Książkowe Zacisze
Witaj na blogu drogi czytelniku. Jeżeli jesteś tu nowy, to chcielibyśmy żebyś został z nami na dłużej.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Science-fiction. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Science-fiction. Pokaż wszystkie posty

OCALONA

0
Przyszłość, w której Ziemia jest miejscem przeklętym. Wśród plemion żyjących na statkach kosmicznych, mężczyźni mają władzę, a kobiety wykonują ich polecenia. Ava, choć jest córką kapitana, nie ma łatwego życia, bo inni uważają, że ciąży na niej klątwa. Miłość i złamanie zasad zmuszają dziewczynę do opuszczenia statku i wyruszenia w podróż do niebezpiecznego świata.

Tematyka: ograniczone prawa kobiet; okrutne zasady; tajemnice; bezinteresowna pomoc; utrata bliskich; zakazana miłość; tułaczka
Fabuła: średnio wciągająca; nieco nużąca
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: może jedna
Wulgaryzmy: brak
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: raczej nie

Jak ja nie lubię książek, które nie wzbudzają we mnie żadnych emocji. Takich, po przeczytaniu których nie mam ani ochoty wykrzyczeć światu jakie to było wspaniałe, ani rzucić tym o ścianę. Plusy i minusy „Ocalonej” pięknie mi się zredukowały (rozszerzona matma pozdrawia) i wyszło na zero.
To nie tak, że książka jest słaba, historia oklepana i szkoda w ogóle się za nią zabierać. Nie mam nic do science fiction, a po takich genialnych seriach jak Saga księżycowa, czy W otchłani, wręcz zaintrygował mnie ten gatunek. Styl pisania Alexandry Duncan wprawdzie nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale jak najbardziej mi odpowiada. No i w czym problem? – chciałoby się zapytać. Otóż we wszystkim po trochu. 


Po przeczytaniu „Ocalonej” przeanalizowałam tę historię od początku do końca i doszłam do wniosku, że autorka odwaliła kawał dobrej roboty. Teoretycznie powinno mi się to spodobać, bo było dużo akcji, nie zabrakło dramatycznych momentów, a miłość stanowiła tylko mały dodatek do opowieści o silnej dziewczynie. Nie mogę zrozumieć, dlaczego mimo tylu zalet książki, podczas czytania nie odczuwałam żadnych emocji i niezależnie, czy bohaterowie umierali, czy kroili chleb, nie czułam nic poza lekkim znużeniem. 

Chociaż od początku bardzo dużo się dzieje, to jakoś te intrygi i zawirowania w życiu Avy, nie wzruszyły mojego zobojętniałego serca. Właściwie nie mam głównej bohaterce nic do zarzucenia, ale nie zapałałam do niej szczególną sympatią, podobnie zresztą jak do innych postaci z książki. Wydaje mi się, że żaden element w powieści nie został w stu procentach dopracowany, a autorka chciała na 480 stronach mieć wszystko, od wielkiej miłości, po feministyczną opowieść o silnych, niezależnych kobietach. Jeżeli główna bohaterka jest mi obojętna, to jednocześnie jej historia, choćby nie wiem jak poruszająca, po prostu na mnie nie działa. Alexandra Duncan napchała do tej książki wszystkiego po trochu i zamiast bogatej fabuły, wyszedł groch z kapustą.

Nie odradzam czytania „Ocalonej”, ale i szczególnie nie namawiam. Zakończenie nie do końca przekonuje mnie do sięgnięcia po kolejną część. Moim zdaniem, jeżeli ktoś po zapoznaniu się z opisem, nie jest pewien, czy warto przeczytać, to może sobie ją odpuścić. Nie jest to książka, którą koniecznie trzeba znać i mieć na półce.
„Są rzeczy, które musimy zrobić, i te, które decydujemy się zrobić, a wszystko inne – większość – to mieszanina tamtych dwóch. W najlepszym razie przeżywamy życie, usiłując nie zostać zranionym, ale też i nie zranić. Nie zawsze się udaje, ale to najlepsze, co można zrobić. Właśnie to usiłowanie nazwałabym dobrem.”

Ocena Pauliny: 6/10
                                                                                                       Paulina

Przegląd Końca Świata: Blackout

2
Wielka epidemia i spisek stulecia, to dla ekipy Przeglądu Końca Świata kolejna przeszkoda w głoszeniu prawdy. Nadszedł czas, żeby się rozdzielić, zdobyć nowe tożsamości i rozwiązać zagadkę zarazy. Wydaje się, że gorzej już być nie może, ale kiedy w grę wchodzi nielegalne klonowanie, wszystko staje się możliwe.
Każdy może umrzeć. Każdy może wrócić z zaświatów.

Tematyka: klonowanie ludzi; manipulacja społeczeństwem; polityka; spisek; trudne wybory
Fabuła: zaskakująca; trzyma w napięciu; pełna zwrotów akcji
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: dość dużo
Ryzyko występowania łez: znikome
Czy warto mieć ją na półce: tak

NAJWYŻSZY PRIORYTET!
Boże, co to była za przygoda! Nie wierzę, że jeszcze niedawno zastanawiałam się, czy jest sens czytać Przegląd Końca Świata, a teraz siedzę i kompletnie nie wiem, co napisać, bo tego nie da się tak po prostu opowiedzieć, to trzeba samemu przeczytać!
Starałam się dawkować „Blackout” powoli, żeby starczyło na dłużej, ale tyle się działo, że nie mogłam wyhamować i skończyłam szybciej niż zakładałam. Co do ostatniej części tej genialnej trylogii, to po prostu jestem w szoku po tym zakończeniu, bo nie myślałam, że Mira Grant może dopuścić do takiego finału. Nie tego się spodziewałam, ale mimo wszystko się cieszę i już tęsknię za tą historią, a także wspaniałymi bohaterami…
No cóż, na temat trzeciej części chyba tyle, bo nie chcę opisywać fabuły, żeby nie spojlerować. Recenzja „Deadline” już była sporym wyzwaniem, a skoro wtedy udało mi się nic nie wygadać, to teraz tym bardziej nie mogę przeżywać tego, co znalazłam w „Blackout”.
Cały czas mam wrażenie, iż bardzo mało osób zna tę trylogię i czuję, że muszę jakoś przekonać społeczeństwo do twórczości Miry Grant.

Co wyróżnia Przegląd Końca Świata spośród innych serii?

  • Brak trójkąta miłosnego i właściwe również brak wyraźnego wątku miłosnego, co jest dużym plusem, szczególnie dla osób zmęczonych wiecznym wplataniem romansów w pozornie nieromantyczne książki.
  • Główni bohaterowie są rodzeństwem, ale dość nietypowym i dosłownie nie da się ich nie lubić.
  • W końcu książka o blogerach i potędze blogosfery!
  • Książka jest napisana na luzie, dialogi nie są sztuczne i myślę, że może wciągnąć każdego, niezależnie od wieku czy płci.
  • Każdy tom rozpoczyna się od podobnej formułki, zmodyfikowanej na potrzeby danej części, co jest moim zdaniem, ciekawym pomysłem i stanowi świetny łącznik między poszczególnymi książkami.
  • Zakończenie każdej części to prawdziwa wisienka na torcie!
  • Ta historia na pierwszy rzut oka może się wydawać głupiutka i kompletnie zmyślona, ale tak naprawdę pokazuje jak ważna jest przyjaźń, zaufanie, wsparcie drugiego człowieka, a także daje do myślenia w kwestii postępu naukowego i manipulowania społeczeństwem.
  • Naprawdę bawi i wzrusza! UWAGA! RYZYKO WYSTĘPOWANIA KACA KSIĄŻKOWEGO!
  • Ta trylogia pokazuje, że nie każdemu głównemu bohaterowi jest dane przeżyć…
  • Chociaż nie dostała ode mnie najwyższej oceny, to zarówno na mojej półce, jak i w moim sercu, zajmuje miejsce obok „Igrzysk śmierci”, a naprawdę niewiele książek dostąpiło tego zaszczytu!

Z ciężki sercem ogłaszam oficjalne zakończenie mojej przygody z Przeglądem Końca Świata, ale wiem, że jeszcze na pewno kiedyś do niej wrócę! Mam nadzieję, że zbłądzi tu ktoś, kto o książce nie słyszał i nagle stwierdzi, że musi ja przeczytać. Jeszcze raz bardzo, bardzo polecam! WARTO :)

KONIEC PRZEKAZU NA ŻYWO!

Ocena Pauliny: 9,5/10

Paulina

Przegląd Końca Świata: Deadline

2
Gdy niespodziewany gość puka do drzwi, spodziewaj się kłopotów. Zwłaszcza, gdy osoba, którą widzisz, oficjalnie nie żyje, a mimo to, stoi tu i przekazuje informacje, które mogą zmienić losy całego świata. Wybuchają kolejne epidemie, wychodzi na jaw prawda, którą ciężko pojąć, ktoś chce zabić reporterów, a blogosfera aż huczy od plotek. Co to może oznaczać?
Koniec świata jest blisko.

Tematyka: apokalipsa zombie; spisek; niebezpieczeństwo; radzenie sobie ze stratą; trudne decyzje; poświęcenie
Fabuła: oryginalna; wciągająca
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: jedna
Wulgaryzmy: całkiem sporo
Ryzyko występowania łez: znikome
Czy warto mieć ją na półce: tak

Najtrudniej pisze się o książkach przeciętnych i kolejnych tomach serii. No, bo jak opowiedzieć o drugiej części, kiedy właściwie wszystko może okazać się jednym wielkim spojlerem dla osoby, która nie czytała pierwszej. Osobiście nie chciałabym przeczytać opinii pełnej szczegółów odnośnie fabuły, zwłaszcza, jeśli w grę wchodzi tak świetna seria, jak Przegląd Końca Świata. Dlatego w tej recenzji będę rzucać ogólnikami i moimi odczuciami, więc nic konkretnego się nie dowiecie, ale spojlerów zdecydowanie unikniecie ;)

Przede wszystkim w „Deadline” zmienił się narrator, a co za tym idzie również klimat książki. Mam wrażenie, że „Feed” było bardziej młodzieżowe i na luzie, a tutaj zrobiło się jakby ostrzej. Pomijam już fakt, że wzrosła liczba przekleństw, ale wydaje mi się, że bohaterowie stali się bardziej brutalni i bezwzględni. Na szczęście, mimo to, nie stracili swojego poczucia humoru i te zmiany w zachowaniu nie podziały na ich niekorzyść. Dla mnie ciekawe w tej części było też zagłębienie się w psychikę narratora i ukazanie tego, jak bardzo zmienił się po wydarzeniach z poprzedniej części.
Czytając różne recenzje „Feed”, natknęłam się na opinie, że w książce jest za dużo niezrozumiałych opisów, dotyczących medycyny. Ja w poprzedniej części tego nie zauważyłam, ale już w tej chwilami faktycznie wyczuwałam taki naukowy bełkot, którego nie mogłam, a nawet nie specjalnie chciałam zrozumieć. Jednak nie było tego za wiele i jakoś nie uważam, żeby książka przez to traciła. Moim zdaniem świadczy to raczej o dopracowaniu historii i zaangażowaniu autorki.
W pierwszej części naprawdę dużo się działo, ale w drugiej jest jeszcze więcej akcji i chyba nawet bardziej wciąga. W „Feed” największe szok był pod koniec i te wszystkie emocje skumulowały się na finał. Natomiast w „Deadline” zostało to rozłożone mniej więcej równomiernie na całą książkę i zakończenie już nie stanowi takiej emocjonalnej bomby. Na początku byłam trochę zawiedziona, bo po ostatnich stronach oczekiwałam czegoś mocnego, a jednak wiedziałam, że autorka drugi raz nie zastosuj tego samego chwytu. No i już zaczynało się we mnie budzić odczucie, że ta część była słabsza ze względu na finał, aż tu nagle wchodzi epilog i rozwala wszystko. Teraz już nie wiem, co było prawdą, a co kłamstwem. Kolejny punkt dla Miry Grant!
Druga części przerosła moje oczekiwania i w tym momencie jestem prawie na 100% pewna, że ostatnia będzie równie rewelacyjna. Bardzo podoba mi się ta seria, więc równie mocno zachęcam do jej przeczytania!

Ocena Pauliny: 9,5/10

Paulina



Przegląd Końca Świata: Feed

0
Witamy w świecie opanowanym przez strach, panikę i zombie.
Witamy w świecie żywcem z horrorów, gdzie nikt nie może czuć się bezpieczny, a najbardziej wiarygodnym źródłem informacji są blogerzy.
Witamy w świecie, w którym w każdej chwili twój ojciec, córka albo przyjaciel może stać się żywym trupem, a ty jedyne, co możesz zrobić, to pociągnąć za spust i pozwolić mu odejść.

Tematyka: apokalipsa zombie; polityka; spisek; przyjaźń; blog; tragedie
Fabuła: zaskakująca; porywająca; oryginalna
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: występują
Ryzyko występowania łez: średnie
Czy warto mieć ją na półce: tak

