Minęło dwadzieścia lat, od kiedy po
raz ostatni miałam w rękach książkę Marii Krüger. Cóż więc skusiło mnie
do sięgnięcia po kolejną historię opowiedzianą przez nią? Powodów było
kilka: przede wszystkim zabawa z Jubileuszowymi Lekturami - w tym roku
obchodzimy 110 rocznicę urodzin autorki; po drugie udział w wyzwaniu
Klasyka Młodego Czytelnika; po trzecie - bardzo atrakcyjna cena e-booka
(6zł); a po czwarte, i chyba najważniejsze - zwykła ludzka ciekawość.
Jak to będzie? Czy czar "Karolci" sprzed lat będzie mi towarzyszył także
tym razem? I na dodatek ten dziwny, nic nie mówiący tytuł...
Maria
Krüger opisuje losy uczniów klasy V jednej z polskich podstawówek.
Dzieci, jak to dzieci, zakładają swoje bandy, wymyślają różne psoty,
zabawy - w końcu oprócz nauki coś ciekawego trzeba w szkole robić! Jedną
z ulubionych przez uczniów zabaw była wyzywanka: "ucho, dynia, ...":
jeśli ktoś niespodziewanie krzyknie do ciebie "ucho!", musisz chwycić
się za ucho, jeśli dodatkowo usłyszałeś słowo "dynia!", trzymasz się
także za nos, a jeśli na końcu usłyszysz jeszcze wybraną liczbę (np. 5),
dorzucasz do tego 5 podskoków na jednej nodze. Zabawa nieskomplikowana,
ale skutecznie komplikująca życie uczniów w szkole. Zwłaszcza tych,
których bandy za sobą nie przepadały. A tak było w przypadku klasy V.
Gdy pewnego dnia Jacek postanowił dać porządną nauczkę swemu
największemu rywalowi Piotrkowi, spotkało go dość nieoczekiwana kara.
Został psem. Dosłownie - małym żółtym jamniczkiem.
Historia
z jednej strony ciekawa, dużo się w niej dzieje. Jacek, już jako pies,
przeżywa mnóstwo przygód, stawia czoła licznym wyzwaniom, szybko i
często wpada w tarapaty i równie szybko wychodzi z nich obronną...
łapką. Z drugiej strony pouczająca. Chłopiec dostrzega skutki swego
złego zachowania, na własnej skórze doświadcza tego, co wcześniej czynił
zarówno swoim kolegom, jak i psom. W końcu odkrywa, co to znaczy
przyjaźń i na czym polega psia wierność. Sprawdza się więc znane
przysłowie: "Prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie". Jacek wyciąga z
tej historii wielką lekcję. I oczywiście się zmienia. Ne lepsze.
Bardzo
miło wspominam tę historię, choć nie oczarowała mnie ona tak jak
"Karolcia". Po skończeniu lektury zaczęła mnie nurtować pewna myśl. Dla
kogo w dzisiejszych czasach jest ta książka..? Dawniej w ciemno
powiedziałabym - dla starszych dzieci i młodzieży! Jednak dziś już nie
jestem tego taka pewna, uważam nawet, że współczesne nastolatki,
bombardowane za młodu potwornymi bajkami telewizyjnymi, teraz pragną
tylko zagłębiać się w przygody wampirów, zombie, trolli, czy też
poznawać historie miłosne kompletnie nie przystające do ich wieku. Kogo
zainteresowałyby przygody małego psa? A już tym bardziej chłopca, który
się w niego zamienił..? Mam jednak cichą nadzieję, że taka literatura
dla dzieci i młodzieży znajdzie swoich miłośników, chociażby w nas -
dorosłych. A może i przy okazji zarazimy tą miłością także swoje
pociechy? Byłoby wspaniale!