Macie dzisiaj chwilę na scrapowanie? Jeżeli tak zajrzyjcie na blog scrapki.pl, na którym trwa tydzień pełen radosnych inspiracji --->klik. Dziś do północy jest jeszcze czas na zgłaszanie prac. Moja interpretacja tematu wygląda tak:
Moim pierwszym skojarzeniem z tematem RADOŚĆ była piosenka "Radość o poranku". Lubię ją od zawsze, a jeszcze bardziej polubiłam kiedy poznałam okoliczności powstania jej tekstu. Polskie piosenki z poprzedniej epoki lubię i już. Mam czasami taki nastrój, że budzę się z "Radością o poranku", a zasypiam z "Walcem Embarras". Cały dzień wtedy radośnie śpiewam i tańczę. Czasem uda mi się porwać w wir obrotów małżonka, który już specjalnie się nie dziwi moim pomysłom, tylko dzielnie asekuruje mnie, kiedy robię okazałe figury taneczne.
Komu chodzi nózia w rytm starych przebojów?
u.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzyka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą muzyka. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 22 kwietnia 2014
sobota, 22 lutego 2014
Vinylove.
Na scrapkowym blogu trwa tydzień muzyczny. Temat rzeka, więc nic milszego i przyjemniejszego do interpretacji. Kilka słów i scrap ode mnie.
Muzyka towarzyszy mi codziennie. Słucham dużo, trochę podśpiewuję pod nosem, czasem wykonam obrót i zamacham nogą w rytm. Muzyka wpływa na mój nastrój i często mnie inspiruje. Wykonałam kilka prób nauki gry na różnych instrumentach, nie zaiskrzyło na dłużej, więc zostałam przy słuchaniu. Trochę ponad rok temu spełniliśmy z małżonkiem swoje marzenie i kupiliśmy gramofon. Z winylami zaiskrzyło od pierwszego wejrzenia i trzyma mocno do dziś.
Śmigajcie na scrapkowego bloga po inspiracje i przelejcie swoją miłość do muzyki na papier --->klik.
Macie też jeszcze kilka dni na zgłaszanie prac w lutowej Galerii Gości, do wygrania jest bon na zakupy w scrapkowym sklepie --->klik.
Poza tym donoszę, że zdrowy rozsądek poszedł się czesać i wczoraj na tarasie pojawiły się leżaki. Zawijam się w koc i patrzę na parujący las.
Byle do wiosny!
u.
Muzyka towarzyszy mi codziennie. Słucham dużo, trochę podśpiewuję pod nosem, czasem wykonam obrót i zamacham nogą w rytm. Muzyka wpływa na mój nastrój i często mnie inspiruje. Wykonałam kilka prób nauki gry na różnych instrumentach, nie zaiskrzyło na dłużej, więc zostałam przy słuchaniu. Trochę ponad rok temu spełniliśmy z małżonkiem swoje marzenie i kupiliśmy gramofon. Z winylami zaiskrzyło od pierwszego wejrzenia i trzyma mocno do dziś.
Śmigajcie na scrapkowego bloga po inspiracje i przelejcie swoją miłość do muzyki na papier --->klik.
Macie też jeszcze kilka dni na zgłaszanie prac w lutowej Galerii Gości, do wygrania jest bon na zakupy w scrapkowym sklepie --->klik.
Poza tym donoszę, że zdrowy rozsądek poszedł się czesać i wczoraj na tarasie pojawiły się leżaki. Zawijam się w koc i patrzę na parujący las.
u.
Etykiety:
Dworzysk,
fotki,
lo,
muzyka,
scrap,
scrapbooking,
scrapki.pl,
śnieg,
wiejski żywot,
zima
poniedziałek, 13 stycznia 2014
helloł w 2014!
Jak minęło Wam kilka pierwszych dni nowego roku? Twardo realizujecie postanowienia, czy już powoli się poddajecie? A może to tylko ja jestem z tych mało wytrwałych i odpuszczam sobie robienie noworocznych postanowień? Zmieniająca się data w kalendarzu niby nie jest niczym
szczególnym, a jednak kolejny rok zaczynam z nowymi celami, marzeniami i
nadziejami. Udziela mi się atmosfera i robię podsumowanie kończącego
się roku, snuję plany na kolejny. Postanowienia jednak sobie odpuszczam, bo kojarzą mi się z przymuszaniem do czegoś, na co nie mam najmniejszej ochoty. Cele i plany to zupełnie inna para kaloszy. Mam wrażenie, że spisanie ich raz na jakiś czas pomaga mi się ogarnąć w codziennym chaosie. Czasami kiedy zapomnę w jakim kierunku szłam, wracam sobie do takiej listy i hyc wskakuję na właściwe tory. A nowy rok jest tylko dodatkową motywacją, żeby tę listę zrobić.
