Dzień dobry, dziś pierwszy dzień od dłuższego czasu, gdy się dobrze czułam, a co za tym idzie - miałam dobry nastrój. Co prawda zaspałam do szkoły o kilka godzin, przyprawiając tym przemiłą panią o opad rąk i tym podobnych, ale i tak wyniosłam z zajęć dużo, w tym szokujące pięć minus.
Jeśli chodzi o sprawy szafowe...Bo ja dużo narzekałam, że nie mam gdzie się stroić i że właściwie nie potrzebuję nic nowego, gdyż to co mam starczy mi w tym tempie zużywania co najmniej do hipotetycznego ślubu mojego 10-letniego dziś siostrzeńca. Ale z drugiej strony porażający i tragiczny brak fajnych spódnic i sukienek (oraz znudzenie tymi, które mam i są fajne) w mej szafie przyprawia mnie ostatnio o pewne zdołowanie, dlatego postanowiłam zaczaić się na sh, którego nie odwiedzałam co najmniej od czasów syluru. Mówicie, że przesadziłam? Że to jednak nie było tak dawno? No ok... to może i od czasów dewonu. Ale i tak dawno! No, więc zaczaję się, w czwartek, przy dostawie :D
A dziś miałam na sobie strój zrobiony właściwie pod apaszkę. Zakupiona onegdaj w sh zapewne za 5zł, charakteryzuje się nieprzeciętną urodą oraz jedwabnością (w sensie, że z jedwabiu jest). Lubię łączyć czerń z różnymi wyrazistymi kolorami, więc tak się oto dziś ubrałam. Nie muszę dodawać, że na mega szybcika? Kwiatki we włosach wzbudziły pewną sensację na zajęciach, ale co tam, zaklinam wiosnę.
Makijaż robię niemal codziennie, a już na pewno gdy się śpieszę, z dużym udziałem Avon Supershock kredeczki w kolorze cobalt. Mimo że odkryłam pewne jej minusy to i tak jest świetna.
Pozdrowionka serdeczne!