The Latest

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uroda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą uroda. Pokaż wszystkie posty


Nigdy nie mam pomysłów na prezenty, najczęściej są to rzeczy które osobiście chciałabym dostać. Według mojej opinii najfajniejsze są kosmetyki i ubrania. Oczywiście nie robię tego na oślep, staram się dokładnie analizować osobę, która ma być obdarowana. I tak słucham jakie ma problemy ze skórą, podglądam co by chciała dostać, delikatnie się wypytuje, albo kupuję coś uniwersalnego.
Dzisiaj przedstawiam kosmetyki, które w swoim działaniu są bardzo dobre, mają przyjemny zapach, konsystencję, ładne opakowanie, na pewno spodobają się każdemu i najważniejsze, że są POLSKIE :)  THE SECRET SOAP STORE


Żele pod prysznic mają obłędne zapachy, moje ulubione to biała herbata i pigwa, oraz pomarańcza z kurkumą. Polecam z czystym sumieniem, zapach nie jest zbyt intensywny i nachalny tak więc powinien każdemu się spodobać.


Jeżeli chcecie mieć pewność, że Wasz prezent ucieszy płeć piękną podarujcie jej peeling. Porządne złuszczanie naskórka na pewno przyda się każdemu ;)

Balsamów nigdy za wiele, a w szczególności tych wyszczuplających. Po raz kolejny zapach świeżej pomarańczy skradł moje serce. Balsam ma lekką konsystencję przypominającą mus, cudownie nawilża i łatwo go rozprowadzić na skórze, to mój ulubieniec! 
 Życzę powodzenia w zakupie i pakowaniu prezentów. Mam nadzieję, że stanie się to dla Was przyjemnością. Pozdrawiam!




Zapewne słyszeliście o firmie kosmetycznej Yonelle, założonej przez Jolantę Zwolińską i Małgorzatę Chełkowską. Według mojej opinii  jest to najlepsza Polska firma kosmetyczna, która swoją technologią może śmiało konkurować z najlepszymi zagranicznymi markami. Piszę to ponieważ używam i wykonuję zabiegi na kosmetykach tej marki.
Post ten nie jest żadną reklamą, nikt mi za to nie zapłacił. Piszę to ponieważ chcę aby Polacy używali jak najlepszych kosmetyków za rozsądną cenę. Najlepsze jest to, że kosmetyki naprawdę działają, skóra staje się zdrowa i piękniejsza!

Gdzie dostanę kosmetyki Yonelle? 

  • Instytut Yonelle w Warszawie
  • perfumerie Douglas 
  • sklep internetowy Yonelle
  • gabinety kosmetyczne, Day Spa, Spa.
Kosmetyki dedykowane są kobietom 40+ jednak każdy znajdzie coś dla siebie. Osobiście nie przetestowałam wszystkich produktów ponieważ część z nich jest silnie przeciwstarzeniowa i podrażniła by moją skórę. 
Z relacji koleżanek, które używały 3/4 kosmetyków mogę z czystym sumieniem polecić wszystko. Obecnie używam Profesjonalnej Pianki Oczyszczającej, Progresywny Tonik Złuszczający, Progresywny Krem Superwygładzający z serii MEDESTHETIC, są to produkty do codziennego stosowania. Niedawno skusiłam się na Serum z Pro-Retinol i Witamina E Forte, które świetnie łagodzi podrażnienia, goi niewielkie ranki po krostach, wygładza, i nawilża skórę. Serum, piankę, tonik, krem można kupić wyłącznie w instytucie, gabinetach i Spa. Serum kupiłam z myślą o domowym zabiegu z użyciem mezorollera. Nie będę rozpisywać się o tym, wiele osób boi się nawet malutkich igiełek, ale uwierzcie to nic nie boli, a rezultaty są niesamowite! Więcej informacji na stronie Yonelle tutaj



Kolejnym uzależnieniem będzie Maska NANODYSKOWA Nr2 do szybkiej regeneracji cery suchej, wiotkiej, szorstkiej i słabo nawilżonej. Czuję, że będzie to strzał w dziesiątkę podczas zimowej pory i alternatywa dla tłustego kremu na noc. Więcej informacji o masce znajdziecie tutaj :)
Ostatnio mam bzika na punkcie zabiegu do cery suchej CONTRA-DRY, jest po prostu boski!!! Demakijaż, peeling enzymatyczny, serum, masaż, maska algowa z olejkiem arganowym działają cuda, polecam!!!
Na pewno będę pisać więcej o tej marce bo jestem nią zafascynowana, po każdym zabiegu widzę spektakularne rezultaty i słyszę same pozytywne opinię. 
Dbajcie o siebie i do miłego ;) 




