Styczeń właśnie minął, tak samo jak moje ferie. Wielka szkoda, przydałby się jeszcze miesiąc. Wtedy dopiero mogłabym iść do szkoły i zmagać się z niemieckim. Ale obowiązki to obowiązki, trzeba im podołać, a do szkoły trzeba chodzić, żeby dostać się na fajne studia. Co ja bredzę? W Czeluść Otchłani ze szkołą!
No więc styczeń był dla mnie miesiącem jak każdy inny, z tym, że chyba pobiłam swój rekord w czytaniu jednej książki. Nawet nie wiecie jak byłam zaskoczona patrząc na daty! Od poniedziałku do środy, tyle zajęło mi zapoznanie się ze "Szklanym tronem" i o dziwo niczego nie omijałam, jak to już bywało w "Najstarszym" czy "Brisingr". Wiem, wiem, trochę to dziwne, bo stać mnie na więcej, ale biorąc pod uwagę fakt, że im więcej mam wolnego, tym mniej chce mi się czytać...