8.28.2012

NUXE Creme Freiche Light

Dzisiaj kilka słów na temat kremu na dzień, który obecnie stosuję.  Swoją drogą minęły już dwa miesiące, a ja nadal używam tej samej tubki. Wydajność tego kremu jest zadziwiająca!


Creme de Fraiche to krem nawilżający, którego zadaniem jest nie tylko zmatowienie naszej skóry, ale również minimalizowanie małych niedoskonałości.
Dzięki mieszance olejków eterycznych, krem pachnie dość specyficznie, ziołowo. Mi ten zapach bardzo przypomina zapach żelu pod prysznic Clarins Relax Bath&Shower Concentrate, mocno aromaterapeutyczny i odprężający.
Nałożony na twarz wchłania się ekspresowo i pozostawia uczucie pudrowego wykończenia pod palcami. Mimo bardzo leciutkiej konsystencji nawilża skórę na cały dzień.
Krem matuje znakomicie moją mieszaną cerę. Lekkie świecenie się czoła zauważam dopiero po ok. sześciu godzinach.  
Czy krem minimalizuje niedoskonałości? Prawdę mówiąc nie wiem. Nie zapchał mnie, mimo że mam do tego tendencje, to wiem na pewno.




Podsumowując, jestem naprawdę pod dużym wrażeniem działania tego kremu, tego jak potrafi zmatowić skórę i jednocześnie ją nawilżyć. Bardzo polecam.

Marka: Nuxe
Cena/pojemność: 75,90zł/50ml 
Gdzie kupiłam?: apteka internetowa

Kiedy tylko dobiję dna, poniżej jego następca.
Caudalie Vinosource fluid matująco-nawilżający
40ml/74,90zł





     XOXO 
                                                                                           
Image and video hosting by TinyPic

8.23.2012

Biotherm Baume Corps Oil Therapy

Konsystencja balsamu jest leciutka i niewodnista. Nałożony na skórę wchłania się błyskawicznie, nie pozostawia tłustego filmu i nie klei się zupełnie. Jedyne co czuję to efekt nawilżonej skóry, dlatego zaraz po wsmarowaniu go w ciało, mogę się bez problemu ubierać.
Zapach morelowy. Delikatny i nienachalny.  Nie utrzymuje się długo na skórze, przestaję go czuć już po ok. dwóch godzinach.






Po pierwszych użyciach byłam zachwycona i myślałam, że znalazłam dla siebie idealny balsam na lato. Niestety, po kilku dniach systematycznego używania, na moim dekolcie pojawiły się małe krostki, spowodowane zapchaniem porów. Są naprawdę niewielkie, ledwo widoczne, jednak dla mnie mocno wyczuwalne. Postanowiłam, że postaram się zużyć go jak najszybciej na nogi.

Jeszcze jedna ważna kwestia, o której warto wspomnieć. Marka testuje na zwierzętach, dlatego jestem jeszcze bardziej utwierdzona w przekonaniu, że balsam jest po prostu do du..y.


Marka: Biotherm
Cena/pojemność: 140zł/400ml
Gdzie kupiłam?: Douglas

Poniżej chciałabym na szybko pokazać Wam moje ostatnie zakupy ze sklepów internetowych.
Kolejne zamówienie z zapachami Yankee Candle.
Średni tumbler po wypaleniu świeczki wykorzystam do trzymania w nim swoich pędzli do makijażu :]

 



Druga paczka to sól morska w spray'u od John Masters. Na oficjalnej stronie firmy, do końca miesiąca trwa na nią promocja. Zamiast 80zł zapłaciłam 60zł.




XOXO
Image and video hosting by TinyPic       

8.18.2012

Nuxe Reve de Miel - ultrakomfortowy krem do twarzy na noc

Dość sporą uwagę przywiązuję do swojej porannej pielęgnacji cery. W ciągu dnia nie mogę sobie pozwolić na jakiekolwiek poprawki makijażu. Wszystko ma być idealne przez cały dzień, dlatego odpowiedni krem dla mojej mieszanej cery pod makijaż to podstawa.
Ale co z pielęgnacją cery wieczorem?

Jak wiadomo, skóra najlepiej regeneruje się nocą. Komórki ciężko pracują, dlatego staram się im pomóc w regeneracji i jednocześnie w ich nawilżaniu.
Dziś o kremie, który nakładam na twarz wieczorem, tuż po serum. 


Konsystencja Reve de Mile jest gęsta i treściwa. Podczas stosowania zauważyłam, że zbyt duża ilość jest w stanie zapchać skórę. Nie są to wypryski, jednak dużo bardziej dokuczliwe, małe, podskórne krostki. Kiedy zaczęłam stosować go w małych ilościach problem zniknął w dwa dni. Dlatego dziewczyny, nakładajcie krem z umiarem :)
Jeden słoiczek, to pojemność aż 50-ciu ml. Przy codziennym stosowaniu przez 1,5 miesiąca ubyło mi zaledwie pół opakowania, dlatego wydajność określam na znakomitą!
Zapach dość specyficzny. Wytrawny, miodowy, niesłodki. Dla mnie dość neutralny. 
Tuż po nałożeniu moja skóra świeciła się jak żarówka, była wyraźnie natłuszczona (olejki zawarte w kremie widać gołym okiem w opakowaniu) Nie miało to dla mnie jednak jakiegokolwiek znaczenia, i tak kładłam się spać :) 



Zaraz po przebudzeniu moja skóra była bardzo mięciutka, ZNAKOMICIE nawilżona i wyglądała na wypoczętą. Myślę, że ten krem w dużym stopniu pomógł mi przywrócić do porządku moją odwodnioną cerę. Świetny nocny nawilżacz, jednak czy do niego wrócę?      
Chyba nie w najbliższym czasie. Za bardzo lubię nowości w mojej łazience :)
Było to z pewnością bardzo miłe doświadczenie, jednak następnym razem zdecyduję się na coś mniej tłustego i skierowanego typowo dla skóry mieszanej.


Marka: Nuxe 
Cena/pojemność: 77,90zł/50ml
Gdzie kupiłam?: apteka internetowa

XOXO
Image and video hosting by TinyPic

8.15.2012

New in

Niestety to już ostatnie zakupy kosmetyczne w tym miesiącu. 
Mój limit przekroczony już dawno :)
Dzisiaj chciałabym podzielić się z Wami tym, co udało mi się dorwać zaledwie wczoraj. 

Biotherm balsam do ciała z olejkiem morelowym  
400ml/140zł 



Podkład Diorskin Nude 010
30ml/180zł 



Puder prasowany Lancome Poudre Majeur Excellence 
10g/160zł 



Korektor rozświetlający Lancome Effacernes Longue Tenue 01
15ml/115zł 
(z chęcią porównam go z Magic Concealer od Helenki Rubinstein) 


Ostatnio dość mocno opuściłam się w publikowaniu recenzji, dlatego już niebawem pojawią się posty z nowymi recenzjami :) 


XOXO 








8.12.2012

Nowe serum - Lierac i Nuxe

Kilka dni temu pisałam dla Was recenzję serum Caudalie.
Obiecywałam Wam wtedy pokazać jego następcę, a raczej następców.
Zdecydowałam się na coś stricte nawilżającego, dodającego blasku i (trzymam mocno kciuki) wygładzającego moje zmarszczki mimiczne. Oba pięknie pachną :)

Serum na dzień: 
LIERAC Concentre Mesolift  Serum odżywczo-rewitalizujące 



Serum na noc:
NUXE MERVEILLANCE Serum przeciwzmarszczkowe do każdego typu skóry.



Za miesiąc możecie spodziewać się kolejnych recenzji :) 

8.08.2012

Aktualna pielęgnacja włosów

Postu typowo włosowego na moim blogu jeszcze nie było, dlatego zacznę od zobrazowania Wam z czym mam do czynienia na co dzień. 


Porowatość moich włosów określiłabym na średnią. Nie lubią się z olejem kokosowym, są bardzo podatne na układanie, jednak ciężko jest mi je zafarbować. Są cienkie i jest ich stosunkowo mało. Rosną średnio 0,7cm. na miesiąc (chlip, chlip). Ich główną cechą są falo-loki mające tendencję do ciągłego puszenia się. 
Są jednak zdrowe, z czego się naprawdę cieszę. Od kilku miesięcy nie zauważyłam żadnych rozdwojonych końcówek. 
Włosy myję co drugi dzień. Suszę suszarką z zimnym nawiewem. To czego najbardziej mi brakuje i co jest podstawą pielęgnacji dla każdej kręconowłosej to dyfuzor. Tak dziewczyny, nie mam dyfuzora!!! :(
Raz w tygodniu myję włosy szamponem oczyszczającym i zazwyczaj kiedy mam wolne nakładam na nie intensywniejszą maskę na 30min. Po każdym myciu zabezpieczam końcówki serum z silikonami.

