Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MAKIJAŻ. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą MAKIJAŻ. Pokaż wszystkie posty
ULUBIONE KOSMETYKI I PĘDZLE DO BRWI ORAZ PODPOWIEDŹ GDZIE ZROBIĆ BRWI W KRAKOWIE

1.3.17

ULUBIONE KOSMETYKI I PĘDZLE DO BRWI ORAZ PODPOWIEDŹ GDZIE ZROBIĆ BRWI W KRAKOWIE

Fokus na brwi trwa w najlepsze już od kilku dobrych sezonów i wszystko wskazuje na to, że do końca 2017 roku będzie jeszcze mocniej, jeszcze gęściej i jeszcze bardziej... naturalnie. Jeśli lubicie być na bieżąco z aktualnymi trendami polecam zerknąć na trwające obecnie New York Fashion Weeks (fashionweekonline.com), zwłaszcza pod kątem makijaży, w których króluje właśnie naturalność.

Mając na uwadze powyższe, oraz to że mój post o brwiach sprzed ponad 2 lat do dzisiaj cieszy się ogromnym zainteresowaniem (Brow Bar Benefit w Sephora), stwierdziłam że najwyższa pora na aktualizację oraz dodanie kilku słów o tym jakich produktów do brwi używam i gdzie najlepiej w Krakowie się udać, żeby wyjść z brwiami idealnymi, zgodnymi z najnowszymi trendami.


VICHY - TEINT IDÉAL - ROZŚWIETLAJĄCY PODKŁAD W KREMIE

1.12.16

VICHY - TEINT IDÉAL - ROZŚWIETLAJĄCY PODKŁAD W KREMIE

Jako posiadaczka skóry suchej i naczynkowej, a co za tym idzie często zaczerwienionej, zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, ciągle poszukuję swojego świętego Graala w postaci podkładu idealnego. Idealnego, czyli takiego, który ładnie stopi się ze skórą, nie tworząc efektu maski, da mi możliwość budowania krycia (w razie potrzeby), a przy tym będzie wyglądać maksymalnie naturalnie. Ważnym aspektem jest dla mnie również, żeby nie przesuszał mi skóry oraz żeby zawierał filtr przeciwsłoneczny. Tym razem postawiłam na rozświetlający podkład w kremie Vichy Teint Idéal. Czy słusznie?


MAC - LIPSTICK/SZMINKA PLEASE ME (MATTE)

19.1.15

MAC - LIPSTICK/SZMINKA PLEASE ME (MATTE)


Aktualnie w swojej szminkowej kolekcji, która liczy około trzydzieści egzemplarzy, pomadek firmy MAC mam jedynie cztery sztuki. Ta niewielka ilość wynika z tego, że ze szminkami tej marki zaprzyjaźniłam się dopiero około rok temu. I od tego momentu sukcesywnie swoją kolekcję będę powiększać. Dlaczego? Dlatego, że już zdążyłam zauważyć, iż są to jedne z najlepszych pomadek dostępnych na polskim rynku.
LIRENE - MAGIC MAKE-UP - NAWILŻAJĄCY KREM ZMIENIAJĄCY SIĘ W ROZŚWIETLAJĄCY FLUID

16.7.14

LIRENE - MAGIC MAKE-UP - NAWILŻAJĄCY KREM ZMIENIAJĄCY SIĘ W ROZŚWIETLAJĄCY FLUID

Kilka (może kilkanaście... nie wiem, straciłam rachubę) postów temu pokazywałam Wam na blogu wiosenne nowości marki Lirene. Największym zainteresowaniem cieszył się KREM zmieniający się we FLUID Magic make-up, więc od razu zabrałam się za jego testowanie. Testy trwały około miesiąc, a moje nastawienie do kosmetyku zmieniało się sinusoidalno-diametralnie, od totalnego zachwytu po kompletne zniechęcenie. Jeśli jesteście ciekawi mojej recenzji, serdecznie zapraszam do czytania.


