Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Robert M. Wegner
Eckart Frahm
Fiodor Dostojewski
Marta Łabęcka
Daniel Kahneman
Ivy Fairbanks
Kotomi Li
Mieczysław Gorzka
Przemysław Piotrowski
Filip Ilukowicz
Po urodzeniu dziecka młoda kobieta mieszkająca z mężem na odludziu walczy z demonami: samotnością, depresją poporodową, niepokojem o noworodka, nieokiełznaną kobiecością i wymykającym się spod kontroli popędem seksualnym. Podczas bezsennych nocy zastanawia się, czy rodząc dziecko, utraciła samą siebie? Czy uda jej się kiedykolwiek odzyskać dawną tożsamość i swobodę?Ta krótka, ale niesłychanie mocna opowieść trafi a w sedno trudnego i skomplikowanego doświadczenia, jakim jest początek macierzyństwa, który bywa zupełnie inny od naszych wyobrażeń, zarówno tych kobiecych, jak i męskich.
Mam z nią problem, miejscami bardzo działała mi na wyobraźnię, innym razem krzywiłam się z niesmakiem. Nierówna, poetycka, naturalistyczna opowieść o kobiecie, młodej matce, która nie potrafi wyjść z roli i wejść w nową. Przeczytana na kibelku
Bardzo osobista historia obnażająca najtrudniejsze z emocji. Chęć zniknięcia od natłoku uczuć na które nie jest się gotowym.W trakcie lektury co chwilę powracała do mnie myśl, że autorka przekroczyła i to bardzo, bardzo odważnie pewną umowną granicę. Odważnie i bezkompromisowo. A z drugiej strony nie udźwignęłam nadmiaru trudności w życiu głównej bohaterki. Tej przytłaczającej wręcz udręki, która z każdą stroną pochłania coraz silniej.
Bardzo osobista historia obnażająca najtrudniejsze z emocji. Chęć zniknięcia od natłoku uczuć na które nie jest się gotowym.W trakcie lektury co chwilę powracała do mnie myśl, że autorka przekroczyła i to bardzo, bardzo odważnie pewną umowną granicę. Odważnie i bezkompromisowo. A z drugiej strony nie udźwignęłam nadmiaru trudności w życiu głównej bohaterki. Tej...
Stany depresyjne. Dziwne zachowania. Halucynacje, zwidy. W końcu: wizyta na oddziale psychiatrycznym. Leki. Rozpad więzi. Bycie młodą matką i młodym ojcem nie należy do łatwych zadań. Jest prawie niewykonalne urodzić, wychować i nie zwariować. O czym w swojej dusznej, przejmującej i niewesołej powieści Zgiń, kochanie pisze Ariana Harwicz.Spotkałem się niedawno z opinią, że bycie rodzicem można porównać do sytuacji żołnierza na froncie. Żyje się w stanie ciągłej gotowości, niepewności, nieustannego napięcia (czy nie zrzuciło sobie nic na głowę? Autentyk: czy nie przygniotło się komodą i nie udusiło?). Utrudniony bądź wręcz niemożliwy sen. Drażliwość. Ciągłe zmęczenie. Natężenie stresu. Bycie młodym rodzicem to dla niektórych trauma porównywalna z powrotem z wojny. PTSD murowane.Zgiń, kochanie to powieść o kobiecie zmagającej się z macierzyństwem, ze wszystkimi konsekwencjami. O powolnym i stopniowym wymieraniu relacji. O dziecku, które utrudnia bliskość: bo zajmuje cały dzień, czas i myśli; uniemożliwia seks. Jej relacja z mężem siłą rzeczy staje się chłodniejsza; dużo więcej uwagi małżonkowie poświęcają drobnym uciążliwościom codzienności: drobnostkach, na które nie trzeba zwracać uwagi, ale które urastają do niewyobrażalnych problemów. Brudny nóż na progu zlewu jest zaczątkiem sporu o wszystko, łącznie z sensem bycia rodzicem czy małżonkiem.Ich relacja upada, zanika, ochładza się do tego stopnia, że każde z nich poszukuje ucieczki. Odsunięty przez dziecko na drugi plan mąż szuka przygód, ona, niezaspokojona i rozbudzona seksualnie, też potrzebuje mężczyzny, w najbardziej przyziemnym tego zwrotu znaczeniu.Zaskakujące, jak bardzo narratorka wnika i ogarnia całość życia rodzicielsko-małżeńskiego. Poczynając od głębokich analiz własnej psychiki, łącznie z kwestionowaniem i poszukiwaniem nowej tożsamości, próbie odnalezienia się w kompletnie nowej sytuacji, w której zmienia się właściwie wszystko: od postrzegania własnego ciała (bo przecież jeszcze niedawno wewnątrz siedział mały człowiek, który teraz przyssany jest do piersi, traktowanej prawie zawsze erotycznie),poprzez relację z teściową, a skończywszy na wygłodniałym intymności, bliskości