Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Peter Attia
Ewa Sobieniewska
Holly Jackson
Robert M. Sapolsky
Harlan Coben
Sloan Harlow
Mieko Kawakami
Maria Paszyńska
Paweł Beręsewicz
Aga Antczak
Utrzymana w poetyce dziennika powieść przedstawia losy żydowskiego intelektualisty w międzywojennej Rumunii, w czasach narastającego antysemityzmu i gwałtownych napięć.Autor zastanawia się, co to znaczy być Żydem w obliczu niebezpiecznej radykalizacji poglądów, portretuje ludzi i panujące wśród nich nastroje, przyjmując postawę uważnego i wrażliwego obserwatora. Ta wydana w 1934 roku, przenikliwa, niemal złowieszcza, a dziś zadziwiająco aktualna książka to nie tylko próba uchwycenia momentu dziejowego i naszkicowania charakteru epoki, ale też „ryzykowny akt szczerości” autora, który w świecie powszechnego rozgorączkowania stara się zachować jasność umysłu, broniąc swojego prawa do samotności.
Ważna ze względu na czas wydania opowieść o rosnących niepokojach i ksenofobii. Żelazna Gwardia należała do najbardziej makabrycznych odłamów faszyzmu w Europie, choć ta książka o niej nie mówi, to opowiada o szykowaniu gruntu pod takie ruchy.
Książka "Od dwóch tysięcy lat", mimo iż ukazała się w 1934 roku pozostaje powieścią na wskroś współczesną, aktualną, bowiem odnosi się do wciąż istniejącego i coraz częściej się pojawiającego w naszym codziennym życiu języka nienawiści, wykluczenia, pogardy. Autorem tej biograficznej powieści jest Mihail Sebastian, a właściwie Iosif Mendel Hechter, rumuński Żyd, żyjący w latach 1907-1945, urodzony w naddunajskim mieście Braiła, rumuński prozaik, eseista, dramatopisarz i dziennikarz. Ta 330-stronicowa książka opisuje rzeczywistość w jakiej przyszło żyć bohaterowi powieści. A jest to świat międzywojennej Rumunii, gdzie od początku lat 20-tych narasta antysemityzm, gdzie szykanuje się rumuńskich Żydów na uczelniach, na ulicy, gdzie w nich upatruje się winy za stan gospodarki, finansów, gdzie pozbawia się ich prawa do ojczyzny, do rumuńskiej tożsamości. Opowieść kończy się na roku 1933, kiedy coraz bardziej narasta wrogość, nienawiść, pogarda, coraz częściej słychać groźby czy zapowiedzi rozliczeń i pogromu. To bardzo osobista i przejmująca biografia, nawiązująca do mentalności narodu żydowskiego, jego skłonności do odwiecznego cierpienia, upodobania do katastrofy, ciągłego bólu, prześladowań, stawiającego się od wieków w roli ofiary ("Najpośledniejsza żydowska świadomość, najbanalniejsza żydowska inteligencja przypisuje sobie grzechy nieskończenie poważniejsze, mrok nieopisanie głębszy, nieporównywalnie bardziej druzgocące katastrofy"),ale równocześnie ukazująca odczucia i głębokie przemyślenia autora w kwestii jego tożsamości i przynależności narodowej, którą niektórzy za wszelką cenę usiłowali mu odebrać. Dużo tu rozmów, wymiany poglądów, dyskusji, które bohater prowadzi z przyjaciółmi, znajomymi, czy nawet przypadkowo spotkanymi ludźmi, które ukazują wnętrze i światopogląd autora. Trudno tak w kilku czy kilkunastu zadaniach opisać treść tej wyjątkowej, pełnej refleksji i przemyśleń powieści, dlatego pozwolę sobie na zacytowanie obszernego fragmentu z ostatnich jej stron. "Gdybym miał większe zaufanie do nieskończonych medytacji nad samym sobą, spróbowałbym precyzyjnie określić, w jakiej mierze jestem przede wszystkim człowiekiem znad Dunaju. Tam jest moja ojczyzna. Zawsze miałem trudności z wypowiadaniem tych dwóch słów - moja ojczyzna. Od małego byłem przyzwyczajony do tego, że wątpiono w moją szczerość. /.../ Będę mówił jednak o swojej ojczyźnie i podejmę dla niej ryzyko wystawienia się na śmieszność i będę kochał to, czego mi się kochać nie pozwala. Będę mówił o równinie Baragan i o Dunaju jako o czymś, co należy do mnie nie prawnie i abstrakcyjnie, przez konstytucje, traktaty i ustawy, lecz fizycznie, poprzez wspomnienia, radości i smutki. Będę mówił o duchu tego miejsca /.../ Oczywiście nigdy nie przestanę być Żydem. To nie jest funkcja, z której można zrezygnować. Jesteś lub nie jesteś. To nie kwestia dumy czy wstydu. To fakt. Na próżno próbowałbym o tym zapomnieć. Na próżno też ktoś mógłby próbować temu zaprzeczyć. Ale nigdy nie przestanę być w równej mierze człowiekiem Dunaju. I to też jest fakt. Czy ktoś go akceptuje czy nie, to wyłącznie jego sprawa."Polecam, bo to naprawdę ponadczasowa, bardzo aktualna pozycja literacka, wciągająca, pouczająca, zmuszająca do głębszych refleksji i przemyśleń.
