Pogłowie kotów stanęło nam na liczbie 4.
To znaczy - w lecie 3 i odwiedzająca nas kotka, a w zimie 4 na stałe.
I tu się zaczyna cyrk..
Tymon - ten łaciaty, co to bardzo dawno temu "wygryzł" z miejscówki i z domu Tytusa - najmądrzejszego z kotów - tego wychowanego od ślepego maleństwa - boi się wychodzić z domu, jeżeli drzwi do domu nie są "trwale" otwarte. Jednym słowem, od jesieni do wiosny siedzi w domu, czasami wystawiając na zewnątrz czubek nosa, gdy ktoś akurat z domu wychodzi. Wystawia, zaciąga się, i chodu do domu, bo jeszcze mu kto drzwi zamknie, a on zostanie na zewnątrz.
Maciuś - ten rudy (porzucony) i chyba najstarszy boi się trójnogiego i najmłodszego Feliksa, pieszczotliwie nazywanego Smrodkiem. Bądźmy szczerzy, że to właśnie imię przylgnęło do niego bezpowrotnie...
Smrodka boi się też zimująca u nas po raz kolejny Tara (być może równie stara, jak Maciek i równie, jak on porzucona).
Smrodek zaś rozstawia towarzystwo po kątach zarówno w domu, jak i najbliższej okolicy. Jakimś cudem nie czepia się Tymona, za to Tymon zrywa się i leci w te dyrdy, natychmiast, gdy usłyszy odgłosy choćby najmniejszej rozróby pomiędzy smrodkiem i Tarą, lub (częściej) Smrodkiem i Maćkiem. Jest czystą egzemplifikacją powiedzenia "kocia morda". Ciekawość na czterech łapach.
Maciek, Tara i Smrodek są kotami wychodzącymi, przy czym wypuszczać i wpuszczać należy towarzystwo o odpowiedniej konfiguracji i kolejności, bo może się zdarzyć, że przebywający na wolności Smrodek nie pozwoli wejść do domu zmarzniętej Tarze lub mokremu Maćkowi...
Cyrki świata.
Za to wieczorem, kiedy cała banda jest już w domu i śpi (czasem chrapie) na swoich miejscówkach,
robi się tak jakoś... domowo, cieplutko, miło.
A, czy Wasze koty też potrafią chrapać i mruczeć jednocześnie?
Nieustannie zachwyca mnie ta umiejętność Maćka...