Zainspirowana wpisem na mamazone o błędach popełnianych przez dorosłych podczas kupowania prezentów dla dzieci postanowiłam je przytoczyć i miejscami rozwinąć komentarz. Jakie są więc te grzechy?
Pozwalamy dzieciom oglądać zbyt dużo programów telewizyjnych przed Świętami
Z badań marketingowych wynika, że dziecko jest najlepszą grupą docelową
napędzającą sprzedaż. Rodzice pytają dzieci, co im kupić do ubrania, do jedzenie
i oczywiście, jakie chcą zabawki. W okresie przedświątecznym, kiedy TV jest
przesycona reklamami kierowanymi do dzieci, apetyty dotyczące zakupu zabawek
nieprawdopodobnie rosną. Co z tego wynika? Nasze dzieci widząc coraz to nowe,
atrakcyjne zabawki, o które mają poprosić Mikołaja, rozbudzają swoją wyobraźnię,
a rodzice tracą krytycyzm, chcąc podążać za potrzebami dziecka. Co z tego
wynika: w Wigilię, kiedy oglądamy kupione zabawki, okazuje się, że na żywo
zabawki te wyglądają zdecydowanie mniej atrakcyjnie. Na przykład: nie w każdych
warunkach można się nimi bawić, bo np. niby jeżdżą same, ale tylko po idealnie
gładkiej powierzchni, albo są zrobione z bardzo nietrwałych materiałów, są mniej
kolorowe…
Dlatego zakup zabawek, tak ważnych dla rozwoju dziecka, powinien odbywać się
w sklepie. Wtedy możemy obejrzeć i wypróbować funkcjonalność zabawki, dopasować
ją do poziomu wieku (nawet z lekkim wyprzedzeniem, aby stymulować jego rozwój…).
Należy też zastanowić się, czy dziecko ma zabawkę podobnego typu, aby nie
dublować tej samej funkcji edukacyjnej.
W świecie zabawek im więcej, wcale nie znaczy lepiej
Wydaje się nam – rodzicom, że ilość zabawek, jakie ma dziecko jest
świadectwem naszej miłości. Kiedy dziecko prosi, nie potrafimy mu odmówić i
często każda wizyta w markecie kończy się zakupem zabawki, aby:
· zaspokoić natychmiast potrzebę dziecka,
· zająć jego uwagę, aby spokojnie robić zakupy,
· uspokoić je, kiedy płacze,
· zmniejszyć poczucie winy, że nie dopilnowaliśmy, aby nasze dziecko miało
tak samo ładne zabawki jak rówieśnicy,
· pokazać sobie i innym, że dbamy o dziecko,
· przetestować swoją asertywność i... niestety często, ponieść porażkę.
Co to oznacza dla dziecka, że kupujemy mu zabawkę, kiedy płacze?, Dziecko
natychmiast się warunkuje, czyli uczy, że płacz jest skuteczny. Jak płacze,
marudzi, powie magiczne słowo: kup mi, to dostaje to, czego chce. W
ostateczności musi trochę dłużej poprosić, albo sięgnąć po swoją najsilniejszą
broń, czyli histerię. Trochę więcej krzyku, tupania nóżkami, rzucania się na
podłogę i efekt jest gwarantowany. Mama, a czasem i tata nie wytrzyma presji
otoczenia i kupi to „coś”, na co dziecko ma w danej chwili ochotę, bo jest
kolorowe i przyciągnęło jego uwagę.