KONTUROWANIE TWARZY W PIGUŁCE

25.2.14

KONTUROWANIE TWARZY W PIGUŁCE

Przeglądając sobie serwis Pinterest (dziewczyny, gorąco polecam!) natknęłam się na zdjęcie blogerki Meggy Grace, na którym prześlicznie ukazała kwintesencję konturowania twarzy. Oczywiście zdjęcie jest maksymalnie podrasowane w Photoshopie, jednak w niczym to mu nie umniejsza. Zresztą zobaczcie sami.

H = highlighting, czyli rozświetlacz | C = contouring, czyli bronzer | B = blush, czyli róż

A Wy konturujecie twarz? Jakich kosmetyków do tego używacie? Ja aktualnie stosuję konfigurację: M·A·C Mineralize Skinfinish w odcieniu Soft & Gentle | M·A·C Powder Blush w odcieniu Harmony | NARS Blush w odcieniu Orgasm.
MAX FACTOR - CIENIE WILD SHADOW POTS

26.8.13

MAX FACTOR - CIENIE WILD SHADOW POTS

Wild Collection marki Max Factor to nie tylko tusz Wild Mega Volume, ale również kredki do oczu Wild Shadow Pencil oraz, co będzie tematem dzisiejszej notki, cienie Wild Shadow Pots. Cienie w ilości sztuk 12 otrzymałam do przetestowania już na początku lipca (klik) i od tego czasu intensywnie testowałam.


OBIETNICE PRODUCENTA:
Cienie stworzone by nadać twoim powiekom niepowtarzalny wygląd!
Max Factor Wild Shadow Pot to cienie w energetycznych barwach tworzące paletę, która idealnie współgra z trendem lata 2013 - Hyper Tropicality.
Nałóż jeden cień na całą powiekę i szybko osiągnij mocny efekt, lub zmieszaj dwa albo więcej odcieni aby wyróżnić się jeszcze bardziej. Możesz też nakładać cienie lekko zwilżonym pędzelkiem a efekt będzie intensywny i trwały.


MOJA OPINIA:
Opakowania cieni wyglądem przypominają mi kamyczki, w sumie nawet nie wiem skąd skojarzenie. Co do samej praktyczności to jeśli mamy dwa, góra trzy sztuki to ok, ale przy większej ilości od razu chciało by się depotować je do paletki (o tym jak to zrobić możecie przeczytać tu). Nie zrobiłam tego jeszcze wyłącznie z uwagi na to, że oryginalne opakowania były mi konieczne do tej recenzji, ale na dniach pewnie je do czegoś przerzucę.

Cienie mają dwa rodzaje wykończenia - błyszczące z drobinkami oraz satynowe. W zależności od odcienia pigmentacja w jednych wypada lepiej, w innych nieco słabiej. Zauważyłam, że zdecydowanie lepszy efekt daje nakładanie ich na mokro, ponieważ kolory są wtedy zdecydowanie bardziej intensywne, a same cienie mniej się osypują.


Spośród wszystkich odcieni, które posiadam, siedem zaliczyłabym jako te nadające się do makijażu nude, natomiast pięć jako te intensywne, wakacyjne lub typowo wieczorowe. Oczywiście jest to dość luźna interpretacja i absolutnie niczego tutaj nie narzucam.

Jedynym minusem cieni jaki zauważyłam to dość mocne osypywanie się, zwłaszcza odcieni z mocnymi drobinkami, czyli 05 fervent ivory, 10 ferocious black, 20 golden amazon oraz 65 defiant white. Pozostałe cienie sprawują się bardzo dobrze.


PODSUMOWANIE:
Cienie sprawdziły się u mnie całkiem przyzwoicie, niewiele mam im do zarzucenia poza tendencją do osypywania się, którą niwelowałam nakładaniem cieni zwilżonym pędzlem. Niektóre odcienie, jak na przykład 45 sapphire rage, czy 50 untamed green są bardzo oryginalne i ślicznie prezentują się na oku, warto w nie zainwestować. Natomiast delikatne cienie nude jak 101 pale pebble, czy 116 wicked white ma w swojej ofercie większość marek.
MAX FACTOR - TUSZ WILD MEGA VOLUME

