Zwykle, gdy przechodzę obok pasmanterii nachodzi mnie niepohamowana chęć kupna jakiegoś malutkiego kawałka materiału lub wstążki do domku dla lalek. Staram się z tym walczyć, ale czasem przegrywam. Wtedy mój wybór pada na ręcznie tkane tasiemki do wykończeń arrasów. Mam do nich szczególną słabość. Niestety, ich ceny są zdecydowanie zbyt wysokie. Kupuję pół metra produktu, a potem z wyrzutami sumienia tłumaczę sama sobie, że przecież będą z tego wspaniałe poduszki.
Kilka dni temu, mając wolny wieczór, postanowiłam wreszcie użyć jednej z moich zdobyczy i stworzyć parawan do głównej sypialni. Taki był plan, a skończyło się na szyciu pościeli i walce z frędzelkami. Nie miałam pojęcia jak je wykonać, gdyż nitki nie układały sie po mojej myśli. Ostatecznie wpadłam na pomysł sprucia centymetra mojej zbyt drogiej wstążki i użycia do frędzli jej jedwabnych nitek. Myślę, że podziałało, a przynajmniej ja jestem zadowolona z rezultatu.
Pościel uszyłam ręcznie z kawałka materiału kupionego na wagę. Nie wiem dlaczego, ale nie lubię szyć na maszynie, mimo, że takową posiadam. Ręczne szycie bardzo mnie odpręża.
Pościel miała być prosta, ale elegancka. Dlaczego prosta, a nie przesadnie ozdobna jak to często można obserwować na zdjęciach przedstawiających wiktoriańskie sypialnie? Ponieważ moja miniaturowa rodzinka należy do klasy średniej. A poza tym z sypialnianą bielizną w epoce wiktoriańskiej różnie bywało. Zwykle w pokojach było chłodno więc i bielizny było sporo: prześcieradła spodnie i wierzchnie, kołdry i narzuty. I oczywiście pojawiał się problem z ich praniem i suszeniem. Stąd też, aby nie było widać zabrudzeń przekładano na przykład prześcieradła - te spodnie wyciągano na wierzch, a te wierzchnie ukrywano pod spodem, odwracano stronami narzuty i kołdry. Nie chciałam więc skazywać moich mieszkańców na spanie wśród brudnych falban, zwłaszcza w zimie, gdy suszenie było prawdziwą zmorą pań domu.W komplecie brakuje jeszcze narzuty. Upatrzyłam już sobie na nią piękną granatową koszulę mojego męża, ale muszę poczekać, aż się nią znudzi. Przyznam, że cierpię bardzo widząc ją wiszącą na wieszaku i uśmiechającą się zachęcająco do mnie...Myślę jednak, że mój zestaw pościelowy wyszedł całkiem ładnie. Oceńcie sami. Martwi mnie tylko jeden drobiazg, nie wydaje się wam, że wzór na zielonej poduszce jest zbyt duży?
Some days ago I had a free evening and I decided to use one of my treasures and create a screen for the master bedroom. It was the plan but ,finally, I changed my mind and I got to sew some bed linen and to fight with tassels. I had no idea how to make the tassels and I did not like the threads that I used at the beginning. And then I decided to unravel one centimeter of my precious ribbon and use the threads to create the tassels. I think it worked. I am satisfied with the final result.
The bed linen I sewed by hand with a piece of fabrics that I had bought on weight. I don't know why but I don't like using a sewing machine, even if I have one at home. Handsewing relaxes me. The linen had to be simple but elegant. Why simple and not excessively decorated as we can often see in the photos of the Victorian bedrooms? Because my miniature family is a middle class family. And apart from that, in the Victorian period there was some kind of "problem" with the bed linen. The rooms vere usually quile chilly and for that reason a lot of pieces of the bed linen had to be used : undersheet, sheet, underduvet, duvet, bedspread etc. and there was a problem with washing and drying them. So the Victorians tried to 'maximise' the use of the linen. When the
sheet was dirty they put it as an undersheet and used the undersheet as a sheet. They also reversed the duvets. I did not like the idea to 'sentence' my little inhabitants to sleep among dirty flounces , most of all, in the winter when drying the washing was a real nightmare for housewives.
The bed linen lacks of a bedspread. I have already chosen the fabric. It is a beautiful navy blue shirt of my husband. I must wait till I will get the permission to use it, though, as it is quite new. I suffer a lot watching it in the wardrobe, smiling to me. I think the linen I sewed is quite nice. The only little problem is that I am not sure whether the motive on the green pillow is not too big.