Witam Kochani:)
Czemu taki tytuł ? Bo ja wieczna siłaczka , dająca sobie radę z każdymi przeciwnościami losu, biorąca każdy kopniak losu na klatę wpadłam w czarną dziurę.
Najpierw były dołki i górki . Potem zrobiły się doły i znów górki. Przeważyły dołki i doły zrobiła się wielka czarna dziura w którą wpadłam.
I okazało się , że bez pomocy osób trzecich i farmakologii sama sobie nie poradzę.
Czekam teraz na działanie specyfików( około dwóch tygodni) i próbuję czym się zająć, chociaż przygotowania do świąt jak na razie nie bardzo mnie cieszą.
Udziubałam ptaszki i ubrałam je cieplutko , bo przecież zima nie długo
Wymęczyłam też choineczkę
I mój ukochany Ptaszek , który zawsze wywoła u mnie uśmiech:)
Dzisiaj było króciutko , mam nadzieję że następny post będzie już radośniejszy.
Dziękuję Wam Kochani za odwiedziny i komentarze:)
Idę pooglądać Wasze piękne ozdoby świąteczne ( i nie tylko) które tworzycie:)
piątek, 23 listopada 2012
wtorek, 9 października 2012
Latarenka, koszyczki i przepis na sałatkę
Witajcie Kochani:)
Kilka tygodni temu kupiłam na gratach latarenkę , właściwie latarnię , ma prawie 60 cm "wzrostu" :)
Dawno na taką polowałam , ale te w sklepach są trochę drogawe. Trafiłam na takie cudeńko za całe 8 złotych:))) Trochę malowania i sklejania i wygląda tak:
Przed , wyglądała tak
Spróbowałam uszycia koszyczka na chleb, ale nie do końca mnie zadowalają( jak na razie dwie próby)
muszę pomyśleć nad innym usztywnieniem. Jak już powstał koszyczek to chleb wypadałoby upiec.
Chleb piekę już od kilku lat , zawsze na zakwasie żytnim. Nie robię tego często, ot tak raz na miesiąc , ale jak już się zawezmę:) to lecę z tym chlebem przez tydzień ,codziennie dwa bochenki i zamrażam .I tak aż do następnego chlebowego natchnienia.Zakwas trzymam w lodówce , a przed następnym pieczeniem budzę go do życia na 12 godzin przed użyciem.
A tu z ziarenkami ,mój:)
Do pieczenia oczywiście miałam pomocnika:))
Drugi koszyczek , na razie przeznaczony jest na skarby. Tę śliczna bransoletkę , która jest w koszyczku dostałam od mojej koleżanki Ilonki.
A propos prezentów , to od Dorci dostałam mnóstwo takich ślicznych przydasiów.
.Dziękuję Ci Dorotko:)
Jak wiele z Was , dużo czasu spędziłam na robieniu przetworów na zimę .Między innymi zagościły u mnie suszone pomidory w zalewie z oliwy z przyprawami (pycha)
No i sałatka z czerwonej kapusty ( przepis dostałam od mamy). Robię ją już od kilku sezonów, trochę z nią roboty , ale tak to już jest z przetworami .Nie zawsze jest lekko i przyjemnie:)
Lecimy z przepisem:)
2 kg kapusty czerwonej
1 kg jabłek ( najlepiej antonówek)
0,5 kg cebuli
sól (garśc)
1 szklanka octu
1 szklanka cukru
klika liści laurowych
2 łyżeczki gorczycy
Kapustę szatkujemy , cebulę kroimy w piórka albo półplasterki , wrzucamy wszystko do michy , wsypujemy garść soli mieszamy i zostawiamy na trzy . cztery godziny. Po tym czasie odciskamy sok powstały podczas leżakowania kapuchy i odlewamy go.
Z cukru i octu gotujemy syrop ( zagotowujemy do rozpuszczenia cukru).
