"Trening czyni mistrzem", tak mówią. Mistrzem raczej nie zostanę ( nie mam takich ambicji), ale potrenować mogę:)) Przyglądam się Waszym ślicznym koralikom, podziwiam i zastanawiam się, czy ja też potrafiłabym. Wygrzebałam w swoich "zabawkach" jakieś koraliki i....
- Znalazłam w internecie instrukcję, jak obszyć kaboszon. Popatrzyłam, pomyślałam - dam radę, to proste! Baaardzo szybko uznałam, że proste w teorii, w praktyce - lepiej nie pokażę moich dokonań:)))
- Zmieniłam plan, znalazłam w internecie instrukcję, jak zrobić kolczyki listeczki. Popatrzyłam, pomyślałam - proste nie jest, ale spróbuję! Nie przyznam się ile razy prułam, zanim zrozumiałam, jak zrobić, żeby było równo, nie rozłaziło się na boki, żeby z jednej strony "szło" do góry, a z drugiej do dołu. Po nieskończonej ilości poprawek, wdrapałam się na moją górę. Jak widzicie, Everest to nie jest, ani zimowe wejście na Nanga Parbat, ale spadając raz za razem, przynajmniej nie doznawałam większych kontuzji, prócz siniaków na ambicji:))).
Kochane! po moich potyczkach z igłą, plączącą się nicią, uciekającymi po stole koralikami.... Podziwiam Waszą cierpliwość i Wasze prace jeszcze bardziej, jesteście wspaniałe!!!