niedziela, 28 lipca 2013

Szwed, który zniknął, Robert Karjel

 Ernst Grip jest Szwedem, pracującym dla Policji Bezpieczeństwa. Jego nowym zadaniem jest ustalenie narodowości pewnego mężczyzny, posądzonego o terroryzm. Oskarżony, po tak dużej liczbie tortur, nie jest w stanie normalnie funkcjonować, a milcząc, wzbudza jedynie frustrację amerykańskich służb. Ernst powoli zyskuje zaufanie więźnia, a tym samym odkrywa prawdziwe intencje Shauny Friedman, agentki, wprowadzającej go w tę sprawę. Ciemne karty z przeszłości szwedzkiego policjanta zdają się powoli wychodzić na światło dzienne. Czy uda się mu opuścić bazę Amerykanów, jako wolny człowiek?

 Robert Karjel już sam w sobie jest postacią interesującą, a dzięki długoletniej pracy w siłach powietrznych, zdobył wiedzę, którą może się teraz podzielić ze swoimi czytelnikami. Ten, prawie pięćdziesięcioletni, wojskowy ma już na swoim koncie pięć powieści sensacyjnych, wliczając w to „Szweda, który zniknął”. Nic więc dziwnego, że wszystkie opisane w tej pozycji wydarzenia, zostały przedstawione w bardzo rzeczywisty sposób, a odbiorca przez całą lekturę odnosi wrażenie, że autor ma pojęcie o rzeczach, o których pisze.

 Powieść napisana przez Roberta Karjela nie jest pozycją dla każdego, ponieważ wymaga od czytelnika cierpliwości, a także dużej uwagi i skupienia. Nie jest to lektura, którą można szybko przeczytać i odfajkować. Nie pozwala na to ani wolna i długo rozwijająca się akcja, ani fakt, że w ten sposób umkną odbiorcy istotne elementy, bez których czytelnik nie będzie w stanie zrozumieć zakończenia tej historii. Związane jest to przede wszystkim z ilością niewiadomych, tajemnic i niedopowiedzeń, które wypełniają strony „Szweda, który zniknął”.

To są Amerykanie. O, oni są nieźli, Amerykanie najbardziej lubią bić i dusić, kiedy się nie mówi tego, co chcą.”*
 Fabułę tej powieści porównałabym do puzzli, ponieważ odbiorca musi powoli, krok po kroku łączyć ze sobą poszczególne elementy, jeżeli chce otrzymać spójną całość. Oprócz umiejętności przekonującego sposobu prowadzenia akcji „Szwed, który zniknął” posiada jeszcze jedną zaletę. Są nią bohaterzy, pojawiający się na łamach stron, a zwłaszcza główny bohater – Ernst oraz ów nieznany terrorysta. Podobnie jak np. Shauny są oni dla czytelnika jedną wielką niewiadomą, którą ma on okazję rozszyfrować z biegiem czasu.


  „Szwed, który zniknął” to powieść specyficzna, która nie każdemu przypadnie do gustu. Nie jest to również lektura przewidywalna, ponieważ autor uwielbia do samego końca wodzić czytelnika za nos. Zaprezentowane przez Roberta Karjela historię śledziłam z niemałym zainteresowaniem, chociaż momentami lektura tej powieści szła mi bardzo mozolnie. Co było tego przyczyną? Mniej interesujące i (często) zbyt przegadane fragmenty. Mimo tych mankamentów, mogę tę pozycję polecić wszystkim tym, którzy lubią tajemnice i nieprzewidywalność. Tego tu nie zabraknie.
Moja ocena: 4/6
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 315
Data premiery: 16.07.2013r.
Książkę otrzymałam od wydawnictwa Czytelnik za co serdecznie dziękuję!

*173str.

