Marcin Gabryś
Zakład Kanady
Uniwersytet Jagielloński
Proces nominowania sędziów w Kanadzie
Na podstawie art. 96 Aktu Konstytucyjnego z 1867 roku formalnie to gubernator generalny
(przedstawiciel monarchy) mianuje sędziów do wszystkich sądów, poza tymi stojącymi
najniżej w hierarchii, tzw. sądami prowincji. Dotyczy to również 9 sędziów Sądu Najwyższego.
W praktyce w tym zakresie gubernator generalny, działa wyłącznie jako wykonawca decyzji
podejmowany przez gabinet federalny. A w nim największy wpływ na nominacje ma z
oczywistych względów premier – jest szefem gabinetu i jego zdanie może być przeforsowane
wbrew innym członkom – w konsultacji z ministrem sprawiedliwości. Tradycyjnie parlament
oraz prowincje nie uczestniczyły w procesie nominacji, a minister sprawiedliwości
wysłuchiwał opinii na temat kandydatów przedstawianych przez komisje złożone m.in. z
sędziów i innych prawników z danej prowincji. Taka konstrukcja nominacji powoduje, że
władza federalna odgrywa znaczącą rolę, co z jednej strony spełnia zamierzenia twórców
konstytucji – izoluje proces od wpływu polityków na szczeblu prowincji – ale z drugiej przenosi
upolitycznienie procesu na poziom wyższy i dodatkowo wyposaża premiera w ogromne
uprawnienia w zakresie wyboru kandydatów.
Taka tendencja była wyraźnie widoczna w czasie sprawowania urzędu premiera Kanady przez
Stephena Harpera, reprezentującego Partię Konserwatywną. W czasie niemal dekady rządzenia
(2006-2015) gabinet Harpera mianował 600 z 840 sędziów na podstawie artykułu 96 AK1867,
co samo w sobie nie było niczym dziwnym, gdyż przez poprzednie 13 lat rządziła Partia
Liberalna, która również dokonywała nominacji. Jednak w przypadku Konserwatystów
upolitycznienie nominacji osiągnęło bardzo wysoki poziom, a politycy, chcąc zmienić
dominującą w Kanadzie narrację polityczno-historyczną, w szczególności w zakresie tego czy
ostatecznie to parlament, na mocy zasady supremacji, powinien mieć możliwość kształtowania
prawa w Kanadzie w takim zakresie jak uważa to za słuszne – pomimo ograniczeń prawnych
zawartych w konstytucji, w szczególności w Kanadyjskiej Karcie Praw i Wolności –
decydowali się na działania, których wcześniej unikano. Przykłady, o których doniosła prasa
kanadyjska, zawierały na przykład kontakty sędziów oczekujących awansu z politykami, a
nawet bezpośrednie lobbowanie u członków gabinetu, który mieli wpływ na ostateczną decyzję.
Media ustaliły zaś, że wybierano kandydatów, których przekonania mogły w przyszłości
wspierać linię polityczną promowaną przez Partię Konserwatywną, a co najmniej ograniczyć
szanse na działanie w jej wbrew.
Takim działaniom sprzyjała procedura nominacji sędziów, która w Kanadzie, jak
wspominałem, jest bardzo elastyczna i w większości tajna. Z jej 5 stopni, jedynie pierwszy – i
to tylko do pewnego poziomu – miał charakter otwarty, w tym sensie, że reguły jego działania
– a nie na przykład protokoły z posiedzeń – są jawne. 17 komisji „poszukujących” kandydatów
– pierwszy stopień procesu nominacji sędziów – mają być niezależne i składają się z prawników
mianowanych przez organizacje prawnicze, palestry, władze prowincji i federalnych, a także
sędziów, w tym prezesa najwyższego sądu danej prowincji. W 2006 roku konserwatywny rząd
Harpera usunął z komisji sędziów, dodając przedstawiciela policji, tym samym zapewniając
sobie przewagę nominatów federalnych. Zmienił też system oceny kandydatów, nie pozwalając
na wskazanie, którzy z nich są preferowani przez komisje. Dawało to większą dyskrecjonalność
gabinetowi przy ostatecznej nominacji. Wcześniej jednak swoje rekomendacje na liście
zaznaczali ci ministrowie rządu, którzy opowiadali za polityczne nominacje, tzw. patronage
appointments, na obszarze, z którego zostali wybrani. Następnie oceny dokonywali kolejno,
doradca ministra sprawiedliwości oraz skrajnie upartyjnione Biuro Premiera, składające się z
najbardziej zaufanych i bezpośrednich doradców premiera. Ostateczny wybór zatwierdzał
gabinet. Ponieważ proces jest tajny, opinia publiczna nie ma dostępu do ocen kandydatur, a
nawet informacji o tym, który z sędziów znalazł się na liście przekazywanej przez komisję na
pierwszym poziomie. Mimo to, rząd Harpera korzystał czasami z możliwości nominacji z
pominięciem rekomendacji komisji – stosując tzw. szybką ścieżkę – gdy rekomendacje komisji
nie były zgodne z oczekiwaniami rządu. Ten tryb zupełnie eliminował jakąkolwiek
obiektywność procesu nominacyjnego. Zmiany z 2006 roku spotkały się z krytyczną reakcją
środowisk prawnych, ale premier nie zmienił praktyki nominacyjnej, mówiąc otwarcie, co
wcześniej w Kanadzie się nie zdarzało, że zamierza nominować sędziów, mających określoną
„wizję świata”. Takiemu stanowisku sprzyja brak w Kanadzie zakazu bezpośrednich kontaktów
polityków z sędziami.