Poniżej przedstawiam Wam produkty, których używam obecnie: 


Szampony: 


Dr. Organic Aloe Vera Shampoo. Delikatny, ze znakomitym składem. Świetnie zmywa oleje i znakomicie się pieni. Konsystencja dość lejąca, przez co wydajność nie jest najlepsza. Po umyciu włosy są lekkie i miękkie. Dostępny tylko w jednym sklepie internetowym w Polsce, stacjonarnie nie mogłam go nigdzie znaleźć. Gdyby nie ten fakt, sięgnęłabym po więcej produktów z tej firmy.
Cena: 31,40zł 



Love2MIX Organic super intensywny szampon dla wszystkich typów włosów - ekstrakt z organicznej pomarańczy i papryczki chili - stymulacja włosów. O tym szamponie po raz pierwszy przeczytałam na blogu Eve. Za chwilę zobaczycie, że to nie pierwszy i z pewnością nie ostatni rosyjski kosmetyk w moim zbiorze. Szampon jest po prostu znakomity. Pięknie się pieni, jest wydajny. Zaraz po spłukaniu włosy są mięciutkie tak, jakby nie potrzebowały już odżywki. Szampon pachnie prawdziwą pomarańczą.
Cena: 19zł


Odżywki: 


Dr. Organic Organic Pomegranate Conditioner.  Delikatna, nie obciążająca moich cienkich włosów odżywka na co dzień. Mimo, że z granatów pachnie różami. Jak dla mnie nic specjalnego. Jeżeli będę miała okazję, kolejnym razem kupię wersję z miodem.
Cena: 31,40zł

Seboradin balsam regenerujący z żeń-szeniem do włosów suchych i zniszczonych. Mój absolutny hit nawilżający. Doradziła mi go Czarna Orchidea, kiedy to olej kokosowy spowodował ogromny puch na mojej głowie. 
Wystarczyło kilka użyć, żeby moje włosy nabrały życia. 
Balsam absolutnie nie obciąża włosów. Wydajność jest dość kiepska, jednak to działanie!!! 
Zapach typowy dla kosmetyków z rzepą w składzie. Mi przypomina mydło dla starszej pani. 
Jest delikatny, jednak jeśli nie nałożę na włosy żadnego stylizatora, zapach utrzymuje się do kolejnego mycia.
Cena: 24,90zł 


Odżywka bez spłukiwania: 



John Masters Organics Shine On Leave-In Hair Treatment. Po nałożeniu moje włosy są miękkie jak kaczuszka, nawilżone, lekko uniesione. Znakomity produkt. Wystarczy na wieki.
Cena: 135zł


 Maska: 




Kupując tę maskę liczyłam na szybszy porost włosów. Niestety, jak do tej pory nie zauważyłam zmiany w ich długości. Maska nawilża, ale też nie obciąża moich włosów mimo, że czasami nakładam ją na skórę głowy. Konsystencja jest mocno lejąca. Włosy są po niej lekkie i mięciutkie. 
Pachnie maślanymi ciasteczkami. Mniam!!
Cena: 20zł


Olejki: 


Babuszka Agafia naturalny olej do włosów - regenerujący. Głównym jego składnikiem jest olej łopianowy. Używam go wyłącznie na skórę głowy. Świetnie ją uspokaja, łagodzi, nie czuję już swędzenia jak kiedyś. Konsystencja olejku jest dość wodnista, a zapach ledwo wyczuwalny. Nie zauważyłam szybszego porostu włosów.
Cena: 18zł

Babuszka Agafia naturalny olej do włosów - odżywczy. Będąc zadowolona z wersji regenerującej zdecydowałam się na wersję odżywczą. Nie zauważyłam większej różnicy między nimi. Bardzo dobrze działa na skórę głowy.
Cena: 18zł

Alterra Koerperoel Limette & Olive.  Olej stosuję na końcówki. Nie dokonał niczego spektakularnego z moimi włosami. Niebawem sięgnę dna, z czego się bardzo cieszę. W końcu będę mogła wypróbować oleju z orzechów włoskich, który podobno znakomicie podkreśla skręt.
Cena: ok.10zł 


Serum zabezpieczające na końcówki:  


Kerastase Elixir Ultime Oleo Ultime - olejek pielęgnacyjny. Jego recenzję znajdziecie tutaj, a po krótce - znakomicie ujarzmia puszące się włosy. Wygładza je, nie obciąża, lekko nabłyszcza.
Cena: ok.60zł

Marion Natura Silk - odżywka regenerująca bez spłukiwania. Niestety nie mogę nazwać jej godnym następcą olejku Kerastase. Nieważne jak niewielką ilość nałożę na włosy, za każdym razem zaczynają układać się strączki. Niestety, większy lub mniejszy efekt nieświeżych włosów mamy zapewniony. Nie zmienia to faktu, że świetnie chroni końcówki, nie zawiera alkoholu. Pięknie pachnie no i do tego ta cena. Ok. 14zł za 50ml. 