Na scrapkowych półkach właśnie trwają przeceny. Można dorwać papiery już od złotówki! Zajrzyjcie koniecznie --->klik.
A tu znajdziecie listę materiałów, których użyłam przy robieniu noworocznego scrapa --->klik.
Dużo radości w 2014 roku!
u.
Na scrapkowych półkach właśnie trwają przeceny. Można dorwać papiery już od złotówki! Zajrzyjcie koniecznie --->klik.
A tu znajdziecie listę materiałów, których użyłam przy robieniu noworocznego scrapa --->klik.
Dużo radości w 2014 roku!
u.
piątek, 27 grudnia 2013
Lubię być szczęśliwa.
Etykiety:
Dworzysk,
fotki,
instagram,
muzyka,
świątecznie,
wiejski żywot,
zima
wtorek, 9 października 2012
4 nogi 2 wyzwania
Czekałam do ostatniego dnia z nadzieją, że pojawi się słońce, co pozwoli mi zrobić ciekawe zdjęcie. Pojawiło się! Co prawda słabiutkie, ale zawsze. Inspiracją jest TO--->klik piękne zdjęcie zaproponowane do zliftowania przez Humę na Art-piaskownicy.
Druga para nóg idzie w kierunku jesieni, która jest tematem drugiego dnia wyzwania fotograficznego na blogu Sen Mai --->klik.
Tych, którzy nie widzieli jeszcze moich tegorocznych odsłon jesieni zapraszam TU i TU. A na dobranoc jesienny Pan Przybora.
Kolorowych snów,
u.>I<
sobota, 2 czerwca 2012
journalowanie
Wciągnęłam się w journalowanie, a to wszystko za sprawą SODAliciousowych notesów --->klik. Nie jestem usatysfakcjonowana z tych zdjęć, ale poznajemy się z moim polaroidem dopiero, więc biorę poprawkę na efekt ostateczny. Wpis powstał przy okazji wywiadu dla Noomiy, ale zapomniałam na śmierć go sfotografować :). Inspiracją była piosenka i teledysk Sistars.
Na sodowym blogu drugie wyzwanie art-journalowe - STRES --->klik. Temat bliski chyba każdemu, bo kto z nas nie zna uczucia tony kamieni na plecach albo zaciskającej się obręczy wokół klatki piersiowej?
Ostatnio moim najczęstszym źródłem stresu jest remont. Dla równowagi staram się wyobrażać sobie jak dobrze będzie mi się mieszkać w wykończonym już domu. Z poddaszem, gdzie będzie miejsce i na biurko i na maszynę i na ciemnię :). Ale nie będę ukrywać... czasami czuję się jakbym waliła głową w mur. Dwa dni temu rozbawiło mnie do łez słowo wstępu od pani redaktor naczelnej Teresy Jaskierny w najnowszej Werandzie Country. Przytaczam fragment, bo idealnie oddaje moje aktualne frustracje.
"(...) stary grab odmówił po zimie powrotu do życia i trzeba będzie go wyciąć. Dzwonię więc, tak jak kiedyś, do leśniczego (niezwykle przystojny mężczyzna z wąsami, w kapeluszu z piórkiem) i namawiam na wizytę w moim lesie.
- A niestety - wzdycha mój lekarz drzew - to już nie ja! Teraz drzewami zajmuje się gmina. Musi pani pójść do wydziału ochrony środowiska... Cóż było robić. Biegnę więc tam nazajutrz, pukam nieśmiało i wchodzę. W pokoju siedzi dama wystrojona w różowy sweterek i spożywa wysokokaloryczny gorący posiłek z plastikowej foremki rozłożonej na stosie dokumentów... Chcę się wycofać, ale ona gestem nie znoszącym sprzeciwu każe mi usiąść i pomiędzy kęsami kapusty ze schabowym rzuca, krótkie wojskowe pytania: adres, rodzaj, stan i wiek drzewa, forma własności???
- No tak, to do mnie - wdycha po przesłuchaniu, odkładając widelec i sięgając po wykałaczkę. - Pójdzie pani do kancelarii, weźmie druk, napisze podanie, dołączy mapkę z zaznaczonym drzewem, opisze powód, dołączy wypis z rejestru gruntów, odpis aktu nabycia działki i złoży to wszystko w kancelarii. Odpowiedzi udzielimy po 30 dniach.
- A kto obejrzy drzewo, leśniczy? - pytam mało przytomnie.
- Ja, ja, proszę pani!!! - odpowiada dama nieco zdenerwowana, pewno tym, że musi w mojej obecności dłubać w zębach. Wychodzę lekko skołowana. Parę lat temu wycinaliśmy chore sosny. Leśniczy pojawił się w dzień po telefonie, wypisał zezwolenie i poradził, co zrobić, żeby reszta drzew nie chorowała, dał nam namiary na fajną szkółkę, gdzie kupiliśmy młode sosny na miejsce wyciętych. Cała operacja trwała godzinkę. Komu to przeszkadzało!!! Wierzyć się nie chce, co potrafią wymyślić urzędnicy, żeby ludziom zatruć życie. Wypadam przed budynek zaczerpnąć świeżego powietrza i zderzam się z sąsiadką. Trzęsąc się ze złości idzie po raz trzeci uzupełnić papierzyska do zgłoszonego remontu zabytkowego domu, w którym mieszka.
- Gdybym wiedziała, w co się pakuję, w życiu bym nikogo nie zawiadamiała, że chcę zmienić okno w kuchni!!! Co mi strzeliło do głowy - jęczy i przewraca oczami."
W mojej wersji zamiast zabytkowego domu byłby dom stojący w kawałku puszczy objętym programem Natura 2000, a zamiast damy w różowym sweterku byłby pan, który na każde moje pytanie robi "baranie oczy" i odpowiada: nie wiem.
Leniwej soboty,
u. >I<
Etykiety:
Dworzysk,
muzyka,
o świecie,
remont,
scrapbooking,
wiejski żywot
czwartek, 8 marca 2012
żeby mi się tak chciało jak bardzo mi się nie chce
Nie chce mi się niiiiic... goszczę właśnie u siebie przedwiosennego lenia :). Wciągnęłam się w przygotownia remontowe i jakoś nic innego mi się nie chce. No może nie zupełnie nic, bo na przykład scrapuję często nadal. Ale już zrobienie zdjęcia, a tym bardziej wrzucenie go do sieci graniczy z cudem. Mam na pieńku z komputerem. Sama nie wiem czemu. Czasami poprostu potrzebujemy od siebie odpocząć.
Jakiś czas temu wybraliśmy się do filharmonii na koncert muzyki Georga Gershwina. "Błękitna Rapsodia" kojarzyła mi się przede wszystkim z Nowym Jorkiem z filmu "Manhattan" Woody'ego Allen'a. Nie jestem stałym, ani częstym bywalcem filharmonii. Zaskoczyły mnie dwie rzeczy. Po pierwsze bilety były wyprzedane na kilka dobrych dni przed koncertem. Po drugie było mnóstwo młodych osób. Sam koncert bajka. Pisałam Wam już chyba kiedyś, że moment kiedy orkiestra zaczyna się zestrajać jest dla mnie momentem, w którym zaczynają się dziać czary. Długo byłam pod wrażeniem tego wieczoru. Przez dwa tygodnie dzień zaczynałam z Gershwinem. Z czarnej płyty, bo nareszcie dorobiliśmy się gramofonu :). To była kwestia czasu, kiedy moje zauroczenie przejdzie na papier.
papiery: ILS, kolekcja LET IT GO
alfabety: Studio Calico, ILS
dodatki: Making Memories, Dekoracyjna Taśma, JT, nitki, fabra akrylowa, akwarele
Ten scrap w sumie dobrze obrazuje moje aktualne stosunki z komputerem ;). Powinnam usunąć wszystko z pulpitu i ustawić tą fotkę jako tło.
Wszytkiego najlepszego z okazji dnia kobiet. Na blogu ILS znajdziecie z tej okazji prezent --->klik.