24.8.13

MAX FACTOR - TUSZ WILD MEGA VOLUME

Te z was, które czytają mnie regularnie na pewno wiedzą, że tuszem, który zawsze można znaleźć w mojej kosmetyczce jest Max Factor 2000 calorie. Mimo, że zdarzają mi się małe skoki w bok, zawsze pokornie do niego wracam. Kiedy więc nadarzyła mi się okazja wypróbowania najnowszego dziecka tejże marki, zgodziłam się bez wahania. Mowa bowiem o tuszu Wild Mega Volume, który na Polski rynek kosmetyczny wszedł z ogromnym bumem. Charakteryzuje go przede wszystkim rzucające się w oczy limonkowe opakowanie oraz niebanalna szczoteczka.


OBIETNICE PRODUCENTA:
Wznieś się na wyżyny i zbuduj niesamowitą objętość dzięki nowej maskarze Max Factor - została specjalnie stworzona do tego by przenieść twoje rzęsy na następny poziom. Ta innowacyjna maskara natychmiast przyciemnia i podkreśla wygląd każdej rzęsy dzięki nieustraszonej szczoteczce Amplifier. Formuła zawiera miękkie włókna, które idealnie przywierają do szczoteczki w kształcie klepsydry. W jej zwężeniu krótkie włókna zbierają większą ilość maskary i sprawiają, że produkt idealnie rozprowadza się u podstawy rzęs dając bazę do budowania większej objętości. Okrągła główka szczoteczki z dłuższymi włoskami pozwala wydłużyć rzęsy i idealnie wyciągnąć ku górze ich końcówki. Wynik to 3 razy więcej objętości i wyrazisty look, zarówno w dzień jak i w nocy.


MOJA OPINIA:
Design opakowania zdecydowanie odbiega od serwowanych nam do tej pory poważnych czerni i granatów, jakże kojarzonych z marką Max Factor. Cieszy za to oko jaskrawymi radosnymi barwami, pasującymi bardziej dla nastolatek i młodych kobiet, a nie dorosłych bizneswoman. Czyżby marka chciała poszerzyć grupę odbiorców? Osobiście do mnie opakowanie średnio przemawia, zdecydowanie wolę opakowanie tuszu Masterpiece Max, ale jedno jest pewne - nie przejdziemy koło niego obojętnie.

Szczoteczka prezentuje się dość oryginalnie, troszkę przypomina mi Givenchy Noir Couture, ale to raczej luźne skojarzenie, bowiem w praktyce nie mają ze sobą za wiele wspólnego. Z początku, kiedy kosmetyk jest świeży szczoteczka może nabierać trochę za dużo tuszu, jednak już po około dwóch tygodniach wszystko się normuje, a my nie musimy się już obawiać posklejania rzęs. Oprócz tego nie mam tej szczocie nic więcej do zarzucenia, przeciwnie, sprawdza się pod każdym kątem. Po pierwsze bardzo łatwo się nią operuje, nie ma problemu z dotarciem do nawet najmniejszych rzęs. Po drugie trzymając tusz pionowo z łatwością możemy pomalować dolne rzęsy. Po trzecie wystarczy już jedno pociągnięcie, żeby pokryć wszystkie rzęsy.


Wild Mega Volume wytrzymuje na rzęsach cały dzień, nie osypuje się, nie tworzy efektu pandzich oczu, nawet podczas całodziennego maratonu przed komputerem. A jak wiecie dla mnie to bardzo ważny czynnik. Nadaje się też na upały kiedy to cały nasz makijaż chce spłynąć nam z twarzy. Sprawdził się u mnie nawet przy tegorocznym 36-stopniowym upale.

No i teraz kilka słów o tym co interesuje nas najbardziej, czyli o efekcie. Moim zdaniem Wild Mega Volume bardzo przypomina pod tym względem 2000 calorie, czyli jedno pociągnięcie daje efekt dość naturalny, natomiast kolejnymi warstwami możemy zbudować nawet teatralny look. Na powyższym zdjęciu położone są dwie cienkie warstwy tuszu.