Każdy chyba pamięta swojego pierwszego książkowego kaca. W moim przypadku doprowadziły do tego „Igrzyska śmierci” i doskonale pamiętam, jak po skończeniu pierwszego tomu stwierdziłam, że kolejne nie mają sensu, bo przecież ta historia dobiegła już końca i nic więcej nie mogło się wydarzyć. A potem zabrałam się za kolejne i okazało się, że jednak autorka miała jeszcze coś do powiedzenia, a cała trylogia trafiła na szczyt moich ulubionych. Wspominam o tym, ponieważ od czasów „Igrzysk śmierci”, nigdy nie miałam takiego odczucia, że jakaś seria powinna się skończyć na pierwszym tomie, bo był tak dobry, iż ciężko będzie go przebić i lepiej nie ryzykować. A dziś przychodzę do Was z książką, po przeczytaniu której, czuję się jak po pierwszym spotkaniu z twórczością Suzanne Collins. Chyba znów się zakochałam…
„Feed” to historia o świecie, w którym nie można zachorować na raka i mieć zwykłego przeziębienia, ale za to łatwo można zarazić się wirusem, zmieniającym ludzi i zwierzęta w zombie. Z czasem społeczeństwo nauczyło się żyć obok żywych trupów i nawet potrafi ich wykorzystać do dobrej zabawy.
„Nasza historia zaczyna się tam, gdzie w ciągu ostatnich dwudziestu sześciu lat niezliczona liczba innych się skończyła: w chwili, gdy pewien idiota- w naszym przypadku mój brat Shaun- stwierdził, że świetnie byłoby wziąć kij i podrażnić się trochę z zombie, a potem zobaczyć, co się wydarzy.”
Tymi właśnie słowami rozpoczyna się ta rewelacyjna książka. Główni bohaterowie to rodzeństwo, którego życiową pasją i powołaniem jest prowadzenie bloga. W czasach, kiedy zmarli wstają z grobów, a ludzie ukrywają się w domach, blogosfera stała się podstawowym i najbardziej wiarygodnym źródłem informacji. Georgia i Shaun są znanymi oraz cenionymi blogerami. Przełomem w ich karierze i życiu okazuje się moment, w którym otrzymują szansę zrelacjonowania zbliżającej się kampanii prezydenckiej.
W oczekiwaniu na dodruk pierwszej części, przeczytałam w Internecie kilka opinii na jej temat i zaskoczyło mnie trochę, że jedni oceniają ją bardzo wysoko, a zdaniem innych, książka jest przeciętna, wręcz nudna. Najlepsze, co mogłam w takim przypadku zrobić, to po prostu ją przeczytać. Tak też zrobiłam i nie żałuję!
„Feed” łamie schematy i łamie serce. Mamy głównych bohaterów, którzy nie są parą, lecz rodzeństwem. Mamy świetne dialogi i niesamowity klimat świata z dziwnej przyszłości. Z tej książki przebija taka naturalność, zarówno w słowach postaci, jak i w ich zachowaniu. Chociaż nie wywołuje strachu, to można w niej znaleźć nutkę grozy, przeplataną humorem. Wbrew pozorom apokalipsa zombie nie stanowi centrum wydarzeń, a jedynie tło do bardziej politycznych gierek.
Na początku myślałam, że to będzie taka fajna przygoda w stylu tego tykania umarlaków kijem i uciekania , ale kiedy autorka zaczęła sypać zwrotami akcji, to normalnie WOW. Siedziałam i nie mogłam pojąć, co tu się wyprawia. Nie wiem jak mogłam się tak poryczeć na książce o żywych trupach i polityce… Ostatnie 70 stron to jakieś kompletne wariactwo i po tym zakończeniu nie wyobrażam sobie dalszych części. Po prostu sobie nie wyobrażam.
Nie sądziłam, że thriller polityczny z horrorem w tle może mnie tak zaskoczyć i tak bardzo mi się spodoba. Nie czytałam książek o zombie, dlatego moim zdaniem ta historia jest oryginalna, a do tego świetny styl autorki i dający się lubić bohaterowie, czynią ją nieprawdopodobnie dobrą. Nie wiem komu polecić tę książkę, bo jest dość specyficzna, ale chciałabym, żeby wszyscy ją przeczytali i tak, jak ja się nią zachwycili. Moim zdaniem jest fenomenalna, genialna i po prostu mega świetna. Nie wiem, co przyniosą kolejne części, ale „Feed” spełnił moje wszelkie oczekiwania i tym samym trafił do grona moich ulubionych książek.
Proszę Was, przeczytajcie to!

Ocena Pauliny: 9,5/10

Paulina

Armada

8
Zack jest zwyczajnym nastolatkiem, żyjącym w świecie gier komputerowych i filmów. Chociaż marzy, by spotkało go coś niesamowitego, gdy widzi na niebie statek kosmiczny, uznaje, że zwariował. A co, jeśli tajne zapiski zmarłego ojca i ulubiona gra, mają jednak w sobie ziarno prawdy, a na innej planecie faktycznie żyją jakieś istoty?

Tematyka: inwazja obcych; obrona świata; gry komputerowe; tajne organizacje
Fabuła: lekka; wciągajaca
Brutalne sceny: brak
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: występują
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: raczej nie

Lekka, łatwa oraz przyjemna- do tych kategorii zaliczyłabym "Armadę". Może i nie skłania do głębszych refleksji, może nie przekazuje jakiś wielkich życiowych mądrości, ale z całą pewnością dostarcza dużo rozrywki i pozwala się oderwać od szarej rzeczywistości!
Głównym bohaterem i jednocześnie narratorem jest Zack Lightman- fan gier komputerowych oraz filmów sci-fi, który pewnego dnia, siedząc znudzony w klasie, zauważa przez okno latający talerz. Więcej na temat treści Wam nie zdradzę, żeby nie odbierać nikomu przyjemności z czytania, ale wspomnę tylko, choć początkowo za wiele się nie dzieje, to po około stu stronach akcja szybko nabiera tempa i ciężko się oderwać od tej historii.
Książka jest napisana luźnym, wręcz młodzieżowym stylem i czuć w niej zamiłowanie autora do kosmicznych klimatów. Pojawiają się tu tytuły różnych piosenek i filmów typu Star Wars czy Ostatni gwiezdny wojownik, przewijają się też nazwy gier komputerowych. Jeżeli ktoś tak jak ja, nie jest graczem i nie ogląda takich produkcji, to może się poczuć trochę zagubiony, ale mimo wszystko nie stanowi to wielkiego problemu.
Miałam już nic nie wspominać na temat treści, ale jednak muszę, bo osobiście uważam, że dużym plusem tej książki, jest fakt, iż nie została zdominowana przez wątek miłosny i ograniczono go do minimum. Powinno się to spodobać osobą, które mają dość wiecznych trójkątów oraz przesadnej słodyczy w relacji chłopak-dziewczyna.
"Armada" to książka, której nie poleciłabym każdemu, bo z pewnością nie każdy znajdzie w niej coś dla siebie. Jest to raczej lektura dla fanów science fiction albo czytelników takich jak ja, lubiących różnorodność. Byłam do niej raczej sceptycznie nastawiona, a okazała się całkiem niezła.
"Armada" to taka odmóżdżająca opowieść, z sympatycznymi bohaterami i odpowiednią dawką humoru. Zakończenie mile mnie zaskoczyło i jestem nim w pełni usatysfakcjonowana. Dla mnie była to po prostu fajna przygoda, do której być może jeszcze kiedyś wrócę.

Ocena Pauliny: 6,5/10

Paulina

Cyrk nocy

12
Cyrk pojawia się znikąd.
Namioty w biało-czarne pasy kuszą nie tylko dzieci, ale też dorosłych. Każdy chce zobaczyć to niezwykłe miejsce na własne oczy i przekonać się na własnej skórze o mocy prawdziwej iluzji. Nikt jednak nie wie, że Cyrk Snów to też arena, na której rozgrywa się niezwykły pojedynek dwojga zakochanych w sobie magików, w którym najpotężniejsza broń to wyobraźnia…

Tematyka: magia; przyjaźń; miłość; tajemnice; współpraca; poświęcenie; bezsilność; dążenie do celu; szukanie własnej ścieżki w życiu
Fabuła: zaskakująca; porywająca; pozytywnie zagmatwana; tajemnicza
Brutalne sceny: niewiele
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: naliczyłam 2
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: koniecznie!

Jeśli jesteś miłośnikiem cyrków, powinieneś to przeczytać. A jeżeli nienawidzisz cyrków, to tym bardziej musisz zajrzeć do „Cyrku nocy”!
Opis na intrygująco pięknej okładce obiecuje podróż do dziewiętnastowiecznej rzeczywistości, w sam środek pojedynku dwojga magików. Mogłoby się wydawać ,
że wszystko jest jasne i wiadomo czego się spodziewać. Nic bardziej mylnego! Moja rada- spodziewaj się niespodziewanego. Ten krótki opis to tylko lichy przedsmak tego, co czeka na czytelnika na kartach tej zadziwiającej powieści.
Pierwsze, co przykuło moją uwagę, to niesamowity styl autorki. Nigdy jeszcze nie czytałam książki napisanej w równie magiczny sposób, z takim bogactwem językowym i, która byłaby jednocześnie tak przyjemna w odbiorze. W „Cyrku nocy” z każdej linijki wręcz emanuje dziewiętnastowieczna klasa i elegancja, tak, że czytelnik może dosłownie przenieść się w czasie i oczyma wyobraźni zobaczyć historię, opowiedzianą piórem autorki. Forma w jakiej została przedstawiona ta niezwykła opowieść nie jest ani zbyt trudna, ani za łatwa, lecz wymaga trochę zaangażowania, co czyni ją jeszcze ciekawszą.
Do świata namiotów w biało-czarne pasy, czytelnik jest wprowadzany stopniowo, bez zbędnego pośpiechu. Choć już na początku poznajemy głównych bohaterów, to do obiecanego pojedynku dochodzi znacznie później. W międzyczasie zaznajamiamy się
z historią powstania słynnego Le Cirque des Rêves, losami jego założycieli i postaci, które dopiero w przyszłości mają odegrać w nim ważną rolę.
Kluczowym momentem powieści jest chwila, w której rywale - Celia i Marco- tak naprawdę się poznają. Gdy wreszcie doszło do ich konfrontacji, ja osobiście byłam w niemałym szoku, ponieważ stało się to tak nagle, płynnie, że nie sposób było tego przewidzieć. Według mnie ten moment został doskonale opisany i autorka idealnie uchwyciła tę chwilę.
Wielkim zaskoczeniem był też dla mnie sam pojedynek magików. Jeżeli ktoś ma
w głowie wizję dwojga ludzi walczących na arenie za pomocą różdżek, no to może się zdziwić... Rywalizacja w skrócie opiera się na zrobieniu jak największego cyrkowego show, chociaż nie jest to chyba najtrafniejsze stwierdzenie, bo walka Celii i Marka to prawdziwa sztuka. Ten niecodzienny pojedynek rządzi się własnymi prawami i swoją niesamowitością wprowadza czytelnika w prawdziwy trans, pełen iluzji oraz magii. To, co dzieje się między tymi bohaterami, jest fascynujące i ciężko opisać słowami ich wyczyny. Wydarzenia, które rozgrywają się w cyrku, tak silnie pobudzają wyobraźnię, że człowiek naprawdę może zapomnieć o rzeczywistości na długie, długie godziny.
„Cyrk nocy” to zaskakująca opowieść pełna iluzji i czarów, po której nie wiadomo, czego się spodziewać. Książka wprowadza w stan całkowitego zdumienia oraz zachwytu, wciąga między papierowe strony i pochłania bez reszty.
Ta powieść ma swój własny, niepowtarzalny klimat, który po prostu trzeba poczuć. W niektórych momentach pojawiają się także bezpośrednie zwroty do czytelnika, co dodatkowo potęguje wrażenie, że jest się naocznym świadkiem rozgrywających się wydarzeń. Wszystko jest owiane tajemniczością i od czasu do czasu również grozą. Wszystkie elementy tego zaczarowanego świata, każde wypowiedziane słowo, są tu na miejscu i komponują się w idealną całość. Wspaniałe, klimatyczne wydanie tej powieści, dodatkowo jeszcze zwiększa przyjemność czytania.
Słowa, które najlepiej opisują „Cyrk nocy”?
Enigmatyczny. Oniryczny. Osobliwy.

Moim zdaniem Erin Morgenstern to prawdziwa czarownica pióra i biorąc pod uwagę, że to jej debiut, aż strach pomyśleć, co jeszcze jest w stanie stworzyć. Tę książkę czyta się z ogromną przyjemnością i niekiedy wręcz ma się ochotę zwolnić, żeby móc dłużej delektować się każdym słowem. Ja jestem całkowicie oczarowana tą historią i wiem, że drzwi Cyrku Snów jeszcze nie raz się dla mnie otworzą.
Polecam tę powieść z całego serca dosłownie każdemu, kto poszukuje książki niezwykłej, innej niż wszystkie, wartościowej.

„Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć.
W większości przypadków to, co im się wmawia.”

Ocena Pauliny: 10/10

Paulina

Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta

22
Harry August nie jest normalnym człowiekiem. Mężczyzna należy do ouroboran- ludzi, którzy po śmierci ponownie wracają do momentu swoich narodzin i mogą przeżywać życie na nowo. Z jednej strony daje to wiele możliwości, z drugiej jednak, wiąże się z mnóstwem problemów. Kiedy w jedenastym życiu, tuż przed śmiercią, Harry August otrzymuje wiadomość o niebezpieczeństwie, które zagraża losom całego świata, wszystko komplikuje się jeszcze bardziej. Musi bowiem odnaleźć sprawcę tego zamieszania, aby móc uratować przyszłość.

Tematyka: życie po życiu; śmierć; poszukiwanie własnego miejsca; eksperymenty; ingerowanie w przyszłość
Fabuła: oryginalna; chwilami nużąca; momentami zabawna; średnio wciągająca
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: występują
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: raczej nie

Kiedy książka ma ciekawą, przykuwającą uwagę okładkę, nigdy nie można być pewnym, czy kupiło się ją ze względu na wygląd, czy też opis faktycznie był taki porywający. Muszę przyznać, że „Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” skusiło mnie tym niesamowitym wydaniem, chociaż dopiero po zapoznaniu się z opisem i opiniami innych, zdecydowałam się na jej zakup. Czy w tym przypadku okładka i wnętrze są na równie wysokim poziomie?
No, nie do końca…
Ta powieść to historia człowieka, który umiera, a potem jakby „zmartwychwstaje”. Tylko, że Harry August, za każdym razem rozpoczyna życie w tym samym miejscu i czasie- w sylwestra 1918 roku w damskiej toalecie dworca kolejowego. Już jako dziecko przypomina sobie swoje poprzednie żywota i w wieku kilku lat posiada wielką wiedzę oraz mnóstwo umiejętności, których normalne dziecko mieć nie może. Jak nietrudno się domyślić, ma przez to sporo problemów i nie raz wpada w poważne tarapaty, które niekiedy kończą się nawet śmiercią.
Ta książka to prawdziwa mieszanka wybuchowa, jeżeli chodzi o odczucia, jakie wzbudza. Na początku historia mnie zaintrygowała i pochłaniałam ją z zainteresowaniem. W niektórych momentach wręcz się śmiałam, bo sytuacje były tak niedorzeczne, że inaczej się nie dało. Wystąpiło trochę brutalnych scen i okrucieństwa, przeplatanych znów czarnym humorem, tak, że w jednej chwili współczułam głównemu bohaterowi, a zaraz potem śmiałam się z tego, co oni tam wyprawiali.
Ale dobra passa w końcu się skończyła i zaczęłam się zwyczajnie nudzić. W niektórych rozdziałach dosłownie się wyłączałam i niby oczy czytały, lecz w głowie siedziały niebieskie migdały i przeprowadzane były głębokie rozważania (na przykład na temat innych książek lub jedzenia).
Sama historia Harry’ego Augusta, kiedy opowiadał o swoich kolejnych żywotach była wciągająca, ale opisy dotyczące Bractwa Kronosa, czyli organizacji zrzeszającej ludzi, którzy podobnie jak główny bohater, mogli przeżywać swoje życie na nowo, ciągnęły mi się jak flaki z olejem.
„Pierwszych piętnaście żywotów Harry’ego Augusta” budzi we mnie mieszane uczucia, bo niby dużo się tam dzieje, ale niektóre momenty są zbyt nużące i chwilami miałam ochotę przewinąć dalej. Sam pomysł, moim zdaniem, jest naprawdę dobry i oryginalny, lecz te nudnawe opisy psują nastrój. Dzięki tej książce liznęłam trochę historii, bo zapamiętałam aż dwa fakty, a dokładnie rok upadku muru berlińskiego i ile dni trwało oblężenie Leningradu. Idealny przykład tego, że czytając można się czegoś nauczyć!
Mimo niedociągnięć historia mi się podobała i polecam ją osobą poszukującym czegoś innego. Mam jednak jedno zasadnicze ALE. Ja książkę kupiłam i w sumie fajnie mieć to cudowne wydanie na półce, ale jeśli mam być szczera, to gdyby wcześniej udało mi się ją przeczytać, własnego egzemplarza bym nie kupiła. Na swojej półce mam mnóstwo powieści, które najpierw przeczytałam w formie ebooka lub pożyczyłam i spodobały mi się tak bardzo, że kupiłam sobie własny egzemplarz. W przypadku tej książki, gdybym przeczytała ją zanim zdecydowałam się na zakup, to niekoniecznie chciałabym mieć własny tom.
W skrócie: czytajcie, ale dobrze się zastanówcie nad kupnem, bo według mnie nie jest to książka, do której chce się wracać dwa razy w ciągu jednego żywota :)

Ocena Pauliny: 7/10

Paulina

Gone: Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój

15
Nagle znikają wszyscy dorośli. Nie ma nauczycieli, rodziców, lekarzy… Zostają tylko dzieci poniżej 15 roku życia. W dzień 15 urodzin oni również znikną. Dlaczego znikają? Gdzie są? Jak długo jeszcze potrwa ta chora sytuacja?

Tematyka: świat bez dorosłych; radzenie sobie w kryzysowych sytuacjach;
Fabuła: wciągająca; niesamowicie zaskakująca
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: brak
Ryzyko występowania łez: raczej brak
Czy warto mieć ją na półce: zdecydowanie tak

Gdzieś, kiedyś słyszałam o tej książce i nawet chciałam ją przeczytać, ale jakoś tak nie było mi z nią po drodze. Aż w końcu nadszedł ten dzień, kiedy w podręczniku od angielskiego przeczytałam pierwsze fragmenty tej książki. Popędziłam szybko do szkolnej biblioteki i ją wypożyczyłam. Dziękuję bardzo autorom mojego podręcznika od angielskiego!
To tyle, jeśli chodzi o to jak na nią trafiłam. Przejdźmy do tego co tam się wydarzyło. Jednego dnia wszyscy dorośli giną, po prostu giną. Nie ma żadnego błysku, nikt ich nie porywa, po prostu wyparowują. To co dzieje się po zniknięciu dorosłych, a jak się później okazuje wszystkich, którzy ukończyli 15 rok życia, jest istnym szaleństwem. Nie działają telefony, nie działają telewizory i internet, wybuchają pożary, małe dzieci zostają bez opieki. Wszystko w rękach dzieci poniżej 15 roku życia. O dziwo, szybko się organizują, ustalają plan działania, zbierają zapasy żywności, pomagają sobie nawzajem i starają się przywrócić dawny porządek. I właśnie w tym momencie zaczęłam się zastanawiać co bym zrobiła gdybym znalazła się w takiej sytuacji (chociaż już jestem kilka lat po 15 urodzinach). Zastanawiałam się czy też bym panikowała, czy bym pomagała innym, czy zajmowałabym się dziećmi, czy może rozdawałabym racje żywnościowe. Muszę przyznać, że miałam mętlik w głowie, gdy zaczęłam sobie wyobrażać, co by było gdyby zabrakło dorosłych na świecie.
Ciężko mi jest o tej książce pisać tak, żeby nie zdradzić fabuły, bo praktycznie na każdej stronie dowiadujemy się czegoś nowego, co coraz bardziej rozjaśnia nam całą sytuację, a to czyni książkę niezwykle niebanalną i zaskakującą. No cóż, skoro obawiam się spojlerów, to już nic więcej nie napiszę. Jeszcze dodam to, że warto ją przeczytać, bo nareszcie jest to coś innego, niż to z czym do tej pory się spotkałam. Jedyne czego się boję, to to, że kolejne części będą naciągane i napisane na siłę, bo już z takimi sytuacjami się spotkałam. Jednak mam nadzieję, że autor mnie zaskoczy i pochłonę błyskawicznie kolejne części. Co przyniosą kolejne dni w ETAP-ie? Czy wszystko wróci do normalności?
Korzystając z okazji, pragnę poprosić panie bibliotekarki (jeśli to czytają) z mojej szkoły, żeby dokupiły kolejne części do szkolnej biblioteki, ponieważ nie mam skąd ich wziąć i nie mam jak przeczytać :)

Ocena Karoliny: 8,5/10

Karolina

Scarlet

8
Za górami, za lasami, gdy Kopciuszek- cyborg trafia za kratki, a babcia Czerwonego Kapturka z przyszłości nagle znika, już wiadomo, że to nie będzie zwyczajna historia…
Luna atakuje Ziemię, Cinder planuje ucieczkę z więzienia w towarzystwie nietypowego towarzysza, a Scarlet Benoit razem z tajemniczym Wilkiem szukają zaginionej staruszki.
Kto jest kim w tej baśni?
Kto okaże się dobry, a kto zły?
Komu uda się przetrwać międzygalaktyczną wojnę?

Tematyka: tajemnice; wojna; dążenie do władzy; kłamstwa; miłość; przyjaźń; nietypowe sojusze
Fabuła: zaskakująca; niebanalna; porywająca
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: brak
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: obowiązkowo!