   Często myślę o ludzkich zachowaniach, powodach dla których decydują się podjąć określone działanie, decyzje. Zauważyłam jedną wspólną cechę, która kieruje wieloma ludźmi, jest to chęć posiadania rzeczy, efektów tu i teraz. Nie chodzi mi o ciężką pracę na dom, samochód lub inne dobro, ale rozpatruję sprawę pod względem kosmetycznym, urody. 
   Wiele kobiet dbających o swój wygląd stara się wybierać usługi, które dają natychmiastowy zauważalny efekt/ rezultat. Przykładem jest manicure, przychodzimy do gabinetu z niezbyt zadbanymi pazurkami, a wychodzimy z pięknym kolorem, bogatym zdobieniem, przedłużonymi paznokciami. Efekt wizyty w gabinecie jest natychmiastowy, zauważalny, inne osoby zwracają uwagę na nasze dłonie, a nas samych przepełnia radość. Niby nic nadzwyczajnego i nie ma się nad czym zastanawiać, w końcu każdy powinien mieć zadbane dłonie i paznokcie. Ja się zastanawiam nad jednym, skoro pokazujemy swoje dłonie codziennie i każdemu, dlaczego nie dbamy w ten sam sposób o naszą cerę? Szkoda nam na to pieniędzy, nie mamy potrzeby profesjonalnej pielęgnacji, relaksu, czy może myślimy, że i tak starość nas dopadnie więc nie warto inwestować? 
W swoim życiu nauczyłam się jednego- WARTO INWESTOWAĆ W SIEBIE. Mówię tutaj nie tylko o manicure, pedicure, ale także o inwestowaniu w naszą skórę. Tak naprawdę nowej skóry nie kupimy sobie w sklepie, a z wiekiem coraz ciężej jest zrewitalizować cerę i osiągnąć pożądany młodzieńczy blask. Osobiście wolę wydać pieniądze na dobre kosmetyki, zabiegi kosmetyczne czy medycynę estetyczną, niż nabyć kolejną parę spodni. 
 Ubolewam nad stanem wiedzy kobiet, niedoinformowaniem na temat pielęgnacji ciała, profilaktyce przeciwstarzeniowej i niewłaściwych wyborach. Za przykład przytoczę historyjkę opowiedzianą mi dzisiaj przez znajomą Panią Kosmetolog z gabinetu medycyny estetycznej: "Przyszła pacjentka w wieku 50+ na osocze bogatopłytkowe, stan skóry fatalny. Pani była bardzo zdziwiona kiedy usłyszała, że zabieg trzeba powtarzać i jeden tak naprawdę nie zdziała cudów. Pacjentka myślała, że zabieg wystarczy jej na rok." 
Zabieg któremu się poddała owa Pani, zaliczany jest do zabiegów "lekkich, mało inwazyjnych", który po jednym razie nie zmieni naszej skóry w drastyczny sposób. Jeżeli nie dbaliśmy o cerę całe życie, to nie spodziewajmy się cudownych efektów i odmłodzenia o 20 lat.Pamiętajmy ciuchy, buty, można kupić sobie zawsze, nowej skóry/ cery nie sprzedają w domach handlowych. Czasami warto się zastanowić, czy lepiej pójść na zabieg na twarz za 100 zł, a może kupić kolejną parę butów? Jeżeli wyglądamy pięknie, świeżo i dużo młodziej niż pokazuje nasza metryka, to nawet jak założymy sukienkę sprzed trzech sezonów to i tak będziemy wyglądać cudownie. 
Czasami jestem przerażona widokiem dumnych kobiet ze swoich paznokci za 100 zł, do tego modnie ubranych, ale z mega zaniedbaną cerą. Nie rozumiem, chciałabym zrozumieć powody i jakoś to sobie wytłumaczyć. 
Tak wiem, dziwny temat poruszyłam po długiej nieobecności, trudno takie dopadły mnie przemyślenia po niezbyt przyjemnym zabiegu mezoterapii igłowej. Wiem natomiast jedno, zainwestowałam w siebie i na pewno to zaprocentuje... 


Perfumy, co to właściwie jest? Według Dr Google jest to łączna nazwa kosmetyków, których jedynym zadaniem jest nadawanie człowiekowi przyjemnego i długo utrzymującego się zapachu.
Jestem więcej niż pewna, że każdy z nas otulając się ulubionymi perfumami myśli jedynie i wyłącznie o tym, że będzie ładnie pachnieć. Niektóre nacje zamiast się myć, wylewają na siebie hektolitry perfum.... są to Francuzi i chyba nic się nie zmieniło w tej kwestii od czasów Ludwika XVI. 
Do rzeczy, przecież nie będę tutaj wytykać nikomu kto się myje, a kto nie (Polacy też są z tym na bakier). Nie lubię wydawać na zapachy fortuny, uważam, że i tak się utlenią, odzież wypiorę, ciało umyję wieczorem i nic nie pozostanie mi po markowych drogich zapachach. Ujawnia się moja natura skąpca, ale każdy lubi co mu się podoba i odpowiada, mi odpowiadają perfumy marki FM. 



Wiem, że wiele osób używa perfum FM, zachwala, nie oszczędza na nich bo są w atrakcyjnych cenach, 33 zł za 30 ml. Najfajniejsza jest mnogość zapachów, które odpowiadają markowym perfumom, długo utrzymujący się zapach i małe poręczne flakony, na które zawsze znajdę miejsce w mojej wypchanej po brzegi torebce. Ostatnio zaszalałam i kupiłam, aż 3 zapachy- totalne szaleństwo :) jeden flakon trzymam w służbowej szafce. 


Nie wstydzę się przyznać, że kupuję tańsze zapachy i nie wydaję fortuny na oryginały. Dzięki temu mogę zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na pielęgnację mojej skóry lub zakup porządnych suplementów diety. Jakie perfumy kupujecie i co sądzicie o marce FM, macie, mieliście te perfumy, jesteście dystrybutorami? 

Życzę miłego weekendu! 



Chyba od zawsze miałam problem z moimi ustami, które są wiecznie suche i popękane z odstającymi skórkami, które oblizuję i obgryzam. Komuś ta wizja jest bliska? Totalna porażka. Były produkty, które pomagały...niestety na krótką metę. Zawiodły nie tylko kosmetyki ale też Ja, ciągle zapominam o balsamowaniu ust. Co ja zrobię, że moja siostra bliźniaczka to skleroza.

Pożaliłam się, a teraz pochwalę bo jest czym :) Cudny balsam do ust Aloe Lips, amerykańskiej firmy Forever podarował mi mój znajomy. Od razu wiedziałam, że balsam zdziała cuda.


