Tydzień temu zrobiliśmy przyjęcie urodzinowe dla naszej małej czterolatki :).
Nie byłam pewna, czy nie przyplącze się znowu jakieś przeziębienie, więc w tym roku zdecydowaliśmy się na małe party w domu.
Zdjęcia takie robocze, na szybko i w ciemnościach u nas :D. Podczas przyjęcia już nie robiłam, bo chociaż kocham robić zdjęcia, to są momenty, gdzie wolę być ;), całą sobą ;).
Troszkę na wariackich papierach i przygotowałam tylko małą część tego, co chciałam, ale najważniejsze, że przyjęcie się udało, dzieciaki mogły się znowu spotkać, no i mamy już małą rodzinną anegdotkę :)) - w pewnym momencie zobaczyłam, że siostra mojego P. pije wodę z wazonu :D. Bidulka myślała, że to karafka :D. Mea culpa, zostawiłam na szczęście umyty i wypełniony świeżą wodą wazon na bukiecik, który Kalinka dostała od taty. Bukiet wsadziłam do większego wazonu a o tym małym na ławie zapomniałam :P.
Jeśli chodzi o dekoracje, to przygotowałam banner, ten na pierwszym zdjęciu. Miały to być tylko chorągiewki bez napisu i dopiero po wydrukowaniu pomyślałam, że z happy birthday będzie ładniej. Następnym razem literki umieszczę od razu i trochę inaczej, żeby było je lepiej widać :).
Mali goście byli bardzo zadowoleni, każde dostało podpisaną butelkę wody mineralnej - chciałam, żeby nie było za słodko, nie wszyscy rodzice to lubią ;), a na pożegnanie małą kieszonkę z czymś wyjątkowo niezdrowym, ale jakże pożądanym ;). Kieszonki przygotowałyśmy razem z Kalinką :).
Torcik to żaden majstersztyk, robiłam sama (co widać :P), wykorzystałam tylko gotowe kwiatuszki cukrowe :P. Powiem Wam, że jeśli chodzi o torty to nie jestem fanką tych z cukierni. rzeczywiście pięknie wyglądają, dla dzieci to na pewno frajda, ale dla mnie są za suche. Moja mama nawilża biszkopt "ponczem" - mocną herbatą z jakimś aromatem i ja zrobiłam tak samo. Krem to mascarpone z bitą śmietaną i cukrem waniliowym. Na pierwszą warstwę zaraz na biszkopcie położyłam podsmażone z cukrem mrożone maliny. Niewielką ich ilość dodałam do kremu i ozdobiłam rancik tortu. I kurczę, był idealny :). Zazwyczaj trochę zostaje na drugi dzień a nam "wyszedł" bardzo szybko, chociaż nie był mały :D. Radość dla mnie ogromna, tym bardziej, że to tak naprawdę pierwszy robiony w całości przeze mnie :) i dziewczyny dopytywały się o przepis. Te maliny to naprawdę bomba, jeśli lubicie ciasta, które nie są mdłe, z delikatną kwaskową nutą, to polecam :).
Te dekoracje pokazywałam wcześniej, duże papierowe kule są z Ikei. Widziałam, że i na polskiej stronie pojawił się już jakiś asortyment z papershop, super :).
Stół stoi w mało ciekawym miejscu, jest tam akurat ciemno od lewej strony, ale zaraz przy oknie jasno, więc dobre zdjęcie ciężko zrobić ;)
To tak skromnie, ale może komuś przydadzą się inspiracje i pomysły :).
A na koniec najbardziej chyba fotogeniczny element gastronomiczny, hihi :)) :P.
U nas chłodno i mglisto, ale pięknie :). Kominek działa już pełną parą, drzewo wesoło trzaska, więc w domu cieplutko i przyjemnie :). Ogrzewanie podłogowe włączone na części domu i trzeba uważać, żeby nie nadepnąć kotów, które wylegują się na podłodze w nietypowych miejscach (czyli tam, gdzie biegną rury :D).
Wzięłabym aparat w rękę i poszła w tą mgłę, ale jestem akurat z Kalcią sama :)).
Przyjemnej niedzieli! :) <3