ciele. Bliskości, warto dodać, erotycznej, nie macierzyńskiej.Powieść Harwicz jest w pewnym sensie zwierzęca. Raz, że dzięki temu przypominamy sobie, że niczym się w świecie zwierzęcym nie wyróżniamy, poza logicznym myśleniem i zdolnością mówienia. Dwa, że znaczenia i symbole są zamknięte między wierszami, zanurzone w dzikiej naturze. Dzikość i duszna atmosfera przebijają z kolejnych zdań, słów, przesączają się do naszej świadomości. A trzy: po lekturze pozostaje dołujące uczucie, że to, co jest dla niektórych największym szczęściem w życiu, staje się tak naprawdę czymś niechcianym, uciążliwym, niepotrzebnym, wręcz: upierdliwym.Duszna atmosfera myśli i definiowania siebie na nowo zazębia się z wyprawami do lasu. Narratorka łączy się z naturą, wraca do swoich pierwotnych korzeni, próbuje czerpać siłę z natury. Jej rzeczywistość, przecięta nożem na dwie części, przed i po, w żaden sposób nie chce się skleić. Gęsty, kleisty klimat udaje się Harwicz zamknąć na 140 stronach, których czytanie boli, momentami zaskakuje, innym razem drażni, zmusza do płaczu, irytuje… I tak na przemian. Ilość i natłok emocji sprawiają, że pomimo objętości, trzeba tu perwersyjnie smakować każde zdanie.Dochodzi w końcu i do tego, że małżonkowie życzą sobie nawzajem śmierci. Ona, bo to przy jego pomocy powstał potwór zwany dzieckiem. On, bo musi razem z tą babą wychowywać owoc ich związku. Najbardziej szkoda w tym wszystkim dziecka, które nie rozumie, ale obserwuje, chłonie świat. Zostawione często samo sobie (niech się wypłacze, po co mu bliskość rodzica),nierozumiane, dorastające z poczuciem niewysłuchania, odrzucenia. Przy takim natężeniu napięcia, rodzice powinni zafundować dziecku terapię. Co powinno być zapisane w prawach małego człowieka i egzekwowane przez instytucje państwowe.A z drugiej strony razi trochę brak głosu męża. Bo, niestety, można odbierać jego motywacje i zdrady jako zwykłe skurwysyństwo. Nikt nie pyta o motywacje. Chyba dla nikogo nie jest łatwe bycie piątym kołem u wozu, poczucie, że jest zbędnym dodatkiem do ścisłej, intymnej wręcz relacji matki z dzieckiem.Zgiń, kochanie jest oczywiście perspektywą matki i jej zmagań, ale jeśli już, to warto dodać też ojca, który najłatwiej nie ma. Rzecz jasna: nie urodził, nie nosił dziecka pod sercem, mniej wstaje w nocy, jego ciało się nie zmieniło, jego hormony buzują, ale w zupełnie inny sposób. Jest jednak w samym środku, razem z nią, mimo że oboje są w kluczowych momentach sami.I to chyba czwarte uczucie pozostające po lekturze: że rodzice są razem w wychowywaniu dziecka, ale muszą niejako określić swoje tożsamości na nowo, zdefiniować się jeszcze raz. Odsunąć od siebie. Dla niektórych kończy się to dobrze, dla innych oznacza rozpad. Książka Harwicz to fascynująca wyprawa w sam środek dżungli macierzyństwa, studium kobiety stojącej na krawędzi oraz portret życia rodzinnego po urodzeniu dziecka: niby razem, ale tak naprawdę osobno.
Stany depresyjne. Dziwne zachowania. Halucynacje, zwidy. W końcu: wizyta na oddziale psychiatrycznym. Leki. Rozpad więzi. Bycie młodą matką i młodym ojcem nie należy do łatwych zadań. Jest prawie niewykonalne urodzić, wychować i nie zwariować. O czym w swojej dusznej, przejmującej i niewesołej powieści Zgiń, kochanie pisze Ariana Harwicz.Spotkałem się niedawno z opinią,...
Dziwna, mroczna, egzotyczna i erotyczna.Momentami mocno zawiła i niejasna, a jednak w bardzo wyraźny sposób nakreślająca główny wątek jakim jest depresja poporodowa i coraz głębsze zapadanie się w objęciach szaleństwa. Brak chronologicznego układu wydarzeń momentami drażni, ale również potęguje zamęt panujący w umyśle głównej bohaterki. Powieść dotyka ważnego tematu jakim jest depresja poporodowa i pokazuje, że rodzina nie zawsze jest przepisem na szczęście, nie każda kobieta naturalnie odnajduje się w roli matki i jak społeczeństwo zaczyna postrzegać kobietę po pojawieniu się dziecka - powinna ona całkowicie zatracić siebie i zredukować jedynie do roli matki, a co więcej zrobić to z radością i godnością, nie tracąc na urodzie.
