czwartek, 10 października 2013
Rachunek sumienia
Och Emmo, Emmo, jak ja nie lubię takich wyliczanek;) A bo to zawsze takie chwilowe, relatywne, pamięć lubi płatać figle. O ósmej rano, na czczo, przed pierwszym papierosem i kawą zapewne inaczej będzie wyglądać owo zestawienie, a inaczej zupełnie wieczorem, po dwóch kieliszkach wina. I po rozmowie inaczej, i po przemyśleniu głębokim, samotnym, też okaże się, że lista ulubionych pozycji książkowych obejmuje nie te same tytuły. Ale cóż, na "potrzeby chwili" spróbuję coś wymienić... hmmm...
1. Pierwszy "dojrzały odlot" - Franz Kafka, za "Dzienniki", opowiadania, "Listy do Mileny", za powieści zdecydowanie mniej,
2. Julio Cortazar - za wszystko, bardziej i mniej udane, czy to "Egzamin", "W 80 światów dookoła dnia", "Wielkie wygrane"... no wszystko i już,
3. Jak Cortazar to i Jorge Luis Borges, przede wszystkim za "Księgę piasku",
4. No to i Sandor Marai - "Księga ziół", analogicznie;)
5. Milan Kundera - "Nieznośna lekkość bytu",
6. Bohumił Hrabal - nie tak za fabuły dzieł, ale za ten dziwny, niezapomniany klimat,
7. Absolutnie na kolana powaliła mnie "Rozmowa w katedrze" - Maria Vrgasa Llosy, choć nie mam pojęcia, jak odmieniać to nazwisko, nigdy nie spotkałam się, by ktoś tak szalał konstrukcją zdania,
8. Ernesto Sabato - "O bohaterach i grobach" - tu znów niesamowitości, tragiczna miłość, mrok,
9. Nabokow - ale za "Przejrzystość rzeczy", jakoś zwyczajna ta "Lolita" przy jego innych powieściach, polot, wyobraźnia i talent tego pisarza zrobiły na mnie ogromne wrażenie,
10. Totalny odlot - Marek Hłasko, dramatyczny i gorzki, i absolutnie genialny w każdym zdaniu,
11. Olga Tokarczuk - "Prawiek...", "Dom...", ale to z "Grą na wielu bębenkach" nie mogę się rozstać, konstrukcja każdego z opowiadań jest dla mnie mistrzostwem, moim zdaniem to coś w rodzaju podręcznika dla początkujących pisarzy, przynajmniej w "idealnym świecie",
12. Andrzej Stasiuk - na początku olśniewający, później nuży, bo "wszystko już było", ale lubię,
13. Jerzy Pilch - "pić, nie umierać, kolejny kieliszek na stole...",
14. Jose Donoso - "Plugawy ptak nocy" - bo brzydota rośnie w siłę naigrywając się z piękna, które ponoć nie zostawia miejsca na wyobraźnię,
15. No i ten mój "młodzieńczy" Andrzej Sapkowski, a niech tam, jeszcze długo będę go pamiętać.
Chyba miało być 15 pozycji... więcej grzechów nie pamiętam, absolutnie ich nie żałuję, obiecuję poprawę, ale o godzinie 15:30 dnia 10 października nic zmienić nie chcę (choć numeracja i kolejność wyszła sobie sama).
16. Nie jestem pedantką, wcale nie, wręcz bałaganiara ze mnie, ale nie mogłam nie dopisać Sartre'a z jego powieściami - "Mdłościami", "Murem", "Słowami". Był taki czas, gdy też mnie mdliło, więc uciekałam w słowa i sporo z tego zostało mi do dziś.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zaimponowałaś mi przede wszystkim ,,Egzaminem", bo jesteś pierwszą osobą, która oprócz mnie to przeczytała! :))
OdpowiedzUsuń,,Rozmowy w katedrze" nie czytałam, ale inne rzeczy Llosy tak i mogłabym dodać do swojej listy. Podobnie jak Kafkę, Pilcha, Kunderę, Hrabala.
Sapkowskiego też bardzo lubię.
Nie znam ,,O bohaterach i grobach" i ,,Plugawego ptaka nocy".
Listy Kafki znam we fragmentach, ale dobrze, że mi przypomniałaś o nich.
Odnośnie Stasiuka - zgadzam się.
Natomiast Hłasko mnie trochę tym swoim cynizmem przytłacza...
Byle czego to Ty nie czytasz ;))
I tak trzymaj.
"Rozmowę w katedrze" polecam zdecydowanie. Byle przetrwać pierwszych sto stron, to dalej wyjaśnia się "sytuacja". Inne tytuły Vargasa Llosy już nie takie, ech. W ogóle "etap" ibero trwał u mnie dość długo i chciałam poznać jak najwięcej. Tyż mam braki, przyjaciółka namawiała na Murakamiego, ale w "mojej" bibliotece nie mają :( Tak samo z noblistką (od dziś) Alice Munro. No cóż, nie można mieć wszystkiego. Jest też kilka "wielkich ksiąg", których nie strawiłam - "Czarodziejska góra" - Manna, "Człowiek bez właściwości" Musila, "W poszukiwaniu straconego czasu" - Prousta. Pewnie też tak masz ;)
Usuń,,Rozmowę w katedrze " już sobie dopisałam do listy zakupów. Na bibliotekę nie mam co liczyć ;p
OdpowiedzUsuńJa nie strawiłam ,,Ulissesa" - do tej pory! Poddałam się przy pierwszym podejściu jakoś i później już nie wróciłam do tego.
Ciekawi mnie ,,Ciemno, prawie co" Joanny Bator - tegoroczna Nike. Znasz ją? Ale pewnie droga...;p
,,Ciemno, prawie noc" oczywiście ;)
OdpowiedzUsuń"Rozmowa.." też trochę kosztuje w Empiku. Miałam to szczęście, że jeden egzemplarz przytargała skądś moja rodzicielka, a drugi, identyczny, kupiłam na kiermaszu za 1 zł ;) Nie mogłam nie kupić. Z Ulissesem tak samo, mózg mi odmawiał posłuszeństwa, ale nawet to się podobało. Joanny Bator nie znam, ale identycznie, ech, znowu;) zaciekawił mnie tytuł. Morfina Twardocha również.
Usuń