Jabłka obieramy ścieramy na tarce z dużymi oczkami ,mieszamy razem w kapustą i wrzucamy do garnka, zalewamy syropem , dodajemy liście laurowe , gorczycę i gotujemy 15 min.Nie bać się , że płynu jest mało(sok odlaliśmy), kapusta podczas gotowania puści jeszcze trochę soku.
Przekładamy do słoiczków i pasteryzujemy również 15 min.Zimą wykładamy ze słoika na talerz i już mamy pyszny dodatek do obiadu:)
Sok odlany od kapusty wylewamy , albo farbujemy w nim koronki na lawendowo:)
Jeszcze w zeszłym tygodniu było tak ciepło
A dzisiaj u mnie termometr rano pokazywał 0 .
No i zima będzie ciężka , bo indianie już chrust zbierają:)
Dziękuję Wszystkim za liczne odwiedziny i bardzo miłe komentarze:)
Pozdrawiam Was serdecznie i ciepełka życzę:)
Ps . Sonia ma się już dobrze:))
A z Klopsika ( już tak zostało) robi się prawdziwy klops, straszny łakomczuch z niego:) W dalszym ciągu szukamy dla niego ciepłego domu.
Kilka tygodni temu kupiłam na gratach latarenkę , właściwie latarnię , ma prawie 60 cm "wzrostu" :)
Dawno na taką polowałam , ale te w sklepach są trochę drogawe. Trafiłam na takie cudeńko za całe 8 złotych:))) Trochę malowania i sklejania i wygląda tak:
Przed , wyglądała tak
Spróbowałam uszycia koszyczka na chleb, ale nie do końca mnie zadowalają( jak na razie dwie próby)
muszę pomyśleć nad innym usztywnieniem. Jak już powstał koszyczek to chleb wypadałoby upiec.
Chleb piekę już od kilku lat , zawsze na zakwasie żytnim. Nie robię tego często, ot tak raz na miesiąc , ale jak już się zawezmę:) to lecę z tym chlebem przez tydzień ,codziennie dwa bochenki i zamrażam .I tak aż do następnego chlebowego natchnienia.Zakwas trzymam w lodówce , a przed następnym pieczeniem budzę go do życia na 12 godzin przed użyciem.
A tu z ziarenkami ,mój:)
Do pieczenia oczywiście miałam pomocnika:))
Drugi koszyczek , na razie przeznaczony jest na skarby. Tę śliczna bransoletkę , która jest w koszyczku dostałam od mojej koleżanki Ilonki.
A propos prezentów , to od Dorci dostałam mnóstwo takich ślicznych przydasiów.
.Dziękuję Ci Dorotko:)
Jak wiele z Was , dużo czasu spędziłam na robieniu przetworów na zimę .Między innymi zagościły u mnie suszone pomidory w zalewie z oliwy z przyprawami (pycha)
No i sałatka z czerwonej kapusty ( przepis dostałam od mamy). Robię ją już od kilku sezonów, trochę z nią roboty , ale tak to już jest z przetworami .Nie zawsze jest lekko i przyjemnie:)
Lecimy z przepisem:)
2 kg kapusty czerwonej
1 kg jabłek ( najlepiej antonówek)
0,5 kg cebuli
sól (garśc)
1 szklanka octu
1 szklanka cukru
klika liści laurowych
2 łyżeczki gorczycy
Kapustę szatkujemy , cebulę kroimy w piórka albo półplasterki , wrzucamy wszystko do michy , wsypujemy garść soli mieszamy i zostawiamy na trzy . cztery godziny. Po tym czasie odciskamy sok powstały podczas leżakowania kapuchy i odlewamy go.
Z cukru i octu gotujemy syrop ( zagotowujemy do rozpuszczenia cukru).
Jabłka obieramy ścieramy na tarce z dużymi oczkami ,mieszamy razem w kapustą i wrzucamy do garnka, zalewamy syropem , dodajemy liście laurowe , gorczycę i gotujemy 15 min.Nie bać się , że płynu jest mało(sok odlaliśmy), kapusta podczas gotowania puści jeszcze trochę soku.
Przekładamy do słoiczków i pasteryzujemy również 15 min.Zimą wykładamy ze słoika na talerz i już mamy pyszny dodatek do obiadu:)
Sok odlany od kapusty wylewamy , albo farbujemy w nim koronki na lawendowo:)
Jeszcze w zeszłym tygodniu było tak ciepło
A dzisiaj u mnie termometr rano pokazywał 0 .
No i zima będzie ciężka , bo indianie już chrust zbierają:)
Dziękuję Wszystkim za liczne odwiedziny i bardzo miłe komentarze:)
Pozdrawiam Was serdecznie i ciepełka życzę:)
Ps . Sonia ma się już dobrze:))
A z Klopsika ( już tak zostało) robi się prawdziwy klops, straszny łakomczuch z niego:) W dalszym ciągu szukamy dla niego ciepłego domu.
czwartek, 20 września 2012
W telegraficznym skrócie
Witajcie Kochani:)
Chciałam podziękować Wszystkim , którym nie jest obojętny los zwierząt za słowa wsparcia i trzymanie kciuków:)
Moja Sonia wczoraj przeszła operację , miała wycinanego z brzuszka jakiegoś twora. Na szczęście nie jest to rak. Leży sobie teraz bidulka i po maleńku dochodzi do siebie.
Natomiast Kropek czy też Klopsik jak nazwał go mój wnuk , ma się wspaniale:)
Jest idealnym towarzyszem zabaw:)
Nie długo pewnie będzie umiał prowadzić auto:)))
Łóżko mojego wnuka też mu bardzo przypadło do gustu:)
Mam nadzieję , że wkrótce znajdzie się ktoś , kto pokocha Klopsika(Kropka), bo on jest taki do kochania:)))
Co by się trochę odstresować zaczęłam szyć lalkę. Ubranko jej zmienię , to jest raczej tymczasowe ( nie będzie golizną świecić po świecie wirtualnym:)) No i jakieś butki by jej się przydały.
I jeszcze na szybko propozycja na obiad czyli mumie:) , robi się je szybko , a są efektowne:))
Przepisu nie podaję ,tylko wrzucam linka Mumia bloga z którego ja zaczerpnęłam ów przepis.
A czemu mumia ? bo przed upieczeniem tak wygląda jak mumia. Zrobiłam zdjęcie przed , ale jakieś mało ostre mi wyszło, a mam tylko jedno.
A tak po upieczeniu
Ja zmieniłam tylko farsz, w przepisie są pieczarki ja dałam świeży szpinak przyprawiony czosnkiem i ser mozzarella . Z pieczarkami też już robiłam i smakuję również wspaniale:)
A takie mam plany na długie zimowe wieczory , ale co z tego wyjdzie to się okaże
A teraz już uciekam do mojej Soni- bidulki.
Pozdrawiam Wszystkich cieplutko:)
Chciałam podziękować Wszystkim , którym nie jest obojętny los zwierząt za słowa wsparcia i trzymanie kciuków:)
Moja Sonia wczoraj przeszła operację , miała wycinanego z brzuszka jakiegoś twora. Na szczęście nie jest to rak. Leży sobie teraz bidulka i po maleńku dochodzi do siebie.
Natomiast Kropek czy też Klopsik jak nazwał go mój wnuk , ma się wspaniale:)
Jest idealnym towarzyszem zabaw:)
Nie długo pewnie będzie umiał prowadzić auto:)))
Łóżko mojego wnuka też mu bardzo przypadło do gustu:)
Mam nadzieję , że wkrótce znajdzie się ktoś , kto pokocha Klopsika(Kropka), bo on jest taki do kochania:)))
Co by się trochę odstresować zaczęłam szyć lalkę. Ubranko jej zmienię , to jest raczej tymczasowe ( nie będzie golizną świecić po świecie wirtualnym:)) No i jakieś butki by jej się przydały.
