Nareszcie! Chciałoby się krzyknąć. Nareszcie! Od tylu lat planowałam
przeczytanie tej książki i nigdy nie było odpowiedniej chwili,
dostatecznej motywacji. A "Gringo.." cierpliwie czekał na swoją kolej. A
ja w końcu zwiedziłam spory obszar dzikiej, pierwotnej amazońskiej
dżungli. I spotkałam Indian, moich ukochanych czerwonoskórych Indian!
Wspaniale!
No, może nieco przesadziłam z tą fascynacją. Historie opisywane przez
Wojciecha Cejrowskiego - znanego antropologa, poszukiwacza przygód i
nieznanych plemion w dorzeczu Amazonki, a ponadto bardzo
kontrowersyjnego człowieka o skrajnych i dziwnych czasami poglądach -
były bardzo ciekawe, nie przeczę. Opisywały miejsca, których większość
ludzi nigdy nie zobaczy, nawet w telewizji. Opisywały też rośliny i
zwierzęta, o których istnieniu nie miałam zielonego pojęcia. Przede
wszystkim jednak opisywały liczne, bardziej lub mniej niebezpieczne,
przygody, jakie w trakcie kilku(nastu?) wypraw przeżył autor książki. Od
niektórych z nich włos jeżył się na głowie, inne śmieszyły mnie
niezmiernie.
Być może należałoby w kilku słowach streścić tę książkę? A może lepiej
nie - tyle już opinii, recenzji, publikacji na temat "Gringo.."
popełniono, że nie będę się już powtarzać. Zwrócę tylko uwagę na to, co
mnie zaskoczyło, co zachwyciło, a co mi się w tej książce nie podobało
(bo takie chwile też bywały).
Zachwyty: ciekawy styl pisania, radość i absolutna duma z tego,
co autor przeżył, czego doświadczył. Niewątpliwie już po kilku stronach
książki można poczuć, jak bardzo Cejrowski kocha to, co robi, jak go to
całkowicie pochłania i jak bardzo pragnie się z nami podzielić swoją
fascynacją. Zaimponował mi także tym, że otwarcie przyznawał się do
strachu oraz tej wielkiej włochatej i kosmatej, czyli PANIKI - nie
zgrywał tu macho, którego tak często kreuje w telewizji. Poza tym opisał
tamten świat takim, jakim jest naprawdę. Nie koloryzował, nie
idealizował. Za to go cenię. No i za to, że przeżył. Ja pewnie nie
wyszłabym stamtąd na własnych nogach...
Zaskoczenie: Blondynka. Byłam przekonana, że nie wspomni o niej
ani słowem. A tu, na końcu książki, nagle pojawia się ona. I bardzo
dobrze, bo właściwie gdyby nie ona, to Cejrowski nie byłby tak
popularnym antropologiem i znawcą amazońskiej dżungli (choć to moja
prywatna i całkowicie subiektywna opinia). Trochę mniejszym
zaskoczeniem, i niekoniecznie pozytywnym, było dużo historii
okołoamazońskich - różne przeprawy celne, spotkania z żołnierzami,
dyskusje. Tego się w książce nie spodziewałam, a otrzymałam aż w
nadmiarze.
Zniecierpliwienie: niestety bywały w "Gringo.." też i takie
chwile, gdy odkładałam książkę na stolik i przez kilka dni po nią nie
sięgałam. Po prostu nudziła mnie i zniechęcała do siebie. Zwłaszcza w
tych chwilach, gdy Cejrowski zanurzał się w geopolityczne wywody lub
opisywał długie i nużące (przynajmniej dla mnie) przeprawy z celnikami. A
to ośmieszał ich, a to prowokował, oszukiwał, choć nie zawsze się to
udawało. I w tych momentach wychodził na wierzch ten gringo z telewizji -
pyszałkowaty, chamski, z zadartym do góry nosem.
Ogólnie jednak "Gringo.." okazał się bardzo ciekawą i radosną lekturą,
podczas której często prychałam śmiechem i dzieliłam się poznanymi
historiami z innymi członkami rodziny. Cieszę się, że mam tę książkę z
swojej biblioteczce i pewnie w niedługim czasie nabędę także kolejne
części przygód słynnego pana Wojtka (taki tam banalik na zakończenie;))