Od dawna chciałabym przyciemnić swoje włosy. Nie mam na myśli czerni, ale chłodny ciemny brąz. Taki efekt udało mi się uzyskać czarną wersją zestawu koloryzującego, NaturVital, ale, niestety, nie utrzymał się on długo. Myślałam też o hennie, ale póki co odpuszczę ją sobie. Miałam więc nadzieję, że pomoże mi w tym płukanka kawowa, którą mogłabym, o ile coś by z tego wyszło wykonywać często dla utrzymania barwy. Zbierałam się długo (jak z reguły do pomysłu płukanek), aż w końcu przetestowałam.
czwartek, 30 października 2014
Płukanka kawowa - przyciemnienie warte szorstkości?
Cześć!
Od dawna chciałabym przyciemnić swoje włosy. Nie mam na myśli czerni, ale chłodny ciemny brąz. Taki efekt udało mi się uzyskać czarną wersją zestawu koloryzującego, NaturVital, ale, niestety, nie utrzymał się on długo. Myślałam też o hennie, ale póki co odpuszczę ją sobie. Miałam więc nadzieję, że pomoże mi w tym płukanka kawowa, którą mogłabym, o ile coś by z tego wyszło wykonywać często dla utrzymania barwy. Zbierałam się długo (jak z reguły do pomysłu płukanek), aż w końcu przetestowałam.
Od dawna chciałabym przyciemnić swoje włosy. Nie mam na myśli czerni, ale chłodny ciemny brąz. Taki efekt udało mi się uzyskać czarną wersją zestawu koloryzującego, NaturVital, ale, niestety, nie utrzymał się on długo. Myślałam też o hennie, ale póki co odpuszczę ją sobie. Miałam więc nadzieję, że pomoże mi w tym płukanka kawowa, którą mogłabym, o ile coś by z tego wyszło wykonywać często dla utrzymania barwy. Zbierałam się długo (jak z reguły do pomysłu płukanek), aż w końcu przetestowałam.
wtorek, 28 października 2014
Bardzo udana niedziela dla włosów (11) - złożona pielęgnacja.
Cześć!
Po tym czasie skalp umyłam szamponem Alterra z papają i bambusem, a długość maską Sericall, Crema al Latte.
W ramach odżywiania najpierw na dosłownie dwie minuty, powyżej ucha, nałożyłam Biovax do włosów suchych i zniszczonych, następnie na dwadzieścia minut, już poniżej, maskę BingoSpa z kaszmirem i kolagenem, do której dodałam pięć kropel gliceryny, a na koniec na pół godziny czarną marokańską maskę, Planeta Organica. Dwa ostatnie produkty trzymałam pod foliowym czepkiem, do czego ostatnio znowu powróciłam. Zrezygnowałam na jakiś czas z nakładania na moment po myciu odżywki Garnier, Oleo Repair. Silikony, mimo wszystko, obniżały mój skręt, a tego mocno nie chcę. Dalej będę jej używać, bo działanie uważam za bardzo dobre, ale ograniczę się do robienia tego co kilka myć.
Kosmyki odsączyłam z wody w koszulkę, rozczesałam Tanglee Tezerem, a końcówki zabezpieczyłam kroplą oleju z pestek śliwek. Dalej rozprowadziłam małą ilość żelu Cien, pozostawiłam je na dziesięć minut, splotłam w kucyk i ponawijałam (moja metoda, klik).
Wszystko miało miejsce wieczorem, a tak wyglądały następnego dnia, koło godziny 17, kiedy po szkole jeszcze trochę pochodziłam w kucyku, kilka razy nawijając go, dla wygładzenia i lepszego skrętu:
Chciałabym pisać więcej, bo jest więcej do napisania, niż,
najczęściej pojawiające się, niedziele dla włosów, ale mam wiele zajęć
do ułożenia. Staram się jednak, by nie pojawiały się one zaraz obok
siebie, choć tworzy się je najszybciej, mam jednak nadzieję, że nie jest
tragicznie i zapraszam na kolejną.
Niedzielę zaczęłam od nałożenia na całe włosy na cztery godziny maski z olejem arganowym od Isany, a na nią oliwy z oliwek. Skończyłam moją ulubioną odżywkę pod olej też Isany, Hair Professional, Oil Care Spulung. Niestety, wycofali ją ze sprzedaży, a moją uwagę zwróciła ta, którą chciałam kupić już wcześniej, ale dopiero teraz zauważyłam, że jej skład nadaję się też pod olej. Po tym czasie skalp umyłam szamponem Alterra z papają i bambusem, a długość maską Sericall, Crema al Latte.
W ramach odżywiania najpierw na dosłownie dwie minuty, powyżej ucha, nałożyłam Biovax do włosów suchych i zniszczonych, następnie na dwadzieścia minut, już poniżej, maskę BingoSpa z kaszmirem i kolagenem, do której dodałam pięć kropel gliceryny, a na koniec na pół godziny czarną marokańską maskę, Planeta Organica. Dwa ostatnie produkty trzymałam pod foliowym czepkiem, do czego ostatnio znowu powróciłam. Zrezygnowałam na jakiś czas z nakładania na moment po myciu odżywki Garnier, Oleo Repair. Silikony, mimo wszystko, obniżały mój skręt, a tego mocno nie chcę. Dalej będę jej używać, bo działanie uważam za bardzo dobre, ale ograniczę się do robienia tego co kilka myć.
Kosmyki odsączyłam z wody w koszulkę, rozczesałam Tanglee Tezerem, a końcówki zabezpieczyłam kroplą oleju z pestek śliwek. Dalej rozprowadziłam małą ilość żelu Cien, pozostawiłam je na dziesięć minut, splotłam w kucyk i ponawijałam (moja metoda, klik).
Wszystko miało miejsce wieczorem, a tak wyglądały następnego dnia, koło godziny 17, kiedy po szkole jeszcze trochę pochodziłam w kucyku, kilka razy nawijając go, dla wygładzenia i lepszego skrętu:
czwartek, 23 października 2014
Jak przywróciłam górze włosów realny - zdrowy wygląd?
Hej!
Nie raz, a przede wszystkim we wrześniowej aktualizacji włosowej skarżyłam się na to, że górne partie moich włosów (od ramion w górę) wyglądają gorzej od długości. To nielogiczne, skoro są one najzdrowsze, a co więcej myślę, że mają mniejszą porowatość, choćby dlatego, że bez przeszkód czeszę je na sucho, czego nie mogę powiedzieć o reszcie. Całość fryzury traciła na wyglądzie właśnie przez spuszenie i masę potęgujących je, odstających we wszystkie strony babyhair na górze, które zwracały na siebie uwagę. Tym bardziej rzucało się to w oczy, że są to kosmyki okalające twarz.
Nie było tak zawsze. Problem pojawił się góra 3 miesiące temu. Od początku tego roku, czyli rozpoczęcia świadomej pielęgnacji używam do mycia skalpu szamponów ze średnio silnymi detergentami i długości odżywki z takimi właściwościami. Przestawienie się na nie było bardzo dobrą decyzją (łagodne okazały się zbyt słabo oczyszczające), za to jedno mycie (zamiast standardowych dwóch) średnimi było idealne. Robiłam więc tak, a włosy od początku objęte włosomaniactwem rosły i robiły się coraz dłuższe. Po miesiącach zauważyłam, że świeże są nie do końca domyte, bez objętości i typowej lekkości. Niewiele się zastanawiając zaczęłam olejować kosmyki od ramion w dół. Po krótkim czasie pierwszy problem zamienił się na drugi, opisany wyżej. Partie mimo, że najzdrowsze nie dawały rady z samym szamponem. Właściwie ignorowałam to do czasu kupienia szamponu Alterra z kofeiną i biotyną (cała recenzja), który ma glicerynę na 3 miejscu w składzie. Wtedy przy nadmiarze humektantów wyglądały naprawdę źle. Produkt odstawiłam, ale zaczęło to zwracać moją uwagę i denerwować.
Nie raz, a przede wszystkim we wrześniowej aktualizacji włosowej skarżyłam się na to, że górne partie moich włosów (od ramion w górę) wyglądają gorzej od długości. To nielogiczne, skoro są one najzdrowsze, a co więcej myślę, że mają mniejszą porowatość, choćby dlatego, że bez przeszkód czeszę je na sucho, czego nie mogę powiedzieć o reszcie. Całość fryzury traciła na wyglądzie właśnie przez spuszenie i masę potęgujących je, odstających we wszystkie strony babyhair na górze, które zwracały na siebie uwagę. Tym bardziej rzucało się to w oczy, że są to kosmyki okalające twarz.
Nie było tak zawsze. Problem pojawił się góra 3 miesiące temu. Od początku tego roku, czyli rozpoczęcia świadomej pielęgnacji używam do mycia skalpu szamponów ze średnio silnymi detergentami i długości odżywki z takimi właściwościami. Przestawienie się na nie było bardzo dobrą decyzją (łagodne okazały się zbyt słabo oczyszczające), za to jedno mycie (zamiast standardowych dwóch) średnimi było idealne. Robiłam więc tak, a włosy od początku objęte włosomaniactwem rosły i robiły się coraz dłuższe. Po miesiącach zauważyłam, że świeże są nie do końca domyte, bez objętości i typowej lekkości. Niewiele się zastanawiając zaczęłam olejować kosmyki od ramion w dół. Po krótkim czasie pierwszy problem zamienił się na drugi, opisany wyżej. Partie mimo, że najzdrowsze nie dawały rady z samym szamponem. Właściwie ignorowałam to do czasu kupienia szamponu Alterra z kofeiną i biotyną (cała recenzja), który ma glicerynę na 3 miejscu w składzie. Wtedy przy nadmiarze humektantów wyglądały naprawdę źle. Produkt odstawiłam, ale zaczęło to zwracać moją uwagę i denerwować.
piątek, 17 października 2014
Piramida pielęgnacji włosów
Hej!
Ostatnio jedna z Was zapytała mnie w komentarzu (właściwie dziękuję!), czy nie zrobiłabym postu z piramidą pielęgnacji moich włosów, ponieważ czyta niedziele dla włosów, ale nie do końca wie, jak uporządkować wszystkie zabiegi. Pomysł stworzenia miałam już dawno, ale najprawdopodobniej, gdyby nie ta wiadomość, odsuwałabym go jeszcze długo w czasie. Myślę, że to przydatna sprawa, żeby za jakiś czas wrócić i porównać, jak zmieniła się pięlęgnacja i czy włosy wymagają więcej/mniej uwagi.
Starałam się rozpisać to jak najlepiej, żebym nie tylko ja mogła na tym skorzystać.
Ostatnio jedna z Was zapytała mnie w komentarzu (właściwie dziękuję!), czy nie zrobiłabym postu z piramidą pielęgnacji moich włosów, ponieważ czyta niedziele dla włosów, ale nie do końca wie, jak uporządkować wszystkie zabiegi. Pomysł stworzenia miałam już dawno, ale najprawdopodobniej, gdyby nie ta wiadomość, odsuwałabym go jeszcze długo w czasie. Myślę, że to przydatna sprawa, żeby za jakiś czas wrócić i porównać, jak zmieniła się pięlęgnacja i czy włosy wymagają więcej/mniej uwagi.
Starałam się rozpisać to jak najlepiej, żebym nie tylko ja mogła na tym skorzystać.
piątek, 10 października 2014
Aktualizacja włosów - wrzesień, 2014r. + podsumowanie miesiąca zapuszczania z Eter.
Hej!
Znów termin aktualizacji przesunął mi się o dziesięć dni. Muszę wbić się w prawidłowy rytm, ale a to wypada niedzielny post, a to znowu co innego. Stwierdziłam, że nie warto tworzyć dwóch osobnych wpisów, więc ten będzie zawierał też podsumowanie miesiąca zapuszczania z Eter.
