wojną.
W edług szacunków znakom itego ekonomisty i statystyka Ludwika Landaua w ar
tość polskiej produkcji „rolniczej, górniczej i przemysłowej” w 1929 r., tuż przed w iel
kim kryzysem , wynosiła około 610 zł p e r capita. W Stanach Zjednoczonych była wów
czas ponad sześć razy wyższa, we Francji, Niemczech i W ielkiej B rytanii —mniej więcej
trzy razy wyższa. M niejszy dystans dzielił Polskę od Włoch (p ro d u k c ja ^ - capita wyższa
0 40 proc. od polskiej), Hiszpanii i Finlandii (20 proc.). Biedniejsze od Polski były nie
które kraje południa Europy, np. Portugalia.
Opierając się na takich szacunkach, Wojciech Roszkowski w 1995 r. oceniał, że pol
ski dochód społeczny na jednego mieszkańca był w momencie wybuchu drugiej wojny
światowej siedem razy mniejszy od am erykańskiego, sześć razy od brytyjskiego, cztery
razy od francuskiego, a porównywalny z hiszpańskim 1.
Te liczby tylko w części pokazują głębokie zacofanie przedwojennej Polski. Średnia
oczekiwana długość życia statystycznego obyw atela II RP wynosiła w 1932 r. niecałe
50 lat i była o pięć lat niższa niż we Włoszech, o siedem lat niż w Niemczech i pra
wie o 10 lat niż w A ustralii2. O zacofaniu — zwłaszcza wschodnich regionów kraju
—świadczyła także struktura zawodowa. N a przykład w powiecie koszyrskim na Po
lesiu z rolnictwa utrzym ywało się 92 proc. ludności —mniej więcej taki sam odsetek,
jak w azjatyckich czy afrykańskich koloniach mocarstw europejskich (średnia dla całej
Polski wynosiła 60 proc.)3.
Roszkowski zauważa, że „w ciągu czterdziestu lat powojennych Polska dokonała
poważnego postępu w w ielu dziedzinach życia m aterialnego”. W porównaniu jednak
z krajam i przed wojną biedniejszymi rozwijała się znacznie wolniej: „Najbardziej nieko
1 Z. Landau, W Roszkowski, P olityk a gospodarcza II R P i PRL, W arszaw a 1995, s. 2 8 7 -2 8 8 . Szacunki
L udw ika L andaua cytow ane za Roszkowskim .
2 M ały rocznik sta tystycz n y 19 38 r., W arszaw a 1938, s. 54.
J Ibidem , s. 32.
5 22
rzystnie w ygląda porównanie z krajam i, które przed wojną wyprzedzały nas niewiele,
jak Finlandia, Hiszpania i Włochy, lub znajdowały się w tym rankingu nawet za Polską,
jak Grecja i Portugalia. W 1989 r. miały one produkt narodowy brutto na jednego
mieszkańca dwunastokrotnie (Finlandia), ośmiokrotnie (W łochy), pięciokrotnie (H i
szpania), trzykrotnie (Grecja) oraz dwuipółkrotnie (Portugalia) wyższy niż Polska”\
Można oczywiście argumentować, że to porównanie jest niesprawiedliwe, bo w 1989 r.
Polska znajdowała się w stanie głębokiego kryzysu i miała za sobą blisko dekadę m inim al
nego lub zerowego wzrostu gospodarczego. Takie samo porównanie dokonane u schyłku
epoki gierkowskiej zapewne wypadłoby dla realnego socjalizmu korzystniej. Ponadto nie
jest wcale jasne, jak szybki byłby rozwój gospodarczy Polski międzywojennej. Istnieją
przesłanki, by sądzić, że także w latach dwudziestych i trzydziestych rozwijaliśmy się
wolniej od środkowoeuropejskich sąsiadów (wielki kryzys i zmiany granic po 1918 r. nie
są tu dobrym wytłumaczeniem, bo z tym i problemami zm agali się wszyscy)5.
W szystkie te spory nie zm ieniają zasadniczego obrazu: PRL nie zdołała „doścignąć
i prześcignąć” krajów Zachodu. Taka konkluzja nie przeszkadza jednak apologetom
Polski Ludowej twierdzić, że system kom unistyczny unowocześnił nasz kraj: zurbani
zował, zlikwidował analfabetyzm i rozpowszechnił edukację (co prawda —na poziomie
podstawowym i zawodowym), wreszcie — wybudował w ielki przemysł. Nie m a nic
zaskakującego, że dorobek rządów PZPR ocenia najlepiej elita ancien regime', ten w ątek
pojawia się w tak w ielu pam iętnikach i wspomnieniach byłych ludzi władzy, że nie
trzeba ich tutaj wyliczać. Nie dziwi też, że podobne poglądy w yrażają politycy partii
wywodzącej się z PZPR. W ielu Polaków —zwłaszcza starszych i gorzej wykształconych,
ale nie tylko —również wyraża sentym ent do czasów złudnej gierkowskiej prosperity;
ludzie zawsze m ają skłonność do idealizowania czasów swojej młodości6. Co ciekawe,
PRL pozostaje pozytywnym punktem odniesienia dla dwojga am erykańskich badaczy
—politologa D avida Osta i antropolożki Elizabeth Dunn, którzy w latach dziewięćdzie
siątych badali reakcje polskiego społeczeństwa na transformację ustrojową7. Zwłaszcza
dla Dunn ważne jest przeciwstawienie „zimnych”, towarowych relacji międzyludzkich,
wprowadzonych —według niej —w Polsce przez kapitalizm , z „ciepłym” realnym so
cjalizm em, w którym żeby dobrze funkcjonować, trzeba było utrzym ywać rozległą sieć
4 Z. Landau, W Roszkowski, P olityk a go spod a rcz a..., s. 288.
' Porównanie takie przeprowadził na początku la t pięćdziesiątych na zlecenie ON Z szwedzki ekonom i
sta Ingvar Svennilson. Zanalizował rozwój gospodarczy 15 krajów europejskich w okresie m iędzyw ojen
nym . Tylko w jednym - w Polsce - produkcja przem ysłowa w latach 1 9 3 6 -1 9 3 8 nie osiągnęła poziomu
z 1913 r. W ęgry np. przekroczyły poziom z 1913 r. o 4 0 proc. (I. Svennilson, G row th a n d S tagnation in the
European E conomy, G enewa 1954).
