Muszę nadrobić zaległości. Blogowe zaległości. Dużo tego nie ma ale szyłam na początku wakacji a nawet przed. Czas leci , wakacje mają się ku końcowi i letnie odzienie zostanie pochowane gdzieś na dnie szafy więc trzeba by pokazać. Tak więc gdzieś w okolicach maja został zakupiony materiał. Całe 1,5 m. Sukienka miała być długa. Tu zameczek, tam zaszewka a tu rozcięcie- dłuugie miało być. To jak już wiemy jak ma wyglądać ta sukienka to potrzebuje formę. I kiedy tak latałam od szafy do stołu to po papier ,to ołówek a jeszcze linijka, dziecię przeglądało burdy.I w tedy plan się zmienił. "O, ta sukienka jest super. Taką chcę. Zróbmy tą". Ok. Ze mną jak z dzieckiem. Skoro woli krótką. Przecież lato jest. Tkanina ładna, nico za ciężka na taką sukienkę, ale skoro tak chce nie będę dyskutować. Model jaki został wygrzebany to 127 z burdy 5\2003.
Zdjęcia robione są -niestety na mnie, ale nie można było inaczej.
Jak już wspomniałam tkaniny było 1,5 m. , więc spory kawałek został. I co z nim zrobić? Wrzucę w komodę to będzie leżał, zajmował miejsce i doprowadzała mnie do szalu ,że mogłam coś z niego uszyć. Dziecię moje bardzo lubi spódnice zakładane , czy jak kto woli kopertowe. I tak na szybko powstała spódnica, na bazie trapezu.
Szyło się fajnie. Materiał wdzięczny do szycia. I jeszcze jedno. Dlaczego burda nie może być taka jak dawniej, to znaczy , arkusze z wykrojami przejrzyste a formy idealnie dopracowane.
A teraz idę kończyć moją spódnicę.
Pozdrawiam Ania.