Dziwna, mroczna, egzotyczna i erotyczna.Momentami mocno zawiła i niejasna, a jednak w bardzo wyraźny sposób nakreślająca główny wątek jakim jest depresja poporodowa i coraz głębsze zapadanie się w objęciach szaleństwa. Brak chronologicznego układu wydarzeń momentami drażni, ale również potęguje zamęt panujący w umyśle głównej bohaterki. Powieść dotyka ważnego tematu...
Główna bohaterka wywołuje furię - trzeba uważać !
Sięgając po tę książkę, trzeba uzbroić się w dwie rzeczy: cierpliwość i zrozumienie. To nie jest książka o fabule, wydarzeniach, konkretnych okresach, czy zmianach, tylko o przeżyciach kobiety, która mogłaby dostać diagnozę co najmniej depresji poporodowej, a idąc dalej dodatkowe zaburzenia psychotyczne. Tej książki nie czyta się dla przyjemności, tylko bardziej dla zwiększania swojej empatii i zrozumienia względem osób, które przeżywają wewnętrzne dramaty i nie potrafią poradzić sobie ze sobą. Ta książka to jest “za dużo” nastawionego na taką tematykę czytelnika, a jest bełkotem dla kogoś kto spodziewa się opowieści o mamie która płacze przy łóżeczku. To wylewające się cierpienie i żal kobiety, która chce się zemścić na wszystkich za swoją krzywdę, chce niczym dziecko, zostać zauważona, dlatego rani innych i siebie. Ta pozycja to obraz brzydkiej choroby, manii, tych stron człowieka, których nikt z nas nie chce widzieć. Warto też wspomnień o niezwykle istotnym aspekcie, czyli tłumaczeniu. Tytuł hiszpański to: “Matate, amor”, czyli dosłownie “zabij się, kochanie”. To pozostawię do osobistej refleksji. Moim zdaniem warto sięgnąć chociażby po fragmenty, dlatego podrzucę kilka, moim zdaniem, wartych uwagi"I znowu ten ryk – beczy, beczy, beczy – zaraz szlag mnie trafi.Jestem matką, tyle. Żałuję, ale nie mogę tego nawet powiedzieć na głos. Bo i komu.""Nie twierdzę, że chcę mu poderżnąć gardło. Mówię tylko, że irytuje mnie ta uległość.""Wychowałam się w normalnej rodzinie. Zbyt normalnej. Obrona strony przeciwnej jużzaciera ręce. Normalna rodzina brzmi najbardziej złowieszczo i podejrzanie. Kłamstwo. Nie ma nic mroczniejszego, niż pochodzić z normalnej rodziny"
Sięgając po tę książkę, trzeba uzbroić się w dwie rzeczy: cierpliwość i zrozumienie. To nie jest książka o fabule, wydarzeniach, konkretnych okresach, czy zmianach, tylko o przeżyciach kobiety, która mogłaby dostać diagnozę co najmniej depresji poporodowej, a idąc dalej dodatkowe zaburzenia psychotyczne. Tej książki nie czyta się dla przyjemności, tylko bardziej dla...
Bardzo chaotyczna historia o macierzyństwie pełnym codziennej frustracji sięgającej ekstremum. Zdecydowanie nie zamknęłabym tego w ramy depresji poporodowej którą sugeruje opis, jest to raczej typ obsesji szukającej drogi ucieczki. Nie przekonuje mnie zbytnie filozofowanie nad tą książką, ma dużo niedociągnięć i braków fabularnych, czasami w ogóle nie wiadomo o co chodzi (szczególnie w drugiej połowie).
Bardzo chaotyczna historia o macierzyństwie pełnym codziennej frustracji sięgającej ekstremum. Zdecydowanie nie zamknęłabym tego w ramy depresji poporodowej którą sugeruje opis, jest to raczej typ obsesji szukającej drogi ucieczki. Nie przekonuje mnie zbytnie filozofowanie nad tą książką, ma dużo niedociągnięć i braków fabularnych, czasami w ogóle nie wiadomo o co chodzi...
Zdecydowałam się na przeczytanie pierwszego rozdziału z uwagi na temat jednak jestem bardzo zawiedziona. Początkowo myślałam że wraz z czytaniem kolejnych zdań styl pisania ulegnie zmianie i wyłoni się jakikolwiek porządek z tego chaosu. Niestety nic się nie zmieniło i książkę czytało się bardzo trudno. Byłam zirytowana i zniesmaczona. Przeczytałam ją do końca tylko dlatego że staram się nie zostawiać książek w pół słowa i liczę na to że w każdej znajdę coś co mogłabym pochwalić jednak tutaj jest to tylko i wyłącznie temat
Zdecydowałam się na przeczytanie pierwszego rozdziału z uwagi na temat jednak jestem bardzo zawiedziona. Początkowo myślałam że wraz z czytaniem kolejnych zdań styl pisania ulegnie zmianie i wyłoni się jakikolwiek porządek z tego chaosu. Niestety nic się nie zmieniło i książkę czytało się bardzo trudno. Byłam zirytowana i zniesmaczona. Przeczytałam ją do końca tylko dlatego...
