Wczoraj mój synek miał jakiś gorszy poranek. Wydawał się zmęczony, nadal śpiący i bez energii. Zasiadł leniwie na kanapie i poprosił o włączenie bajki. Moją pierwszą myślą było przeziębienie, bo takie zachowanie w niczym nie przypominało mojego radosnego i pełnego energii chłopczyka. Jednak po dokładnym sprawdzeniu jego stanu zdrowie doszłam do wniosku, że ma jedynie gorszy dzień. Patrzyłam na niego i zachwycałam się każdym jego centymetrem. Też tak macie? ;) Jest takim moim małym słoneczkiem, które oświetla każdy mój dzień... :) Kocham go tak mocno, że nawet nie umiem odpowiednio dobrze opisać ogrom tej miłości :) Patrząc tak nadal na niego, wspomnieniami przeniosłam się do czasów mojego dzieciństwa.... Tak... Dzieciństwo... Okres pełen radosnego gwaru, niezliczonych przygód i magii... Czas w który kamień stawał się diamentem, rower wehikułem czasu, a patyczek z baniek mydlanych magiczną różdżką... ;) Właśnie... bańki mydlane...