Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
C.S. Lewis
Terry Hayes
Catherine Walsh
Yōko Ogawa
Michał Śmielak
Kate Quinn
Anna Kańtoch
Leonie Swann
Marcin Meller
Przemysław Piotrowski
Fałszywy alarm – Opis książki:Najlepszym sposobem na poradzenie sobie z globalnym ociepleniem jest zwiększenie globalnego dobrobytu. Wybór, przed którym stoimy – pisze Lomborg – to wybór między ludzką przyszłością kierowaną strachem a tą inspirowaną pomysłowością. W tej kwestii ma on całkowitą rację.– „The Bulwark”Nowa książka Bjørna Lomborga oferuje antidotum na często spotykaną dyskusję charakteryzującą w katastroficzny sposób wpływ ludzkości na światowy klimat, oparte na danych naukowych i skupione na potrzebach człowieka. Starannie opracowana, przekonująca, a przede wszystkim pełna rozsądku i pragmatyczna.– Jordan B. Peterson, autor 12 życiowych zasadW obliczu ekstremalnych zjawisk klimatycznych i rosnącego globalnego ocieplenia, debata publiczna przesunęła się od wątpliwości co do zmian klimatu do dyskusji o tym, jak fatalne będą ich skutki. Bjørn Lomborg stawia tamę nasilającemu się alarmizmowi i udowadnia, że zmiany klimatu nie są apokaliptycznym zagrożeniem. Podkreśla, że globalna śmiertelność z powodu klęsk żywiołowych jest najniższa w historii, a wzrost kosztów związanych z katastrofami wynika z nieprzemyślanych ludzkich decyzji. Krytykuje panikę klimatyczną i nieefektywną politykę środowiskową, która pochłania ogromne sumy pieniędzy, mogące być lepiej wykorzystane na inicjatywy faktycznie poprawiające dobrobyt ludzi, takie jak edukacja czy zdrowie. Fałszywy alarm Lomborga zadaje kłam powszechnym przekonaniom o zmianach klimatu, proponując racjonalne podejście do poprawy przyszłości naszego świata.
Autor stawia tezę, że do walki że skutkami zmian klimatycznych potrzebujemy racjonalnej polityki i inwestowania w odpowiednie rzeczy. Nie bezmyślnie ograniczać emisję CO2, co zniszczy przemysł, ale inwestować np. w rozwój technologii, która zmniejszy emisję przemysłu.Autor nie neguje tego, że człowiek nie ma wpływu na klimat. Mówi tylko, że skupienie się tylko na przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym jest bardziej kosztowne niż racjonalna walka z nim, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze przeznaczyć na rozwój i dostosowanie się ludzi do zmieniających się warunków.
Autor stawia tezę, że do walki że skutkami zmian klimatycznych potrzebujemy racjonalnej polityki i inwestowania w odpowiednie rzeczy. Nie bezmyślnie ograniczać emisję CO2, co zniszczy przemysł, ale inwestować np. w rozwój technologii, która zmniejszy emisję przemysłu.Autor nie neguje tego, że człowiek nie ma wpływu na klimat. Mówi tylko, że skupienie się tylko na...
Ultraprawica, pragnąca wyprowadzić Polskę z UE i niezbyt rozgarnięta, w natarciu. Usiłuje nas przekonać, że człowiek nie ma wpływu na zmiany klimatyczne i w związku z tym hulaj dusza, piekła nie ma, a nam tu wciskają jakiś Zielony Ład. Podparte wybiórczo dobranymi, zmanipulowanymi danymi.Można by uznać tę książkę za niebezpieczną, na szczęście w polskim wydaniu ten bełkot jest nieprzyswajalny. WEI dokonało rzeczy wydawałoby się niemożliwej: wydało książkę złożoną wyłącznie z błędów językowych: od przekręcania głównego terminu na "klimatyczna katastrofa", przez kwiatki w rodzaju "jak to ma miejsce w wypadku rozdziału", kilometrowe zdania naszpikowane absurdalnymi imiesłowami, absurdalną składnię, zaburzającą sens interpunkcję, po nieustanne używanie "około" z przypadkami innymi niż dopełniacz i spację w zapisie "° C".
Ultraprawica, pragnąca wyprowadzić Polskę z UE i niezbyt rozgarnięta, w natarciu. Usiłuje nas przekonać, że człowiek nie ma wpływu na zmiany klimatyczne i w związku z tym hulaj dusza, piekła nie ma, a nam tu wciskają jakiś Zielony Ład. Podparte wybiórczo dobranymi, zmanipulowanymi danymi.Można by uznać tę książkę za niebezpieczną, na szczęście w polskim wydaniu ten bełkot...
Myślę, że nie jestem jedyną osobą sfrustrowaną paniką i kosztowną “zieloną” polityką, które wpycha się opinii publicznej do gardła w ostatnich latach. Przez długi czas uważałam to za zasadne - w końcu nie chcę, żeby świat spłonął, lodowce się stopiły, a niedźwiedzie polarne przy tym wymarły. Efektywna polityka przynosi jednak rezultaty, a patrząc na to co się dzieje choćby w Polsce, to oprócz rosnących cen wszystkich towarów i usług oraz ubożenia klasy średniej i niższej, nic się jakoś nie zmienia jeśli chodzi o temperatury czy choćby zanieczyszczenie powietrza. Powiedziałabym wręcz że jest coraz gorzej, gdzie zatem idą nasze pieniądze? Cóż, pan Lomborg wyjaśnił mi to dosadnie w tej książce, wcale mnie nie pocieszając. Zdaje się, że - niespodzianka - wszystkie nasze pieniądze idą w błoto, a zarówno dorośli jak i dzieci wpędzani są w nieustanne poczucie winy, robi się z nas morderców planety (przepraszam, Matki Ziemi),którzy muszą płacić kolejne ekopodatki, segregować grzecznie śmieci i używać papierowych, moknących rurek do napojów. Żyjemy w jakiejś cyrkowej rzeczywistości i z jakiegoś powodu uznajemy że jest to w porządku.To co mi się chyba najbardziej w tej książce podobało, to spokój z jakim autor prowadził narrację. Jest pewny tego co mówi, powołuje się na własne, wieloletnie obserwacje i doświadczenia, a przede wszystkim na kalkulacje. Czyli coś co jest obce politykom, dziennikarzom, a także wszelkim innym propagandystom. Ludziom wciska się kit o tym jak naprawdę wygląda sytuacja klimatyczna na świecie, każe się nam poświęcać dobrobyt na rzecz idiotycznych rozwiązań propagowanych na zachodzie (choćby tych energetycznych) a wszystko to nie tylko nie ma żadnego wpływu na planetę ale jeszcze wzbudza nieustanny, lęk i niechęć do życia czy własnej przyszłości, która przecież za 12 lat, czy ileśtam, ma się skończyć w płomieniach albo pod wodą, w zależności od obecnie panującej w mediach mody. Autor książki pięknie rozprawia się z przykładami nonsensów jakimi jesteśmy nieustannie karmieni, używając do tego liczb i mózgu. Co więcej, proponuje nawet rozwiązania jak możemy uporać się ze zmianami klimatycznymi w miarę bezbolesny i chyba najbardziej sensowny sposób. Przede wszystkim nie wpędzając ludzi w biedę, z której dopiero co wyszli tylko po to żeby grupa najbogatszych i właścicieli firm z określonych sektorów gospodarki mogła napchać sobie kieszenie. Cała ta nagonka na climat change jest po prostu obrzydliwa i ludzie za nią odpowiedzialni powinni za to zapłacić, co oczywiście nigdy się nie stanie. Myślę, że autor pięknie wykazał brak kompetencji rządzących i brak istnienia logiki za ich działaniami, mnie również uspokoił jeśli chodzi o ten temat. Nie jestem fanką liczb bo szybko wchodzą mi do głowy i w równym tempie wychodzą, ale przy tym temacie są nieodzowne żeby zrozumieć skalę problemu i tego jak bardzo źle jest on rozwiązywany, nie tylko na niekorzyść ludzi ale też samej planety o którą się tak wszyscy aktywiści trzęsą.Polecam przeczytać tą ksiązkę dosłwnie każdemu, bo myślę że wszyscy w mniejszym lub większym stopniu jesteśmy dotknięci propaganda klimatyczną, godząc się przy tym na marnowanie naszych pieniędzy i innych zasobów. Nie jest jakoś super łatwa w odbiorze przez ogrom danych, ale język jest przystępny, plus podzielona jest w sensowny sposób tak że idzie się przez nią z autorem z ciekawością. Mam nadzieję, że będzie coraz więcej takich publikacji, dobrze dostępnych i eksponowanych w księgarniach bo póki co jest z tym naprawdę bardzo źle. Tego życzę nam wszystkim, jak również spokoju i zagłębienia się w temat jeśli nie daje on nam spać po nocach, bo myślę że porządny research nieoparty na clickbaitach a na przykład źródłach od pana Lomborga (których podał naprawdę sporo),wpłynie pozytywnie na samopoczucie ;) Polecam serdecznie!
Myślę, że nie jestem jedyną osobą sfrustrowaną paniką i kosztowną “zieloną” polityką, które wpycha się opinii publicznej do gardła w ostatnich latach. Przez długi czas uważałam to za zasadne - w końcu nie chcę, żeby świat spłonął, lodowce się stopiły, a niedźwiedzie polarne przy tym wymarły. Efektywna polityka przynosi jednak rezultaty, a patrząc na to co się dzieje choćby...
Żeby zmiany klimatyczne spowodowały 14 bilionów dolarów szkód, musielibyśmy założyć, że żaden kraj nie zwiększy wysokości żadnej ze swoich grobli ponad obecny poziom. Wszyscy będą niezłomnie zachowywać swoje wały ochronne na zbyt niskiej wysokości, nawet gdy poziom mórz będzie się podnosił w ciągu 100 lat i nawet gdy kraje te staną się znacznie bogatsze (co nastąpi) i będą mogły sobie pozwolić na zdecydowanie lepszą ochronę niż teraz. Autorzy oryginalnego opracowania potwierdzili brak logiki stojący za takim założeniem, wspominają o tym jednak drobnym druczkiem: "Podczas gdy obecna analiza skupiła się na potencjalnych kosztach powodzi w przypadku braku dodatkowej adaptacji w stosunku do istniejącego stanu wyjściowego, jasne jest, że wszystkie przybrzeżne kraje dostosowały się i nadal będą w różnym stopniu dostosowywać się do wzrostu poziomu morza". Autorzy wskazują nawet, że „"standardy ochrony ulegną prawdopodobnie znacznej poprawie wraz ze wzrostem gospodarczym", co sprawia, że potężne koszty finansowania stają się tym trudniejsze do obrony. Oczywiście, to zastrzeżenie nie znalazło się w informacji prasowej.
Żeby zmiany klimatyczne spowodowały 14 bilionów dolarów szkód, musielibyśmy założyć, że żaden kraj nie zwiększy wysokości żadnej ze swoich grobli ponad obecny poziom. Wszyscy będą niezłomnie zachowywać swoje wały ochronne na zbyt niskiej wysokości, nawet gdy poziom mórz będzie się podnosił w ciągu 100 lat i nawet gdy kraje te staną się znacznie bogatsze (co nastąpi) i będą mogł...