Balsam natychmiast nawilżył i zmiękczył moje spierzchnięte usta.
Usta wyglądają zdecydowanie lepiej i nie muszę ich co chwilę balsamować. Do tej pory nie znalazłam niczego lepszego, na pewno zamówię kolejną sztukę albo i więcej. Ostatnio zamówiłam 5 sztuk dla mojej rodziny i koleżanki.

Aloe Lips zawiera miąższ aloesowy, olejek jojoba, alantoinę, naturalny wosk pszczeli- skład prosty, a jakie działanie.
Cena: 17 zł


Słyszeliście kiedyś o firmie Forever i ich balsamie do ust? Ja nigdy wcześniej nie słyszałam o tej firmie, ale zakupiłam jeszcze "galaretkę aloesową" i serdecznie polecam Aloe Lips.





Uwielbiam hybrydowy manicure, trzyma się długo, kolor jest zawsze soczysty, lśniący, paznokcie rosną i nie są narażone na urazy. Takie mam doświadczenie z lakierami hybrydowymi, których używam już od roku. Niestety najgorsze jest samodzielne zdejmowanie...

Mam dwa sposoby na usuwanie hybrydy:

  1. Nalewam aceton do małej miseczki i zanurzam w nim paznokcie, po 10 minutach drewniany odpychacz wchodzi w lakier jak w masło. Najlepsza metoda do samodzielnego zdejmowania, przynajmniej dla mnie. Minusem jest to, że zużywam zbyt szybko aceton. Nie będę pisać o wysuszonych skórkach i opuszkach palców ponieważ przy drugiej metodzie też to występuje. 
  2. Nasączam waciki umieszczone na folii aluminiowej. Korzystam z tych gotowych, są bardziej praktyczne, estetyczne i oszczędzam czas. Tą metodą najczęściej ściągam hybrydę dla mojej mamy lub koleżanek. Osobiście jej nie lubię ponieważ trzeba trochę dłużej poczekać aż aceton zadziała, poza tym lakier gorzej schodzi i trzeba więcej polerować paznokcie. Mam też wrażenie, że po 10 minutach moje palce zaczynają się gotować w tej folii i parzy mnie w płytkę paznokcia. 
Przed świętami nie zdążyłam kupić większej ilości acetonu, a to co miałam nie wystarczyło mi na zdjęcie hybrydy pierwszą metodą. Zastosowałam drugą technikę i w taki właśnie sposób sama sobie zrobiłam krzywdę. Szybko, szybko bo jeszcze tyle pracy przed świętami! Tak szybko wszystko robiłam, że połamałam paznokcie, musiałam je obciąć do zera i na dodatek były jeszcze rozdwojone do połowy. Tragedia!!!!


W ruch poszła odżywka ORLY, myślę sobie "za słaba, trzeba czegoś mocniejszego". Jedna z moich klientek serdecznie polecała mi odżywkę Peggy Sage Express nail hardner. Mówiła, że jest znakomita, w Danii gdzie mieszka nie może jej kupić, jedynie w Polsce jest dostępna. Oczywiście w akcie desperacji zamówiłam specyfik, a jak zapłaciłam 39 zł i sprawdziłam skład byłam wkurzona. Skład prawie identyczny jak odżywka Eveline 8w1. Skoro tyle wydałam to muszę ją zużyć. Poprawę stanu paznokci zauważyłam po 4 dniach, ale co z tego jak odżywka zawiera formaldehyd. 

Przestrzegam Was przed popełnieniem mojego błędu, zawsze sprawdzajcie skład i szukajcie tańszego odpowiednika. Jutro lecę do drogerii i porównuję skład odżywek mam nadzieję, że moja Peggy będzie w czymś lepsza o Eveliny. 



Chyba większość osób na świecie po nowym roku ustala sobie nowe życiowe cele, dzięki którym życie stanie się lepsze. Serdecznie polecam Wam spisanie sobie takich celów, tego czego pragniemy i chcemy osiągnąć. Najlepiej jeżeli codziennie minimum przez miesiąc będziemy zapisywać swoje cele i jestem pewna, że po tym czasie wyklaruje się czego tak naprawdę chcecie. 
Ja zapisałam sobie kilka prostych celów związanych z urodą i zdrowiem. Niektórzy z Was pomyślą, że są one błahe i takie łatwe.... ja mam z nimi mega problem. 


MOJE CELE NA 2015 ROK


  • Piję codziennie 1,5 litra wody mineralnej
  • Zawsze pamiętam o pielęgnacji moich ust i regularnie smaruję je pomadką
  • Dbam o swoje dłonie i regularnie je kremuję 
  • Jem tylko produkty bezglutenowe

Specjalnie piszę wszystko w czasie teraźniejszym, tak zaleca Brian Tracy w "Wyznaczanie Celów OSOBISTY PRZEWODNIK".



Miałam problem z wypiciem dwóch szklanek wody w ciągu dnia, zawsze obgryzałam swoje usta, które wyglądały jak suszone śliwki, często zapominałam o kremowaniu dłoni, jestem nadwrażliwa na gluten i czasami nie mogłam oprzeć się kawałkowi ciasta- później fatalnie się czułam. 
Te skromne cele na pewno poprawią moje samopoczucie, wygląd i sprawność organizmu. Oczywiście poza tym celami posiadam jeszcze cele życiowe, finansowe, dotyczące rodziny i związków, kariery i interesów. 
Mam jeszcze jeden ważny cel: ZAWSZE SPRAWDZĘ 5 RAZY MÓJ TEKST PRZED PUBLIKACJĄ I DAM KOMUŚ DO PRZECZYTANIA. Przypomnieliście mi o mojej dysortografii, sprawia mi ona wiele problemów ale będę się pilnować. Dziękuję!!!