Stylizator: 



John  Masters Organics Bourbon Wanilia&Mandarynka - środek do układania włosów. Nakładam na suche włosy. Ugniatam kilka chwil. Produkt nie pozostawia uczucia sklejonych włosów. Jeśli używam go tuż przy skórze włosów, delikatnie je unosi. Efekt niestety mija po ok. 2-3 godzinach. Ładnie pachnie (zabija zapach odżywki Seboradin).
Cena: 116zł 

Nie miałam jeszcze okazji używać żelu lnianego. Ciekawa jestem jak zachowałby się na moich włosach. 


Poniżej szuflada z większością wspomnianych kosmetyków.  


Napiszcie w komentarzach jeżeli macie jakieś sugestie, lub mogłybyście polecić mi produkty, które warto wypróbować.









8.07.2012

Origins Super Spot Remover

Problem wyprysków nie dotyczył mnie w zasadzie nigdy. Rok temu jednak, natknęłam się na żel Vichy Normaderm (zielona butla z pompką). Zmasakrowanej cery do tej pory nie potrafię doprowadzić do porządku, a wypryski? No cóż.. pojawiają się często.
Super Spot Remover zyskał dużą popularność wśród zagranicznych bloggerek, a ich pozytywne opinie przekonały mnie, że warto go mieć. 



Ten produkt to zaledwie 10ml pojemności. Myślę, że ta malutka buteleczka wystarczy mi na rok lub dłużej. Wydajność wynika z gęstej konsystencji. Zapach jest nieco ziołowy, poniekąd apteczny.

Żel nakładam punktowo, cienutką warstwą na oczyszczoną twarz, tuż przed pójściem spać.
Kiedy wstaję rano, wypryski (te mniejsze) są całkowicie zminimalizowane lub (te większe) znacznie podgojone. Znakomitość!! 

Marka: Origins
Cena/pojemność: ok. 70zł/10ml
Gdzie kupiłam?: produkt niedostępny w Polsce 

*** 

A już niebawem post o mojej pielęgnacji włosów :) 

8.04.2012

Nature's Paintbrush & Autumn Fruit od Yankee Candle

Nature's Paintbrush


Mój ulubiony zapach z kategorii męskich. Moim zdaniem jest to zapach, który odstaje od wszystkich innych proponowanych przez Yankee. 
Określiłabym go jako czysty, męski i zarazem nie przytłaczający.
Nie należy do kategorii świeżych, bo warto nadmienić, że w ten sposób Yankee Candle definiuje zapachy łazienkowe, z mydlanymi nutami (które ja osobiście omijam szerokim łukiem), a tu nie o taką świeżość chodzi.
Najprościej porównałabym go z zapachem panującym w sklepach Quazi lub Stradivarius. Minimalnie jednak da się w nim wyczuć słodkie nuty, które odbierają mu wytrawności i chłodu. 
Nature's Paintbrush to również ulubiony zapach mojego faceta. Chciałby mieć go w aucie. Niestety polskie sklepy internetowe mają bardzo okrojony wybór zapachów do samochodu.


Autumn Fruit 


O tym zapachu nie potrafię powiedzieć zbyt wiele. Jest słodki. Z pewnością paląc świecę lub wosk zapach byłby dużo ciekawszy. Ciężko jest mi go do końca wyczuć w wersji car jar ultimate, jest po prostu zbyt mało intensywny. Mimo to jednak, mija już 4-ty tydzień, a  zapach dopiero teraz zaczyna zanikać. Dyndający, plastikowy słoiczek w końcu leci do kosza.
Zapach w tej wersji kupiłam z ciekawości. Do przetestowania zostały mi jeszcze Vent Stics. 
Car Gels sobie odpuszczam. Tandeta w stylu odświeżających choinek odpada.

A poniżej moje najnowsze zamówienie wosków: