Twórz swoją biblioteczkę, inspiruj się półkami innych osób, dodawaj oceny i opinie do książek
Katalog
Aktualności
Społeczność
Adam Mirek
Jakub Żulczyk
Rebecca Yarros
Adam Kay
Ishbel Szatrawska
John Scalzi
M.A. Kuzniar
Nele Neuhaus
Radek Rak
Anna Kańtoch
Co roku, na początku listopada na wyspie Thisby odbywa się Wyścig Skorpiona. Jeźdźcy na swoich rumakach, pięknych, ale śmiertelnie groźnych, muszą zrobić wszystko, aby dotrzeć do mety. Stawka jest wysoka – życie lub śmierć. W wyścigu bierze udział dwoje młodych ludzi: on ściga się, żeby wygrać, ona żeby przetrwać.
Układ wygląda tak: Maggie pisze książkę, a ja się w niej zakochuję. Sprzedaje mi magię, legendy i mity, a ja kupuje je z dobrodziejstwem inwentarza. I jestem w stanie wiele wybaczyć, nieprzekonujący romans, wyborczych bohaterów, brak realiów, bo nie po to czytam. Chcę się zanurzyć, tutaj wręcz dosłownie, we wrażeniach, baśniowych zasadach rządzących światem.Tej pozycji naprawdę daleko do ideału, ale osiągnęła swój cel, zaciągnęła mnie na plażę, dała poczuć słoną bryzę, pokazała piękno i grozę morza.
Układ wygląda tak: Maggie pisze książkę, a ja się w niej zakochuję. Sprzedaje mi magię, legendy i mity, a ja kupuje je z dobrodziejstwem inwentarza. I jestem w stanie wiele wybaczyć, nieprzekonujący romans, wyborczych bohaterów, brak realiów, bo nie po to czytam. Chcę się zanurzyć, tutaj wręcz dosłownie, we wrażeniach, baśniowych zasadach rządzących światem.Tej pozycji...
Klimatyczna wariacja na temat legend o kelpie, przyjemna w czytaniu, melancholijna, czasem smutna, czasem odrobinę wzruszająca. Po spotkaniu z Królem kruków tej autorki w sumie spodziewałam się czegoś takiego. Zaskoczyła mnie narracja pierwszoosobowa i czas teraźniejszy, jednak to też było dość przyjemnie zaskoczenie - uczciwie zaznaczam, że to nie arcydzieło pod względem językowym, ale nie zgrzyta przy czytaniu.Jedyne, co mi zgrzyta, to tłumaczenie. Po pierwsze, system metryczny. Kto, na wszystkie krwiożercze morskie konie, wpadł na genialny pomysł tłumaczenia jednostek imperialnych na system metryczny w opowieści, która rozgrywa się w irlandzkim kręgu kulturowym gdzieś plus minus sto lat temu? Nie, argument, że "ludzie nie zrozumieją" mnie nie przekonuje. Może czas przestać traktować czytelników jak idiotów i uznać, że jeśli nie wiedzą, ile to jest mila, cal, jard, stopa, dłoń, i co tam jeszcze by się pojawiło, to sobie mogą sprawdzić w każdej chwili. Albo zamieścić im tabelkę z przelicznikiem na końcu książki. Ale nie, trzeba pozamieniać, a potem wychodzą "kwiotki", że tytułowy wyścig miał nieco ponad trzy i pół kilometra, taka odległość z du... pośladków. Nie, to były dwie mile. Morskie. Po drugie, kalki językowe. Nie robiłam notatek i nie pamiętam wszystkiego, ale gołym okiem widać miejsca, gdzie tłumacz tłumaczył tak dosłownie, jak tylko się dało, nie zadając sobie trudu znalezienia odpowiednika, który będzie bardziej "po polskiemu". Najbardziej rzucały mi się w oczy nieszczęsne "gumowe buty", jakbyśmy nie mieli słowa "kalosze", czy nawet swojskich, przaśnych "gumiaków".(Dla jasności, bo jest kilka wydań tej książki: czytałam to, które jest /lub było, w sumie dodałam ebooka do konta parę ładnych miesięcy temu/ dostępne w aplikacji Empiku, z czerwoną okładką)
Klimatyczna wariacja na temat legend o kelpie, przyjemna w czytaniu, melancholijna, czasem smutna, czasem odrobinę wzruszająca. Po spotkaniu z Królem kruków tej autorki w sumie spodziewałam się czegoś takiego. Zaskoczyła mnie narracja pierwszoosobowa i czas teraźniejszy, jednak to też było dość przyjemnie zaskoczenie - uczciwie zaznaczam, że to nie arcydzieło pod względem...
Bardzo ciekawie napisana fantastyka, odbywa się Wyścig Śmierci - wygrać może tylko jeden jeździec! On czy Ona? Musisz sam przeczytać i dowiedzieć się jak zakończyła się ta historia ...
Czyta się ją w miarę szybko, ale nie jest ona jakoś bardzo dobrze napisana. Nie wciągnęła mnie za bardzo, ale też nie czytało się jej nieprzyjemnie. Była po prostu OK.
Czytało się to szybko i przyjemnie. To książka idealna, żeby przy niej po prostu odpocząć
Maggie Stiefvater zaserwowała nowy obraz koni, stworzony z wielu legend o koniach wodnych, które trochę pozmieniała. Konie wodne były szybsze, sprawniejsze, większe i groźniejsze od tych normalnych. Ciągnęło je morze, a wyłaniały się z morskich fal. Były niebezpieczne, ale wielu śmiałków i tak postanowiło na nich jeździć. Autorka dodała od siebie jeszcze Wyścigi Skorpiona i tak powstała ta książka. Mamy tu Kate, która zdecydowała się na start w Wyścigu, mamy wiele trudności, łamanie schematu, delikatny wątek miłosny, rozterki nad wyborem pomiędzy zwycięstwem a miłością, problemy pieniężne, śmierć rodziców, uprzedzenia mężczyzn co do kobiety... Brakuje jednak większej ilości emocji, a wszystko jest jakby puste. Nie ma adrenaliny, która powinna nam towarzyszyć w trakcie czytanie o przygotowaniach i udziale w wyścigu. Nie ma nagłych zwrotów akcji. Książka jest przewidywalna i miejscami nudna. Nie jest jednak najgorsza. Napisana jest prostym językiem, szybko się ją czyta. Czasem nawet delikatnie wciąga, ale nie na tyle, by powiedzieć o niej, że jest bardzo dobra. Zaczyna się dziać w niej więcej dopiero w połowie, akcja nie pędzi jak szalona. Główna bohaterka jest trochę impulsywna, nie przypadła mi do gustu, nawet pomimo szczerych i dobrych intencji, jakie miała, decydując się na udział w wyścigu. Spodziewałam się czegoś lepszego i bardziej urokliwego, może też czegoś bardziej niebezpiecznego, jak sugerowałby tytuł, a "Wyścig śmierci" jest po prostu przeciętny.
Maggie Stiefvater zaserwowała nowy obraz koni, stworzony z wielu legend o koniach wodnych, które trochę pozmieniała. Konie wodne były szybsze, sprawniejsze, większe i groźniejsze od tych normalnych. Ciągnęło je morze, a wyłaniały się z morskich fal. Były niebezpieczne, ale wielu śmiałków i tak postanowiło na nich jeździć. Autorka dodała od siebie jeszcze Wyścigi Skorpiona i...
Autorki nie znałam, o książce nie słyszałam, więc do czytania podeszłam całkowicie bez oczekiwań czy opinii innych. Jestem bardzo zadowolona. To trochę smutna opowieść z magicznym morskim klimatem. Opowieść o wolności. Podoba mi się jej koncepcja, szorstcy bohaterowie i morskie konie wychodzące z głębin. Zakończenie również mnie usatysfakcjonowało. Nie jest to fantasy ze skomplikowanym światem i intrygami, ale ma w sobie coś, ten klimat, o którym już wpomniałam, a który dostarczył mi dużo przyjemności z lektury.
Autorki nie znałam, o książce nie słyszałam, więc do czytania podeszłam całkowicie bez oczekiwań czy opinii innych. Jestem bardzo zadowolona. To trochę smutna opowieść z magicznym morskim klimatem. Opowieść o wolności. Podoba mi się jej koncepcja, szorstcy bohaterowie i morskie konie wychodzące z głębin. Zakończenie również mnie usatysfakcjonowało. Nie jest to fantasy ze...
Książkę oceniam na bardzo dobrą. W pierwszej połowie książki dużo zbędnych opisów, akcji nie było prawie żadnej. Natomiast warto było poczekać na rozwój akcji w połowie książki, bo przygody aż potrafiły wstrzymać mój oddech. Całość genialna! Własny pomysł autorki na mit uważam za kreatywny. Polecam!
+ ciekawi bohaterowie+ klimat powieści, jest taki jesienny, chłodny, listopadowy i magiczny +konie są w sumie na pierwszym miejscu + motyw wyścigu, magicznych koni i niebezpieczeństwa - nie za dobrze rozwinięty wątek miłosny, niby był ale taki sztuczny - koniec mnie zwiódł; liczyłam na coś więcej, na takie domknięcie powieści i niektórych wątków (np wyjazdu pewnych postaci z wyspy). nie jest to typ zakończeń, które lubię Książka mnie wciągnęła i jest naprawdę przyjemna, ma klimat takiej późniejszej jesieni, jednak przez ostatnie 100 stron już traci trochę tą swoją magię i robi się lekko nudna. Czy przeczytałabym drugi raz? Tak
+ ciekawi bohaterowie+ klimat powieści, jest taki jesienny, chłodny, listopadowy i magiczny +konie są w sumie na pierwszym miejscu + motyw wyścigu, magicznych koni i niebezpieczeństwa - nie za dobrze rozwinięty wątek miłosny, niby był ale taki sztuczny - koniec mnie zwiódł; liczyłam na coś więcej, na takie domknięcie powieści i niektórych wątków (np wyjazdu pewnych...
Przy tej książce sama zrobiłam się w konia, bo nie popatrzyłam spod czyjego pióra ta historia wyszła. Maggie Stiefvater raczej nie słynie z lekkich miłych i błahych książek , lecz bardziej z takich dość statycznych depresyjno- melancholijnych obrazów z pogranicza fantasy. Patrząc zatem jedynie na okładkę, tytuł i wstępny opis( z całkowitym pominięciem autora ) , odniosłam wrażenie, że czeka tu na mnie przygoda w stylu Indiany Jonesa, wiele wzruszeń i dreszcz adrenaliny , bo i wyścig i śmiertelnie groźne konie… i w ogóle miało być tak pięęęęknieee , że aż dech zapiera. A tu figa z makiem. Książka zmordowała mnie niemiłosiernie ( DWA TYGODNIE JĄ MĘCZYŁAM ). Przybiła, przytłoczyła i ogłuszyła mnie lodowatą, wichrową, surową szarością, niegościnnymi, ascetycznymi krajobrazami, depresyjnym nastrojem i realiami od których najchętniej uciekłoby się w te pędy.Niby są te szalenie niebezpieczne konie i niby przez całą książkę jest mowa o wyścigu, ale bądźmy szczerzy. Sam wyścig zajmuje z pięć końcowych stron, a cała treść poprzedzająca to kulminacyjne wydarzenie, nie ma nic wspólnego z przygodą, a za to bardzo wiele z powieścią obyczajowo socjologiczną. Mnie najbardziej kojarzyła się ze „Szklanymi domami” Żeromskiego z Młodej Polski, którego to okresu literackiego do dziś serdecznie nienawidzę. Jeśli ktoś lubi twórczość pani Stiefvater i do tego lubi też taplać się w depresyjnych klimatach , to gorąco zachęcam. Jeśli zaś ktoś liczy jak ja, na piękną przygodę z pogranicza fantasy, to niech zapomni i sięgnie po jakąś inną pozycję. Tu nic dobrego dla siebie nie znajdzie. p.s. Wzruszenia z całej książki dostarcza dosłownie tylko najostatniejszy akapit - a i to wzruszenie jest takie jakieś niemrawe i stłamszone , tak jak i cała reszta tej historii.
Przy tej książce sama zrobiłam się w konia, bo nie popatrzyłam spod czyjego pióra ta historia wyszła. Maggie Stiefvater raczej nie słynie z lekkich miłych i błahych książek , lecz bardziej z takich dość statycznych depresyjno- melancholijnych obrazów z pogranicza fantasy. Patrząc zatem jedynie na okładkę, tytuł i wstępny opis( z całkowitym pominięciem autora ) , odniosłam...
Czasami wystarczy, że dzieli się z kimś swoją wściekłość, żeby poczuć się lepiej.
Są chwile, które zostają w pamięci na całe życie, są też takie, które spodziewamy się zapamiętać, jednak tak się nie dzieje.
Pożerasz ją wzrokiem. Aż dziwne, że my możemy ją jeszcze zobaczyć.