Książka "Od dwóch tysięcy lat", mimo iż ukazała się w 1934 roku pozostaje powieścią na wskroś współczesną, aktualną, bowiem odnosi się do wciąż istniejącego i coraz częściej się pojawiającego w naszym codziennym życiu języka nienawiści, wykluczenia, pogardy. Autorem tej biograficznej powieści jest Mihail Sebastian, a właściwie Iosif Mendel Hechter, rumuński Żyd, żyjący w...
Mądra, ważna, historyczna, filozoficzna. Wciąż aktualna...
Rewelacyjna lektura. Autor, w formie zbliżonej do dziennika, snuje przemyślenia na temat zmieniającej się sytuacji w Rumunii w latach 30-tych ubiegłego wieku. Radykalizacja postaw społecznych i narastający antysemityzm, skłania autora do refleksji nad losem Żydów w Europie. Zastanawia się także jak, ulegają zmianie kontakty towarzyskie. Jego przemyślenia są wyważone, chłodne, wręcz akceptujące odwieczne prześladowanie ludności żydowskiej. Pozwolę sobie zacytować owy fragment „Jasne, antysemityzm roku tysiąc dziewięćset trzydziestego trzeciego jest ekonomiczny, a ten z tysiąc trzysta trzydziestego trzeciego był religijny. Ale to dlatego, że wtedy elementem definiującym czasy była religia, podczas gdy dziś jest nim ekonomia. Jeśli jutro osią struktury społecznej będzie nie religia, polityka czy ekonomia, tylko, dajmy na to, pszczelarstwo, Żyd będzie nienawidzony z punktu widzenia pszczelarstwa”. Opisuje pobicia studentów i profesorów żydowskiego pochodzenia, a fali nienawiści towarzyszy wezwanie „Śmierć Żydom” wykrzykiwane na ulicach. Ku jego zdziwieniu nikt nie protestuje. Z historii wiemy, że prześladowanie ludności żydowskiej na terenie Rumunii, głównie za sprawą Żelaznej Gwardii, było jednym z najokrutniejszych w Europie, wprawiało nawet Niemców w zdziwienie. Autor napisał, że: „Książka albo cię druzgocze, albo cię unosi”. Ta książka i druzgocze i unosi. Gorąco polecam.
Rewelacyjna lektura. Autor, w formie zbliżonej do dziennika, snuje przemyślenia na temat zmieniającej się sytuacji w Rumunii w latach 30-tych ubiegłego wieku. Radykalizacja postaw społecznych i narastający antysemityzm, skłania autora do refleksji nad losem Żydów w Europie. Zastanawia się także jak, ulegają zmianie kontakty towarzyskie. Jego przemyślenia są wyważone,...