Dziękuję, że zaglądacie na mojego bloga i życzę wam spełnienia wszystkich życiowych celów :) 


Uwielbiam odkrywać nowe kosmetyki i za każdym razem oczekuje, że moja nowość pomoże pozbyć się problemów z cerą, a jej używanie stanie się przyjemnością. 
Puste opakowanie kremu na dzień skłoniło mnie do szybkiego poszukiwania czegoś nowego, lepszego i odpowiedniego na zimę. Na szczęście miałam możliwość spróbowania na własnej skórze jaka jest konsystencja kosmetyków The Secret Soap Store z lini Golden Pleasure


Piszę o konsystencji, ponieważ w moim przypadku krem na dzień nie może być zbyt gęsty, ciężki. Nie lubię się "świecić" a do tego mam skłonność do wyprysków. 
Po szybkim lecz burzliwym namyśle wybór padł na Emulsję przeciwzmarszczkową do twarzy 50 ml. Pomyślałam, ok emulsja jest przeważnie lekka, delikatna, okazało się troszkę inaczej, oczywiście na plus. 

                                         

























To była miłość od pierwszego użycia. Emulsja ma konsystencję lżejszego kremu, fantastycznie nawilża skórę i idealnie nadaje się do mojej mieszanej cery. Przeglądając składniki aktywne mogę stwierdzić, że jest na pewno przeciwzmarszczkowa. Dużo cennych substancji: złoto 24k, olejek makadamia i arganowy, masło Shea (uwielbiam je), witamina E i  MATRIXYLsynthe'6- peptydy przeciwzmarszczkowe (brzmi obiecująco). Efekt przeciwstarzeniowy ciężko jest mi ocenić, pewnie będzie to widoczne po moich 50-tych urodzinach i starannym dbaniu o siebie, natomiast jedno co mogę zauważyć, stwierdzić, potwierdzić i pochwalić to jest natychmiastowe nawilżenie i wygładzenie skóry. Emulsja szybko się wchłania, nie pozostawia tłustej warstwy i idealnie nadaje się pod makijaż. Wieczorem po zmyciu makijażu skóra jest nadal nawilżona i przyjemnie miękka. Świetny efekt!!! 

                                 

























Opakowanie emulsji jest proste, estetyczne i eleganckie. Fantastyczna jest drewniana nakrętka od emulsji i praktyczny dozownik, nie muszę pchać rąk do słoiczka i zanieczyszczać go bakteriami. Do posmarowania całej twarzy wystarczają mi dwie pompki, tak więc szacunkowo emulsji powinnam używać 2-3 miesiące.  
Jak widzę kosmetyki z tej linii, mam poczucie, że są naturalne i ekologiczne najprawdopodobniej przyczyna tkwi w jasnych kolorach opakowania i drewnianych elementach. Z tego co się dowiedziałam do produkcji kosmetyków używane są wyłącznie naturalne składniki najwyższej jakości a same kosmetyki nie są testowane na zwierzętach. 
Nie rozwodząc się już dłużej stwierdzam, że kosmetyk jest godny polecenia, cena adekwatna do jakości i wydajności. 


Zima to okres wysuszonej skóry na dłoniach, niestety u mnie ten okres zaczyna się już jesienią. Jest mi ciągle zimno w dłonie, mam wrażenie że uczucie "ściągnięcia" jest nieustanne, skóra często piecze i jest jak pergamin....okropieństwo z którym trzeba sobie radzić. 
Wiele kosmetyków przewinęło się przez moje dłonie, w dosłownym tego znaczeniu. Większość poległo już na samym początku, na szczęście znalazłam moje perły i mam wrażenie, że znajduje ich coraz więcej. Nie pozostaje mi nic jak się cieszyć i podzielić z Wami tą świetną informacją. 
W swojej torebce zawsze noszę "lekki" krem, nie lubię jak w ciągu dnia moje ręce są tłuste i nie mogę niczego dotknąć bo zaraz coś ubrudzę. Na tym polu świetnie sprawdził się krem marki Tołpa i Monteil. Konsystencja idealna, szybko się wchłaniają, nawilżają i dyskretnie pachną. Po krótkiej chwili mogę zabrać się do pracy, bez problemu założyć rękawiczki i nie martwię się, że zaraz coś upaskudzę. Ceny kremów nie są porażające, Tołpa w granicach 10 zł, często kupuję w promocji za 6 zł, Monteil nie wiem bo dostałam w prezencie ale pewnie kosztuje ok 15 zł. 


Niestety lekki krem często nie wystarcza i muszę zastosować tłuste kosmetyki. Mam dwa rewelacyjne kremy, które cudownie regenerują, odżywiają, nawilżają i wygładzają moją biedną, zmaltretowaną skórę na dłoniach. Jest to  Regenerujący krem do rąk z mleczkiem pszczelim, miodem i woskiem pszczelim
100 ml firmy Queen Bee oraz Krem do rąk 20% masła Shea
70 ml zielona herbata firmy The Secret Soap Store. 


                           

Kremy mają fantastyczne działanie i przyjemne zapachy, są gęste, natychmiast przynoszą ulgę. Krem z mleczkiem pszczelim kupiłam w Skierniewicach na Dniu Krzaka, czy jakoś tak ;) Najważniejsze, że było fajnie i mogłam odkryć nowy produkt i firmę. Ceny kremu niestety nie pamiętam, wydaje mi się, że zapłaciłam 7 zł, nie jest to fortuna za tak dobry kosmetyk. 
Krem z masłem shea kosztuje około 22 zł, trochę drogi ale wart swojej ceny, ponieważ wystarcza na bardzo długo. 

Często zapominam rękawiczek i ciągle marznę w dłonie. Nie wiem czy tylko ja mam taką demencję? Niestety przekłada się to na stan mojej skóry dłoni i skórek wokół paznokci, są one suche i nieestetyczne. Jedynym ratunkiem jest większa dyscyplina co do pielęgnacji, bardzo ciepłe rękawiczki i pamięć o tych dwóch rzeczach. Podobno najprostsze rozwiązania są najlepsze, tak więc pakuje kremy do swoich torebek, stawiam na nocnej szafce i przy umywalce. Może Wy macie jakieś sprawdzone pomysły o które przynoszę rewelacyjne rezultaty? Jeżeli tak to proszę podzielcie się tymi informacjami :) 
Pozdrawiam ciepło!!!

Chęć rozwoju i doskonalenia się w zawodzie to podstawa. Od dłuższego czasu chodziła za mną myśl, aby pójść na "jakiś ciekawy kurs". Nie wiedziałam co to ma być wiedziałam jedynie, że ma być WOW!!!! Do uczestniczenia w kursie "Kwas hialuronowy w wypełnieniach estetycznych" zachęciła mnie mama. Wiem, że jej intencje nie były do końca czyste, bo kto by nie chciał mieć pod ręką osoby z takimi umiejętnościami.... :) 

Szkolenie odbyło się 28.08.2014 w Centrum Szkoleniowe Kosmetologii Medycznej w Warszawie. Szkoleniowcem był Dr Zbigniew Leśniowski, który prowadził prezentacje i ćwiczenia praktyczne konkretnie i na temat. Uważam, że podczas sześciu godzin otrzymałam wiele cennych informacji i porad. Podczas szkolenia był całkowity zakaz filmowania i robienia zdjęć, więc niestety nie mam dla Was żadnych ciekawych fotek.

Pierwsza część szkolenia składała się wyłącznie z prezentacji, którą otrzymałam w formie skryptu. Dodatkowe cenne informacje zapisywałam na osobnej kartce. Omawiana była budowa skóry, różnice między kwasem hialuronowym usieciowanym i nieusieciowanym, różnica między bruzdą, a zmarszczką. techniki modelowania i wypełniania, działania niepożądane, przeciwwskazania do zabiegu, jakie i jak stosować znieczulenie. Musiałam uważnie słuchać, aby nie ominęła mnie żadna cenna informacja.
Kolejnym etapem była praca z kwasem hialuronowym na modelu skóry. Musiałam nauczyć się prawidłowo zginać igłę, podawać w skórę preparat, stosować odpowiedni nacisk na tłok tak aby kwas rozkładał się równomiernie. Z początku wszystko wydawało mi się trudne i nieosiągalne, dopiero po dłuższym ćwiczeniu wychodziło wszystko prawie poprawnie. Cieszę się, że Pan Doktor motywował słowami "To nie jest takie trudne, jak się wydaje". Wiadomo dla niego to jest nic trudnego, dla mnie szalenie trudne i muszę dużo ćwiczyć żeby na "luzie" podchodzić do klienta. 
Na sam koniec odbyła się prezentacja na żywym modelu. Fantastycznie jest zobaczyć jak w "mgnieniu oka" znika zmarszczka.  Po zabiegu występuje delikatny obrzęk, który znika po kilku dniach, a efekty są niesamowite. 

Niestety nie było mi dane utrwalić wiedzę zdobytą na szkoleniu, ponieważ 3 dni później złamałam prawą rękę. Teraz powoli dochodzę do siebie, na pewno zakupię materiał i będę wytrwale ćwiczyć na mojej mamie i sobie. Kolejne szkolenie jakie planuję to mezoterapia igłowa oraz poziom rozszerzony w wypełnieniach kwasem hialuronowym.

Rady jakie mogę udzielić po szkoleniu to:
-przed i po zabiegu zawsze stosujcie się do zaleceń lekarza!!!
-szukajcie jak najlepszego lekarza lub kosmetologa, najlepiej takiego co nie poprawia urody celebrytów.
-lepiej zaaplikować mniej kwasu hialuronowego, niż za dużo i później płakać z tego powodu. Na kolejnej wizycie można sobie dołożyć preparatu i uzyskać naturalny efekt...wszystko z umiarem, nie chcesz chyba mieć buzi podobnej do kota albo poduszki? 
-zabieg wypełnienia zmarszczek kwasem hialuronowym nie odmłodzi drastycznie skóry, powstrzyma jedynie pogłębianie się widocznych już oznak starzenia, wypełni zmarszczkę. Jeżeli nie będziemy systematycznie powtarzać zabiegu, nasza skóra powróci do poprzedniego stanu. 

Ciekawi mnie Wasze zdanie na ten temat, czy poddałybyście się powiększaniu ust, wypełnianiu zmarszczek? Może uważacie to za niezgodne z naturą, a może jest to dla Was świetna sprawa z której korzystacie? 



Nienawidzę kupować szamponu do włosów, na rynku jest ich masa i nie wiem który wybrać. Na 10 kupionych, 5 nie nadaje się do niczego. Oczywiście uwielbiam szampony organiczne, z apteki, ziołowe, i wiele innych cudownych specyfików, niestety często dokonuje niewłaściwych wyborów. 



Szampon, który uważam za totalny niewypał to Natura Siberica szampon do włosów suchych- objętość i nawilżenie. Po umyciu moje włosy były nadal nieświeże, "oklapłe", matowe. Skład szamponu jest świetny: sosna karłowata, olej z dzikiej róży, wieczornik syberyjski, mydlnica lekarska. Przy zakupie kierowałam się opiniami internautek o tej marce, niestety dla mnie był to kolejny nieudany zakup kosmetyku z Rosji. 