Stephen Harper wspierał swoje „reformy” sposobu nominacji sędziów sprzeciwem wobec
dominacji sędziów nad parlamentem. Część środowiska kanadyjskich prawników i
politologów, między innymi, Ian Brodie czy Grant Huscroft, w otwarty sposób uważało
nadmierny „aktywizm sędziów” za naruszenie kanadyjskiego systemu politycznego i
odwoływało się do doktryny, reprezentowanej w USA przez sędziego Antoniniego Scalia, która
ograniczała możliwość interpretacji zapisów konstytucji uwzględniającego zmieniające się
warunki. Orzeczenia kanadyjskiego SN umożliwiły bowiem na przykład legalizację małżeństw
homoseksualnych, odwołując się do rozszerzającej interpretacji oryginalnych zapisów z 1982
roku. Partia Konserwatywna wyrażał silny sprzeciw wobec takiego rozumowania.
Co ciekawe mimo takich możliwości jakie dawał premierowi Harperowi proces nominacyjny,
nie udało się doprowadzić do zasadniczych zmian w kierunkach orzekania sędziów. Ale choć
wśród nominatów znaleźli się sędziowie, którzy samodzielnie lobbowali o swój awans, a
później orzekali w procesach, które były na pierwszych stronach gazet – vide sprawa Omara
Khadra – nie ma dowodów na brak obiektywizmu w orzeczeniach. Wynikało to z braku
odpowiedniej liczby sędziów, którzy wspieraliby wizję Partii Konserwatywnej. Niemniej
jednak pewien określony światopogląd – bardziej konserwatywnych – był preferowany, a
sędziowie o centrowych czy lewicowych poglądach nie mogli liczyć na awanse. Sam fakt, że
dotychczas sędziowie okazali się bardziej odporni na nacisk polityczny, nie oznacza, że kolejny
rząd nie będzie próbował posunąć się jeszcze dalej w stronniczości nominacji, próbując
odwrócić trend – wystarczy tylko, aby pozostawał przy władzy wystarczająco długo. W
szczególności biorąc pod uwagę fakt, że takie nominacje w większości przypadków nie mogą
być ocenione przez opinię publiczną, gdyż przebiegają w ramach tajnej procedury. Tylko
śledztwu dziennikarskiemu można przypisać fakt ujawnienia skrajnie upolitycznionego
procesu nominacji sędziów przez Harpera – w tym osobistych spotkań z politykami. Jedynym
środkiem, który może dawać nadzieję na zachowanie bezstronności przez sędziów są
mechanizmy wbudowane w kanadyjską konstytucję. Omówię je w dalszej części, wcześniej
jednak odniosę się do sprawy nominacji sędziów do Sądu Najwyższego.
Bez wątpienia najbardziej upolityczniony proces nominacji sędziowskich w Kanadize dotyczy
Sądu Najwyższego. Co ciekawe, procedura nominacyjna do SN nie była zazwyczaj
przedmiotem dysksji publicznych, a nominacje były dokonywane po niejawnych konsultacjach
rządu z gronem prawników – w podobnej procedurze jak ma to miejsce w przypadku
pozostałych sędziów. Sytuacja zaczęła się zmieniac w ostatnim dziesięcioleciu i ewoluowała w
kierunku włączenia władzy ustawodawczej – parlamentu – w proces konsultacji kandydatur na
sędziów. Na przykład w 2004 roku kandydatury na sędziów Sądu Najwyższego były omawiane
przez komisję parlamentarną, a minister sprawiedliwości przedstawiał je i wyjaśniał powody
wyboru konkretnych osób. Dwa lata później, po raz pierwszy w historii, przed specjalną
komisją Izby Gmin, która przeprowadziła publiczne przesłuchanie, stanął kandydat na sędziego
SN Marshall Rothstein. Choć ostateczną decyzję podjął premier Stephen Harper, to takie
podejście takie było krytykowane przez część opinii prawnej, jako upolityczniające wybór,
który, nie powinien być oceniany przez parlament. Wygrał jednak pogląd, że był to sposób na
zwiększenie legitymizacji sędziów poprzez zaangażowanuie opozycji oraz zwiększenie
przejrzystości procesu nominacyjnego. Procedura wyglądała więc następująco: specjalny
panel, złożony z prezesa SN oraz posłów z każdego klubu parlamentarnego, wybierał z listy
kandydatów przedstawionych przez premiera i ministra sprawiedliwości, 3 nazwiska, z których
premier ostatecznie dokonywał wyboru jednego kanadydata. Stawał on przed komisją
parlamentarną, która organizowała publiczne przesłuchanie. Lista nazwisk kandydatów i
debaty w specjalnym panelu pozostawały tajne. Choć procedura była bardziej otwarta niż
poprzednia, to jednak w dalszym ciągu lista kandydatów zgłaszana do specjalnego panelu
pozwalała na umieszczenie na niej kandydatów, których wybór byłby bliższy sercu premiera.
W podobny sposób jak sędzia Rothstein zostało nominowanych jednak jeszcze tylko 3 sędziów
SN. Wraz z porażką kandydatury sędziego Marca Nadona w 2013 roku – o której więcej piszę
pod koniec tekstu – otwartość procesu nominacyjnego została zakończona przez premiera
Harpera. W 2014 roku premier nominował sędziów Clémenta Gascona i Suzanne Côté, a rok
później Russella Browna (nota bene zastepującego Marshalla Rothsteina) z pominięciem
wcześniej stosowanej procedury. Opinia publiczna nie miała więc okazji zapoznania się z ich
sylwetkami, jak również poznać ich stanowiska w kontrowersyjnych sprawach, przed
zatwierdzeniem ich kandydatur przez premiera. Wśród powodów odejścia od częściowej
jawności procedury wyboru sędziów SN wymienia się przede wszytskim osobistą niechęć
premiera do sędziów SN, w szczególności jej przewodniczącej Beverley McLachlin, to wśród
argumentacji popierającej powrót do sekretnego trybu wyboru, pojawiała się również chęć
ochrony potencjalnych kandydatów przed przedostawaniem się informacji o tym fakcie do
opinii publicznej. Mogło to zniechęcać część z potencjalnych kanadydatów.
Ostatnie dwa lata, gdy u władzy pozostaje rząd kierowany przez Justina Trudeau, wskazują
jednak, że procedura nominacji najważniejszych sędziów w Kanadzie podąży raczej w kierunku
większej otwartości i jawności. Jest to możliwe dzięki możliwości samodzielnego zgłaszania
kandydatur przez wszystkich prawników zarejestrowanych w Kanadzie, spełniających warunki
ustawy oraz powołanie niezależnej od gabinetu komisji doradczej – składającej się z 4
prawników nominowanych przez stowarzyszenia prawne oraz 3 nominowanych przez gabinet
– która przedstawia krótką listę 3 fo 5 kandydatur. Ostatecznego wyboru dokonuje jednak
premier – i nie wiąże go obowiązek wyboru tylko spośród listy przedstawionej przez komisję.
Brak pralamentarzystów w komisji doradczej stanowi zmianę w stosunku do procedury
używanej przez premiera Harpera. W zamian wprowadzono szerszy proces konsultacji
kandydatów z krótkiej listy, w którym uczestniczą m.in. prezes SN, organy prowincji i
terytoriów, członkowie gabinetu, przedstawiciele opozycji parlamentanej oraz przewodniczący
komisji w Izbie Gmin i Senacie. Wybrany kandydat uczestniczy następnie w publicznym
przesłuchaniu przed komisją parlamentarną. W takim trybie w listopadzie 2016 roku premier
Trudeau dokonał nominacji Malcolma Rowe, analogicznie przebiega proces wyboru następcy
obecnej prezes SN. Przed tygodniem, 14 lipca 2017 roku, uruchomiono możliwość zgłaszania
kandydatur.
Przechodząc do mechanizmów chroniących bezstronność sędziów należy wymienić artykuł 99
AK1867. Na jego mocy sędziowie są zabezpieczeni przed usunięciem z powodów
politycznych. Przyczyną usunięcia może być jedynie naruszenie „godnego zachowania”, co
oznacza na przykład niedołężność, złe prowadzenie się, nienależyte sprawowanie urzędu czy
znalezienie się w sytuacji, której nie da się pogodzić z należytym sprawowaniem urzędu.
Procedura wymaga wniosku ministra sprawiedliwości lub prokuratora generalnego i
rekomendacji Rady Sądownictwa po przeprowadzonym dochodzeniu. Oceny takiego
naruszenia dokonują obie izby parlamentu federalnego. Należy podkreślić, że nigdy w historii
Kanady nie było przypadku usunięcia z SN lub sądu federalnego, choć procedura została
uruchomiona 5 razy.
Artykuł 99 to jeden z zapisów gwarantujących oddzielenie władzy sądowniczej od pozostałych
dwóch gałęzi władzy i filar ustroju Kanady, nawiązującego do zasad konstytucji
Zjednoczonego Królestwa. Separacja ta była wielokrotnie potwierdzana przez SN – który pełni
w Kanadzie również rolę sądu konstytucyjnego ostatniej instancji – i uzdalniana koniecznością
służenia przez sądy ochronie prawa, w tym praw obywatela. Aby tak działać muszą być
niezależne od innych gałęzi władzy, w szczególności od kontroli przez władzę wykonawczą.
Zasada taka obejmuje, na podstawie artykułu 100 AK1867, również wysokość i stabilność
wynagrodzenia sędziów. Ale także zakaz kontaktu członków gabinetu z sędziami w zakresie
spraw, którymi się zajmują sędziowie. Nie uregulowane pozostają jednakże, o czym
wspominałem wcześniej, kwestie spotkań i rozmów sędziów z władzą wykonawczą dotyczące
innych tematów. Ta kwestia była elementem kryzysu konstytucyjnego wywołanego nominacją
sędziego Marca Nandona do Sądu Najwyższego w 2013 roku i późniejsza decyzja SN o jej
nieważności.
Sprawę tę warto przeanalizować głębiej, gdyż jest emblematyczna dla podejścia Partii
Konserwatywnej do sądownictwa w ogólności. Stephen Harper próbował w 2013 roku
nominować do SN sędziego Marca Nadona na miejsce zarezerwowane dla prowincji Quebec.
Zgodnie z artykułem 41(d) Aktu Konstytucyjnego z 1982 roku – drugiej części konstytucji
pisanej Kanady – zmiany dotyczące składu SN wymagają specjalnego trybu, w którym
jednomyślność muszą wyrazić obie izby parlamentu federalnego oraz legislatury wszystkich
prowincji. Jednocześnie zgodnie z artykułem 5 i 6 Ustawy o Sądzie Najwyższym sędziowie
nominowani na 3 miejsca zarezerwowane w Sądzie Najwyższym dla Quebecu muszą być albo
obecnym członkiem palestry w prowincji Quebec albo sędzią Sądu Wyższego lub Sądu
Apelacyjnego Quebecu. W momencie nominacji sędzia Marc Nadon nie był członkiem żadnego
z tych ciał, pełniąc funkcję sędziego Federalnego Sądu Apelacyjnego. Ustawa nie wspominała,
czy sędziowie tego sądu spełniają wymogi Ustawy o Sądzie Najwyższym dotyczące miejsc dla
prowincji Quebec, a w historii nigdy nie próbowano dokonać analogicznej nominacji.
W sporze politycznym, który jak na standardy kanadyjskiej debaty politycznej, był bardzo
intensywny, padały zarzuty o ingerencję prezesa SN w proces nominacji – Beverly McLachlin
zarzucano, że informowała o potencjalnym problemie prawnym ministra sprawiedliwości – a z
drugiej strony o jawne pogwałcenie konstytucji przez premiera. Sugerowano bowiem
możliwość dokonania nowelizacji Ustawy o Sądzie Najwyższym, w takim zakresie, aby sędzia
Nadon spełniał nowe wymogi. Opinie prawne były podzielone, a sprawa legalności nominacji
trafiła do sądu. Jednocześnie przed wiele miesięcy sędzia Nadon, mimo złożenia przysięgi, nie
mógł orzekać.
Spór, po skierowaniu pytania prawnego przez władzę federalną, została ostatecznie
rozstrzygnięta przez Sąd Najwyższy w sprawie Reference re Supreme Court Act z 2014 r. Sąd
stwierdził w nim, że kandydat na członka SN z prowincji Quebec musi być albo sędzią Sądu
Wyższego lub Sądu Apelacyjnego Quebecu albo adwokatem członkiem palestry tej prowincji.
Sąd Najwyższy uznał również, że Sąd Najwyższy jest chroniony konstytucyjnie na mocy Aktu
Konstytucyjnego z 1982 r., nawet mimo braku obecności ustawy o Sądzie Najwyższym w
Załączniku do Aktu Konstytucyjnego z 1982 r. Ustawa o Sądzie Najwyższym, na podstawie
zapisu art. 41(d), podlega specjalnej ochronie w zakresie jej nowelizacji. Parlament federalny
nie może więc zmieniać jej zapisów samodzielnie. Mimo iż artykuł 101 AK1867 dawał
parlamentowi uprawnienia do „powołania, utrzymania i organizacji Naczelnego Sądu
Apelacyjnego Kanady i tworzenia innych sądów dla lepszego przestrzegania prawa Kanady”
to uprawnienia do zmian w SN w formie ustawy dotyczy tylko tych części, które nie zmieniają
konstytucyjnie chronionych elementów budowy Sądu Najwyższego. W rezultacie art. 101
wymaga „aby parlament federalny utrzymywał i chronił podstawowe elementy, które
pozawalają Sądowi Najwyższemu pełnić obecną rolę”.
Powyższa sprawa ma szczególne znaczenie, z uwagi na konflikt premiera Harpera z Sądem
Najwyższym. Jego rząd przegrał w kilku ważnych sprawach przed Sądem Najwyższym, który
uznał za niekonstytucyjne ustawy m.in. legalizujące prostytucję, wspomagane samobójstwo,
zaostrzające kary za przestępstwa czy możliwość reformy Senatu wyłącznie przez władzę
federalną. Wyrokom tym towarzyszyła stała krytyka nadmiernej aktywności sędziów, która,
zdaniem rządu, naruszała uprawnienia parlamentu. Również w procesie wyboru sędziego
Nadona, jak ustalili dziennikarze, rząd dążył do wyboru sędziego, który w największym stopniu
byłby bliski swoimi poglądami konserwatywnemu rządowi. Gabinet próbował przepchnąć
kandydaturę Nadona, wiedząc, że może doprowadzić do sporu prawnego. Następnie broniąc
swojego stanowiska w tym sporze, próbował używać argumentów politycznych, oskarżając
prezesa SN o ingerowanie w prawo władzy ustawodawczej do stanowienia prawa. Ostatecznie
jednak, rząd zdecydował się na przesłanie sprawy do tegoż Sądu Najwyższego i
podporządkował się rozstrzygnięciu. Pokazuje to z jednej strony granice, których w Kanadzie,
nawet w czasie ostrego sporu politycznego władza wykonawcza nie zdecydowała się
przekroczyć. Z drugiej strony widać również naocznie, jak ważne jest posiadanie niezależnego
ciała, które potrafi obiektywnie ocenić spór.
Jakkolwiek możemy oceniać sposób wyboru sędziów w Kanadzie, w szczególności do Sądu
Najwyższego, warto pamiętać o tym, że w większości zachowali oni wysoki poziom
niezależności od władzy wykonawczej. Spośród sędziów SN mianowanych przez premiera
Harpera – w ciągu swoich prawie dziesięciu lat rządów nominował 7 z 9 sędziów SN – jedynie
jeden z nich i to jeden raz głosował zgodnie z linią rządu. Ostatecznie w sporze premier-SN,
mimo regularnych porażek rządu, nie doszło do złamania podstawowych zasad konstytucji –
nikt nawet nie pomyślał o próbach „wygaszenia” kadencji sędziów SN, bądź o zmianie jego
organizacji wewnętrznej. Premier Harper, nie unikał jednak bezpośredniego atakowania Sądu
Najwyższego, w tym jej prezesa. Mimo wielokrotnego uznawania się za przedstawiciela
„suwerena”, nie poważył się jednak na naruszenie zasady państwa prawa – podstawy systemu
politycznego Kanady. W Kanadzie panuje bowiem przekonanie, że są regulacje uznane na
mocy umowy społecznej w czasie uchwalania konstytucji, co w Kanadzie nastąpiło w 1867
roku oraz w 1982, których nie można przekraczać. Być może regulacje wprowadzone przez
premiera Trudeau pozwolą na większe odpolitycznienie procesu nominacji sędziów do Sądu
Najwyższego, niemniej zagrożenia związane z politycznymi nominacjami sędziów w sądach
znajdujących się w hierarchii niżej, prawdopodobnie nie znikną. Warto o tym pamiętać, w
momencie, gdy przeżywamy najważniejszy kryzys demokracji w Polsce po 1989 roku, a w
szczególności, gdyby przykład Kanady miał zostać użyty do legitymizowania zmian w polskim
systemie sądowniczym.