Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach marzą o normalnym życiu. Pragną zwolnić tempo. Pomyśleć o sobie. O przyszłości.
Asteri do tej pory dotrzymywali słowa, zostawiając tych dwoje w spokoju. Jednakże w miarę narastania buntu przeciwko Asteri władcy nasilają represje. Kiedy Bryce, Hunt i ich przyjaciele zostają wciągnięci w plany rebeliantów, stają przed wyborem: milczeć, gdy inni są uciskani, albo walczyć o to, co słuszne. Pokorne milczenie nigdy nie było ich specjalnością...
Wydawnictwo: Uroboros
Data wydania: 2022-04-27
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 560
Tytuł oryginału: House of Sky and Breath
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Małgorzata Fabianowska
Poczuł ukłucie w sercu. A niech go Solas spali, ona jest gotowa to zrobić – chronić go przed jakąś pieprzoną Archanielicą.
; KIEDY MIECZ POŁĄCZY SIĘ Z NOŻEM, ZJEDNOCZY SIĘ NASZ LUD ;.
Po uprzednich wydarzeniach Bryce i Hunt starają się żyć spokojnie, pragną normalności, po uratowaniu Księżycowego Miasta czują się całkowicie wyczerpani, a serca im buzują, postanawiając połączyć się w Przesileniu Nocy, pomyśleć o sobie, przyszłości, ale wiadomo jak to jest kiedy ; człowiek planuje, a Pan Bóg się śmieje ;. Sofia która przeżyła dwa tygodnie w obozie śmierci w Kavali, ucieka w raz z bratem Emila by dostać się na spokojne lądy aby schronić się nie tylko przed śmiercią, ale ochronić chłopca i moce jakie ponoć posiadają. Tak oto dowiadujemy się pokrótce że z dziewczyną łączyły dziwne zbiegi okoliczności i Danice. Pojawienie się imienia przyjaciółki Bryce budzi respekt, bo ile ona właściwie wiedziała i mogła uważać iż jest w posiadaniu ogromnej wiedzy na temat kogoś do kogo miała największe zaufanie, skoro okrył się wielką tajemnicą? Na wierzch zaczęły wychodzić dziwne rzeczy, narastający bunt rebeliantów przeciwko Asterii, władcy którzy wzmogli represje, Bryc z pomocą Hunta i przyjaciół, postanawiają pomóc Sofii i odnaleźć ich, lecz im bardziej starają się przeniknąć zagadkę, pakują się w niezłą kabałę. Czy ujdzie im to na sucho, czy Księżniczka Księżycowego Miasta otrzyma propozycję zaręczyn z kuzynem przyrodniego brata i jak się ustosunkuje mając u boku Archanioła. A czy ten dostąpi zaszczytu i w końcu będzie można spać spokojnie wiedząc że to ciacho zrobiło wszystko co należy ze swoją kobietą? przed jakim wyborem będą musieli stanąć zostając wciągnięci w plany rebeliantów: milczeć, wiedząc że inni są uciskani, mordowani, nie słusznie i niewinnie, czy też walczyć o słuszność sprawy. Niestety pokora nigdy nie była ich mocną stroną...
Powieść którą polecam jest ciągiem dalszym nie tylko przygód bohaterów, ale najlepszym dotychczasowym wydaniem: posiada nieprzenikniony świat, rozbudowany, nie ma tutaj tylko czarnych i białych kolorów, jest nasycony wielobarwnością, a co za tym idzie jest czarująca, wciągająca, umoralniająca, pełna napięcia, gorąca, tryskająca emocjami, napięcia, Tajne śledztwo, zaostrzony konflikt oraz rozdziały przedstawiający punkt widzenia nowych postaci, ten styl jest niepodważalny, czyta się lekko, płynnie, nie męczy, a akcja goni akcję. Nasza bohaterka dojrzewa, zna swą moc, odkrywa w sobie pokłady kolejnych które musi ujarzmić, w chwilach desperacji walczy nie o siebie lecz o przyjaciół wykazując się lojalnością, odwagą i heroizmem. Intrygująca, zaskakująca, porywająca powieść która daleka jest od nudy, zagadkowa i tajemnicza, magiczna, miłosna, przyjazna. Walka dobra ze złem, są ofiary, jest sprawiedliwość, jest pokazany strach i lęk, jest obawa i zatracenie, ale mistycyzm, atmosfera, klimat wygrywa wszelkie opisy, są cudownie namacalne, kolorowe. Czytając fajnie wejść do świata stworzonego przez fikcje literacką, skrojoną na miarę kobiecej ręki, ale ten pazur, posiadamy znikomy iloraz cierpliwości, poznajemy różne zjawy, demony, nazewnictwo, historie które po trosze przypominają nasze ziemskie konflikty, dialogi luźne, śmieszne, nie ordynarne a ciekawe, polecam na jesienne słoty.
Sarah J. Maas skutecznie rozkochała mnie w swoim piórze lata temu. Do znudzenia będę powtarzać, że jestem fanką Szklanego tronu ze wszystkimi jego wadami. Dwory nie były już tak satysfakcjonujące... za to Księżycowe Miasto z początku wydawało mi się najsłabszym tytułem z całej trójki. Coś się jednak zmieniło... Więcej o tym w recenzji poniżej.
Bryce i Hunt próbują wrócić do normalności. Po ocaleniu całego Księżycowego Miasta odczuwają zmęczenie, ale i ogromną satysfakcję. Niestety, nad ich głowami powoli zbierają się kolejne ciemne chmury, a przeciwko Asteri narasta bunt. Wkrótce oboje zostają wciągnięci w plany rebelii i tym samym stają przed trudnym wyborem — milczeć czy walczyć o to, co słuszne? W ich przypadku odpowiedź jest tylko jedna.
Po lekturze pierwszego tomu cyklu nie byłam nastawiona za optymistycznie do tej historii — przyznaję to bez bicia. Zaczynając jednak lekturę tomu drugiego, poczułam coś na kształt ekscytacji. Być może to fakt, że po prostu stęskniłam się za piórem autorki, ale może być to zasługa samych bohaterów, którzy z biegiem czasu wciąż gdzieś tam tkwili w mojej pamięci.
W pierwszej książce, Bryce wydawała mi się zdecydowanie antypatyczna, z niejasnymi przebłyskami pozytywnych cech. Tutaj natomiast coś się zadziało (przypuszczam, że ze mną 😛), ponieważ czytając o tej bohaterce, odczuwałam dużą ciekawość i o dziwo, całkiem się z nią polubiłam. Nadal nie jest to taka stuprocentowa sympatia, jaką czułabym zazwyczaj, ale robimy postępy — trzeba to docenić.
Hunt to z kolei osobowość, która szczerze mówiąc, jest mi całkowicie obojętna. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię poczuć żadnych konkretnych uczuć w stosunku do tej postaci – to po prostu jest bohater, który ani mnie nie grzeje, ani nie ziębi. Akceptuję jego obecność, ale nic ponadto. Czy to kwestia średniej kreacji tego bohatera? Nie wiem, być może.
Przyznam szczerze, że kontynuacja Księżycowego Miasta okazała się bardziej wciągająca od poprzedniej i przede wszystkim – bardziej angażująca. Miałam wrażenie, że dopiero tutaj autorka zaczęła prowadzić dynamiczną akcję, na którą ją stać. Nie twierdzę, że poprzednie książki były słabe, ale z jakiegoś powodu to Dom nieba i oddechu zdołał wzbudzić moje zainteresowanie na bardzo wysokim poziomie.
Sarah J. Maas ma dobre pióro, które faktycznie ma moc przyciągania. Cieszę się, że dałam drugą szansę tej serii, ponieważ dzięki temu na nowo zostałam zauroczona twórczością autorki. Oczywiście, dużą kwestię odgrywa tutaj również wątek romantyczny, który na swój pokrętny sposób okazał się naprawdę magnetyczny i taki... gorący. 😉
Zdecydowanie będę kontynuować swoją przygodę z tym cyklem i mam nadzieję, że zdołam w jakiś sposób polubić Hunta oraz że autorka nie spocznie na laurach i zdoła podtrzymać moją uwagę na dłużej. Jeśli poszukujecie czegoś w klimacie fantastycznym i romantycznym, to może Księżycowe Miasto jest tym, czego poszukujecie?
Po wydarzeniach z pierwszego tomu Bryce i Hunt chcą odpocząć i nacieszyć się sobą. Niestety względny spokój nie trwa długo. Bohaterowie zostają wplątani w bunt przeciwko Asteri. Mimo szlachetnych pobudek jest to bardzo niebezpieczna gra. Stawką w niej jest życie.
Książka wciąga od pierwszych stron i byłam ogromnie ciekawa kolejnych wydarzeń, które nie kręciły się tylko wokół Bryce i Hunta. W tej części mamy też więcej Thariona i Ithana, którzy próbują rozwiązać własne problemy. Do tego pojawia się tajemniczy kuzyn naszego rodzeństwa Fae. Trochę więcej mamy też Rhuna, który zbliża się do tajemniczej Day.
Mimo kontrowersji wokół tego tomu nie nazwałabym go erotykiem. Sceny, w których między bohaterami jest napięcie czy dochodzi do stosunku pojawiają się dopiero po ponad trzystu stronach pierwszej części. Choć napisane są mało subtelnie i budziły we mnie czasem niesmak to ich intensywność mogę usprawiedliwić temperamentem bohaterów 😅
Poza tym książka skończyła się takim cliffhangerem, że koniecznie muszę nadrobić Dwory!
Uwielbiam Maas i jej powieści. Autorka mogłaby napisać instrukcję obsługi pralki, a pochłonęłabym ją z taką samą zachłannością (zakładając, że do instrukcji obsługi nie udałoby jej się wcisnąć erotyki). Jedyne, czego nie lubię, to dzielenia jednego tomu na dwie części. Mam wtedy wrażenie, że wątek urywa się w momencie, w którym nie powinien zostać urwany. Odczuwam niedosyt, a przez to i moja opinia na temat powieści nie jest kompletna. To tak, jakbym po przeczytaniu kilku rozdziałów książki starała się ją ocenić. Czekałam z lekturą tej części, aż dotrze do mnie kolejna, żeby móc kontynuować lekturę od razu po zakończeniu pierwszej części. Nie udało się. Ponieważ tę część mam już przeczytaną, a na kolejną nadal czekam, postanowiłam rozbić recenzję na dwie części (ponownie, bo w 2020 roku, kiedy czytałam pierwszy tom też tak zrobiłam). Od razu zastrzegam, że moja opinia odnosi się tylko do pierwszej części, nie znając drugiej części nie jestem w stanie odnieść się do całości.
Drugą częścią pierwszego tomu byłam zachwycona tak bardzo, że otrzymała ode mnie najwyższą możliwą notę. Była zdecydowanie bardziej dynamiczna niż pierwsza, a przy tym nie zabrakło dobrej kreacji postaci i świata przedstawionego. No i w końcu na jaw zaczęły wychodzić skrzętnie skrywane tajemnice, a rewelacyjny finał był dopełnieniem całości. Pierwsza część drugiego tomu trzyma poziom, ale pierwszej części pierwszego tomu, nie drugiej. Akcja nieco zwalnia. Główni bohaterowie potrzebują odpoczynku i zanim tak naprawdę coś zacznie się dziać, mija trochę czasu. Bryce i Hunt wykonali zadanie. Teraz chcieliby odpocząć i prowadzić normalne życie. Przede wszystkim jednak nie chcą wpakować się w jakieś kłopoty, żeby nie ściągnąć na siebie przypadkowo uwagi Asteri. Czy to jednak w ogóle jest możliwe w ich przypadku? Okazuje się, że nie. Kłopoty to ich drugie imię. Kiedy dowiadują się, że pewien, nie tak całkiem zwyczajny chłopiec, jest zagrożony, nie mogą siedzieć cicho, muszą działać. I zaczyna się dziać. Pojawiają się nowe wątki, nowi bohaterowie, nowe tajemnice i jeszcze więcej intryg. Autorka wodzi czytelnika za nos i myli tropy tak skutecznie, że ciężko przed czasem przewidzieć, co może się wydarzyć. Fajnie obserwuje się rozwój relacji głównych bohaterów, a także zachodzące w nich zmiany. Widać wyraźnie, że wydarzenia, w których brali udział, odcisnęły na nich swoje piętno. Jeszcze lepszy jest fakt, że postaci, które w poprzednim tomie grały drugie skrzypce, tutaj dostają więcej miejsca, dzięki czemu możemy ich lepiej poznać. Szczególnie zadowolona jestem z większej ilości Ruhna i faktów z jego życia w tej części. Lepiej też poznajemy samo Księżycowe Miasto i jego tajemnice.
Dużą zaletą powieści jest rozbudowany świat przedstawiony. Już w pierwszym tomie autorka nakreśliła jego funkcjonowanie. Dobrze przedstawione zostały polityka, wewnętrzna hierarchia, religie, języki i wszystko, co ma związek z funkcjonowaniem świata. Stworzony od podstaw przez autorkę świat trzyma się kupy, jest spójny, a jego działanie osadzone jest na konkretnych podstawach. W powieści postawiła Maas na połączenie high fantasy z urban fantasy, dodając do tego elementy współczesności, a co za tym idzie również nowych technologii, a także zagadkę kryminalną i nieco erotyki. Odnoszę wrażenie, że tej ostatniej było w tej części więcej niż w poprzednim tomie, co niekoniecznie stanowi dla mnie zaletę. Trochę za dużo jak dla mnie jest w powieści nawet nie samych scen erotycznych, co myślenia o seksie. I to nie zawsze w momentach do tego odpowiednich. Fajnie, że Maas wychodzi ze swojej strefy komfortu i eksperymentuje z innymi gatunkami, jednak wydaje mi się, że ta erotyka została tu wciśnięta trochę na siłę. Wiele scen było zwyczajnie niepotrzebnych i zabrały mi one nieco radości z lektury. Podobnie jak potoczny język i wtrącane do niego przekleństwa.
Żałuję, że nie miałam możliwości przeczytać obu części i wypowiedzieć się od razu na temat całego tomu, bo wydaje mi się, że w tej części moją uwagę przyciągnęły te elementy, które nie za bardzo przypadły mi do gustu. Historia sama w sobie jest ciekawa i wciągająca, jednak nie rozwinęła się na tyle, abym mogła ją należycie ocenić. Póki co nie jestem zadowolona z lektury aż tak bardzo, jak tego oczekiwałam. Sądzę jednak, że druga część drugiego tomu dostarczy mi dokładnie tych wrażeń, na które podczas lektury pierwszej części czekałam. Lubię świat stworzony przez Maas i lubię to, jak komplikuje swoim bohaterom życie. Odczuwam jednak niedosyt i czekam na więcej.
Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach marzą o normalnym życiu. Pragną zwolnić tempo. Pomyśleć o sobie. O przyszłości.
Asteri do tej pory dotrzymywali słowa, zostawiając tych dwoje w spokoju. Jednakże w miarę narastania buntu przeciwko Asteri władcy nasilają represje. Kiedy Bryce, Hunt i ich przyjaciele zostają wciągnięci w plany rebeliantów, stają przed wyborem: milczeć, gdy inni są uciskani, albo walczyć o to, co słuszne. Pokorne milczenie nigdy nie było ich specjalnością…
***
O ile „Dwory” Maas uwielbiam, tak w przypadku „Księżycowego miasta” mam pewien problem. Dotyczy on głównie pierwszych części, które w moim odczuciu są zbyt przydługawym wstępem. Takie same odczucia miałam po przeczytaniu „Domu Ziemi i Krwi. Część I”. Wynudziłam się niesamowicie podczas jej lektury i odkładałam w czasie sięgnięcie po część drugą. Podobnie jest w przypadku „Domu Nieba i Oddechu. Część I”.
Jak znam Maas, to w II części odpali niezłą bombę i sprawi, że ciężko będzie mi się po niej pozbierać. Nie zmienia to jednak faktu, że aby na to zasłużyć, trzeba przebrnąć przez część pierwszą, która w moim odczuciu jest zwyczajnie nudna.
Ten podział tomów, na dwie części wywołał wiele kontrowersji. Część czytelników czuje się oszukana, bowiem za granicą książki te wydawane są w jednym tomie. Ten podział nie wpływa dobrze również na ocenę tej serii. Gdy czytałam pierwszy tom, to I część oceniłam na 4/10, a II na 8/10. Ogromny przeskok, prawda? Czuję jednak, że w przypadku „Domu Nieba i Oddechu” będzie podobnie.
Przyznaję, że miałam kilka podejść do tej części. Mnogość postaci i wydarzeń (w większości powtarzanych z pierwszego tomu) zwyczajnie mnie przytłaczała, co skutkowało tym, że sięgałam po coś innego. Tym razem historia urywa się w dość nudnym momencie, a więc nie ma we mnie takiej chęci, by od razu sięgnąć po kontynuację. Wręcz przeciwnie – potrzebuję odpoczynku od zagmatwanej historii Maas i chyba przerzucę się na coś lżejszego…
Moja ocena: 5/10
Pamiętam, jak jako dziecko czy nawet nastolatka wyobrażałam sobie, że przeżywam niesamowite przygody, że jestem kimś całkowicie wyjątkowym i uratuję jakiś magiczny świat. Obecnie moje wyobrażenia wydają mi się być dość zabawne, ale jednak nadal nostalgiczne i przypominające mi, jak bardzo jestem w stanie oderwać się od świata rzeczywistego, by odbywać przygody we własnej wyobraźni. Jednak też dają rodzaj refleksji, że przecież ci wszyscy książkowi wybawiciele świata wiele poświęcili, wiele wycierpieli. Czy to na pewno takie niesamowite i magiczne?
Bryce i Hunt nareszcie mogą żyć spokojnie. Ważne tylko, żeby pilnowali swoich tajemnic i za bardzo nie udzielali się publicznie. Taka jest cena ich szczęśliwego życia. Tylko wszystko może się zmienić z dnia na dzień. Wystarczy nieodpowiedni gość w domu, parę nieodpowiednich słów, ujawnienie czyjeś tajemnicy, decyzja rodzica. Takie małe sprawy, pozornie nic nieznaczące. Efekty mogą być przerażające. Czy właśnie coś takiego spotka Bryce i Hunta? Czy na pewno są w stanie przemilczeć niektóre niesprawiedliwości? Jak poradzą sobie z wyrzutami sumienia?
Dla mnie jest to wielki powrót po latach do twórczości Sarah Maas. Dotychczas znałam z jej dzieł wyłącznie cztery pierwsze tomy "Szklanego tronu". Moje odczucia co do nich były mieszane, lecz było widać z każdą książką tendencję wzrostową. Dlatego czułam niesamowite podekscytowanie, gdy sięgałam po pierwszą część drugiego tomu "Księżycowego Miasta". Oczywiście czytam w nieodpowiedniej kolejności, ale jak się okazało, to raczej nie miało najmniejszego znaczenia. Czemu? Bo to było tak olbrzymie rozczarowanie, że mam przeczucie, że nic nie było w stanie tego zmienić.
Przez to, że nie czytałam pierwszego tomu, nie do końca umiem odnieść się do całokształtu pomysłu. Nie wiem, od czego tak naprawdę wychodzimy, jednak patrząc na to, co przedstawia ten tom, to cała koncepcja nie podoba mi się, choć jest to w tym wypadku potraktowane wyłącznie subiektywnym odczuciem. Na pewno powieść wyróżnia się niesztampowością i przełamaniem pewnych schematów. W pewnym sensie można to odebrać jako coś pionierskiego, ponieważ Sarah Maas połączyła atmosferę powieści high fantasy z urban fantasy. Do stałych elementów świata fantastyki dołączyła nowoczesność, technologię i rodzaj swojskości. Nie jestem zadowolona z tego połącznia, ponieważ dla mnie to się gryzie.
Natomiast odwołując się do stylu pisarskiego autorki, jestem w dość dużym szoku. Poznałam już parę książek Maas i pamiętam, że ma swoje charakterystyczne elementy stylistyczne i takie, które odpowiadają za klimat. Spodziewałam się właśnie ich, tymczasem dostałam coś całkowicie odmiennego. W pewnym sensie podchodzę do tego z dużą dozą szacunku, gdyż pisarka udowodniła, że umie wyjść poza swoją własną bańkę i tworzyć książki różnorodne. Z drugiej strony Maas ceniłam właśnie za to, co znam z przeszłości, więc poczułam rozczarowanie. Poza tym brakowało mi też opisów, a raczej bardziej rozbudowanych opisów odwołujących się do przyrody, uczuć wewnętrznych bohaterów i kreacji świata. Tym bardziej że i tutaj nastąpiło załamanie konwencji, ponieważ pojawił się język potoczny i według mnie zbyt wiele wulgaryzmów.
Książka pod względem fabularnym niesamowicie mnie nudziła. Akcji było wyjątkowo mało, a bohaterowie przez większość czasu siedzieli w jednym mieszkaniu i rozmawiali ze sobą, i rozmawiali. Wydawałoby się, że wspaniale przedstawiona jest komunikacja, tymczasem określam to jako niepotrzebne roztrząsanie wszystkiego, z którego nic sensownego nie wynika. Wiele elementów było nielogicznych, co dodatkowo zaburzało całość. Ogólnie to zastanawiam się, jakim cudem ktokolwiek jeszcze w tej historii żyje, gdyż dyskrecja, lojalność i racjonalność nie są mocnymi stronami postaci. Poza tym pamiętam, że najnowsze książki Maas zaczęły wywoływać wiele kontrowersji ze względu na sceny erotyczne. Teraz rozumiem to i też należę do grupy, która jest z nich mocno niezadowolona. Większość tych scen czy po prostu różnego typu fantazji była niepotrzebna. Bohaterowie potrafili myśleć o seksie w momentach w moim odczuciu co najmniej niestosownych. I gdyby to się zdarzyło co jakiś czas, nie drażniłoby mnie to. Ale bez wątpienia pożądanie wyznacza tory tej książki oraz odpowiada po części za momenty niespójności, ponieważ przerywało ciągi logicznych powiązań.
Kreacja przedstawionych postaci też okazała się jednym wielkim rozczarowaniem. Przede wszystkim wyróżnia się niedopracowaniem i spłyceniem ich osobowości. Wszyscy bohaterowie są wyjątkowo do siebie podobni i gdyby nie imiona, to nie czułabym niekiedy różnic. Bryce w odbiorze personalnym nie cierpię. Jest irytująca, ponieważ nie posiada za grosz inteligencji, osobowości, a tylko niepotrzebną nikomu brawurę, która naraża innych. W dodatku ta młoda kobieta jest tak rozpieszczona i przesadnie pewna siebie, że wręcz brakuje słów. Hunt na początku wydawał mi się ciekawy i hipnotyzujący, ale niestety przez niedopracowanie jego postaci miałam wrażenie, że co innego dostajemy w słowach, które go opisują, a co innego w jego czynach, co było kolejnym elementem, który zaburzał mi ogólny odbiór całości.
"Dom Nieba i Oddechu" tak bardzo mi się nie podobał, że ciężko mi wyciągnąć jakieś treści w kontekście tematyki. Jednak żadna książka, nawet te o wiele gorsze od tej, nie może nie nieść ze sobą czegoś wartościowego. Dlatego uznałam, że warto w kontekście powieści spojrzeć na przedstawienie polityki i systemu hierarchizacji, który czasami doprowadza do załamania moralnego. Gdy w grę wchodzi nieograniczona władza, brutalność i system klasowy, to jedynie cierpienie może być rezultatem tego wszystkiego. Całość opiera się na tajemnicach, intrygach i niepoddanym sprawiedliwości okrucieństwie. Czy chcielibyśmy żyć w takim świecie?
Drugi tom "Księżycowego Miasta" okazał się dla mnie dość dużą porażką czytelniczą. Dla mnie ta książka ma więcej wad niż zalet i jestem tym zasmucona, ponieważ naprawdę dobrze wspominałam twórczość pisarki. Choć też jestem w stanie zrozumieć, że wiele elementów, które krytykuję i ogólnie traktuję jako wady, dla innych mogą okazać się zaletami. Tutaj wchodzi naprawdę intensywne oddziaływanie gustu. Podsumowując za bardzo nie polecam tej książki, na pewno nie osobom, które jeszcze nie miały styczności z książkami Maas. Jednak myślę, że fani autorki wiedzą już, czego się po niej spodziewać i mają wyrobione własne zdanie.
”Księżycowe Miasto. Dom Nieba i Oddechu cz.1 ”
Chyba każdy wielbiciel fantastyki zna książki Sarah J. Maas. Czytałam i pokochałam zarówno jej Dwory jak i Szklany Tron. To autorka z nieprzeciętnym talentem i niesamowitą wyobraźnią. Jej książki pełne są akcji , zaskakujących wydarzeń i ... namiętności.
"Dom Nieba i Oddechu" to drugi tom serii Księżycowe Miasto choć trzecia książka, bo autorka pisze tak grube tomy, że Wydawnictwo Uroboros, wydaje je w dwóch częściach.
"Dom Ziemi i Krwi" pozwolił nam poznać bliżej Bryce Quinlan i Hunta Athalara - dwóch skrajnie różnych bohaterów, których połączył wspólny cel - razem uratowali Księżycowe Miasto ale też wyjątkowo intensywna chemia. Zabili również w tamtym tomie dwoje archaniołów i niespodziewanie , nie ponieśli konsekwencji. I bardzo dobrze, bo zarówno Micah jak i Sandriel na tę śmierć zdecydowanie, zasłużyli. Bohaterowie liczą na odrobinę normalnego życia jednak chyba nie mają na to szans.
Ten tom zaczyna się od opisu wydarzeń, które mnie nieco zdezorientowały. Nowi bohaterowie, nie miałam pojęcia jaki mają związek z tymi z poprzedniego tomu ale okazało się, że prolog jest bardzo istotny i najlepiej uważnie go czytać bo każdy szczegół ma wpływ na dalsze wydarzenia w tej książce.
Mimo, że od śmierci Daniki i reszty jej watahy wilków , minęło już kilka miesięcy, Bryce na każdym kroku dowiaduje się jak niewiele wiedziała o swojej przyjaciółce. Wiele wskazuje na to, że była zupełnie inna niż myślała. Także jej ojciec - Jesienny Król - daje się tu lepiej poznać i niestety z jak najgorszej strony. Zorganizował córce ...zaręczyny z Księciem Avallen - Cormakiem. Fae wzbudzający niemało niechęci w Bryce oraz jej przyjaciołach , niespodziewanie okazuje się ważnym sprzymierzeńcem w kolejnej walce jaka czeka naszych bohaterów.
"Tak właśnie postępują Asteri. Taka jest prawdziwa rzeczywistość Midgardu. Łudzimy się, że jesteśmy wolni, potężni, prawie nieśmiertelni. Ale kiedy przychodzi co do czego, okazujemy się tylko ich niewolnikami. Ta iluzja może się szybko rozprysnąć."
Tak wiele założeń , tak wiele elementów uznawanych za oczywiste w życiu w Księżycowym Mieście, staje pod znakiem zapytania. Moc Asteri, życie po śmierci - czy wszystko to czego uczyli się bohaterowie, o czym byli przez wiele lat swojego życia przekonani, jest tylko mitem ? Bajką, która jest im wmawiana by dali sobą manipulować? O co tym razem będą walczyć bohaterowie tej serii ? Jacy przeciwnicy na nich czekają ? No i jacy sprzymierzeńcy są po ich stronie ?
Wiele, wręcz bardzo wiele odpowiedzi na te pytania otrzymujemy w tej części ale też wiele pozostaje bez odpowiedzi i liczę na to, że otrzymam ją w dalszym ciągu tej historii. Wpadły mi w oko recenzje, w których czytelnicy narzekali na zbyt wiele scen erotycznych pomiędzy Bryce a Athalarem. Nie wiem skąd takie narzekania, bo naprawdę czuć napięcie między nimi ale samych zbliżeń jest co kot napłakał. Ale i sam kot odgrywa niemałą rolę w tej historii. Kto czytał poprzedni tom, będzie wiedział o co chodzi 😉
Jakby nie patrzeć, mi się ponownie podobała książka, którą otrzymałam . Jak dotąd autorka mnie nie zawiodła i mam szczerą nadzieję, że nigdy do tego nie dojdzie. Zakończenie otwarte na kontynuację rozpoczętych tu wątków ale nie pozostawia z tym uczuciem, że już, w tej chwili, muszę mieć ciąg dalszy. Nie jest urwane w trakcie najistotniejszych wydarzeń, jak to często bywa. Ale mimo to nie mogę się doczekać tego jakie dramaty się rozegrają w drugiej części . W końcu pierwsza część "Domu Nieba i Krwi" też była łagodna ,a druga ... Przepełniona akcją i wydarzeniami niesamowicie trzymającymi w napięciu. Polecam Wam serdecznie zarówno te serie , jak i pozostałe książki Sarah wydane przez Wydawnictwo Uroboros oraz dziękuję wydawnictwu za współpracę jak i egzemplarz do recenzji ❤️
Bryce i Hunt po wydarzeniach z poprzedniego tomu, chcą zdecydowanie zwolnić i nacieszyć się wolnością. Starają się dotrzymać słowa dane Asteri i unikają kłopotów i sensacji. Nie jest im jednak dane nacieszyć się swobodą, ponieważ zostają wciągnięci w plany rebeliantów. Muszą zadecydować czy chcą się w to zaangażować czy pozostać w ukryciu, a znając bohaterów, wiadomo jaką decyzję podejmą. Czy uda im się zapobiec kolejnej wojnie? Jakie plany mają rebelianci? Z czym tym razem przyjdzie im się zmierzyć?
Powiem tak, jakoś szczególnie nie czekałam na kontynuację. Dla mnie ta historia mogła się już zakończyć. Jednak zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się, że autorka poprowadzi historię w takim kierunku i teraz z niecierpliwością chce, by kontynuacja wpadła mi w łapki. Co tym bardziej było zaskakujące to to, iż tutaj nie ma aż tak dużo akcji. Raczej w tym tomie trochę zwalniamy, bardziej skupiamy się na kwestiach politycznych i rozwiązujemy zagadki.
Jeśli chodzi o bohaterów, to również przeszli pewną przemianą. Bryce przestała być taka spontaniczna i wybuchowa. Zwolniła tempo i przemyśla swoje decyzje. Choć czasami, jej znany charakterek, daje o sobie znać to już nie jest tak nieracjonalny. Na początku dowiadujemy się także o układzie, który ustaliła z Huntem, co także mocno mnie zaskoczyło i to w pozytywny sposób. Zaś jeśli chodzi o anioła, to po tym co zrobił wcześniej spokorniał i jeszcze bardziej stara się zachować spokój i nie szaleć. Rozumie jakie mogą być konsekwencje. Jednak jego uczucia powodują, że podejmuje ryzyko i łamie kilka zasad.
Jest również zaskoczona tym, że nie było w niej dużej ilości scen seksu. Autorkę kojarzę raczej z dużej ilości i dokładnie opisanych scen erotycznych. Tutaj było tego naprawdę niewiele. Skupiany się na poszukiwaniach, zbieraniu informacji i rotacji elity rządzącej. Może nie było tutaj tak dużo akcji i krwawych walk, ale pomimo tego czytało się ją naprawdę dobrze i szybko wciągała. Strony uciekały mi z zawrotną szybkością. Nie byłam przekonana do tej serii, ale po tym tomie jest pozytywnie nastawiona, że rozwinie się na wciągającą serię.
Dlatego jeśli czytaliście poprzednie części i może nie do końca przekonaliście się do niej, to jestem żywym dowodem na to, iż warto dać jej szansę i spróbować z kontynuacją. Ja już zacieram rączki, że zaraz pojawią się dalsze losy bohaterów i będę mogła je poznać. Zapowiada się ona naprawdę dobrze i aby mam nadzieję, że nie rozwinie się ona w złym kierunku. Także z mojej strony mogę ją Wam polecić i zachęcić do dania jej szansy!
Zacznijmy od początku.
Całkiem niedawno wrzucałam recenzję 1 tomu, który całkowicie mnie urzekł i nie mogłam się doczekać kolejnej części. I bardzo się cieszę, że przed sięgnięciem po “Dom Nieba i oddechu” przeczytałam jeszcze raz poprzednią część. Ta seria jest naprawdę zagmatwana i po długim odstępie czasu pomiędzy czytaniem tych części wiem, że ciężko byłoby mi się połapać w tym wszystkim.
Jednak to zagmatwanie, nie jest minusem. Tak naprawdę widać w tym dopracowanie oraz szczegółowość.
Książka rozpoczyna się spokojnie i się przez nią płynie. Nasi bohaterowie zaczynają powoli wracać do normalności. Chcą zapomnieć o wszystkich złych wydarzeniach, a skupić się na tych dobrych. Jednak czy da się pozostać niezauważonym, podczas gdy ogrom intryg puka do drzwi? Jeden moment, a wszystko zostaje wyjawnione. Już nie można czuć się bezpiecznie, a historia zatacza koło. Pojawia się więcej namiętności, więcej akcji, brutalności. Wszystko czego dokładnie pragnęliśmy.
W tej części mamy dodatkowo dwie perspektywy: Tharion oraz Ithana. Ogólnie to jestem przyzwyczajona do takich zabiegów po przeczytaniu “Szklanego tronu”, no ale niezbyt go lubię. Jednak jak już akcja dobiega do maksymalnego stopnia to nagle bęc - inna perspektywa, która nie należy do poprzedniej akcji. Jest to okropnie denerwujące, a czasami nawet wprowadza ogromny chaos.
Z początku akcja się niesamowicie dłuży, żeby pod koniec lekko przyśpieszyć, no ale wiecie to jest pierwsza część, więc jakieś zaskoczenie musiało zostać zachowane na drugą.
Jednak w jednym i dużym aspekcie nie mogę narzekać. Relacja Bryce i Hunta się rozpędza. Pojawia się większa namiętność, większe napięcie. Niby obydwoje chcą zwolnić, ale i tak ich do siebie ciągnie. To jak troszczą się o siebie, a później przekomarzają wprawia serce w szybsze tętno. Z każdą stroną boimy się też tego co może się stać, bo ten kto zna twórczość SJM to wie, że może być rollercoaster emocjonalny.
Były też sceny, w których DOSŁOWNIE piszczałam. No nie mogłam się powstrzymać, ale jakbyście wiedzieli co tam będzie…
Z każdą nową stroną uwielbiałam tą książke jeszcze bardziej. Nie żałuję, że po nią sięgnęłam, bo odkryłam coś cudownego.
Jak w poprzednich częściach przekleństw było więcej, tak tutaj jest ich mniej. Jedno co się nie zmieniło to moja chęć poznania tego co będzie dalej.
"Bryce miała wrażenie, jakby jej umysł wypełniła niespokojna ciemność, przeszywana przebłyskami myśli, niczym spadającymi gwiazdami. Jak mogła się łudzić, że zdoła się na zawsze zaszyć w mysiej dziurze, gdzie nikt jej nie zobaczy? Szczerze pragnęła zastosować się do nakazu Asteri i prowadzić zwykłe, spokojne życie, ale najwyraźniej reszta świata miała wobec niej inne plany. I wobec Hunta."
Bryce Quinlan i Hunt Athalar powracają! Po uratowaniu Księżycowego Miasta próbują żyć normalnie i planować przyszłość. Jednak wraz ze zwiększającym się buntem przeciwko Asteri, Bryce i jej przyjaciele są wciągani w plany rebeliantów. Przysięgali milczeć, tylko czy będzie to możliwe, kiedy znowu zostają wrzuceni w wir niebezpiecznych zdarzeń?
Czekałam na kontynuację serii o Księżycowym Mieście, ponieważ dwie części pierwszego tomu bardzo mi się spodobały. Łatwo jest się wciągnąć w świat wykreowany przez Sarah J. Maas, a bohaterowie, których mamy przyjemność znać przyprawią o szybsze bicie serca. Nie tylko jesteśmy świadkami niebezpiecznych sytuacji, powrotów do bolesnej przeszłości, ale także cudownej przyjaźni czy miłosnych przekomarzań Quinlan i Athalara. Co ciekawe, autorka postawiła na rozszerzenie wątku Ruhna, brata Bryce, a to dodatkowo plusuje w odbiorze książki, ponieważ jest to jedna z bardziej intrygujących postaci tej serii.
Bohaterowie prędko nie zaznają normalności. Bryce poznaje nowe fakty o swojej zmarłej przyjaciółce Danice, co popycha ją do podjęcia gry dotyczącej spisków władców. Coś czuję, że to, co mamy w pierwszym tomie Domu nieba i oddechu, to przedsmak wydarzeń, które czekają nas w drugiej części. Tu też nie ma nudy, ale można odczuć, że jest to dłuższy wstęp do kolejnych wydarzeń na które musimy chwilę poczekać.
Nie brakuje ciętych ripost, przekleństw, gorętszych momentów, które dodają książce pikanterii, ale na szczęście nie jest to przesadne i czyta się ze smakiem. Autorka ma przyjemny styl, przez co te ponad 500 stron czyta się bardzo szybko. Oczywiście zanim sięgniecie po tę książkę, radzę przeczytać poprzednie części, by znać od początku historię Bryce i wydarzenia, które doprowadziły ją do miejsca, w którym aktualnie się znajduje. Ze swojej strony polecam i czekam na więcej!
27 kwietnia będzie miała premierę książka, na którą czekałam prawie 2 lata. Jestem ogromną fanką twórczości Sarah J. Maas, moje półki uginają się od książek jej autorstwa, posiadam również kolorowanki z dwóch serii, które pokochałam i ciężko mi wybrać, która z nich jest najlepsza. Właśnie dwa lata temu moja ulubiona autorka wydała kolejną książkę, w której zaprosiła nas do magicznego świata Fae zmiennokształtnych i aniołów. Mowa tu o serii Księżycowe miasto, pierwszy tom “Dom ziemi i krwi”, który w polskim wydaniu został podzielony na dwie części, zachwycił mnie, rozszarpał moje serce i długo nie mogłam się pozbierać po tej lekturze. Mimo iż wyczekiwałam tak bardzo kolejnego tomu, to bałam się, co przyszykowała dla nas autorka, bałam się kolejnych łez i złamanego serca, a dostałam raczej spokojnie płynącą historię, która tylko kilka razy spowodowała u mnie szybsze bicie serca. Muszę nadmienić, że drugi tom “Dom nieba i oddechu” jest również podzielony na dwa tomu i bardzo liczę, że akcja, z której słynie Maas rozpocznie się właśnie w drugiej części. Już za kilka dni premiera pierwszej części “Domu nieba i oddechu” a 1 czerwca otrzymamy kolejną część tej historii i liczę, że jest na co czekać.
“Poczuł ukłucie w sercu. A niech go Solas spali, ona jest gotowa to zrobić - chronić go przed jakąś pieprzoną Archanielicą.”
Bryce Quinlan i Hunt Athalar odpoczywają po burzliwych wydarzeniach sprzed kilku miesięcy. Ona uratowała Księżycowe Miasto a on uratował ją od największego zagrożenia. Asteri obiecali pozostawić ich w spokoju, lecz oni nie mają się wychylać i nikomu zdradzać prawdy o tym co zdarzyło się podczas pamiętnej nocy. Nie dany jest im jednak w pełni zasłużony spokój, rebelia przeciwko Asteri pogłębia się, a Bryce i Hunt zostają wciągnięci w sam jej środek. Czy podejmą wyzwanie i pomogą rebeliantom, tym samym narażając się na gniew Asteri?
“Usiłował nie patrzeć na czarne pudełko leżące na końcu lady. Które zdawało się... wibrować. I wysysać powietrze wokół siebie.”
Moją ogólną ocenę będę mogła dopiero wystawić po przeczytaniu drugiej części, ale już teraz przyznaję, że jestem lekko zawiedziona. Pierwszy tom nie tylko w ogólnej ocenie, ale i pojedyncze części oceniałam bardzo wysoko, ponieważ akcja pędziła od pierwszych stron. Cały czas coś się działo a romans między dwójką głównych bohaterów rozwijał się powoli, na bocznym torze. Tym razem od samego początku autorka akcentuje mocno ich związek, a raczej coś co próbują stworzyć.
Przez całą książkę wyczekiwałam scen z innymi bohaterami, wydawało mi się, że to właśnie oni mają więcej do opowiedzenia i liczę, że z kolejną częścią będę mogła nadal zagłębiać się w historię Rhuna, Cormaca, Thariona czy Ithana.
Maas zadebiutowała książką “Szklany tron” dziesięć lat temu, poprzednie jej serie miały dość łagodnie opisywane sceny erotyczne, teraz po napisaniu kilkunastu książek widać, że autorka dojrzała i stawia na bardziej obrazowe i pikantniejsze sceny w swojej twórczości. Mi osobiście nie przeszkadza ta zmiana, mam nadzieję tylko, że autorka pogłębi swoją wiedzę na temat pisania scen erotycznych, ponieważ niektóre stwierdzenia są słabe, żywcem wyjęte z słabych erotyków.
Bardzo intryguje mnie wątek Daniki, która mimo tego, iż nie żyje, ciągle potrafi namieszać w życiu przyjaciółki. Mimo tego, że Danika i Bryce nazywały się przyjaciółkami ta pierwsza miała pełno tajemnic, a Bryce wydaje się zagubiona w tym fakcie, a nawet i zraniona. Mam nadzieję, że Maas wyjaśni w końcu te wszystkie tajemnice i nie zepsuje postaci Daniki, którą osobiście uwielbiam.
Podsumowując, kocham twórczość Maas, ale tak jak większości autorom i jej zdarzyła się słabsza książka, którą przeczytałam bez większych emocji. To czy ją polecę, czy nie pozostawię sobie na recenzję drugiej części, ale wydaje się mi, że wiele osób sięgnie i tak po tę książkę ze względu na sentyment, który odczuwają w związku z autorką. Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Uroboros.
“Wystarczyły dwa tygodnie, aby fetor stał się jej własną wonią, mylącą czułe nosy wilkołaków.”
Przyznaję, że to znakomita kontynuacja, chociaż jednocześnie spora część książki była moim zdaniem zbyt monotonna.
Autorka ma jak niemal każdy pisarz swoich zwolenników jak również i przeciwników. Moim zdaniem zwolenników jest więcej, gdyż sporo ludzi uwielbia książki fantazyjne, fantastyczne i bardzo dobrze zżywają się z postaciami wykreowanymi przez Sarah J. Maas. Chociaż ja nie należę może do bardzo gorliwych fanów autorki, to lubię czasami przeczytać właśnie jej książki, dla zmiany nastroju, dla oderwania się od rzeczywistości.
Minęło kilka miesięcy od uratowania Księżycowego Miasta. Bryce i Hunt są dosyć już zmęczeni, chcieliby po prostu odpocząć, zwolnić, pomyśleć na spokojnie o sobie. Jednak los nie pozwala im na spokój. Zostają wplątani w nową intrygę, która może bardzo mocno zaburzyć ich codzienność.
Chociaż akcja toczy się początkowo bardzo powoli, to gdy już ruszy to jak z kopyta i wtedy już zupełnie nie można się oderwać od lektury. Poznajemy również nowych bohaterów, nie wszyscy budzą moją sympatię, lecz tak przecież powinno być, gdyż to właśnie te świetnie wykreowane postacie są moim zdaniem najmocniejszym atutem tej książki.
Wydawałoby się niektórym, że skoro to jest literatura fantastyczna, to jest to lektura dla dzieci i młodzieży, lecz ja myślę, że dzieciom tego lepiej nie polecać. Jest w tej powieści bardzo dużo erotycznych myśli, niepohamowanych rządz i ogólnie dużo seksu, często nawet zbyt wulgarnego. Starsi sobie jakoś z tym poradzą, lecz myślę, że dzieciom można tego raczej oszczędzić.
Uważam, że wątek poruszony w prologu jest bardzo ciekawy i szkoda, że nie poświęcono mu dużo więcej czasu, bo myślę, że bardziej by przyciągała do czytania książki akcja poszukiwania skarbu lub trop bardziej detektywistyczny niż wzajemne wzdychanie i podniecenie głównych bohaterów.
Niby wszystko w tej powieści jest na miejscu, nie mogę powiedzieć, że jest zła lub mi się nie podoba, ale czegoś mi tu zabrakło.
Myślę, że kto nie czytał części pierwszej a zacznie od tej, to właściwie i tak nie powinien się pogubić, gdyż autorka co jakiś czas wspomina wydarzenia z poprzedniej części, chociaż oczywiście znacznie lepiej jest czytać od początku.
W sumie dla miłośników fantastyki i niewyszukanej erotyki - polecam
Dziękuję Grupie Wydawniczej Foksal za możliwość przeczytania tej powieści.
Nie wiem czemu ta książka tyle leżała u mnie na półce i czekała na swoją kolej. ? Przecież to Maas, a ja uwielbiam jej powieści. Musiał przyjść czas na #challeneg i w końcu po nią sięgnęłam. No żałuję, że tak późno. ? "Dom nieba i oddechu" to kolejny tom z serii Księżycowe miasto. Oczekiwania miałam oczywiście duże i jak zawsze autorka pokazała, że moja miłość do jej twórczości jest uzasadniona. To co się dzieje w tej książce, wow! ? I jestem pewna, że druga część rozwali mi mózg totalnie. Bo Maas ma w zwyczaju zacząć "spokojnie", ale skończyć z pierdol.nięciem. ? Aż się boję, tego jak zakończy się ta historia. Jak cudownie było wrócić do tego świata. Do Bryce i Hunta. Do ich ciętego języka, humoru, ale i ciągłego rozwiązywania tajemnic. Ta historia jest nimi przesiąknięta. Mimo, że pojawią się jakieś poszlaki, to tak naprawdę sprawiają, że w głowie roi się jeszcze więcej pytań. To takie trochę połączenie piekielnie dobrego fantasy ze świetnie skonstruowaną zagadką "kryminalną". Podoba mi się to bardzo. Dodatkowo możemy "wbić" się w umył kilku bohaterów, a to dodaje książce dodatkowych wrażeń i emocji. Ciągłe napięcie, niewiedza, pilnowanie by nikt się nie dowiedział o działaniach naszych bohaterów. Ach no jestem zachwycona. I od razu lecę z kolejną częścią. OGROMNIE POLECAM! ?
Z ,,Domem nieba i oddechu" od samego początku wiąże się wiele kontrowersji. Poczynając od zaskakującego (a może i nie?) podziału przez wydawnictwo na dwie części, a kończąc na fali negatywnych opinii płynącej z niejednego bookstagrama. Wszystkie znaki na niebie zniechęcały do sięgnięcia po nią, lecz mnie to nie powstrzymało. O ile na temat podziału moje zdanie nie jest zbyt pochlebne to negatywnych recenzji nie rozumiem. Drugi tom ,,Księżycowego miasta" nie jest może lekturą idealną, ale na pewno nie jest też nudną czy złą. Myślę, że wręcz przeciwnie! Jest naprawdę nieprzewidywalna.
To co na początku wydaję się czystym chaosem z czasem nabiera coraz większego sensu i rozmachu. Elementy układanki stopniowo wpadają na swoje miejsce ukazując pieczołowicie przygotowane podwaliny do niesamowitego multiwersum.
Początkowe wolne tempo to świetny zabieg wprowadzający czytelnika na nowo do świata Midgardu. To moment na przypomnienie sobie wydarzeń z ,,Domu ziemi i krwi" oraz na głębsze poznanie zarówno starych, jak i nowych postaci. A jest co poznawać! Maas tym razem postanowiła zdecydowanie nie oszczędzać czytelnika. Stworzyła niezwykle barwną i różnorodną ekipę, a potem zrobiła z niej świetny użytek. Prowadząc od pierwszych stron wieloosobową narrację umożliwiającą ujrzenie historii z różnych perspektyw. Ma to jednak pewien minus. Bywają czasem momenty, że dopiero po kilku zdaniach czytelnik orientuje się, iż nastąpiła zmiana narracji i wydarzenia przedstawiane są z innej perspektywy. W moim odczuciu brakowało widocznego rozgraniczenia.
Największym minusem tej powieści jest kreacja niektórych bohaterów, w szczególności naszego gromowładnego anioła. Autorka w swoich książkach przyzwyczaiła nas do męskich postaci o silnych, indywidualnych charakterach. Takich, o których ciężko zapomnieć. Niestety Umbra Mortis choć jest legendą i sieje postrach samym swoim bytem to wydaje się pozbawiony tej charakterystycznej iskry bohaterów Maas. Typowy samiec alfa, który idealnie dopełnia Bryce, ale sam w sobie wypada dość blado.
Zapewne żadnego fana twórczości Sarah J. Maas nie muszę namawiać do sięgnięcia po jej najnowszą książkę. Jednak gdybym miała to zrobić powiedziałabym, że w tym gatunku nie znajdziecie drugiej tak zaskakującej, pełnej akcji i z fantastycznie wykreowanym światem pozycji. Nie zniechęcajcie się spokojnym początkiem. Dalszy ciąg wynagrodzi go Wam z nawiązką, a zakończenie sprawi, że będziecie błagać o kolejny tom.
Muszę przyznać, że mam słabość do książek autorki i za każdym razem dziwię się, że udaje się jej mnie zaskoczyć. Drugi tom Księżycowego miasta porwał mnie w swoje objęcia od pierwszych stron i sprawił, że zarwałam dla niego noc! W tej części ponownie pojawiają się ogniste zjawy i nic dziwnego, bo atmosfera jest rzeczywiście gorąca. Eksplorujemy z bohaterami zakamarki Lunathionu, odkrywając kolejne sekrety, jakie przed Bryce ukrywała Danika.
Sarah Maas powoli odkrywa kolejne elementy układanki, która na końcu okazuje się być pięknym, spójnym obrazem. Tym razem do bohaterów z poprzedniego tomu dołączyli kolejni. Fae, mer, anioł, wilk, pół-fae łączą swe siły w nowej misji. A wszystko w ukryciu przed czujnym okiem Asteri.
W Domu Nieba i Oddechu nic nie jest oczywiste. Książka pełna jest zapierających dech w piersi zwrotów akcji, licznych plot-twistów, ciekawych portretów psychologicznych i przedstawicieli Domów Midgardu.I co najważniejsze- pełna jest magii? Od Hunta i Bryce, ich romantycznej relacji bucha tyle ognia, że rozlewa się ono na policzkach czytelnika. Sceny ich zbliżeń są raczej dosadnie opisane.?
Nie sposób jest się nudzić czytając tę książkę, a strony znikają w mgnieniu oka. ,,Księżycowe miasto" to gwarancja wspaniałej rozrywki, przygody, skrajnych emocji i tajemnic do odkrycia. Akcja jest bardzo dynamiczna, a momentami można wręcz dostać zadyszki !
Styl jest bardzo lekki i przystępny, chociaż pojawia się kilka ,,smaczków" tłumaczeniowych, które wywołują uczucie zażenowania. Muszę też ostrzec Was przed ,,gorącymi scenami", które są veeery spicy.
"Dom Nieba i Oddechu" jest drugim tomem cyklu Księżycowe Miasto Sarah J. Maas. Tak, jak poprzedni tom, czyli "Dom Ziemi i Krwi", ten również został podzielony na dwie części. Czy słusznie? Według mnie niekoniecznie, ponieważ gdyby połączyć je w całość, owszem, wyszedłby niezły grubasek, ale bez przeszkód dałoby radę mu podołać. A tak, trzeba czekać aż do początków czerwca, by poznać zakończenie.
Powyższe słowa jednak zupełnie nie wpływają na odbiór fabuły, która - tak swoją drogą - była wręcz elektryzująca. Z ogromną przyjemnością wróciłam do Lunathionu, gdzie razem z Bryce Quinlan oraz Huntem Athalarem przeżywałam niebezpieczne przygody, próbowałam odnaleźć zaginionego nastolatka, Emile'a, wykazującego ogromną moc, a także byłam świadkiem rebelianckich czynów. O żarze i gęstej atmosferze między głównymi bohaterami nawet nie wspomnę, ale zdradzę, że bywało gorąco.
Po wydarzeniach z "Domu Ziemi i Krwi" do Bryce powoli dochodzi świadomość bycia jedną z najpotężniejszych osób w Księżycowym Mieście. Jako Gwiezdna Księżniczka musi zmierzyć się z własnym statusem oraz wymaganiami, jakie postawił przed nią ojciec, Jesienny Król. Oczekiwania wobec dziewczyny wzrosły, ale Bryce marzy wyłącznie o odrobinie spokoju i o... Huncie.
Zakopanie się w marzeniach o Upadłym Aniele może być jednak ciężkie, skoro na oczach Bryce zaczyna kwitnąć rebelia wobec Asteri. Dodatkowo do miasta przybywa Cormac, Fae z innego rodu, któremu przyrzeczono rękę Quinlan. W międzyczasie w progu drzwi mieszkania Bryce pojawia się Ithan, dawny przyjaciel i członek Watahy Diabłów. A to zaledwie kapka spraw, które powoli dążą do wybuchu...
"Dom Ziemi i Krwi: Sarah J. Maas to fantasy pełną gębą, od której ciężko się oderwać. Lekki, niezawiły styl pozwala lepiej się wczuć oraz dokładniej rozumieć momentami bardzo pokręconą fabułę (w dobrym tego słowa znaczeniu). Ani przez moment nie jest nudno, ponieważ Bryce niemal na każdym kroku napotyka problemy.
W drugim tomie "Księżycowego Miasta" autorka pozwala nam lepiej poznać drugoplanowe postacie, które wprowadziła na początku. Czytelnicy poznają, jak wygląda codzienne życie Thariona, Ruhna, a także Ithana. Oczywiście, dodatkowo pojawia się wiele nowych bohaterów, zwłaszcza tych z założenia złych i groźnych, przez co czasami robi się poważniej.
Największym zaskoczeniem w książce był wątek rebeliancki. Nie wiem, jak Wy, ale ja osobiście uwielbiam, kiedy w powieściach fantasy przewijają się podobne klimaty. W ogóle zachwyca mnie pomysł obalania władzy (jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi :D), ponieważ dodaje on pikanterii fabule oraz ciągłej niepewności czy strachu, że bunt wyjdzie na jaw. W każdym razie pomysł rebelii był dopiero wdrażany małymi kroczkami, ale czuję w kościach, że w następnej części Maas da do wiwatu.
Jeśli chodzi o wady, to znalazłam kilka. Przede wszystkim nierealność wszechmocy oraz wyjątkowego szczęścia występujących u Bryce. Dziewczyna niemal na każdym kroku ma do zrobienia zadanie wagi państwowej, ale wszystko przychodzi jej bezproblemowo. A przynajmniej zawsze wychodzi z opresji bez szwanku albo jeszcze potężniejsza, co odrobinę mnie irytowało. Dodatkowo każdy bohater płci męskiej kocha, skrycie wzdycha bądź uwielbia Bryce, co zakrawa o totalny irracjonalizm.
Ostatecznie jednak "Dom Nieba i Oddechu" polecę, ponieważ świetnie się bawiłam podczas lektury, która pozwalała całkowicie uciec w świat wyobraźni. Uwielbiam tematykę aniołów, zmiennokształtnych oraz rebelii, dlatego czytałam z ogromnym zaangażowaniem i radością. Sarah J. Maas napisała magiczną historię, w jakiej nie zabrakło ani humoru, ani akcji, ani emocji. Wszak kto nie lubi książki o miłości, walce z niesprawiedliwością, kryminalnymi zagadkami oraz dużą dozą śmiechu? :)
Sarah J. Maas ma swoich zwolenników jak i przeciwników. Myślę, że w większości są to jednak osoby, które uwielbiają jej książki i postacie, które wykreowała. Jednak jest też ta mniejszość, która uważa, że autorka coraz bardziej się powtarza w swoich powieściach, jej postacie są kreowane w ten sposób, że nie da się ich polubić, a sceny erotyczne wzbudzają niesmak. Osobiście uważam, że autorka ma ogromny talent i uwielbiam jej serię Dworów jak i Szklany tron, bardzo lubię postacie przez nią wykreowane i światy, które tworzy. Jednak muszę przyznać, że im dalej brnę z jej książkami, tym mniej mi się podobają. W tych pierwszych podobało mi się wręcz wszystko, nie miałam autorce nic do zarzucenia, byłam oczarowana. Natomiast z każdą kolejną mogłam znaleźć jakąś rzecz, jakiś szczegół, który mi nie przypadł do gustu.
Miałam okazję na początku kwietnia przeczytać przedpremierowo najnowszą książkę Sarah J. Maas wydaną w Polsce. A mianowicie "Dom nieba i oddechu " cześć 1, ponieważ tak jak w poprzedniej części, została ona podzielona na dwa tomy. Z jednej strony to dobrze, bo lepiej się czyta, książka nie jest gruba, dobrze się ją trzyma, natomiast nie jest to dobrze dla naszego portfela, gdyż musimy wydać dwa razy więcej. Książka oczywiście pięknie wydana jak i dwie poprzedniczki, ale może przechodzą do najważniejszego.
Bryce Quinlan i Hunt Athalar próbują wrócić do normalności. Bohaterowie, którzy uratowali Księżycowe Miasto, są zmęczeni. Po dramatycznych wydarzeniach marzą o normalnym życiu. Pragną zwolnić tempo. Pomyśleć o sobie. O przyszłości. Asteri do tej pory dotrzymywali słowa, zostawiając tych dwoje w spokoju. Jednakże w miarę narastania buntu przeciwko Asteri władcy nasilają represje. Kiedy Bryce, Hunt i ich przyjaciele zostają wciągnięci w plany rebeliantów, stają przed wyborem: milczeć, gdy inni są uciskani, albo walczyć o to, co słuszne. Pokorne milczenie nigdy nie było ich specjalnością...
W krwistej, zmysłowej i pełnej akcji kontynuacji bestsellerowego Domu Ziemi i Krwi Sarah J. Maas snuje porywającą opowieść o świecie bliskim eksplozji oraz o jego mieszkańcach, którzy zrobią wszystko, aby go ocalić.
Zaczynając czytać tę książkę, miałam wrażenie, że dużo już nie pamiętam. Poprzednie dwie czytałam zaraz po ich wydaniu, a to już dwa lata temu, kiedy się zapoznawałam z tą serią. Na pierwszych stronach pojawiają się nam postacie, o których nie pamiętałam, że takowe były, co potem się wyjaśniło, ale naprawdę myślałam, że musze najpierw odświeżyć sobie poprzednie części. Nie musiałam. Ale tak was ostrzegam jakbyście też mieli takie wrażenie. Autorka w tej części wspomina o sytuacjach z poprzednich części, więc co nieco możemy sobie poprzypominać, ale na pewno nie wszystko i nie ze szczegółami. Myślałam, że to będzie większy kłopot dla mnie, ale nie był, w miarę czytania wszystko sobie przypomniałam.
Akcja powieści nie toczy się zaraz po zakończeniu poprzedniej, ale nic ciekawego się przez ten czas nie zadziało oprócz tego że Bryce zmieniła pracę i razem z Hunt'em mają niezapisana umowę, że trzymają się od siebie z daleka, w czysto erotycznym tego słowa znaczeniu. Oczywiście pamiętając ich z poprzedniej części wiemy, że to nie jest dla nich łatwe, zwłaszcza, ze cały czas ze sobą mieszkają i wszyscy wiedzą, że się spotykają. Tak więc ostrzegam was, że jest bardzo dużo erotycznych myśli, które snują do siebie nawzajem, niepochamowane rządze itd. Czułam niesmak, czytając to. Już chyba naprawdę wolałabym żadnych wzmianek tego typu, niż takie, które serwuje nam autorka. A z czasem jest tego jeszcze więcej i jest coraz bardziej wulgarnie, więc osoby, które nie piszą się na scenki jak Greya to ostrzegam.
Mam ogromny sentyment do tej autorki i mimo kilku szczegółów, które bym poprawiła lub zmieniła, to podoba mi się ta seria, ci bohaterowie chociaż bardzo irytujący, a na czele oczywiście "księżniczka" Bryce, którą wszyscy kochają i uwielbiają. Spodziewałam się, że ta część będzie takim wprowadzeniem do następnej, w której się będzie więcej działo - to znaczy, takie mam nadal podejrzenia, ponieważ w tej części mamy nowe postacie, nowe zagadki, które mam wrażenie będą rozwiązywane w drugiej części, ponieważ tutaj się za wiele nie dowiedzieliśmy. Myślę, że ciekawa kontynuacja, ale czekam na coś lepszego, mam nadzieję że właśnie druga część taka będzie. Sarah J. Maas ma lekkie pióro, więc to się czyta bardzo szybko, może nie z zapartym tchem jak inne jej dzieła, ale na pewno z zainteresowaniem.
http://in-my-different-world.blogspot.com/2022/04/dom-nieba-i-oddechu-czesc-1-sarah-j.html
Po tym, jak Feyra ocaliła Prythian, mogłoby się wydawać, że baśń dobiega końca. Dziewczyna, bezpieczna i otoczona luksusem, przygotowuje się do poślubienia...
Między światłem a ciemnością Nowa, jeszcze mroczniejsza i bardziej zmysłowa odsłona bestsellerowej serii Dwór cierni i róż Po tym, jak...
Usiłował nie patrzeć na czarne pudełko leżące na końcu lady. Które zdawało się... wibrować. I wysysać powietrze wokół siebie.
Więcej