6 Por. np. „sondaż trzech” d la „G azety W yborczej” z m aja 2 0 0 4 r.: ponad połowa Polaków za najlepszego
polskiego przywódcę uznała Edwarda G ierka, któ ry w yprzedził m .in. Lecha W ałęsę i popularnego wów
czas A leksandra K w aśniewskiego.
7 D. Ost, Klęska solidarnos'ci, W arszaw a 2 0 0 7 ; E. D unn, P ryw a tyz u ją c Polskę, W arszaw a 20 08.
523
kontaktów społecznych; ustrój ten traktował swoich obywateli w opiekuńczy, patriarchalny sposób.
Te dwie rozbieżne oceny dorobku cywilizacyjnego Polski Ludowej należą do róż
nych poznawczych porządków. Pierwsza —krytyczna —w sparta jest autorytetem nauki
i statystyki. D ruga —bardziej pozytywna —w znacznej części składa się z sentym ental
nych wspomnień.
H istoryk m a jednak prawo postawić pytanie o to, ile jest w nich prawdy. Może
prawdziwe są obie? J a k w ygląda bilans dorobku cywilizacyjnego Polski Ludowej? Ja k i
był kom unistyczny projekt m odernizacyjny kraju? N a jakich założeniach się opierał?
Ja k ą „wizję docelową” polskiego społeczeństwa zakładał? Ja k ie zjaw iska społeczne
uznawał za św iadectw a zacofania i w jaki sposób chciał je ze społecznego życia usunąć?
Wreszcie —czy się udał?
H istoryk - napisał kiedyś Leopold Rankę —w tym przypomina Boga, że tak jak
On ogarnia przeszłość jednym spojrzeniem. Być może warto oderwać się na chwilę
od postrzegania kom unizm u przez pryzm at jego schyłkowej, kryzysowej dekady lat
osiemdziesiątych i postawić pytanie, czy w pierwszych powojennych dekadach można
było uznać, że kom unistyczny projekt budowy socjalistycznej, nowoczesnej Polski miał
szanse realizacji. Czy było zupełnie absurdalne uznanie g o - w najszerszym sensie tego
słowa —za uprawniony?
Nowoczesność: droga na skróty
Trudno przecenić wrażenie, jakie tempo kom unistycznego wzrostu gospodarczego
robiło w latach czterdziestych i pięćdziesiątych nawet na najbardziej nieprzychylnie
usposobionych obserwatorach z Zachodu. W alt W hitm an Rostow, ekonomista i jeden
z czołowych twórców teorii modernizacji, a zarazem doradca prezydenta Stanów Zjed
noczonych Lyndona B. Johnsona, tak pisał o tym w głośnej wówczas książce Wzrost
ekonomiczny: m anifest niekom unistyczny (wydanej w I960 r., u szczytu zimnej wojny):
„Kiedy m yślim y po dziennikarsku o rosyjskim rozwoju ekonomicznym, przychodzą
na m yśl takie obrazy: Obraz narodu w ybijającego się pod kom unistyczną władzą na
długo oczekiwaną pozycję przemysłowej potęgi pierwszego rzędu — symbolizowany
przez rosyjski sukces w wystrzeleniu pierwszych satelitów
Obraz w yjątkowego
jak na współczesne doświadczenie tem pa rozwoju przemysłowego, zgodnego z planem
dzięki systemowi kontroli państwowych, który ogranicza konsumpcję, utrzym uje bez
przykładny poziom inwestycji i unika odchodzenia od pełnego zatrudnienia. Obraz
gospodarki planowej, tak różnej w swoich metodach i instytucjach, że potrzebuje form
analizy różnych od tych stosowanych na Zachodzie”8.
8 W W Rostow, T he S tages o f E conomic G row th: A N on-com m unist M a n ifesto, N ew York 1990, s. 93.
524
W arto zacytować właśnie Rostowa, byl bowiem nie tylko wpływowym uczonym,
ale także zaprzysięgłym antykom unistą, co czyniło go mniej skłonnym do przeceniania
osiągnięć radzieckiego modelu gospodarczego. N awet on nie miał jednak w ątpliw o
ści, że poza bogatym Zachodem komunizm może się wydawać atrakcyjną propozycją
ustrojową. W 1961 r. Rostow wygłosił wykład dla oficerów am erykańskich sił specjal
nych, którzy kończyli kurs przygotowawczy do w alki z partyzantam i. Ostrzegał ich
przed pokusą, jaką dla lokalnych elit może być radziecka droga wzrostu9.
W swojej sławnej wówczas książce Rostow porównywał tempo rozwoju gospodarki
am erykańskiej i radzieckiej. W yliczał, że radziecka rozwija się w podobnym tempie
jak am erykańska —tyle że z opóźnieniem, które według niego wynosiło średnio 35 lat
i wynikało z późniejszego startu na drodze rewolucji przemysłowej. W edług Rostowa
w 1950 r. dystans pomiędzy Stanam i Zjednoczonymi a Rosją w produkcji p er capita
pozostawał zbliżony do tego z 1913 r. Zmniejszał się jednak szybko. N awet Rostow
szacował średni wzrost gospodarczy w ZSRR po 1945 r. —podkreślając, że oficjalne
statystyki uważa za znacznie zawyżone —na 6—7 proc. rocznie, podczas gdy w Stanach
Zjednoczonych wynosił on tylko 3—4 proc.10
W yjątkowość modelu radzieckiego polegała także na tym , że był on zdolny do kon
centrowania ogromnych środków w wybranych dziedzinach gospodarki. N a przykład
ZSRR wydawał 20 proc. swojego produktu krajowego brutto na sektor zbrojeniowy
— w porównaniu z 10 proc. w ydaw anym i przez A m erykę, co pozwalało Kremlowi
rywalizować z W aszyngtonem jak równy z równym. Dzięki tem u —według Rostowa
—to Rosjanom wcześniej udało się wystrzelić w kosmos satelity, co zrobiło ogromne
wrażenie w Stanach Zjednoczonych i rozpowszechniło tam przekonanie, że w w yścigu
technologicznym pozostają za Rosją. Po prostu Rosjanie adm inistracyjnie skierowali
najzdolniejszych inżynierów do pracy w przemyśle kosmicznym. Ceną za tę mobiliza
cję było ograniczenie inwestycji w dobra konsumpcyjne —od mieszkań zaczynając, na
produkcji piwa kończąc (w tych dziedzinach, jak wyliczał Rostow, obóz kom unistyczny
pozostawał coraz bardziej w tyle za Zachodem; skrupulatnie oceniał, że w produkcji
piw a p er capita A m erykę i Rosję dzielił dystans 80 lat).
Zachód —pisał Rostow — może przegrać rywalizację z radzieckim komunizmem
dlatego, że nie m a odpowiedniej propozycji dla krajów Trzeciego Świata, którym model
radziecki obiecuje szybki skok w nowoczesność. Zachód również musi przedstawić im
taką propozycję.
Cóż oznaczał „skok w nowoczesność”? Rozumienie procesu historycznego według
Rostowa (a także innych ówczesnych teoretyków modernizacji, takich jak Lucian Pye,
’ M.E. L atham , M odernization a s Id eology: A m erican S ocia l S cience a n d „N ation B u ild in g" in th e K ennedy Era,
Chapel H ill 20 0 0 , s. 2.
10 W. W. Rostow, T he S tages o f E conomic G row th ..., s. 102.
525
Daniel Lerner, Gabriel Almond czy Jam es Coleman) opierało się na kilku fundamen
talnych opozycjach: tradycja —nowoczesność, statyczne —dynamiczne, wieś —miasto,
rolnictwo —przemysł, dziedziczenie pozycji społecznych —m erytokracja i mobilność,
religijne —świeckie.
Punktem w yjścia procesu modernizacji było statyczne, rolnicze, feudalne, żyjące
przede wszystkim na wsi społeczeństwo, w którym role społeczne dziedziczyło się po ro
dzicach, mobilność była bardzo ograniczona, a porządek ten sankcjonowała powszech
nie w yznawana religia. Punktem docelowym było społeczeństwo żyjące w miastach,
złożone przede wszystkim z pracowników przemysłu i usług, wykształcone, mobilne,
w którym religia i przesąd zostały odrzucone na rzecz nauki, a o awansie społecznym
decydowały posiadane kw alifikacje11. Społeczeństwo nowoczesne kontroluje naturę
i własną przyszłość; społeczeństwo tradycyjne w egetuje w pozahistorycznym, niezmien
nym świecie, w którym rytm życia wyznaczają pory roku i cykle zbiorów (na pozahistoryczność tego bytow ania zżymał się M arks, pisząc o „idiotyzmie życia w iejskiego”,
z którego ludzkość musi się wyrwać, żeby wejść na drogę procesu historycznego).
Teoretycy modernizacji zakładali, że droga do modernizacji jest uniwersalna, linio
w a i taka sam a dla wszystkich społeczeństw —niezależnie od ich tradycyjnego bagażu
kulturowego. W praktyce pozwalało to uporządkować społeczeństwa w hierarchię, za
czynając od „najbardziej rozwiniętych" —to miejsce zajmowały Stany Zjednoczone - aż
po Trzeci Św iat12. U ważali także, że dzięki odpowiedniej polityce państwa —wspiera
jącej wolny rynek i rozwój przedsiębiorstw pryw atnych oraz import technologii —kraj
zacofany może dokonać w krótkim czasie cywilizacyjnego „skoku”, który byłby anti
dotum na urok m arksizm u i kom unizm u w w ydaniu radzieckim.
D ygresja o am erykańskich teoriach modernizacji m a miejsce w tych rozważaniach,
pokazuje bowiem, jak powszechnie w pierwszych powojennych dekadach było zako
rzenione —także u niemarksistów i nie tylko w krajach najbiedniejszych! —przekonanie
o linearnej drodze postępu społecznego oraz o tym , że można w ytyczyć na niej ścieżkę
„na skróty”. Uderzające jest jej strukturalne podobieństwo do wywodzącej się z m y
śli M arksa ewolucjonistycznej teorii rozwoju, zakładającej przejścia pomiędzy w ielki
m i formacjami społeczno-historycznymi —feudalizmem, kapitalizm em , socjalizmem,
stworzonej w Związku Radzieckim , skodyfikowanej przez Lenina i Stalina, a potem
wyeksportowanej do krajów Europy Środkowej13. Ona też zakładała, że możliwa jest
11 Por. M .E. L atham , M odernization a s Id eology..., s. 3 i n.
12 Popularność tego pojęcia jest także w ym ow na, chociaż pierw otnie nie odnosiło się tylko do poziom u
rozwoju krajów do niego zaliczanych, ale także do obecności poza dw ubiegunow ym system em ryw alizacji
superm ocarstw.
; Podobieństwo to zauw aża m .in. A nna Sosnowska. Pisze: „Nie będzie chyba błędem podsum ować jej
założenia — w spólne także d la teorii rozwijanych pod p atronatem ZSRR — w kategoriach ewolucjonizm u, optym izm u rozwojowego i redukcjonizm u technologicznego. [...} R adziecka m odyfikacja klasycz
5 26
„droga na skróty” do nowoczesności i rozumiała ją podobnie —jako uprzemysłowienie,
urbanizację, sekularyzację. Tym procesem miała racjonalnie i planowo kierować par
tia. Maurice Dobb, bardzo wówczas znany ekonomista marksistowski, podsumował to
przedsięwzięcie porównaniem do psa goniącego rowerzystę. Pies zwykle biegnie bez
pośrednio za rowerem, nadkładając drogi, ale gdyby myślał racjonalnie (i planował),
wówczas przewidziałby punkt, do którego rowerzysta dojedzie, i udałby się tam na
skróty14.
Wielki skok: wariant polski
N a charakter ówczesnej polskiej refleksji nad rozwojem i zacofaniem wpłynął szereg
okoliczności szczególnych. W ym ieńm y dwie: nie tylko w ielki kryzys dotknął Polskę
bardziej i trwał dłużej niż w sąsiednich krajach, ale także marksizm , chociaż w niestalinowskim w ydaniu, był głęboko zakorzeniony - w znacznej mierze poprzez prace
Ludwika Krzywickiego —w polskiej debacie o rozwoju i zacofaniu na długo przed woj
ną (i radziecką transfuzją ideologiczną, która po niej nastąpiła).
Dla w ielu polskich intelektualistów dorastających w latach w ielkiego kryzysu był
on doświadczeniem formującym, które utwierdziło ich w przekonaniu, że kapitalizm
zawiódł jako system społeczny. Świadectw jest w iele; zacytujm y jedno —W łodzimierza
Brusa: „Sytuacja mojej własnej rodziny była relatywnie dobra (mój ojciec —pracownik
umysłowy ochotniczej organizacji żydowskiej —zachował pracę w całym okresie m ię
dzywojennym), zestawienie nieczynnych fabryk i marnowanych produktów obok armii
ludzi desperacko poszukujących pracy i walczących o swe przetrwanie rodziło pytania,
których nie można było zlekceważyć”. Szukając wyjaśnień, Brus sięgnął po podręcznik
ekonomii klasycznej. „Nie pam iętam teraz, jaką książkę tak gorliw ie czytałem, lecz
moje rozczarowanie było całkowite. Następnie —pod wpływem kogoś z mych kolegów
— sięgnąłem po literaturę marksistowską. Pierwszym dziełem była Ekonomia p olitycz
na A. Bogdanowa, przekład z rosyjskiego bardzo uprzednio popularnego podręcznika
autorstwa jednego z towarzyszy w alki Lenina, określonego następnie m ianem rewi
zjonisty; po tym były Nauki ekonomiczne K arola M arksa K autsky’ego, M anifest komuni
styczny oraz pewna liczba mniejszych prac samych ojców założycieli (ale bez K apitału).
W szystko to wywarło na mnie wielkie wrażenie, jako przekonujące wyjaśnienie procesu
historycznego, wskazujące obecnie na socjalizm z jego planową gospodarką jako jedyne
nego m aterializm u historycznego uzasadniała możliwość i sensowność socjalizm u w krajach zacofanych.
Je j atrakcyjność sprowadzała się do założenia, że rewolucja i uprzem ysłowienie socjalistyczne m ogą - za
spraw ą wtórności przem ian społecznych wobec technologicznych - przeprowadzić społeczeństwa rolnicze
w prost do nowoczesnego socjalizm u" (A. Sosnowska, Z roz um ieć zacofanie. Spory historyk ów o Europę Wschod
n ią (1 9 4 7 -1 9 9 4 ), W arszaw a 1997, s. 190).
14 W Brus, O gólne problem y fu n k cjon ow a n ia gospodark i socja listycz n ej, W arszaw a 1961, s. 176.
527
realistyczne lekarstwo na ewidentnie nieuleczalne choroby kapitalizm u; to, co —jak
sądziliśmy — wiedzieliśm y w tedy o sowieckich piatiletk ach z sukcesem realizujących
gwałtowną industrializację i likw idujących bezrobocie, wydawało się potwierdzać ten
pogląd, który stopniowo (wedle standardów nastolatka...) zmienił się w coś w rodzaju
W eltanschauung”15.
W arto zaznaczyć, że w ostatnich latach przedwojennych przekonanie o niewydolno
ści gospodarczej wolnego rynku było powszechne także wśród tych ekonomistów, któ
rzy nie określali się jako marksiści. Etatyzm i planowe inwestycje państwowe uważał
za receptę na zacofanie nie tylko Eugeniusz K wiatkowski, ale także młodzi ekonomiści
skupieni przed wojną wokół dw utygodnika „Gospodarka Narodowa”. Był wśród nich
m.in. Czesław Bobrowski, po wojnie szef Centralnego Urzędu Planowania, oraz wielu
jeszcze innych powojennych działaczy gospodarczych'6. Ciągłość — także personalna
—pomiędzy przedwojenną m yślą ekonomiczną a planem trzyletnim odbudowy kraju
1947—1949 jest bardzo wyraźna. Widoczne zerwanie nastąpiło dopiero w 1950 r., wraz
z początkiem planu sześcioletniego, naciskiem na forsowną industrializację w typie
stalinowskim oraz wyelim inowaniem wszystkich pozostałości pryw atnego sektora go
spodarki. Zerwanie to nie było jednak całkowite. Brusowi np. kurs przyjęty po 1950 r.
wydawał się logiczną konsekwencją „poprzedniego etapu”. Sądził wówczas, że „wielki
skok” w ym agał wielkich poświęceń i mobilizacji, które byłyby niemożliwe bez całko
witej kontroli partii nad gospodarką.
Podsumujmy krótko: znaczna część polskich elit uważała kapitalizm za system
skom prom itowany i utrw alający zacofanie —co więcej, miała dobre powody, aby tak
myśleć. Uważała także, że „skok cyw ilizacyjny” jest możliwy tylko przez skoncentro
wany wysiłek inw estycyjny państwa i towarzyszącą mu inżynierię społeczną.
W tym miejscu pojawiał się także postulat likw idacji (albo osłabienia) tradycyjnych
hierarchii społecznych, który był prostą konsekwencją przekonania, że polskie zaco
fanie wynikało w znacznej mierze z nierozwojowej, półfeudalnej struktury społecznej,
blokującej postęp17. Komunistyczny projekt modernizacyjny mieścił się więc w sze
rokim spektrum ówczesnego —wzmocnionego przez w ielki kryzys — nurtu m yślenia
o przezwyciężeniu zacofania krajów peryferyjnych. Był może jego skrajnym wariantem ,
ale z pewnością nie historyczną aberracją bez paraleli w świecie kapitalistycznym .
6 lutego 1946 r. w ybitny historyk gospodarczy W itold Kula wygłosił na U niwersy
tecie Łódzkim wykład habilitacyjny zatytułowany „Przywilej społeczny i postęp gospo
15 W. Brus, Z m ora reform ow a n ia socja listyczn ego system u ekonom icznego, „Teoria Ekonomii. Prace i M ateriały”
1997, nr 4.
16 Cz. Bobrowski, W spomnienia ze stu lecia , Lublin 1985, s. 78 i n.
17 I w tym m iejscu pokrew ieństw o z am erykańskim i teoriam i m odernizacji jest interesujące; w optyce
Rostowa i jego współpracowników zm iana społeczna m iała przyjąć naturalny, a nie w ym uszony przez
państw o charakter, ale tradycyjn e hierarchie i tak m iały zniknąć.
528
darczy” (warto na m arginesie zauważyć, że Kula także szukał korzeni swoich poglądów
w latach w ielkiego kryzysu18). Mówił: „Kraje duszone przez dziesiątki lat problemem
tzw. przeludnienia, tzw. zbędności, jak Chiny czy Polska —stoją przed kategorycznym
im peratyw em wejścia za wszelką cenę na drogę postępu gospodarczego. N a przeszko
dzie stał system klasowych i międzynarodowych przywilejów. A z chwilą gdy przywi
leje społeczne nie przyczyniają się do postępu gospodarczego, a przeciwnie, ham ują go
—wtedy, jak już wiemy, niedługi rokować im można żyw ot”.
K ula wiedział, że Polska podejmuje się zadania w yjątkow ego i bez precedensu. „Nie
znają dzieje takiego kręgu kulturalnego, który by postawił sobie świadomie zadanie ta
kiego podjęcia i wykonania akcji finansowania inwestycyj, która by pozwoliła nadążyć
za przyrostem ludności, która by mogła nawet znacznie prześcignąć przyrost ludności
podnosząc powszechną stopę życiową — a która jednocześnie nie usprawiedliwiałaby
żadnego nowego przywileju społecznego. Świat nam współczesny pierwszy podjął to
zadanie. Przyszłość pokaże, jak zadanie to wykonamy. Ale dla przeciwstawienia się
troskom dnia powszedniego, dla podołania zadaniu, którego nikt sobie jeszcze nigdy
nie postawił —m usim y mieć świadomość tego, że na tym właśnie polega am bitne, he
roiczne piękno naszej epoki”19.
Fascynacja „am bitnym, heroicznym pięknem naszej epoki” nie oznaczała oczywiście
zgody na państwowy terror i byłoby nadużyciem przypuszczać, że musiała prowadzić
na takie manowce. Pytanie o cenę, którą za przyspieszenie „skoku w nowoczesność”
warto zapłacić, pozostało jednak w wykładzie Kuli otwarte.
Przekonanie o konieczności procesu modernizacyjnego nie oznaczało również śle
pej akceptacji modelu radzieckiego. Włodzimierz Brus —żeby jeszcze raz go zacytować
- zdawał sobie sprawę z niedoskonałości odgórnego, państwowego projektu moderni
zacyjnego w radzieckim wydaniu. Poznał go dobrze: w czasie wojny trafił do ZSRR,
skończył tam studia i pracował jako montażysta akordowy w fabryce wyrabiającej części
metalowe do spadochronów, a potem jako kierownik biura planistycznego w fabryce
produkującej specjalne dwupalcowe rękawice dla wojska w Saratowie. O swoich do
świadczeniach pisał tak: „W fabrykach sporo się nauczyłem, nie w sensie pozytywnym,
lecz w negatywnym : jak dalece realia planowania centralnego sprowadzone na poziom
fabryki były odległe od schematów nauczanych na zajęciach: słaba organizacja, szkod
liw a rola wypełnienia planu jako głównego wskaźnika sukcesu, system bodźców, który
zachęcał do marnotrawstwa zamiast do oszczędzania zasobów, sprawy najważniejszej
w warunkach wojny; kontrola jakości była efektywna tylko w przypadku prowadzenia jej
z zewnątrz przez oddelegowanych ze strony wojska. Tak więc mikroekonomia przemysłu
sowieckiego była przerażająca. Jeśli chodzi o makroekonomię, nie było oczywiście możli
18 A. Sosnowska, Z rozum ieć zacofa nie..., s. 112 i n.
19 W K ula, P rz yw ilej społeczny a postęp gospodarczy, „Przegląd Socjologiczny” 1947, t. 9-
529
wości bezpośredniej jej oceny, lecz to, co można było dostrzec na własne oczy, wywierało
pośrednio w ielkie wrażenie, szczególnie jeśli uwzględnić ogromne trudności wysiłku wo
jennego kraju odciętego przez najeźdźców od wielkich i często najważniejszych gospo
darczo obszarów. Akcja uprzemysłowienia stworzyła w Saratowie pewną liczbę nowych
fabryk, wśród nich wielkie zakłady produkujące kombajny zbożowe i łożyska kulkowe,
w ielkie rafinerie ropy naftowej itp. Zostały one szybko przestawione na produkcję woj
skową (fabryka kombajnów rozpoczęła produkcję samolotów myśliwskich) i stworzyły
bazę dla zakładów przemysłowych ewakuowanych z zachodniej części kraju. Możliwości
zmobilizowania zasobów w warunkach konieczności były również oczywiste: jednym
z przykładów - z mego doświadczenia —było przeprowadzenie gazociągu do Saratowa
z nowo odkrytych złóż w na pozór niemożliwych warunkach zimy 1942/1943”20.
Ta ocena wyszła spod pióra Brusa w latach dziewięćdziesiątych, kiedy fiasko pro
jektu kom unistycznego już się dokonało i kiedy już się z nim rozliczył (chociaż nieko
niecznie ze swoim zaangażowaniem), pisząc książkę dokładnie analizującą przyczyny
niewydolności gospodarki centralnie sterowanej21. Jego konkluzja jest jednak jasna:
chociaż projekt miał w ady —wśród których nie najmniejszą była konieczność przejścio
wego (jak wówczas sądził) ograniczenia konsumpcji —to w bezprzykładnie trudnych
w arunkach wojennych zasadniczo się sprawdził.
Polska nie miała oczywiście wyboru modelu ustrojowego. Założenia planu sześ
cioletniego zostały podyktowane. W zorzec radziecki był w okresie stalinowskim nie
do zakwestionowania, chociaż różne jego elem enty (np. kolektywizację) realizowano
w Polsce znacznie mniej brutalnie i z mniejszą determ inacją niż w ZSRR. Polscy inte
lektualiści w yw ierali znikomy wpływ na politykę społeczną i gospodarczą22. Czy mimo
to m ogli jednak uznać, że kom unizm spełnia swoją m odernizacyjną obietnicę? Przynosi
postęp tak szybki i raptowny, że byłby niewyobrażalny w Polsce międzywojennej?
Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie przez pryzm at jednej ze sztandarowych bu
dów stalinizm u —Nowej Huty. Ja k każdy wybór jednostkowego case stu d y, to oczywi
ście wybór w pewnej mierze arbitralny. M a jednak tę przewagę nad innym i budowami
socjalizmu (np. Zambrowem czy Kraśnikiem), że już od końca lat pięćdziesiątych był
często analizowany przez socjologów, a społeczność Nowej H uty została przez nich
dobrze opisana25.
20 W Brus, Z m ora reform ow ania ...
21 W Brus, K. Laski, O d M arksa do rynk u , W arszaw a 1992.
22 Brus we wspom nieniach narzekał, że m arksistow skich ekonom istów nie informowano o żadnych k lu
czowych posunięciach rządu w polityce gospodarczej, takich jak np. w ym ian a pieniędzy, nie m ów iąc już
o konsultow aniu ich z nim i. Partia pozostawiała im niewdzięczne zadanie uzasadniania swojej p olityki
p ost fa ctu m . S ytu acja uległa zm ianie w okresie odw ilży gom ułkow skiej, ale naw et wówczas głos ekspertów
akadem ickich m iał niem al wyłącznie doradczy charakter.
2J Z w iększych prac socjologicznych w arto w ym ienić: M . Siem ieński, Z badań n a d dzia ła lnością k u ltu ra l
n o-ośw ia to w ą w N ow ej H ucie, W rocław - W arszaw a - K raków 19 61; A. Stojak, S tudia n a d załogą H uty
530
Nowa Huta: spełniona obietnica?
W nakręconym w 1957 r. dokum entalnym filmie o Nowej Hucie M iejsce zamieszka
n ia jest scena, która —po niewielkich zmianach —mogłaby trafić do westernu. Dwustu
młodych robotników próbuje się wcisnąć na koncert do klubu robotnika24. To mały
zniszczony baraczek, obliczony —jak mówi z offu narrator — na 70 osób. Szturm ują
drzwi i w ybijają okna, żeby dostać się do środka i posłuchać operowych arii po włosku
w wykonaniu sędziwej śpiewaczki, która nawet nie przypomina socjalistycznej gw iazdy
estrady. Robotnicy nie słuchają: piją wódkę, palą papierosy, przepychają się i śmieją
ze śpiewu, którego nie rozumieją. Nic dziwnego —kom entuje narrator —że baraki,
w których m ieszkają robotnicy, czyli oficjalnie „hotele robotnicze”, miejscowi nazywają
„dzikim M eksykiem ”.
Bardzo możliwe, że cały ten obrazek —jak w większości ówczesnych dokumentów
—został zainscenizowany. Potraktowany jako metafora, mówi jednak wiele o projekcie,
którym była budowa Nowej Huty. Dziesiątkom tysięcy młodych ludzi sprowadzonych
ze wsi do nowego, zaplanowanego od podstaw m iasta obiecano mieszkanie i pracę
oraz życie kulturalne godne w ielkiego, nowoczesnego m iasta. W iele z tych obietnic
pozostało niespełnionych, chociaż miasto i kom binat zbudowano; w tym sensie plan się
powiódł i nie powiódł równocześnie.
Fundam enty domów w Nowej Hucie, m iasta obliczonego docelowo na 100 tys.
mieszkańców, zaczęto budować w 1949 r., w pierwszym roku planu sześcioletnie
go. Usytuowanie kom binatu hutniczego pod Krakowem podyktowane było nie ty l
ko w zględam i gospodarczymi. Chodziło o to, żeby proletariat z Nowej H uty był
przeciwwagą dla inteligencko-mieszczańskiego Krakowa, w którym komuniści czuli
się niepewnie. Partia wprawdzie sfałszowała wybory w 1947 r., ale świetnie wiedziała,
że —mimo agitacji i zastraszania wyborców —w Krakowie i na Podkarpaciu uzyska
ła najgorszy w ynik w kraju. Planiści uważali też, że w ielki przemysł potrzebny jest
w Krakowie ze względów społecznych: miał wchłonąć tysiące młodych ludzi z bardzo
biednych i przeludnionych okolicznych wsi25.
im. L enina, W rocław 19 67; R. Siem ieńska, N owe życie w now ym m ieście, W arszaw a 19 69; P Z akrzewski,
Z jaw isk o w yk olejen ia społecznego m łodzieży na terena ch uprz em ysław ianych (w yn ik i ba d ań w N ow ej H u cie), W ar
szawa 19 69; F. A dam ski, R odzina n ow ego m iasta. K ierunk i p rz em ia n w struk turze społeczno-m oralnej rodz iny
now ohu ck iej, W arszaw a 19 70; J. W ódz, Z ja w isk a p a to lo g ii społecznej a sank cje społeczne i p ra w n e (w yn ik i b adań
em pirycznych w N ow ej H ucie), W arszaw a 19 71; T. G oban-K las, M łodzi robotnicy N ow ej H uty ja k o odbiorcy
i w spółtw órcy k ultury, W roclaw 1971. W sum ie w ciągu pierwszych dw udziestu la t N owej H u ty ukazało się
o niej 10 dużych prac socjologicznych i kilkadziesiąt artykułów oraz kom unikatów z badań.
