Dobry wieczór, dzisiaj z innej beczki, mianowicie... zaprzyjaźniłam się z maszyną do szycia :) Jestem z tego faktu bardzo zadowolona. Moje pierwsze spotkanie z maszyną to był niewypał. Gdzieś w okolicach szkoły średniej poprosiłam moją mamę, aby mnie nauczyła szyć. Mamcia niewile myśląc dała mi materiał na ścierki , który miałam obszyć. A że zolna byłam :P To i owszem obszyłam wszystkie, tyle, że na prawej stronie. Niby tragedii nie było, ale już więcej do maszyny nie siadłam. Aż do teraz =) Maszynę pożyczyła mi sąsiadka, ma dwie i z jednej i tak nie korzystała - Pani Marysiu - bardzo dziękuję :) Jak już się wzięłam to na całego - skróciłam sobie spodnie, nie jest to profesjonalnie zrobione, ale chodzić się da :) i uszyłam taka oto poszewkę na poduszkę
Zużyłam na nią sukienkę w której i tak nie chodziłam :) Wyszło fajnie, chociaż zdaję sobie sprawę, że jest mnóstwo niedociągnięć, ale ... co tam.
Witam oczywiście nowa Obserwatorkę, super, że Was przybywa i ogromnie dziękuję za miłe komentarze pod ostatnim postem =) Dobrej nocy Wam życzę, buziaki ;*
P.s. Ale się dzisiaj rozpisałam...