Co się stanie z “upragnioną” zabawką kupioną z półki pomiędzy innymi
zakupami, dla świętego spokoju? Wyląduje w koszu najdalej za godzinę i zgubi się
w całej masie innych zabawek. A ten kosz zabawek, to dla dziecka problem z
wyborem i zamęt w głowie. Spada ich atrakcyjność jako prezentu, bo można go
otrzymać bez większego wysiłku, więc nie ma ciekawości, oczekiwania i
celebrowania. I tak będzie następna – wystarczy powiedzieć lub popłakać. Znam
takiego chłopczyka, który gdziekolwiek pójdzie, musi coś zabrać, bo rodzice
nauczyli go, że wszystko mu się należy, czegokolwiek zapragnie. Wyobrażacie
sobie, jak reaguje, kiedy mówi mu się, że to wazonik Pani Krysi i nie może go
zabrać. Płacz, histeria, tupanie nogami i agresja…. Słusznie mówimy, że zabawki
są edukacyjne? Tak, tylko pytanie czego uczą nasze dziecko?
Zbyt często dajemy dzieciom drobne, nieprzemyślane prezenty
Nasze dzieci dostają różne drobne zabawki przy różnych okazjach i nie mają
nawet czasu, by się nimi nacieszyć i pobawić. Nie są też w stanie ich docenić,
bo już otrzymują następną zabawkę zgodnie z zasadą: im więcej, tym
lepiej, która w przypadku dzieci, jak już wiemy, nie działa. Zabawki tracą
swą atrakcyjność, kiedy muszą „rywalizować” pomiędzy sobą o względy dziecka.
Warto więc przed Świętami Bożego Narodzenia wprowadzić pewien rygor. Przy
różnych okazjach nasi znajomi i rodzina kupują naszemu dziecku drobne prezenty,
np. misie, kolejne klocki, samochodziki, a nawet słodycze, aby nie przyjść z
„gołymi rękami”. Te zabawki są przypadkowe i kiedy dziecko je dostaje uśmiecha
się grzecznie, bez radości biorąc kolejną sztukę do kosza lub na półkę. Warto
powiedzieć wszystkim tym ludziom, że przychodząc na jakąś uroczystość czy
Wigilię, nie muszą przynosić dziecku drobnych, często ładnych, ale niekoniecznie
„mądrych” prezentów. Mogą wspólnie zaplanować jakiś jeden prezent konsultując to
z rodzicami, którzy znają potrzeby dziecka. Warto kupić prezent, z którego
dziecko będzie miało większą korzyść, niż kupować kilka tańszych, mało
edukacyjnych zabawek. Na Gwiazdkę można złożyć się całą rodziną na wymarzony,
wartościowy prezent dziecka, na który dziecko czekało, niż zasypywać je wieloma
podarkami, które nie sprawią mu tak dużej radości. Prezent to ważna sprawa i
trzeba ją traktować poważnie. Nie obowiązuje tu zasada: im więcej, tym lepiej,
lecz wręcz odwrotnie, im mniej wysokiej jakości zabawek, tym lepiej.
Kupujemy zabawki, o których sami marzyliśmy w dzieciństwie
Jako rodzice wydajemy z budżetu domowego sporo pieniędzy na zabawki, nie
zastanawiając się nad tym, że często realizujemy swoje marzenia z dzieciństwa
kupując na przykłąd ogromną kolejkę elektryczną albo w pełni wyposażony domek
dla lalek. W przeszłości było to nasze wielkie niezrealizowane marzenie, które
mocno rozbudziło dziecięcą wyobraźnię, gdy byliśmy dziećmi. Teraz, kiedy
pieniądze nie stanowią przeszkody, chętnie kupujemy taką wymarzoną zabawkę
sądząc, że robimy przyjemność dziecku. Tak naprawdę spełniamy swoje marzenie.
