Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Weronika Mathia
Jakub Bączykowski
Bolesław Prus
Asako Yuzuki
Wioletta Piasecka
Przemysław Piotrowski
Kate Quinn
Kotomi Li
Marcin Okoniewski
Rafał Kosik
Problem polega na tym, że potrzeba czterech kalorii pochodzących z roślin, aby wyprodukować jedną kalorię jaką daje kurczak, sześć do wyprodukowania jednej wieprzowej i dziesięć w przypadku kalorii z wołowiny lub jagnięciny. To samo dzieje się z wodą; potrzebne jest 1500 litrów wody aby wyprodukować kilogram kukurydzy, ale 15 tysięcy idzie na kilogram wołowiny. Hektar dobrej ziemi może dać 35 kilogramów białka roślinnego; jeśli produkcja będzie przeznaczona do wykarmienia zwierząt - 7 kilogramów. Czyli jeden człowiek jedzący mięso zgarnia dla siebie środki , które rozdzielone, wystarczyły by dla pięciu albo dziesięciu ludzi. Jedzenie mięsa wprowadza bezwzględną niesprawiedliwość: pozwalam sobie na jedzenie produktu pięć, dziesięć razy droższego niż ten, który jesz ty. Jeść mięso, znaczy mówić: mam gdzieś pozostałych dziewięciu.
Czym jest teraźniejszość bez przyszłości? Z czego zbudowana jest teraźniejszość, jeśli nie ma w niej różnych postaci przyszłości? Jak można żyć w teraźniejszości, w której nie ma przyszłości? W teraźniejszości, w której dla powtarzających się nieustannie strasznych rzeczy nie ma przeciwwagi nadziei, że kiedyś się to skończy?
Im większy głód, tym bardziej jesteśmy zwierzętami, im mniejszy - tym bardziej ludźmi.
Problem nie w tym, że jest nas za dużo - problem w tym, że wielu żyje, jakby ich była garstka.
Wyrzucanie czegoś do śmieci jest gestem władczym. Pokazującym, że człowiek może się obejść bez dóbr, o które inni się ubiegają. Jest świadom tego, że inni chętnie te dobra zabiorą. Miła jest władza posiadania, ale nie tak jak władza wyrzucania: pokazywania, że się czegoś nie potrzebuje. Prawdziwą władzą jest wzgardzenie nią.
Życie jest absurdem, życie mija nam na jedzeniu, spółkowaniu, konsumowaniu, marnotrawieniu czasu. I tak jednak różnica między ulicą jakiegokolwiek miasta a lasem albo polem jest tak nadzwyczajna, że nie mogę uwierzyć, że nie dokonaliśmy tego w jakimś celu. Zbyt wiele wymyśliliśmy, żeby nie aspirować do czegoś więcej: do sensowności, do wewnętrznego piękna, do pewnej doskonałości (?), która usprawiedliwiłaby cały wysiłek.
Buddyści tajlandzcy nie mogą tłuc jajek; religia im tego zabrania. Bogaci buddyści każą to robić służącym. W ten sposób bogaci nie ponoszą winy, bo tego nie zrobili, a biedni też nie - ponieważ musieli słuchać swoich panów. Świat - mówił ktoś - jest czasem jak jajko, które zawsze tłucze ktoś inny.
W czasach smutnych eufemizmów jednym z najsmutniejszych jest "brak bezpieczeństwa żywnościowego".
Zastanawiam się, w jakim momencie pojawiła się ta tak nowoczesna idea głosząca, że należy ,,coś zrobić" ze swoim życiem, ,,nadać mu sens", jakoś je wykorzystać. Robić coś innego niż jeść, pracować, płodzić dzieci, wierzyć, zapominać, umierać. W ciągu tysiącleci bardzo niewielu myślało o czymś takim; znakomitej większości wystarczało aż nadto, że żyje. Teraz jednak przyjmuje się, że to za mało, że trzeba robić coś więcej.
Wierzę we wściekłość. Uważam na ogół, że sprawy, które mogą zostać przedyskutowane w spokoju, bez emocji, bez złości, to sprawy mało istotne. Że liczą się tylko te, które budzą w tobie awersję, choćby tylko chwilową, wobec oponenta.
(...) kilka lat temu Ban Ki-moon, sekretarz generalny ONZ, wymienił liczbę, która została powtórzona i zapomniana: co niespełna cztery sekundy jedna osoba umiera na skutek głodu, niedożywienia i wywołanych tym chorób. Siedemnaście w ciągu każdej minuty, dwadzieścia pięć tysięcy każdego dnia, ponad dziewięć milionów w ciągu roku. Półtora Holokaustu rocznie.