⭐️⭐️⭐️⭐️ W momencie narodzenia dziecka najczęstszym scenariuszem jest ten, gdy wszystko zaczyna się kręcić dookoła dziecka. Znajdują się chętni do noszenia i przytulania - oczywiście do momentu płaczu lub zmiany pieluchy.Odwiedzający przychodzą z górą prezentów dla dziecka. Tematem staje się liczba pampersów, metoda karmienia, usypiania, noszenia. Im dalej w macierzyństwo tym więcej uwag i rad. Zdaje się, że ludzie zapominają, że bez mamy, zdrowej mamy, to dziecko zwyczajnie nie funkcjonuje. Czemu więc zostawiamy matki? Czemu pozwalamy, by pogrążały się w kryzysie psychicznym? Czemu czujemy się w pozycji do krytykowania i udzielania rad - niepytani?Chciane macierzyństwo to przewlekłe zmęczenie. Ciągle zastanawianie się, czy jest się dobrą matką. Rzadsze prysznice. Te momenty, gdy dziecko płacze, ty masz po prostu dość i jedyne co chcesz, to zostawić to dziecko. A potem czujesz się znowu jak zła matka. Do tego niezaspokojone seksualne potrzeby - a do tego znowu, zmęczenie, często gorsza figura niż przed ciążą i porodem. O tym jest ta książka. Kryzys zdrowia psychicznego w wyniku prawdopodobnie niechcianej ciąży i macierzyństwa. Opisy tego szaleństwa niezwykle pobudzają wyobraźnię, budzą niepokój. Rozbuchana seksualność. Niechęć i wstręt do dziecka z jednoczesną potrzebą zapewnienia mu opieki. Niezrozumienie z mężem, dyskusje, wzajemna niechęć. Antyidylliczny opis macierzyństwa.
⭐️⭐️⭐️⭐️ W momencie narodzenia dziecka najczęstszym scenariuszem jest ten, gdy wszystko zaczyna się kręcić dookoła dziecka. Znajdują się chętni do noszenia i przytulania - oczywiście do momentu płaczu lub zmiany pieluchy.Odwiedzający przychodzą z górą prezentów dla dziecka. Tematem staje się liczba pampersów, metoda karmienia, usypiania, noszenia. Im dalej w macierzyństwo...
#wyzwanieabecadlozpiecaspadlo Harwicz Ariana "Zgiń kochanie".To było dziwne. Bardzo dziwne. Strumień myśli kobiety. Kobiety w depresji poporodowej? Kobiety chorej psychicznie?A może zebrane w 140 stron myśli kobiety pojawiające od czasu do czasu w każdej głowie? Chociaż nie, bo z tego strumienia rozerotyzowano-brutalnych myśli chwilami wyłaniał się obraz 'normalnej/nienormalnej rodziny'. Ale może jeszcze coś innego - nie wiem... Może to jakiś eksperyment literacki miał być?Cokolwiek to nie było to było dziwne. Ciężko mi się tę książeczkę czytało. Po połowie odpuściłam sobie poszukiwanie sensu, ale przyjemności z czytania nadal nie miałam....
#wyzwanieabecadlozpiecaspadlo Harwicz Ariana "Zgiń kochanie".To było dziwne. Bardzo dziwne. Strumień myśli kobiety. Kobiety w depresji poporodowej? Kobiety chorej psychicznie?A może zebrane w 140 stron myśli kobiety pojawiające od czasu do czasu w każdej głowie? Chociaż nie, bo z tego strumienia rozerotyzowano-brutalnych myśli chwilami wyłaniał się obraz...
Fala antypatii do całego świata wzbiera gdzieś w najintymniejszym zakątku mojego jestestwa.
Należy tryskać optymizmem i pilnować, żeby się wydało, że się żyje. Trzeba prowadzić dziecko w tę i we w tę, kupować mu balony, wsadzić je na karuzelę w podróż bez celu, robić mu zdjęcia, bo to właśnie trzeba robić, żeby miało dzieciństwo.
Należy tryskać optymizmem i pilnować, żeby się wydało, że się żyje. Trzeba prowadzić dziecko w tę i we w tę, kupować mu balony, wsadzić je n...
Nieważny mózg i jego skojarzenia, jego refleksje, analiza symboliki, zapał. Ważne, co robisz, dokąd idziesz, czy się ruszasz.