Czy raczej sąsiadkę. Kochaną Panią G, która zawsze przyniesie coś dobrego. Razem ze swoim mężem, pani G. jeździ do Sułowa, skąd przywozi różne pyszności. Wiejskie mleko lub śmietanę. Jajka od podwórkowych kurek. Ser domowej roboty. Przynosi mi to czasem, wyraźnie zaznaczając, że to dla Małej Lu. I jest to naprawdę cudowne i jakże miłe z jej strony. Ale jest jeden problem. Otóż Lu nie je jajek w czystej postaci (w sensie jajka na miękko, twardo, jajecznicy bądź sadzonego). Od mleka też ucieka. Serem gardzi, chyba że jest w postaci danonka;) Generalnie Lu w przeciwieństwie do mnie jest very mięsożerna, w dodatku preferuje konkrety, pikantne i słone. Albo skrajnie słodkie. A ja, żeby dziecię jadło te dobrodziejstwa ze wsi, kombinuję omlety, racuszki i naleśniczki. Dziś rano spojrzałam na jajka i gęstą słodkawą śmietanę i pomyślałam: pancakes!. Dla Lu. Dla mnie. Dla nas. Ze śmietaną i zarodkami pszennymi. A do nich serek, domowy dżem jabłkowy (od cioci, nie od Pani G.:)) I oczywiście słodki syrop*
*najlepiej gdyby był to syrop klonowy. Nam go brakło, więc posłużyłyśmy się golden syrup. To przecież i tak kwestia gustu, niektórzy do tych naleśników polecają miód:)
Śmietanowe pancakes z zarodkami pszennymi
Składniki:
- 1,5 szklanki mąki pszennej (połowę szklanki można zastąpić inną mąką, np. razową lub orkiszową)
- 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia (lub sody)
- 1/2 łyżeczki soli
- 2 jajka
- 200 ml śmietany (można zastąpić jogurtem, najlepiej gęstym)
- 1,5 szklanki mleka
- 4 łyżki cukru
- 4 łyżki masła
- 3 łyżki zarodków pszennych (opcjonalnie)
Masło rozpuszczamy i studzimy. Mąkę przesiewamy i mieszamy z proszkiem do pieczenia i solą. Jajka roztrzepujemy i mieszamy z mlekiem (ale nie z całością, odkładamy wcześniej ok 30 ml), śmietaną, cukrem i wystudzonym masłem (robię to ubijaczką, ale można wyciągnąć mikser, wg mnie to strata czasu:)).
Dosypujemy "suchą" mieszankę po łyżce dokładnie łącząc z mokrymi składnikami. Dodajemy zarodki pszenne. Jeśli masa jest zbyt gęsta dodajemy także odłożone mleko. Powinna być gęściejsza od ciasta na typowe naleśniki, ale rzadsza niż na racuchy.
Smażymy na rozgrzanej patelni teflonowej (nie gwarantuję, że wyjdą na innej, chyba, że da się więcej oleju, ale wtedy to już nie to samo:) bez tłuszczu lub tylko delikatnie smarując patelnię olejem roślinnym, ciasto wylewamy na patelnię chochelką, ale nie rozlewamy go na całej powierzchni, tylko czekamy aż pojawią się bąbelki na powierzchni naleśnika, gdy popękają odwracamy i smażymy jeszcze chwilkę. Gotowe pancakes podajemy z ulubionymi dodatkami. Smacznego!