Witajcie!
Mam na imię Agnieszka, zaś w internetowym świecie znana jestem
tu i ówdzie jako Erita. Papier uwielbiałam zawsze i to pod najróżniejszymi postaciami. Moja scrapowa przygoda rozkwitła w pełni wraz z popełnieniem przeze mnie pierwszego albumu. Potem przepadłam i jak sądzę nie ma już dla mnie ratunku!
Pokochałam kartki, choć wciąż zostało we mnie uwielbienie do nieco masywniejszych form, takich jak albumy, notesy, czekoladowniki, czy exploding boxy. Czy mam swój styl? Niektórzy mówią, że tak, ja sama jeszcze w pełni go nie dostrzegam, choć widzę u siebie wyraźną tendencję do uporządkowania mimo tego, że minimalizmu raczej u mnie nie uświadczycie. Wciąż się rozwijam i próbuję nowych technik i materiałów. Uwielbiam eksperymentować i to to szczególnie cenię w tym papierowym szaleństwie - wciąż jest tyle do odkrycia!
Bardzo się cieszę mogąc Was inspirować przez te kolejne pół roku wraz z taką wspaniałą ekipą jaką jest załoga Świata Stempli!
Zaczynajmy!
Dziś,
tak jak uprzedzała Bożenka w swoim poście z pięknym, vintagowym pudełkiem, ja również przygotowałam dla Was swoją wersję ślubnego exploding boxa. Tym razem w ulotnych bielach, kremach, beżach z mocną, kwiatową nutką!
Przygotujcie się na nie małą dawkę zdjęć!
Zobaczcie jak ślicznie prezentuje się
stempel "W dniu Ślubu" na okrągłej przywieszce przy wieczku. Może Wam się to wydać głupie, ale z tego wszystkiego najbardziej chyba jestem zachwycona tym tycim dyndadełkiem, czyż nie jest urocze?!
Kwiaty na wieczku to oczywiście foamiran, który zamęczałam do granic możliwości, chcąc nadać mu kolor identyczny jak ten, który mają kwiaty na papierze zdobiącym zewnętrzne ścianki boxa... Mam nadzieję, że mi się udało, jak sądzicie?
Podstawę exploding-boxa stanowi gotowa,
kremowa baza z Latarni Morskiej. Przyznam, że zwykle decydowałam się na tradycyjną biel, lecz teraz miałam okazję zmierzyć się z tym nietypowym przeciwnikiem. Na początku obawiałam się, iż kremowy kolor będzie gryzł się z bielą dodatków, lecz w połączeniu z beżowo-białym papierem scrapowym sprawdził się całkiem fajnie. Do tego jego odcień pozwolił mi na spokojne użycie elementów z masy, które również były lekko kremowe i odcinały się od śnieżnej bieli tortu ciekawie korespondując z widoczną na bocznych ściankach bazą.
Sama baza zaś jest mocna i bardzo fajnie się składa. Zarówno wieczko, jak i spód są ładnie zbigowane, dzięki czemu otrzymujemy, pewne, estetyczne zagięcia. Przetestowałam już kilka gotowych
baz i to te od Latarni Morskiej zdecydowanie są moim faworytem, nie tylko jeśli chodzi o exploding boxy, ale ogólnie o wszelkie pudełka.
Wnętrze pudełeczka zdobią oczywiście nasze stemple do zadań specjalnych,
czyli zestaw napisów dedykowany do exploding boxów. Mi najbardziej spodobał się
zestaw numer 3, gdyż są one dosyć tradycyjne, ale wyglądają przy tym jak prosto spod maszyny do pisania. Wybrałam cztery z dostępnych w zestawie 7 różnych napisów, które moim zdaniem najbardziej pasowały mi do tego pudełka i są to:
"na wspólne gniazdko",
"na podróże małe i duże",
"na gwiazdkę z nieba",
"na słodkie zachcianki".
Każdy z nich opisuje na co Para Młoda powinna przeznaczyć prezent, czy to pieniężny, czy w postaci kuponu totolotka, który dyskretnie można schować za koronkowe kieszonki. Na każdej z kieszonek umieściłam ilustrujące to przeznaczenie wycinankowe obrazki, takie z przymrużeniem oka ;)
Nie byłabym sobą, gdybym trochę nie poeksperymentowała, więc postanowiłam sprawdzić, jak nasze stempelki i
czarny tusz Latarni Morskiej sprawdzą się przy embossingu na gorąco. Trochę to było ryzykowne, gdyż to jedna z moich pierwszych prób w tej technice, ale-ale, myślę, że było warto!
Uwierzycie, że pod tym mieniącym się złotym pyłem skrywa się czarny tusz? Czarniuteńki!
Zobaczcie jak stempelki prezentują się na zbliżeniach!
Już niedługo mam nadzieję przekonać Was, iż te napisy świetnie sprawdzają się nie tylko z okazji ślubów, ale ciii... O tym będzie następnym razem!
Pozdrawiam serdecznie,
Wasza Agnieszka - Erita
Materiały, których użyłam w pracy: