20
lat Ustawy
o ochronie zabytków
i opiece nad zabytkami
20
lat Ustawy
o ochronie zabytków
i opiece nad zabytkami
Spis treści | 20 lat ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami
Wstęp
5 – Jarosław Sellin
Tworzenie i stosowanie prawa ochrony zabytków. Refleksje z okazji
dwudziestolecia Ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami
9 – Kamil Zeidler
Budowanie systemu ochrony zabytków 20 lat temu
21 – Aleksander Broda
Kierunki zmian polityki konserwatorskiej minionej dekady
35 – Paweł Jaskanis, Katarzyna Dutkowska, Piotr Szpanowski
61
67
73
83
–
–
–
–
Nowe wyzwania krajowej polityki konserwatorskiej
Monika Bogdanowska
Jakub Lewicki
Katarzyna Pałubska
Bogumiła Rouba
Rola służb konserwatorskich w systemie ochrony zabytków
103 – Natanaela Wiesława Błażejczyk
115 – Igor Strzok
Ochrona dziedzictwa międzynarodowego
131 – Anna Rembisz-Lubiejewska
Rola instytucji kultury w systemie ochrony i opieki nad zabytkami
149 – Jan Godłowski, Agnieszka Kowalska, Bartosz Skaldawski, Mateusz Smolana
Finansowanie zabytków – problemy, szanse i wyzwania
171 – Michał Laszczkowski
Budowanie społeczeństwa zaangażowanego
187 – Katarzyna Góralczyk, Marek Łuczak, Roman Marcinek
Panel III
Nowe wyzwania
krajowej polityki
konserwatorskiej
Prelegenci:
dr hab. Monika Bogdanowska
prof. dr hab. Jakub Lewicki
dr inż. Katarzyna Pałubska
prof. dr hab. Bogumiła Rouba
Zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Dziedzictwa, adiunkt w Katedrze Rysunku, Malarstwa i Rzeźby na Wydziale Architektury PK. W latach 2019–2021
Małopolski Wojewódzki Konserwator Zabytków.
Doktor nauk technicznych, habilitacja w dziedzinie
konserwacji dzieł sztuki, studia podyplomowe w zakresie translatoryki na Wydziale Filologicznym UJ
oraz konserwacji zabytków architektury i urbanistyki
na Wydziale Architektury PK. Autorka licznych opracowań monograficznych oraz przekładów tekstów
specjalistycznych. Członek prezydiów Polskiego Komitetu ICOMOS oraz Społecznego Komitetu Odnowy
Zabytków Krakowa.
dr hab. Monika Bogdanowska
Podejmując się odpowiedzi na pytanie
o nowe wyzwania polityki konserwatorskiej, trzeba w pierwszej kolejności odnieść się do aktualnej sytuacji – co działa,
a co nie działa w zakresie ochrony zabytków i opieki nad nimi w Polsce. Pierwsza
kwestia wydaje się dość oczywista: wiele
zrujnowanych i zaniedbanych obiektów
zostało wyremontowanych i pełni funkcję
zasobów narodowego dziedzictwa. Znacząco zwiększyło się finansowe wsparcie dla posiadaczy zabytków, pojawiła
się długo wyczekiwana ulga remontowa.
Wiadomo jednak, że w tym samym czasie
wiele obiektów popadło w ruinę, a inne
zostały bezpowrotnie utracone. Środowisko konserwatorskie ma świadomość, że
zasób, który powinniśmy objąć ochroną,
podlega nieustannym zmianom, powiększa
się choćby o obiekty do niedawna współczesne, dziś już należące do czasów minionych, jak budownictwo powojennego
modernizmu czy dzieła myśli technicznej
i przemysłu. Zasób ma więc charakter
dynamiczny, niedookreślony. Jego utrzy-
mywanie stawia ciągle nowe wyzwania;
wydaje się, że wobec złożoności samych
obiektów są to wyzwania coraz większe
i trudniejsze. Warto wspomnieć choćby
o problemie zachowania wież szybowych
likwidowanych kopalni, które stanowią
charakterystyczny element krajobrazu kulturowego, znak pamięci o dziejach miejsca
i związanej z nim społeczności. Opuszczone, bezużyteczne, a kiedyś stanowiące chlubę i cel pracowitego życia obiekty
wzbudzają poczucie smutku, ale też przykrej bezradności. Powraca przygnębiająca refleksja, że przecież „wszystkiego zachować się nie da”. Problem jednak w tym,
że taka rezygnacja staje się wyrokiem
i zwalnia z odpowiedzialności i obowiązku
podjęcia próby działania. Kto jednak ma ją
podjąć, a zatem kto jest podmiotem działań związanych z ochroną dziedzictwa?
Poszukajmy odpowiedzi na to pytanie.
Na początek zakreślmy kontekst pytania,
odnosząc się bezpośrednio do głównego tematu konferencji, a więc dwudziestu
61
lat obowiązywania Ustawy o ochronie
zabytków i opiece nad zabytkami. W tym
okresie dokonał się skok cywilizacyjny,
społeczny i gospodarczy, który przyniósł
nam zjawiska, problemy i rozwiązania nieznane wcześniej. Miało to wpływ na życie
jednostek, ale też na wszystkie aspekty
funkcjonowania społeczeństwa, w tym na
postawę wobec zabytków. W naukach humanistycznych przywykliśmy do przekonania, że „wszystko już kiedyś było”, a przemiany mają charakter cykliczny. I tak jest,
ale nie we wszystkich obszarach. Pojawiają
się bowiem nowe, nieistniejące wcześniej
zjawiska, a ich siła jest tak wielka, że przekierowują życie społeczeństw na zupełnie
inne tory. Wtedy wcześniejsze normatywy
tracą swoją zasadność. Doświadczenie takie stało się naszym udziałem w minionym
dwudziestoleciu. Nowym zjawiskiem był
rozwój IT, a fala rewolucji technologicznej
dotknęła wszystkich dziedzin życia i naszego codziennego funkcjonowania. Nieco ponad dziesięć lat temu podczas zorganizowanej na Uniwersytecie Kardynała Stefana
Wyszyńskiego II konferencji Konserwacja
zapobiegawcza środowiska przedstawiłam
referat poświęcony portalom społecznościowym w aspekcie przemian krajobrazu
kulturowego. Social media były podówczas
nowym zjawiskiem, dającym organizacjom, działaczom, pasjonatom niezwykłe
i ogromnie skuteczne narzędzie: możliwość łączenia sił we wspólnych aktywnościach. Każdy, kto przeżył zwoływanie
walnych zebrań poprzez rozsyłanie listów
z zaproszeniami, wie, jak wielkim ułatwieniem stały się Internet, poczta mailowa czy
upowszechnienie telefonów komórkowych.
Dwadzieścia lat temu, u progu XXI w.,
Internet pozwalał na prezentację opinii na
blogach. Pojawił się dzięki temu drugi (obok
oficjalnego) przepływ informacji dostarczanych przez blogerów, oraz, jeśli można
tak go określić, obieg trzeci, czyli informacje wprowadzane przez różne osoby na
forach dyskusyjnych. Tym samym upowszechnianie wiedzy, aktualności, prywatnych doświadczeń weszło w zupełnie
nową fazę. Ludzie o podobnych zainteresowaniach zaczęli łączyć siły, dzielić się
doświadczeniami. Wspomnijmy choćby
stronę Strażnicy Czasu, która w wielu przypadkach jest (dla mnie) jedynym źródłem
poszukiwanych informacji o dziejach i przemianach zabytkowego obiektu.