Kolorowych snów,
u. >I<
Kolorowych snów,
u. >I<
wtorek, 14 lutego 2012
niedziela, 12 lutego 2012
latte love
papiery: ILS
alfabet: Studio Calico
dodatki: K&Company, Making Memories, Heidi Grace designs, JT, akwarele, nitka
alfabet: Studio Calico
dodatki: K&Company, Making Memories, Heidi Grace designs, JT, akwarele, nitka
Nie przepadam za kawą, ale na scrapie nie kłamię. Przecież wersja mleko z kawą w dużej filiżance to zupełnie inna historia. Najlepsze na świecie latte robi mój mąż. Rozczulają mnie kształty, które próbuje zrobić na mleku :* No i przy niedzielnej kawce padło na to zdjęcie o tematyce kawowej. Z Whitney z kasety (pamiętacie jeszcze taki nośnik muzyczny?) scrap wyszedł jakiś taki kobiecy.
Smutne, że tak często ogromny talent jest darem i problemem jednocześnie.
u. >I<
sobota, 11 lutego 2012
jak dobrze zacząć dzień
Uwielbiam budzić się w miejscach, gdzie jest przyjemny widok za oknem. Taki, który nastraja pozytwnie na cały dzień. Taki, który przyciąga myśl, że świat jest piękny. To jedna z rzeczy, którą uwielbiam w Dworzysku. Jedna z tych, na którą najbardziej czekam w związku z przeprowadzką na stałę na wieś. Ale w mieście też może być nieźle :). Zwłaszcza jak jest taka słoneczna pogoda jak dziś. O tym, że aktualnie mam przestrzeń za oknem już Wam pisałam. Dziś kawałek jej pokażę.
Jak jeszcze mąż zrobi Wam pyszne śniadanie i Stinga w tle puścicie to będzie kompletny obrazek mojego poranka :). Na bank wstawiałam już tą tą piosenkę, ale mam bzika na punkcie tej płyty i poprostu nie mogę się powstrzymać.
Jak widzicie blog powoli nabiera ogłady. Nie jest to takie trudne jak się spodziewałam, więc na dniach powinno być ok. Na koniec zaproszenie na blog ILS --->klik, gdzie dziś jestem z insaxowymi scrapami.
papiery: ILS
alfabety: ATD, Heidi Grace designs
dodatki: ILS, Dekoracyjna Taśma, K&Company, koronka, dziurkacz gwiazdka, farby akrylowe i akwarelowe
alfabety: ATD, Heidi Grace designs
dodatki: ILS, Dekoracyjna Taśma, K&Company, koronka, dziurkacz gwiazdka, farby akrylowe i akwarelowe
Pięknej soboty.
u. >I<
środa, 1 lutego 2012
nowy sygnał
Przeprowadziliśmy się. Pierwszy raz nadaję do Was z nowego lokum. Rano obserwuję wschód słońca na zimnym różowym niebie. Na przekór siarczystym mrozom za oknem porozstawiałam wiosenne kwiatki, krokusy i szafirki. Ustawiłam biurko pod oknem, które sięga od podłogi do sufitu, to moje ulubione miejsce w tym mieszkaniu. Przestrzeń za szybą pozwala oddychać swobodnie i mam nadzieję stworzy miejsce twórczym myślom. Widok na dachy centrum miasta. W dole ulica, która wieczorem jest spokojna, aż do rana, kiedy przed 8:00 pojawiają się jadący do pracy. Siedzę sobie teraz i patrzę na podświetlony ratusz, katedrę... jest mi spokojnie, ale też smutno, bo przeczytałam, że zmarła Wisława Szymborska. Moja najukochańsza poetka. Podziwiam ją za proste, a zarazem dosadne słowo. Za opisywanie codzienności bliskiej każdemu człowiekowi, w urzekająco trafny, często zadziornie ironiczny sposób. Pamiętam jak olbrzymie wrażenie zrobił na mnie pierwszy wiersz jej autorstwa, który przeczytałam "Nic dwa razy". Przy przeprowadzce towarzyszyła mi płyta z wieczoru autorskiego Pani Wisławy, w trakcie którego autorka czytała wiersze z tomiku "Tutaj". Dodatkowo Tomasz Stańko grał na trąbce muzyczną interpretację utworów. Piękna. Polecam z całego serca. Nie będę wymieniać ulubionych fragmentów, bo jest ich za dużo.
"Było, minęło.
Było, więc minęło.