Co się stanie, kiedy drogi Kopciuszka i Czerwonego Kapturka nagle się skrzyżują? Jak w ogóle można połączyć historię biednej sprzątaczki, która najpierw była nikim, a potem za sprawą zgubionego buta, nagle stała się panią z wyższych sfer oraz opowieść o dziewczynce biegającej po lesie w czerwonej pelerynie, która pomyliła wilka z własną babcią?
Otóż Marissa Meyer udowadnia, że z tych dwóch historyjek dla dzieci można stworzyć niesamowitą, zupełnie świeżą powieść wprost z dalekiej przyszłości!
Pierwszy tom, czyli „Cinder” wywarł na mnie ogromne wrażenie i od razu stałam się fanką relacji księcia oraz mechanicznej dziewczyny. Kiedy jednak otworzyły się drzwi gospody „Rieux” i na pierwszy plan wyszła Scarlet, a tuż obok niej zaczął się kręcić podejrzany Wilk, już wiedziałam, że w tej części to oni będą moimi ulubieńcami. Duet wykreowany po mistrzowsku! Para, która nie ma prawa bytu, a jednak ewidentnie czuć między nimi chemię. Nie mają do siebie zaufania, a jednak zaczynają współpracować. Gdy się pojawiają wszystko staje się mniej ważne, czar księcia nieco blednie przy charakterku Wilka i nawet Cinder idzie w odstawkę… Czytanie o nich to czysta przyjemność, bo ich relacja ma w sobie coś uroczego i jednocześnie niebezpiecznego, przez co trudno się oderwać od rozdziałów poświęconych tej dwójce.
Ale niech nikt przypadkiem nie myśli, że ta książka to jeden wielki romans między postaciami, które w oryginalnej wersji w ogóle nie mają się ku sobie! Absolutnie tak nie jest, bo chociaż to Scarlet odgrywa w tej części kluczową rolę, to mamy też innych bohaterów, tych już znanych i zupełnie nowych.
W drugim tomie Sagi księżycowej nie brakuje intryg, tajemnic i oczywiście zaskakujących momentów, które w jednej chwili zmieniają całkowicie bieg wydarzeń. Równolegle śledzimy losy Cinder i Scarlet, zaglądamy na dwór królewski i obserwujemy poczynania Lunarów, dlatego na nudę zdecydowanie nie ma czasu! Z każdym kolejnym rozdziałem powoli wszystko zaczyna nabierać sensu, a jednocześnie robi się jeszcze bardziej zagadkowo.
„Scarlet” jak jej poprzedniczka przedstawia zupełnie nową opowieść zbudowaną na baśniowych fundamentach. Mamy tu istoty dosłownie nie z tego świata, zmutowanych ludzi i pozornie zwyczajnych bohaterów, którzy jednak przy bliższym poznaniu okazują się naprawdę niezwykli.
Ta książka jest czarująca, intrygująca, chwilami przerażająca, a w niektórych momentach to dosłownie kapcie z nóg spadają… ( moja ulubiona scena z lasem nawiązująca do baśni o Czerwonym Kapturku- polecam!).
Zakończenie fenomenalne- jak dla mnie nic dodać, nic ująć. Kto jeszcze nie czytał, niech żałuje i najlepiej natychmiast zabiera się za tę serię! Ja po dwóch tomach wprost ją uwielbiam :)

Ocena Pauliny: 10/10
Paulina

Cienie ziemi

10
Mimo komplikacji i strat, uczestnicy misji wreszcie docierają na nową planetę. Komory kriogeniczne zostają w końcu otwarte, a odmrożeni specjaliści z Sol-Ziemi przejmują dowodzenie. Upragniona planeta okazuje się jednak pełna niebezpieczeństw i kolejnych zagadek. Starszy, zaczyna się zastanawiać, czy byli przywódcy „Błogosławionego” nie mieli racji i czy przypadkiem nie popełnił największego błędu, który może kosztować wszystkich życie… Co lub kto czyha na nowoprzybyłych? Kim są prawdziwe potwory?

Tematyka: nowy, nieznany świat; niebezpieczeństwo; walka o przetrwanie; poświęcenie; śmierć
Fabuła: nieprzewidywalna; wciągająca
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: raczej brak
Wulgaryzmy: chyba nie
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: raczej tak

No i wylądowaliśmy.
Życie pośród metalowych ścian to już przeszłość.
Nowy świat przyniósł nowe możliwości, szanse i… niebezpieczeństwa. Planeta od progu wita uczestników niezbyt przychylnie, a im lepiej ją poznają, tym bardziej zaczyna ich przerażać. Powiem szczerze, że ten strach odrobinę wychodzi poza papierowe kartki, tak, że czytelnik ma okazję poczuć niepokój, towarzyszący bohaterom. Chociaż pozornie wszystko powinno być już jasne, to w tej części również nie brak zagadek, tajemnic i dodatkowo nigdy nie wiadomo, co zaraz wyskoczy zza drzewa. Wizja planety, na której niewinnie wyglądający kwiatek może okazać się mordercą, bardzo mi się spodobała i cieszę się, że bohaterom wreszcie udało się opuścić statek, bo po dwóch częściach na „Błogosławionym” powoli zaczynało się robić duszno i ciasno.
W tej książce autorka delikatnie naprowadza czytelnika na właściwą ścieżkę, która stanowi rozwiązanie wszystkich sekretów, ale mimo to historia jest zaskakująca i niektórych momentów nie sposób przewidzieć (przynajmniej ja nie dałam rady).
W „Cieniach ziemi” śmierć rozgościła się na dobre i kilku ważnych bohaterów nie zdążyło umknąć spod kosy. Jednak mną tak poważnie wstrząsnęło odejście jednej osoby, która, choć nieszczególnie przeze mnie lubiana, moim zdaniem nie zasłużyła na tak okrutny koniec. To był chyba najsmutniejszy moment w tej części i chociaż nie wystąpiły łzy, to jednak zrobiło się jakoś pusto… (wiem, że strasznie kręcę, ale nie mogę podać więcej szczegółów, żeby przyszli czytelnicy też mieli „niespodziankę”). Ten przykład w pewnym sensie pokazuje, że każdego prędzej czy później dosięgnie ta słynna sprawiedliwość, tylko pozostaje pytanie, czy faktycznie śmierć za śmierć to dobre rozwiązanie?
Od początku śledziłam losy bohaterów z zainteresowaniem, ale od tej części nie mogłam się wprost oderwać i uważam, że była najlepsza ze wszystkich. Chociaż w głowie miałam różne scenariusze zakończenia, to takie rozwiązanie, jakie przedstawiła autorka, w zupełności mi odpowiada. Były momenty niepewności, strachu, ale też radości i finał mnie nie zawiódł.
Kończąc tę kosmiczną przygodę pomyślałam, że historia opisana przez autorkę tak naprawdę była niesamowicie smutna. Jest w niej pełno przemocy, śmierci, tęsknoty, a los z pewnością nie oszczędza bohaterów, cały czas rzucając im pod nogi nowe kłody. Polubiłam niektóre osoby z książki i szkoda było mi się z nimi rozstawać, a to chyba znak, że historia była dobra.
Moim zdaniem „Cienie ziemi” to idealne zwieńczenie serii, dlatego zachęcam do przeczytania!

Ocena Pauliny: 8/10


PODSUMOWANIE

Uznałam, że robienie oddzielnego podsumowania trylogii W OTCHŁANI nie ma sensu, ponieważ wydaje mi się, że każdą książkę opisałam wystarczająco i nie wiem, co mogłabym jeszcze dodać, żeby zachęcić do jej przeczytania, unikając jednocześnie spojlerów. Kto śledził moje opinie na temat poszczególnych części, wie, że ta seria mi się podobała i z każdym kolejnym tomem moja ocena nieco rosła.

Trzy powody, dla których warto sięgnąć po te książki?

  • Bo to kosmiczna dystopia, inna niż wszystkie.
  • Historia jest pełna zagadek i tajemnic, których odkrycie zaskakuje, paraliżuje i wbija w fotel (czy na czym tam czytelnik siedzi).
  • Nie jest to głupiutka fantastyka bez sensu, ale skłaniająca do refleksji opowieść o dążeniu do celu, tęsknocie, poświęceniu, śmierci.

Mnie ta trylogia jak najbardziej przekonała i spędziłam niesamowite chwile w towarzystwie jej bohaterów. Nie była aż tak fenomenalna, żebym mogła zaliczy ją do moich ulubionych, ale z pewnością chciałabym, żeby w niedalekiej przyszłości dumnie stanęła na mojej półce. Brawa dla Beth Revis za stworzenie tak wspaniałej historii! Jeśli tylko będziecie mieli okazję, to koniecznie przeczytajcie tę trylogię! :)

Paulina

Wybraniec

1
June i Day docierają do Vegas, Elektor Primo umiera, a władzę przejmuje jego syn. Day chcąc odszukać i uratować swojego brata dołącza do Patriotów, a wraz z nim dołącza June. Jeśli chcą dostać pomoc, muszą najpierw pomóc Patriotom, którzy chcą zabić nowego Elektora. Dwójka bohaterów bierze udział w niezwykle dopracowanej i niebezpiecznej akcji, która w każdej chwili może zakończyć się porażką…

Tematyka: miłość; władza; rewolucja; chęć ochrony rodziny
Fabuła: zaskakująca; wciągająca; trzymająca w napięciu
Brutalne sceny: występują; niezbyt brutalne
Sceny erotyczne: raczej brak
Wulgaryzmy: brak
Ryzyko występowania łez: można się kilka razy wzruszyć
Czy warto mieć ją na półce: tak

Ciężko jest mi powiedzieć cokolwiek o tej książce, ponieważ już kilka razy opisywałam książki o podobnej tematyce i nie chcę się powtarzać. Jednak jest to książka, która niesamowicie mnie poruszyła i zasługuje na wyróżnienie. Zauważyłam, że Marie Lu ma dar miotania ludzkimi uczuciami. Naprawdę to jest zadziwiające, że w jednej chwili nienawidzimy danego bohatera, a po kilku zdaniach zakochujemy się w nim albo cieszymy się razem z bohaterami i w ułamku sekundy wszystko się psuje i ogarnia nas przerażenie lub smutek. Zauważyłam również, że niesamowicie zżywam się z głównymi bohaterami. Po skończeniu tej części nie mogłam wyjść z podziwu co autorka ze mną zrobiła, to jest naprawdę niesamowite.
Ta część jest troszeczkę (naprawdę tylko troszeczkę) gorsza od Rebelianta, ale pomimo tego, nadal wciąga i sprawia, że możemy wziąć udział w niebezpiecznych akcjach, które rozgrywają się na stronicach Wybrańca. Nie można również powiedzieć, że nie wciąga tak bardzo jak pierwsza część, bo wciąga tak samo, a może nawet i bardziej ;)
Zdecydowanym plusem tej części jest to, że poznajemy bardziej WSZYSTKICH bohaterów, którzy w pierwszej części wydawali się mniej ważni. Nadal mamy możliwość poznania tego co „siedzi w głowie” June i Day’a, ponieważ to oni są naprzemiennie narratorami w tej książce i to jest dla mnie kolejny plus :)
Podsumowując, Wybraniec absolutnie mnie nie zawiódł jeśli chodzi o poziom, niesamowicie mnie poruszył, sprawił, że mam ochotę na więcej i czuję niedosyt. Polecam każdemu, kto przeczytał Rebelianta, a temu kto nie przeczytał pierwszej części, to polecam najpierw pierwszą część, a potem drugą (no i trzecią, ale recenzja już niebawem) :)

Ocena Karoliny: 7,5/10
Karolina

Cinder

6
Dawno, dawno temu, w dalekiej przyszłości, w pięknym, ogarniętym zarazą Nowym Pekinie, żyje mechaniczna dziewczyna-cyborg. Mieszka z macochą i jej dwiema córkami, pracuje jako mechanik i wiedzie zupełnie zwyczajny byt obywatela drugiej kategorii. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się przystojny, młody książę, jej ukochana siostra zaczyna chorować, a ona sama nagle znajduje się
w samym środku międzygalaktycznej wojny…

Tematyka: świat ogarnięty zarazą; wojna; tajemnice; nierówności społeczne
Fabuła: nieprzewidywalna; wciągająca; intrygująca
Brutalne sceny: niewiele
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: brak
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: tak, koniecznie!

Historię o Kopciuszku zna chyba każdy, ale o takim, jak Cinder
pewnie słyszeli tylko nieliczni. Kiedy zaczynałam tę książkę, na początku pomyślałam: „Co ja czytam?!”, bo nagle trafiłam do świata mechanicznych ludzi, książąt, zarazy, księżycowych istot… Musze przyznać, że czegoś takiego wcześniej nie miałam okazji czytać i chociaż na początku nie byłam pewna, czy ta historia naprawdę mi się spodoba, to z każdą kolejną stroną wszelkie dziwactwa nabierały sensu i szybko przekonałam się, że to będzie niezapomniana podróż!
Może się wydawać, że historia napisana na podstawie baśni nie wniesie nic nowego, ale w przypadku „Cinder” z tej znanej wszystkim opowieści, został tylko bardzo ogólny szkielet. Autorka wymyśliła naprawdę kosmiczne intrygi i stworzyła niesamowitych bohaterów, którzy idealnie się dopełniają. Mamy tu postacie dobre i złe, wzbudzające sympatię i niechęć, a główna bohaterka to osoba, której nie sposób nie lubić. Relacja między Cinder a księciem jest tak przyjemna, lekka i nieprzesłodzona, że w niektórych momentach uśmiech nie chce zejść z twarzy :) Wielki plus tej opowieści to także niesamowicie wykreowana postać, reprezentująca ciemną stronę mocy, czyli zła królowa, która stanowi intrygujący czarny charakter, bez którego ta książka nie miałaby sensu!
„Cinder” jest utrzymana w niesamowitym klimacie, zaskakuje praktycznie na każdym kroku, a zakończenie sprawia, że ma się ochotę na więcej! Myślałam, że nic mnie już w życiu tak pozytywnie nie zaskoczy, ale ta książka udowodniła, że istnieją jeszcze wspaniałe baśnie dla starszych dzieci. Historia naprawdę działa na wyobraźnie i pochłania na długie, długie godziny.
Mam wrażenie, że ta seria w Polsce nie cieszy się aż taką popularnością, jak za granicą, być może za sprawą tego, że wydawnictwo poprzestało na dwóch tomach, a może dlatego, że nie każdego przyciąga wizja kosmosu… W związku z tym, apeluję teraz do wszystkich, a szczególnie miłośników opowieści fantastycznych, żebyście dali „Cinder” szansę, bo ta książka z pewnością zasługuje na uwagę. Ja jestem oczarowana i gorąco polecam! :)

Ocena Pauliny: 9,5/10
Paulina

Milion Słońc

6
Nowy przywódca, nowe zasady, nowe zagadki, nowe problemy.
Starszy obejmuje stery na „Błogosławionym” i od razu przekonuje się, że funkcja najważniejszej osoby na statku ma znacznie więcej wad niż przypuszczał. Okazuje się, że Najstarszy nie tylko kłamał, ale sam też był okłamywany. Sytuacja na pokładzie zaczyna się komplikować, a mieszkańcy zaniedbują swoje obowiązki i protestują. Tymczasem Amy, podążając za tajemniczymi wskazówkami, powoli odkrywa prawdę o całej misji i planecie, na którą zmierzają.

