Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Colleen Hoover
Jerzy Andrzejewski
Yuval Noah Harari
Andrzej W. Sawicki
Kristin Hannah
John Scalzi
Marcin Kozioł
Magdalena Kubasiewicz
Nele Neuhaus
Nadia Szagdaj
Gavin Guile umiera.Myślał, że zostało mu jeszcze pięć lat – teraz ma mniej niż rok. Z pięćdziesięcioma tysiącami uchodźców, synem z nieprawego łoża i byłą narzeczoną, która być może poznała jego najmroczniejszy sekret, kłopoty otaczają go ze wszystkich stron. Cała magia na świecie wyrywa się spod kontroli i grozi zniszczeniem Siedmiu Satrapii. Najgorsze, że odradzają się starzy bogowie, a ich armia koloraków jest niepokonana. Jedynym wybawieniem może być brat, któremu Gavin skradł szesnaście lat temu wolność i życie.Każde światło rzuca cień.Każdy cień skrywa tajemnicę.Każda tajemnica błyszczy w świetle.
Drugi tom Powiernika Światła rozszerza świat i dodaje nowe wątki do jego budowy i systemów. Szczególnie podobało mi się wprowadzenie mar i związanych z nimi postaci i problemów. Dzięki temu czuć, że jest w nim schowana głębsza historia, złożoność i zachęca do dalszej lektury. Dalej w książce czuć mocno styl autora, który regularnie zwraca dużą uwagę na wygląd postaci żeńskich i przedstawia związane z tym gimnazjalne przemyślenia. W sumie główny bohater jest piętnastolatkiem.Jeżeli jednak pominie się tą kwestię, jest na prawdę bardzo dobrze. Zwroty akcji solidnie zaskakują. Dwa razy w trakcie lektury tego tomu nie wierzyłem w to, co czytam, a to dobry wynik. Jeden wątek wydawał mi się wciśnięty na siłę i nie potraktowany z należytą powagą (samotna wycieczka Karris do miasta, zakończona spotkaniem z profesjonalną ekipą spod znaku czerwieni). Tak poważne wydarzenie spowodowało moim zdaniem za mało konsekwencji. Intrygi prowadzone przez poszczególne frakcje, ich konfrontacja w trakcie narady, trening Kipa i jego sposoby rozwiązywania problemów, wątek Androssa, jego działań są zdecydowanie wyróżniającymi się stronami tego tomu.Końcowa scena walki również była dla mnie o wiele ciekawsza od tej z pierwszego tomu, jej finał również dużo cięższy pod kątem wpływu na fabułę. Jestem aktualnie w trakcie tomu trzeciego i zdecydowanie dalej mogę polecić serię.
Drugi tom Powiernika Światła rozszerza świat i dodaje nowe wątki do jego budowy i systemów. Szczególnie podobało mi się wprowadzenie mar i związanych z nimi postaci i problemów. Dzięki temu czuć, że jest w nim schowana głębsza historia, złożoność i zachęca do dalszej lektury. Dalej w książce czuć mocno styl autora, który regularnie zwraca dużą uwagę na wygląd postaci...
Drugi tom podtrzymuje dobry poziom pierwszego,ale mam też co do niego mieszane uczucia.Zaczynając od rzeczy dobrych cały wątek Kipa mi się bardzo podobał a jego interakcje z dziadkiem były wręcz wyborne.Andross Guile to najlepiej napisana postać w tej serii i nic nie zmieni mojego zdania.Jego ciągłe knucie,połączone z władzą jaką ma duży efekt na wszystkich bohaterów i czuć jego obecność.Wątek Gavina z kolei był trochę średni,podobał mi się motyw tracenia przez niego kolorów i jak autor poprowadził sprawy z Karris,ale wszystkie wydarzenia aż do przybycia Gavina do Chromerii wypadają dość nudno.Potem jest już lepiej,podobało mi się zwłaszcza jak wyrolował Spektrum.Zdecydowanie najgorsza część książki to wątek Liv nie wiem czemu ale totalnie nie kupuję jej motywacji dla wspierania Księcia Barw.W sensie zgadzam się zabijanie ludzi jak im pęknie im halo jest nieco ekstremalne,ale come on jej ojciec walczy dla przeciwnej strony,a praktycznie wszyscy z buntowników są zdrowo walnięci.Poza tym zwyczajnie nudziły mnie te rozdziały.Ostatnią wadą tej książki według mnie jest zmarnowanie niesamowitego potencjału jakim była sytuacja w której ,,Dazen" wydostał by się na wolność.To by mogło być super ciekawe.Ale nie autor poszedł na łatwiznę i zabił go.Tylko teraz pozostaje pytanie po co ten cały build up?Przez półtorej książki patrzyliśmy jak więzień próbuje się wydostać tylko po to żeby koniec w końców nic z tego nie wyszło.Ostatnia już rzecz to opisy walk znowu są za dłuuuuugie.Aktywnie skipowałem strony przy końcówce bo naprawdę ile można.
Drugi tom podtrzymuje dobry poziom pierwszego,ale mam też co do niego mieszane uczucia.Zaczynając od rzeczy dobrych cały wątek Kipa mi się bardzo podobał a jego interakcje z dziadkiem były wręcz wyborne.Andross Guile to najlepiej napisana postać w tej serii i nic nie zmieni mojego zdania.Jego ciągłe knucie,połączone z władzą jaką ma duży efekt na wszystkich bohaterów i...
Mam TAAKIE mieszane odczucia co do tej książki. Na początek czuję się w obowiązku napisać, że mimo elementów, które mnie drażnią - nie mogę przestać jej czytać (tak jak i poprzedniczki) - stąd wysoka ocena. Wszystko blednie w porównaniu z przemożną chęcią poznania całej historii (co dalej, na Boga, CO DALEJ!?) i dużą dawką humoru. Obawiam się też, że potajemnie podkochuję się w Gavinie, co mi zupełnie nie przystoi, no ale jak wszystkie postaci kobiece mogą, to ja też. Książka jest niesamowicie rozbudowana i o ile budzi to mój respekt do autora, tak momentami bardzo utrudnia czytanie. Pojawia się bowiem miliard postaci, których imion nawet nie próbuję czytać ze zrozumieniem, których nie sposób spamiętać, tysiące pojęć, które z czasem stabilizują się w pamięci ;) ale to chyba nie powinno być takie trudne (sam słowniczek pojęć i postaci ma chyba z 50 stron). Ta część - o dziwo - momentami mi się dłużyła. W innych chwilach natomiast znosiłam jajko z ekscytacji. Niektóre wnikliwe opisy (np. czternastego uderzenia piętnastej walki) są zwyczajnie przydługie, wydaje mi się, że wręcz niepotrzebne, jako że niczego nie wnoszą do książki, przysparzają stron i odsuwają wartką akcję w czasie. No ale to co mi najbardziej przeszkadza to fakt, że niektóre opisy wydarzeń sprawiają, że wizualizowanie sobie fabuły staje się nie lada wyzwaniem. Oczywiście można byłoby podejść do książki akademicko i studiować wszystko z nabożnością i wówczas obraz wyłoniłby się jasny i klarowny, ale nie tego szukam. Mimo tego wszystkiego wciąż 8! Myślałam, że zrobię sobie przerwę na inną, lżejsza książkę w międzyczasie ale screw it - biorę się za trzecią część. Aa, jeszcze jedno. Rozczarowujące zakończenie, które zakończeniem nie jest (nadal 8 🤷🏻♀️).
Mam TAAKIE mieszane odczucia co do tej książki. Na początek czuję się w obowiązku napisać, że mimo elementów, które mnie drażnią - nie mogę przestać jej czytać (tak jak i poprzedniczki) - stąd wysoka ocena. Wszystko blednie w porównaniu z przemożną chęcią poznania całej historii (co dalej, na Boga, CO DALEJ!?) i dużą dawką humoru. Obawiam się też, że potajemnie podkochuję...
Ile tu się dzieje 😍
Książkę czytało się fantastycznie, jak dla mnie była bardziej wciągająca niż pierwszy tom ( pewnie dlatego, że byłam już lepiej zorientowana w tym jak działa ten świat),nawet scenę ostatecznego pojedynku czytałam z zapartym tchem, co zdecydowanie nie miało miejsca przy ostatecznej bitwie w pierwszym tomie. Nie zawiodła ilość zwrotów akcji, a także fajnych nowych postaci. Jeżeli chodzi o rzeczy, które mnie irytowały to na pewno fakt, że Gavin, rzekomo zakochany na zabój w Karris, ewidentnie czuje coś także do innych kobiet. Wygląda na to, że Kip raczej pójdzie w jego ślady. Chociaż dalej mam mieszane uczucia przy czytaniu POV Kipa, to jednak na końcu książki widać jak bardzo się zmienił. Zawsze uważałam go za dobrze napisaną postać, tylko bardziej interesowały mnie inne wątki, ale teraz zapowiada się na to, że będzie coraz bardziej dojrzewał. Bardzo szkoda mi wątku Liv, której było za mało w porównaniu z innymi postaciami, myślę też, że akurat ten wątek mógłby być inaczej poprowadzony. Według mojego zrozumienia sytuacji, głównym powodem Liv do zostania z Księciem Barw było to, że chciała uratować przyjaciół + jej rozczarowanie Chromerią (do którego w mojej opinii miała pełne prawo, a które było tylko dodatkiem to jej postanowienia ochrony Kipa i Karris) i wydawało mi się, że w tym tomie będzie przede wszystkim broniła mieszkańców Tyrei i zbierała informacje na temat działania Księcia Barw, które później będą nieocenione przy tworzeniu nowego porządku, który się na pewno wyłoni (np. walka z niewolnictwem, może nie trzeba jednak zabijać Koloraków itp.) Tymczasem Liv jakoś strasznie pobłądziła i w sumie nie rozumiem dlaczego, ale nie wydaje mi się, żeby taki los był jej pisany od samego początku. Jest naprawdę inna niż ta dziewczyna którą poznaliśmy w pierwszym tomie i nie jest to wynik rozwoju postaci, przynajmniej w mojej opinii. Decyzja którą podejmuje na końcu, chociaż na szczęście nie okazała się śmiertelna w skutkach dla głównych bohaterów, stawia ją w tej kategorii postaci, w której nie chciała jej widzieć. Uważam też za dziwne, że nikt nawet nie pomyślał o tym, że ona po prostu mogła nie mieć innego wyboru w danym momencie (wtedy gdy przeszła na stronę Księcia Barw),dlaczego wszyscy założyli, że nagle została zdrajczynią ot tak? A już w ogóle zdanie Kipa na ten temat, który spędził może jakieś 12 godzin w Chromerii i już pozjadał wszystkie rozumy na wszystkie tematy, jest po prostu przykre.
Książkę czytało się fantastycznie, jak dla mnie była bardziej wciągająca niż pierwszy tom ( pewnie dlatego, że byłam już lepiej zorientowana w tym jak działa ten świat),nawet scenę ostatecznego pojedynku czytałam z zapartym tchem, co zdecydowanie nie miało miejsca przy ostatecznej bitwie w pierwszym tomie. Nie zawiodła ilość zwrotów akcji, a także fajnych nowych postaci....
Książka trochę mniej mnie porwała niż pierwsza część, ale nie znaczy to, że nie jest dobra.Dużo akcji i intryg. Dużo czasu poświęconego na różnych bohaterów i ich rozwój. Dużo więcej autorefleksji bohaterów, dzięki której można lepiej poznać postacie oraz motywy, które nimi kierują. A przede wszystkim dużo magii i to jakże nietypowej.
Twór może i nie najwyższych lotów, ale jak wciąga!
Jestem totalnie niezmiennie i bezzmiennie (nie ważne, że tego słowa nie ma w słowniku.. powinno być!) zakochana w tej serii. dlatego czytam po raz trzeci xD
Kiedy antagonista napisany jest tak, że nie możesz się doczekać kiedy znowu wejdzie na scenę, to wiesz, że autor potrafi w postacie.
Niemal od samego początku lektury pierwszego tomu wiedziałam, że czas poświęcony na sagę "Powiernika światła" nie będzie stracony, jednak dopiero ostatnie zdania „Czarnego pryzmatu” uświadomiły mi, jak bardzo przywiązałam się do jego bohaterów, a chociaż zaczynając czytać „Oślepiający nóż”, miałam lekkie obawy co do rozwoju zakrojonych wydarzeń, okazały się one całkowicie niesłuszne. Chociaż wątek Karis i Gavina wydawał mi się momentami nieco naciągany, ostatecznie nie mam powodu do narzekania i zastanawia mnie, w jaki sposób autor poprowadzi ich dalsze losy. Co do Kipa, którego postać uznawałam za jeden ze słabszych elementów pierwszego tomu, uważam, że to właśnie przygoda z czarną gwardią i szkołą krzesicieli stanową najlepszy elementy drugiego tomu.Nie chcąc wprowadzać zbyt wielu spojlerów, nie będę nawet wspominać o Androsie i jego rosnącej roli ani nawet o tytułowym nożu, ale zapewniam, że są to elementy niemal kluczowe dla dalszej fabuły, chociaż nie mam zbyt wielu pomysłów na to, w jaki sposób pisarz rozprawi się z nawarstwiającymi wokół bohaterów problemami. Ostatecznie uważam "Oślepiający nóż" za świetną kontynuację dobrze rozpoczętej opowieści. Otrzymaliśmy w nim odpowiedzi na kilka zagadek postawionych w "Czarnym pryzmacie", a także pojawiło się wiele nowych, które zapewne zostaną objaśnione w kolejnych częściach. Co jednak najważniejsze, nareszcie zaczynamy dowiadywać się, czym właściwie jest określający całą serię „Powiernik światła” i jakie są rzeczywiste zasady kierujące przedstawionym światem. Osobom, które mają wątpliwości co do tych powieści, ze względu na ich grubość chcę uspokoić, gdyż jak na tytuł liczący ponad osiemset stron, czytało się go niezwykle szybko i przyjemnie, a mam nadzieję, że kolejne utrzymają podobny poziom.
Niemal od samego początku lektury pierwszego tomu wiedziałam, że czas poświęcony na sagę "Powiernika światła" nie będzie stracony, jednak dopiero ostatnie zdania „Czarnego pryzmatu” uświadomiły mi, jak bardzo przywiązałam się do jego bohaterów, a chociaż zaczynając czytać „Oślepiający nóż”, miałam lekkie obawy co do rozwoju zakrojonych wydarzeń, okazały się one całkowicie...
Kiedy nie masz dość siły, by wymusić posłuszeństwo, to z definicji jest prośba.
Im więcej masz władzy, tym trudniej dostrzec, co leży poza jej granicami.
Jeśli nie masz prawa powiedzieć «nie», twoje «tak» nie ma znaczenia.