W nieodwracalnej zawsze kolejności,
bo taka jest reguła tej przegranej gry."
fr. wiersza "Metafizyka" W. Szymborska
Poza tym Pani Wisława robiła kolaże ze słów wyciętych z gazet, to takie trochę scrapowanie :)
Moi biurkowi lokatorzy. Macham do Was z pomiędzy kartonów.
u. >I<
wtorek, 22 listopada 2011
jesiennie... jeszcze
Chociaż w mojej głowie, na biurku i wszędzie wokół zaczyna się już robić światecznie na blogu przez kilka dni pozostanie jeszcze jesiennie. Na początek scrap na nowych papierach ILS. Wyzwanie z listopadowym papierem miesiąca trwa, prace można zgłaszać do 7 grudnia tutaj -->klik. Chociaż wzór na pierwszy rzut oka wygląda groźnie pracuje się z nim bardzo przyjemnie. Te papiery są stworzone do jesiennych klimatów!
Listopad w tym roku nas rozpieszcza. Jest ciepło, więc ciągle jeszcze krzątamy się po podwórku i robimy przymiarki do zmian wiosennych. I chociaż zdarzają się dni, że na łąkach robi się już biało, ciągle jeszcze można pójść na długi spacer, a przede wszystkim spokojnie przygotować się do zimy.
Lubię jesienne wieczory, kiedy warunki atmosferyczne, klimatyczne i wszystkie inne wymuszają na człowieku odpoczynek i wyciszenie. Bo przecież jak na zewnątrz jest ciemno i deszczowo to tylko schować się pod koc i czytać, słuchać muzyki albo scrapować. Chociaż to ostatnie pod kocem raczej ciężko :). Wzięło mnie na robienie na drutach. Mam za sobą dwa kominy i beret, teraz robię kolejny komplet. Jeszcze dwa zestawy szalikowo-czapkowe i może odważę się zacząć sweter :) Druty, choć powyginane bo leciwe, w spadku po mamie, dołączyły do moich małych przyjemności.
Spokojnego listopadowego wieczoru.
u. >I<
wtorek, 25 października 2011
małe przyjemności i koniec sezonu japonkowego
Mam w życiu kilka tzw. małych przyjemności. Takich, które mnie relaksują i odprężają. Korzystam z nich z różną intensywnością, czasami codziennie, czasami o poszczególnych zapominam i leżą nie ruszane tygodniami w kącie. Czasami same się upomną o uwagę. Są takie dni, kiedy listonosz puka z nową scrapową paczką, na półce stoją już nowe farby, a jeszcze mąż przynosi do domu nową płytę! Gwarancja twórczego wieczóru :)
Jak widać wyżej mam totalnego fisia na punkcie japonek. Najchętniej chodziłabym w nich cały rok. Ale cóż począć kiedy pogoda bardziej przypomina zimową niż letnią. Może ktoś kiedyś wymyśli japonki na mróz ;)
Poznajecie porę roku? Tak, tak to jesień. Zdjęcie zrobiłam w zeszłym tygodniu.
Ciepłej nocy.
u. >I<
Etykiety:
Dworzysk,
fotki,
ILS,
jesień,
muzyka,
o świecie,
scrap,
scrapbooking,
wydłubanki
piątek, 23 września 2011
pierwszy dzień jesieni
Piękny pierwszy dzień jesieni to dobry dzień na
zakończenie przerwy wakacyjnej. Potrzebowałam odpoczynku od wirtualnego świata,
co wcale nie znaczy, że nic nie robiłam ;). Lawendowa plantacja poważnie nam
się rozrosła, scrapów też kilka powstało. Ale wszystko w swoim czasie i po
kolei.
Kroki zbliżającej się jesieni słyszałam już od
dwóch tygodni. Moje pierwsze w tym roku oznaki zmieniającej się pogody to zupy
i druty. Zupy wracają do naszego menu po lecie, druty wyjrzały z kąta i
przypomniały, że czas skończyć szalik. O rzeczach tak oczywistych jak zmiana
kolorów wokół, kasztany i zbieranie warzywnych plonów nie wspominając. Uwielbiam
wrześniową pogodę, kiedy mogę wygrzewać się w słońcu i patrzeć jak żółte liście
tańczą na wietrze. Lubię też wrześniowe wieczory, jeszcze ciepłe, ale już
trochę dłuższe.
W świecie, w którym w połowie września z półek
sklepowych atakują czekoladowe mikołaje, a w gazetce rozdawanej klientom
drogerii przeczytamy jak wiarygodnie udawać orgazm, obcowanie z przyrodą, obserwowanie
zmieniającej się pory roku pozwala mi utrzymywać równowagę.
Na koniec kawałek tekstu „Sistars”, który
towarzyszył mi całe wakacje. Orange Warsaw Festival odcisnął się mocno w mojej
głowie, przez miesiąc codziennie budziłam się śpiewając. Aż mnie na papier
przeniosło J
Ciepłego wieczoru.
u. >I<
Etykiety:
Dworzysk,
fotki,
jesień,
lo,
muzyka,
o świecie,
scrap,
scrapbooking,
wiejski żywot
środa, 4 maja 2011
odlot żurawia i różności foto
Na szczęście to nie odlot na zimę, żuraw, który chodził u nas po polu też bardzo się zdziwił, gdy zerknął na termometr. Witajcie w pierwszych majowych dniach! Kiedy wczoraj usłyszałam, że w południowej Polsce pada śnieg byłam zdezorientowana jak wyżej wspomniany żuraw. Ogrodnicy zawitali do nas dwa tygodnie wcześniej? Jaką minę miałam dziś rano, kiedy zobaczyłam zaśnieżone samochody, pozostawiam Waszej wyobraźni. W mojej głowie post po pierwszym weekendzie majowym miał być kolorowy, radosny i jasny. Dużo zdjęć i nowości, no cóż... ani za dużo zdjęć, ani nastroju wiosennego. Ale nie ma tego złego... pokażę Wam za to kawałek zaległego Projektu Na Lata, kolejne słoiki z chwilami totalnymi, początek majowego fotografowania i zdjęcie na nowe wyzwanie w art-piaskownicy. A to wszystko w kolejności odwrotnej :) Zaczynam od piaskownicy i fotogry APARAT FOTOGRAFICZNY. Pogoda się nie sprawdziła, marzyło mi się zdjęcie w wiosennych promieniach słońca, jasne i lekkie. Czekałam i czekałam, z każdym dniem robiło się coraz ciemniej, więc fotka ostatecznie wyszła taka.
W sobotę pląsałam po ogrodzie i podśpiewywałam sobie pod nosem: "A teraz maj dokoła maj, wyświęca ogrody". W niedzielę poziom majowania trochę opadł i tak tendencja spadkowa się utrzymuje. Ale przecież majowe pstrykanie musi być! Grupa May- one picture a day zaczyna się uaktywniać, a ja zatęskniłam za codziennym robieniem zdjęć. Obfotografowałam nowy rok do marca włącznie. Na koniec marca okazało się, że moja przyjaźń z flickrem jest warunkowa, wypłynął temat płatności. Zniechęciło mnie to skutecznie do projektu codziennego focenia, więc będzie tylko maj.
01/31 mAj Maj 2011 pierwiosnki
02/31 mAj Maj 2011 bazylia
03/31 mAj Maj 2011 bocian
Przez ostatnich kilka dni było pyszne jedzenie, rowery, ogniska, bierne odpoczywanie, tak tak - udało się! ;). Poza tym mamy trzy powiększone i dwie zupełnie nowiutkie pryzmy pod lawendę, nowe rabatki, które powiększają się za sprawą sąsiadki, która podrzuca mi sadzonki coraz to nowych kwiatków, wyściółkowane żywopłoty i inne cuda ogrodnicze. To były dobre dni, utrwaliłam dwa momenty totalne.
Na koniec zaległości Projektu Na Lata. Umknęło mi gdzieś wrzucanie centymetrowego przyrostu brzucha na bierząco, więc dla przypomnienia --->TU jest pierwszy, a niżej pozostałe trzy miesiące.
28.02.2011
22.03.2011
19.04.2011
Pięknego majowego słońca!
u. >I<
czwartek, 17 marca 2011
szykujemy się do wiosny
Mój kuchenny parapet zakwitł hiacyntami, tulipanami i niezapominajkami. Były jeszcze bazie, ale kot zjadł :) Uprałam zazdrostki i żeby nie kaszel, który uparcie nie chce mnie opuścić pewnie umyłabym okna. Wiosna! Do Dworzyska jeździmy w każdej wolnej chwili i chociaż wieje jeszcze zimny wiatr, czuć w nim zapach wiosny. Tak wypatrywałam dzisiaj przylaszczek, że zeza mało nie dostałam :) W lesie jeszcze sporo śniegu, ale nareszcie zobaczyłam przebiśniegi. To znaczy, że już najwyższy czas pożegnać zimę! Kontynując zeszłoroczną tradycję organizujemy ognisko z topieniem marzanny. W zeszłym roku było ---> TAK. W tym roku będzie jeszcze lepiej, bo mamy na czym usiąść ;)
Zaproszenie zrobiłam według bardzo fajnej mapki Ibiska. Zajrzyjcie koniecznie do Art-piaskownicy. Eksplozja kolorów odpowiednia do pogody za oknem :)
Wiosennych snów!u. >I<
P.S. A jak zastanawiacie się co robic w sobotę, zajrzyjcie tu:
Etykiety:
Dworzysk,
fotki,
lo,
muzyka,
o świecie,
scrap,
scrapbooking,
wiejski żywot,
wiosna
niedziela, 6 lutego 2011
wiatr, słońce i miejsca magiczne
Są takie miejsca na świecie, gdzie "moc unosi się w powietrzu". Miejsca o niesamowitym klimacie, energii, miejsca magiczne. Takie, do których powrót nawet w myślach, powoduje dreszcz emocji. Atmosfera, którą tworzą przyroda, ludzie, sytuacja jest tam niepowtarzalna. Jedne są bardzo daleko, inne tuż tuż. Pokażę Wam dzisiaj dwa swoje wyjątkowe miejsca. Wracam do nich idąc na spacer, oglądając zdjęcia, słuchając muzyki. W środę rano usłyszałam w "trójce" Marka Knopflera. Piosenka z płyty "Get Lucky" (polacam z całego serca!) przywróciła wspomnienia z tegorocznej wyprawy do Estonii.
Wiele utworów kojarzy mi się z miejscami, sytuacjami, osobami. Regułą już stało się, że płyta kojarzy mi się z konkretnym wyjazdem.Cały dzień chodziłam myślami po Hiiummie. Przez głowę przeleciało, żeby może oscrapować co nie co z wakacji... album leży i czeka. Nie było czasu. W sobotę zbudził mnie wiatr, od razu skojarzył mi się z tym z Kalany, który nie dawał nam spać. Przywiał wenę i przy "Get Lucky" powstał LO.
Lubię takie pomysły, które kilka dni dojrzewają w głowie. Czerpię satysfakcję z ich realizacji.
Kalana to miejscowość portowa. Dzisiaj znajduje się tam jeden dom i pole kampingowe. Stary port i ciągle wiejący wiatr tworzą niesamowity klimat. W nocy jest jasno i głośno. Przez kilka godzin, kiedy próbowaliśmy usnąć zastanawialiśmy się, jak da się w takim miejscu żyć. Następnego dnia właścicielka powiedziała nam, że ją budzi cisza. Jest tak przyzwyczajona, do wiatru, że "ciche" dni wzbudzają niepokój. Ja mam odwrotnie, chociaż to miejsce zauroczyło mnie całkowicie.
Kamienista plaża, stary kuter rybacki, sauna na plaży, piwo wyspiarskie obok którego w lodówce znalazło się karpackie :) To dopiero, na końcu świata, gdzie nie można kupić nic innego oprócz wody, trzech rodzajów piwa i ciasta pieczonego przez właścicielkę... tak, tak w tym bogatym asortymencie było nasze karpackie :)
Jest tam raj dla serferów co widać na stronie. Link TU, moim zdaniem strona zupełnie nie oddaje klimatu tego miejsca, ale może kiedyś wybierzecie się na estońskie wyspy, a nie ma tam za dużo możliwości noclegu. Taka biała była noc.
Po wietrznej sobocie przyszła słoneczna niedziela. Nareszcie pojechaliśmy do Dworzyska. Po drodze w lesie mijamy bobrowisko. To drugie miejsce, które Wam dzisiaj pokażę. Pamiętam jakie wrażenie zrobiło na mnie, kiedy zobaczyłam je po raz pierwszy. Była wiosna, duże kwitnące rozlewiska. Kawałek dalej rezerwat pełen zawilców. Byłam przekonana, że Dworzysk okaże się pięknym miejscem. Zapraszam Was na zimowe bobrowisko.
Czy Wy macie swoje magiczne miejsca?Kolorowych snów.
u. >I<
Etykiety:
Dworzysk,
fotki,
muzyka,
o świecie,
podróżniczo,
scrap,
scrapbooking,
wakacje,
wiejski żywot,
wydłubanki,
zima
Subskrybuj:
Posty (Atom)