Jeśli na dodatek było to naprawdę wielkie marzenie, to najczęściej już od dawna
mamy zaplanowane w „głowie”, że kiedyś kupimy to naszemu dziecku. Kończy się na
tym, że nie możemy się doczekać tego momentu i kupujemy dziecku zabawkę
kompletnie nie dopasowując jej ani do jego potrzeb, ani wieku. Na
przykład kupujemy kolejkę, kiedy nasze dziecko jest jeszcze za małe, aby
się nią bawić. W rezultacie wydajemy pieniądze na drogą zabawkę i dziwimy się,
że dziecko nie cieszy się i nie chce się nią bawić. Ono nie ma radości, a my
jesteśmy rozczarowani. W końcu bawimy się nią sami, a dziecko płacze, bo nic z
tego nie rozumie…
Kupujemy dzieciom prezenty na pocieszenie
Kiedy jesteśmy bezradni jako rodzice, nie wiemy, co zrobić, kiedy dziecko na
przykład przewróciło się i płacze, wymyślamy, że kupimy mu prezent, który
pocieszy je w tej przykrej sytuacji. Chcemy załatwić sprawę szybko. Liczymy na
to, że zabawka odwróci uwagę dziecka od problemu. Inny przykład: nasz synek
zobaczył jakąś zabawkę u swojego kolegi w przedszkolu i prosi nas o taką samą.
My nie chcemy być gorsi od innych rodziców albo trudno nam odmówić. Kiedy
dziecko płacze, spełniamy zachciankę dziecka kupując jako pocieszenie zabawkę,
która wcale nie spełnia żadnych edukacyjnych celów. Po prostu dziecko chce ją
mieć i już.
Czego uczymy dziecko w ten sposób? Uczymy, że zabawki i jedzenie (podarunkami
często są przecież słodycze) to dobry sposób „radzenia sobie” z problemami. Tak
naprawdę, to pseudo radzenie sobie, bo problem zostaje odsunięty poprzez
odwrócenie uwagi dziecka i po chwili może wrócić ze zdwojoną siłą. Natomiast
dziecko niestety uczy się bardzo złych rzeczy: manipulacji, materializmu i
egoizmu , a my utrudniamy sobie proces wychowania. Zapominamy o tym, że im
starsze dziecko, tym większa eskalacja potrzeb. Więc po jakimś czasie nie
będziemy w stanie spełniać jego zachcianek i co wtedy mu powiemy? Nie mam
pieniędzy synku, bo to za droga zabawka. Do tej pory kupowaliśmy wszystko,
co zechciało i nauczyliśmy dziecko właśnie takiego mechanizmu? Co teraz zrobimy,
kiedy nie możemy już spełniać oczekiwań dziecka? Zaprzeczymy swoim własnym
metodom wychowania? Sprawa się komplikuje. Byłam świadkiem sytuacji, kiedy
dziecko bardzo płakało w sklepie kiedy uderzyło się w głowę. Mama nie
przypilnowała dziecka i czuła się winna, więc chciała dziecku to wynagrodzić
kupując mu zabawkę. Dziecko na chwilę umilkło, ale po 2 minutach przypomniało mu
się co się stało i zaczęło płakać jeszcze mocniej. Dostało więc koleją zabawkę…
Myślę, że na miejscu dziecka powtarzałabym ten mechanizm jeszcze wiele razy.
Fajna zabawa prawda? Jeśli już rzeczywiście chcecie, jako rodzice, wynagrodzić
dziecku jakieś trudne chwile, np. dzielnie zniosło wizytę u dentysty, więc tak
naprawdę chcecie nagrodzić jego wytrwałość w zmaganiu się z bólem, niech to
będzie „prezent” kupiony z głową”. Może to być na przykład bilet do kina,
książka albo gra, w którą od razu z dzieckiem zagracie. Wtedy płacicie za fajną
wspólną aktywność, a nie za przedmiot, którym dziecko musi się samo bawić, a po
chwili zapomni i rzuci w kąt.
