Ostatnio żyję w ciągłym niedoczasie. Dostaliśmy w prezencie jedną godzinę. Na co? To zależy od nas samych. Można dłużej pospać. Ale z dziećmi niemal nigdy się to nie udaje. Na zabawę z nimi? Patrzę na dom wywrócony do góry nogami, słyszę ich radosne okrzyki - nie potrzebują towarzystwa. Pod naszą kamienicą kręcą film: z ulicy zniknęły wszystkie samochody, teraz czas się cofnął, bo widać tam tylko kilka takich retro. Słońce rozpuściło resztki śniegu na parapecie. Dodatkowa godzina mija niezauważenie. Podobnie jak wszystkie ostatnio. Milion rzeczy do zrobienia. Stos książek do przeczytania. Setki przepisów do wypróbowania. Ogórki na pikle żółkną. Małe, czerwone jabłuszka (z wujkowego ogrodu) nie mogą doczekać się obiecanej szarlotki. Ale kiedy ostatecznie decyduję się nad nimi zlitować, lądują w tartaletkach. Kruchych i...jesiennych? Ani śladu po śniegu za oknem. Kamień z serca. Więc jeszcze jesiennych...
Amarantusowe tartaletki z jabłkiem i żurawiną
na ok 15 sztuk
150 g mąki pszennej
60 g mąki z amarantusa
50 g cukru trzcinowego
80 g zimnego masła, pokrojonego
1 jajko
ok 4-5 małych jabłek
łyżka cukru + odrobina do posypania
łyżeczka cynamonu
mała garść suszonej (lub świeżej) żurawiny
Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.
Obie mąki mieszamy z cukrem i posiekanym masłem, wyrabiamy "okruchy", dodajemy jajko i szybko zagniatamy ciasto i zawijamy w folię, chłodzimy w lodówce.
W tym czasie przygotowujemy prażone jabłka: obieramy i kroimy w kostkę, wrzucamy razem z cukrem i cynamonem na suchą patelnię, smażymy na średnim ogniu, niezbyt długo, często, ale bardzo delikatnie mieszając, aby odparować wodę, ale zachować kostki jabłek - nie mogą się rozpadać. Przed końcem smażenia dodajemy żurawinę (jeśli używamy świeżej dodajemy ją razem z jabłkami, suszona wrzucona na koniec wchłonie resztki soku). Odstawiamy na chwilę do wystygnięcia.
Foremki na tartaletki smarujemy dokładnie olejem. Schłodzone ciasto wałkujemy na posypanej mąką stolnicy na grubość ok 0,5 cm. Foremkami wykrawamy ciasto i wypełniamy foremki, lekko dociskając. Układamy foremki na blacie lub ruszcie do pieczenia i pieczemy ok 10 minut. Podpieczone napełniamy owocami, posypujemy szczyptą cukru i ponownie dopiekamy przez ok 15-20 minut. Gotowe babeczki studzimy chwilkę w foremkach, następnie delikatnie wyciągamy (powinny łatwo odchodzić od blaszek) i studzimy całkiem na kratce kuchennej. Smacznego!