Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Delia Owens
Maciej Pisuk
Stephanie Garber
Elżbieta Cherezińska
Marek Sekielski
Sam Sedgman
Jakub Ćwiek
Anthony Ryan
Rafał Junosza Piotrowski
Gry Kappel Jensen
Paralipomena to w żargonie filozofów myśli właściwie zbyteczne, z którymi autor nie umiał się rozstać, dopowiedzenia, dodatki. W piątym zbiorze swoich szkiców Jan Gondowicz odkrył, że patronuje im bogini (grecka oczywiście) Paralipomena, która broni praw wiedzy niekoniecznej. Pod władzą Paralipomeny znalazły się więc w książce rozważania o sztuce korumpowania królów, jedzeniu kalafiorów, zasadach zabijania stryjów, znajdowaniu zgubionych scyzoryków, błędach przy uwodzeniu, prowadzeniu sklepów tekstylnych, hodowli bazyliszków, przygodach w fotelu, mowie płazów, wielkich armatach, bufiastych spodniach, mamutach, karmieniu rekinów i budowie domów w parku narodowym.W sumie 46 szkiców i esejów, a tematów tyle, ile czytelnik zechce się doczytać.
Ten jeden z największych polskich erudytów już dawno temu założył Klub Miłośników Wiedzy Zbytecznej, do którego natychmiast przystąpiłem, zwłaszcza że nie trzeba było mieć członków wprowadzających ani opłacać składek. Choć nie: „składkami” są kolejne książki Mistrza, z wielką satysfakcją czytane. I w tej, 5. już mojej pozycji – a niczym supernowe, błyszczą zwłaszcza, jednak najlepsze, „Duch opowieści” i Pan tu nie stał” - jak zawsze u Autora, oceany wiedzy, gejzery fantazji, niespodzianki intertekstualności, kosmosy oczytania, no i… ta polszczyzna.W tym zbiorze tekstów, głównie z „Nowych Książek” Gondowicz jest niezawodny zwłaszcza, gdy chodzi o „wiedzę zbyteczną”. Tu można się dowiedzieć np., że pod koniec 19. wieku afrykańska kość słoniowa stanowiła zaledwie 40 proc. światowego handlu tym surowcem, niezbędnym do wyrobu findesieclowych pierdółek. Głównym źródłem była bowiem Rosja, gdzie w tamtym wieku z urwisk brzegów wielkich syberyjskich rzek wydobyto (z pewnością i polscy zesłańcy) ponad 46 tys. par kłów mamucich, o wadze ok. 160 kg każdy…. „Czy Conrad nie sięgał aby czasem myślą do losu współbraci kongijskich zdobywców?” - pyta Gondowicz, twórczością autora „Jądra ciemności” zafascynowany niemal jak Schulzem. Oprócz tych dwóch gigantów, mamy tu imponujące niesztampowym podejściem i wyrafinowanym stylem recenzje, m.in. Gombrowicza, Witkacego, Čapka, Dostojewskiego, Kiplinga, Lema etc. Etc. Niezwykłe jest, jak poszczególnych autorów Gondowicz widzi w ich porównaniu, a często i konfrontacji. Gdy trzeba, nie zna litości, na szczęście dość często. Szczególnie uwielbia pastwienie się nad Verne'em. Wspaniały jest tekst o nielogicznościach, by nie powiedzieć - bzdurach, w „200 tys. mil podmorskiej żeglugi” i innych cyklach z kpt. Nemo ("zupełnie się pogubił"). A pierwotnie był on Polakiem mszczącym się na Rosji za powstanie styczniowe, ale wydawca pisarza słodko brzęczącym złotym rublem przekonał go, ze nie warto tracić bezkresnego rosyjskiego rynku czytelniczego (gdy już to wiemy, to już zupełnie inny Verne, idol każdego z mojego jeszcze pokolenia).Odkryciem jest polski Żyd z Czech Gabriel Laub („Szkoda że go Polska nie chciała”),który w aforystyce chyba nie ustępował samemu Lecowi. Wystarczy kilka cytatów: „Wyobraźnia jest czymś, czego niektórzy ludzie nie potrafią sobie wyobrazić”; „Życie otrzymuje się dożywotnio”, ”Ludzie rozwijają się nierównomiernie. Niektórzy moi rówieśnicy mieli już pięćdziesiątkę, kiedy ja miałem dopiero pięćdziesiątkę”, „Seksbomby kończą najczęściej jako niewypały”, „Kalkulator myli się dużo szybciej”.Inne cytaty Autora:„Pewne znakomite sformułowanie wyjaśnia, w czym rzecz: +Ludzie dzielą się na dwa rodzaje: tych, którzy dzielą ludzi na dwa rodzaje i tych, którzy tego nie czynią+”.„Na myśl przychodzi Karol Irzykowski, który recenzję pewnej sztuki o wskrzeszaniu skończył uwagą, że woli tradycyjne sposoby pomnażania ludzkości”. „Nicość (…) ze swej natury nie potrzebuje niczego, nawet siebie”.„Jak wiadomo, nie wiadomo, jakiego koloru oczy miała Emma Bovary”.„Papuga co prawda nic sama nie wymyśli, ale wytrwale powtarza to, co ma w pamięci i nic jej tego nie oduczy. Taka jest właśnie rola intelektualisty w obronie demokracji”.„Ta rewolucja (w „Folwarku zwierzęcym”),jak każda, miała być rewolucją ostatnią. Lecz jak wiemy, pewna świnia, istotnie sprytniejsza od innych, nie tylko zdobyła władzę, lecz zadbała, by doprowadzić do sytuacji, iż żadna następna rewolucja nie będzie możliwa”. „Świat dzieli się na nudnych i znudzonych”.
Ten jeden z największych polskich erudytów już dawno temu założył Klub Miłośników Wiedzy Zbytecznej, do którego natychmiast przystąpiłem, zwłaszcza że nie trzeba było mieć członków wprowadzających ani opłacać składek. Choć nie: „składkami” są kolejne książki Mistrza, z wielką satysfakcją czytane. I w tej, 5. już mojej pozycji – a niczym supernowe, błyszczą zwłaszcza,...
Kolejna znakomita książka (czytałam "Paradoks o autorze", resztę nadrobię). Znakomita kultura rozumowania i literacka. Fascynujący, osobny świat interpretacji, własny kosmos tekstów i nawiązań. Pierwszy rząd eseju literackiego w Polsce.
Jan Gondowicz reprezentuje nader wątłe liczebnie grono prywatnych badaczy literatury, którzy nie zbierają ministerialnych punkcików. Niemniej frukta jego czytania w postaci kolejnego zbioru brawurowych esejów pierwodrukowanych zazwyczaj w "Nowych Książkach" przewyższają przyciężkawe spekulacje wielu czcigodnych profesorów i doktorów nauk.We "Flircie z Paralipomeną" czytelnik dostaje więcej delikatesów z rodzaju tych, których mógł pokosztować wcześniej w jego "Pan tu nie stał", "Duchu opowieści" czy "Czekając na Golema". Gdyby szkice te były miską, to taką, do której kucharka wlała samo gęste. Interpretacje (miedzy innymi) dzieł Szekspira, Čapka, Dürrenmatta, Czechowa, Lema, Kiplinga i nieodzownej trójcy w postaci Schulza, Gombra i Witkaca błyszczą błyskotliwością i ociekają dociekliwością. Autor przypomina nam zapomniane dzieła pisarzy pamiętanych, nieznane książki artystów niesłusznie zapoznanych, ale nade wszystko naświetla w rzekomo doskonale znanym i akademicko okomentowanym kanonie miejsca prześlepione i odczytane pochopnie. Zakryte zwałami objaśniającej je literatury przedmiotu.Czytać klasyków okularem Gondowicza jest jak jazda bez trzymanki albo pełen zwrotów akcji literaturoznawczy kryminał. Pamięć słonia, sowia erudycja i godny bibliofila zbiór foliałów na podorędziu pozwalają mu łączyć ze sobą wątki, mitologemy, cytaty, anegdoty i teorie w poprzek gatunków, epok i dyscyplin, by wytropić najsubtelniejsze powtórzenia, przetworzenia i nawiązania. Niemniej bodaj każdy esej, po zebraniu materiału dowodowego i przesłuchaniu świadków kończy się znakiem zapytania rzuconym w stronę odbiorcy.Taka robota wjeżdża czytelnikowi na ambicję i zachęca do uzupełnienia lekturowych braków albo do uważniejszych repet tego, co ponoć znane.Stanowczo polecam uwadze, bo Gondowicz lepiej czyta niż niejeden pisze.
Jan Gondowicz reprezentuje nader wątłe liczebnie grono prywatnych badaczy literatury, którzy nie zbierają ministerialnych punkcików. Niemniej frukta jego czytania w postaci kolejnego zbioru brawurowych esejów pierwodrukowanych zazwyczaj w "Nowych Książkach" przewyższają przyciężkawe spekulacje wielu czcigodnych profesorów i doktorów nauk.We "Flircie z Paralipomeną"...
Znakomita, od lat sprawdzalna intelektualnie eseistyka najlepszej próby. Nie rozumiem, dlaczego jest tak mało widoczna w dyskusji publicznej, ale może to moja naiwna wiara w oddawanie sprawiedliwości tekstom ludzi, którzy jeszcze posiadają zasoby nie tylko erudycyjne, ale też po prostu interpretacyjne. Świetna książka, ponownie.
(Gabriel Laub: Fantazja to coś, czego niektórzy wprost nie potrafią sobie wyobrazić).
Jak wiadomo, nie wiadomo, jakiego koloru oczy miała Emma Bovary.
Na myśl przychodzi Karol Irzykowski, który recenzję pewnej sztuki o wskrzeszaniu skończył uwagą, że woli tradycyjne sposoby pomnażania ludzkości.
Na myśl przychodzi Karol Irzykowski, który recenzję pewnej sztuki o wskrzeszaniu skończył uwagą, że woli tradycyjne sposoby pomnażania ludzk...