środa, 24 lipca 2013

52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca, Jessica Brody

 Pewne stare porzekadło mówi, że pieniądze szczęścia nie dają. Dużo jest w tym prawdy, ale na własnej skórze przekonała się o tym córka jednego z najbogatszych biznesmenów świata. Szybkie samochody, markowe ubrania i drogie kosmetyki – Lexington Larrabee ma to wszystko, a nawet jeszcze więcej, na wyciągnięcie ręki. W dniu osiągnięcia pełnoletności miała, podobnie, jak wcześniej jej rodzeństwo, otrzymać 25 milionów dolarów z tytułu funduszy powierniczych, jednak kolejna afera z jej udziałem przelała czarę goryczy i zmusiła jej wiecznie nieobecnego ojca do interwencji. Jeżeli Lex chce otrzymać pieniądze, będzie musiała podjąć się pięćdziesięciu dwóch różnych prac. Sprzątanie domu, praca na stacji benzynowej czy w barze szybkiej obsługi – każdy od czegoś zaczynał, teraz pora na tę rozpieszczoną dziedziczkę. 


 „52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca” to książka niesamowicie zabawna i wciągająca. Autorka porywa czytelnika w wir opisanych zdarzeń praktycznie od pierwszej strony, a wszystko to za sprawą prostego i lekkiego pióra, którym się w tym celu posłużyła. Jessica Brody wykorzystała młodzieżowy język, dlatego na jej łamach nie zabraknie przekleństw czy wszystkim dobrze znanych gier słownych. Sprawia to, że współczesny czytelnik nie ma najmniejszego problemu z odnalezieniem się w lekturze i odczuwaniem z tego faktu niemałej przyjemności.

 Kolejnym wartym większej uwagi elementem, składającym się na tę pozycję jest interesująca i niebanalna fabuła, która wciąga czytelnika do tego stopnia, że ten traci całkowicie poczucie czasu. Przewracając ostatnią stronę nie może do końca uwierzyć, że to już koniec, że nie będzie już mógł śledzić losów tak zwariowanej i przezabawnej postaci, jaką jest Lexington. Kreacja głównej bohaterki wyszła autorce na tyle dobrze, że odbiorca z miejsca zaczyna pałać do niej sympatią. Przestaje mieć nawet znaczenie fakt, że Lex jest rozpieszczoną dziewczyną, która w gruncie rzeczy wie bardzo mało o świecie i prawdziwym życiu.

 Przedstawiona przez autorkę historia wydaje się na pierwszy rzut oka niezobowiązującą i miłą opowiastką, tak jednak nie jest. Jessica Brody zawarła w niej bardzo ważne i istotne rzeczy m.in. to, że żadna praca nie hańbi, wręcz przeciwnie – z każdej, nawet tej najgorzej opłacanej posady można wynieść coś dla siebie. Czytelnik, towarzysząc głównej bohaterce w wykonywaniu poszczególnych prac, jest świadkiem wielu przezabawnych scen np. niezbyt udanych prób posprzątania pokoju czy wpisywania w wyszukiwarkę pytań, związanych z uruchomieniem danego urządzenia. Nie zmienia to jednak faktu, iż Lex jest postacią bardzo pokrzywdzoną przez los i z tego powodu potencjalnemu odbiorcy może być jej żal. 

 Jessica Brody wykonała kawał na prawdę dobrej roboty, a wszystkie wykorzystane elementy zostały dodane przez nią z umiarem. Nawet wątek miłosny, który tak łatwo zepsuć, został przesunięty na dalszy plan, stał się tym samym jedynie urozmaiceniem i umilaczem lektury. Z tego też powodu „52 powody, dla których nienawidzę mojego ojca” mogę polecić każdemu, bez wyjątku, ponieważ jest to powieść warta większej uwagi. Wszechobecny humor jeszcze bardziej umila czytelnikowi czas, a przedstawiony wątek miłosny oraz przyśpieszająca pod koniec akcja zachęca do jak najszybszego poznania zakończenia.

 Autorka przyszykowała dla odbiorcy kilka niespodzianek, dodała pewne wątki, tajemnice i intrygi, dlatego nie wszystkiego można się od razu domyśleć. Jeżeli lubicie zabawne, a przy tym bardzo wciągające historie z wyrazistymi bohaterami, to jest to pozycja dla Was. Polecam!
Moja ocena: 5/6
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawnictwa Fabryka Słów, za co serdecznie dziękuję!