Michail Sebastian to pseudonim rumuńskiego prozaika o żydowskich korzeniach. Josif Mendel Hechter na przełomie lat 20-tych i 30-tych XX wieku pisze dziennik, notuje swoje uwagi, przemyślenia, opisuje codzienną sytuację młodego Żyda w bukareszteńskiej rzeczywistości międzywojennego nacjonalizmu. Stara się przy tym zachować spokój, nie utracić godności, gdy z pewnym zdumieniem zauważa: „Jestem pobitym człowiekiem, a z takiego powodu świat nie zatrzymuje się w miejscu.” Jest świadkiem, a często i ofiarą agresji kolegów z uczelni, choć ponoć studiują tam wszyscy na tych samych prawach. Tymczasem studentów Żydów wyprasza się z zajęć, poniża i atakuje. Autor stara się zachować stoicki spokój, uspokajać emocje, powtarzając niczym mantrę, że przecież tak dzieje się od dwóch tysięcy lat. Żydzi to naród, w który wpisane zostało cierpienie. Snując te rozważania stara się jednocześnie głęboko oddychać, byle się tylko nie rozpłakać, nie pokazać słabości. Sebastian usiłuje przeniknąć naturę antysemity, postarać się zrozumieć, nie kierować się ślepą nienawiścią. Analizuje więc, ogląda ze wszystkich stron każdy przejaw wrogości rasowej, przypatrując się jednocześnie obojętności otoczenia wobec tych zachowań. Bo czy można się nie dziwić, gdy darzony szacunkiem i sympatią profesor, na którego wykład nie został wpuszczony, ma do powiedzenia tylko: „No i co miałbym z tym zrobić?” To studium nienawiści i bezradności wobec jej rozprzestrzeniania się przeraża, pod powierzchnią opanowania, jaką stara się zachować spokojny, żydowski student aż kipi od emocji. Rozmyśla on zatem nad żydowskością obarczoną dwoma tysiącami lat doświadczeń, które uniemożliwiają prostą, zwykłą, żywiołową radość życia. I nad obecnością bądź nieobecnością Boga, równie samotnego jak człowiek. „To wyjaśnia tak wiele rzeczy i zaciemnia równie wiele…” Jak to więc jest… być dumnym ze swego pochodzenia, szanować przodków, tradycję, hołubić wspomnienia dziadów i pradziadów, czy schować się przed samym sobą, zaprzeć, wstydzić? Ale to przecież pradziadek Mendel z Gropeni, barkarz pachnący Dunajem, babka ze strony matki, krucha i elegancka, albo ta ze strony ojca, silna i opiekuńcza, a także ci, którzy przyszli po nich… Autor podejmuje się tu oceny życia intelektualisty, które uważa za nazbyt teoretyczne, skupione na uogólnieniach i oderwane od materii. „Nie sądzę, żeby kiedykolwiek jakiś intelektualista zrobił coś decydującego w historii ludzkości, gdy chodziło nie o sprawę kultury, lecz o rzeczywiste przetrwanie gatunku.” Nam również nasuwają się od razu obrazy Żydów studiujących pismo, migrujących wieleset lat wstecz, by rozważać każde słowo, podczas gdy za oknem toczy się prawdziwe życie, z całym jego przyziemnym mozołem. Z pewnością jednak nie na miejscu byłoby obciążać intelektualne dywagacje i wycofanie zajętych nimi ludzi za całe zło świata. To zaledwie wyrzuty sumienia bezradnego wobec rozmiarów i siły przemocy chłopca. Zdaje się on upatrywać w wycofaniu w domowe zacisze i w roztrząsaniu coraz to nowych dylematów źródeł żydowskiej słabości, którą sobie i innym ma za złe. Jednocześnie zaś nie może wówczas wiedzieć, co jeszcze czeka jego naród, jak bardzo prorocze okażą się te wszystkie niepokoje, jak skrajna samotność, izolacja, pisana jest jego rodakom, ile nienawiści się na nich wyleje. Zastanawia tak głęboka refleksja u zaledwie studenta, owa potrzeba zrozumienia obejmująca zakres historyczny, psychologiczny, religijny, etyczny… Zdolności formułowania pytań o dużym stopniu wyabstrahowania, w gruncie rzeczy aksjologicznych, wyrastających jednak z jednostkowych