
Jednym tchem w jeden wieczór. Nic odkrywczego nie napiszę na temat tej książki. To zapis pierwszych wypraw znanego podróżnika WC. Autora cenię. Cenię i lubię. Jego bezkompromisowe poglądy pokrywają się z moimi, choć ja może bardziej wyrozumiale podchodzę do ludzi.
Chociaż...
"Niech mi mądrale międzynarodowych organizacji zajmujących się ochroną przyrody (ONZ Rada Europy i inne podobne jadłodajnie dla darmozjadów) łaskawie odpowiedzą po kiego grzyba wysiadują miesiącami na obradach, w wyniku których podpisywane są przepiękne konwencje międzynarodowe w sprawie ochrony drzew przed drwalami? Kto i jak ma te konwencje wyegzekwować? Od początku jest jasne, że to niewykonalne???! No to po jaką cholerę, wydaje się tyle pieniędzy na obrady, diety, toalety i inne bzdety? Może lepiej byłoby ufundować nielegalnym drwalom po trzy piwa i kawałku kiełbasy, a wtedy, gwarantuję Państwu, nie chciałoby im się tyłka ruszyć z hamaka i tropikalny las by ocalał. Za pieniądze marnotrawione na papierową ochronę przyrody można spokojnie sponsorować lenistwo drwali do końca ich życia."
Niemoralne. Pozornie. A Ci co połapali stanowiska nic lepsi. To taki fragmencik. Jest tego sporo, smaczki;), których pełno w książce, ale nie zagłuszają głównej idei jaką jest opis przygód z "wycieczek" po Ameryce Łacińskiej.
Jak na początku napisałem. lektura na jeden wieczór. Zaczynasz i nie zostawiasz zanim nie skończysz. Polecam;)