62
Śledząc z zaangażowaniem zmiany, które nastąpiły w social mediach w ostatnim dziesięcioleciu, mogę stwierdzić, że
doskonałe narzędzie komunikacji – i łączenia sił w działaniu – jest nadal z powodzeniem wykorzystywane, rozwijane i przynosi spektakularne efekty. Obserwuję na
Facebooku kilkanaście grup zajmujących
się opieką nad zabytkami. To dzięki aktywności uczestników mogę poznawać
i oglądać historyczne obiekty z różnych
regionów kraju, czasem wręcz „odkrywane
w zaroślach”, wyciągane z ziemi, znajdowane w podziemnych korytarzach (Zabytki
na drodze, FB). Autorzy postów dzielą się
wiedzą i doświadczeniami, a merytoryczny
poziom niektórych wpisów budzi najwyższe uznanie (Ratujemy polskie zabytki, FB).
Powstają strony poszczególnych obiektów
(Fundacja Pałac Gorzanów, FB), organizacji
zajmujących się konkretnymi zabytkami
czy podejmujących regularne akcje, np.
porządkowania zapomnianych cmentarzy
(Stowarzyszenie Magurycz, FB).
Obserwujemy jednak także zalew postów
będących dowodem najgorszych praktyk
podejmowanych podczas remontów historycznych budowli. Jest to na swój sposób
doskonały raport o wypaczeniach zasad
ochrony i opieki oraz skali negatywnych
działań, niestety, bardzo powszechnych.
Fatalne skutki widzimy choćby na wsi,
gdzie drewniane domy poddawane są modernizacjom „z piekła rodem”. Nie sposób
tu nie odnieść się do drugiego medium dostarczającego remontowych porad, czyli
telewizji, by wspomnieć choćby program
Nasz nowy dom. Żyjące w ubóstwie rodziny, często wielodzietne, gdzie zdarzają się
też ciężka niepełnosprawność i trudne życiowe doświadczenia, dostają dar od losu:
szybki, darmowy remont zagrzybionego
domostwa, w którym pojawiają się kuchnia,
łazienka, ogrzewanie (inne niż piec węglowy) i wszelkie udogodnienia, z których na
co dzień korzystają mieszkańcy miejskich
bloków. Przy całej chwale pomocy ubogim
rodzinom nie sposób nie odnotować negatywnej strony zjawiska: proste zrębowe
chałupy okładane są płytami styropianowymi i obijane listewkami, drewniane okna
zastępuje stolarka PVC, nie wspominając
o ściankach działowych z kartongipsów,
betonowych wylewkach i całej liście grzechów remontowych, które w krótkim czasie
mogą doprowadzić do zniszczenia drewnianej substancji, a w warstwie estetycznej
kształtują gust na najniższym poziomie –
budowalnego supermarketu. Sytuacja ta
wyzwoliła trend rosnącej popularności
stron poradnikowych, na których specjaliści doradzają, jak remontować, by przynajmniej uniknąć poważniejszych błędów.
Nowym, cennym zjawiskiem jest – obok
dokumentowania działań przy obiektach
zabytkowych – uruchamianie webinarów,
kursów i szkoleń, których celem jest zapoznawanie zainteresowanych z tematyką
tradycyjnego rzemiosła, prac przy historycznych strukturach i edukacja konserwatorska (Spichlerzownia, FB; Stary dom
w remoncie, FB).
Niezwykle ważną rolę odgrywają grupy pobudzające wrażliwość na piękno dawnych
detali, wyrobów rzemiosła, wskazujące potrzebę ich ochrony. Ten typ stron związany
jest na ogół z większymi ośrodkami miejskimi, gdzie występują duża presja inwestycyjna i bezmyślna dewastacja zasobów.