PODSUMOWANIE:
Wild Mega Volume podbił moje serducho, podobnie jak kiedyś mój ulubiony 2000 calorie tego samego producenta. Mam też wrażenie, że jest odrobinę od niego trwalszy. Cenowo również wypada korzystnie, ponieważ za 11 ml zapłacimy około 35 zł (bez promocji). Czego chcieć więcej? Zdecydowanie polecam, ja na pewno sięgnę po niego jeszcze nie raz.

Producent: Max Factor
Pełna nazwa: Wild Mega Volume Mascara
Pojemność: 11 ml
Cena: 35 zł
Ocena: 9/10
TROSZKĘ O PĘDZLACH, PO KTÓRE NAJCHĘTNIEJ SIĘGAŁAM W 2012 ROKU

24.1.13

TROSZKĘ O PĘDZLACH, PO KTÓRE NAJCHĘTNIEJ SIĘGAŁAM W 2012 ROKU

Dzisiaj mam dla Was notkę, w której chciałam pokazać Wam pięć pędzli, po które sięgałam najczęściej w roku 2012. Jest to swego rodzaju początek podsumowań najlepszych kosmetyków i akcesoriów minionego roku, ponieważ wiem, że takie notki czytać lubicie. Mam nadzieję, że cykl przypadnie Wam do gustu.

Zanim przejdę do wymieniania poszczególnych pędzelków, chcę nadmienić co w codziennym makijażu jest dla mnie najważniejsze, ponieważ łatwiej będzie Wam zrozumieć dlaczego są to akurat te pędzelki, a nie inne. Makijaż podstawowy to dla mnie ukrycie niedoskonałości, wykonturowanie twarzy oraz podkreślenie brwi i oka, czyli podkład + bronzer + cienie. Eyeliner, róż i szminkę stosuję jedynie od święta.


Rok 2012 był rokiem, w którym wypróbowałam mnóstwo pędzli do makijażu - nowości Hakuro, nowości Real Techniques, pędzle Annabelle Minerals, czy moje pierwsze pędzelki MAC. Do pędzli Real Techniques zapałałam wręcz miłością, ponieważ są to świetne produkty za naprawdę niewielkie pieniądze (moją kolekcję chwaliłam się tu). Zdecydowanym beniaminkiem tego zbioru jest pędzel expert face brush, którego używam do aplikacji podkładu płynnego. Ma bardzo miękkie włosie, ale nie na tyle żeby nieestetycznie smużyć, świetnie leży w dłoni, a do tego jest łatwy w utrzymaniu - piorąc go wieczorem, rano jest już suchutki. Warto nadmienić, że mam go już prawie rok, piorę trzy razy w tygodniu i nadal wygląda jak nówka.

Drugim pędzlem do twarzy, po którego sięgam bardzo często jest angled blush brush marki Sephora. Stosuję go głównie do aplikacji bronzera, ale czasem także i różu. Wykonany jest z włosia naturalnego, jest mięciutki i puchaty, ale lubi nabrać za dużo kosmetyku. Trzeba więc pamiętać o strzepnięciu tego nadmiaru. Poza tym pędzelek świetny.


Kolejny pędzelek to również wytwór marki Real Techniques, a mianowicie brow brush, którego używam wyłącznie do aplikowania cienia na brwi. Do tej czynności ma idealną wielkość i świetne sprężynujące włosie. Nadanie odpowiedniego kształtu brwiom zajmuje mi dosłownie kilka sekund.

Pędzla MAC 217 nie muszę przedstawiać chyba nikomu. Jest to najlepszy pędzel jaki kiedykolwiek został wyprodukowany, a raczej wypuszczony na rynek. Jest miażdżąco uniwersalny - można nim cień nałożyć, rozblendować, nałożyć korektor pod oczy, a nawet w ekstremalnych warunkach szminkę. Ten pędzel to absolutny must have każdej malującej się kobiety.

Ostatnim pędzlem jest Maestro 320, który służy nam do nakładania cienia na powieki. Rozmiar należy dobrać do wielkości własnej powieki, ja zdecydowałam się na pędzel w rozmiarze 8. Jestem z niego bardzo zadowolona, spełnia swoją rolę jak powinien. Minusem jest tylko długość rączki, przez którą czasem zahaczam o lusterko. Ale wybaczam mu.