24 M . W rocławski (reż.), M iejsce zam ieszk ania, W arszaw a 1957 [w :] Polska szkoła dokum entu. C zarna seria ,
W arszaw a 20 08 (w ydaw nictw o na płycie DVD).
25 O tej ostatniej, rzadko dziś w spom inanej m otyw acji planistów, zob. np. J. Sulim ski, D w ad zieścia p ię ć la t
społeczeństwa N ow ej H uty, „Studia Socjologiczne” 1975, nr 2, s. 265—266.
531
Za pola, na których miały stanąć miasto i kom binat, zapłacono chłopom grosze.
W ykup ziemi okazał się brutalnym wywłaszczeniem w majestacie prawa. W połowie
lat sześćdziesiątych socjologowie z Krakowa badali, co rolnicy z włączonej do Nowej
H uty wsi Pleszów zrobili z tym i pieniędzmi. „Za mórg ziemi kupiłem żonie buty, a so
bie cygarniczkę” — skwitował to jeden z wywłaszczonych. Z 5 1 badanych wówczas
rodzin aż siedem nie odebrało w ogóle pieniędzy, bo cały czas składało odwołania i li
czyło na podwyższenie odszkodowań. Pieniądze przez piętnaście lat leżały w sądowym
depozycie26.
M iasto tymczasem rosło jak na drożdżach. Pod koniec 1950 r. spis powszechny
wykazał, że w Nowej Hucie żyło 15 tys. ludzi ze starych wsi, włączonych do miasta,
oraz 3 tys. nowych przybyszy, głównie lokatorów hoteli robotniczych. Pięć lat później
N owa H uta liczyła już 70 tys. mieszkańców. Wśród „nowych” tylko połowa mieszkała
jednak w nowych blokach. Cała arm ia —ponad 20 tys.! —tłoczyła się w hotelach ro
botniczych.
W sumie przez pierwsze dziesięć lat przez Nową H utę przewaliło się 200 tys. przy
byszy. 85 tys. osiadło na stałe. W mieszczańskim Krakowie krążyły opowieści o fur
m ankach, którym i sprowadzali się robotnicy, wyładowanych siennikam i i meblam i
z wiejskich chałup oraz o świniach i kurach hodowanych w wannach. W szystkie miesz
kania w Nowej Hucie m iały wysoki na ówczesne czasy standard: łazienki z ciepłą wodą,
spłukiwane ustępy, centralne ogrzewanie i gaz. Jeszcze w latach siedemdziesiątych
w innych dzielnicach Krakowa, stale niedoinwestowanych, takie wygodny spotykało
się rzadziej niż w Nowej Hucie27.
„Kiedy ukończyliśmy m akietę nowego m iasta, biuro polityczne zażyczyło sobie
ją zobaczyć. Specjalny pociąg w gęstej obstawie m ilicji wiózł m akietę do Warszawy.
Szczerze mówiąc, teraz uważam, że ta próba zdominowania Krakowa, zasiania r o b o t
niczego ferm entu« pod bokiem historycznego m iasta, wystawienie tuż za rogatkam i
jednej z największych w Europie hut — krótko mówiąc: to była niemalże zbrodnia.
Czy jednak mógł o tym myśleć 25-letni architekt, tuż po studiach, gdy dano mu szan
sę współprojektowania całkiem nowego m iasta?” — mówił w wywiadzie udzielonym
w 2002 r. prof. Stanisław Juchnowicz, w latach pięćdziesiątych jeden z najmłodszych
projektantów Nowej Huty.
A rchitekt podkreślał, że pseudorenesansowy wystrój domów w Nowej Hucie —bu
dowanych zgodnie z w ytycznym i socrealizmu, by „socjalistyczną treść” w architekturze
ubierać w „narodowe form y” —krył koncepcję osiedla, która wcale nie była radzieckim
w ynalazkiem : „Spoglądając z góry na plan Nowej Huty, widzimy, że składa się ona
26 J. W ódz, P rzeobrażenia społeczne w si P leszów w łącz onej do N ow ej H uty 1 9 4 9 -1 9 6 9 (studium z socjo logii p r a
w a ), K raków 1971, s. 3 2 -3 3 .
27 J. Sulim ski, D wadzies'cia p i ę ć la t..., s. 279.
532
z oddzielnych »kom órek«. Poszczególne osiedla —Centrum A, Centrum B itd. —to tak
zwane z angielska » neighbourhood units« —»jednostki sąsiedzkie«. W każdej mieszka
około sześciu tysięcy ludzi, każda m a własną szkołę. To rozwiązanie wymyślono w 1920
roku podczas rozbudowy Nowego Jo rk u ”28.
W „racjonalnie zaprojektowanym ” mieście ludzie jednak uparcie odstawali od pla
nu. Jednym z pierwszych głośnych, publicznych sygnałów, że na wielkiej budowie so
cjalizm u nie wszystko idzie jak należy, był Poemat d la dorosłych, napisany przez Adam a
W ażyka, do niedawna „wierzącego” stalinowskiego kom unistę. Poemat opublikowała
latem 1955 r. „Nowa K ultura”, najważniejszy ówczesny tygodnik kulturalny (i oczy
wiście organ PZPR). W ażyk pisał:
Ze wsi, z miasteczek w agonam i jadą
zbudować hutę, wyczarować miasto,
wykopać z ziemi nowe Eldorado,
arm ią pionierską, zbieraną hałastrą
tłoczą się w szopach, barakach, hotelach,
człapią i gwiżdżą w błotnistych ulicach;
w ielka m igracja, skudlona ambicja,
na szyi sznurek —krzyżyk z Częstochowy,
trzy piętra wyzwisk, jasieczek puchowy,
dusza nieufna, spod miedzy wyrw ana,
wpół rozbudzona i wpół obłąkana,
milcząca w słowach, śpiewająca śpiewki,
w ypchnięta nagle z mroków średniowiecza
masa wędrowna, Polska nieczłowiecza
w yjęta z nudy w grudniowe wieczory...