Wydawnictwo: Fabyka Słów
Liczba stron: 408
Data premiery: 19.07.2013r.

wtorek, 23 lipca 2013

Inne anioły, Lili St. Crow

 Dru Anderson nie jest typową nastolatką. Zamiast umawiać się z chłopakami na randki, walczy i szkoli się pod okiem ojca, który trudni się zabijaniem potworów z Prawdziwego Świata. Właściwie, to do tej pory tak było, jednak wystarczyła jedna nieudana misja, aby cały jej świat stanął na głowie.  Po śmierci taty, dziewczyna zmuszona jest sama o siebie się zatroszczyć. Nie będzie to proste zadanie, zwłaszcza, że z niewiadomych przyczyn coraz więcej potworów pragnie zrobić sobie z niej przekąskę. Na jej drodze staje dwójka tajemniczych chłopaków, którzy podobnie jak ona, mają sporo wspólnego ze światem nocy. 

 Powieść napisana przez Lili St. Crow nie zachwyca pod względem merytorycznym. Wykorzystany przez autorkę język jest, co prawda, prosty i lekki, dlatego książkę czyta się bez większych problemów, jednak opisana historia pozostawia wiele do życzenia. Jest ona bowiem całkowicie przewidywalna, a co gorsze – napisana według utartych i wszystkim dobrze znanych już schematów. Główna bohaterka jest młodą dziewczyną, nastolatką, której towarzyszy, a przede wszystkim pomaga dwójka całkowicie różniących się od siebie chłopaków. Jak łatwo się domyślić, zaczynają oni wkrótce konkurować między sobą o jej względy.

 „Inne anioły” to przykład powieści, którą czyta się szybko oraz której fabułę można streścić w kilku rozdziałach. Nic wartego dłuższego komentarza się w niej nie dzieje, dlatego czytelnik, który przebrnął już przez połowę lektury, nie wie właściwie, na co składały się przeczytane strony. W podobną konsternację wpadłam, kiedy zbliżałam się do końca tej historii, a na łamach powieści nie działo się nic wartego większej uwagi. Autorka dodała trochę akcji, opisując ataki kilku potworów, jednak było to krótkotrwałe rozwiązanie, któremu przeszkadzało zachowanie głównej bohaterki.

 Najsłabszym elementem tej pozycji jest postać Dru, która daje wiele do życzenia. W jednej chwili z przerażonej i niezdecydowanej dziewczyny, zamienia się w strzelającą i odważną wojowniczkę, aby na powrót użalać się nad swoim losem. Te ciągłe zmiany nastrojów stają się po pewnym czasie nie do zniesienia. W końcu, jak długo czytelnik może podążać tokiem myślenia tak rozdwojonej osobowościowo postaci? Całość uzupełniają pojawiające się, a właściwie powtarzające się, co jakiś czas spostrzeżenia dotyczące na przykład wyglądu i przyszłego powodzenia Graves’a.

 Powieść wydana przez wydawnictwo Amber nie zdołała wzbudzić we mnie najmniejszych emocji. Nawet przyśpieszająca akcja nie porwała mnie w opisaną historię. Nie jestem pewna, czy powodem mojej obojętności do losów Dru i pozostałych bohaterów było słabe wykonanie czy banalna, łatwa do przewidzenia fabuła. Nie zmienia to jednak faktu, że tę pozycję czytało się szybko i bez większych problemów. Autorka dała sobie – ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu – spokój z rozwijaniem wątku miłosnego, chociaż prowadzenie w taki, a nie inny sposób akcji może być zapowiedzią pojawienia się go w następnych tomach.

 „Inne anioły” mogę więc nazwać przystępną i całkowicie niezobowiązującą odskocznią od rzeczywistości, skierowaną głównie dla nastoletnich czytelniczek, którym wystarczą typowe i wpisujące się w schematy paranormalne. Na rynku wydawniczym można jednak znaleźć o wiele lepsze pozycje, dlatego do zaznajomienia się z tym tytułem nie będę nikogo namawiać.  

 Moja ocena: 2/6
Wydawnictwo: Amber
Liczba stron: 296
Data premiery: 28.07.2010r.

sobota, 20 lipca 2013

Drżenie, Maggie Stiefvater

 Grace została w dzieciństwie zaatakowana przez wilki. Od tamtego czasu jej fascynacja tymi dzikimi zwierzętami z roku na rok coraz bardziej rośnie. Szczególne zainteresowanie zaczął wzbudzać w niej jeden z przedstawicieli tego gatunku – wilk o złocistych, niemalże ludzkich oczach. Lata mijały, a spokojne życie mieszkańców Mercy Falls zostało zakłócone przez wiadomość o śmierci młodego chłopaka, którego zwłoki zostały znalezione w lesie. Wzburzeni ludzie postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce i raz na zawsze pozbyć się wilków z okolicznych terenów. Tego samego dnia, dziewczyna znajduje pod swoimi drzwiami rannego chłopaka – Sama, który do tej pory towarzyszył jej w trochę innej postaci.

 „Drżenie” to pierwszy tom serii, opowiadającej o losach wilkołaków z Mercy Falls. Narracja prowadzona jest z punktu widzenia dwóch przewodnich postaci – siedemnastoletniej Grace oraz zmiennokształtnego Sama. W powieści zdecydowanie przeważa liczba rozdziałów zatytułowanych imieniem głównej bohaterki. Są one również obszerniejsze od tych, prowadzonych przez zmiennokształtnego chłopaka, którego pasją jest poezja oraz muzyka – o czym czytelnik ma okazję się przekonać w trakcie lektury.

 Język wykorzystany przez autorkę do napisania tej powieści jest lekki i współczesny, dlatego też lektura „Drżenia” nie sprawia najmniejszego problemu. Czytelnik praktycznie z miejsca wkręca się w opisaną historię, tak więc lektura tej pozycji pozostaje jedynie czystą formalnością. Do kontynuowania czytania zachęca również interesująca historia miłosna dwójki młodych i całkowicie różnych osób – wilkołaka, któremu pozostało coraz mniej czasu oraz kobiety, która pomimo ugryzienia nie uległa przemianie.

 Pisarka stworzyła typową powieść dla nastolatek, gdzie między młodą dziewczyną a potworem (tu: wilkołakiem) rozwija się silne uczucie. „Drżenie” jest na tyle niedopracowane, że losy oraz historia miłosna tej dwójki wydaje się bardzo naciągana. Związane jest to przede wszystkim ze słabą kreacją postaci Grace, której zachowanie jest mało rzeczywiste, czasem wręcz sztuczne. Kolejnym poważnym mankamentem tej powieści jest przewidywalność. Odbiorca bez trudu może przewidzieć kolejne wydarzenia. Nawet usilne próby autorki, która starała się zaskoczyć czytelnika, nie dały odpowiedniego rezultatu.

 „Drżenie” okazało się być niezobowiązującą lekturą, która idealnie wpasowuje się w gusta większości nastolatek. Opisana historia jest ciekawa, choć niedopracowana, język prosty, niewymagający większego skupienia, a z kolei akcja przez większą część książki jest spokojna i tylko momentami przyśpiesza. Podsumowując, „Drżenie” jest potwierdzeniem stwierdzenia, że właściwa reklama oraz ładna okładka, opatrzona odpowiednimi zdaniami, jest w stanie zdziałać cuda. Pierwszy tom serii stworzonej przez tę autorkę nie jest zły, pozostawia jednak wiele do życzenia, jednak pomimo tego mogę polecić go wszystkim zainteresowanym osobom, którym nie sprawia trudności czerpanie przyjemności z całkowicie niezobowiązującej lektury.
Moja ocena: 3/6

Wydawnictwo: Wilga
 Liczba stron: 455
Data premiery: 17.05.2011r.

piątek, 19 lipca 2013

Redaktorzy poszukiwani!


Juventum.pl szuka redaktorów do działu literackiego!
Jeśli ktoś z was chciałby spróbować swoich sił, niech wyśle maila na [email protected]. Napiszcie o sobie, o książkach, jakie czytacie, o doświadczenie w recenzowaniu. Załączcie link do strony, na której umieszczacie swoje artykuły i dodatkowo własną recenzję w załączniku.
Jeśli będziemy zainteresowani, na pewno się odezwiemy.