Popularyzacja wiedzy o tematach, które
pozostawały poza głównym nurtem zainteresowania historii sztuki, jak np. powojenna
plastyka (Czarodziej z Łysej Góry, FB), witraże, sgraffita czy płytki, którymi dekorowano sienie kamienic (Niechciane Piękno,
FB), powoduje ostre społeczne reakcje na
przykłady niszczenia historycznych detali (Śmieciarka jedzie, FB). Rosną miejskie
grupy „detalistów” (Detal Krakoski, FB; Detal Żywiecki, FB) wychwytujących różne
drobiazgi w miejskiej przestrzeni i dokumentujących ich istnienie (inwentaryzacja
nie do przecenienia dla pracowników służb
wydających pozwolenia na prowadzenie
prac remontowych), takich jak repery, tablice z nazwami ulic czy historyczna stolarka
(niestety często rugowana z budynków).
Członkowie tych grup organizują spacery
po mieście (Spacerowniki po Kazimierzu
Dolnym, FB; Olsztyński, FB i in.), które cieszą się ogromnym zainteresowaniem, poszerzając grono osób uwrażliwionych na
zachowane bogactwo dawnych rzemiosł.
Najstarsze działające w Polsce blogi przekształciły się w stowarzyszenia, które już
od dwóch dziesięcioleci zajmują się działalnością społeczną i kulturalną, promując
lokalne tradycje (Podgórskie Dni Otwartych
Drzwi – inicjatywa Podgorze.pl). Organizacje, które mocno wrosły w lokalny krajo-
braz, skupiające pasjonatów o nieprzeciętnej wiedzy, tworzą muzea (Bojowe Schrony
Proszowice, FB), oprowadzają po zabytkach, upowszechniając wiedzę lepiej niż
papierowe publikacje (Rawelin. Małopolskie Stowarzyszenie Miłośników Historii).
Wydaje się, że liczba stron i liczebność
grup nieustannie rosną, co przekłada się na
zainteresowanie obiektami historycznymi,
aktywizuje do spędzania czasu z zabytkami, a nawet do zmiany stylu życia, zakupu
historycznego obiektu i podjęcia wyzwania
jego ratowania. Nie ma co ukrywać, wizyty
na tych stronach mogą być dla specjalistów
i osób zainteresowanych ochroną nie tylko
źródłem wiedzy, ale przede wszystkim niezafałszowaną informacją o „trendach” i potrzebach społecznych.
Nie trzeba o tym wspominać, ale mimo
wszystko wyartykułuję to jasno: ten stan
rzeczy nie był (bo być nie mógł) odnotowany w Ustawie z roku 2003. Jednak nowelizacja Ustawy z roku 2010 była znakiem,
że społeczny aspekt udziału w ratowaniu
zabytków został w jakiś sposób dostrzeżony – wprowadzenie zasady pomocniczości, przekazanie kompetencji prowadzenia
ewidencji gminom wydawało się rozwiązaniem potrzebnym i oczywistym. Wszak
w międzyczasie nastąpiła istotna polityczna zmiana – Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, gdzie właśnie pomocniczość była
jedną z naczelnych reguł.
Konsekwencją opisanych zjawisk jest
wzrost podmiotowości społeczeństwa.
Zainteresowanie i zaangażowanie w sprawy dziedzictwa (na ogół w pierwszej kolejności lokalnego) prowadzi do potrzeby
dostrzeżenia kwestii przez decydentów.
Ludzie, którzy poświęcają swój czas na
prace społeczne, aktywizują innych, znają
obiekty lepiej niż ktokolwiek, nie chcą być
odsunięci na boczny tor, chcą być traktowani jako interesariusze uczestniczący
we wszelkich działaniach podejmowanych
przy obiektach. Czy są? Obowiązująca
ustawa o tym w zasadzie nie wspomina.
Zakres aktywności społecznych opiekunów wskazany w ustawie jest niewielki
i budzi poczucie marginalizacji, a ich działalność nie jest doceniana. Często też dochodzi do konfrontacji tzw. aktywistów ze
służbami ochrony zabytków czy z właści-
63
cielami niszczonych obiektów. Nie zawsze
współpraca, współdziałanie są możliwe
i przyjmowane przez obie strony. Widoczna
jest nieznajomość prawa i łatwość stawiania zarzutów administracji, która w społecznej opinii w niektórych przypadkach
odpowiada za całe zło: nie chroni zabytków
i szczędzi pieniędzy na ich ratowanie.
Podsumowując: Internet dał nam nowe,
fascynujące i niezwykle popularne narzędzie edukacji, które społeczeństwo natychmiast wykorzystało i stale rozwija. Jest to
obszar dynamicznych działań, który sprawnie reaguje na nowe wyzwania. W tej przestrzeni udział administracji konserwatorskiej jest dość ograniczony, ale też nie jest
ona całkiem nieobecna. Strony urzędów
konserwatorskich cieszą się ogromnym
zainteresowaniem, a posty zbierają liczne
polubienia. Jest to jednak działanie w jedną
stronę, brakuje interakcji.
W tym kontekście można sformułować
pierwsze z wyzwań: jest nim faktyczne
dostrzeżenie i docenienie społecznego
potencjału w ratowaniu zabytków. Poprawa wymiany informacji, przekaz fachowej
wiedzy, wsparcie w działaniu są wręcz
konieczne, a mamy do tego doskonałe narzędzia. Tylko czy administracja i gremia
konserwatorskie są na to gotowe? (Myślę
o teoretykach, dyplomowanych konserwatorach, osobach ze stosownym wykształceniem i pozycją). Wydaje się, że nie bardzo. Nie miejsce tu na diagnozowanie
przyczyn, dla których w naszym kraju nastąpił tak ogromny rozziew między teorią
i praktyką konserwatorską, ale jego skutki
są widoczne i spektakularne. Jesteśmy bodaj jedynym europejskim państwem, które
całkowicie zaniechało działań na rzecz
podtrzymywania tradycji rzemieślniczych
(ciesielstwo, snycerstwo, kowalstwo, murarstwo, tynkarstwo, a nawet stolarstwo
i in.), co doprowadziło, w zasadzie, do całkowitego braku fachowców.
Wielusetletnie tradycje bielenia, krycia
strzechą, tynkowania gliną zostały zerwane i nawet nie ma ich kto uczyć. Nieliczni fachowcy nie ratują ogólnie fatalnej sytuacji.
Co więcej, brakuje materiałów o odpowiednich właściwościach (np. słoma na skutek
zbyt dużej ilości azotanów jest zbyt krucha,
by używać jej do wykonania strzechy), nie
64
ma kto instruować o ich fachowym przygotowaniu (np. kopcowaniu i przekopywaniu
przemarzniętej gliny). Brakuje nawet – trudno w to uwierzyć – wapna (kiedyś dołowanego przez dziesięciolecia przy każdym
wiejskim domu na bieżące potrzeby), które
sprowadzane jest w formie konfekcjonowanej z zagranicy (sic!), podobnie jak
owcze runo, u nas uznawane za odpad, ale
importowane w zgrabnych sznurach ułatwiających uszczelnianie elementów ciesielskich. Ponieważ tego wszystkiego nie
ma, a my zachłysnęliśmy się zagranicznymi
systemami renowacyjnymi oferowanymi
przez przekonujących dostawców, kupujemy gotowe, łatwe w użyciu materiały
i pokrywamy barokowe kościoły gotowym
tynkiem na siatce i farbą akrylową. Z wiadomym skutkiem.
Przywrócenie, a w zasadzie dziś już odtworzenie, zapomnianych technik jest naszym
kolejnym wyzwaniem. Odchodzą ludzie,
którzy potrafią wykonać mistrzowskie mazerunki na spoiwie piwnym, przygotować
mech do mszenia drewnianego domu, a nawet tylko odpowiednio zmieszać składniki
zaprawy wapienno-piaskowej, obrzucić nią
ścianę, wygładzić krótką packą i pobielić.