obserwacji. Widzimy niesamowity rozwój intelektualny u autora w trakcie tych paru lat, pogłębianie się umiejętności obserwacji i oceny. Dziennik ten przybiera niekiedy formę fascynującej rozprawy filozoficznej, dla nas, znających ciąg wydarzeń związanych z Holocaustem i powstaniem państwa Izrael, tym bardziej ciekawej. Niesamowitym zaskoczeniem było tu dla mnie zderzenie w zaciętej dyskusji poglądów Żyda zdeklarowanego syjonisty oraz Żyda marksisty, na temat wizji przyszłego państwa żydowskiego, konsekwencji jego powstania dla zamieszkujących te tereny Arabów, zależności od dużych państw, które będą tam rozgrywały własne interesy. Rozjaśniło mi to wiele kwestii, nad którymi sama rozmyślałam. Porywa też z zaciekłą miłością wywiedziona obrona języka jidysz, przez większość uważanego za kulawą podróbkę niemieckiego, nie mogącą nawet mierzyć się ze szlachetnym hebrajskim. Wiele tu dla mnie niespodzianek skrył autor, wiele smaczków i intrygujących interpretacji, które dają do myślenia. Dodatkową przyjemność sprawiło mi skojarzenie postaci Mircei Vieru, architekta-idealisty, nie godzącego się w swojej wizji architektury, ale też poniekąd i życia, na żadne kompromisy, z odwagą, a wręcz brawurą piętnującego każdy architektoniczny koszmarek, każde uchybienie, z Howardem Roarkiem ze Źródła” Ayn Rand. To jeden z moich ulubionych bohaterów, niepokorny, idący na zderzenie z wszystkim i wszystkimi, okupując tę niezłomność samotnością. Mamy więc kolejną interesującą opozycję, jaka została nakreślona w dzienniku. Z jednej strony „specyfika narodowa”, z drugiej zaś indywidualizm, wolność pomysłu i przekucia go w dzieło, sztuka ponad podziałami. Nie brak wokół narratora silnych osobowości, ekscentryków, indywidualistów, rewolucjonistów i burzycieli, ale też oportunistów i zwykłych krzykaczy. Z każdym rozdziałem dziennik robi się ciekawszy, mniej naiwny, bardziej wysublimowany. Pisany 90 lat temu nic nie stracił z intelektualnego płomienia, zaś dystans czasu i późniejsze europejskie doświadczenia dodały mu jeszcze blasku i wykazały jego mądrą przenikliwość. Pisany z wrażliwością i szczerością, z potrzeby uporządkowania wrażeń, przemyśleń i rozterek, stał się nie tylko filozoficzno-psychologicznym traktatem, ale też świadectwem czasu, z którego zrodził się późniejszy żydowski dramat.Książkę przeczytałam dzięki portalowi: https://sztukater.pl/
Michail Sebastian to pseudonim rumuńskiego prozaika o żydowskich korzeniach. Josif Mendel Hechter na przełomie lat 20-tych i 30-tych XX wieku pisze dziennik, notuje swoje uwagi, przemyślenia, opisuje codzienną sytuację młodego Żyda w bukareszteńskiej rzeczywistości międzywojennego nacjonalizmu. Stara się przy tym zachować spokój, nie utracić godności, gdy z pewnym...
To raczej nie powieść a dziennik intymny rumuńskiego Żyda, intelektualisty, pisany w latach 30-tych minionego wieku. To próba odpowiedzi na pytania, na tle ówczesnych wydarzeń historycznych, o trwającą dwa tysiące lat alienację Żydów, jej przyczyny i domyślne skutki, których w tym czasie Mihail Sebastian, ani nikt inny, w najczarniejszych snach nie mógł przewidzieć. Głębokie, intelektualne, profetyczne, niektóre fragmenty rozważań filozoficznych genialne.
To raczej nie powieść a dziennik intymny rumuńskiego Żyda, intelektualisty, pisany w latach 30-tych minionego wieku. To próba odpowiedzi na pytania, na tle ówczesnych wydarzeń historycznych, o trwającą dwa tysiące lat alienację Żydów, jej przyczyny i domyślne skutki, których w tym czasie Mihail Sebastian, ani nikt inny, w najczarniejszych snach nie mógł przewidzieć. ...