Mam wrażenie, że odczuwam wobec swojej epoki gniew, a głód jest syntezą wszystkiego, co we mnie ten gniew wywołuje. Mam wrażenie, że gniew jest jedyną interesującą relacją, jaką człowiek może nawiązać ze swoją epoką.
Dnia 11 września 2001 roku w Nowym Jorku prawie trzy tysiące ludzi – dokumenty mówią o 2973 osobach, ale dokładna liczba nigdy nie będzie znana – zginęło w atakach powietrznych nowego rodzaju. Tego samego dnia w pozostałej części świata około 25 tysięcy ludzi umarło z przyczyn związanych z głodem. I następnego dnia znowu tyle samo, i następnego, i następnego.
W latach 2000-2010 więcej dzieci zmarło z powodu biegunki, niż zginęło żołnierzy we wszystkich konfliktach od czasu drugiej wojny światowej.
Bogactwo polega na tym, że człowiek ma różne możliwości, w razie czego może na coś liczyć, nie musi żyć wciąż żyć o krok od katastrofy. Porusza się w szerszym obszarze, na którym jest nawet miejsc na potknięcie, i jeśli się potyka to ma jakieś wyjście. Nędza to życie na krawędzi: potknięcie się jest równoznaczne z roztrzaskaniem.
W młodości czas nie ma dla nas kresu, i na wszystko jest czas. Gdy się zestarzejemy, uważamy, że dwadzieścia lat minęło szybko i właściwie nic się w tym czasie nie wydarzyło albo wydarzyło się wszystko, czy może raczej: wszystko było jak zawsze. Tej myśli próbujemy się przeciwstawić.
To swego rodzaju paradoks: tysiące ludzi, biedoty, robotników, cierpi, ponieważ demokracje zachodnie postanowiły bronić w ich kraju demokracji.
Po mojemu jest tak: jeśli ludzie głodują, to nie przez przypadek, nie dlatego że bóg jest sukinsynem albo że zmiany klimatyczne, albo że Czarni to idioci czy inne dyrdymały, tylko dlatego że jest cała wataha skurwysynów, którzy chapią wszystko, którzy ich wyzyskują od wieków; i co poradzisz? Jak chciałbyś zlikwidować głód wśród wszystkich tych ludzi, nie zmieniając systemu? Nie dasz rady, stary, nie dasz rady, a próbując, najwyżej będziesz podtrzymywał tylko system, przedłużał jego istnienie, rozumiesz?
...co pięć sekund jedno dziecko umiera z głodu. Czytałem takie zdania, pisałem, słyszałem i wypowiadałem, nie wiem ile razy. Jakby ktoś powiedział: o, pada deszcz...
Ujumąc to inaczej, w sposób mniej poetycki: czy jest jakiś sens w tym, że my, organizmy tak skomplikowane, żyjemy tak gównianym życiem?
Żyjemy pod władzą cyfr.
Jest tyle form przemilczania.
W bogatym świecie, w którym przyjmuje się, że struktury państwa i inne instytucje są odpowiedzialne za nasze przetrwanie, posiadanie dzieci stało się formą realizacji osobistej i emocjonalnej, postacią symbolicznej ciągłości życia. W ubogim świecie dzieci uosabiają wciąż jeszcze podstawową strategię przetrwania.
Głodujące dzieci mają twarze smutnych starych ludzi, jakby śmierć chciała potwierdzić swoje prawa, odciskając na nich piętno czasu, którego nie doczekają.
Wolę żyć skromnie, a nie jak bogaczka. Mnie tutaj, z tym, czego nie mam, żyje się lepiej niż tamtym, którzy mają wszystko. Dlaczego żyje ci się lepiej? Bo jak ktoś niewiele ma, to więcej rzeczy go cieszy. Jeśli nie żyjesz skromnie, nic cię nie ucieszy. Z biedy masz więcej niż z bogactwa.
Jakby należało szanować tradycję tylko ze względu na jej wątpliwą zasługę bycia tradycją.
Biedni pracują rękami, bogaci pieniędzmi.
...jeśli ludzie głodują, to nie przez przypadek, nie dlatego, że Bóg jest sukinsynem albo że zmiany klimatyczne, albo że Czarni to idioci czy inne dyrdymały, tylko dlatego że jest cała wataha skurwysynów, którzy chapią wszystko, którzy ich wyzyskują od wieków...
Historia jednego człowieka wzrusza cię, historia miliona - nudzi.
Kiedy daję biednym chleb, nazywają mnie świętym. Kiedy pytam, dlaczego biedni nie mają chleba, nazywają mnie komunistą.", napisał, już przed półwiekiem, biskup brazylijski Hélder Câmara.