"Natura ludzka nigdzie nie jest tak słaba, jak w księgarni"

Dziennik zapowiedzianych wojen, czyli „Apartament w hotelu Wojna” Tomáša Forró

Jakże czasem okrutne poczucie humoru ma Historia (wielka litera zamierzona). Pierwsze wydanie reportażu Tomáša Forró ukazało się w Polsce 24 listopada 2021 roku, a trzy miesiące później Rosja rozpoczęła drugą inwazję na Ukrainę. Apartament w hotelu Wojna miał ukazać czy też przypomnieć konflikt, który wszedł w fazę poniekąd statyczną, a okazał się swoistym wstępem do tego trwającego aż do dziś.

apartament w hotelu wojna

Tomáš Forró relacjonuje wojnę w Donbasie, sięgając bezpośrednio do serca konfliktu. Rozmawia z ludźmi z obu stron frontu, ryzykując życiem, i dociera do obszarów, na które inni dziennikarze się nie zapuszczają. Nie zapomina też o politycznej rzeczywistości na wschodzie Ukrainy, ukazując złożoność rosyjskiej taktyki wojny hybrydowej, w której tradycyjne starcia splatają się z działaniami partyzanckimi, a rzeczywistość miesza się z propagandą. Zwraca też uwagę na codzienność ludzi, dla których wojna stała się bolesną rzeczywistością, i tragedie zwykłych rodzin, które konflikt pozbawił wszystkiego.

Apartament w hotelu Wojna to reportaż z gatunku tych potrzebnych i otwierających oczy. Tomáš Forró przybliża czytelnikom konflikt, który do pewnego stopnia zniknął ze zbiorowej, nadwiślańskiej (a tym bardziej i zachodniej) świadomości, a tym samym obnażył cykl medialny z jego błyskawicznością i efemerycznością. Znakomita większość osób przeszła do porządku dziennego z tym, co wydarzyło się w Donbasie, i nie zaprzątała sobie głowy póki nie doszło do drugiej, tym razem otwartej, inwazji. Reportaż Słowaka pokazuje, że ten konflikt trwał jeszcze długo po tym jak wygasły właściwe starcia militarne, a jego konsekwencje były liczne i zróżnicowane po obu stronach.

Nikt nie powinien mnie traktować jako autorytetu w zakresie literatury non-fiction, ale z mego amatorskiego punktu widzenia reportaż Tomáša Forró to mógłby służyć za wzór dla chcących pisać na podobne tematy. Nie brak tu rysu historycznego (wojny/powstania wywoływane czy też manipulowane w przeróżnych republikach niegdyś podległych) i społecznego, jest ukazany przebieg samego konfliktu z wydarzeniami poprzedzającymi, ale przede wszystkim jest perspektywa. Nie chodzi tu nawet o samego autora, który z narażeniem życia odwiedzał przeróżne zakątki czy był przemycane przez granice, ale o licznych rozmówców po obu stronach. Apartament w hotelu Wojna doskonale pokazuje to, że kto i ile by na wojnie nie zyskał, na koniec „szary obywatel” i tak traci najwięcej. W tym przypadku widać to było zwłaszcza po sytuacji, w której znaleźli się Ukraińcy ze wschodu właśnie – u siebie czekała ich najpierw wojna, a potem bieda, a na zachodzie podejrzliwość i odrzucenie.

Czytając Apartament w hotelu Wojna, trudno też nie namyślić się nad tym, co Tomáš Forró robił na potrzeby tego reportażu. Jaka jest granica ryzyka, którą nie powinien przekraczać reporter? Czy jakiekolwiek temat usprawiedliwia narażanie życia? Czy takie pytania mają w ogóle sens? Koniec końców przecież na końcu i tak ze swoją decyzją pozostaje autor, który do tego jako specjalista świadom zagrożenia jest doskonale. Nie da się zaprzeczyć, że te książki są potrzebne, by ukazać współczesne mechanizmy militarne czy też zbrodniczość reżimów – czas i historia zresztą potwierdziły to bardzo dosadnie i boleśnie.

apartament w pokoju Tomáš Forró

Apartament w hotelu Wojna to kolejny świetny reportaż od wydawnictw Czarne. Tomáš Forró w dogłębnie ludzki i dosadny jednocześnie sposób ukazuje konsekwencje wojny w Donbasie. Z narażeniem życie zebrał relacje i złożył z nich narrację pouczającą i poruszającą zarazem. Na pewno postaram się sięgnąć po Gorączkę złota jego autorstwa.


Apartament w hotelu Wojna odwiedzić można też tu:

Wojna to biznes, a wszystko inne to tylko kwestia logistyki.

Poprzedni

Ku krańcom, czyli „Agla. Aurora” Radka Raka

Następne

Kary okrutne i wymyślne, czyli „Śpiew potępionych” Agnieszki Hałas

2 komentarze

  1. Ech, jakaż ta rzeczywistość potrafi być złośliwa. A co do wygaszenia zainteresowania sytuacją na Ukrainie po 2015 roku, to wg mnie mocno przyczyniła się do tego ruska propaganda, która w tamtym okresie była bardzo sprawna. Lobbowana narracja, że mamy do czynienia z wojną domową, dzięki infiltracji mediów społecznościowych, ale i środowisk politycznych m.in. za sprawą Gazpromu (czekam na reportaże o niemieckich politykach siedzących w kieszeni Kremla, ale i o nieoficjalnym zasilaniu kont choćby takich organizacji jak Greenpeace), przyjęła się bardzo dobrze.

    • pozeracz

      Masz rację. Nie pomyślałem o tym w trakcie pisania wpisu, ale zdecydowanie rosyjskie pieniądze medialnie i socialmediowo wydane miały tu spory wpływ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Oparte na WordPress & Theme by Anders Norén