Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Beata Biały
James Clear
J.H. Markert
Ewa Sobieniewska
Joanna Kuciel-Frydryszak
Marcin Mortka
Sabina Waszut
Cezary Harasimowicz
Jo Nesbø
Maria Kuncewiczowa
ANTOLOGIA SABAT to zbiór składający się z:SABAT1. The Graveyard VulturesSABAT 2. The Blood MerchantsSABAT 3. Cannibal CultSABAT 4. The Druid ConnectionSABAT 5. Wistman`s WoodSABAT 6. The ReturnOpowiadania z Markiem Sabatem: Vampire Village Hellbeat/wszystkie teksty z języka angielskiego zostaną przetłumaczone na nowo/Dodatkowo w dwutomowej edycji znajdą się opowiadania napisane specjalnie przez polskich pisarzy gdzie bohaterem jest Mark Sabat: Łukasza Orbitowskiego Roberta Ziębińskiego Wojciecha Chmielarza Martę Guzowską Łukasza RadeckiegoW edycji kolekcjonerskiej – w twardej oprawie, dostępnej tylko w przedsprzedaży znajdą się dodatkowe materiały z archiwum rodzinnego autora: zdjęcia, fragmenty rękopisów i maszynopisów.Dodatkowo wydanie zostanie opatrzone przedmową Rafała Głuchowskiego.Przybliżona ilość stron wydania dwutomowego 900-1000!
Kiedy wydawnictwo Phantom Books rozpoczęło sprzedaż jeszcze nieistniejącego zbioru Sabat, nie wahałem się ani minuty. To miało być ekskluzywne wydanie, łączące ze sobą teksty składające się na fundament cyklu znany z lat dziewięćdziesiątych oraz dodatki, które miały powstać jako spuścizna minionego czasu. Przez kilka miesięcy czujnie obserwowałem, jak rozwijał się projekt i byłem dumny, że jestem jego częścią w postaci zadeklarowanego czytelnika.Edycja kolekcjonerska to dwa opasłe tomy, a świeże tłumaczenie, jak i układ tytułów może wprowadzić nowego czytelnika w lekkie zakłopotanie. Pierwszy tom antologii, poza wstępami, otwiera oczywiście tytuł „Cmentarne hieny” stanowiący pierwszą część cyklu o Marku Sabacie. Tutaj wszystko się zgadza, poznajemy głównego bohatera, jego wyjątkowe zdolności oraz bardzo bogatą przeszłość. Niecodziennie spotyka się księdza o homoseksualnej przeszłości, opętanego egzorcystę i specjalsa elitarnej jednostki wojskowej SAS w jednej postaci. Aaa i erotomana, otwarcie zaspakajającego swoje żądze w samotności, bądź z przypadkowo napotkanymi kobietami. Jurnego wąsacza na wzór Rona Jeremego.Drugi tytuł to drobna zmyłka w postaci tłumaczenia, bo miejsce Krwawej bogini zastępuje „Handlarze krwią” jednak treść, pozostaje bez większych zmian. W dalszej kolejności niespodziankę stanowi „Wioska wampirów”, która jest opowiadaniem autora, a wydarzenia w nim zawarte plasują się właśnie po drugiej części cyklu. Jeśli dla kogoś dwieście stron demonicznych zmagań jest wystarczającym obszarem na rozwinięcie i zakończenie wątku, to tutaj dostąpi mega kompresji. Krótko, prosto i nadal ciekawie.Czwarty tytuł to trzecia część cyklu, czyli „Kult kanibali” i zdecydowanie najmocniejsza odsłona. Brutalna, krwista i przyprawiająca o mdłości historia, gdzie na każdym kroku słychać skwierczenie palonego mięsa i niemal czuje się jego smak. Podobnie jest z rytuałami, które w tej odsłonie są tak absorbujące, że mimo ohydności, nie sposób odwrócić od nich wzroku.Tą częścią kończymy etap twórczości Guya N. Smitha dopełniając ten tom szeregiem dodatków w postaci zdjęć autora oraz tekstów nawiązujących do tematu. Zasłużone miejsce mają również opowiadania polskich autorów, w tym przypadku Łukasza Orbitowskiego i Wojciecha Chmielarza.Pierwszy, oderwany pod względem chronologii wydarzeń, ukazuje Marka Sabata już w podeszłym wieku, który mimo to jest ciągle aktywny i podejmuje się rozwiązania kolejnej zagadki. ”Noc, kiedy przyszedł diabeł” to opowiadanie na wzór dobrze już znanego schematu. Ciekawość, żądza i wplątanie się w najgorszy scenariusz. Troszkę inaczej jest w przypadku opowiadania „Wunderwaffe”, które ocierając się o wydarzenia z drugiego tomu, przenosi czytelnika do polskiego pasma górskiego w Sudetach Środkowych, czyli Gór Sowich i tajemnicy III Rzeszy oraz polskiego kleru.„Wykonaj zadanie i zapomnij — tak nauczał SAS.” (Kult kanibali)Ten cytat jest bardzo wymowny, bo przypomina mi zasadę "trzech Z" z okresu szkoły średniej — Zakuj, zalicz, zapomnij. W tym przypadku mógłby świetnie wyrażać nastroje czytelnika po pierwszym kontakcie z cyklem Sabat. Przeczytaj i zapomnij, bo nie ma co ukrywać, jest to niskolotna opowieść. Prosta, śmieszna, ale również przerażająca, bo kiedy czytałem tę historię jako nastolatek, była dla mnie kamieniem milowym. Lekturą, która odkrywała przede mną wiele tematów, przed którymi chronili mnie rodzice. Sceny morderstw, seksu czy rytuałów nie mieściły mi się wówczas w głowie. Chłonąłem je więc jako coś zakazanego, jako coś, czego nigdy nie powinienem przeczytać. Jak zakazany owoc, po który nie powinienem nawet sięgnąć.To bogata i przede wszystkim sentymentalna podróż w czasie.
Kiedy wydawnictwo Phantom Books rozpoczęło sprzedaż jeszcze nieistniejącego zbioru Sabat, nie wahałem się ani minuty. To miało być ekskluzywne wydanie, łączące ze sobą teksty składające się na fundament cyklu znany z lat dziewięćdziesiątych oraz dodatki, które miały powstać jako spuścizna minionego czasu. Przez kilka miesięcy czujnie obserwowałem, jak rozwijał się projekt i...
Ta pięknie wydana przez Phantom Books antologia jest koniecznym nabytkiem dla fanów pisarstwa Smitha, a zwłaszcza przygód Marka Sabata – kiedyś księdza, później członka sił specjalnych, a obecnie swoistego detektywa mroku (i co szalenie istotne jest on obrzezany by żadne nieczystości pod napletkiem nie przeszkadzały mu w magicznych rytuałach – to takie klimaty!). W pierwszej części wydania zbiorczego dostajemy trzy powieści: Cmentarne sępy, Handlarze krwią i Kult kanibali plus Wioskę wampirów i kilka dodatkowych tekstów i materiałów.Pisarstwo Guya jest jak cios siekierą, jest dosłowne i treściwe, ale nie pozbawione pewnej poezji ostrza. Wszystko jest mocno skoncentrowane na wydarzeniach dotyczących Sabata, bo to on jest osobą odpowiedzialną za ratowania świata (jest to trochę przesadzone, ale ta konwencja nie razi w oczy) przed złymi mocami, manifestującymi się pod różnymi postaciami. Sabat jest jakby mrocznym odpowiednikiem Jamesa Bonda, charyzmatycznym, pełnym sprzecznych namiętności wyrzutkiem od mokrej (w zasadzie czarnej) roboty. Dodatkowo jest opętany przez swojego demonicznego brata, ale i bez tego przemoc, tortury i gwałty (ale w słusznej sprawie) przychodzą mu dość swobodnie. A ma na kim się wyżywać, mierzy się z kanibalami, istotami wampirycznymi z upodobaniem do nazizmu czy też satanistycznymi prorokami. Menażeria łotrów jest naprawdę bogata i nie są oni faktycznie zbyt potulni, krew leje się gęsto, brutalność niektórych scen jest na granicy dobrego smaku i to jest znak firmowy Guya, który kochamy. Poza oczywiście czarnym humorem, którego jest w bród. Jest też znany miłośnikom np. Dzwonu Śmierci, Wyspy czy Szatana klimat tak gęsty że można by go nożem albo ową siekierą kroić. Do tego dochodzą halucynacje, majaki i podróże po sferach astralnych potęgujące ciężki klimat i w zasadzie wtedy już nie można nie zrozumieć udręczonego żywota naszego mrocznego detektywa.Osobną kategoria są kobiety, które w ten czy inny sposób są związane z losami Sabata. Są one pełnokrwiste, żywe i pełne namiętności. Manipulują, zwodzą i chcą być zrobione. Można by ryzykować twierdzenie, że są one skrojone pod Marka Sabata, którego raz po raz atakuje niepowstrzymana erekcja, ale żyją one trochę w swojej kategorii, i tylko ich niepohamowany apetyt każe im nieustannie przecinać szlaki z głównym bohaterem. Relacje te cechuje niewątpliwie perwersyjność i dziki pierwotny instynkt, dodający pikanterii i erotycznego mroku fabule. Markiz de Sade byłby dumny z takich bohaterek.Przyznam, że nigdy nie rozumiałem zarzutów dotyczących rzekomej bylejakości pisarstwa Smitha, owszem konwencja jest pulpowa, ale jest to świetnie napisane, to dobry stylistycznie horror i to horror pełną gębą, choć często z przymrużeniem oka. Długość każdej z części jest odpowiednia by czytelnika nie znużyć gęstym, dusznym klimatem. Ma ta książka jakieś w sobie mroczne przemyślenia i przekaz wynoszące ją poza kategorię zwykłych porządnych czytadeł; postać Sabata i tkwiący w nim mrok, ekstremalne sytuacje które napotyka w swoim sąsiedztwie i całym społeczeństwie stanowią przesadzone odzwierciedlenie nawet dzisiejszych czasów.Całość antologii uzupełniają jeszcze materiały dodatkowe jak np. zdjęcia, listy czy zabawny wykaz poziomów gujowej świromanii. Są też dwie nowelki polskich autorów. Łukasz Orbitowski napisał bardzo przyzwoity (mimo dość sztampowego początku),mroczny klimatycznie tekst, który spokojnie mógłby wyjść spod ręki Guya. Drugie opowiadanie Wojciecha Chmielarza ma dobry pulpowy pomysł, ale warsztatowo jest zbyt trywialnie i za lekko napisane (w końcu nawet rzeczy nie do końca poważne powinny być poważnie robione). Książka ma jednak ponad 600 stron i można się Sabatem wystarczająco nasycić. I żałować, że innych tego typu i tak wspaniale wydanych i zredagowanych antologii pewnie szybko nie zobaczymy.
Ta pięknie wydana przez Phantom Books antologia jest koniecznym nabytkiem dla fanów pisarstwa Smitha, a zwłaszcza przygód Marka Sabata – kiedyś księdza, później członka sił specjalnych, a obecnie swoistego detektywa mroku (i co szalenie istotne jest on obrzezany by żadne nieczystości pod napletkiem nie przeszkadzały mu w magicznych rytuałach – to takie klimaty!). W...
Drżyjcie wszelkie okultystyczne potwory. Pierwszy wąs pisanej grozy wraca do gry.Oczy mi prawie wypływają z czaszki po tak intensywnej lekturze ale prędzej bym się udusił niż czytał jak normalny człowiek. Nie czekałem może tak długo jak pierwsi fani Guya ale ciekawość dalszych losów Sabata zżerała mnie od dnia w którym skończyłem "łącznika druidów".Co tu dużo pisać. Sto procent satysfakcji, dwieście radochy. Z przyjemnością odświeżyłem sobie IV pierwsze części przygód najbardziej zwariowanego bohatera świata i znowu pośmialem się z wrzucania ludzi do piekarnika, erotycznych podbojów Brytyjskiego Krawczyka, całej tony akcji, okultyzmów i rysowania pentagramów przy lózku...Chociaż tym razem nie stanowiło to głównego punktu moich oczekiwań.Prawdziwym celem jak już sami wiecie była reszta zawartości tych dwóch cegieł. Wyobraźcie to sobie, dwa brakujące tomy, kilka opowiadań a do tego historie spisane przez polskich autorów z uniwersum które pozazdrościłby sam Marvel.... Dodajmy do tego szereg rzeczy związanych z twórczością Guya, jego życiem, powstawaniem cyklu.Opowiadania Hellbeat, czy wioska wampirów to niezłe przekąski i świetne wypełnienie. Co do tomów V,VI to czuć że "Las Wistmana" i "powrót" to dzieła powstałe po dłuższym okresie. Dalej mamy nieustępliwego wąsacza który bije złodupców, ale widać że jest on bardziej stonowany i już nie tak hardkorowy w swoich działaniach jak dawniej. Szczerze jestem zadowolony z takiego obrotu spraw bo mimo swoich niesamowitych zdolności Sabat jest przecież tylko człowiekiem który też się musi liczyć z upływem czasu.Co do polskiego akcentu.. myśle że możemy być dumni z takich autorów i autorek. Każdy z szanownego towarzystwa dołożył niezłą cegiełkę do wąsaczych opowieści ale uważam że Orbitowski pozamiatał wszystko co się dało. "Noc w której przyszedł diabeł" prezentuje nam nieco innego, starego już Sabata na którym czas odcisnął ślad. Po lekturze całości wiem że Guy poszedł w nieco inną strone z portretowaniem swojego bohatera ale to nie zmienia faktu że wizja Łukasza jest po prostu niesamowita.Mógłbym się tu rozpisywać o galeriach zdjęć, wspomnieniach, mini biografiach oraz publicystyce ale zostawiam to dla osób zainteresowanych lekturą.Szczerze polecam, nie tylko #smithowymswirom
Drżyjcie wszelkie okultystyczne potwory. Pierwszy wąs pisanej grozy wraca do gry.Oczy mi prawie wypływają z czaszki po tak intensywnej lekturze ale prędzej bym się udusił niż czytał jak normalny człowiek. Nie czekałem może tak długo jak pierwsi fani Guya ale ciekawość dalszych losów Sabata zżerała mnie od dnia w którym skończyłem "łącznika druidów".Co tu dużo pisać. Sto...
Jedna z moich najlepszych inwestycji. Historie Guya mozna kochać albo nienawidzić, ale na pewno nie da się przejść obok nich obojętnie.
Podróż sentymentalna, mam jeszcze stare, rozklekotane wydania Sabatów, niejednokrotnie je czytałem i bawiłem się za każdym razem dobrze. Czytając powyższą antologię ( noo połowę, bo skończyłem dopiero pierwszy tom) także ubaw był. Mam wrażenie, ze niektóre fragmenty inaczej niż zapamiętałem zostały przetłumaczone, jedne zręczniej, inne już jakoś mniej mi odpowiadały- ot zamiana lin wspinaczkowych w skakankę jakoś niezbyt przemówił i wersja stara lepsza jak dla mnie, no ale to niuansik. Fajnie, ze wyszła ta antologia. Jadę z tomem 2 zatem.
Podróż sentymentalna, mam jeszcze stare, rozklekotane wydania Sabatów, niejednokrotnie je czytałem i bawiłem się za każdym razem dobrze. Czytając powyższą antologię ( noo połowę, bo skończyłem dopiero pierwszy tom) także ubaw był. Mam wrażenie, ze niektóre fragmenty inaczej niż zapamiętałem zostały przetłumaczone, jedne zręczniej, inne już jakoś mniej mi odpowiadały- ot...
Dodaj cytat z książki Sabat. Antologia. Tom 1