Tematyka: zagadki; tajemnice; kłamstwa; bunt; zbrodnie
Fabuła: intrygująca; zaskakująca; refleksyjna
Brutalne sceny: występują
Sceny erotyczne: nieliczne
Wulgaryzmy: brak
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: raczej tak

„Milion słońc” praktycznie od początku rozbłysło mnóstwem tajemnic i sekretów z przeszłości, przyćmiewając natychmiast zbytnią przewidywalność, którą napotkałam „W otchłani”. Z każdą stroną lawina zagadek narastała i pojawiało się coraz więcej wątpliwości. Tym razem autorka namieszała mi w głowie i krótko mówiąc zostałam wyprowadzona w pole, jeśli chodzi o typowanie podejrzanych.
W tej części z pewnością działo się dużo więcej niż w pierwszej i nie zabrakło momentów kompletnego zaskoczenia.
Jak na prawdziwą dystopię przystało, na pokładzie „Błogosławionego” najpierw pojawiają się pojedyncze głosy przeciwko nowej władzy, aż w końcu podburzany tłum wznieca prawdziwy bunt. Ten wątek rozkręcił akcję i jednocześnie pozwolił czytelnikowi lepiej poznać mieszkańców statku. Doskonale zostało tu uchwycone zachowanie społeczeństwa, które nie ma zaufania do swojego przywódcy i kieruje się strachem.
Podobnie jak w poprzednim tomie, również i tutaj nie zabrakło kryminalnej otoczki, morderstw i brutalności. Na szczęście tym razem wszystko zostało tak przemyślane, że na pierwszy rzut oka niełatwo wyłonić z tłumu prawdziwego sprawcę i prawdę odkrywa się dopiero razem z głównymi bohaterami. A skoro już o bohaterach mowa, to należałoby też wspomnieć, że w tej części występuje dość sporo postaci, różniących się między sobą zarówno pod względem charakterów, jak i poglądów. Nikt mnie jakoś szczególnie nie irytował i nawet wątek miłosny przestał mi przeszkadzać, co uważam za duży plus! Styl autorki bardzo mi się podoba, bo jest taki lekki i niebanalny, a gdzieś tam między wierszami można wyłowić również trochę głębszych przemyśleń.
Moim zdaniem „Milion słońc” to przyjemna i wciągająca lektura, która powinna spodobać się fanom wszelkich dystopii i kosmicznych klimatów. Pewne niedociągnięcia, występujące w pierwszej części, tutaj się nie pojawiły i raczej nie mam tej książce nic do zarzucenia. Jedyne, co bym zmieniła, to okładka, bo ta ze wszystkich części zdecydowanie najmniej mi się podoba… Ale, jeśli chodzi o wnętrze, to jak najbardziej zachęcam do przeczytania! :)

Ocena Pauliny: 7,5/10

Paulina

Rebeliant

20
Piętnastoletnia June-geniusz militarny, mieszkająca w jednej z najbogatszych dzielnic Republiki i Day-piętnastoletni, nieuchwytny przestępca, urodzony w slumsach sektora Lake. Dwoje zupełnie innych ludzi, mieszkających w zupełnie różnych „światach”. Nic nie wskazuje na to, żeby kiedykolwiek mogli się spotkać, ale jednak. Pewnego dnia brat June zostaje zamordowany, a głównym podejrzanym jest Day. Wtedy zaczyna się śmiertelna gonitwa, Day próbuje ochronić rodzinę, a June chce pomścić śmierć brata. Zbieg okoliczności sprawia, że odkrywają mroczne sekrety Republiki i dowiadują się, że władze są gotowe zrobić wszystko, żeby prawda nie wyszła na światło dzienne.

Tematyka: sekrety władzy; miłość; ochrona rodziny; sprzeciwienie się systemowi
Fabuła: wciągająca; zaskakująca; ciekawa;
Brutalne sceny: raczej niewiele; niezbyt brutalne
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: brak
Ryzyko występowania łez: łzy mogą popłynąć
Czy warto mieć ją na półce: tak

Przyznam szczerze, że dosyć długo zwlekałam z przeczytaniem tej książki, bo aż całe wakacje (Przy okazji pragnę podziękować Paulince za cierpliwość, bo nadal stoją u mnie dwie części. Kiedyś je oddam!). Pewnego dnia pomyślałam sobie, że jednak po nią sięgnę, bo wypada w końcu ją przeczytać, no i stało się. Zostałam pochłonięta na kilka godzin i ponownie troszkę się zakochałam. Ale chwila moment. Dwójka zakochanych, dyktatorska władza, bunt przeciwko systemowi, to już gdzieś było, prawda? No właśnie było i to nie raz, ale muszę przyznać, że w tym przypadku to nie jest zniechęcające, bo jednak Rebeliant troszeczkę się różni od książek tego typu. Dla porównania weźmy wątek miłosny. W książkach, które dobrze znamy, dwójka głównych bohaterów zakochuje się w sobie już na początku i są po tej samej stronie, w Rebeliancie jest trochę inaczej, gdyż bohaterowie są wrogami, ale los i tak ich prowadzi do siebie i koniec końców, wszystko kończy się dobrze. No dobra, nie kończy się dobrze, ale główni bohaterowie są ze sobą, a to dla wielu jest pewnie bardzo dobra informacja ;) Książka jest wciągająca, zaskakująca i owiana nutką tajemnicy i chcemy sięgnąć po kolejną część, żeby poznać rozwiązanie tajemnicy. No i te zwroty akcji! To wszystko sprawia, że warto sięgnąć po tę serię. Naprawdę polecam ;)

Ocena Karoliny: 8/10
Ocena Pauliny: 7/10
Karolina

Nowa Mary

2
Lucy, młoda pani naukowiec-genetyk, nie może zajść w ciąże. W akcie desperacji postanawia sklonować swoją babkę. Za pomocą doświadczenia swojego ojca sprowadza do życia Mary, która pamięta część przeżytego już życia. Niebezpieczna gra z Bogiem oraz ingerencja w prawa natury, może mieć fatalne skutki.  
Tematyka: nauka; fascynacja klonowaniem; ingerencja w prawa natury
Fabuła: ciekawa; czytelnik chce dowiedzieć się jak to się skończy
Brutalne sceny: brak
Sceny erotyczne: brak
Wulgaryzmy: występują w umiarkowany stopniu
Ryzyko występowania łez: brak
Czy warto mieć ją na półce: nie
Ta książka tak mi się nie spodobała, że nie wiem, co o niej powiedzieć, więc z góry przepraszam za beznadziejną recenzję. Książka nie wciągnęła mnie, ale chciałam ją skończyć, gdyż nie lubię zostawiać niedoczytanych książek. Męczące jest występowanie naukowych i często niezrozumiałych zwrotów. Przeplatanie wydarzeń z przeszłości z wydarzeniami z teraźniejszości daje dziwny efekt zagubienia i chaosu. Na usprawiedliwienie mojej tak „mocnej” oceny, dodam, że zakończenie mnie pozytywnie zaskoczyło i jest to jedyny powód, dla którego moją oceną jest 5. Jeśli ktoś lubi książki utrzymane w gotyckiej i lekko tajemniczej atmosferze, to polecam.
Ocena Karoliny: 5/10

Ocena Pauliny: 5,5/10 (moim zdaniem nie była aż taka zła ;)) (To skąd taka niska ocena Paulinko?-Karolina :))
Karolina