I jeszcze na szybko propozycja na obiad czyli mumie:) , robi się je szybko , a są efektowne:))
Przepisu nie podaję ,tylko wrzucam linka Mumia bloga z którego ja zaczerpnęłam ów przepis.
A czemu mumia ? bo przed upieczeniem tak wygląda jak mumia. Zrobiłam zdjęcie przed , ale jakieś mało ostre mi wyszło, a mam tylko jedno.
A tak po upieczeniu
Ja zmieniłam tylko farsz, w przepisie są pieczarki ja dałam świeży szpinak przyprawiony czosnkiem i ser mozzarella . Z pieczarkami też już robiłam i smakuję również wspaniale:)
A takie mam plany na długie zimowe wieczory , ale co z tego wyjdzie to się okaże
A teraz już uciekam do mojej Soni- bidulki.
Pozdrawiam Wszystkich cieplutko:)
piątek, 14 września 2012
Przygarnij Kropka
Witajcie Kochani:)
Pamiętacie tę zabawę " Przygarnij kropka" ? Na pewno pamiętacie , ale tym razem nie chodzi o naklejkę na telewizor ale o żywego cudnego psiaczka.
To małe cudeńko dzisiaj miało trafić do schroniska.
Jakieś dwa tygodnie temu zaczął przychodzić do mojej Soni , trochę się wkurzaliśmy jak wchodził do ogródka i zaznaczał teren.Zwróciliśmy uwagę właścicielce żeby go pilnowała, na co ona stwierdziła ,że piesek ucieka , a ona nie może sobie z nim poradzić. Przy okazji odwiedzin u właścicielki zobaczyliśmy , ze to maleństwo mieszka w BUDZIE. Płot co prawda był zabezpieczony siatką ale na takiej wysokości , że maleńki Kropek bez problemu sobie z nią radził. Po kilku dniach pobytu w naszym ogrodzie Kropek zaczął u nas nocować na tarasowej kanapie trzęsąc się w nocy z zimna. Znów się zwróciliśmy do właścicielki, żeby go wzięła do domu , albo zamknęła w garażu na noc . I co i znów bez odzewu, Kropek wrócił tym razem w obroży, którą miał tak zaciśnięta , że mało mu oczy nie wyszły.Bałam się jak mu ją odpinałam , że go uduszę:( W końcu wrócił mąż owej pani , który to miał zrobić "porządek"z Maksem( tak się Kropek wabił).
No i zrobił . Wyrzucił budę , zlikwidował zabezpieczenie na płocie , a psinka została na dworze bez dachu nad głową!!
Przez pół dnia lało , psinka zmoknięta i trzęsąca się siedziała pod drzewem koło mojego domu. Nie wytrzymałam poszłam do tych"ludzi" .Otworzył mi uśmiechnięty pan, na widok którego Kropek położył sie na pleckach i zesikał ( raczej nie z radości!!). Po moim tłumaczeniu , braniu na litość ( jak im nie żal) i mówieniu o odpowiedzialności , pan stwierdził , że mu nie żal , a co do odpowiedzialności , to i owszem , pies za dwa dni pójdzie do schroniska!!!!!
Miałam ochotę wywlec tego faceta za szmaty na deszcz i jeszcze mu po tym uśmiechniętym pysku na trzaskać. Powiedziałam tylko co o nim myślę , zmieliłam przekleństw w zębach i poszłam, a za mną...... Kropek . No i co miałam zrobić , jak ta maleńka zmoknięta istotka trzęsła się z zimna . Wzięłam pod pachę i do domu. Powycierałam do sucha w ręczniki , zrobiłam mięciutkie posłanko , nakarmiłam.
Psina spokojnie przespała u mnie dwie noce ( nie piszczy, woła na siku:)) i nawet nie patrzy w stronę swojego byłego"domu" chociaż to jest na końcu ulicy.
Zaraz będę dzwoniła do STOWARZYSZENIA z prośbą o pomoc w znalezieniu dla Kropka domu, bo ja niestety nie mogę go zatrzymać.
Kropek ma około roku( tak mi się wydaje) wiec raczej już nie urośnie .
Jest maleńki , waży trzy kilogramy ( nie jest wychudzony , jeść mu raczej dawali)
Jest tylko bojazliwy , wszystkim schodzi z drogi z podkulonym ogonkiem, chociaż do nas już zaczął nie śmiało merdać:)
Tu widać jaki jest maleńki , siedzi przy schodach:) jest bardzo usłuchany , lubi dzieci i toleruje inne psy i koty:)
A to jego ulubiona pozycja przy odpoczynku:)
KROPEK CZEKA U MNIE NA PRZYGARNIĘCIE , może znajdzie się jakaś dobra duszyczka, która go pokocha!!
Ja intensywnie szukam dla niego domu , wiem że to nie jest proste , ale mam nadzieję , że mi się uda!
A może Wy kochani znacie kogoś kto mógłby pokochać KROPKA
Pozdrawiam Was serdecznie , a ja dalej łapię za telefon.
Pamiętacie tę zabawę " Przygarnij kropka" ? Na pewno pamiętacie , ale tym razem nie chodzi o naklejkę na telewizor ale o żywego cudnego psiaczka.
To małe cudeńko dzisiaj miało trafić do schroniska.
Jakieś dwa tygodnie temu zaczął przychodzić do mojej Soni , trochę się wkurzaliśmy jak wchodził do ogródka i zaznaczał teren.Zwróciliśmy uwagę właścicielce żeby go pilnowała, na co ona stwierdziła ,że piesek ucieka , a ona nie może sobie z nim poradzić. Przy okazji odwiedzin u właścicielki zobaczyliśmy , ze to maleństwo mieszka w BUDZIE. Płot co prawda był zabezpieczony siatką ale na takiej wysokości , że maleńki Kropek bez problemu sobie z nią radził. Po kilku dniach pobytu w naszym ogrodzie Kropek zaczął u nas nocować na tarasowej kanapie trzęsąc się w nocy z zimna. Znów się zwróciliśmy do właścicielki, żeby go wzięła do domu , albo zamknęła w garażu na noc . I co i znów bez odzewu, Kropek wrócił tym razem w obroży, którą miał tak zaciśnięta , że mało mu oczy nie wyszły.Bałam się jak mu ją odpinałam , że go uduszę:( W końcu wrócił mąż owej pani , który to miał zrobić "porządek"z Maksem( tak się Kropek wabił).
No i zrobił . Wyrzucił budę , zlikwidował zabezpieczenie na płocie , a psinka została na dworze bez dachu nad głową!!
Przez pół dnia lało , psinka zmoknięta i trzęsąca się siedziała pod drzewem koło mojego domu. Nie wytrzymałam poszłam do tych"ludzi" .Otworzył mi uśmiechnięty pan, na widok którego Kropek położył sie na pleckach i zesikał ( raczej nie z radości!!). Po moim tłumaczeniu , braniu na litość ( jak im nie żal) i mówieniu o odpowiedzialności , pan stwierdził , że mu nie żal , a co do odpowiedzialności , to i owszem , pies za dwa dni pójdzie do schroniska!!!!!
Miałam ochotę wywlec tego faceta za szmaty na deszcz i jeszcze mu po tym uśmiechniętym pysku na trzaskać. Powiedziałam tylko co o nim myślę , zmieliłam przekleństw w zębach i poszłam, a za mną...... Kropek . No i co miałam zrobić , jak ta maleńka zmoknięta istotka trzęsła się z zimna . Wzięłam pod pachę i do domu. Powycierałam do sucha w ręczniki , zrobiłam mięciutkie posłanko , nakarmiłam.
Psina spokojnie przespała u mnie dwie noce ( nie piszczy, woła na siku:)) i nawet nie patrzy w stronę swojego byłego"domu" chociaż to jest na końcu ulicy.
Zaraz będę dzwoniła do STOWARZYSZENIA z prośbą o pomoc w znalezieniu dla Kropka domu, bo ja niestety nie mogę go zatrzymać.
Kropek ma około roku( tak mi się wydaje) wiec raczej już nie urośnie .
Jest maleńki , waży trzy kilogramy ( nie jest wychudzony , jeść mu raczej dawali)
Jest tylko bojazliwy , wszystkim schodzi z drogi z podkulonym ogonkiem, chociaż do nas już zaczął nie śmiało merdać:)
Tu widać jaki jest maleńki , siedzi przy schodach:) jest bardzo usłuchany , lubi dzieci i toleruje inne psy i koty:)
A to jego ulubiona pozycja przy odpoczynku:)
KROPEK CZEKA U MNIE NA PRZYGARNIĘCIE , może znajdzie się jakaś dobra duszyczka, która go pokocha!!
Ja intensywnie szukam dla niego domu , wiem że to nie jest proste , ale mam nadzieję , że mi się uda!
A może Wy kochani znacie kogoś kto mógłby pokochać KROPKA
Pozdrawiam Was serdecznie , a ja dalej łapię za telefon.
piątek, 31 sierpnia 2012
Trochę "staroci"
Witajcie Kochani:)
Jako ,że dawno nic dla siebie nie robiłam , postanowiłam się trochę dopieścić ,a właściwie swoje domostwo i zrobiłam dla siebie trochę "staroci" :)
Zachciało mi się kolorku , ale takiego "starego" , no i stanęło na turkusie, ale chyba trochę za intensywny mi wyszedł.
Pomalowałam starą ramkę na zdjęcia , drewniany świecznik i pudełeczko na "słodkości"
W rameczkę oprawiłam swój hafcik próbny na jedwabiu
Postarzyłam paterę ceramiczną , była w kolorze gliny i ni jak do niczego mi nie pasowała. A kupiłam ją ze względu na róże:)
Jak już dopadłam tych swoich przydasi , to jeszcze zdobiłam sobie tablicę , a właściwie tabliczkę( wszyscy mają , mam i ja : D )
Kupiłam kiedyś jakąś tabliczkę z pabu czy jakieś knajpy , dodałam jej dekory drewniane i oto co wyszło
a tu zdjęcia z placu boju, bo oczywiście jak zawsze zapomniałam zrobić zdjęcia przed:)
Całe przetwarzanie nie obyłoby się bez mojego wnusia, który wpadł na chwilę do "warsztatu" i on też chce:)
No to zrobił obrazek dla mamy .Sam pomalował wybrał serwetkę , babcia wydarła motyw, dała pędzelek ( farbę rozprowadzał wałkiem) do kleju , przytrzymała serwetkę a reszty dokonała sam "artysta". Nie zrobiłam mu zdjęcia przy pracy , bo nie mogłam się nawet na sekundę oddalić .Groziło to pomieszaniem lakierów , farb i innych specyfików , które znajdowały się w zasięgu jego wzroku , a co gorsza rączek:)
Warstwę lakieru położył jedną , bo " już mu się nie chciało i to jest nudne" :)
A Wam jak jeszcze się nie znudziło , to podam przepis na roladę bezową , którą robię co roku w okresie malinowym. Właśnie dzisiaj robiłam, a robi się ją błyskawicznie i jest pyyyszna:)
Składniki:
4 białka
225 gram cukru
1 łyżeczka octu winnego
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
serek mascarpone
maliny lub inne owoce ( jagody , borówki w sezonie truskawki)
Białka ubić na sztywno , dodawać partiami cukier dalej ubijając ( kilka minut) dodać mąkę ziemniaczaną i ocet , zamieszać kilka razy mikserem .
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i rozprowadzić naszą pianę. Włożyć do nagrzanego piekarnika 170 stopni , na 20-25 minut (zależy od piekarnika).
Bezę wyjmujemy razem z papierem , obracamy do góry nogami i wykładamy na wcześniej naszykowaną folię aluminiową posypaną cukrem pudrem. Delikatnie zwijamy roladkę i zostawiamy do ostygnięcia. W tym czasie serek mieszamy z cukrem pudrem ( 1 lub 2 łyżki) . Bez cukru też może być jeśli owoce są słodkie.
Jak już ostygła nasz rolada, delikatnie ją odwijamy i rozprowadzamy na niej cienką warstwą serek , na to kładziemy maliny zwijamy , posypujemy cukrem pudrem i władamy do lodówki . U mnie do lodówki trafiła tylko połowa , bo reszta została pożarta od ręki :)
No i mamy koniec wakacji:(
I to by było na tyle:)
Dziękuję Wam kochani za odwiedziny i pozdrawiam cieplutko:)
U mnie dzisiaj za oknem jesień brrrrr.
Jako ,że dawno nic dla siebie nie robiłam , postanowiłam się trochę dopieścić ,a właściwie swoje domostwo i zrobiłam dla siebie trochę "staroci" :)
Zachciało mi się kolorku , ale takiego "starego" , no i stanęło na turkusie, ale chyba trochę za intensywny mi wyszedł.
Pomalowałam starą ramkę na zdjęcia , drewniany świecznik i pudełeczko na "słodkości"
W rameczkę oprawiłam swój hafcik próbny na jedwabiu
Postarzyłam paterę ceramiczną , była w kolorze gliny i ni jak do niczego mi nie pasowała. A kupiłam ją ze względu na róże:)
Jak już dopadłam tych swoich przydasi , to jeszcze zdobiłam sobie tablicę , a właściwie tabliczkę( wszyscy mają , mam i ja : D )
Kupiłam kiedyś jakąś tabliczkę z pabu czy jakieś knajpy , dodałam jej dekory drewniane i oto co wyszło
a tu zdjęcia z placu boju, bo oczywiście jak zawsze zapomniałam zrobić zdjęcia przed:)
Całe przetwarzanie nie obyłoby się bez mojego wnusia, który wpadł na chwilę do "warsztatu" i on też chce:)
No to zrobił obrazek dla mamy .Sam pomalował wybrał serwetkę , babcia wydarła motyw, dała pędzelek ( farbę rozprowadzał wałkiem) do kleju , przytrzymała serwetkę a reszty dokonała sam "artysta". Nie zrobiłam mu zdjęcia przy pracy , bo nie mogłam się nawet na sekundę oddalić .Groziło to pomieszaniem lakierów , farb i innych specyfików , które znajdowały się w zasięgu jego wzroku , a co gorsza rączek:)
Warstwę lakieru położył jedną , bo " już mu się nie chciało i to jest nudne" :)
A Wam jak jeszcze się nie znudziło , to podam przepis na roladę bezową , którą robię co roku w okresie malinowym. Właśnie dzisiaj robiłam, a robi się ją błyskawicznie i jest pyyyszna:)
Składniki:
4 białka
225 gram cukru
1 łyżeczka octu winnego
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
serek mascarpone
maliny lub inne owoce ( jagody , borówki w sezonie truskawki)
Białka ubić na sztywno , dodawać partiami cukier dalej ubijając ( kilka minut) dodać mąkę ziemniaczaną i ocet , zamieszać kilka razy mikserem .
Blachę wyłożyć papierem do pieczenia i rozprowadzić naszą pianę. Włożyć do nagrzanego piekarnika 170 stopni , na 20-25 minut (zależy od piekarnika).
Bezę wyjmujemy razem z papierem , obracamy do góry nogami i wykładamy na wcześniej naszykowaną folię aluminiową posypaną cukrem pudrem. Delikatnie zwijamy roladkę i zostawiamy do ostygnięcia. W tym czasie serek mieszamy z cukrem pudrem ( 1 lub 2 łyżki) . Bez cukru też może być jeśli owoce są słodkie.