Szampon, który był totalną pomyłką to Green Pharmacy szampon do włosów normalnych pokrzywa zwyczajna. Dwa miesiące myłam nim moje włosy nie wiedząc, że spłukuje mi farbę. Dopiero moja kochana fryzjerka uświadomiła mi czemu tak szybko włosy straciły kolor i blask. Pokrzywa idealnie oczyszcza włosy i skórę głowy, niestety przy okazji wypłukuje nienaturalny pigment. Szampon odstawiłam i zamieniłam na...





Szampon jajeczny pielęgnujący Joanna z Apteczki Babuni, polecony przez moją fryzjerkę, jej mamę, siostrę i wiele innych kobiet. Bardzo tani kosmetyk, który świetnie nawilża moje włosy, a jednocześnie nie obciąża. Nie wiem dlaczego wcześniej nie wpadłam na pomysł żeby go kupić? Cena idealna, za 300 ml zapłaciłam 6,99 zł, prawie wszędzie dostępny. 

Po umyciu włosy są nawilżone, miękkie, troszkę lepiej się rozczesują i tak szybko nie przetłuszczają. 


Podobny efekt uzyskuje po prawie idealnym szamponie ORGANIQUE Sensitive, jedyną jego wadą jest rzadka konsystencja. Mam długie włosy i muszę opracować idealną metodę rozprowadzania mazidła na całej długości włosów. Zazwyczaj jedno mycie nie wystarcza. 



Pielęgnacja włosów nie jest taka łatwa jak by się wydawało, a największy mój problem to znalezienie kosmetyków idealnych. Włosy są bardzo kapryśne i jednego miesiąca dany kosmetyk działa super, a za kilka tygodni po jego użyciu mam gniazdo na głowie. Mam nadzieję, że nie jestem osamotniona z moim małym problemem. Szukam też fajnego bloga o pielęgnacji włosów, najlepiej takiego gdzie znajdę dużo konkretnych informacji.



Poniżej przedstawiam efekt mojej ostatniej koloryzacji i podcięcia włosów.






Łamiące i rozdwajające się paznokcie to już u mnie przeszłość. Trzy miesiące temu nie mogłam położyć sobie hybrydy, bo po dwóch dniach odpadała. Problem rozwiązałam całkiem w prosty sposób- codzienne łykałam tabletki z selenem i dwa tygodnie malowałam paznokcie odżywką Eveline 8w1. Selen zadziałał po miesiącu, paznokcie stały się mocne i zdrowe. Po takiej kuracji hybryda trzymała się idealnie. 
Jak robię manicure w pracy często słyszę od klientek, że hybrydy niszczą paznokcie. Nic bardziej mylnego, wiele kobiet nie ściąga lakieru we właściwy sposób tylko zrywają je z płytki co jest totalną katastrofą. Jeżeli ściągamy hybrydę za pomocą acetonu i delikatnie usuwamy resztki drewnianym patyczkiem, to nasze paznokcie pozostaną w idealnym stanie, a każde kolejne malowanie będzie czystą przyjemnością. 


Tak więc ostatnio mam mega bzika na punkcie lakierów hybrydowych i kupuję kolejne zwariowane kolory. Z doświadczenia wiem, że nie zawsze najdroższe marki są najlepsze, tak więc kupuję jeden lakier za 21 zł, jestem z niego zadowolona i nie mam wyrzutów sumienia, że wyrzucam pieniądze w błoto. Myślę też, że takie małe uzależnienie nie jest dla mnie szkodliwe, zawsze mogę pochwalić się pięknym manicure i nie martwię się o odpryski na paznokciach. 
Pytanie do Was kochane dziewczyny, czy robicie sobie hybrydowy manicure, jaka jest Wasza ulubiona marka i jak długo trzyma się hybryda na pazurkach? 
Pozdrawiam w hybrydowym szaleństwie :) 


Moje uwielbienie do kosmetyków Organique zaczęło się od balsamu do ciała z masłem karite. Miłość nadal kwitnie, a Ja odkrywam kolejne ciekawe produkty tej marki. 
Tym razem zaopatrzyłam się w przecudowny peeling do ciała z masłem shea/ grecki, balsam do ciała z masłem shea/ grecki, szampon z serii Sensitive, maskę do włosów Anti-Age, którą polecała mi jedna z moich klientek. 



Wszystkie kosmetyki zamknięte są w plastikowych opakowaniach z metalową nakrętką, dzięki czemu łatwiej się je otwiera i zamyka. Poprzednim razem miałam same metalowe opakowania, które sprawiały mi wiele problemów. 
Kosmetyki przecudownie pachną i z wielką przyjemnością wcieram je w ciało. Na razie ciężko mi wystawić obiektywną opinię na temat wszystkich produktów, ponieważ zbyt krótko ich używałam. Zdradzę jedynie, że mam faworyta i jest nim peeling solny, który pachnie winogronami i idealnie nawilża skórę. 
Wiem, że marka Organique jest popularna na polskim rynku kosmetycznym. Jestem ciekawa, czy Wy także używacie tych kosmetyków i który jest Waszym ulubieńcem, faworytem, "perłą kosmetyczną"?


Do tej pory używałam wyłącznie kremów z filtrem dla dzieci, ponieważ szybko się wchłaniały, pachniały gumą balonową i nie pozostawiały tłustego filmu na skórze. Pewnie po raz kolejny kupiłabym krem dla dzieci, ale połasiłam się na nowość firmy AA. Kosmetyk to bezbarwny spray, który bardzo łatwo się aplikuje- uwielbiam to :), zapewnia wysoką SPF 30 ochronę przed promieniowaniem UVA i UVB. 