Szukamy:
- osób, które będą dodawać newsy, zapowiedzi, posty o nadchodzących premierach książkowych z różnych gatunków literackich,
- recenzentów książek (możliwość otrzymania książki do recenzji)
- osób, którym nie obce są opowiadania fanfiction i fandomy
- osób, które znają j. angielski i/lub inny język obcy i są w stanie przeprowadzać wywiady z zagranicznymi (oczywiście z polskimi też) autorami,
- osób, które chętnie przygotowywałyby quizy, konkursy i tego typu zabawy,
- osób, które byłyby w stanie przedstawić swoją opinię na dany literacki temat, aby wystąpić ze swoimi argumentami przeciwko kontrargumentom innego redaktora serwisu, czyli BITWY - charakterystyczne dla Juventum.pl

Wszystkich zainteresowanych serdecznie zapraszam i zachęcam do wysyłania zgłoszeń.

czwartek, 18 lipca 2013

Gra o tron, George Martin

George Martin jest pisarzem, którego twórczość zyskała niesamowitą popularność, zwłaszcza teraz, kiedy kręcony na podstawie powieści serial przeżywa prawdziwy rozkwit. „Gra o tron” okazała się prawdziwym fenomenem, a dla wielu fanów tej serii – nieodłączną częścią ich osobowości czy nawet sposobu życia. Czy uwielbienie tysięcy, jak nie milionów ludzi, do tego tytułu jest uzasadnione? A może za sukcesem serii stoją przede wszystkim media?

 „Gra o tron” jest powieścią specyficzną, charakteryzującą się bogatą paletą bohaterów. Pisarz nie ograniczył się do jednej, dwóch czy też trzech postaci przewodnich – stworzył ich kilka. Z początku wydaje się, iż G. Martin snuje różne, niezwiązane ze sobą historie, jednak to tylko pozory. Po pewnym czasie czytelnik zdaje sobie sprawę, że każdy rozdział jest, w pewien sposób, powiązany z następnym, a co za tym idzie, z wydarzeniami, które już się wydarzyły lub dopiero się rozegrają.

 Eddard Stark jest dawnym przyjacielem króla Roberta. Ze względu na pokładane w nim nadzieje oraz ogromne zaufanie, jakim jest darzony, obejmuje funkcję królewskiego namiestnika. Wraz ze swoją rodziną zmuszony jest więc opuścić spokojne i bezpieczne miejsce, jakim jest Winterfell, przenosi się do Królewskiej Przystani, skąd ma wypełniać swoje obowiązki.  Tym samym, zostaje włączony do niebezpiecznej gry, w której nagrodą główną jest władza, wpływy oraz pieniądze, a to dopiero początek. Kiedy król umiera zaczyna się prawdziwa i bezlitosna walka o tron.

 Powieść autorstwa tego amerykańskiego piarza nie zachwyca pod względem szybkości akcji. Wydaje się, że autor bardzo skrupulatnie podszedł do pisania każdego z rozdziałów. Skupił się na jak najlepszym i najdokładniejszym przedstawieniu rozgrywających się wydarzeń, zapominając, że wartka akcja jest równie ważnym elementem dzieła literackiego. W końcu dla sporego grona czytelników jest to warunek konieczny do kontynuowania lektury.

 Przez pierwsze sześćset stron odbiorca poznaje poszczególnych bohaterów, ich historie, plany i poczynania. Z kolei przez dalsze dwieście nie może oderwać się od lektury. Ze zniecierpliwieniem przewraca kolejne kartki, coraz szybciej przesuwając wzrokiem po wydrukowanych literach. Jest to jednak dla mnie „trochę” za długi wstęp. Przedstawienie czytelnikowi wszystkich istotnych bohaterów jest ważne i pomocne, aczkolwiek poświęcenie na to, aż tak dużej części książki? To już lekka przesada.

 Nie jest dla nikogo tajemnicą, że ten amerykański pisarz nie ma litości dla czytelnika oraz wykreowanych przez siebie bohaterów. Z zimną krwią kończy żywot nawet głównych postaci, pozostawiając na twarzach odbiorców niedowierzanie. Właśnie takim podejściem George Martin zasłynął, zyskując zarówno fanów, jak i przeciwników. Z jednej strony jest to dobre – lektura nie staje się tak przewidywalna, a prowadzona historia nie kończy się zawsze happy endem, jednak z drugiej strony - odbiorca zmuszony jest do pożegnania się z postacią, której losy nie były mu obojętne.

 Potencjalny czytelnik będzie musiał uzbroić się w cierpliwość, ponieważ autor notorycznie kończył rozdziały w najciekawszych momentach, prowadząc kolejne historie z punktu widzenia innej osoby. Z początku było to irytujące, jednak do  wszystkiego można się przyzwyczaić, zwłaszcza, kiedy dzieło literackie ma tak dobry poziom. „Gra o tron” jest powieścią niebanalną i bardzo nieprzewidywalną, na łamach której pojawiają się także elementy fantastyczne. Lektura nie jest jednak nimi wypełniona, jest ich stosunkowo niewiele, a mimo tego, jako osoba lubująca się w fantastyce, odczuwałam niemałą przyjemność z lektury.

Powieść G. Martina nazwałabym bardzo dobrze dopracowanym tworem dla dorosłych, w którym nie zabraknie tajemnic, a przede wszystkim sporej ilości intryg. Przedstawiona historia jest tak dobrze przemyślana, że czytelnikowi po pewnym czasie przestaje przeszkadzać wolna akcja i ze skupieniem obserwuje poczynania poszczególnych bohaterów. Z tego też powodu „Grę o tron” mogę polecić z czystym sumieniem wszystkim, dla których humor, nieprzewidywalność oraz duża ilość intryg są ważniejsze od szybkiej i natychmiast wciągającej akcji.
 Moja ocena: 5/6
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 838
Data premiery: 13.04.2011r.

środa, 17 lipca 2013

Garść informacji i wprowadzone zmiany


Witajcie!

Osoby, które śledzą mojego fanpage'a wiedzą, że zastój w lipcowym pojawianiu się recenzji był związany z moim wyjazdem do Bułgarii. Wczasy okazały się bardzo udane, a recenzja "Gry o tron" pojawi się już jutro na stronie w godzinach popołudniowych.
Nie będę ukrywać, że przez maturę, rekrutację na studia oraz wczasy zaniedbałam trochę bloga. Ilość publikowanych recenzji uległa gwałtownemu zmniejszeniu. Kolejne książki były przeze mnie czytane, jednak nie miałam siły zabierać się za pisanie  odpowiednich opinii. Mam zamiar to jednak zmienić, dlatego możecie - moi Drodzy Czytelnicy - przygotować się na napływ nowych wpisów.
 Kolejna kwestia, którą muszę poruszyć, dotyczy komentarzy. Mianowicie: planuję jutro wyłączyć możliwość komentowania wpisów na mojej stronie. Co jest tego powodem? Ano fakt, że zachowanie innych blogerów stało się już dla mnie trochę zbyt irytujące. Wszystkie komentarze wyglądają tak samo. Odnoszę również wrażenie, że 80% komentujących wcale nie zapoznało się z treścią napisanej przeze mnie recenzji.
 Tendencja blogerów do odwiedzania innych stron, dodawania mało konstruktywnych komentarzy i liczenia na tzw. "rewanżyk" nie zmieniła się. Te praktyki są w dalszym ciągu stosowane. Nie ukrywam, że kiedyś sama postępowałam w ten sposób. Robili tak wszyscy, robiłam tak też ja, jednak z każdym miesiącem, rokiem prowadzenia strony zaczęło to być dla mnie piekielnie denerwujące.

 Jeżeli ktoś z Was, Drodzy Czytelnicy, będzie chciał podzielić się ze mną i pozostałymi obserwatorami opinią czy komentarzem, zawsze pozostaje możliwość dodawania komentarza pod postem na moim fanpage'u lub wysyłania e-maili, jak to miało miejsce do tej pory.
Korzystając z okazji pochwalę się, że zostałam z-cą kierownika działu literatura na portalu juventum.pl. Strona coraz bardziej się rozwija, staje się coraz bardziej profesjonalna, chociaż w skład portalu wchodzą młodzi ludzie, w wieku zbliżonym lub takim samym jak ja. Zapraszam więc do jej odwiedzenia.

Pozdrawiam serdecznie i życzę Wam równie udanych wakacji,
Julia 

6 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

wtorek, 2 lipca 2013

Zdemaskowana, Abby Lee

Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 328
Data premiery: 6.06.2013r.

 Internet stanowi źródło nieograniczonych możliwości, jednak wiele osób zapomina o tym, że w sieci nie sposób całkowicie zachować anonimowości. Na własnej skórze przekonała się o tym Abby Lee – autorka bloga, który w krótkim czasie zyskał niebywałą popularność. Była pewna, że zachowując ostrożność, uda się jej ukryć swoją prawdziwą tożsamość, dlatego bez wahania publikowała kolejne posty związane z jej życiem erotycznym, licznymi fantazjami oraz przemyśleniami, dotyczącymi oczywiście seksu.

 „Zdemaskowana. Dziewczyna, której jedno w głowie” jest książką, na którą składają się napisane przez Abby Lee posty, publikowane na jej blogu. Czytelnik ma możliwość zapoznać się z jej życiem prywatnym, z jej fantazjami oraz planami, a także z licznymi radami, których przez całą lekturę nie brakuje. Są to porady skierowane głównie dla kobiet, zwłaszcza tych, które zapominają o własnym zadowoleniu na rzecz spełnienia partnera. Autorka cały czas zaznaczała, że nie jest specjalistką w tych sprawach, a swoją opinię kształtowała jedynie na podstawie swoich własnych doświadczeń i bardzo dużej ilości eksperymentów.

 Publikacja wydana przez wydawnictwo Otwarte jest dość nietypowa. Pozycje, na których treść składają się eseje, felietony, opowiadania czy też inne utwory publicystyczne, nie są niczym nowym na rynku wydawniczym, ale zbiór postów opublikowanych na blogu? To już coś innego, chociaż biorąc pod uwagę obecne czasy oraz rolę, jaką pełni w nich komputer i Internet, takie twory nie powinny nas - współczesnych czytelników - zadziwiać.

 Podobnie, jak większa część użytkowników, przeglądam blogi oraz strony o interesującej mnie tematyce, dlatego też lektura „Zdemaskowanej” nie sprawiła mi najmniejszego problemu. Gdybym wcześniej nie wiedziała o tym, iż ta historia zdarzyła się naprawdę a zamieszczone na kartach stron posty były faktycznie wpisami dodanymi przez Abby Lee, sądziłabym, iż był to jedynie wymysł autorki, a wykorzystanie takiej kompozycji było od początku jej zamierzeniem.

 Książka o dziewczynie, której jedno w głowie jest doskonałą pozycją dla każdego. Język zastosowany przez autorkę jest prosty, a jej pióro – lekkie. Z tego powodu „Zdemaskowaną” czyta się bardzo szybko. Dodatkowym atutem tej publikacji jest to, że odbiorca ma możliwość poznawania losów Abby Lee zarówno sprzed, jak i po wykryciu jej tożsamości. Nic więc dziwnego, że zaczęło mi jej być naprawdę żal.

 Przed rozpoczęciem lektury nie podejrzewałam nawet, że mogłabym polubić autorkę wpisów, związać się emocjonalnie z jej osobą. Tak się jednak stało, co w pewien sposób świadczy o dobrze rozwiniętych umiejętnościach pisarskich Abby Lee. W końcu nie tak łatwo trafić na pozycje, w której losy danej osoby/postaci naprawdę by nas obchodziły.

 „Zdemaskowana. Dziewczyna, której jedno w głowie” to całkowicie niezobowiązujący i przyjemny twór, po który może sięgnąć każdy zainteresowany czytelnik. Liczne opisy przygód seksualnych oparte o odpowiednie komentarze autorki oraz sporo wulgaryzmów obecnych w jej wpisach mogą zniechęcić niektórych, wyjątkowo wrażliwych odbiorców. Podejrzewam jednak, że wszyscy znajdą w tej książce coś dla siebie. Na koniec dodam, że Abby Lee jest biseksualna, dlatego nie stroni od różnego rodzaju urozmaiceń, a jej wyjątkowo silny popęd seksualny popycha ją w kolejne niezobowiązujące przygody. Swoją twórczością udowodniła, że jest kobietą odważną, która nie wstydzi się swoich potrzeb. Do tego samego namawia inne kobiety: do odrzucenia wątpliwości, wyrzutów sumienia czy wstydu.
Moja ocena: 5+/6
Egzemplarz recenzencki otrzymałam od wydawnictwa Otwarte, za co serdecznie dziękuję!

4 komentarzy:

Każdy komentarz jest tu mile widziany. Podziel się ze mną i innymi czytelnikami swoimi przemyśleniami, opiniami czy nawet krytyką.

Blogger Template by Clairvo