"Co ty nie powiesz!?" czyli czego o mnie nie wiecie
18:37:00Przyszła kryska na Matyska jak to mówią. Czas po tych kilku latach zrobić rachunek sumienia i się wam przyznać trochę do tych i owych rz...
Przyszła kryska na Matyska jak to mówią. Czas po tych kilku latach zrobić rachunek sumienia i się wam przyznać trochę do tych i owych rzeczy i pokazać swoje JA. Do napisania tego posta nakłoniła mnie trochę ostatnia konferencja See Bloggers, która odbyła się w Gdyni. Poznałam tam wiele ciekawych osób, kilka bardzo interesujących, z którymi mam nadzieję utrzymać kontakt. No i wiecie jak to jest...człowiek się przedstawia, mówi co robi, padają pytania i wtedy wychodzi z kim mamy do czynienia. Jesteśmy blogerami, każdy tematykę ma inną ale co się okazuje...hobby to hobby a prywatnie.. No właśnie. Anonimowe życie blogera też bywa ciekawe. No to kto gotowy na pikantne treści? :D
1. Jestem pedantką
O masz ci los. Też mi sekret. Zgadłam? Taka myśl, pierwsza, wasza? Spoko, ja rozumiem, że nie jestem jedyna i że to nie jest jakiś szał czy super info. Ale, jak wam powiem, że nie mogę zasnąć, bo szklanka stoi na stoliku a stać nie powinna. Albo poduszki na sofie w salonie nie są ułożone równo. Albo że ta firana zaczepiła o donice i tak to wygląda głupkowato... Ha. To już trochę nie halo koleżanko. Ale wiecie co, trochę mnie moja rodzina wyleczyła z tej choroby. Pierwszy był pies i to było największe uderzenie w moje dotychczasowe piękne uporządkowane życie. On przetarł szlaki. Jak pojawiła się Hania byłam już gotowa. Nie biegam za nią z odkurzaczem ani mokrą szmatką. Teraz już mam luz. Granice poluzowałam ale odkurzacz będzie zawsze moim najlepszym przyjacielem. Myślę, że jednak nie wyląduje w wariatkowie...jeszcze.
2. Gadam z rzeczami
To że należy mówić do kwiatów, żeby lepiej rosły to nie jest jakieś moje widzimisię. To jest wręcz udowodnione naukowo. Także gadam. Do kwiatów. A one rosną, bo im dobrze gadam. Ale mówię też do garów, zmywarki, pralki, odkurzacza, że o poduszce w łóżku nie wspomnę. Poza moją córką, która jeszcze nie umie mówić, więc mnie nie wyda i mężem, który o tym pewnie wie ale wstyd mu mówić że ma taka żonę, nikt mnie nie nakrył. Nie ma jeszcze mnie na YouTube więc musicie wierzyć mi na słowo :)
3. Mgr inż. Budowy Okrętów Morskich
Szczęka opadła? Duże oczy? Spoko, przyzwyczaiłam się, że nie mam pracy typowej dla kobiet. Mam trochę problem z dokładnym określeniem tego jaki jest mój zawód i ciężko mi to ludziom tłumaczyć. Z reguły jednak reakcja jest właśnie taka o...duże oczy, szczęka otwarta i zapytanie "Cooo????". No właśnie to. Los i życie tak mnie pokierowały. Ale można to było przewidzieć...córka stoczniowca, no gdzież ja indziej mogłam skończyć. Studia na które próbowałam się dostać to socjologia, ekonomia i administracja. Boże broń! Znaczy, Boże dzięki że obroniłeś. Na szczęście się tam nie dostałam i wylądowałam, za rozsądnym głosem w głowie, na Politechnice Gdańskiej, Wydziale Oceanotechniki i Okrętownictwa. Mega czad! Łatwo nie było ale było super. Powiem wam, że nie mogłam lepiej trafić i bardzo mi mój zawód odpowiada. Pracuje w świetnej firmie, w której zajmuję się badaniami modelowymi dla komercyjnych jednostek firm z całego świata. Poznałam świetnych ludzi z Wenezueli, Singapuru, Norwegii i innych ciekawych zakątków. A to co robię jest tak ciekawe i różne za każdym razem, że aż miło się do pracy przychodzi.
4. Sieciówki odzieżowe mam w małym palcu
Oj tak. Po maturze okazało się, że mam za dużo wolnego czasu i zaczęłam pracować. Najpierw na zlecenie w wakacje, potem doszły weekendy, a na studiach to już i popołudniami dorabiałam. A gdzie tu zatrudnią kogoś kto uczy się dziennie....ano w sieciówkach. Mam za sobą Reserved, House, Camaieu. To czego mnie ta praca nauczyła to szacunek do pieniądza i do ludzi. Nabrałam dużej odwagi w kontaktach z klientami, czyli de facto obcymi dla mnie osobami. Nauczyłam się praw konsumenta, obowiązków i praw pracownika. Poznałam bardzo dużo osób z którymi kontakty utrzymuję do dziś. O reklamacjach i zwrotach wiem wszystko. Bardzo dobre doświadczenie, które, o dziwo, przydało się w mojej aktualnej pracy.
5. Arachnofobia
Masakra! Cholernie, okrutnie, straszliwie boję się tych obrzydliwych pajęczaków! Co jak co ale po prostu włosy mi staja dęba jak mi taki krzyżak wbije przez okno na chatę albo zajdzie nagle drogę w lesie czy parku. Nienawidzę. Przyprawiają mnie o takie obrzydzenie, że najlepiej spieprzała bym gdzie pieprz rośnie. Wszelkie wyjazdy na domki, namioty czy choćby do innego miejsca niż mój dom wiążą się z przeczesaniem domku i okolicy w obrębie kilku metrów. Inaczej nie zostaje. Taka fobie...co zrobisz. Z tym cholernym lękiem wygrać nie umiem.
6. Zakupocholizm/promocjocholizm
Dodatki do domu mogłabym kupować na potęgę. Mam multum poszewek na poduszki, obrusów, bieżników, podkładek na stół. Staram się hamować i nie ulegać gazetkom promocyjnym (przeklęty Blix!!) ale nie potrafię. Odzież dziecięca, dodatki, książeczki..masakra. Nie potrafię. Potrafię za to przesiedzieć całe popołudnie na H&M online, przeglądając asortyment, dodając rzeczy do koszyka, po czym wyłączyć to i iść spać. Aaaaaa co za strata czasu! Ale co ja zrobię, że nie umiem. Siedzę i przeglądam, tak o. Jak nie Blix i gazetki to Pinterest. Jak nie to, to sklepy online. Istna masakra. Jak ktoś ma złoty środek jak się uwolnić, mój debet będzie bardzo wdzięczny. A i usunięcie się z subskrypcji i newsletterów nie działa :D
7. Nienawidzę arbuzów
Ohyda, strasznie niedobre paskuctwo. Ja nie wiem jak się ludzie tym zajadają. I że latem to już must have bo tyle wody i w ogóle wow. No nie lubię i już. Dla mnie to nie ma smaku. Jest jakieś takie gorzkie, mokre. Fe. Jedno co mi się w arbuzach podoba to ich wygląd. Ale to akurat chyba nie o to chodzi :)
No dobra, myślę że tyle moich odkrytych kart na początek wystarczy. Jestem ciekawa waszej reakcji. A może jest coś u was co też jest takim wow że ciężko się w to wierzy jak się was pozna. Aaa i czy macie ochotę poczytać o tym co robię kiedy jestem kobietą pracującą? Mam na myśli moją pracę zawodową. Czy kogoś z was ten temat interesujcie? Dajcie znać :D