W pierwszych dwóch tygodniach września włosy nie prezentowały się najlepiej, ze względu na spuszenie (przede wszystkim góry). Minęło trochę czasu zanim zorientowałam się, co jest przyczyną takiego stanu, a była to duża ilość gliceryny w szamponie Alterra, z kofeiną i biotyną (więcej na temat, klik). Później niby wszystko wróciło do normy, ale kilka dni temu odkryłam, jaką szkodę zrobiła mi "po cichu" podróbka gumki Invisibobble. Eh, właściwie nie powinnam tego wyrzucać, w końcu podróbka to podróbka, ale bardzo zdenerwował mnie "pas" połamanych włosów na wysokości, gdzie je splatała. Różni się to trochę od babyhair i przez to włosy powyżej ramion znów wyglądają gorzej niż powinny. Napiszę jeszcze o tym osobny post i na pewno dołączę zdjęcia, jak nieświadomie robiłam sobie krzywdę przez półtora miesiąca. Właściwie w tym momencie moim największym problemem włosowym jest spuszenie w okolicach karku, samo z siebie i przez warstwę babyhair/połamań od frotki. Wygląda to bardzo niechlujnie. I tutaj, już chyba drugi raz, pytam Was, czy znacie jakieś warte uwagi odżywki, które można nakładać na skalp bez obciążenia? Innego wyjścia nie widzę, bo partie z samym szamponem nie dają sobie rady.
Po za tym kosmyki miały się dobrze. Co mycie były olejowane (za wyjątkiem dni oczyszczania) i odżywiane. Nie zawsze z idealnym skutkiem, ale wierzę, że stopniowo będą wyglądały coraz lepiej. Przeważnie jednak były wygładzone, miękkie i w dość zadowalającym stopniu dociążone. Nie stylizowałam ich inaczej, niż według opisanego jakiś czas temu, nawijania w kucyku (klik) i wiem, że szybko, nie przestanę, bo uzyskiwany skręt bardzo mi się podoba. W dodatku upewniłam się, że pasma nienawidzą aloesu, w każdej, nawet małej ilości, a to kolejny krok w poznaniu włosów. Największym plusem września był uzyskany przyrost, ponieważ przybyło mi 2.5 -3 cm w 35dni. Dlatego też obcięłam po półtora z grzywki i długości, czym pozbyłam się kolejnej części zniszczeń i zagęściłam końce (widać to szczególnie na zdjęciach przy porównaniu przyrostu).
sierpień/wrzesień (magia koloru koszulki)
Znów termin aktualizacji przesunął mi się o dziesięć dni. Muszę wbić się w prawidłowy rytm, ale a to wypada niedzielny post, a to znowu co innego. Stwierdziłam, że nie warto tworzyć dwóch osobnych wpisów, więc ten będzie zawierał też podsumowanie miesiąca zapuszczania z Eter.
W pierwszych dwóch tygodniach września włosy nie prezentowały się najlepiej, ze względu na spuszenie (przede wszystkim góry). Minęło trochę czasu zanim zorientowałam się, co jest przyczyną takiego stanu, a była to duża ilość gliceryny w szamponie Alterra, z kofeiną i biotyną (więcej na temat, klik). Później niby wszystko wróciło do normy, ale kilka dni temu odkryłam, jaką szkodę zrobiła mi "po cichu" podróbka gumki Invisibobble. Eh, właściwie nie powinnam tego wyrzucać, w końcu podróbka to podróbka, ale bardzo zdenerwował mnie "pas" połamanych włosów na wysokości, gdzie je splatała. Różni się to trochę od babyhair i przez to włosy powyżej ramion znów wyglądają gorzej niż powinny. Napiszę jeszcze o tym osobny post i na pewno dołączę zdjęcia, jak nieświadomie robiłam sobie krzywdę przez półtora miesiąca. Właściwie w tym momencie moim największym problemem włosowym jest spuszenie w okolicach karku, samo z siebie i przez warstwę babyhair/połamań od frotki. Wygląda to bardzo niechlujnie. I tutaj, już chyba drugi raz, pytam Was, czy znacie jakieś warte uwagi odżywki, które można nakładać na skalp bez obciążenia? Innego wyjścia nie widzę, bo partie z samym szamponem nie dają sobie rady.
