Dziś dostałam od Ali w kość i w oko. Zacznijmy od początku. Obudziłyśmy się ok 9. Ala wypiła butlę mleka i położyłam ją obok siebie z nadzieją, że jeszcze zaśnie. Ja byłam nieprzytomna, więc założyłam, że ona też. Ala fikała koziołki, skakała po mnie, a ja co jakiś czas, otwierając jedno oko, kontrolowałam sytuację. Na równe nogi podniósł mnie cios telefonem w oko! Ala dorwała się do mojej, ukrytej po poduszką, komórki i "dzwoniła" do dziadzi i do baby. Cierpliwość mojego dziecka ma swoje granice i kiedy Żaba nie usłyszała w telefonie odpowiedzi na swoje pytania do dziadków, pacnęła telefonem w Bogu ducha winną matkę, trafiając prosto w lewe oko!