Fascynujące dzienniki wybitnego humanisty żydowskiego pochodzenia, jedne z lepszych, jakie miałem szczęście czytać. Od dłuższego czasu pochłaniam sporo rumuńskich książek, a na znakomitego Mihaila Sebastiana trafiłem dopiero teraz. Miał on szczęście przeżyć straszliwe dla tamtejszych Żydów lata II wojny (Rumuni w tych zbrodniach dorównali chyba tylko ustaszom, bo nawet Niemców zadziwili),a w 1945 r. zginął głupio, potrącony przez ciężarówkę, o ironio – sowiecką. Zadziwiająca głębokość spojrzenia na ludzkie sprawy, imponująca inteligencja, wiele przemyśleń o człowieku, przepiękny, miejscami wręcz poetycki, język – to tylko niektóre zalety książki uzależniającej niczym najlepszy narkotyk. Najlepszy bo pozbawiony jakichkolwiek skutków ubocznych, a nie zaliczam do nich pewnej melancholii, skoro także Żyd buntujący się przeciw „żydowskiemu losowi” jest na nią skazany. Sebastian był absolutnie osobny, jak przystało na prawdziwego intelektualistę. A w krytycznych ocenach innych był sprawiedliwy jak największy mędrzec. Lektura do powolnego rozkoszowania się gęstą frazą.Kilka cytatów da pojęcie o formacie Autora… …Problem nie polega na tym, że trzech chłopaków stoi na rogu ulicy i krzyczy „Śmierć Żydom!”. Rzecz w tym, że okrzyk ten przechodzi niezauważony, nie budząc sprzeciwu – jak brzęczenie tramwaju… …Ja również wdychałem szerzącą się truciznę wrogości, wiedziałem jak to jest, gdy ktoś rzuca ci przekleństwa przez ramię, wymierza cios, przechodząc, prowokacyjnie trzaska ci drzwiami przed nosem……Dziś utarczka w tramwaju, jutro artykuł w gazecie, pojutrze wybita szyba. Wszystkie te rzeczy wydają się zwyczajne, niepowiązane, błahe. Potem, jednego ranka, czujesz że nie masz czym oddychać…. …Powiew spokoju. Wrogość nabiera, być może, pewnego stylu. - Panie kolego, byłby kolega uprzejmy pokazać mi legitymację?Otoczyło mnie trzech. Czekają. Wyjmuję legitymację i pokazuję ją temu, który pytał.- Aha! Prosimy opuścić salę. Tędy. Wskazuje mi drogę…. …Do tej pory w trakcie dzisiejszego wykładu dwa razy dostałem pięścią i zapełniłem notatkami osiem stron. Jak na dwa ciosy to niemało….…Nie przeprowadziłem ani jednej rozmowy, podczas której nie zastanawiałbym się ze strachem, czy mój rozmówca wie, że jestem Żydem i czy – jeśli wie – wybacza mi to, czy nie…- Widzisz, ja znam dwa rodzaje antysemityzmu. Zwyczajni antysemici i antysemici z argumentami. Z tymi pierwszymi jeszcze mogę się porozumieć, bo wszystko miedzy nami jest jasne. Ale z drugimi jest ciężko. - Bo trudno ci odpowiedzieć? - Nie. Bo to daremne. …Nieraz zazdrościłem Żydom z getta ich prostego życia - noszenie żółtej gwiazdy to z pewnością upokarzająca idea, lecz jest to też wygodne i jednoznaczne, gdyż raz na zawsze kończy tę wstrętną komedię wypowiadania swojego imienia tak, jakby składało się donos…. - Widzisz, moglibyśmy być przyjaciółmi, gdyby nie dzieliło nas tyle głupstw.- Nie, mylisz się. Przyjaciółmi my dwaj nie będziemy ani dziś, ani nigdy. Nie wyczuwasz ode mnie zapachu ziemi?W jego oczach było coś absurdalnego i wstrząsającego. ..Odpowiadanie na jego słowa wydało mi się równie szalone jak próba rozmowy z kamieniem… …Nie chodzi o to, że jesteś antysemitą, bo wierzysz w pewne żydowskie zagrożenia, tylko o to, że wierzysz w żydowskie zagrożenia, bo jesteś antysemitą... …Żyd ma metafizyczny obowiązek być obiektem nienawiści. Na tym polega jego rola w świecie… - Zapomina pan, że istnieją też na szczęście antysemici. I że od czasu do czasu na szczęście zdarzają się pogromy. Jakkolwiek mocno uda się panu zasymilować w ciągu stu lat, jeden dzień pogromu sto razy mocniej wyrzuca pana z powrotem. A wtedy biedne getto jest gotowe i czeka, by przyjąć pana z powrotem. - Dlaczego getto, a nie kolonie palestyńskie? …Patrzysz na siebie i dostrzegasz całą daremność ucieczki z tego więzienia pozbawionego krat, ścian i drzwi, które jest twoim życiem…. …Biedny człowiek musi wynagrodzić sobie biedę, trzaskając kilkoma drzwiami. Inaczej nigdy nie nauczy się otwierać wielkich bram życia…. …Jest jesień dla każdej nadziei i wiosna dla każdej beznadziei….…Nie sądzę, żeby kiedykolwiek jakiś intelektualista zrobił coś decydującego w historii ludzkości, gdy chodziło nie o sprawę kultury, lecz o rzeczywiste przetrwanie gatunku… …Jedyną niezaprzeczalną właściwością, jaką dostrzegam u ludzi, jest ich obojętność (…). Nigdy nie rozpaczałem z powodu tej tzw. tragedii niemożności poznania drugiej osoby, a myśl, że dwie osoby mogą razem przeżyć życie, nie rozumiejąc co tak naprawdę dzieje się w duszy tego drugiego, myśl o nieprzeniknionej samotności, na jaką z natury jesteśmy skazani, wcale nie sprawiała mi bólu... ….Obfitość bród w okresach społecznych niepokojów, w czasach buntów lub rozkładu, nie powinna pozostać niezauważona. Jest to najprostszy sposób, dzięki któremu ludzie starają się sprawiać wrażenie tajemniczych… - To musi upaść, z pewnością musi upaść…- Co?- Wszystko.…Nie podważam ani jej wstydu, ani namiętności. Tylko że obie te rzeczy są jednakowo skromne. Nie ma dostatecznie dużo wstydu, by oprzeć się uściskowi ani też dostatecznie dużo namiętności, by się całkowicie zatracić. Ma w sobie zawsze ostatni zapas ostrożności, wyznaczający granicę, której nie da się przekroczyć.…Stara się opanować dreszcze ukryte za swoim dziewictwem, które chroni zarówno przed sobą, jak i przede mną….
Fascynujące dzienniki wybitnego humanisty żydowskiego pochodzenia, jedne z lepszych, jakie miałem szczęście czytać. Od dłuższego czasu pochłaniam sporo rumuńskich książek, a na znakomitego Mihaila Sebastiana trafiłem dopiero teraz. Miał on szczęście przeżyć straszliwe dla tamtejszych Żydów lata II wojny (Rumuni w tych zbrodniach dorównali chyba tylko ustaszom, bo nawet...
Tak, arcydzieło.
Wyzwanie LC na marzec (cos ze wschodu)
Klimat przemiany, międzywojennego niepokoju i zmiennych, agresywnych nastrojów na przykładzie i w narracji rumuńskiego Żyda, intelektualisty. Przemyślenia, dystans, przyjmowanie świata bez gniewu, z metafizyczną akceptacją własnego losu i odwiecznych prześladowań narodu wybranego. Ciekawa książka o poranku faszyzmu, tak naprawdę. O nienawiści i jednostce, która chce żyć. Nawet niekoniecznie wybuchowo i spektakularnie. Po prostu znaleźć miejsce w świecie.
Klimat przemiany, międzywojennego niepokoju i zmiennych, agresywnych nastrojów na przykładzie i w narracji rumuńskiego Żyda, intelektualisty. Przemyślenia, dystans, przyjmowanie świata bez gniewu, z metafizyczną akceptacją własnego losu i odwiecznych prześladowań narodu wybranego. Ciekawa książka o poranku faszyzmu, tak naprawdę. O nienawiści i jednostce, która chce żyć....
Jasne, antysemityzm roku tysiąc dziewięćset trzydziestego trzeciego jest ekonomiczny, a ten z tysiąc trzysta trzydziestego trzeciego był religijny. Ale to dlatego, że wtedy elementem definiującym czasy była religia, podczas gdy dziś jest nim ekonomia. Jeśli jutro osią struktury społecznej będzie nie religia, polityka czy ekonomia, tylko, dajmy na to, pszczelarstwo, Żyd będzie nienawidzony z punktu widzenia pszczelarstwa.
Jasne, antysemityzm roku tysiąc dziewięćset trzydziestego trzeciego jest ekonomiczny, a ten z tysiąc trzysta trzydziestego trzeciego był rel...
Patrzysz na siebie i dostrzegasz całą daremność ucieczki z tego więzienia pozbawionego krat, ścian i drzwi, które jest twoim życiem.
- Zapomina pan, że istnieją też na szczęście antysemici. I że od czasu do czasu na szczęście zdarzają się pogromy. Jakkolwiek mocno uda się panu zasymilować w ciągu stu lat, jeden dzień pogromu sto razy mocniej wyrzuca pana z powrotem. A wtedy biedne getto jest gotowe i czeka, by przyjąć pana z powrotem. - Dlaczego getto, a nie kolonie palestyńskie?
- Zapomina pan, że istnieją też na szczęście antysemici. I że od czasu do czasu na szczęście zdarzają się pogromy. Jakkolwiek mocno uda się ...