Po za tym kosmyki miały się dobrze. Co mycie były olejowane (za wyjątkiem dni oczyszczania) i odżywiane. Nie zawsze z idealnym skutkiem, ale wierzę, że stopniowo będą wyglądały coraz lepiej. Przeważnie jednak były wygładzone, miękkie i w dość zadowalającym stopniu dociążone. Nie stylizowałam ich inaczej, niż według opisanego jakiś czas temu, nawijania w kucyku (klik) i wiem, że szybko, nie przestanę, bo uzyskiwany skręt bardzo mi się podoba. W dodatku upewniłam się, że pasma nienawidzą aloesu, w każdej, nawet małej ilości, a to kolejny krok w poznaniu włosów. Największym plusem września był uzyskany przyrost, ponieważ przybyło mi 2.5 -3 cm w 35dni. Dlatego też obcięłam po półtora z grzywki i długości, czym pozbyłam się kolejnej części zniszczeń i zagęściłam końce (widać to szczególnie na zdjęciach przy porównaniu przyrostu).
sierpień/wrzesień (magia koloru koszulki)
środa, 8 października 2014
Niedziela dla włosów (10) - mieszanka i proteiny z żółtka.
Nie wiem jak to się stało, że przegapiłam któryś z kolei wpis o niedzieli u Anwen i dopiero dziś zorientowałam się, że jestem "w tyle". Bez tragedii, po prostu nie podlinkuję poprzedniego wpisu, a teraz zapraszam na kolejny.
Zaczęłam od zaaplikowania Jantaru na skalp i zaraz potem naolejowania na trzy godziny włosów od ucha w dół oliwą z oliwek na niebieską odżywkę Isany. Mimo, że w ostatniej niedzieli pisałam, że nie nakładam oleju przed oczyszczaniem, teraz postanowiłam to zrobić, żeby zminimalizować w razie co efekt żółtka z jajka.
Umyłam włosy Barwą, czarna rzepa.
Wcześniej przygotowałam mieszankę z jednego żółtka, pięciu kropel gliceryny, półtorej łyżki maski Sericall, Crema al Latte i ilości na oko oliwy z oliwek. Nałożyłam ją poniżej uszu, ubrałam termokap i potrzymałam trochę ponad pół godziny. Wydawało mi się, że to idealny moment, żeby sprawdzić różnicę, kiedy nie użyję odżywki Garnier, Oleo Repair, włosy wydawały mi się bardzo miłe w dotyku, więc jedynie minimalna ilość poszła na końce i została od razu spłukana.
Odsączyłam pasma w koszulkę, rozczesałam Tangle Teezerem, a końcówki zabezpieczyłam jedwabiem w płynie, Green Pharmacy. I tutaj zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Kosmyki im bardziej schły, tym bardziej w dotyku przypominały siano, nie mogłam przestać ich dotykać. Nie odpuściłam sobie jednak, splotłam kucyk i ponawijałam je (wszystko o metodzie, klik). Jeszcze z mokrymi, przekonana, że będą wyglądały okropnie, poszłam spać.
Zaczęłam od zaaplikowania Jantaru na skalp i zaraz potem naolejowania na trzy godziny włosów od ucha w dół oliwą z oliwek na niebieską odżywkę Isany. Mimo, że w ostatniej niedzieli pisałam, że nie nakładam oleju przed oczyszczaniem, teraz postanowiłam to zrobić, żeby zminimalizować w razie co efekt żółtka z jajka.
Umyłam włosy Barwą, czarna rzepa.
Wcześniej przygotowałam mieszankę z jednego żółtka, pięciu kropel gliceryny, półtorej łyżki maski Sericall, Crema al Latte i ilości na oko oliwy z oliwek. Nałożyłam ją poniżej uszu, ubrałam termokap i potrzymałam trochę ponad pół godziny. Wydawało mi się, że to idealny moment, żeby sprawdzić różnicę, kiedy nie użyję odżywki Garnier, Oleo Repair, włosy wydawały mi się bardzo miłe w dotyku, więc jedynie minimalna ilość poszła na końce i została od razu spłukana.
Odsączyłam pasma w koszulkę, rozczesałam Tangle Teezerem, a końcówki zabezpieczyłam jedwabiem w płynie, Green Pharmacy. I tutaj zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Kosmyki im bardziej schły, tym bardziej w dotyku przypominały siano, nie mogłam przestać ich dotykać. Nie odpuściłam sobie jednak, splotłam kucyk i ponawijałam je (wszystko o metodzie, klik). Jeszcze z mokrymi, przekonana, że będą wyglądały okropnie, poszłam spać.
poniedziałek, 6 października 2014
Inna wersja z innym składem - szampon Alterra, z kofeiną i biotyną.
Tak się złożyło, że dwa posty pod rząd są recenzjami szamponów. Ich efekty są inne, więc nie uważam tego za duży minus. Dzisiaj będzie to Alterra, z kofeiną i biotyną. Może już wiecie (bądź zauważyłyście przy opisywaniu niedziel), że szampony tej firmy bardzo lubię. Uważam nawet za najlepsze, jakich do tej pory używałam, mimo, że niedługo będę próbowała je wymienić, ale ze względu na zmianę potrzeb włosów, nie działanie. Jakichś czas temu skończyłam już któreś z kolei opakowanie, więc standardowo poszłam do Rosmanna kupić kolejne. Chwyciłam wersję przeciw wypadaniu włosów, ot tak, po prostu żeby przetestować sobie kolejną wersję i kolejny zapach. Zakładałam, po poprzednich egzemplarzach, że nie różnią się one składowo na tyle, żebym odczuła to mocno w działaniu. Niestety, przeliczyłam się.
środa, 1 października 2014
Silikonowy szampon w dwóch wariantach - Nivea, Long Repair
Cześć!
Szampon odbudowujący Long Repair od Nivea jest jedynym myjadłem mającym w sobie silikony, które pojawiło się w mojej łazience w tym roku. Nazwę dopełnia informacja o jego przeznaczeniu - do włosów dłuższych, łamliwych i rozdwajających się. Kiedy go kupowałam, zaraz na początku świadomej pielęgnacji, moje pasma zdecydowanie tak bym określiła - bardzo zniszczone. Nie zamierzałam wtedy myć nim włosów codziennie, a jedynie oczyszczać. Bałam się, że nie wytrzymają tego zabiegu z czymś o ziołowym, prostym składzie, jak na przykład Barwa. Chodziło mi tutaj nie o silikon, a silniejszy detergent, podczas gdy na co dzień przestawiłam się na te lżejsze.Wybór padł na niego z powodu pozytywnej recenzji, na którą się natknęłam. Później miałam jednak okazję używać go nie tylko w takim wariancie. Jak się sprawdził? Czy silikony w szamponach nie są mimo wszystko takie złe?
Szampon odbudowujący Long Repair od Nivea jest jedynym myjadłem mającym w sobie silikony, które pojawiło się w mojej łazience w tym roku. Nazwę dopełnia informacja o jego przeznaczeniu - do włosów dłuższych, łamliwych i rozdwajających się. Kiedy go kupowałam, zaraz na początku świadomej pielęgnacji, moje pasma zdecydowanie tak bym określiła - bardzo zniszczone. Nie zamierzałam wtedy myć nim włosów codziennie, a jedynie oczyszczać. Bałam się, że nie wytrzymają tego zabiegu z czymś o ziołowym, prostym składzie, jak na przykład Barwa. Chodziło mi tutaj nie o silikon, a silniejszy detergent, podczas gdy na co dzień przestawiłam się na te lżejsze.Wybór padł na niego z powodu pozytywnej recenzji, na którą się natknęłam. Później miałam jednak okazję używać go nie tylko w takim wariancie. Jak się sprawdził? Czy silikony w szamponach nie są mimo wszystko takie złe?
Subskrybuj:
Posty (Atom)