Jak już ostygła nasz rolada, delikatnie ją odwijamy i rozprowadzamy na niej cienką warstwą serek , na to kładziemy maliny zwijamy , posypujemy cukrem pudrem i władamy do lodówki . U mnie do lodówki trafiła tylko połowa , bo reszta została pożarta od ręki :)
No i mamy koniec wakacji:(
I to by było na tyle:)
Dziękuję Wam kochani za odwiedziny i pozdrawiam cieplutko:)
U mnie dzisiaj za oknem jesień brrrrr.
sobota, 11 sierpnia 2012
Serwetkowe decu
Witajcie kochani :)
Przez ostatnie dni machałam pędzlem:) Zebrało się trochę zamówień i przybyły nowe , więc przez ponad tydzień siedziałam w farbach i lakierach. Tak się złożyło , że akurat padło na motywy serwetkowe , a ja dawno już serwetek nie kleiłam i miałam obawy czy dam radę , zwłaszcza,że niektóre serwetki były tylko w jednym egzemplarzu. Jakoś wyszło , ale przekleństw przy każdej zmarszczce nie brakowało:)
Zdjęcia są nie bardzo , ale pogoda dzisiaj wredna .W domu nie mogę zrobić zdjęcia bez lampy , a na dworze też nie za wesoło.Co chwila ciemne chmury i wieje mocno.Dobrze , że chociaż nie padało:)
Aranżacji żadnych nie będzie , ot proste nie najlepszej jakości zdjęcia:
Na początek półeczka , która najbardziej mi się podoba ,chyba ze względu na serwetkę :), którą zresztą dostałam od Moniki .
Teraz szafeczki na klucze (szarości trochę na zdjęciach przekłamane)
wszystko jakoś się trafiło pobrudzone , obdrapane, co mnie akurat nie przeszkadza bo ja takie najbardziej lubię.
i jeszcze obrazki
Nie zanudziłam Was jeszcze ? no to lecimy dalej:)
Jest tam jeszcze ktoś ,bo na koniec będzie słodko:)
Wytrwałym , gratuluję:)
A tak w ogóle jetem zła , bo wyleciała mi dzisiaj plomba , a moja pani stomatolog nie odbiera telefonu ( wrrrrr) .Nawet nie chcę myśleć , że może ma urlop:(
Dziękuję Wszystkim , za miłe komentarze:)
Pozdrawiam Was Kochani serdecznie i cieplutko:)
Przez ostatnie dni machałam pędzlem:) Zebrało się trochę zamówień i przybyły nowe , więc przez ponad tydzień siedziałam w farbach i lakierach. Tak się złożyło , że akurat padło na motywy serwetkowe , a ja dawno już serwetek nie kleiłam i miałam obawy czy dam radę , zwłaszcza,że niektóre serwetki były tylko w jednym egzemplarzu. Jakoś wyszło , ale przekleństw przy każdej zmarszczce nie brakowało:)
Zdjęcia są nie bardzo , ale pogoda dzisiaj wredna .W domu nie mogę zrobić zdjęcia bez lampy , a na dworze też nie za wesoło.Co chwila ciemne chmury i wieje mocno.Dobrze , że chociaż nie padało:)
Aranżacji żadnych nie będzie , ot proste nie najlepszej jakości zdjęcia:
Na początek półeczka , która najbardziej mi się podoba ,chyba ze względu na serwetkę :), którą zresztą dostałam od Moniki .
Teraz szafeczki na klucze (szarości trochę na zdjęciach przekłamane)
wszystko jakoś się trafiło pobrudzone , obdrapane, co mnie akurat nie przeszkadza bo ja takie najbardziej lubię.
i jeszcze obrazki
Nie zanudziłam Was jeszcze ? no to lecimy dalej:)
Jest tam jeszcze ktoś ,bo na koniec będzie słodko:)
Wytrwałym , gratuluję:)
A tak w ogóle jetem zła , bo wyleciała mi dzisiaj plomba , a moja pani stomatolog nie odbiera telefonu ( wrrrrr) .Nawet nie chcę myśleć , że może ma urlop:(
Dziękuję Wszystkim , za miłe komentarze:)
Pozdrawiam Was Kochani serdecznie i cieplutko:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)