Pewnego dnia stwierdzamy, że zabawki nie mieszczą się na półkach i próbujemy nagle zmienić styl kupowania prezentów
Kiedy zabawki nie mieszczą się na półkach, postanawiamy zmienić styl
kupowania. Uznajemy, że wydajemy bez sensu pieniądze na zabawki, które
przewalają się po kątach. Popadamy w druga skrajność i stwierdzamy na przykład,
że w tym roku kupimy dziecku jedną książkę – klasyczną i pięknie oprawioną, a
nie, jak co roku, 20 różnych zabawek. Dumni z postanowienia liczymy na to, że
dziecko doceni ten prezent i nagle zaakceptuje nasze postanowienie. Liczymy, że
przyzwyczajone do innego stylu, nagle zrozumie, że w Świętach Bożego Narodzenia
chodzi o coś więcej niż zasypywanie się mało przydatnymi przedmiotami. Po cichu
mamy nadzieję, nie rozmawiając o tym, z dzieckiem, że zrozumie, iż liczy się
jakość prezentów, a nie ilość. I co wtedy może się stać? Istnieje duże ryzyko,
że zareaguje łzami i nie będzie mogło zrozumieć, za co Mikołaj je tak ukarał.
Przecież miało dobre stopnie i było grzeczne, a zostało ukarany? Jeśłi nie
przygotujemy dziecka do zmiany myślenia o prezentach, może potraktować tę zmianę
odwrotnie do naszych intencji. Najgorzej będzie wtedy, kiedy nastąpi to, w ten
wyjątkowy dzień w roku, na Gwiazdkę. Oczywiście pomysł "koniec z
konsumpcjonizmem" jest świetny, tylko trzeba wprowadzać go stopniowo w życie
rodziny. Gwałtowna zmiana może być szokiem dla dziecka i przynieść odwrotny
rezultat do zaplanowanego.
Zbyt szybko kupujemy dziecku, to co chce
Dziecko nie zdąży sobie nawet trochę pomarzyć o zabawce. Nie czeka na nią,
jak na coś upragnionego. Ledwo zdąży pokazać palcem na ekranie telewizora, co
zresztą robi kilka razy dziennie, a już naszym obowiązkiem rodzicielskim staje
się zdobycie zabawki. Często dziecko decyduje, co chce, mimo że ma w swoich
zbiorach już kilkanaście podobnych zabawek o tej samej funkcji edukacyjnej.
Pozwalamy decydować dziecku, które kieruje się kolorem lub podobieństwem zabawki
do tego, co mają koledzy. Idziemy na łatwiznę kupując dziecku co chce i dając mu
chwilową radość. Kochani rodzice, to wasz obowiązek zadbać o to, aby dziecko za
pomocą zabawek rozwijało swoje talenty. To wasze zadanie dopasować zabawkę do
jego wieku, zainteresowań i potrzeb rozwojowych. Może potrzebuje zabawkę, która
usprawni jego zdolność liczenia albo pisania. Może potrzebuje książeczki z
obrazkami, bo słabo rysuje, albo warto, żeby pokonywało coraz większy stopień
trudności w liczeniu, czy uczyło się zmagać z porażką lub cieszyć sukcesem.
Zabawa w przypadku dzieci jest działaniem uczącym, rozwojowym, a my, rodzice,
zbyt często zapominamy o tym.
Zanim spełnisz prośbę dziecka, odczekaj trochę, sprawdź, czy z upływem czasu
nie zmieniły się jego priorytety. Upewnij się, czy naprawdę chce dostać od
Mikołaja to, co napisało miesiąc temu w liście do niego, oraz przeanalizuj jego
propozycje od strony edukacyjnej. Można z dzieckiem rozmawiać o tym, co jest
wartościową zabawką, a co tylko marketingowym chwytem. Jako rodzic korzystaj z
tego prawa i mądrze wydawaj swoje pieniądze.
Kupujemy dziecku tylko zabawki edukacyjne i to, co sami uznajemy za wartościowe
Nie przesadzajmy jednak i nie popadajmy w skrajność. Zachowajmy zdrowy
rozsądek, nie wylewajmy dziecka z kąpielą. Zabawki to takie samo wyzwanie dla
rodziców, jak inne aspekty wychowania, np. rozumienie mechanizmu kar i nagród, o
których pisałam wcześniej. Jeśli chcemy nauczyć kilkulatka, że czytanie jest
ważne, to nie wkładamy pod choinkę wyłącznie książek. Dziecko jedną książkę
potraktuje z radością, ale następnych już nie będzie traktowało jak prezent. Nie
popadajmy w skrajności nagle kupując wyłącznie drewniane klocki, bo są zdrowe i
ważna jest ekologia. Oczywiście trzeba kupować mądre prezenty, książki czy
zabawki, sprawdzone przez pokolenia, ale pamiętać też o tym, że świat się
zmienia. Dziś zabawki są odzwierciedleniem nowoczesności i symbolem naszych
czasów. Kocki drewniane ustępują takim, które można łączyć na wiele sposobów i
wykorzystywać kreatywnie do wielu zabaw. Nie warto też lekceważyć potrzeb i
zdania dziecka rozmawiając z nim na temat wartości zabawek dla jego rozwoju.
Czasem warto pozwolić dziecku dokonać wyboru, aby uczyło się konsekwencji
własnych decyzji w pozytywnym i negatywnym aspekcie tego procesu. Jeśli dokona
złego zakupu nauczy się dyskutować z nami o wyborze. Od czasu, do czasu można
zrealizować zachciankę dziecka. To też może być uczącym doświadczeniem, albo po
prostu chwilową radością "wartą zakupu".
Wciąż wkładamy kolejne zabawki do dziecięcego pokoju, ale nigdy nic z niego nie wyciągamy
Nadchodzące Święta są doskonałą okazją, aby zrobić przegląd zabawek w ramach
przedświątecznych porządków. Rodzice sprzątają „duże zabawki”, czyli mieszkanie,
a dziecko rządzi w swoich małych. Można z tych porządków zrobić fajną zabawę.
Warto je segregować (np. zwierzątka, lalki, klocki, samochody…), dzielić na
aktualne i nieaktualne, do pozostawienia i oddania innym dzieciom, aby nasz
maluch uczył się dzielenia się tym, co ma. Można też umówić się z innymi dziećmi
z klasy na giełdę zabawek, gdzie dzieci będą się wymieniały swoimi skarbami.
Mogą wprawić się w wielu ważnych umiejętnościach: negocjowania, wyceny, liczenia
(dwie zabawki za jedną droższą) i innych umiejętności przydatnych w dorosłym
życiu... Można też uczyć dzieci empatii poprzez uczestniczenie w akcji zbierania
rzeczy dla dzieci z biedniejszych rodzin lub mieszkających w domu dziecka. To
będzie świetna okazja, by dziecko przeżyło radość obdarowywania innych.
Dajemy dzieciom prezenty takie, jakie mają ich rówieśnicy, a nie takie, jakie są im potrzebne
Często jako rodzice ulegamy presji dziecka, aby mu kupić zabawkę, którą ma na
przykład Piotruś. Kryterium zakupu zabawki staje się to, że ma ją kolega.
Ulegając takiej presji uczymy dziecko, że to, co mają koledzy, jest mu
potrzebne, i dla dziecka staje się to swoistym kryterium. Czego uczymy nasze
dziecko ulegając takiej zachciance? Uczymy, że wszystko, co mają koledzy, musi
też mieć nasze dziecko. Utrwalamy w nim schemat podobieństwa, zamiast
kształtować w nim indywidualizm, szukanie własnego stylu, definiowania własnych
potrzeb. Nie zastanawiamy się nad tym, że nieświadomie wdrukowujemy dziecku
podobieństwo jako jedyne kryterium, zamiast kształtować kreowanie własnej
osobowości. Zubożamy w ten sposób jego sferę poznawczą i myślenie, gdyż
kryterium „podoba mi się, bo ma Piotrek” decyduje wobec innych kryteriów, np.
dobra jakość, wygodne, zdrowe… Z takiego drobiazgu, wydawałoby się, robi się
duży problem rozwojowy. Warto, jako rodzic, mieć świadomość, co służy naszemu
dziecku, a co nie. Co kształtuje jego niezależność, a co sprawia, że podąża
ślepo za innymi gubiąc swój styl, potrzeby, zdolności i talenty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz