Z Wojciechem Pra�mowskim rozmawia Adam Mazur
Wobec fotografii by�em zawsze uczciwy, a nawet pokorny...
Wojciech Pra�mowski. Fot. W.Gorlewski/GW |
Wojciech Pra�mowski: -To znaczy takiej przerwy w�a�ciwie nie by�o. Technikum le�ne sko�czy�em w 1968 roku. To by�a matura, i zaraz po maturze, we wrze�niu, zacz��em pracowa� w nadle�nictwie niedaleko Cz�stochowy. Pracowa�em do czerwca 1969. Tam pad�a decyzja, �e b�d� jednak co� z t� fotografi� robi�. Z lasu uciek�em wi�c w 1969, ale fotografowa�em ju� wcze�niej '66-'67. To by�y pierwsze pr�by. W�a�ciwie pierwsz� fotografi� pokaza�em na Og�lnopolskiej Wystawie Fotografii Artystycznej, tak to si� wtedy �adnie nazywa�o, to by�o w listopadzie 1968, tu w Cz�stochowie. Pami�tam to bardzo dobrze, bo ta fotografia wisia�a mi�dzy zdj�ciami �wi�tej pami�ci Zofii Rydet i Edwarda Hartwiga, ja ju� wtedy wiedzia�em co to s� za nazwiska, to by� dla mnie pot�ny bodziec. I tak to si� zacz�o... Ja w�a�ciwie wyszed�em z ruchu amatorskiego, ty ju� tego nie pami�tasz, ale kiedy� to by�o bardzo silne, powa�ne. Potem to si� wszystko rozlecia�o, ale ten ruch amatorski to by�o co� naprawd� istotnego. Teraz to zosta�y jakie� strz�py tego wszystkiego.
- Tak wi�c siedz�c w le�nicz�wce zdecydowa�e�, �e to jednak nie jest to i zabra�e� si� za fotografi� na powa�nie. Le�nictwo zwalnia�o z wojska, co si� sta�o jak z niego zrezygnowa�e�?
- Tak, le�nictwo zwalnia�o, potem �eby ju� tak nic nie robi� to by�em w Studium Nauczycielskim, przez dwa lata, potem w '71 przyszed�em do pracy jako laborant w ciemni przy Wy�szej Szkole Pedagogicznej. Tam zaczyna�em od zera: najpierw jako m�odszy laborant, starszy, potem awans na m�odszego technika, starszego technika. W tym laboratorium, to by�� dla mnie gratka, bo ca�y czas mia�em kontakt z fotografi�. To trwa�o nieprzerwanie do '76, potem si� troszeczk� zmieni�o: przeszed�em do takiego wydzia�u, w obr�bie tej samej Wy�szej Szko�y, kt�ry si� zwie "artystycznym"- i tam pracowa�em do '82. W tych latach, mi�dzy 1976-82 prowadzi�em zaj�cia z przedmiotu Elementy Warsztatu Fotograficznego. W 1982 zerwa�em z tym i rozpocz��em w�asn� drog�, ju� nie by�em z �adn� firm�, czy instytucj� zwi�zany. W tym czasie, w latach 72-75 by�em w Wy�szej Szkole Fotografii w Brnie, by�em tam oddelegowany. To by�o w�a�ciwie moje przedsi�wzi�cie, ale znalaz�o aprobat�: je�dzi�em tam w ramach mojej pracy, i traktowane to by�o jako podnoszenie kwalifikacji. W tym czasie pracowa�em w Wy�szej Szkole Pedagogicznej i je�dzi�em do Brna. To co si� jeszcze w�wczas wa�nego wydarzy�o, to to, �e w 1977, 13 marca, zosta�em przyj�ty do ZPAF-u.
- S�dzi�em, �e studiowa�e� w Brnie "normalnie"...
- Nie, to w og�le nie by�o co� takiego jak FAMU. To by�a taka edukacja, jak dobrze pami�tam, przy Zwi�zku Czeskich Fotograf�w. Odbywa�o si� to zaj�ciami sesyjnymi, takimi kilkudniowymi zjazdami i trwa�o to 3 lata. Robi�o si� prace na zadany temat, odbywa�o si� konsultacje listowne. Cudowna rzecz, jaka tam by�a, a kt�rej nie znajdywa�em tutaj, to godzinne, w�a�ciwie dzie� i noc rozmowy o fotografii, mn�stwo ludzi, fantastyczne znajomo�ci- wszystko w spos�b niezwykle autentyczny, najprawdziwszy z prawdziwych, bez poklepywania po plecach, ze sporami, walkami... Tego mi tutaj brakowa�o, i tam to znalaz�em, dlatego tak to sobie ceni� i wspominam. To by� te� ostatni moment, gdzie byli fantastyczni wyk�adowcy tacy jak Tichy, Hrouby, Wawra, kt�rych ju� nie ma. To byli w�wczas starsi panowie, kt�rzy pami�tali jeszcze t� czesk� fotografi� z okresu mi�dzywojennego. Pami�tam na przyk�ad, �e w roku '74, czy '75, �eby nie sk�ama�, by�em w Brnie na wystawie Sudka i Sudek by� na otwarciu. Staruszeczek, ale chodzi�, mo�na by�o porozmawia�... zupe�nie inna epoka, to uci�o si�, i ju� nie ma.
- 1977 ZPAF, 1982 odchodzisz z PWSP, i co dalej?
- W�wczas zaczyna si� taki nieciekawy czas w Polsce, bardzo kiepski, s� ju� dwuletnie dzieci, dwie c�rki, i teraz co� trzeba z tym wszystkim zrobi�. W tym czasie du�o robi� takich prac dokumentacyjnych. Wsp�pracuj� z Wojew�dzkim Konserwatorem Zabytk�w. Robi� dokumentacj� tu w regionie b. wojew�dztwa cz�stochowskiego: klasztor �w. Anny, paroletnia praca, przy ko�ciele w Gidlach, pokartuskim, Szczekociny, Koniecpol. Robi�em dokumentacj�, bo trzeba przecie� z czego� �y�, wszystko przy tej ca�ej paranoi, jak ci�g�y brak benzyny, a trzeba przecie� by�o si� jako� przemieszcza�. Robi�em te� du�o reprodukcji dla wydawnictw, galerii. To zacz�o mi nawet dobrze i��, szybko si� tego nauczy�em.
To trwa�o do 1986-87, i tu wydarzy�o si� co� istotnego, tu� przed wystaw� w '88 u Marka [Grygla]. Ja w 1979 roku zrobi�em Portret Wewn�trzny, w tym zdj�ciu s� zakl�te takie moje wyobra�enia o fotografii, fotografii, takiej jak� chcia�em robi�. Wyszed�em wtedy z ciemni i skoczy�em do g�ry, bo wiedzia�em, �e to ma dok�adnie tak wygl�da�. Tak sobie to wymarzy�em, i tak� chc� robi� fotografi�. W tej fotografii zawarty jest te� wielki dramat, poniewa� przez te nast�pne lata taka druga fotografia nie powsta�a, kt�ra by jej dor�wna�a. Pr�bowa�em, pr�bowa�em i co si� co� pokaza�o to kosz i kosz. Za wysoko zosta�a zawieszona poprzeczka albo to nie by� jeszcze ten czas, teraz to oczywi�cie wida� dok�adnie: to by� traf- tak mia�o by�, �ebym troch� pocierpia� i spokornia�. Tak mi si� teraz wydaje. To by�o bardzo dobre i potrzebne. No i tak, jest ta fotografia, druga taka nie powstaje, ta mi si� �ni i to nie z tygodnia na tydzie�, tylko z roku na rok.
Ca�y czas robi� jeszcze inne zdj�cia, bo z czego� trzeba �y�, a z drugiej strony sprawia mi to wielk� satysfakcj�: fotografia zaczyna mnie prowadzi� w r�ne fajne zakamarki, odkrywam r�ne fantastyczne rzeczy np. w pewnym okresie robi�em �e�skie klasztory klauzurowe i ja jako jeden jedyny mia�em wydane przez bp. D�browskiego zezwolenie, taki glejt, kt�ry wyj�tkowo upowa�nia� m�czyzn� do wej�cia na teren klasztoru. Regu�y by�y tak nieprawdopodobnie �cis�e, �e �ona zostawa�a, a ja wchodzi�em; wej�� m�g� jedynie biskup, a biskup pomocniczy ju� nie zawsze. Przy okazji zdarza�y si� jakie� niesamowite historie, to co w konsekwencji ta fotografia za sob� niesie...
Porz�dkuj�c to co powiedzia�em, to z jednej strony dziej� si� rzeczy fajne, ale gdzie� tam pod sk�r� jest taka pustka, bo nie ma takiego drugiego zdj�cia, takiego do pary, i nie ma nast�pnego i nie ma nast�pnego.
Na prze�omie 86-87 pojawia si� istotne pytanie, nale�a�oby co� zdecydowa�: czy p�jd� w t� fotografi� dokumentacyjn�, kt�ra po tych kilku latach odkry�a przede mn� ju� wszystko, i zacz�a pojawia� si� rutyna, czy te� powr�c� do tej mojej ukochanej fotografii, kt�r� wymy�li�em sobie le��c pod drzewem w lesie w "68 czy w "69, w�a�ciwie to nawet nie do fotografii, tylko do bycia artyst�: mnie si� marzy�o stan�� za kamer� i z Wajd� robi� filmy albo robi� zdj�cia jak Richard Avedon. Po to przecie� z tego lasu ucieka�em... Co� trzeba by�o z tym zrobi�.
No i Marek z�o�y� mi t� propozycj� wystawy. Ona by�a planowana na stycze� 1988 roku, i tutaj postanowi�em zrobi� taki ostatni rzut na ta�m�: albo tak, albo tak - trzeba si� skoncentrowa� i zarzuci� te wszystkie jakie� wyobra�enia: o tym co do tej pory by�o w fotografii, co inni robili... Trzeba zrobi� to jak ja sobie to wyobra�a�em, to jakie s� moje marzenia. Te� prze�amanie niekt�rych standard�w, jak to, �e wystawa fotograficzna to 40 zdj�� - wszystkie 50x60, wyb�yszczone. Te rzeczy by�y gdzie� zakodowane, a mnie si� uk�ada�o, �e tych fotografii b�dzie znacznie mniej, b�d� ma�e, i bardzo intymne, osobiste, z mojego albumu rodzinnego, i �e to si� mo�e komu� nie podoba� itd. No i wykona�em ten ostatni rzut na ta�m�, to mia�o zadecydowa� jak to si� potoczy. Wystawa odby�a si� i pami�tam taki tryumf wielki, kiedy mia�em przygotowane 24 fotografie, co w og�le by�o ilo�ci� bardzo ma��, w tym jeszcze dwie nie za bardzo mi do gustu przypada�y, chcia�em z nich zrezygnowa�, pozostawa�o mi 22. Ca�y czas toczy�em walki ze sob�: "A mo�e je przemyci�, mo�e jednak zabra�?", ale ca�y czas odzywa�o si� gdzie� pod spodem to moje drugie Ja: "No s�uchaj stary przecie� to mia�o by� co� naprawd� twojego, daj spok�j, nie mo�na tak, jak 22 to 22!". No i wzi��em do Warszawy te 22, co poczytuj� za wielki sukces, �e zostawi�em, �e nie sprzeniewierzy�em si� w tamtym momencie i dopi��em swego, i tak to si� potoczy�o. 22 moje fotografie, od pocz�tku do ko�ca, i wszystko tak jak ja to sobie wyobra�a�em.
- Jak to si� sta�o, �e Marek Grygiel si� o tobie dowiedzia� i zrobi� ci wystaw�?
- Ja gdzie� tam si� pojawia�em. Przez ca�e te 10 lat, od roku 1977 do '87, ja bardzo aktywnie, no mo�e aktywnie uczestniczy�em w tym co si� dzia�o, przede wszystkim jako cz�onek ZPAF. Je�dzi�em na wszystkie zebrania do Katowic, tam by� nasz okr�g. Wystawy... ja w tym bra�em udzia�. Ale przez ca�y czas to te� si� rozmija�o z moim wyobra�eniem o ZPAF-ie. Moje dostanie si� do ZPAF-u to by� wielki tryumf. Do dnia dzisiejszego odczytuj� to jako niezwykle wa�ne wydarzenie, co� bardzo istotnego, cho�by ze wzgl�du na pami�� tych, kt�rzy tam byli, przecie� jakie tam by�y nazwiska! Jak tam przychodzi�em na pocz�tku lat 70-tych to dos�ownie chodzi�em na palcach, nazwiska takie, �e ho! ho! No i ja z nale�n� atencj�, z pokor� gdzie� tam sobie o tym ZPAF-ie marzy�em. I potem przyznam si�, �e te lata w ZPAF-ie mnie troch� rozczarowa�y. Mo�e to nie by� te� najlepszy czas dla ZPAF-u, to zacz�o si� troch� wali�, i mo�e polityka naszego okr�gu by�a troch� zbyt podda�cza. Przez te 10 lat uczestniczy�em w tym aktywnie, na tyle, na ile mog�em. Bra�em udzia� w wystawach m.in. w Warszawie, tak�e by�em tam osob� mo�e i znan�.
R�wnocze�nie jak przyst�powa�em do tej wystawy w 1987 roku to czyni� taki rozw�d z tym moim ZPAF-em, z tym moim okr�giem. Nabra�em do tego dystansu, widzia�em takie niespe�nienie, rozgoryczenie, czego� wi�cej si� spodziewa�em. Zaczynaj� si� przygotowania do wystawy w styczniu 1988 roku i ja zaczynam dzia�a� sam, na w�asn� r�k�.
Pami�tam takie znamienne zdarzenie: przyjecha�a grupa Francuz�w do ZPAF-u do Katowic i zacz�o si� to wszystko: komitety, wojewoda, sekretarze... i przyjecha� taki kole� z Centrum Fotograficznego z Francji przywi�z� z sob� katalogi, oni byli w ZPAF-ie, ja by�em przy tym nieobecny, tam ta ca�a �wita, naczalstwo, ale potem na pierwszym zebraniu po ca�ej tej wizycie - pami�tam z detalami, �e le�a�y te katalogi fotograficzne, no i by�a taka relacja, �e by� wojewoda, i sekretarz, i kierownik wydzia�u kultury itd. no i, �e przyjechali do nas Francuzi i chcieli wsp�pracy. Ja wsta�em i m�wi�, �e jest to fajne, �e s� katalogi, o jakich w�wczas nam si� nie �ni�o, �e mo�e by co� spr�bowa�, bo nas by�o 30-tu na sali. M�wi�: "Pos�uchajcie, niech ka�dy z nas przyniesie po 10 wgl�d�wek, to razem b�dzie 300, wtedy co� wybierzemy i zrobimy wystaw�, powiedzmy 150 zdj�� i im to wy�lemy". Wtedy pad�a taka odpowied�, �e nie ma co wysy�a�, �e trzeba przeczeka�, bo nie wiadomo czy oni s� amatorami, czy oni s� artystami! To pami�tam doskonale, a tam by�y takie nazwiska jak Doisneau, Koudelka... Ja pami�tam, �e wtedy wzi��em katalog i spisa�em z ty�u adres Centrum Fotograficznego i powiedzia�em sobie: "Nie! Z tym trzeba co� zrobi�".
Pojecha�em do Warszawy do ZPAF-u, i tam poprosi�em mi�� sekretark�... tak, Ew�, kt�ra mi da�a wykaz galerii zagranicznych. Napisa�em swoje dossier i wys�a�em 99 list�w do tych galerii. By� listopad 1987 roku, przed �wi�tami. Wys�a�em te� do tego Centrum. Przysz�o kilka odpowiedzi w tym jedna na tak, i to w�a�nie z Francji. Ja co� tam nast�pnego wys�a�em, i w marcu 1988 roku, ju� po wystawie w Ma�ej Galerii, spotkali�my si� z dyrektorem tego Centrum, kt�ry przyjecha� tu na spotkanie z �wi�tej pami�ci Zofi� Rydet, i ze mn�. Spotkali�my si�, o ironio!, pi�tro nad ZPAF-em, Warszawska 5 [w Katowicach], gdzie na pierwszym pi�trze znajduje si� galeria ZPAF-u, a na drugim siedziba Alliance Francaise. Tam spotkali�my si� z Pierrem Devin, dyrektorem tego Centrum. To by� koniec lutego, a w czerwcu ju� byli�my z Zosi� Rydet, Ma�kiem Plewi�skim i Stasiem Michalskim we Francji, gdzie by�a ju� wystawa. Oczywi�cie to wszystko zacz�o si� od tej wystawy w Ma�ej Galerii, to by� gotowy materia�, ja go pokaza�em na tym spotkaniu w marcu. Potem jeszcze r�wnolegle pojecha�em gdzie� tam jeszcze, i gdzie� tam jeszcze... Od tego momentu pojawi�o si� po tych 7-8 latach to drugie zdj�cie do pary, a po nim nast�pne i nast�pne. To wszystko dosta�o rozruchu, ruszy�o z miejsca... Tak wi�c jest to historia i tej fotografii, i tej wystawy w 1988, i tej sytuacji, wszystko naraz, ale tak to si� dzieje. Teraz t�umacz� to moim studentom, �e nic si� nie dzieje tak, �e co� nagle wyrasta w naszej g�owie, jaka� fotografia, czy jaki� obraz, tylko, �e jest to wypadkowa wielu rzeczy, nieraz niezwykle ambitnych, a nieraz, a w�a�ciwie na og�, zawieraj�cych mas� prozaicznych zdarze�, czy sytuacji, po prostu proz� �ycia. Ta wypadkowa co� powoduje, albo i nie.
- Tak wi�c zaczynaj� si� dla ciebie intensywne lata 90-te. Zosta�e� ju� rozpoznany i co dalej?
- Tak, zaczyna si� w�wczas dla mnie ca�e pasmo wydarze�, ale to ju� jest nawet trudne do spami�tania, trzeba si�gn�� do jakiego� biogramu... Ja co� wezm�...
- Mi chodzi�oby raczej o kilka wydarze�, kt�re s� dla ciebie osobi�cie wyj�tkowo wa�ne...
- Jeszcze m�wi�c o tych ci�kich latach 80-tych, to tak �eby zupe�nie nie zwariowa� od tej ci�kiej rzeczywisto�ci, i od pracy, kt�ra ca�y czas przypomina�a: "To nie o tym przecie� marzy�e�!", to wyje�d�a�o si� na wsch�d, jakby instynktownie przeczuwaj�c, �e tam mo�e si� co� ciekawego dzia�. Tak gdzie� od Bia�egostoku do Leska, przez W�odaw�... Cmentarze, cmentarze prawos�awne. Trzeba by�o z ojcem zbiera� przez p� roku benzyn�. Zrobi�em tam prawie 2000 negatyw�w, tak� dokumentacj�. Dzia�y si� te� wtedy jakie� wystawy, a to w Towarzystwie Przyja�ni z Poloni� Zagraniczn� w rocznic� wybuchu powstania w getcie... co� si� dzia�o. Aha, a ta wystawa jak ju� trafi�a do Francji, to potem pojecha�a do Grecji, do Salonik, i dalej. Zacz�y si� pokazywa� plakaty, publikacje. Potem Urszula Czartoryska co� organizowa�a, bo ona zobaczy�a t� moj� wystaw� u Marka, i spodoba�a jej si�. Zadzwoni�a do mnie p�niej, �e chce kupi� 3 prace do kolekcji Centrum Sztuki. To by�o dla mnie co� fantastycznego. Potem robi�a wystaw� w Glasgow, Dziesi�ciu Wsp�czesnych, potem Szwajcaria, Tokio...
- No dobrze, ale przecie� na materiale dla Ma�ej Galerii si� nie sko�czy�o. Wiem, �e robi�e� i ci�gle robisz nowe zdj�cia, nowy �wie�y materia�...
- Tak, po tym co si� zdarzy�o w roku 1988 i dalej we Francji, gdzie mia�em mo�liwo�� zobaczenia jak takie centrum fotograficzne wygl�da: ksi��ki, publikacje, oprawienie zdj��, r�ne takie rzeczy z jakimi tu nie mia�em kontaktu, i kt�re po raz pierwszy tam widzia�em. Pojawia si� te� kontakt osobisty z dyrektorem centrum Pierrem Devin, kt�ry zreszt� trwa do dzi�. On by� bardzo zainteresowany i Zosi� Rydet, i mn�, i Markiem Gardulskim. Mn� dosy� du�o, poniewa� ja zdradza�em zainteresowanie po��czeniem w�tku rodzinnego, a dla niego by�a to rzecz odkrywcza. To jest rok 1988 i zaczyna si� robi� troch� gor�co, zaczynaj� p�ka� mury, kurtyny. Dosy� du�o na ten temat rozmawiali�my z Pierrem: podzia�y, mury...
Aha, przypomnia�em sobie taki epizodzik: w czasie dwutygodniowego pobytu tam my�my si� sami zobligowali, �e ka�dy z nas da jakie� prace fotograficzne - za to, �e tam by�, �e powsta�a wystawa, wydano katalogi itd. By�o bajkowo i w og�le �wietnie. I tak si� sta�o. Ja dosy� d�ugo to robi�em, poniewa� mia�em ma�o materia�u, gdy� mnie tam zbyt du�o rzeczy nie interesowa�o. W�a�ciwie to zainteresowa�a mnie jedna rzecz: ma�y pomnik w miasteczku, �adny, ale nic specjalnego, zawsze z flag� francusk� na maszcie, wypran�, czy�ciusie�ko, zadbana trawa. Nie tak jak u nas: "Pomniki, prosz� Pana!", tylko co� bardzo lokalnego. A na nim ca�a lista os�b poleg�ych w czasie pierwszej i drugiej wojny �wiatowej. Ja w�a�ciwie tylko to sfotografowa�em, jeszcze co� na cmentarzu, bo cmentarze zawsze mnie interesowa�y. I tak si� zdarzy�o, �e chocia� nie byli�my zobligowani �eby co� zrobi�, to Zosia naciupa�a zdj��, ona chodzi�a po tych domach i kontynuowa�a sw�j zapis socjologiczny... Ja nie za du�o tego zrobi�em, mo�e z 20 klatek, dosy� d�ugo potem toczy�em z tym walki, a� wreszcie zrobi�em te Maszyny wojenne. Ja mu to pokaza�em, i on si� tym niezwykle zainteresowa�, spodoba�o mu si� i zaproponowa� mi, �ebym wzi�� udzia� w takim dopiero rozpocz�tym przedsi�wzi�ciu, kt�re nazywa si� Mission Photographique Transmanche. Wtedy ju� widzia�em kilka produkcji, jakie do tego powsta�y, i on mnie do tego zaprosi�: "Masz i r�b, ty co� wymy�lisz".
- Kt�ry to rok jest, nadal 1988?
- Nie, to ju� by�o p�niej: 1989-90. To te� by�o skomplikowane, zobacz, ja nawet nie wiedzia�em kto to jest Martin Parr*, i tutaj takie przedsi�wzi�cie. On m�wi: "Ty b�dziesz nast�pny, r�b!". To te� by�y inne czasy, inne spojrzenie... Materia�y do dyspozycji, wybierasz kiedy chcesz przyjecha�, wszystko to otwarte...
- To jest istotne: zrobi�e� dyrektorowi centrum foto-obiekty, kt�re on zobaczy� i zatrudni� ci� od razu do tego przecie� zupe�nie innego projektu?
- Tak, te obiekty to by�o w�a�ciwie sp�acenie d�ugu za ten pobyt. Zobligowany by�em do tego, �eby zrobi� jak�� prac�, i zrobi�em foto-obiekt. To wtedy si� zacz�o. R�wnolegle powsta�y Listy do ciotki Hanki i to. On to zobaczy� i m�wi: "Ho, to ty r�b nast�pne, zapraszam ci� do udzia�u" itd.
- Nigdy wcze�niej nie by�o �adnych foto-obiekt�w? Tylko fotografie?
- WP -Nie, to jest rok 1990 i w�wczas powstaje ten foto-obiekt.
- Dlaczego akurat obiekt?
- Tu si� zaczyna taka r�wnoleg�a historia zwi�zana ze �mierci� mojej kochanej ciotki Hanki. Ja zobaczy�em kt�rego� dnia po jej �mierci to co w�a�ciwie zostaje po cz�owieku: jaka� walizka, listy, inne rzeczy... Trzeba by�o zlikwidowa� mieszkanie, to taka smutna powinno��, i ja to musia�em zrobi�. No i zosta�a ta walizka z przedmiotami w�a�ciwie bez sensu. Ja to zabra�em i si� temu przyjrza�em, "Co tu w�a�ciwie jest?". To by�a taka ciocia, kt�ra zawsze we mnie bardzo wierzy�a, ona by�a w�a�ciwie tak� niespe�nion� artystk�. No i chyba co� we mnie dostrzeg�a. Trzeba by wi�c co� o ciotce opowiedzie� i co� zrobi�, no ale co? Te listy, te pi�knie pisane kaligrafie, ju� tak si� nie pisze, no ale co zrobi�? Wtedy zrobi�em tak� paczk�, tak to zwi�za�em �eby nie uciek�o. Troch� jak ma�e dziecko, kt�re sobie wyobra�a jak zatrzyma� czas: �e trzeba to z�apa�, najlepiej czyje� fotografie, z wizerunkiem tej osoby, sznurkiem obwi�za�, albo drutem i to si� nie rozleci, nie ucieknie. Tak sobie to dziecko wyobra�a, i ja mo�e na tej samej niezwykle banalnej nucie tak to zrobi�em i by�o to niezwykle lapidarne, a r�wnocze�nie tak czyste w formie i cudowne, �e by�o to niezwykle urokliwe spe�nienie moich wyobra�e� na ten temat. I jednocze�nie by�o to prawdziwe.
- Nie odczuwa�e� tego jako formy ekshibicjonizmu: tu umiera ciotka, a ty bierzesz i z jej rzeczy robisz prac�, kt�r� nast�pnie publicznie pokazujesz?
- Nie, absolutnie... Nie, tu chodzi�o o wzi�cie si� za bary z samym problemem �mierci i przemijania. Tu tak si� zdarzy�o, �e �mier� pokaza�a, �e jest tak mocna i tak uczyni�a z ciotk�, a ja pokazuj�: "Prosz� bardzo, teraz ja odpowiadam!". To by�o pi�kne, takie lapidarne, proste i to by�a moja odpowied�. To by�y takie moje boksy, nawet nie by�y bo one s�. Ja nawet napisa�em gdzie� tam, �e my to z panem Bogiem bierzemy si� za bary, i spieramy si�, i k��cimy. Tu chodzi�o o moj� odpowied�, oczywi�cie w wymiarze uniwersalnym, nie tylko o ciotk� Hank�- zaraz zjawi�em si� przy tej ca�ej li�cie z pomnika w Duchy, gdzie nazwisk by�y dziesi�tki, a nawet setki. Te� sobie da�em z tym rad�, tak to troch� bardziej mo�e upi�kszy�em, mo�e nie upi�kszy�em tylko chyba bardziej uwiarygodni�em przez nawi�zanie do machiny wojennej. Doda�em ko�a i pu�ci�em w ruch. Powsta�o rachityczne, troch� strasz�ce, zdeformowane, powykrzywiane, utyt�ane i w og�le to wszystko co niesie ze sob� wojna, takie maszyny, pojazdy �mierci.
- Obiekty s� dosy� wa�ne, zosta�my przy nich jeszcze chwil�. Tak�e dla ciebie jest to pewnego rodzaju przekroczenie, a je�li przekroczenie, to Marek m�wi� mi, �e mia�o miejsce co� por�wnywalnego podczas wystawy w Ma�ej Galerii, czy m�g�by� sprecyzowa� o jakiego rodzaju transgresj� chodzi�o? To nie by�a chyba do ko�ca konwencjonalna wystawa?
- Tak, to prawda, z rzeczy poza czyst� fotografi� pojawi�y si� tam nie istniej�ce ju� przedmioty. Pojawi�o si� drzewo z metalu, na ko�ach, zespawane z r�nych cz�ci, do kt�rego przyczepione by�y listy. Jak one wygl�da�y... To by�y te� listy do ciotki Hanki zrobione na p��tnie fotograficznym, nast�pnie porwane na kszta�t takich troczk�w, wst��ek, i by�y poprzywi�zywane do tego drzewa. Takie zderzenie pot�ne mi�dzy tym zardzewia�ym drzewem, i t� pi�kn� kaligrafi� ciotki, i mn�stwem kokardek, co w�a�ciwie wygl�da�o jak kwiaty magnolii, bez li�ci, taka �elazna, obdrapana magnolia. To by�y listy podr�ne.
- To kiedy ciotka zmar�a?
- W 1990 roku...
- Wystawa by�a w 1988?
- Ja si� ju� w�wczas pos�ugiwa�em tymi listami.
- A wi�c to nie �mier� ciotki by�a bezpo�redni� przyczyn�?
- Nie. Ja pos�ugiwa�em si� nimi ju� wcze�niej ze wzgl�du na t� pi�kn� kaligrafi�... M�wili�my o nieistniej�cych rzeczach wychodz�cych poza fotografi�. To by�o to u Marka w 1988, potem pojawi� si� portret trumienny, on teraz troch� inaczej wygl�da, on tam stoi, troch� zmodyfikowany.
- Mnie bardziej interesuje co by�o wcze�niej, bo okazuje si�, �e co� mog�o by�... Czy robi�e� co� wcze�niej co wskazywa�oby na twoje zainteresowanie si� przedmiotami z pogranicza fotografii?
- Zaraz... O tak, to taka zapomniana historia, rzadko do niej wracam, by�a taka wystawa, ja j� zrobi�em z wielkim trudem. Dla mnie to by� te� eksperyment, a w og�le to sytuacja by�a taka, �e chcia�em wiedzie� czym to pachnie... Ta wystawa nazywa�a si� Kondycja i by�a tylko raz jeden pokazana. To by� rok 1978, jeden jedyny pokaz w Cz�stochowie... zawsze m�wi�, �e jestem "oblatywaczem prototyp�w", nie zawsze na tym dobrze wychodz�, ale jestem jak bolszewicki rewolucjonista: cel, atak, ja bior� za karabin i lec�! z okrzykiem hurra! Powstawa�o w Cz�stochowie BWA, a ja robi� pierwsz� wystaw�, razem ze Zdzis�awem Sowi�skim. Kondycja... te dwie prace zakupi� Adam Sobota z Muzeum Narodowego we Wroc�awiu, jeszcze jedna, mo�e nawet ta zosta�a zakupiona... To jest Horyzont Polski, tej nie pami�tam, to jest Sztuka Wizualna i Donos pisany na �ycie... a tu s� ju� wybitne dzia�ania przestrzenne, ramy, to jest Mi�o�� wagonowa. To zdj�cie musz� gdzie� mie�, Kondycja, to nawi�zywa�o do Szajny, to by�a taka gablota, gdzie pojawiaj� si� �cinki, fragmenty fotografii.
Ja w og�le gromadzi�em zdj�cia, sk�d to si� w og�le wzi�o te strz�py, te okruchy, a potem te fotografie sponiewierane, zniszczone i potem te przestrzenne. To si� wzi�o z tego, �e gdy ja ju� pracowa�em na PWSP, to by� 73-75 rok, to ja ju� wtedy kolekcjonowa�em wszystkie nieudane, stare fotografie, kt�re mia�y i�� do kosza. Zbiera�em je wszystkie do work�w, i jak ko�czy�em prac� na PWSP to przywioz�em stamt�d z 8-10 tych work�w. Po prostu nie chcia�em ich wyrzuci�... Trzeba by pojecha� do Austrii, po�o�y� si� na kozetce, �eby jaki� psychoanalityk doszed� dlaczego tak by�o. Te fotografie by�y tak pi�kne, gdzie� tam za�wietlone i w og�le, �e �al mi by�o je wyrzuca�, wi�c je zbiera�em. P�niej, gdy przeprowadza�em si� z jednej pracowni do drugiej, to ja ca�y czas te worki za sob� ci�gn��em. Jeszcze do teraz mam je gdzie� na strychu. I je�eli robi� jakie� foto-obiekty, to ja wk�adam po prostu te fotografie. I jak Amerykanie pytaj� mnie: "Czy w �rodku jest fotografia? Czy to nie jest czym� tam bro� bo�e wype�nione?". To ja odpowiadam: najprawdziwsza od pocz�tku do ko�ca fotografia, ta kt�ra zniszczona, zepsuta mia�a gdzie� tam na �mietniku wyl�dowa�.
Potem dopiero wyczyta�em u Kantora, o tych przedmiotach najni�szej rangi, zdegradowanych... deska, megafon z Powrotu Odysa. Dopiero potem to zrozumia�em, bo ja przyznaj� si� bez bicia, �e ja czyta�em Kantora tak jak i Ulissesa, z kt�rym jak si� mia�o 18 lat, to si� chodzi�o pod pach� po Alejach, z tym pierwszym niebieskim wydaniem, kt�re kosztowa�o wtedy chyba ze 100 z�otych. To by�y straszne pieni�dze, ale mie� Ulissesa i przej�� si� po Alejach w Cz�stochowie to by�o co�. Tak samo ekstrawagancj� by�o czyta� Kantora. Ja to robi�em, ale nic z tego nie rozumia�em. Dopiero potem, jak przeczyta�em Kantora raz jeszcze, i raz jeszcze, to zrozumia�em, �e ja gdzie� z tymi moimi zdj�ciami i z moimi workami z PWSP to takie podobne rzeczy w�a�ciwie. To znaczy nie chodzi�o mi o to, czy s� podobne do Kantora, czy nie. Chodzi�o mi o to, �e to ma sens, tak czu�em to intuicyjnie. To by�o bardzo wa�ne, tak samo jak wa�ne by�o przej�cie od Albumu Rodzinnego do innych fotografii. To by� taki proces przechodzenia, nie mog�em prze�ama� takiej bariery, tego czy mog� czyje� fotografie tak pokaza� i wykorzysta�. Kusi�y mnie inne obrazki, ale nie by�y moje, i ja tak walczy�em, z tym czy mog�, czy nie. To by�y problemy typu: czy mog� si� pod tym podpisa�, czy mog� dysponowa� czyim� wizerunkiem, czy mam do tego prawo. Problemy natury etycznej, moralnej... musia�em sam si� z tego wyleczy�. Ta rzecz wychodzi te� przy czytaniu Wielopola...
- Kwestia autorstwa... To znaczy, �e teraz nie czujesz si� winny podpisuj�c si� pod zdj�ciami, kt�rych nie zrobi�e�? Mo�na powiedzie�, �e dzia�asz bardziej jako artysta ni� jako fotograf...
- Tak, mam tego �wiadomo��. Szczeg�lnie w tym zestawie Podr� Po�lubna 1939, gdzie kto� mi powierzy� sw�j album z kt�rym mog� robi� co zechc�. Dosta�em go od swoich przyjaci�. Ja jeszcze zna�em t� pani�, kt�ra jest na zdj�ciach, jej c�rk�, wnuczki i prawnuczki, i ta c�rka na wystaw� w Cz�stochowie przyprowadzi�a prawnuczki z kamer�... Przy okazji tego cyklu to ja opowiadam swoim studentom, �e tam zdarzy�a si� taka historia, gdzie z 18-19 fotografii ja wybra�em i powi�kszy�em 8-9 do formatu 40x50, troch� podsepiowa�em. To m�j wyb�r i nadanie tytu�u sprawi�o, �e one jako ta Podr� Po�lubna funkcjonuj�. Tak te� mo�na.
- A jak funkcjonuj� obiekty? To znaczy jaki one w�a�ciwie maj� charakter? Chocia�by ten sk�din�d znany anio�, kt�ry stoi przy wej�ciu... mo�e anio� to z�y przyk�ad, lepsze by by�o co� co skonstruowa�e� w�asnymi r�koma. Czy robi�c co� takiego, co jest pewn� form� rze�by zak�adasz, �e b�dzie to w�a�nie obiekt, czy jedynie punkt wyj�cia dla fotografii? Czy one funkcjonuj� dla ciebie jako rze�by, czy dopiero jako zdj�cia, a wtedy by�yby jedynie rodzajem inscenizacji?
- Tak, dok�adnie tak jest. Ja absolutnie nie pretenduj�, ani nie chc� by� rze�biarzem. Ja ca�y czas my�l� o fotografii, �e to b�dzie fotografia, i �e to zaistnieje na papierze fotograficznym, �e zostanie gdzie� tam powieszone. Natomiast czasami si� tak katuj�, i pracuj� przez p� roku, jak z tym cyklem Tribute to..., gdzie co� tam zbija�em, skleca�em, spawa�em, �eby powsta�y jakie� dziwne stwory, wi�ksze-mniejsze, niekt�re surrealistyczne. Nazywam to "Na 1/250 sekundy", bo po sfotografowaniu stawiam je w jaki� k�t i ju�. Pewnie, �e zadaj� sobie pytania "Dlaczego?", nie wiem czy to jest w�a�ciwa odpowied�, mo�e takiej jeszcze nie ma, ale mo�e z rozczarowania nad �wiatem... Chyba tak, z du�ego rozczarowania, �e ta rzeczywisto��, kt�ra nas, mnie otacza, i kt�r� widz�, nie to, �e jest nie rozmaita, ale rozczarowuje mnie bo nie mog� znale�� upustu dla wszystkich swoich wyobra�e� i musz� j� dlatego troch� podreperowa� i wzbogaci�. Mo�e to jest obrazoburcze... Mo�e odwrotnie, dla takiego dopowiedzenia: �e w mojej opowie�ci trzeba jako� wspom�c matk� Natur� i co� dospawa�, dostawi� jakie� k�ko i dopiero sfotografowa�... Mo�e to obrazoburcze co powiedzia�em, mo�e nie nale�y si� wypowiada� w ten spos�b o �wiecie, o naturze, ale jest mi w jaki� spos�b ciasno w tym wszystkim.
Czuj�, �e w tej swojej misji trwaj�cej ju� 30 lat mam zbawia� �wiat, bo przecie� o to chodzi�o na pocz�tku. Bo wtedy jak ja siedzia�em pod tym drzewem, to ja chcia�em zbawia� i naprawia� �wiat. Widzia�em par� rzeczy z�ych i brzydkich, i zreszt� dzi� te� je widz�, i chcia�em je naprawia�, jak ten bolszewik, chcia�em reformowa�. Okazuje si�, �e jest to troch� skomplikowane, �e to by�o na wyrost. Ale ta m�odzie�cza idea gdzie� tam we mnie drzemie, i jest mi ciasno...
- No dobrze, ale w takim razie, wystarczy�oby, �eby� poprawi� �wiat, zrobi� przedmiot i ju�: jest poprawiony. Ty jednak idziesz dalej i fotografujesz go zamykaj�c jednocze�nie w klatce. Nie rozumiem tej sprzeczno�ci: dlaczego w�a�ciwie te przedmioty sfotografowane nie maj� dla ciebie takiej warto�ci jak ich zdj�cia?
- Tak, one tu pozostaj� w postaci rekwizytu...
- Ale cz�� z nich pokazujesz...
- Tak, cz�� pokazuj�... No ale to trzeba rozr�ni�: cz�� to s� foto-obiekty, zrobione z fotografii, i to jest ca�kiem inna historia, i jest ca�a seria rzeczy, nazwijmy je obiekt�w-rekwizyt�w, kt�re s� tylko po to, aby je sfotografowa� i powi�kszy� je do tych pot�nych rozmiar�w...
- Ja to rozumiem, ale to jest dla mnie osobi�cie najciekawsze w tym co robisz, czyli po pierwsze obiekty, po drugie ich relacje z fotografi�...
- S� przedmioty, kt�re zawieraj� zdj�cia i to si� nazywa foto-obiektami, chcia�em to nazwa� foto-rze�bami, ale Amerykanie powiedzieli, �e foto-rze�by to co innego. Nie wiem. Nazwa�em wi�c je foto-obiektami. One s� pokazywane. One s� ca�e z materii fotograficznej...
- Tak, ale ich fotograficzno�� zatraca si�, jest w nich coraz mniej tej "przestrzeni w papierze", i zaczynaj� funkcjonowa� jako co� materialnego...
- Jako rze�ba w�a�ciwie... To jest jedna sprawa. To nie jest mo�e to, �e one s� w przestrzeni. To znaczy to te� jest istotne, ale przede wszystkim to jest to, �e one s� zapakowane i w �rodku te� jest ta fotografia, nawet je�li jest zniszczona i sponiewierana, i �e to wszystko jest zapakowane i okr�cone. To jest to m�odzie�cze, dzieci�ce marzenie o zatrzymaniu czasu. I to jest wa�ne. Tak prawd� powiedziawszy to tu rze�biarsko��, czy mo�liwo�ci wy�ycia si� form� s� ograniczone: to musi albo le�e�, albo sta�, to musi by� prostok�t, w pionie, albo w poziomie, z dziur� lub bez. Tu szale�stwa nie b�dzie, natomiast wa�ne jest co tam w �rodku jest, pobudzenie naszej �wiadomo�ci: co tam w �rodku w�a�ciwie jest? To jest takie misterium. Ci�ar tego jest dosy� du�y i bogaty. Natomiast tu, gdzie buduj� co� z drutu, czy ten st�, to mi si� zdarza�o, ale tego za du�o nie robi�, to ja zrobi�em w ten spos�b, a inny zrobi inaczej, na przyk�ad Grzesiu Przyborek ustawia jako� te swoje patyczki, a jeszcze inny jakie� kwiaty w wazonie, czy co�. To jest rodzaj martwej natury, kt�r� ja troch� zm�ci�em. Tego ja nie wystawiam. Nieraz zdarzy�o si�, �e wystawiam. Zdarzy�o si� tak przy cyklu Tribute to..., ale tam ma to znaczenie dydaktyczne, �eby pokaza� m�odym ludziom, kt�rzy przychodz�, �e s� takie mo�liwo�ci, �e jest to bajeczne, cudowne, genialne z t� fotografi�, �e mo�na sfotografowa� cz�owieka na ulicy, �e mo�na z w�asnego albumu rodzinnego, �e mo�na z czyjego� albumu, �e mo�na znale�� na ulicy i sfotografowa�, �e mo�na co� skleci� z drutu i z blachy postawi� i sfotografowa�... Nie raz mi m�wili m�drzy ludzie: "Nie pokazuj tego, bo odzierasz to z tajemnicy". Tu chodzi konkretnie o wystaw� w�druj�c� Sto Fotografii, bo ta wystawa to mia�a powsta� pi�� lat temu, kiedy w Polsce to by�a zupe�na pustynia. Pustynia. My z Krzysiem Jureckim, ze Zbyszkiem Tomaszczukiem rozmawiali�my, �e Bo�e drogi, �e to wszystko to szlag trafi! Co z t� fotografi� si� zdarzy? A tu nagle si� okazuje, �e w �odzi szko�a, �e w Gda�sku, Poznaniu, tu Lachowiczowie, w Zielonej G�rze, w Warszawie przy ZPAF-ie...
- Wracaj�c do przedmiot�w, to moja recepcja pokazanych prac by�a zupe�nie inna. Gdy zobaczy�em cykl Tribute to... to na mnie zrobi�o to wra�enie, by� mo�e jest to skrzywienie historyka sztuki, kt�ry zbyt du�o ma do czynienia z reprodukcjami, �e te fotografie to jedynie zdj�cia, reprodukcje obiekt�w, �e zdj�cia te s� czym� wt�rnym w stosunku do reprodukowanych obiekt�w, rze�b. W dodatku przeczyta�em o samym projekcie "W ho�dzie dla... Fotograficy o re�yserach", i pomy�la�em sobie: "Doskona�y pomys�, je�eli re�yserowi operuj�cemu obrazem odpowiada fotograf tak�e operuj�cy obrazem i odpowiada mu rze�b�!"... Dlatego staram si� broni� obiekt�w, kt�rych warto�� celowo obni�asz...
- Wiesz, mo�e to jest taki uk�on w stron� koleg�w rze�biarzy, �e nie chcia�bym im tak pojawia� si�... Nas i tak jest wsz�dzie bardzo du�o. Nie chcia�bym te�, �eby by�a taka sytuacja, �e jest gdzie� facet, co to wzi�� cztery druty, troch� pom�ci�, poklepa� m�otkiem i obwo�uje si�, �e jest jakim� tam artyst�, podczas gdy tu go�cie po kilka lat... Oczywi�cie wierz�, �e s� objawienia, ale ja nie pretenduj�. To nie jest te� jaka� poza na skromno��. To si� bra�o z tej duchoty i ciasno�ci, mo�e te� z pomys�u, z przeskoku z jednego �wiata w drugi. Kulisy tego s� doskona�e. [...] Ja pokazuj� jak cudowna jest fotografia, ile daje mo�liwo�ci. Przecie� ilu nas jest, i przez tyle lat, i ka�demu si� wydaje, �e �wiat zbawi. Jak to jest pojemne, i to takie optymistyczne przes�anie, �e dla ka�dego miejsca starcza, wci�� przychodz� nowi i starcza. Studenci fotografuj� i ja, niekt�rzy studenci s� naprawd� doskonali. Czasami sobie my�l� dlaczego tak fajnie to si� pouk�ada�o i tyle dobra mnie spotka�o i cudownych rzeczy z t� fotografi�, ale ja na to znalaz�em odpowied�: Ja zawsze o fotografii opowiada�em z du�ej litery, zawsze z nabo�no�ci� i atencj�, jakby to by�a posta� niezwykle mi bliska i szacowna. Najwa�niejsze to, �e fotografii nigdy nie zawiod�em, no i chyba, nie - na pewno by�em zawsze wobec fotografii uczciwy, a nawet pokorny, i ona teraz mi to oddaje. Jakbym mia� o tym poetycko opowiada�, to tak bym powiedzia�. Mo�e poza jakim� m�odzie�czym wyg�upem, to nie by�o tu �adnego szalbierstwa, ani k�amstwa. Na co� takiego nie mog� sobie pozwoli�.
- St�d to deprecjonowanie rze�by.
- Mo�e, poza tym to jest wyt�umaczalne, ja z tak� nabo�no�ci� tego nie traktuj�, poniewa� ja sam to robi�em to widzia�em, jak nieraz krzywo wbija�em gwo�dzie, jak si� z tym obchodzi�em. Mo�e w niezbyt nale�yty spos�b. Nie ma wi�c takiej pobo�no�ci. Nie zosta�a ona zachowana, a mo�e nawet pogwa�cona jak to robi�em. Podchodzi�em do tego jak bezbo�nik, nie tak, jak kto�, kto ko�czy�by rze�b�- z atencj�. To si� trzyma kupy. Bo we�my z drugiej strony: ja zawsze bardzo zazdro�ci�em tym, kt�rzy robi� fotomonta�e. To jest taka moja niespe�niona mi�o��: ci�cie, model wycinankowy. Ja na ka�dych zaj�ciach m�wi� do moich student�w, ca�y czas, "R�bcie co� z tym!", przywo�� im ksi��ki: Cie�lewicza, Krzywob�ockiego... "Czujecie to wi�c to r�bcie!". Ja wiem na czym to polega, ja si� na to nie za�apa�em, do tej pory nie zrobi�em, mo�e mi si� to uda, mo�e to nast�pny krok. Mo�e. To si� wzi�o st�d, �e w tych czasach, jak ja si� fotografii uczy�em, jak mi o niej m�wiono, to dzia�o si� to z wielk� nabo�no�ci�. Patrz to jest z roku 1978, a zobacz jak to wygl�da: wyb�yszczone, ani jednej plamki, to robi�o si� godzinami, to by�y dramaty. Papiery by�y kiepskie, nie to co teraz. To jest cud! Robi�e� rzecz, �eby by�o czarno-bia�e, odpowiednio wysycone, na statywie po bo�emu ustawione, sfotografowane. I teraz jak ja to zrobi�em to ja mam to poci��?! Mam wzi�� no�yczki i to poci��? Nie wolno! Ja ju� sam si� na tej kozetce po�o�y�em i... nie da rady! Ja mam w �rodku opory. Ja jestem tak zablokowany, �e nie da rady! A tu sobie jaki� taki Tadeusz Mi�kiewicz, po grafice w Katowicach, to on bra� myk, myk- wycina�, podkolorowa�, sk�ada� i ju�, gotowe. On tego nie mia�. "O fotografia! Co to jest fotografia!" Ja tego nie mog� zrobi�. Podobnie jest tutaj, ja nie znam tej pobo�no�ci, kt�ra jest nale�na rze�bie. Oni na pewn� maj� te swoje zakl�cia, i nikt by si� nie odwa�y�, jakby tam co� krzywego by�o m�otkiem pach, pach przywali�. Bo to s� pewne �wi�to�ci, kt�re si� kiedy� tam zemszcz�. Ja o pani Fotografii m�wi� pi�knie i ona mi tym pi�knem odp�aca, ale to wszystko dzieje si� wed�ug jakich� �wi�tych regu�, i ja tych regu� nie szargam. To jest taka nasza cicha umowa, podczas gdy tutaj to jest dla mnie terytorium w og�le nie znane. Nie chcia�em, �eby rze�biarze si� o tym dowiedzieli, bo by powiedzieli, �e to jest profanacja. Ja sobie mog�em na to pozwoli�, i mo�e dlatego to mi tak zwanie "wysz�o". Ale te� wiem, �e tylko na moment, �eby postawi� i sfotografowa�. To przede wszystkim mia�a by� jednak dydaktyka...
- Ca�y czas obracamy si� wok� tematu obiekt�w, mo�e co� powiesz jeszcze o tej wystawie z 1978, jak ona si� nazywa�a: Kondycja ?
- Tak, ja to doskonale pami�tam, ona si� nazywa�a Kondycja, to by� rok 1978, ale ja nad tym ju� z dwa lata wcze�niej my�la�em. Przyznam ci si�, �e to mia�a by� taka..., tu si� pos�u�� tym co powiedzia� Adam Sobota z Muzeum Narodowego, to potem mia�o gdzie� jeszcze by� pokazywane w Katowicach, i Adam Sobota mia� by� komisarzem, i on powiedzia�: "Aha, to Pan teraz takie rzeczy robi, fajnie, to jest �adne, efektowne, to, to i to", dokona� zakup�w, "Wie Pan, ale tak na dobr� spraw�, to jakby...", wiesz mnie troch� wtedy interesowa�y rzeczy z pogranicza publicystyki- Horyzont Polski, Wagonowa Mi�o��..., kontynuacja tego, co w troch� innym kszta�cie Zosia Rydet zacz�a robi� z Zapisem Socjologicznym, przypomnijmy sobie jakie to by�y czasy: to by�a po�owa Gierka czyli otwarto��, mo�na ju� o czym� m�wi�. Ja wtedy mia�em 30 lat, wi�c to taka ju� doros�a wypowied�... I Sobota m�wi: "Wie Pan, ale tak na dobr� spraw�, to jakby to wzi�� grafik, troch� wyczerni�, to on by to zrobi� tak jak Pan, a mo�e i lepiej". Ja wtedy, pami�tam dobrze, powiedzia�em: "Aha, czyli to jest co� takiego, jak Jerzy Duda-Gracz w malarstwie! Aaaa, to ja ju� wszystko rozumiem!" I w jednym momencie, na trzy-cztery, ta wystawa przesta�a dla mnie istnie�. To by�o dla mnie niezwykle wa�ne spotkanie. Jeszcze po latach, jak si� z Adamem spotykamy to zawsze to opowiadam: "Adam, jak� ty mi lekcj� da�e�! Kr�ciutka rozmowa, trzy, cztery zdania, i znalaz�em si� w innym �wiecie, przeskoczy�em na inny, dobry tor". Od razu wiedzia�em, �e to epizod, �e to trzeba by�o zrobi�, to by�a bardzo wa�na wystawa- po to aby zrobi�, odfajkowa�, zapomnie�, �eby ze �lepej uliczki wyskoczy� na ten w�a�ciwy tor. To by�a bardzo efektowna wystawa. Par� rzeczy to by�o fajnych, i on te� z wyczuciem je wybra� i kupi�. To dzia�a�o: to by�y takie kwadraty, kt�re mo�na by�o z�o�y�, i zrobi� takie pud�o, sze�cian zbudowany na krzy�u: Przerwa w Pracy, Wr�c� za Chwil�. To mia�o silny �adunek, ale w tym wymiarze w jakim to uciek�o od czystej fotografii, to na to zwr�ci� mi uwag� Adam Sobota, i wr�ci�em szybko na w�a�ciwy tor...
- Czy ja wiem czy to by� do ko�ca taki inny tor?
- Nie, oczywi�cie, �e nie. Pewnie tu si� znajdzie te zaczyny tych jaki� ambala�y, ale je�li chodzi o te grafizacje, jakie si� gdzie� tam za nami toczy�y niepotrzebnie. Poza tym ta wystawa by�a troch� jak przenoszona ci��a. Ja sobie te obrazy wymy�li�em, w g�owie u mnie powsta�y i potem przenios�em je na kartk�, opisa�em gdzie kt�ry element si� znajduje, wzi��em aparat i je sfotografowa�em. Czynnik zaskoczenia, poziom adrenaliny nie by� za wysoki. Ja to robi�em powoli, bardzo rzetelnie, jedno ko�czy�em, drugie zaczyna�em. Zosta� zrealizowany scenariusz... To by�o efektowne. Wiele element�w pozosta�o do dnia dzisiejszego np. do dzi� pos�uguj� si� notatkami, powstaj� szkice, kt�re s� realizowane od zaraz, albo nigdy, kt�re s� p�niej modyfikowane. Dobrze wida� to na przyk�adzie Tribute to..., gdzie wszystko jest bardzo przemy�lane, po to tylko, �eby zosta� sfotografowanym.
- To znaczy, �e teraz tworzysz w bardziej romantyczny spos�b?
- Nie wiem czy romantycznie. To znaczy pojawia si� teraz t�sknota i chcia�bym zrealizowa� drug� cz�� Albumu. Na szcz�cie nie dzieje si� tak, �e bierze si� materia� z jednego lub z drugiego albumu i sk�ada, obrabia tak lub tak, to si� jeszcze czym� podeprze i ju�. Zrobione. Na nieszcz�cie dzieje si� te� tak, �e te postacie �ni� si� po nocach, i to nie pozostaje bez znaczenia, nieraz to s� te serio pytania, o to czy mo�na i jak przedstawia� dan� osob�, i czy ona by sobie tego �yczy�a, czy nie. Dzieje si� tak, cho� zawsze przedstawiam te osoby w dobrym �wietle, w sytuacjach pi�knych i najlepszych. Ale pytania pozostaj�, bo to przecie� ja powo�uj� je do �ycia, i odwo�uj�... To jest zawsze konkurowanie z Panem Bogiem. Ko�cz�c w�tek: to si� wszystko gdzie� odk�ada i nie pozostaje bez znaczenia, dlatego w ubieg�ym roku zacz��em my�le� o tym co p�niej zosta�o nazwane Bia�o-czerwono-czarna, czyli to fotografowanie ca�kiem inne. Spe�nione, zrobione tak, �e przesz�o na ten rok, i to jest ju� takie moje prywatne przedsi�wzi�cie, bo wcze�niej to by� program za pieni�dze ministerialne. Wczoraj w Krakowie te� zrobi�em par� klatek do tego cyklu... Ale to jest po to, �ebym zacz�� t�skni� znowu do tych swoich postaci, kt�rych s� ca�e sterty negatyw�w jeszcze nie zrobionych, kt�re istniej� jedynie w projektach. Chcia�bym do nich zat�skni�, i taka t�sknota si� pojawia. Mia�em oddech, gdy robi�em te du�e martwe natury i w ubieg�ym roku fotografowanie Bia�o-czerwono-czarnych.
- O co chodzi w og�le w tym najnowszym projekcie?
- Poczu�em nag�� potrzeb�, i to wcale nie wynikaj�c� z tego, �e 1999-2000, i koniec, mo�e troch�. To bardziej up�ywaj�cy czas, kt�ry jest odczuwalny. Zmiana krajobrazu i to co dzieje si� w Polsce. Stoimy przed czym�, co si� zdarzy, nie wiem co, czy jaka� Unia Europejska, czy co. Ale co si� niew�tpliwie zdarzy. Jakie� poszerzenie, czy rozszerzenie, ale jest to ostatni moment na rejestrowanie znikaj�cych punkt�w, i tak uwa�am, �e ju� jest za p�no, czyli: "Tak wygl�da� ko�, a tak p�ug, a tak normalny dom", a nie jakie� zaskakuj�ce "sajdingi". Przyczynkiem sta�o si� to jak kilka lat temu zobaczy�em z moim przyjacielem przy Kanale Augustowskim, przy jeziorze P�askim, gdzie panuje dzicz totalna, tam zobaczyli�my wybudowany pawilon z napisem "Supermax", neon si� pali�, gdzie by� doprowadzony przez puszcz� pr�d, bo by�a lod�wka Scholler, i tam by�y 22 gatunki piwa. Dla mnie, dla osoby kt�ra pami�ta czasy, gdy piwo by�o, albo nie, zale�y czy dowie�li. Dziwne rzeczy si� dzia�y, a tu nagle przychodzisz i w tej puszczy 22 gatunki piwa. I ja wtedy powiedzia�em: "To ju� jest koniec". Pojechali�my w to miejsce, bo to mia�a by� oaza, ostatni skrawek dziczy...
- To by� pomys�, a realizacja? Podobno w terenie u�ywasz jakiego� motocykla?
- Tak. Szybko zorientowa�em si� jak to jest jak jedzie si� Peugeotem, przyciska si� i miejsca uciekaj�, nawet tu, w okolicy. Trzeba gdzie� podjecha� i si� nie chce: "Aaa, to nast�pnym razem! Gdzie ja przez te dziury b�d� jecha�!". To trzeba by�o potraktowa� po pioniersku. Kupi� motorowerek, doczepia� go do samochodu, odpala� go, przebiera� si� nale�ycie - nie po to, �eby kogo� tam udawa�, ale tak jak potrzeba. No i najwa�niejsze, �eby zagada� z lud�mi. To nie wynika z na�miewania si�, �e kto� ma krety�sk� studni� albo co� zidiocia�ego, bo to ni o to chodzi�o, �eby pojawi� si�, pstrykn�� i zwia�, a potem szydzi�. Tylko z autentycznych za�o�e�: je�eli co� fotografowa�em to dlatego, �e mnie to rzeczywi�cie interesowa�o. Pewnie, �e czasem przez swoj� przewrotno��, przez kontekst w jakim co� widzia�em, tak, ale nie by�o fotografowania z ukrycia, ani te� kpiny, tylko z ciekawo�ci, no a jak ciekawo�� to byli i ludzie, i jeszcze co� innego, jeszcze co� ciekawego. Trzeba by�o co� zagada�. Materia� powsta� bardzo szybko, cho� z pocz�tku z wielkimi, pot�nymi problemami, bo jak zrobi�em pierwszy film w styczniu, to ja si� przerazi�em co ja w�a�ciwie fotografuj�. Straszne koszmary: ani nie retuszowane, sfotografowane rzetelnie, ostro, oschle, bez �adnych upi�ksze� i ekstra kadr�w, i nagle zobaczy�em, �e przecie� z tego nic nigdy nie wyjdzie, i �e nikt nigdy na to nie spojrzy.
Tu pojawi�a si� te� taka ciekawa historia, �e ja przyzwyczai�em si� ju� do tego poklepywania: "Ach, jakie to �adne! Jakie fajne!". Ja tu zobaczy�em, �e nie mam tu co na co� takiego liczy�, bo kto� spojrzy na to i powie: "Stary, no co ty, taki �mietnik! Ja znam �mietniki, wielkie mi co� -�mietnik! Te� �adne -�mietnik, wielkie mi co� -�mietnik!". A ja pokazuj� tu �mietnik w Wa�brzychu, a tu taki, a w Kielcach to s� takie �mietniki. Kto� powie: "Stary, daj spok�j! �mietniki fotografujesz, mo�e by� si� wzi�� za co� powa�nego!". Czyli, �e sprawa jest jednoznaczna, �e tu wielkiego zachwytu i poklepywa� nie b�dzie, i ja sobie w pewnym momencie u�wiadomi�em, �e to fenomenalna rzecz! Ja po raz pierwszy poczu�em si� jak wolny cz�owiek i wielki artysta. Fenomenalna rzecz, wiem co mnie czeka: co miesi�c z ministerstwa przychodz� pieni�dze, ja to robi� i to mnie zaczyna coraz bardziej wci�ga�, wiem jakie b�d� reakcje - genialnie! Poczu�em wielk� wolno�� i w tym przyp�ywie zacz��em kosi� te zdj�cia.
- Zupe�nie zrezygnowa�e� z �adno�ci i wizualno�ci swoich zdj��?
- Oczywi�cie!
- Mo�na powiedzie�, �e jest to powr�t do tego co robi�e� w latach '80, do dokumentacji.
- Tak, do dokumentacji in situ tak jak to jest. A poniewa� ja nie umiem fotografowa� ludzi, to znaczy od pocz�tku wydawa�o mi si�, �e tak jako� strzela� bez pozwolenia, to mo�e nie ka�dy sobie tego �yczy, a jak si� kogo� poprosi o pozwolenie to ju� nie to. Tak wi�c te fotografie s� bez cz�owieka. Przez to s� troch� odrealnione, jakby tam w og�le nie by�o ludzi - a ludzi tam jest ca�e mn�stwo, bo to wszystko zrobi� przecie� cz�owiek. [...] Bia�o-czerwono-czarna, bo bia�o-czerwono to narodowa, i bia�o-czarna jako fotografia. B�dzie te� troch� fotografii kolorowych, co mniej wi�cej 20 czarno bia�ych wskoczy jedna kolorowa, i tak 22 razy, jak 22 gatunki piwa... Wszystkiego tu jest po trosze...
- Czy utrzymujesz si� z w�asnej produkcji "artystycznej"?
- To tak, i jeszcze nieraz pojawiaj� si� rzeczy w okolicach tego. Na przyk�ad ten plakat na festiwal Gaude Mater. To jest od pocz�tku do ko�ca moje dzie�o, w��cznie z wizyt� w drukarni. To jest zdj�cie obrazu, du�o trudu mnie to kosztowa�o... [...] Czym si� jeszcze zajmuj�? Na przyk�ad wymy�li�em taki informator [tak�e do festiwalu Gaude Mater]. O Pszczynie b�d� tak�e robi� taki album. Troch� od ty�u zaczynam ten projekt... za proste by by�o: jest zamek, myk, myk. Najpierw dowiedzia�em si�, �e s� stare klisze... tu s�. Temu chc� si� poprzygl�da�, porobi� p�niej takie same uj�cia... Oczywi�cie zada�em sobie wi�cej pracy. �atwiej jest w�o�y� diapozytyw, wywo�a�, poci��, prosz�, kasa. dzi�kuj�. Ja zacz��em bawi� si� troch� w badania. To te� jest w ramach zasady, �e ja si� pod tym podpisuj�. To jest ta pi�kna pani Fotografia. Nie mo�na robi� po �ebkach, bo to si� natychmiast zem�ci. Nie ma dw�ch zda�. Nie ma rzetelno�ci, traci si� wiar� w to co si� robi, to ma natychmiastowe prze�o�enie na jako��, na to co pokazujesz, publikujesz. Tu kto� zobaczy, co� powie, i sam si� w tym �le czujesz. Ja sobie tak to wyobra�am. Oczywi�cie nie chodzi o zbawianie �wiata, ale w takim wymiarze uniwersalnym to tak to musi by�.
- Czy Sto Fotografii mo�na jeszcze gdzie� zobaczy�?
- Tak, to powinno by� w maju-czerwcu w �odzi i potem cz�� tego jedzie do Berlina. Tam b�dzie w dw�ch galeriach w sierpniu i wrze�niu... Ta wystawa mia�a zamyka� te 10 lat, od wystawy u Marka w Ma�ej Galerii do 1998, gdzie si� pojawi�y te du�e barwne fotografie. To by� niezwykle intensywny czas: wystawy, podr�e... I ca�e spektrum fotografii od intymnej do tych Bardzo "zmartwionych" natur, gdzie w�a�ciwie te� jest zaczyn Bia�o-czerwono-czarnej, bo mnie chodzi�o o ten kolor, kt�ry wcze�niej robi�em �ladowo, tu w�a�ciwie po raz pierwszy zrobi�em kolor, gdzie chodzi�o o przeskalowanie, i o �wiadome u�ycie koloru nie takiego made in Kodak, tylko takiego troch� przybrudzonego. Takiego w polskim wydaniu, jak ja to nazywam. W og�le wystawa mia�a si� nazywa� Weso�ych �wi�t w samym �rodku lata, i to mia�o by� zwr�cenie uwagi na to, �e ten �wiat wspania�ych kolor�w, kt�ry jest na tych maskach samochod�w, na wystawach sklepowych, na wspania�ych opakowaniach, �e te wszystkie czerwienie, takie z Coca-Coli, z Marlboro, to one nie s� dla wszystkich, �e opr�cz tego pi�knego koloru jest jeszcze taki nasz lokalny, mo�e troch� bardziej przybrudzony, ale nasz. I �e one s�, �e istniej�, �e nie mo�na tak do przodu lecie�, zap�dza� si�, tak jak u nas w Alejach, bo ja si� tak zawsze odwo�uj� do tego miejsca, gdzie ja mieszkam. Naj�atwiej jest mi przelecie� Aleje na prawo i na lewo, gdzie s� pi�kne witryny, ale gdzie s� jeszcze uliczki w bok i tam te� s� witryny, ale tam ju� s� te kolory troch� inne, �e s� ludzie, kt�rzy mog� tylko sta� i pogapi� si� na te witryny, �e dla nich to s� te kolory z innej palety. To w�a�nie jest o tym. I ta Coca-Cola, kt�ra b�dzie w Bia�o-czerwono-czarnej jecha�a to w�a�nie jest o tym. Co pewien czas Bang! Troch� takiej dydaktyki jest potrzebne, chocia�by po to, �eby zada� sobie to pytanie: "No, ja znam te �mietniki! Ale dlaczego to jest tak? Po co ta Coca-Cola co jaki� czas przeje�d�a?"
- Ale jednocze�nie nie komentujesz w�asnych fotografii...
- O nie, nie.
- Chcia�bym, �eby� mi odpowiedzia� jeszcze: dlaczego Cz�stochowa? To znaczy, czy podr�uj�c zw�aszcza, w jak sam powiedzia�e� intensywnych latach '90, nie mia�e� ochoty przenie�� si� "gdzie� bli�ej"? Pytam w kontek�cie tych fotograf�w, kt�rzy wyjechali. Podobno jeste� typem domatora...
- Wiesz, ja si� w tym po prostu nie widz�. Ja uwielbiam podr�e i wyjazdy, i ju� na przyk�ad ciesz� si� na wyjazd do Budapesztu, ale z tak� sam� si��, jak ju� jestem tam my�l� o powrocie tutaj. Tak jestem skonstruowany. Nie wyobra�am sobie, �eby zamieszka� w innym mie�cie, czy kraju nie znaj�c go. Tak po prostu spa�� z nieba i robi� fotografi� tak�, jak ja robi�. Tego si� nie da, to by�oby sztuczne. Tak samo nie da�o si� we Francji, oni byli tymi fotografiami zainteresowani jako opowie�ci� z Polski, �e taki kraj w og�le istnieje, ale nie wyobra�am sobie, �ebym znalaz� si� gdzie� pod Marsyli� i mia�bym opowiedzie� o tym mie�cie. To znaczy mo�e i bym opowiedzia�, ale to by�aby opowie�� ca�kiem inna. Zdarza�o si�, �e znalaz�em si� gdzie� w Vigo, w Hiszpanii, do po�udnia chodzi�em i co� tam robi�em, ale to by�o takie odkrywanie, i ja wiedzia�em, �e to tylko tydzie� i w og�le. Wszystko rzetelnie, koncentrowa�em si�, ale... Oczywi�cie wszystko jest do zrobienia i do przezwyci�enia, ale wydaje mi si�, �e cudowno�ci� jest ta szeroko�� geograficzna, i to po�o�enie, �e to wszystko dzieje si� w tym kraju, �e nigdy nie by�em zmuszony wyje�d�a� za granic�, a jak wyje�d�a�em, to fotografowa� pi�kne kobiety, dlatego, �e Matsuda** mi powiedzia�: "Wybierz sobie teraz jakie� miejsce na �wiecie, gdzie b�dziesz fotografowa�". By� listopad i trzeba by�o wybra� co� ciep�ego: Tunezja, Hiszpania, Afryka... No tak trzeba co� wybra�. Tak wi�c ja przed takimi wyborami stawa�em. Mia�em kaprys i wybra�em sobie Hiszpani�, Sewill� i Kordob�. Spe�ni�em swoje dziecinne marzenia, �eby pojecha� do Katalonii, tam gdzie mieszka� Dali, niebieskie niebo i bia�e domki... Smutniejsze jest to, �e chcia�em emigrowa� w 1990-91, jak zobaczy�em co si� dzieje. Powa�nie zacz��em o tym my�le�...
Z t� Cz�stochow� to jest fajnie, bo wszystko tu jest blisko: wsch�d, zach�d, p�noc, po�udnie. P� godziny - [jestem] na lotnisku w Katowicach stamt�d du�o po��cze� do Frankfurtu, i ca�y �wiat... Ta Cz�stochowa jest taka u�piona, nie ma tego wy�cigu, tego tempa. Jeste�my nie�le zaszyci, a jak kto� chce mnie znale��, to mnie znajdzie. Nie trzeba stawa� w �adne zawody, nie trzeba si� nigdzie pokazywa�, bywa�... Tu si� urodzi�em i z tym miastem jestem zwi�zany... Niedaleko Krak�w, no i na wsch�d jak si� wyje�d�a, to 40-50 kilometr�w i ca�kiem inny �wiat. Tam rozpoczyna si� ju� pi�kny kraj... [...] Jeszcze mi taka refleksja przychodzi na my�l, �e w tych opowie�ciach z Albumu Rodzinnego to s� takie wariacje na temat, i �e na ile muzy pozwalaj�, to to si� gdzie� tam b��ka, natomiast, mo�e z wiekiem, albo jak siwych w�os�w przybywa, to jest ta kwestia zdawania sobie sprawy, �e fotografia mo�e mie� tak�e aspekty spo�eczne, nie tylko do siebie i dla siebie, �e mo�e co� chcia�bym pozostawi�, co� udokumentowa�, na co� zwr�ci� uwag�... i ja takim podr�nikiem lokalnym ju� si� staj�, i je�eli ju� to mo�e trzeba dokumentowa�. W zesz�ym roku 3000, w tym roku mo�e z 1000. Nie teraz. bo teraz nikt o tym nie my�li, i nikomu to si� nie spodoba, ale mo�e gdzie� tam za 25 lat to mo�e to b�dzie to mia�o jak�� warto��. Coraz cz�ciej my�l� i to powa�nie, �e te fotografie, kt�re robi�, to nie jest jeszcze czas na ich sprzeda�, nie teraz i nie ten kraj, mo�e nigdy, ale na pewno nie teraz. Mizeria muze�w, kultury...
S� teraz inne rzeczy na g�owie, a to jest fatalnym b��dem i to si� zem�ci. Ludzie, kt�rzy maj� pieni�dze, dysponuj� nimi, to dobrze, �e je mamy w og�le, �e s� w tym kraju, w tych bankach. Twierdz�, �e s� one �le ulokowane. Dobrze, �e je mamy, ale nie u tych ludzi, kt�rzy powinni je mie�. Nikomu w g�owie, �eby kupowa� fotografie. Nie mamy tego nawyku. Ja mo�e bym co� zrobi�, ale nie chc� by� kolejny raz "oblatywaczem prototyp�w", jak�� kampani� na rzecz fotografii.
By� mo�e to si� zmieni. To jest w interesie wszystkich fotografuj�cych, ale nie tylko, to jest tak�e w interesie nas wszystkich, wzi�wszy pod uwag� my�li, znacze�, tych rzeczy jakie fotografia jest w stanie ze sob� nie��. Jest kiepsko, ale ja m�wi�c j�zykiem m�odzie�owym: "Ja si� z tego wysprz�gam", bo nie jestem w stanie... To jest sprawa ca�ego pokolenia, i to jest mo�liwe. Widzia�em to w Czechach. Tam to funkcjonuje: troch� inna szeroko�� geograficzna, troch� inna historia si� zdarzy�a, ta wsp�czesna, czyli te kontakty: Monachium, Wiede�, Budapeszt, troszeczk� Krak�w, Zurich, Praga... To w og�le inaczej si� kr�ci�o, i od razu inaczej to ruszy�o po roku 1990. Wystarczy�o jak z Markiem zobaczyli�my Farov�*** w akcji, jak jecha�a z wydan� ksi��k� i katalogiem na aukcj� do Londynu. Sprzedawa�a, promowa�a, pokazywa�a czesk� fotografi�, a tu w tym za�cianku, tych sporach, k��tniach, pewnym niedouczeniu, tej g�upocie gdzie� to wszystko pogin�o, jaka� dziura powsta�a. To wszystko co by�o jeszcze przed wojn� gdzie� si� pogubi�o. Trzeba by chyba ca�� tak� edukacyjn� jak�� rol� przyj��...
- By�a mowa o studentach, wi�c chyba gdzie� wyk�adasz, prowadzisz zaj�cia?
- Tak, w �odzi, w Wy�szym Studium Fotografii przy Szkole Filmowej. Z pierwszym rokiem, trzeci ju� sko�czy�... �wietni m�odzi ludzie, kt�rzy zaczynaj� robi� doskona�e rzeczy. To jest wa�ne. Staram si� przenie�� tu pomys� stosowany przez mojego przyjaciela z Tokio, kt�ry te� wyk�ada na uniwersytecie, i oczywi�cie ma �wiadomo��, �e nie wszystkie osoby, kt�re ko�cz� szko�� b�d� fotografami. Cz�� b�dzie biznesmenami, bankowcami, r�nie, jak to w �yciu si� uk�ada, dlatego on powtarza im cz�sto takie przes�anie: "S�uchajcie, niekt�rzy z was b�d� fotografami, ale ci kt�rzy nie b�d�, a b�d� mo�e mieli pieni�dze - du�e, mniejsze - niewa�ne. Pami�tajcie, ze wzgl�du na mnie i nasze spotkania, ze wzgl�du na to, �e jeste�cie fotografami, bo macie dyplom - kupujcie od czasu do czasu fotografie!".
Rozmawia� Adam Mazur
Cz�stochowa, marzec 2000 r.
*/ Martin Parr - wybitny wsp�czesny fotograf brytyjski.
**/ Matsuda - japo�ski projektant mody zaproponowa� W. Pra�mowskiemu sesje fotograficzn� jednej ze swoich kolekcji.
***/ Anna Farova - krytyk i historyk fotografii. Mieszka w Pradze. Autorka wielu prac nt. czeskiej fotografii artystycznej, ostatnio wyda�a monumentaln� monografi� Josefa Sudka.
O W. Pra�mowskim w FOTOTAPECIE m.in.:
- Wystawa i ksi��ka Wojciecha Pra�mowskiego "Bia�o-czerwono-czarna" w Muzeum Czestochowskim (kwiecie� 2001 r.)
- Chicago w styczniu - Festiwal wsp�czesnej sztuki polskiej (z udzia�em Wojciecha Pra�mowskiego)
- "Bia�o-czerwono-czarna" - wystawa w "Ma�ej Galerii (wrzesie� 2000 r.)
- "Blisko i daleko" - wystawa fotografii (z M. Hermanowiczem) - Galeria Muzeum Sztuki Wsp�czesnej, Mi�sk, Bia�oru� (maj 1999 r.)
- Nagroda kwartalnika "EXIT" (XII.1998)
- "Obszary prywatno�ci"- wystawa 13 artyst�w z kr�gu Ma�ej Galerii w Muzeum Fotografii w Szawlach, Litwa (z udzia�em W. Pra�mowskiego) (IX.98)
- Odwiedziny - wystawa w Wilnie (wraz z Mariuszem Hermanowiczem) (VI.98)
- Wojciech Pra�mowski - "100 fotografii", Bunkier Sztuki, Krak�w (VI.98)
- W. Pra�mowski: "Bardzo martwe natury", wystawa w "Ma�ej Galerii" (IX.97)
- W. Pra�mowski: "Album Rodzinny"
- Relacja z Ars Baltica
Zobacz te�:
- "100 fotografii" - wystawa W. Pra�mowskiego w Galerii FF w �odzi (maj-czerwiec 2000)
- Festiwal Vigovisiones w Vigo (Hiszpania) z udzia�em W. Pra�mowskiego (1998)
Copyright © 1997-2012 Marek Grygiel / Copyright for www edition © 1997-2012 Zeta-Media Inc.