I to by było na tyle. Oczywiście wszystkie przedstawione tu pędzelki polecam Wam z czystym sumieniem.
A może Wy macie jakiś pędzelkowych ulubieńców? Koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach!
NOWY JESIENNY ZESTAW CIENI INGLOT

8.11.12

NOWY JESIENNY ZESTAW CIENI INGLOT

Ostatnimi czasy uskuteczniam przemyślane kupowanie, zwłaszcza jeśli chodzi o kosmetyki. Staram się przechodzić obojętnie obok wszelkiego rodzaju drogerii, a jeśli już do nich wstępuję to z półek brać jedynie rzeczy, które są mi faktycznie potrzebne. W innym wypadku moja łazienka wkrótce eksploduje.
Czekając ostatnio na koleżankę w galerii handlowej zajrzałam do salonu Inglot i nie dałam rady... Od razu wpadły mi w oko cztery pięknie komponujące się ze sobą kolory cieni, które w dodatku idealnie sprawdzą się do jesiennych makijaży.


Kolory które wybrałam to 605, 606, 607 i 446, wszystkie o wykończeniu perłowym. Cienie jak na Inglota przystało są oczywiście bardzo mocno napigmentowane i bardzo dobrze się ze sobą łączą. Postaram się zmalować nimi niebawem jakiś makijaż.


Koszt takiej paletki to 61,00 zł. Pojedyncze cienie w kwadratach kosztują 12,00 zł, natomiast sama paletka 13,00 zł. Myślę, że paletka znajdzie się w moim ulubieńcach jesieni 2012 :)

TAG: ILE WARTA JEST TWOJA TWARZ?

18.10.12

TAG: ILE WARTA JEST TWOJA TWARZ?

Jak zapewne większość z Was, ja również nie zastanawiałam się nigdy nad tym za jaką kwotę kosmetyki nakładam codziennie rano na twarz. I w zasadzie do dziś bym o tym nie myślała, gdyby nie Wasza prośba, żebym odpowiedziała na tag "Ile warta jest twoja twarz".

To co zaprezentuję to kosmetyki, których używam ostatnio najczęściej do wykonania makijażu dziennego. Makijaż wieczorowy wykonuję zupełnie innym zestawem (jeśli chcecie tag z kosmetyków wieczorowych - dajcie znać w komentarzach).

Dla ułatwienia sobie zadania i Wam przyswojenia informacji, wzięłam pod uwagę ceny detaliczne kosmetyków, a nie ich faktyczną wartość, uwzględniającą na przykład zużycie, czy fakt, że zostały zakupione na promocji. 


KOSMETYKI:
1. Ziemia Egipska marki Bikor - 140,00 zł
2. puder sypki Joko Cosmetics (odcień J21) - 27,00 zł
3. balsam do ust EOS - 15,00 zł
4. tusz do rzęs Givenchy Noir Couture - 140,00 zł <-- niedługo pojawi się recenzja!
5. paletka do brwi The Body Shop (odcień 03) - 39,00 zł
6. podkład rozświetlający Yves Rocher Pure Light (odcień beige 200) - 56,00 zł <-- koniecznie muszę Wam o nim napisać, bo jest świetny!
7. korektor Liquid Time Balm (odcień fair) - 51,00 zł
8. kredka do oczu Blue Lagoon marki Oriflame (odcień brązowy) - 23,00 zł
9. paletka cieni L'Oreal Color Appeal Trio Pro (odcień 317) - 40,00 zł <-- stare, ale jare!
10. szminka L'Oreal Glam Shine (odcień 100) - 30,00 zł
11. rozświetlacz Essence Moonlight Collection - 10,00 zł
__________________
RAZEM: 571,00 zł


Na swoje usprawiedliwienie mam tylko to, że nie wszystkie kosmetyki kupiłam, niektóre zostały mi sprezentowane, inne otrzymałam do przetestowania.

Jeżeli robiłyście taki tag koniecznie wklejcie w komentarzu linka, ponieważ jestem bardzo ciekawa Waszych zestawów i ich wartości ;)
Copyright © vexgirl