[źródło] |
Po czym można poznać dobrego
pisarza? Po wyjątkowo kwiecistym i bogatym stylu? Po umiejętności stopniowania
napięcia? A może po ilości sprzedanych przez niego egzemplarzy? Dla mnie dobry
pisarz to taki, który potrafi zaciekawić czytelnika danym tematem, który do tej
pory niekoniecznie znajdował się w jego kręgu zainteresowań. I za takiego
pisarza z całą pewnością mogę uznać Macieja Siembiedę, którego najnowszą powieść
Miejsce i imię recenzuję dziś dla Was
we współpracy z wydawnictwem Wielka Litera.
Dawid Schwartzman bezdomny, żydowski chłopiec zostaje zatrudniony
jako szlifierz diamentów, w dobrze prosperującym zakładzie u Izaaka Naglera. Szybko
okazuje się, że młody mężczyzna to prawdziwy geniusz, którego talent może na zawsze
zmienić przemysł jubilerski. Johan Pinto kryminalista skazany na dożywocie za
zamordowanie dwóch żydowskich jubilerów, trafia do jednego z obozów koncentracyjnych
na Górze Świętej Anny, gdzie obejmuję rolę brygadzisty nad tajnym projektem SS Albrechta
Schmelta. I Jakub Kania, były prokurator INP-u, który otrzymuje zlecenie
odnalezienia miejsca pochówku holenderskich Żydów zamordowanych w Annabergu na
Dolnym Śląsku. Prokurator szybko przekonuje się że pod przykrywką oddania czci
zamordowanym kryje się żądza odkrycia bezcennego znaleziska z okresu II wojny światowej. Trzech mężczyzn, trzy różne czasy i miejsca i jedno pragnienie – bezcenny diament na który
polują również zagorzała neonazistka, rosyjski gangster oraz były szef IPN-u – Wiesław
Paluch. To wszystko znajdziecie w najnowszej powieści Macieja Siembiedy Miejsce i imię.