Pojemność standardowa 150 ml i zakładając, że na cało ciało należy zużyć 2 łyżki produktu, nie wystarczy mi on na długo. Nie ma to jednak żadnego znaczenia, ponieważ po tym samym czasie musiałabym kupić nowy krem, a jednak spryskiwanie się jest wygodne.


Na początku krem jest tłusty, jednak szybko zmienia się w suchy olejek, dzięki czemu skóra ładnie wygląda. Bloker ma przyjemny, delikatny zapach. Podoba mi się także opakowanie, którego grafika jest przyjemna dla oka i podobna do kosmetyków z wyższej półki cenowej. 
Jedynym minusem jaki zaobserwowałam, jest dziwne uczucie ściągnięcia po aplikacji. Zauważyłam to jedynie na zgięciach stawów, więc nie jest źle. 
Kosmetyk oceniam pozytywnie i na pewno kupiłabym kolejne opakowanie. Ciekawa jestem jakich Wy używacie blokerów i jakie rekomendujecie? 
Miłego opalania :)




 
Idealny kosmetyk do demakijażu to prawdziwy skarb. W ofercie kosmetycznej jest wiele produktów i często nie wiadomo co wybrać, zanim znalazłam ten "idealny" długo musiałam szukać. Nie lubię kupować kosmetyków do twarzy w drogerii, jak już wybieram to raczej te z apteki lub hurtowni kosmetycznej.
 
Kryteria jakie musi spełniać mój idealny kosmetyk do demakijażu:
- musi idealnie zmywać makijaż z całej twarzy, ale także z oczu
- nie może podrażniać skóry i śluzówki oka
- nie może wysuszać mojej cery
- po zmyciu nie może pozostawiać uczucia ściągnięcia
- musi być wydajny i przyjemny w użyciu

Żądania całkiem realne, niestety nie każdy kosmetyk może je spełnić. Na szczęście znalazłam jeden, całkiem przyzwoity, w odpowiedniej cenie, bardzo wydajny, przyjemny w użyciu, nie podrażnia oczu, a skóra po zmyciu jest idealnie oczyszczona, miękka i nawilżona. Pro Active Cleanser 2in 1 Monteil, według mnie jest jednym z lepszych kosmetyków. Mojej ocenie podlegało opakowanie, dozowanie, wydajność, działanie, składniki aktywne i adekwatność ceny do jakości. Mam wrażenie, że wszystko w tym kosmetyku jest idealnie dopracowane, a jego użycie staje się jedynie przyjemnością.


Opis producenta:
Aktywny żel 2 w 1, głęboko oczyszcza i tonizuje. Trwale orzeźwia i intensywnie nawilża nawet bardzo suchą skórę. Przywraca jej naturalną równowagę, dzięki czemu nabiera młodzieńczej świeżości. Produkt jest także odpowiedni jako pianka do golenia dla mężczyzn.
Obietnica producenta jest w 100 % prawdziwa, działanie zgadza się z powyższym opisem, nie testowałam jedynie golenia się na piance :) Żel pochodzi z linii Hyro Cell, która jest serią intensywnie nawilżającą, a składniki aktywne pozyskiwane są z głębin oceanu.

Składniki aktywne jakie znajdziemy w kosmetyku to:
1. Organiczna sól morska- bogata w składniki odżywcze i mikroelementy, zmniejsza podrażnienia i stany zapalne.
2. Komórki macierzyste z kopru morskiego- sprzyjają właściwościom regenerującym skórę, zmniejszają utratę wilgoci, chronią szkodliwymi czynnikami środowiska (w tym przed promieniowaniem UV).
3. Biofa- składnik roślinnego planktonu, dzięki którym komórki skóry s ą trwale chronione przed wyschnięciem i niekorzystnymi warunkami  środowiska.



Żel można spienić na wilgotnych dłoniach lub za pomocą pędzelka w ceramicznej miseczce- ta forma aplikacji kosmetyku jest nieziemsko przyjemna i łatwa!
Do tego celu używam Stipple Brush firmy E.L.F. (kosztował zaledwie 17 zł).

Pojemność żelu- 200ml
Cena detaliczna- 119 zł



Pojemność żelu to 200 ml, przy tej wydajności starczy mi i mojej mamie na bardzo długo. Cena detaliczna to 119 zł, dla jednych zaporowa, dla mnie adekwatna do jakości jaką oferuje firma. Jest to kolejny kosmetyk jaki używam z linii Hydro Cell i jestem z niego zadowolona. Dostępność produktów marki Monteil jest ograniczona, ale niektóre ośrodki SPA wysyłają kosmetyki do klienta za pośrednictwem kuriera.


 
 

 
Zakup kosmetyków jest w moim przypadku bardzo przemyślany, ponieważ nie lubię marnować pieniędzy i torturować mojej skóry jakimś "badziewiem". Zanim zdecyduję się na krem, muszę znać jego skład, działanie, opinię innych użytkowników, a jeszcze najlepiej dorwać tester. 
Na marce SKEYNDOR jakiś czas pracowałam, znam działanie kosmetyków, składy, procedury zabiegowe. Marka ma dopracowane składniki, jest przyjemna w użyciu, i co najważniejsze skuteczna. Przez moje nieustępujące niedoskonałości skóry długo "nosiłam" się z zakupem kremu z witaminą C. Teraz gdy nie można stosować intensywnych kremów z kwasami owocowymi,  witamina C okazuje się idealna.
Krem kupiłam pod wpływem chwili ponieważ dzięki koleżance natrafiłam na korzystną promocję. Zestaw, który zawiera emulsję do twarzy i krem pod oczy jest aktualnie w cenie samego kremu do twarzy. Uważam, że jest to bardzo korzystna okazja. Wybrałam emulsję do twarzy skóra mieszana i tłusta, ponieważ nie lubię jak świeci mi się buzia przez cały dzień.  
Emulsja zawiera kompleks antyoksydantów, witaminę C pochodna (3%), wyciąg z owocu granatu. Krem pod oczy ma identyczne składniki aktywne, jedynie stężenie witaminy C wynosi 1,5%.
Kremu jeszcze nie używałam, muszę skończyć dotychczasowy i wtedy zabiorę się za pełną kuracje. Jak finanse mi pozwolą dokupię jeszcze ampułki z witaminą C lub cały set zabiegowy, po którym skóra wygląda niesamowicie!














Z racji wykonywanego zawodu i miejsca pracy, oraz wielu rozmów z gośćmi postanowiłam poruszyć sprawę "norm zachowań i savoir-vivre w SPA". 
Ostatnio jedna z klientek przepraszała mnie za brak wyraźnego makijażu, kobieta była przejęta do tego stopnia, że przepraszała mnie dobry kwadrans. Oczywiście wytłumaczyłam jej, że nie musi mieć jakiegokolwiek makijażu, pięknej fryzury i najważniejsze aby czuła się zrelaksowana. Żaden pracownik SPA nie zwraca uwagi na to, czy gość jest pięknie uczesany, ubrany, wyspany, wypoczęty, ma perfekcyjny manicure, pedicure, i wiele innych....
Do SPA przychodzimy aby zadbać o ciało i duszę, a nie przejmować się wyglądem. Rada jest jedna- wyluzujcie, nikt Was nie skrytykuje!!! 
Zdarza się, że moi klienci są po kilku dniach imprezowania, zionie od nich alkoholem. Ja nie zwracam na to uwagi, klient jest bardziej zrelaksowany, nie krępuje się i jest otwarty na rozmowę, a co najważniejsze docenia moją pracę przy takim zmęczeniu :)
Nie warto też zakładać nie wiadomo jak strojnej i kosztownej biżuterii. Często goście są tak zmotani, że zostawiają mi w gabinecie swoje kosztowności, które oczywiście zwracam. 

Miło jest natomiast jak zostawicie Nam napiwek, nie ważny w jakiej kwocie. Najważniejsze, że doceniacie naszą pracę, każde SPA pracuje na innych zasadach i często nie mamy prowizji od pojedynczego zabiegu. 10 zł nie zrujnuje Waszego budżetu, a My będziemy wdzięczni za ten gest.   
Na razie mam tyle przemyśleń i wiem, że będzie ich więcej :)
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanej wizyty w ośrodkach SPA.



Moim numerem jeden pod względem zabiegów "zrób to sama w domu" jest mezoterapia mikroigłowa. Zanim zdecydowałam się na takie cuda, przeszłam profesjonalne szkolenie bez którego ani rusz.
Terapia mikroigłowa polega na nakłuwaniu skóry rolką wyposażoną w igły ze stali chirurgicznej. Nie brzmi to przyjemnie i niestety mało przyjemne jest. W ciągu 5 minut na skórze wykonuje się ok. 250000 nakłuć. 


Terapia polega na wywoływaniu naturalnego procesu regeneracji skóry. Mikronakłucia stymulują procesy naprawcze tkanek, skóra staje się bardziej jędrna, młodsza, blizny spłycają się, przebarwienia stają mniej widoczne. Na szczęście korzyści przewyższają niewielki dyskomfort podczas zabiegu. Ja traktuję terapię mikroigłową jako substytut mezoterapii igłowej. 

Wskazania do zabiegu:
- profilaktyka przeciwstarzeniowa
- odmłodzenie i lifting twarzy
- niwelowanie rozszerzonych porów
- spłycenie zmarszczek i bruzd
- spłycenie i wygładzenie blizn i rozstępów
- wyrównanie kolorytu skóry, rozjaśnienie przebarwień
- zmniejszenie teleangiektazji
- pojędrnienie ciała
- redukcja cellulitu
- wypadanie włosów

Przeciwwskazania to: choroby zakaźne skóry, choroby nowotworowe skóry, skóra uszkodzona, aktywny trądzik, aktywna opryszczka, stosowanie sterydów, leczenie retinoidami, chemioterapia i radioterapia, niewyrównana cukrzyca, skłonność do keloidów, trądzik różowaty, łuszczyca, zaburzenia krzepliwości krwi, choroby o nieznanej etiologii, ciąża i okres karmienia. 


Do tej pory robiłam sobie tylko twarz, do pełnej kuracji brakuje mi 2-3 zabiegów. Zaraz po "rolowaniu" skóra jest intensywnie czerwona, obrzęknięta, piecze a nawet "pali". Przez kolejne 3 dni aplikuję na cerę maski nawilżające i kremy odżywcze, ponieważ skóra wygląda na przesuszoną. Po tygodniu widać efekt odnowy, skóra jest rozjaśniona, jędrniejsza, pełna blasku, odżywiona w rezultacie twarz wygląda na wypoczętą i młodszą. 
Zabiegi przeprowadzałam na zestawie Clarena, który skończył się. Aktualnie roluję się na nowości Arkana. Zestaw składa się z 3 ampułek i jednej rolki. Kupiłam dwa zestawy- do twarzy z serum z aminokwasami i kwasem hialuronowym igły 0,75 mm, oraz do biustu z serum modelującym igła 1,5 mm. 




Z racji, że po zabiegu przez 12 godzin nie można się malować, wykonuję go pod wieczór w wolny dzień. Wolę żeby nikt nie widział mojego buraka na twarzy :) 
Najbardziej jestem ciekawa efektów na biuście, czy zauważę różnicę, może coś mi się podniesie? Dowiem się tego za 3 tygodnie i dam Wam znać. Na razie uciekam rolować sobie biust :)