Jednak aby tego dokonać, musimy ruszyć
z akcją edukacyjną, która pokaże społeczeństwu zaślepionemu estetyką prześwitujących między tujami pomarańczowych
elewacji wykończonych tynkiem typu „kornik”, że piękno krajobrazu kulturowego ma
charakter lokalny, opiera się na tradycji,
a najlepiej mówią o nim właściwie utrzymywane zabytki.
Aby tego dokonać, musimy też – jako środowisko konserwatorskie – mocno uderzyć się w piersi (co też jest swoistym
wyzwaniem). Wspomniany rozziew między
teorią a praktyką wyraża się w jeszcze jednym zjawisku, w którym znowu jesteśmy
wyjątkiem na mapie Europy. W przeciwieństwie do Anglii, Norwegii, Szkocji, Niemiec,
Francji, Czech czy Szwecji (a wymieniam
tylko te kraje, co do których mam całkowitą
pewność) w Polsce nie powstawały żadne,
podkreślam – żadne – publikacje poświęcone praktycznej opiece nad historycznymi
obiektami. Tymczasem znalezienie poradników dotyczących remontu starych okien,
dachówek, bruków, pieców, tynków, napisanych w innych językach nie jest żadnym
problemem. Pobierać je można wprost
z licznych stron zagranicznych instytucji
i organizacji. Nie ma ich tylko po polsku.
Pozostały nam podręczniki wydawane
dla szkół zawodowych pisane w ostatnich
dekadach XX wieku. Musimy jak najszybciej wypełnić tę lukę. Nie ma ani chwili do
stracenia – dziś to najważniejsze, moim
zdaniem, wyzwanie krajowej polityki konserwatorskiej.
Żadne państwo nie ocali przed zniszczeniem dóbr kultury i dziedzictwa bez silnego społecznego wsparcia. Innymi słowy:
chcąc efektywnie chronić zabytki, musimy
oprzeć się na społeczeństwie – jego dobrej
woli, aktywności i sprawności reagowania.
Nie ma innej drogi, bez względu na ilość
pieniędzy, które państwo może na prace
przy zabytkach przekazać, czy wprowadzane regulacje dające przestrzeń do ochrony
i opieki. Dobry, certyfikowany rzemieślnik
nie zniszczy obiektu. Wrażliwy opiekun zrobi wszystko, by przedłużyć trwanie starego
domu, z którym jest związany, pasjonat nie
będzie narzekać, wywożąc kolejną taczkę
gruzu ze zrujnowanego pałacu. Dlatego
naszym głównym, najważniejszym dziś
wyzwaniem jest przekazywanie wiedzy,
upowszechnianie dobrych praktyk i otwarcie na społeczną aktywność. Bo, odpowiadając na postawione na wstępie pytanie,
podmiotem działań ochronnych są ludzie.
To dla nich państwo ma tworzyć odpowiednie warunki do działania. To oni posiadają
motywacje do zachowania, ratowania tego,
co jest ważne dla poczucia ich tożsamości.
Wreszcie, to przecież ze względu na interes
społeczny zabytki w ogóle chronimy.
65
20 lat ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami
Koordynacja: Dorota Brzozowska
Zdjęcia: Michał Szymończyk
Projekt graficzny, skład: Karolina Sroka
Korekta językowa: Marta Wojas
Redakcja merytoryczna: Jadwiga Marcinek
Recenzja naukowa: dr hab. Marta Szuniewicz-Stępień, prof. AMW
Druk: Białostockie Zakłady Graficzne S.A.
Kroje pisma: Cyrulik Warszawski, Roboto
Wydawca: Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków
al. Jerozolimskie 87, 02-001 Warszawa
Organizacja jubileuszowej konferencji
w Gdańsku dla uczczenia 20 lat Ustawy
o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
© Narodowy Instytut Konserwacji Zabytków 2023
ISBN: 978-83-968636-2-1