Wśród działaczy partyjnych przetoczyła się fala oburzenia: poeta szkalował propa
gandową świętość. Ale zarówno reportaże, jak i prace socjologów potwierdziły jego
lapidarną diagnozę.
Nowa H uta rzeczywiście była bowiem — jak napisał później jeden z socjologów
—„chłopskim m iastem ”. W 1970 r. aż 70 proc. jej mieszkańców zarabiało na życie pra
cą fizyczną (odwrotnie niż w innych dzielnicach Krakowa). Niewielu miało m aturę, nie
mówiąc już o dyplomach uniwersyteckich. W czasie budowy kom binatu miasto było
pełne młodych samotnych mężczyzn (92 proc. mieszkańców poniżej trzydziestki!),
skoszarowanych w fatalnych warunkach w hotelach robotniczych albo w nieotynko28 L. O lszański, Z n a leź ć sposób na N ow ą Hutę. R ozm owa ze S tanisław em Ju ch n o w icz em , „G azeta W yborcza”,
2 3 - 2 4 III 20 02.
533
wanych i niewykończonych blokach (na takich inwestycjach oszczędzano: nie wybudo
wano np. ogromnego teatru, który w pierwotnych planach Nowej H u ty miał zam ykać
od południa plac C entralny)''.
O
ile jednak na wsi tradycja i sąsiedzi trzym ali młodych ludzi w ryzach, o tyle
przeniesieni do m iasta szybko tracili hamulce. Przestępczość w Nowej Hucie, w tym
przestępczość nieletnich, była wysoka. Jeszcze w 1975 r. socjolog Jerzy Sulim ski pisał,
że przybyli ze wsi rodzice nie potrafili nauczyć dzieci reguł wielkom iejskiego życia
— „wskutek czego wystąpiły liczne trudności w wychowaniu młodego pokolenia”30.
(„Zamiast klasy kasza” —tak ujął to w 1955 r. Ważyk).
N owa H uta przyniosła też władzom bolesne rozczarowanie polityczne. Społe
czeństwo socjalistyczne miało być społeczeństwem bez religii — dlatego w Nowej
H ucie nie przewidziano kościoła. W I9 6 0 r. m ieszkańcy zbudowali krzyż na jednym
z pustych placów. K iedy władze próbowały go usunąć, doszło do zam ieszek. Dla
p artii był to jasny sygnał: na m ieszkańców Nowej H u ty nie można liczyć. Nie w y
szło: na „sztandarowej budowie socjalizm u” nie udało się zbudować socjalistycznego
społeczeństwa.
Czy N owa H u ta była specyficznie polskim w ariantem kom unistycznego przed
sięw zięcia m odernizującego? Tak i nie. Porównanie z budową M agnitogorska opi
saną w znakom itej książce Stephena K otkina jest bardzo w ym ow ne51. Nie m a tu
m iejsca na w yliczanie w szystkich różnic. N ajbardziej nasuw a się ta, że w Nowej
H ucie w arunki życia były lepsze (przez pierwsze lata M agnitogorska budowniczowie
m ieszkali w nam iotach, dopiero potem w ybudowano im baraki; w Nowej Hucie na
początku w barakach, a już po pierwszych latach w blokach). M ożna także odnieść
w rażenie, że w Nowej H ucie relacje m iędzyludzkie były mniej brutalne —włączając
w to nacisk władzy i zaw iadyw anego przez nią aparatu przemocy (w ielu budow
niczych M agnitogorska zginęło w kolejnych falach stalinowskich czystek, a jedną
z głównych rozryw ek budowniczych było oglądanie publicznych procesów pokazo
w ych, które odbyw ały się w budynku cyrku). Stalinizm w polskim w ydaniu nabrał
w ięc lokalnego — łagodniejszego i, jeśli można tak rzec, bardziej cyw ilizowanego
- kolorytu.
Jeżeli potraktow ać N ową H utę jako m etaforę całego kom unistycznego projektu
m odernizacyjnego — przynajm niej w jego pierwszych dekadach — najbardziej ude
rzający jest hybrydow y charakter społeczeństwa, które powstało w jego w yniku: pół
chłopskiego, pół m iejskiego, zawieszonego pomiędzy ludowym przyw iązaniem do
religijności i tradycji a socjalistyczną w iarą w racjonalną organizację społeczną. Z a
29
w
”
”
J. Sulim ski, R ecenzja książki M ak sym ilian a Siem ieńskiego „Z badań n a d d ziałalnością k u ltu ra ln o-ośw ia tow ą
N ow ej H ucie”, „Studia Socjologiczne” 1971, nr 1, s. 251 i n.
J. Sulim ski, D w a dzieścia p ię ć la t..., s. 280.
S. K otkin, M a gn etic M ountain. S talinism as a C iviliz a tion, B erkeley 1995.
534
chodni teoretycy modernizacji, tacy jak Rostow, traktow ali „skok w nowoczesność”
jako krótką fazę przejściową. Z tej perspektyw y kom unizm mógł w ybić się do sko
ku, ale zatrzym ał się gdzieś w nieokreślonej przestrzeni pomiędzy punktem startu
i punktem lądow ania52.
32 K ryzys w iary w kom unistyczny w arian t „skoku w nowoczesność” nakładał się na rozczarowanie innym i
jego w arian tam i - tym i, które próbowano realizować w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych w k ap ita
listycznych krajach peryferyjnych. N akładał się także na rozczarowanie wobec optym istycznej w izji linio
w ego - kierow anego przez państw o - rozwoju społecznego, któ ra przyświecała takim przedsięwzięciom
inżynierii społecznej, jak The G reat Society w Stanach Zjednoczonych. W iara w transform acyjną moc
p ań stw a w sferze społecznej załamała się wówczas nie tylko w krajach „realnego socjalizm u”, ale także
w rozwiniętych dem okracjach Zachodu i w Trzecim Swiecie.
535