Na przełomie maja i czerwca doszłam do wniosku, że wydaję za dużo pieniędzy na lakiery (a która z nas nie?:D). Praktycznie każde wyjście z domu kończyło się jakimś zakupem, a zawartość portfela kurczyła się w zatrważającym tempie. Wtedy też postanowiłam, że robię sobie detoks i nie kupię ani jednego lakieru do końca lipca. Na początku było trudno, bo jednak korciło mnie, żeby coś kupić. Mówię tu o piaskowcach od Lovely czy Golden Rose, jak i lakierach piórkowych. Czytałam na Waszych blogach wszystkie zachwyty i przeklinałam pod nosem, że po co mi był ten detoks?! :D Po paru tygodniach już w ogóle nie myślałam o lakierach i co więcej ostatni dzień lipca minął mi nawet nie wiem kiedy. Dopiero parę dni temu stwierdziłam, że może jednak przydałoby się coś nowego ;)
Pierwsze co kupiłam to lakiery MIYO. Są tanie, małe i czytałam o nich wiele dobrych opinii. W lokalnej drogerii w cenie 2,59zł/sztukę. Skusiłam sie tez na neonową żółć od Golden Rose w tej samej cenie.
W biedronce kupiłam zmywacz do paznokci (wersja różowa) z lanoliną i gliceryną. Swoją drogą ciekawa jestem jak się sprawdzi w porównaniu do jego zielonego półkowego koleżki. Cena: ok 5 zł
'Natura' dzisiaj kusiła mnie promocjami i kupiłam między innymi odżywkę do paznokci BIO2 3in1. Cena w promocji: 7,19 zł.
Używacie którejś z tych rzeczy? Co was najbardziej ciekawi ?:)